![]() O SEKSIE REALISTYCZNIE Popęd seksualny musi skłonić żywą istotę do prokreacji wbrew wszelkim przeciwnościom, bo to jest warunek przetrwania gatunku. Właśnie dlatego niezaspokojony powoduje tak silną udrękę i dlatego jego zaspokojenie daje tak wielką przyjemność. Dążenie do tej przyjemności było, jest i będzie jednym z głównych motorów ludzkich działań. Z kolei z jakiegoś powodu wszystkie kultury wprowadzają ograniczenia dostępu do tej przyjemności dla młodych ludzi. Uzasadnienie tego ograniczenia bywa różne, najczęściej używa się pojęć "z wyższej półki", czyli argumentów moralnych. Jestem jak najdalszy od lekceważenia wysokich standardów moralnych (więcej będzie o tym w dalszej części), ale kwestię seksu warto obejrzeć z praktycznego punktu widzenia: < Eric Fischl, Bad boy, 1981 Młody człowiek nie zna satysfakcji, wynikającej ze skutków podjętego wysiłku (o tym już pisałem). Dopóki tej satysfakcji nie pozna, będzie poszukiwał tylko takich pozytywnych przeżyć, jakie oferuje mu fizjologia. Im więcej takich stanów pozna, tym łatwiej osiąga przyjemność i tym mniejsze ma powody do poszukiwania satysfakcji. Jeśli dorosły człowiek, który zdobył wykształcenie i wszedł już w społeczne role, korzysta z takich fizjologicznie uwarunkowanych atrakcji, a nawet jeśli zupełnie zrezygnuje z satysfakcji i całkowicie zadowoli się fizjologiczną "behawiorką", to jest to jego świadomy wybór. Młody człowiek takiego wyboru dokonać nie może, ponieważ nie zna satysfakcji i jej skutków. Oznacza to, że młody człowiek, który ma nieograniczony dostęp do przyjemności seksualnych, nie będzie miał motywacji do nauki, zdobywania kwalifikacji i wyrabiania sobie optymalnej pozycji życiowej. W wyniku tego mechanizmu, w chwili startu życiowego (który na pewno kiedyś nastąpi) będzie w sytuacji przegranej. Będzie niedouczony ogólnie i nie będzie posiadał jakichkolwiek wyjątkowych, ponadprzeciętnych umiejętności. Będzie - w sensie społecznym - nikim. Oznacza to jednak, że wszystkie teorie i ideologie, które jako główną atrakcję przedstawiają otwarcie młodym ludziom nieograniczonego dostępu do seksu, w sposób całkowicie nieuchronny zmierzają nie do stworzenia społeczeństwa wykwalifikowanych, ceniących się pracowników, ale do społeczeństwa niewykwalifikowanych, niskopłatnych "roboli". Może się to komuś podobać lub nie podobać, ale tak po prostu jest. Siła erosa jest tak wielka, że każdy młody człowiek będzie i tak szukał do niego dostępu i prędzej czy później znajdzie do niego drogę. Ale dzięki wychowaniu w kulturze ma on utrudnioną dorge do „łatwych rozwiązań” i szansę na to, aby "przy okazji" nie zmarnować wszystkich swoich innych możliwości. Promowanie ideologii, która wyklucza możliwość podnoszenia własnej wartości społecznej może mieć tylko jeden cel - zdobycie władzy nad bezmyślnym, pozbawionym wymagań tłumem. Dlatego żadna kultura nie może promować wzorców antykulturowych i każda ideologia, która je promuje jest antykulturą. PEDAGOGIKA ANTYAUTORYTARNA - ANTYPEDAGOGIKA - ANTYPSYCHIATRIA Na przełomie XIX i XX wieku rozwinęło się mnóstwo kierunków nowej pedagogiki określanych wspólnym mianem pedagogiki reformowanej. Właściwie każda ideologia wypracowała swoją własną wizję wychowania młodzieży, zauważając w niej nową społeczna siłę organizowaną w ruchu młodzieżowym. Większość bardzo zróżnicowanych nurtów odrzucała tradycyjny model wychowania oparty na budowaniu autorytetów i wpajaniu wzorców przez wyrabiania nawyków, a szczególnie stosowanie jakichkolwiek form przymusu. Wspólną cechą różnie uzasadnianych teorii było założenie, że metodę aktywnego "wychowywania" należy zastąpić tworzeniem warunków i sprzyjającej atmosfery, w której młodzież będzie w stanie rozwinąć samodzielność i kreatywność. Konsekwencją takiego podejścia był swoisty "redukcjonizm" pedagogiczny, ograniczający zakres zabiegów formujących (a więc krępujących, czyli faktycznie de-formujących) osobowość młodego człowieka na rzecz rozwijania jego naturalnych predyspozycji. Udział komunistycznej Rosji w antyhitlerowskiej koalicji spowodował, że po II wojnie światowej w Europie zachodniej synonimami totalitaryzmu stały się nazizm (skrzętnie unikano pełnej nazwy narodowego socjalizmu) i faszyzm, natomiast udział komunistów w rozpętaniu wojny został przemilczany zarówno w bieżącej propagandzie jak i w opracowaniach historycznych. Doświadczenie totalitaryzmu zwiększyło siłę oddziaływania reprezentowanego przez Wilhelma Reicha freudo-marksizmu i Szkoły Frankfurckiej i przyczyniło się do rozwoju tzw. pedagogiki antyautorytarnej i pedagogiki krytycznej (od teorii krytycznej Szkoły Frankfurckiej). Jej podstawą było przekonanie, że panujące w tradycyjnej rodzinie hierarchiczne stosunki, w których rodzice sprawują władze nad dzieckiem (decydując o jego wychowaniu) sprzyjają kształtowaniu autorytarnych osobowości, a tym samym są gruntem dla rozwoju faszyzmu. W prawdzie krytycy pedagogiki antyautorytarnej zwracali uwagę na to, że jej skutkiem nie jest likwidacja stosunków podległości, ale ich odwrócenie, czyli podporządkowanie działań rodziców absolutyzowanej wolności dzieci, ale krytyka ta stanowiła margines propagandy społecznej. Pedagogika antyautorytarna święciła triumfy w okresie kontrkulturowej rewolucji lat 60-tych. Jej skutkiem było teoretyczne uzasadnienie lettrystycznej tezy przedstawionej w Manifeście z 1950 r. o deformującej