Ten post był aktualizowany .
Imiennik pochodził z Czech, od jego brata pochodzi herb Poraj :) a co widział w swej wizji Imiennik? Zobaczył Jezusa który go napominał, że nic nie zrobił w sprawie sprzedawania ochrzczonych Słowian, przez żydowskich kupców jako Niewolników. Mieszko i jego synek Bolesław Chrobry (pierwszy król Polski koronowany chrześcijańsko) sobie kręcili niezłe geszefty z kupcami żydowskimi na sprzedawaniu Polaków jako Niewolników Muzułmanom. Poszedł imienik do Bolesława i jako Biskup go napomniał, a ten kombinował co z tym zrobić. I wymyślił >;)) Wysłał Imiennika jako misjonarza do Prusów (dał mu 30 zbrojnych jako ochronę >;DDD) a ci go zarznęli i sprawa załatwiona :) Imiennik okazał się mało bystry, jak się tak dał wkręcić jak ostatni baran. Zresztą nie był w Polsce w nagrodę, tylko ostro podpadł, rzucał klątwy na Czechów, po czym uciekł do Rzymu, dali mu do wyboru albo wraca na Czechy (gdzie za te klątwy by mu łeb ukręcili, biskup nie biskup) lub jedzie na misje do Polski. Wybrał Polskę i dał się podpuścić bystremu Bolesławowi. Nic się nie nauczył że z ludźmi trzeba jakoś żyć, hmm, co i dla mnie jest nauką
![]() >;)) Trzeba uważać żeby się nie dać wkręcić i zostać "świętym katolickim" >;)) Bo to o nie świadczy o bystrości, a o hmm "rycerskiej głowie" >;)) A te bajki to nawet są zabawne, bo ludziom nie znającym Historii, to można wkręcić wszystko >;PP |
Na tych Drzwiach Gnieźnieńskich jest pewien kontrowersyjny Symbol >;)) Małpa jedząca Winogrona >;P katolicy to widzą jako grzesznego człowieka, spożywającego "słowo boże" i oddania się Imiennika na służbie kościołowi >;PP Co nieco alegorycznie jest prawdziwe >;P Ja to widzę inaczej, uważaj jak ci dają winogrona, bo mogą potrzebować "małpy" >;DD
![]() A tu macie tą wizje i poniżej ten w tej dziwnej czapce to sprzedaje Polaka w Niewolę co Dziś powinno być dla nas Przestrogą. ![]() A tu imiennik wypędza "diabła" >;)) ![]() |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
No ale braku odwagi nie można mu było zarzucić. Temu św. Wojciechowi. Zastanowiłem się nad handlem niewolnikami. Kim byli ci niewolnicy? Jak wiesz to powiedz.
Cześć Wojtek. Witajcie Duszki.
Druga tura bez Bonżura...
|
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Witaj Andrzeju >;) Niewolnik, to ten co sam nie może rozporządzać swoją osobą i swoim majątkiem. Pomimo zakazu dalej istnieje. Sam kiedyś to przeżyłem, musząc odsłużyć służbę wojskową pod groźbą więzienia, bez wynagrodzenia (żołd to butelka wódki i 6 paczek papierosów) służba 24h 7/7 Nie było śmiesznie.
Na świecie jest ich 46 mln, a w Polsce 181 tysięcy – tyle zdaniem Walk Free Foundation żyje współczesnych niewolników. W tym roku Polska znalazła się na pierwszym miejscu zestawienia wśród wszystkich krajów europejskich. Fundacja w swoich raportach podkreśla, że bada współczesny wymiar niewolnictwa, który obejmuje nie tylko handel ludźmi, ale także pracę niewspółmierną do płacy, nadużywanie czasu pracy czy grożenie konsekwencjami w sytuacji gdyby pracownik opuścił pracodawcę. Do nowoczesnego niewolnictwa zalicza się również mobbing - Współczesny niewolnik to osoba, która przede wszystkim jest zdeterminowana do zarabiania pieniędzy. Poza tym nie ma zaufania do instytucji publicznych i ma przekonanie, że są one nieskuteczne, więc nie ma sensu dochodzić swoich praw. Te osoby przyjmują siłowy model rzeczywistości i często mają rację - mówi Irena Dawid-Olczyk z Fundacji La Strada. Światowy Indeks Niewolnictwa zawiera informacje zebrane ze 167 krajów świata. Aż 2/3 niewolników mieszka w krajach azjatyckich. W pierwszej piątce znalazły się: Indie, Chiny, Pakistan, Bangladesz i Uzbekistan. W Indiach na niewolnictwo narażonych jest aż 18 milionów osób, ale stanowi to zaledwie półtora procent mieszkańców. Jeśli chodzi o udział procentowy, najgorsza sytuacja panuje w Korei Północnej, gdzie co dwudziesta osoba jest niewolnikiem. Ranking zamykają Norwegia, Irlandia, Nowa Zelandia, Barbados i Luksemburg. W każdym z tych krajów niewolnictwo XXI wieku dotyka mniej niż tysiąca osób. Z zestawienia wynika zatem, że nie ma na świecie kraju, którego problem niewolnictwa nie dotyczy Według autorów raportu problem niewolnictwa w znacznej mierze dotyczy również Polski. W naszym kraju i poza jego granicami (dotyczy to osób z polskim paszportem) żyje 180 tys. współczesnych niewolników. Jest to około pół procent całego społeczeństwa i stawia nas to na 24 miejscu pod względem procentowego udziału. Kim jest polski niewolnik? Na to pytanie odpowiada Irena Dawid-Olczyk: „Zmienia się struktura demograficzna współczesnych niewolników. Dużo rzadziej pracujemy z kobietami sprzedanymi do seksbiznesu. Dziś już 40 proc. klientów Fundacji La Strada to mężczyźni. Wśród Polaków przeważają osoby, które nie odniosły sukcesu na emigracji wyjechały jako bezrobotni, tam zostali wykorzystani i wracają do kraju w znacznie gorszej pozycji niż byli przed wyjazdem”. Większość przypadków Polaków wykorzystanych w pracy za granicą została odnotowana w Wlk. Brytanii (405) i Holandii (187). Schemat działania od lat pozostaje ten sam: ofiary znajdują ofertę w internecie i nie weryfikują jej źródła. Polacy najczęściej są wyzyskiwani w rolnictwie, budownictwie, fabrykach i myjniach samochodowych. |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Jak wynika z tego filmiku, niewolnikami byli głównie jeńcy wojenni. Tak też myślałem. Bo trudno było sobie wyobrazić żeby władcy urządzali łapanki na swoich poddanych i sprzedawali ich. W tamtych czasach Czesi byli dosyć "bitnym" narodem, to i tych jeńców wojennych musieli mieć sporo. Nie wykluczono że także z polskich ziem. Bo na Polskę też wyruszali...
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
To jeszcze nic. Projektanci NWO planują zniewolić całą ludzkość...
Druga tura bez Bonżura...
|
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
A chłopi pańszczyźniani to kim byli? A można ich było sprzedać? A mogli wyjechać? A można było torturować i zabić? Dopiero Car Aleksander uwolnił Niewolników w 1861, bo katolicka Polska to postępowała z tymi ludźmi łajdacko i nie chcieli walczyć o Polskę bo i o co? Żeby być niewolnikiem? Nie każdemu Polska Matką, a zła komuna dopiero nauczyła ludzi czytać, bo czytanie chłopu "szkodzi"?
|
Wojtek. Zachowania ludzkie na przestrzeni dziejów są takie same. Ludzie, chociaż chłopi należący do okolicznego władcy, postawiliby czynny opór. Takiemu przecież byłoby wszystko jedno. Zginąć na miejscu, lub gdzieś na obczyźnie. Poza tym sprzedając swoich chłopów, władcy regionów osłabialiby własne "moce produkcyjne". Nie wspominając o wściekłości do nich, pozostałych chłopów. Jak było to takie nagminne, to dlaczego nie zachowały się jakieś ryciny przedstawiające sprzedaż "niewolników" w Polsce. na jarmarkach, czy gdzie indziej...