i zniewalającej roli szkoły. Jednak pedagogika antyautorytarna miała bardzo konkretne cele wychowawcze sformułowane w pracach Herberta Marcuse - chociaż cele te były sprzeczne z celami wychowania tradycyjnego. Negacją wszelkich celów i jakiejkolwiek pedagogiki była anarchistyczna antypedagogika. Program antypedagogiki przedstawiony został w książce niemieckiego obrońcy praw dziecka Ekkeharda von Braunmühla pt. Antypedagogika. Jej Według antypedagogów człowiek nie jest istotą kierująca się w życiu rozumem, ale intuicją i emocjami, które dane są mu od urodzenia i nie ma żadnego powodu, aby jakiekolwiek zabiegi wychowawcze deformowały naturalne skłonności do ulegania tym impulsom. Każda forma wychowania musi prowadzić tylko i wyłącznie do ubezwłasnowolnienia i manipulacji. Istotny wpływ na powstanie antypedagogiki miała tzw. antypsychiatria, rozwijająca się w latach 1955-75 w Niemczech, Anglii, Włoszech i w USA. Termin wprowadził w 1967 r. południowoafrykański psychiatra David Graham Cooper (1931-1986) w książce "Psychiatria i Anty-psychiatria". Cooper dowodził w niej, że szaleństwo i psychozy mają swoje źródło w społeczeństwie i dlatego konieczne jest przeprowadzenie rewolucji społecznej. Główną ideą antypsychiatrii było zakwestionowanie pojęcia choroby psychicznej oraz celowości leczenia chorób psychicznych. Moralnym argumentem antypsychiatrów były przykłady nadużywania psychiatrii w walce politycznej, a przede wszystkim mordowanie psychicznie chorych w III Rzeszy oraz ich sterylizacja praktykowana nawet po wojnie. Antypsychiatria miała jednak swój wymiar praktyczny i doprowadziła np. w 1970 r. do powstania w Niemczech Socjalistycznego Kolektywu Pacjentów (Sozialistische Patientenkollektiv), a w 1980 r. do tzw. "Ofensywy Wariatów" w Niemczech (Irren-Offensive), ruchu Crazy Folks w Anglii, czy projektu Icarus w USA. Ich celem było tworzenie tzw. "domów ucieczki" przeznaczonych dla uciekinierów ze szpitali psychiatrycznych, którzy nie chcieli poddać się terapii. Wspominam o tych zjawiskach dlatego, że antykultura jako pojęcie mało precyzyjne i właściwie nieobecne w świadomości społecznej jest traktowana jako swego rodzaju "produkt uboczny" życia społecznego, tymczasem posługiwała się ona po II wojnie światowe, a szczególnie od czasu kontrkulturowej rewolucji lat 60-tych szeregiem ruchów i inicjatyw społecznych, których znaczenie nie jest czytelne poza szerszym kontekstem. Oczywiście nie stanowią one ściśle zorganizowanego zjawiska, ponieważ są świadectwem walczących między sobą (o władzę) odłamów antykultury, ale ich ogólny kierunek zmierzał zawsze do rozregulowania dominujących w kulturze pojęć i norm (do wpływu antypsychiatrii wrócę przy okazji omawiania tematy definiowania tzw. mniejszości). AUTORYTET Autorytet to właściwość instytucji lub osób, skłaniająca innych ludzi do wzorowania się na nich w sposobie myślenia i postępowaniu. Autorytet może być wynikiem: dobrowolnego uznania, podziwu, respektu, faktycznie akceptowanej społecznej roli: rodziców, nauczycieli, sędziów, trenerów, konformizmu, uznającego autorytet zewnętrzne a odrzucającego go w istocie, fizycznej przemocy, przymusu itp. Pojęcie „autorytet” ma jednak w kulturze raczej pozytywny ładunek emocjonalny i na ogół traktowany jest jako wynik aktu wyboru. Autorytet się „uznaje”. Tym odróżnia się wpływ wywierany przez autorytet od społecznych i służbowych stosunków podległości. Zasadnicza różnica tkwi w sankcji – autorytetowi podlega się w wyniku wolnego wybory, natomiast autorytet podległości chroniony jest sankcją karną. W teorii wychowania amerykańska psycholog Diana Baumrind (1927) wprowadziła rozróżnienie na wychowanie autorytarne, autorytatywne i permisywne. Różnice wyznacza udział dwóch czynników – kontroli i reakcji na działanie dzieci (response). W wychowaniu autorytarnym występuje niski stopień reakcji na działanie dzieci i wysoki stopień kontroli. Posłuszeństwo jest wymagane, jego brak karany. W wychowaniu autorytatywnym dziecko zachowuje autonomię i prawo głosu, rodzice w wysokim stopniu reagują na działanie dziecka, ale zachowują prawo do decyzji. Decyzje mogą być jednak dyskutowane. W modelu permisywnym zachowanie dziecka jest z zasady akceptowane, a rodzice nie czują się odpowiedzialni, ani zobowiązani do wpływania na rozwój dziecka. W czasie studenckiej rewolty 68 popularność zdobyły pisma teoretyków Szkoły Frankfurckiej, a samą rewoltę czasami nazywa się „antyautorytarną”. Źródłem były poglądy Wilhelma Reicha i prowadzone w latach 50-tych badania Adorno nad tzw. osobowością autorytarną oraz przekonanie, że tłumienie popędów prowadzi do ukształtowania osobowości dążącej do dominacji, a więc sprzyjającej faszyzmowi, a środowiskiem tłumiącym te popędy jest rodzina, która z kolei jest podstawową komórką państwa autorytarnego. Fundamentem teorii była praca Ericha Fromma z 1941 r. Ucieczka od wolności. Badania szkoły frankfurckiej kontynuowane były po wojnie i profilowało je doświadczenie antysemityzmu, którego źródeł doszukiwano się w autorytarnej rodzinie mieszczańskiej. Filozofowie nie zwrócili uwagi na fakt, że antysemityzm w zbrodniczej formie pojawił się tylko w dwóch systemach antykapitalistycznych – w komunizmie i nazizmie, natomiast nie pojawił się w żadnym z wysokorozwiniętych krajów demokratycznych. Wszystko wskazuje więc na to, że teoria frankfurcka została uszyta na zamówienie przyszłej rewolucji antykultury. Nie jest bowiem możliwe, aby takie przeoczenie mogło przytrafić się zespołowi filozofów opracowujących teorię przez wiele lat. Wilhelm Reich, Ludwig Marcuse, Alexander Sutherland Neill stali się klasykami antyautorytarnej teorii wychowania, zwalczającej osobowość autorytarną przez zwalczanie rodzącego ja środowiska wychowawczego, czyli rodziny. Teorie te przekroczyły granice absurdu widocznego wyraźnie z perspektywy sztuki współczesnej. Erich Fromm już w latach 30-tych sformułował tezę porównującą osobowość autorytarną jako „sado-masochistyczną” (zastrzegając, że nie dotyczy to kwestii seksualności, ale systemu patologicznej podrzędności). Erich Fromm jako filozof powinien wiedzieć, że to właśnie wyzwolona z wszelkich reguł osobowość antyautorytarna musi znaleźć się w psychicznej pustce, która prowadzi do eksplozji sadomasochistycznego okrucieństwa, jakiego pełno jest w kinematografii transgresyjnej, a nawet już w znacznie starszych perforamance’ach wiedeńskich aktywistów. W realnym życiu nie ma możliwości uzgadniania każdej kwestii w drodze dyskursu, tak jak to praktykował Joseph Bueys ze studentami, prowadząc wielodniowe dyskusje ze studentami na każdy temat. Podobna atmosfera panowała w okresie studenckiej rewolty paryskiej, gdy we wszystkich salach Sorbony odbywały się niekończące się dyskusje, a ich gwiazdami byli Cohn-Bendit i Jean-Paul Satre. W warunkach i wieku studenckim takie dyskutowanie można zresztą uznać za część studiów. W praktycznym życiu istnieje konieczność schematu, w którym działa moc autorytetu. Może on mieć charakter epistemiczny (fachowy), lub deontyczny (funkcyjny) (Bocheński). Trzecim rodzajem autorytetu jest „autorytet boskości”. Po prostu każda dyskusja musi mieć swój koniec i musi zapaść decyzja, która przysługuje temu, kto za nią bierze odpowiedzialność. Taki mechanizm zmuszający do uznania autorytetu i podporządkowania się decyzji jest niemal zawsze dwustronny, to znaczy, że zmusza człowieka do uznania decyzji zwierzchniej, ale daje mu prawo do decydowania o działaniu osób, za które odpowiada. Jest więc ona warunkiem funkcjonowania systemu – każdy ma podwładnych i każdy komuś podlega. Zasada ta nie dotyczy tylko dwóch krańców hierarchii – niewolnika i władzy absolutnej. Władca absolutny będzie chciał autorytetu absolutnego, niewolnik nie będzie uznawał żadnego autorytetu. Niewolnikowi uznanie autorytetu się nie opłaca, ponieważ nie ma on nikogo, wobec kogo mógłby stosować własny autorytet. To dotyczy autorytetu deontycznego. Natomiast autorytet fachowy, epistemiczny wymaga posiadania kwalifikacji. Autorytet tego rodzaju oczywiście nie pasuje nie tylko niewolnikowi, ale każdemu, komu brak jakichkolwiek kwalifikacji. Człowiek niewykształcony nie ma szacunku dla żadnego autorytetu, ponieważ dla nikogo nie może być autorytetem. Dlatego nieuka najłatwiej zrewoltować. Agresywna propaganda marksistowska nie przesłoniła do końca faktu, że – z wyjątkiem właśnie marksistowskiej metody antyautorytarnej – wszystkie liczące się koncepcje wychowawcze akcentują konieczność autorytetu w procesie wychowawczym, którego jedną z wielu funkcji jest kształtowanie osobowości napotykającej na „opór materii”, czyli społecznych uwarunkowań, z którymi prędzej czy później dorastający człowiek zostanie skonfrontowany. cdn SYTUACJONIŚCI - ASGER JORN - NEOPOGANIZM Koncepcja homo ludens, młodzieżowy proletariat Isidore Isou, antykonsumpcjonizm Guy Deborda, krytyczna pedagogika antyautorytarna Szkoły Frankfurckiej, freudo-marksistowska rewolucja seksualna Wilhelma Reicha służyły przede wszystkim wyrwaniu młodego pokolenia spod wpływu rodziny i szkoły, interpretowanych jako rozsadniki wzorców sprzyjających rozwojowi faszyzmu. Alternatywą dla tych wzorców była wolność realizująca się przede wszystkim w wyzwoleniu seksualnym i wolnym dostępie do narkotyków. Taka teoretyczna baza wystarczała teoretykowi rewolucji, jakim był Guy Debord, pomijała jednak wskazówki Antonio Gramsciego - zwycięstwo rewolucji wymaga objęcia dominacji w kulturze, tymczasem wymienione koncepcje gwarantowały jedynie destrukcję kultury. Człowiekiem, który doceniał znaczenie teorii Gramsciego był wspomniany już wcześniej duński marksista i słynny malarz ekspresjonista Asger Jorn. Jorn był przed wojną ideowym syndykalistą, potem komunistą i członkiem duńskiej i francuskiej partii komunistycznej, ale kiedy po wojnie rosyjska partia komunistyczna usiłowała narzucić dyktat partiom zachodnim w interesie komunizmu bolszewickiego, Jorn wystąpił z partii, pozostając ideowym marksistą. Jednak w odróżnieniu od marksistowskich rewolucjonistów typu Deborda, którym wystarczała "reinterpretacja" marksizmu jako narzędzia bezpośredniej walki politycznej, Jorn miał znacznie szersze spojrzenie na kwestię perspektyw rewolucji. Wiedział (nie umiem określić, na ile znał pisma Gramsciego, ale niewątpliwe są w jego myśleniu ślady ewangelickiego wychowania), że miejsce dominującej kultury chrześcijańskiej musi zająć jakaś inna konstrukcja, mająca jednak wszystkie cechy kultury. Jednym słowem - Jorn rozumiał, że istniejąca kulturę trzeba zniszczyć, ale trzeba zastąpić ją inną kulturą. W 1957 r. doszło do połączenia kierowanego przez Jorna Ruchu Imaginacyjnego Bauhausu (Mouvement pour un Bauhaus Imaginiste), Londyńskiego Towarzystwa Psychogeograficznego i Międzynarodówki