Druga tura bez Bonżura...
|
>;))) Nie uczyli nas o tym w szkołach :)
Tak handlowano ludźmi w Polsce. Ile kosztował chłop pańszczyźniany? Kamil Janicki 12 sie 21 18:04 WielkaHistoria.pl "Zamożność szlachcica [w Rzeczpospolitej] ocenia się wedle ilości posiadanych przezeń chłopów" - pisał Francuz Gaspar de Tende w połowie XVII wieku. Wieśniak był dla pana, zwłaszcza po potopie, elementem majątku, podobnie jak woły, budynki, narzędzia i areał ziemi. Handel ludźmi w Polsce szlacheckiej. Ile kosztował chłop pańszczyźniany? Foto: Paustowski / Shutterstock Handel ludźmi w Polsce szlacheckiej. Ile kosztował chłop pańszczyźniany? ‹ wróć "Wraz z bydłem inwentaryzuje się katolików kmieci, wszystkich począwszy od żony do dzieci" - komentował szlachecki poeta Wacław Potocki. "[W Polsce] poddani są w takim samym stopniu własnością swojego pana, w jakim moją własnością jest pióro, którym kreślę te słowa" - stwierdził z kolei pewien anonimowy przybysz z Niemiec. Ludzi, podobnie jak inne części składowe folwarku, można było swobodnie przekazać w inne ręce. I podobnie, jak zwierzęta albo łany uprawne mieli oni swoją cenę. "Poddani są własnością dziedzica" Ten aspekt pańszczyźnianej rzeczywistości (podobnie jak wiele innych, o których piszę szczegółowo w mojej książce Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa) nie miał osadzenia w konkretnych przepisach, uchwałach sejmowych czy przywilejach. Sprzedawania ludzi nie regulowano, ale też - nie czyniono żadnych przeszkód prawnych szlachcicom, którzy angażowali się w proceder. O pełnym prawie nobilitowanych do rozporządzania poddanymi dosadnie pisał u schyłku epoki ksiądz Teodor Ostrowski. Twierdził, że "stan poddaństwa naszego", wypływający jeśli nie z aktów prawnych, to z obyczajów "w następujących zamyka się punktach": Poddani na roli osiadli i pańszczyznę odbywający, nie tylko sami, ale i z potomstwem swym są własnością dziedzica, tak że ich darować, sprzedać, na inną rolę lub wieś przenieść ma wolne prawo. Polski model niewolnictwa Nad Wisłą nie organizowano targów niewolników. Instytucje takie zbyt dosadnie kojarzyłyby się z giełdami ludzi działającymi w Stambule, do którego Tatarzy i Turcy gnali nieszczęśników wziętych w jasyr. Masowa wymiana żywego towaru nie odpowiadałaby poza tym polskim realiom. Jak podkreśla profesor Kacper Pobłocki, "pańszczyzna funkcjonowała przy silnym deficycie pieniądza". Komentarz ten w szczególnym stopniu odnosi się do czasów najbardziej radykalnego zaostrzenia poddaństwa, już po krachu w eksporcie zboża. W gospodarce w dużym stopniu naturalnej, przy daleko posuniętym odcięciu folwarków i wsi od rynku, wymianę ludzi organizowano mniej bezpośrednimi metodami. Było to jednak zjawisko bez wątpienia powszechne. Tysiące zachowanych kontraktów Już przed stuleciem prekursor badań naukowych nad nowożytną wsią profesor Jan Rutkowski pisał, że handel chłopami pańszczyźnianymi stanowił "jedną z najciemniejszych stron poddaństwa polskiego". Dopiero jednak po drugiej wojnie światowej zebrano źródła, dające podstawy do badania skali i charakteru sarmackiej sprzedaży żywego towaru. Foto: Dm_Cherry / Shutterstock Dla zabezpieczenia transakcji - także tych pozbawionych wymiaru czysto monetarnego - szlachcice spisywali umowy między sobą i przekazywali je do urzędów grodzkich. W dokumentach wyszczególniano warunki wymiany i potwierdzano, iż chłop przeszedł w ręce nowego właściciela. Profesor Janusz Deresiewicz zgromadził w latach 50. XX wieku 3000 takich nowożytnych kontraktów, z których niemal 750 wydał drukiem. Opasły