Lettrystycznej Guy Deborda w tzw. Międzynarodówkę Sytuacjonistyczną. Organizacja utrzymywana była przed wszystkim ze sprzedaży obrazów Jorna, będącego już wówczas ważną postacią radykalnej awangardy i cenionym ekspresjonistą. Związanie się Jorna z sytuacjonistami podyktowane było prawdopodobnie względami taktycznymi - sytuacjoniści również chcieli przeprowadzić rewolucję - natomiast zainteresowania samego Jorna szły w innym kierunku. W 1961 r. Jorn wycofał się z grupy Sytuacjonistów (chociaż w dalszym ciągu ja finansował), i założył Skandynawski Instytut Wandalizmu Porównawczego (Scandinavian Institute of Comparative Vandalism). Mimo dziwnie brzmiącej nazwy nie była to inicjatywa niepoważna i nie chodziło w niej wcale o wandalizm rozumiany w znaczeniu potocznym. Współzałożycielami Instytutu byli dwaj pracownicy duńskiego Muzeum Narodowego, a jego celem było przedstawienie w nowym świetle dziejów kultury skandynawskiej od czasów Wędrówek Ludów. Przez kilka lat Jorn wraz z towarzyszącym mu fotografem zgromadził dokumentację ok. 20 tysięcy zabytków sztuki romańskiej, gotyckiej i skandynawskiej, poszukując relacji między motywami skandynawskimi i europejskimi. Z tego materiału powstała wystawa pt. "10.000 lat ludowej sztuki nordyckiej". W wyniku sporów kompetencyjnych Jorn wycofał się z projektu, publikował jednak teoretyczne opracowania dowodzące, że kultura nordycka rozwijała się przez tysiąclecia niezależnie od wpływów kultury łacińskiej i zachowała swą samodzielność. Symbolem tej kultury uczynił Jorn plemię Wandali (stąd Wandalizm Porównawczy), które w V wieku spustoszyło Galię, potem opanowało północną Afrykę, w 439 r. zdobyło Kartaginę, a w 455 r. złupiło Rzym. To złupienie Rzymu ma szczególną wymowę, ponieważ niezależność kultury skandynawskiej od wpływów kultury europejskiej polegała według Jorna na niezależności od wpływów chrześcijaństwa na północne kultury pogańskie. Elementy nordyckich sag i mitów są czytelne w wielu obrazach Jorna, chociaż bez znajomości opisanego kontekstu sprawiają one wrażenie ekspresjonistycznych "monstrów". Ich znaczenie jest jednak znacznie głębsze. Czemu służyła wieloletnia praca dokumentacyjna Asgera Jorna? Otóż Jorn zdawał sobie sprawę z tego, że elementem każdej kultury jest religia i nowa kultura także musi ją mieć. W teorii Gramsciego warunkiem hegemonii w kulturze jest narzucenie społeczeństwu wzorców zaspokajających wszystkie jego potrzeby duchowe, jednak (przynajmniej teoretycznie) potrzeby mogą być dowolnie kształtowane przez intelektualistów. Tymczasem potrzeby ludzkie można oczywiście modyfikować i nawet kreować, ale istnieją takie potrzeby, które zawsze skłaniały ludzi do tworzenia kolejnych systemów religijnych i właśnie regularność ich występowania skłoniła Maslowa do modyfikacji w 1970 r. jego piramidy potrzeb i dodania potrzeby transcendencji. Klasyczno-marksistowskie przekonanie, że z religią należy walczyć po to, żeby ją usunąć, jest typowym przykładem myślenia metodą "najprostszych rozwiązań, zgodnie z którą najskuteczniej chroni się środowisko likwidując samochody. Jorn był marksistą (a więc dążył do zmiany systemu i przejęcia władzy), ale świadomym faktu, że nowa kultura musi zaproponować jakiś rodzaj "nowej duchowości" zastępującej religię chrześcijańską, ponieważ chrześcijaństwo przez swój system wartości uniemożliwia użycie całej antykulturowej aparatury przygotowanej do manipulacji nowym, młodzieżowym proletariatem. Oczywiście nowa religia musiała spełniać warunki "łatwej oferty", a więc musiała gwarantować poczucie obcowania z transcendencją, ale nie może niczego od swoich wyznawców wymagać. Musi to być religia łatwa. Asger Jorn, powołując Instytut Wandalizmu Porównawczego, podjął próbę reaktywowania religii "omijającej" chrześcijańskie korzenie Europy i odwołującej się do nordyckich sag i legend i stworzenia na ich bazie nowej odmiany poganizmu. Jorn nie był w swoich próbach oryginalny. Problem nowej duchowości istniał od czasów francuskiego Oświecenia, które wydało programową walkę chrześcijaństwu. Jej poszukiwania były typowe dla romantyzmu, propozycjami nowych systemów religijnych była teozofia Heleny Bławackiej i antropozofia Rudolfa Steinera (bardzo popularne w środowisku modernistycznej awangardy). Do poganizmu wróciła germańska ariozofia, a bezpośrednią próbą użycia pogaństwa jako mitu założycielskiego nazizmu była ideologia Blut und Boden. Trudno powiedzieć, dlaczego Jorn nie doprowadził swojego projektu do końca. W 1962 r. napisał książkę pt. "Porządek naturalny", w którym podjął dyskusję z teorią dualizmu Nielsa Bohra. Kiedy w 1965 r. doszło do przerwania projekty dotyczącego kultury nordyckiej, Jorn prawdopodobnie skoncentrował swoje zainteresowania na krytyce dialektyki i poświęcił się opracowaniu jej alternatywy - trialektyki (i teorii piłki trójstronnej). Być może zresztą poganizm odwołujący się do mrocznych sag nordyckich okazał się propozycją zbyt mroczną i niepasująca do hedonistycznej koncepcji nowej kultury. Poganizm zaczął zyskiwać zwolenników dopiero w końcu XX wieku, natomiast antykultura rozpoczynająca ofensywę na początku lat 60-tych znalazła sobie znacznie bardziej atrakcyjniejszy surogat religii. Był nim buddyzm. NOWA, ŁATWA RELIGIA - BUDDYZM Na początek uwaga: używane w tym opracowaniu określenie "buddyzm" nie odnosi się do staroindyjskiej religii opartej na naukach Siddharthy Gautamy, ale do zbitki kilku związanych z buddyzmem i hinduizmem pojęć skompilowanych przez europejskich i amerykańskich intelektualistów na potrzeby hipisowskiej rewolucji lat 60-tych XX wieku. W 1962 r. buddyjski mnich Shunryu Suzuki (1904-1971) założył San Francisco Zen Center i rozpoczął tworzenie świątyń-filii tego ośrodka. Jego nauczanie zostało podsumowane w wydanej w 1970 r. książce "Zen Mind, Beginner's Mind", która stała się jednym z najpopularniejszych na Zachodzie opracowań na temat buddyzmu. W 1955 r. Maharishi Mahesh Yogi założył ruch zajmujący techniką transcendentalnej medytacji (TM), a w 1958 r. rozpoczął światowe tourne w celu jej popularyzacji. W 1975 r. rozpoczął program TM-Sidhi, obiecujący adeptom zdolność lewitacji i możliwość zaprowadzenia pokoju światowego. Był twórcą tzw. efektu Maharishi, zgodnie z którym 1% populacji uprawiający medytację może mieć istotny wpływ na życie wspólnoty. Popularność zapewnił Maharishiemu zespół The Beatles, którego stał się on "duchowym doradcą”. w 1966 r. w Nowym Jorku powstało Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kriszny (International Society for Krishna Consciousness - ISKCON). Popularność ruchowi Hare Kirszna zapewnił musical Hair, w którym cytowana jest słynna mantra, oraz nagrania zespołu The Beatles. W 1968 r. mantrę Hare Kiszna nagrał zespół The Fugs z udziałem czołowego intelektualisty antykultury, Allena Ginsberga. W 1967 r. w Anglii powstało towarzystwo Przyjaciele Zachodniego Zakonu Buddystów (Friends Western Buddhist Order - FWBO), później przekształcone w Triratna Buddhist Community. Jego założycielem był buddyjski mnich Sangharakshita, w rzeczywistości Anglik, urodzony w 1925 r. jako Dennis Philip Edward Lingwood. Działające do dnia dzisiejszego towarzystwo wyróżnia się otwartym promowaniem homoseksualizmu. Buddyzm, hinduizm, medytacja, nirwana, Tybet, Himalaje, Cejlon, zen, feng-shui, yoga, nieskończoność, wegetarianizm, reinkarnacja, hinduskie tkaniny, różane fajki, pachnidełka, ciepły klimat, antykonsumerystyczna prostota strojów, pacyfistyczny opór bosego Ghandiego, egzotyka, tajemnica, transowa muzyka... Mieszanina pojęć i nastrojów, jaką tworzył popowy "buddyzm" miała tę zaletę, że zaspokajała potrzeby obcowania z transcendencją, przy okazji oferowała wiele przyjemnych przeżyć, a przede wszystkim nie mówiła nic o grzechu (na dodatek pierworodnym), winie, karze, pokucie i obowiązku. Była więc atrakcyjniejsza od ponurego chrześcijaństwa, a nawet od mrocznego, północnego poganizmu. Dość skomplikowane pojęcie nirwany, czyli stanu wyzwolenia z kręgu cierpienia i kolejnych reinkarnacji łatwo przetłumaczono na intuicyjnie zrozumiały i szalenie atrakcyjny stan wyzwolenia od problemów codziennego życia i beztroskiej nieświadomości. Kapłanami nowej religii stały się nie nudne, "inkwizycyjne klechy" grożące piekielnymi mękami i gotowaniem w smole, ale pozytywni intelektualiści i optymistyczne gwiazdy pop-kultury. Religia tak sympatyczna, że można ją serwować między hamburgerem i coca-colą. Nie można łatwiej. Można łatwiej. Hipisowski "buddyzm" oferował zaspokojenie najwyższej z ludzkich potrzeb, potrzeby transcendencji, bez konieczności podejmowania jakiegokolwiek wysiłku. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Po pierwsze trzeba medytować, a tak naprawdę nie bardzo wiadomo, jak. Teoria transcendentalnej medytacji wbrew pozorom stawia spore wymagania, wymaga skupienia i regularnych ćwiczeń. Poza tym efekt medytacji jest taki jakiś... niekonkretny. Raz jest, raz go nie ma. Trudno się w tym połapać. O ile muzyka, pachnidełka i wegetarianizm owszem, to cała reszta okazuje się problematyczna. O wiele atrakcyjniejsza byłaby technika gwarantująca stan "nirwany" na życzenie. Wtedy, kiedy stan taki jest potrzebny natychmiast, a potrzebny jest zawsze, gdy ziemskie cierpienie staje się po prostu nie do zniesienia. A ziemskie cierpienie staję się naprawdę nie do zniesienia, gdy rodzice (czyli faszyści) przypominają, że trzeba iść do szkoły i na dodatek nie pozwalają na "te rzeczy". Nirwanę na zamówienie gwarantują narkotyki. NARKOTYKI Temat narkotyków jest tak ogromny, że załatwię go krótko i nie będę omawiał kulturowych źródeł używania narkotyków, ich zastosowań medycznych, ani np. związku narkotyków ze światową przestępczości, chociaż wiadomo, że cały światowy terroryzm, a prawdopodobnie i wiele państw żyje z handlu narkotykami. Skoncentruję się tylko na jednym aspekcie, który uczynił narkotyki równie ważną co seks bronią antykultury. Narkotyki działają niezawodnie i niemal natychmiastowo, odcinając człowieka od problemów rzeczywistości i oferując pozytywny stan, który - bardzo upraszczając - można nazwać euforią (o różnym nasileniu). Biologicznie stan euforii jest wynikiem działania tzw. neuroprzekaźników - dopaminy, nazywanej "hormonem szczęścia" i serotoniny, wpływającej m.in. na stany depresyjne, bezsenność, popęd płciowy itp. Pewien rodzaj euforii (uniesienia) przeżywają artyści w procesie twórczym, ale nikomu nie udało się do tej pory ustalić, jaki jest jego mechanizm (niektórzy artyści zastępują ten stan sztuczną euforią wywoływaną narkotykami lub alkoholem, ale to inna sprawa). Narkotyki taki stan gwarantują dzięki mechanicznej regulacji poziomu neuroprzekaźników. Nie ma zresztą potrzeby wnikania w mechanizm działania narkotyków - niewątpliwie