tom zawiera tylko źródła z wielkopolskich archiwów. W całym kraju podobnych dokumentów mogły być pierwotnie dziesiątki tysięcy. Wśród opublikowanych umów 7,7 proc. dotyczy bezpośredniej, jawnej sprzedaży. W 4,6 proc. przypadków szlachcice wymienili się posiadanymi chłopami, a w 6,2 proc. - użyli ich jako zastawu pod uzyskany kredyt. Aż 70,4 proc. kontraktów mówiło jednak o darowiźnie, donacji. Była to formuła, pod którą często ukrywano handel ludźmi, zwłaszcza wtedy, gdy nie wiązał się on z prostą zapłatą w pieniądzu. Lub gdy strony układu nie chciały zdradzać jego szczegółów. Z perspektywy chłopa rodzaj umowy nie miał znaczenia. Tak w aktach sprzedaży, jak i w donacjach ludzie byli opisywani w sposób niemal identyczny co "alienowane", wyzbywane przedmioty. "Z wszystkiej własności do pomienionego mielcarza [słodownika] i jurysdykcji do niego dziedzicznej całej się wyzwalam i z onej ustępuję" - zapewniał pewien szlachcic w darowiźnie z 1694 roku. "Z poddanych moich rezygnuję, nic sobie do nich własności nie zostawiając" - gwarantował inny w roku 1724. "[Tego] Marcina z żoną, dziećmi, z inwentarzem rogatym i nierogatym, tudzież z całą ich ruchomością, z wszystką ich obojga własnością daję i z prawa poddaństwa dobrom Czachorowu kwituję i uwalniam, oddając ich na wieczność w niewątpliwe poddaństwo wraz z dziećmi i inwentarzem" - zanotowano szerzej w kontrakcie z 1779 roku. Zwyczajowa cena za chłopa W przypadkach, gdy podawano ceny sprzedaży, często były one zbliżone do wymiaru główszczyzny - kwoty płaconej za zabicie chłopa, ale też za przyjęcie do siebie cudzego poddanego, co szlachcice uznawali za formę kradzieży. Od pierwszej połowy XVII wieku taką zwyczajową kwotą były 192 złote polskie (floreny) za mężczyznę i połowa z tego, dziewięćdziesiąt sześć złotych, gdy kupowano kobietę. Przed potopem cena za chłopa odpowiadała około 21 tys. naszych złotych. Później - z uwagi na inflację - kilkunastu tysiącom. Z dzisiejszej perspektywy to oczywiście śmiesznie mało w zamian za ludzkie życie. W nauce można się nawet spotkać z opiniami, że niskie i niezmienne kwoty stanowią dowód, iż wymiana ludzi nie miała nad Wisłą handlowego charakteru. I argument za tym, by szlachtę rozgrzeszyć z zarzutu nagminnego kupczenia myślącymi istotami. W rzeczywistości jednak pieniądze płacone nad Wisłą za niewolników wpisują się w normy sprzedaży ludzi na przestrzeni wieków, a nawet tysiącleci. Próby przeliczenia typowych, średnich kwot płaconych na targach niewolników dają niemal zawsze zbliżone rezultaty. W starożytnym Rzymie u szczytu potęgi cesarstwa, w Stambule w XVI wieku, w Karolinie Południowej w Stanach Zjednoczonych u schyłku stulecia XIX - we wszystkich tych miejscach zniewolony mężczyzna kosztował w przeliczeniu od kilkunastu do maksymalnie trzydziestu tysięcy dzisiejszych złotych. Ludzie sprzedawani hurtem, transakcje wiązane, chłop po połowie... W praktyce oczywiście nie każdego człowieka wyceniano tak samo i nie każda transakcja odbywała się na podobnych warunkach. W źródłach z czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów można odnaleźć przypadki, gdy chłopów zbywano już za kilkanaście florenów. Czasem jednak płacono nawet sporo więcej niż 200 złotych polskich - zwłaszcza gdy pod młotek szedł kowal, inny wiejski rzemieślnik, albo doświadczony karczmarz. XVIII-wieczny polski chłop przy pracy Foto: Domena publiczna XVIII-wieczny polski chłop przy pracy Na koszt mogła wpływać też skala kontraktu. Na początku XVIII wieku senator Jan Przebendowski nabył sześćdziesięciu