oferują one pozytywny stan, dla przeżycia którego nie trzeba podejmować już absolutnie żadnego działania - nawet takiego, jak zdobycie czegoś smacznego do jedzenia, podrapanie się po nosie, albo na swój sposób wyczerpujący seks. To, czy tzw. uzależnienie od narkotyków ma podłoże psychiczne czy fizjologiczne, również nie ma znaczenia. Istotne jest to, że z jakichś powodów człowiek zażywający narkotyki popada w nałóg. Jest oczywiste, że środka poprawiającego samopoczucie poszukuje się raczej w sytuacjach, gdy to samopoczucie jest złe (czyli gdy człowiek ma tzw. problemy). Człowiek, który przeżywa naturalny stan euforii (o ile można go nazwać stanem naturalnym), nie potrzebuje dodatkowego "euforyzatora". Wielokrotne poprawianie samopoczucia za pomocą środków chemicznych nie rozwiązuje oczywiście problemów, które w tym czasie rosną, a nieuchronne wyjście ze stanu sztucznej euforii natychmiast konfrontuje narkomana z tymi nierozwiązanymi problemami, potęgując konieczność ponownej, sztucznej poprawy samopoczucia. Z tego błędnego koła nie ma wyjścia, ponieważ próba wyjścia z uzależnienia wiąże się z dodatkowymi przykrościami i to zarówno o podłożu fizjologicznym jak i psychicznym. Teraz będę brutalnie szczery: społeczny problem narkomanii nie polega na tym, że pewna liczba młodych ludzi sprowadzi się do poziomu zwierzęcia, gotowego sprostytuować się, kraść a nawet zabijać dla jednego skręta, ani nawet na tym, że pewna ich liczba tak sobie wyniszczy organizm, że po prostu umrze. Problem w tym, że narkoman, mając ustawowe prawo głosu, odda go na każdego, kto obieca mu swobodny dostęp do narkotyków i dopuści do władzy przestępców, którzy będą ją mogli sprawować również nad nienarkomanami. INTELEKTUALIŚCI Problemu narkomanii nie stworzyła antykultura. Od dawna był to ogromny biznes, w który uwikłany był świat polityki. Podobno handel narkotykami ułatwiała w Nikaragui amerykańska CIA finansując w ten sposób działalność antysandinistowskich (czyli antykomunistycznych) „contras”. Można się domyślać, że podobne metody stosowały rosyjskie służby w Afganistanie, chociaż fakt, że informacji na ten temat nie ma w mediach, dość dobrze mówi o tym, czyje interesy te media reprezentują. W Stanach Zjednoczonych od końca lat 50-tych kwitł gigantyczny biznes nazywany Pizza Connection, polegający na wykorzystywaniu przez włoską mafię szybko rozwijających się sieci pizzerii do szmuglowania z Sycylii ogromnych ilości heroiny i wprowadzania jej na amerykański rynek. Jednak narkotykowy biznes przynajmniej oficjalnie traktowany był jako przestępstwo, a narkomania szerzyła się przede wszystkim w środowiskach społecznego marginesu. Środowiskiem docelowym antykultury nie był społeczny margines, ale ucząca się i studiująca młodzież, pozostająca w ogromnej większości pod wpływem tradycyjnej kultury. Postawy tej młodzieży kształtowała rodzina (której demontaż rozpoczął się od filmu „Buntownik bez powodu” z Jamesem Deanem), oraz środowisko akademickie i funkcjonujące w nim autorytety. Zgodnie z teorią Gramsciego te autorytety to intelektualiści i antykultura potrzebowała intelektualistów, którzy dla narkomanii (i rewolucji seksualnej) stworzą uzasadnienie teoretyczne. Pierwsze pokolenie antykulturowych intelektualistów stworzyła „beat generation”. Allen Ginsberg (1926-1997) - Skowyt, 1956, Jack Kerouac (1922-1969) - W drodze, 1957, Neal Cassady (1926-1968), William Burroughs (1914-1997) - Nagi lunch, 1959, Ćpun, 1963, Lucien Carr (1925-2005), Herbert Edwin Huncke (1915-1996). Tych antykulturowych intelektualistów można wyliczać wielu, ale było kilka postaci, które w historii antykultury zajęły czołowe pozycje. Specjalistą od narkotyków był Timothy Francis Leary (1920-1996). Leary był psychologiem, a doktoryzował się w 1950 r. na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Do 1963 r. wykładał na Uniwersytecie Harvarda i tam zaczął eksperymentować ze środkami psychotropowymi. O dziwnych związkach Leary’ego świadczy fakt, że ucieczkę z więzienia, do którego trafił w 1969 r. za posiadanie narkotyków zorganizowała lewacka Weather Underground Organisation, a trasa ucieczki zaprowadziła Leary’ego akurat do Afganistanu (czyli jednego z centrów światowej produkcji narkotyków), skąd zresztą został deportowany do USA. Leary był postacią niesłychanie popularną i wpływową – przyjaźnił się z Johnem Lennonem i Yoko Ono oraz z czołowymi przedstawicielami Beat Generation, a jego postać została uwieczniona w kilku popularnych piosenkach. Swoją pozycję w środowisku antykultury zawdzięczał Leary ostentacyjnemu promowaniu wolnego dostępu do narkotyków, oraz opracowaniu jego teoretycznego uzasadnienia. W 1962 r. założył International Foundation for Internal Freedom, a w 1967 r. stworzył League for Spiritual Discovery – religię, w której LSD było najwyższym sakramentem. Jego teoria neo-programingu postulowała nową hedonistyczną świadomość, której narzędziem są narkotyki. W latach 80-tych Leary zafascynował się techniką komputerową i uznał, że Internet jest nowym LSD końca XX wieku. W 1993 r. był konsultantem Billy Idola przy produkcji albumu Cyberpunk. W 1992 r. brał udział, mimo pogarszającego się stanu zdrowia w dwóch neo-pogańskich Starwood Festival. Powiedział tam: od czasu, gdy dowiedziałem się. Co znaczy to słowo, czuję się poganinem”. W książce Exo-Psychologia i Neuropolityka opisalprojekt SIMPLE: Ludzkość przenosi się w kosmos (żeby rozwiązać problem przeludnienia). Jest to kolejny krok w ewolucji, obejmuje pokonanie prawa ciążenia, które jest warunkiem szybszego rozwoju intelektu u świadomości Zwiększenie inteligencji przez rozszerzenie świadomości. Warunkiem jest wprowadzanie systemu nerwowego w coraz intensywniejsze stany euforyczne. Metodami są narkotyki, doświadczenia ekstremalne, szok, medytacja. Przedłużenie życia aż do nieśmiertelności z wykorzystaniem kryoniki, i biotechnologii. Leary opracował również teorię ośmiu neuronowych kręgów energetycznych: biologicznego, terytorialno-emocjonalnego, semantycznego, socjo-seksualnego, neurosomatycznego, meta-programującego/abstrahującego, neurogenetycznego, intergalaktycznego/uniwersalnego (ketamina, narkoza). ODMOWA II PROLETARIATU Wbrew powszechnej opinii (wbijanej w głowy przez historyków antykultury) rewolucja hipisowska w USA i rewolta studencka w Europie zakończyły się klęską. Oczywiście rozpoczęły się procesy, których skutki były długofalowe i katastrofalne. Pomijając stosy narkotykowych trupów - bo w skali światowej były to setki tysięcy, jeśli nie miliony trupów i tak trzeba mówić o rewolucji narkotykowej - pokolenie rewolucji miłości okazało się najgorzej wykształconą generacją powojenną i skutki tych zaniedbań miało ono odczuć już za kilka lat, w czasach pierwszego kryzysu energetycznego. Poza tym – i to było najważniejsze – pokolenie to wkrótce miało się stać rodzicami kolejnego pokolenia, całkowicie już pozbawionego wychowawczego wpływu tradycyjnej rodziny. Jednak w kategoriach społecznych i politycznych była to kęska. Festiwal w Woodstock odwiedziło podobno 400.000 widzów. Na 200-milionowy kraj to niewiele (tylu wyznawców ma obecnie w Polsce Owsiak). Kultowe filmy propagandy narkotykowej (np. The Trip Rogera Cormana z 1967 r.) obejrzał margines amerykańskiej młodzieży (nawet w źródłach nie podaje się wpływów kasowych). We Francji sytuacjonistom, którzy zapoczątkowali studencką rewoltę i komunistom nie udało się odsunąć de Gaulle’a od władzy, a w Niemczech utworzona w 1966 r. Wielka Koalicja między CDU i SPD doprowadziła do przezwyciężenia recesji i przetrzymała falę rozruchów studenckich, co doprowadziło do pierwszego zamachu bombowego dokonanego w 1968 roku przez Andreasa Baadera, jednego z późniejszych przywódców RAF-u i do aktywizacji tzw., opozycji pozaparlamentarnej. Jeszcze w 1964 r. w USA uchwalono Civil Rights Act znoszący (przynamniej formalnie) segregację rasową, w 1965 r. Voting Rights Act zapewniający równouprawnienie mniejszości etnicznych w wyborach, a w kolejnych latach uruchomiono program pn. Wielkie Społeczeństwo (Great Society), nastawiony na poprawę warunków socjalnych, przypominający w założeniach New Deal Roosvelta. Program ten przyniósł znaczące skutki w poprawie opieki socjalnej, ale doprowadził gospodarkę do poważnego zadłużenia, co wywołało taki skutek, że w 1969 r. (a więc w okresie Woddstock) Amerykanie w miejsce demokraty Johnsona wybrali na prezydenta republikanina Nixona. Okazało się więc, że nadzieja marksistowsko-anarchistycznej antykultury – nowy, młodzieżowy proletariat, w którego wyzwolenie z kajdan kultury zainwestowano gigantyczne pieniądze i zaangażowano cały świat mediów, intelektualistów, gwiazd, gwiazdeczek i celebrytów - zawiódł na całej linii, opowiadając się za tradycyjnymi wartościami. DWIE NOWE TAKTYKI Wobec kolejnej klęski marksistowskiej teorii rewolucji jej aktywiści podzielili się na dwie grupy. Jedna postanowiła dać sobie spokój z powolnym przekształcaniem świadomości społecznej i zdecydowała się na broń najprostszą – na terror. Jej dziełem były takie zjawiska, jak niemiecka Rote Armee Fraktion, włoskie Brigade Rosse czy francuska Action direct. Tego tematu nie będę szczegółowo omawiał, bo terroryzm nie jest narzędziem antykultury, ale bolszewizmu, w którym manipulację zastępuje zabijanie. Druga grupa postanowiła kontynuować działalność „organizatorską”, starając się po raz kolejny zmodyfikować taktykę. Jednak istniał zasadniczy problem w braku podstawy teoretycznej. Najwybitniejsze dokonanie zmodyfikowanego marksizmu – teoria krytyczna i antykonsumpcjonistyczna ideologia Herberta Marcuse właśnie okazywała się bezskuteczna, re-interpretacja Marksa w wydaniu Guy Deborda również. Nadzieją stał się „gramscizm”, czyli teorii Antonio Gramsciego, zmodyfikowana przez niemieckiego aktywistę studenckiego, Rudiego Dutschke. MARSZ PRZEZ INSTYTUCJE < Rudi Dutschke (1940-1979) był aktywistą Socjalistycznego Niemieckiego Związku Studentów (SDS) i jednym z przywódców młodzieżowej rewolty w Niemczech w latach 60-tych, aktywnym przede wszystkim w Berlinie Zachodnim (Berlin Zachodni ze względu na status polityczny był dla młodych Niemców miejscem schronienia przed służba wojskową). Jeszcze jako student wydawał czasopismo Zamach (Anschlag) zajmujące się krytyką kapitalizmu i problemami Trzeciego Świata. W 1962 r. był współzałożycielem grupy „Akcja Wywrotowa” (Subversive Aktion), uważającej się za niemiecką filię Sytuacjonizmu, a od 1966 r. organizował demonstracje przeciw tzw. Wielkiej Koalicji. W 1968 r. Dutschke został ciężko ranny w wyniku zamachu dokonanego przez uzbrojonego robotnika, którego od tej pory nazywa się „prawicowym ekstremistą” (chociaż oprócz kryminalnej przeszłości nie stwierdzono żadnych powiązań politycznych). W 1979 r. utopił