ośmiu ludzi za łącznie 4000 złotych. Jeden wieśniak kosztował go niespełna 60 złotych. Trochę ponad 3500 w dzisiejszych pieniądzach. Zdarzały się poza tym sytuacje, gdy za jednego człowieka płacono innym - "głowa za głowę". W dokumentach notowano również wymiany niewolników na woły, konie robocze albo trzodę chlewną. "Mało nam tego, że chłopem jak bydlęciem pracujemy" - komentował autor Głosu wolnego wolność ubezpieczającego. - "Co więcej często za psa albo szkapę poddanego sprzedajemy". Zdecydowana większość transakcji miała charakter łączony. Z rąk do rąk przechodzili nie tylko ludzie, ale też zagrody i uprawiana ziemia. Przekazywanie chłopów mogło wiązać się z przejmowaniem spadku. Ten nie zawsze dało się równo rozłożyć między potomków szlachcica. W 1593 roku zdarzyło się, że niejacy bracia Skrzydlewscy odziedziczyli kmiecia... po połowie. Aby rozwiązać problem jeden ze spadkobierców dopłacił drugiemu za jego część człowieka i dodatkowo poręczył mu kredyt. Już sama rekompensata wynosiła aż pięćdziesięciu złotych, co oznaczałoby że chłopa wyceniono na dużo ponad 30 000 w dzisiejszych pieniądzach. Jak podkreśla Michał Rauszer, do podobnych wyrównań i dopłat dochodziło często. Znane są też historie, gdy ludzi sprzedawano w związku z wstąpieniem do klasztoru. W 1745 roku świeżo upieczony zakonnik Robert Dobiejewski potwierdził, że zbył za 160 złotych (ponad 8000 w dzisiejszej walucie) "poddanego swego kowala jejmości pani Korytowskiej", która wcześniej go "zarezerwowała". Pożyczka pod zastaw człowieka Handel ludźmi bez ziemi notowano rzadko, ale też się zdarzał. I jak podkreślał historyk prawa Kazimierz Orzechowski "musiał za sobą pociągać zburzenie całej dotychczasowej egzystencji" kmiecia. Chłopi w drodze na targ na XVI-wiecznej rycinie Foto: Domena publiczna Chłopi w drodze na targ na XVI-wiecznej rycinie Nawet gdy poddanego zbywano z rodziną, dobytkiem ruchomym, ewentualnie bydłem i czeladzią, to tracił on oparcie w gromadzie i trafiał do nieznanej społeczności, w której miał status obcego, wyrzutka. Taki był zapewne los niejakiego Macieja, o którym wspomina dokument z 1642 roku. Na mocy aktu szlachcic Jezierski sprzedał ziemię i mieszkańców. Maćka cenił jednak najwidoczniej tak wysoko, że wyłączył go z transakcji i oddał swojemu synowi. A tym samym: w "nagrodę" za wierną służbę pozbawił go domu, sąsiadów i znanego życia. W tylko nieco lepszej sytuacji byli ci chłopi, którymi poręczano pożyczki. Obchodzono się z nimi jak z przedmiotami oddawanymi do lombardu. Na poczet kredytu szły ich czynsze, powinności w naturze, ale też praca ich rąk. W ramach transakcji narzucano im nowego, tymczasowego pana, inne miejsce robót, nawet inny dom, bo umowy zwykle miały aż roczny termin spłaty. W zamian szlachcic mógł liczyć na spory zastrzyk gotówki. Przykładowo działający pod Krosnem w pierwszej połowie XVI wieku Andrzej Pielsz Rogowski pod jednego chłopa pożyczał od sześciu do dwudziestu dwóch złotych. Maksymalnie piętnaście tysięcy w dzisiejszych pieniądzach. Przeczytaj również na łamach portalu WielkaHistoria.pl o tym czym żywili się chłopi pańszczyźniani. Jedli takie rzeczy, że szlachta uważała ich za inny gatunek człowieka. Pańszczyzna Bibliografia Cudzoziemcy o Polsce. Relacje i opinie, t. 1-2, oprac. J. Gintel, Wydawnictwo Literackie 1971. Cudzoziemcy w Polsce, oprac. F.K. Liske, wyd. Gubrynowicz i Schmidt 1876. Deresiewicz J., Handel chłopami w dawnej Rzeczypospolitej, Książka i Wiedza 1958. Konarski M., Legal issues related to the flight of peasants in old Poland (14-th-19th century), "Review of European and Comparative Law", t. 38 (2019). Leszczyński A., Ludowa historia Polski, W.A.B. 2020. Leszczyński S., Głos wolny wolność ubezpieczający, Wydawnictwo Biblioteki Polskiej 1858. Matuszewski J., Czy handlowano chłopami w Rzeczypospolitej szlacheckiej? [w:] tegoż, Pisma wybrane, t. 2, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2000. Orzechowski K., O władztwie pana feudalnego wobec uzależnionych od niego chłopów, "Czasopismo Prawno-Historyczne", t. 12 (1960). Pobłocki K., Niewolnictwo po polsku, "Czas Kultury", nr 3 (2016). Potocki W., Moralia (1688), t. 1-3, oprac. T. Grabowski, J. Łoś, Akademia Umiejętności 1915-1918. Rauszer M., Bękarty pańszczyzny. Historia buntów chłopskich, RM 2020. Rutkowski J., Poddaństwo włościan w XVIII wieku w Polsce i w niektórych innych krajach Europy [w:] tegoż, Wieś europejska późnego feudalizmu, Państwowy Instytut Wydawniczy 1986. Transakcje chłopami w Rzeczypospolitej szlacheckiej (w. XVI-XVIII), oprac. J. Deresiewicz, Książka i Wiedza 1959. Trzyma E., Wtórne poddaństwo [w:] Historia chłopów polskich, t. 1: Do upadku Rzeczypospolitej szlacheckiej, red. S. Inglot, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1970. Źródło: WielkaHistoria.pl Data utworzenia: 12 sierpnia 2021 18:04 |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Przypomniałem sobie czasy rozszerzenia unii, kiedy pokazywano w Niemczech co za kraj wchodzi do unii, kraj w którym handel kobietami to tradycja. Obecnie ta tradycja dalej tam występuje, tylko ją trochę ucywilizowano, no i oczywiście wszystkie panny...Chcą być tam sprzedane. Żadnego przymusu nie ma, hehehe
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Cena chyba dobra 30 tyś za człowieka? I można robić z nim i jego rodziną, co się chce. Wiedziałeś o tym?
|
Czy tak wygląda szczęśliwa panna młoda? chyba nie...
Druga tura bez Bonżura...
|
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Nie jest hałaśliwa! Hehehe...
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Dziś mówimy Andrzeju że z Niewolnika to nie ma pracownika i skądś to się wzięło >;)) I dziś Pracodawcy "gównianie" płacą Pracownikom a wymagają uczciwości i pracowitości i niepłatnych nadgodzin, to co to jest jak nie niewolnictwo? W dużym mieście, to rzucasz robotę tu i idziesz tam, a w małym, jak masz na utrzymaniu rodzinę? Niewolnictwo teoretycznie nie istnieje, a ma się dobrze do dziś >;)
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Jak ci się trafi gaduła to można "oknem skoczyć" pracowałem w pomieszczeniu z panią :) co jej się buzia nie zamykała, po jakiś 4 godzinach to hmm zrozumiałem, że można mieć....... mordercze pomysły >;PPPPP |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Wojtek? Prace "naukowców" pisane za komuny, nie są dla mnie wiarygodne. A te po roku 2000, to albo wznowienia, albo napisali to uczniowie, tych z PRL-u, hehehe. Też pisałem pracę dyplomową, na temat rozdziału energii elektrycznej systemem szyno-torów. Nikt nie pisze tego z głowy. Trzeba było iść do biblioteki technicznej i czytać. Wynotowywać co ciekawsze fragmenty. Jak nie trudno się jest domyśleć nie było tam żadnych prac inżynierów z zachodu, hehehe. Tylko z bloku wschodniego...No a z jednej książki pierwsze zdanie, nie zapomnę do końca życia. A stało tam tak..."A w Związku Radzieckim wykonuje się nawet szyno-tory z...Szyn kolejowych. O! I to mi wystarczyło żeby dalej tego nie czytać, hehehe ![]() ![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
Free forum by Nabble | Edit this page |