się w wannie, podobno w wyniku ataku epilepsji będącej skutkiem odniesionych ran. Jeszcze w 1967 r. Dutsche ogłosił hasło „marszu przez instytucje”, nawiązujące do słynnego Długiego Marszu Mao-Tse-Tunga z lat 1934/35. Jego celem nie była rewolucja przeprowadzona „od zewnątrz” i zmierzająca do bezpośredniego przejęcia władzy, ale wprowadzenie „permanentnych rewolucjonistów” (to nawiązanie do trockizmu) do wnętrza instytucji społecznych i państwowych na wszelkich szczeblach i przekształcenie tych instytucji „od wewnątrz”. Była to kolejna, rzeczywiście genialna koncepcja, mająca jeszcze jedną zaletę, o której wprawdzie Dutschke nie mówił, ale której musiał być świadomy. Otóż wchodząc do instytucji państwowych, rewolucjoniści zdobywają wpływ na ich struktury organizacyjne, programy, media i FUNDUSZE. Oznacza to, że opanowanie instytucji państwowych przez rewolucjonistów – bez względu na to, jak tych rewolucjonistów nazywa opinia publiczna – umożliwia wykorzystanie funduszy państwowych do szerzenia rewolucyjnej ideologii. Nie trzeba być specjalnie wnikliwym, żeby zrozumieć (i tu powraca proroctwo Gramsciego), że najważniejszy i długofalowy wpływ na życie społeczeństwa ma opanowanie systemu edukacji i kultury, ponieważ można wtedy, za pieniądze podatników, dowolnie kształtować ich świadomość i to nie wbrew, ale w imieniu autorytetu państwa. Idea marszu przez instytucje ogłoszona została w 1967 r., a na jej skutki trzeba było czekać do początku lat 90-tych, czyli jedno pokolenie. W 2003 r. niemiecki dziennikarz Jurgen Busche napisał, że: „długi marsz przez instytucje, prowadzony przez przywódców rewolty 68, opozycję pozaparlamentarną i różne nurty ruchów społecznych, zakończył się w centrum władzy i opanował kluczowe stanowiska w państwie, gospodarce i na uniwersytetach, zapewniając im dominująca pozycje w ogólnospołecznej dyskusji”. Mówiąc precyzyjniej, zjawisko to obejmuje kilka generacji działaczy, tworzących swoistą sztafetą pokoleń. Najważniejsza jest grupa aktywistów rewolty 68, należących do urodzonego po II wojnie światowej pokolenia „baby-boomers” (np. Daniel Cohn-Bendit - 1945, Adam Michnik – 1946, Joschka Fischer – 1948), oraz nieco młodszych, najaktywniejszych uczestników ruchów Nowej Lewicy, która ideologicznie pozostawała marksistowska, ale dystansowała się już wyraźnie od marksizmu klasycznego, związanego z rosyjskim komunizmem i tzw. realnym socjalizmem. Do tego pokolenia należeli m.in. Aleksander Kwaśniewski – 1954, czy Jose Manuell Barosso – 1956. Te dwa pokolenia osiągnęły „wiek polityczny” na początku lat 80-tych i 90-tych, kiedy dojrzewała idea Unii Europejskiej i one odgrywały i odgrywają decydującą rolę w trzech transformacjach. Transformacji skrajnej lewicy (komunistów, maoistów, trockistów, luksemburgistów, a nawet terrorystów) na „socjaldemokratów”, oraz transformacji kapitalizmu w anarchokomunizm i transformacji Unii Europejskiej w związek regionów podlegających centralnemu rządowi w Brukseli określającemu jednolity system ekonomiczny i formę kultury. Oczywiście zanim idea marszu przez instytucje została zrealizowana, pojawił się - jak zawsze – problem kadr, czyli ludzi, którzy mieliby w instytucje państwa wniknąć i je przekształcić zgodnie z nowa ideologią. Chodziło przy tym nie o byle jakich ludzi, ale o ludzi mogących zając eksponowane i opiniotwórcze pozycje w społeczeństwie. Chodziło o intelektualistów. O „inżynierów dusz”. KULT NIEKOMPETENCJI < Joseph Beuys i Andy Warhol Laboratoryjnym przykładem sposobu tworzenia nowej kadry antykultury jest działalność niemieckiego rzeźbiarza, pedagoga, reformatora i performera Josepha Beuysa (1921-1986). Beuys był jednym z twórców rozwijającego się w latach 60-tych ruchu Fluxus, remake'u dadaizmu. Pokoleniowo był rówieśnikiem „beat-generation” i w okresie studenckiej rewolty należał do jej „intelektualistów”. W 1946 r. rozpoczął studia w Akademii Sztuki w Dusseldorfie, a od 1951 r. fascynował się antropozofią Rudolfa Steinera, szczególnie jego pracą „Główne zagadnienia problematyki społecznej”, która zainspirowała jego ideę plastyki społecznej. W 1961 r., po trzyletnich staraniach Beuys objął katedrę rzeźby monumentalnej w Akademii Sztuki w Dusseldorfie. Od 1966 r. organizował na terenie akademii regularne dyskusje ze studentami, podczas których szczególny nacisk kładł na kwestie teorii i poszerzenia pojęcia sztuki, oraz konieczności przewartościowania tradycyjnych pojęć. W 1971 r. Joseph Beuys poinformował współpracowników Akademii Sztuki w Dusseldorfie, że przyjmie do swojej pracowni wszystkich kandydatów odrzuconych przez innych wykładowców. Uważał, że jeśli ktoś chce być artystą, nie może być powstrzymywany przez jakiekolwiek przepisy i sprawdziany. Z 232 kandydatów odrzucono 142 i Beuys przekazał prasie list otwarty do rektora uczelni zawiadamiający i przyjęciu odrzuconych do pracowni liczącej w sumie 400 osób. Gdy rektor odmówił zgody na ich immatrykulację, Beuys wraz z 17 studentami rozpoczął okupację sekretariatu akademii, po której odrzuceni kandydaci zostali przyjęci na studia w drodze wyjątku. Kiedy sytuacja powtórzyła się w 1972 r., i rozpoczęto kolejna okupację rektoratu, Minister (Johannes Rau) zwolnił Beyusa z pracy. Reakcją były listy protestacyjne intelektualistów i artystów (Heinrich Böll, Peter Handke, Uwe Johnson, Martin Walser, Jim Dine, David Hockney, Gerhard Richter, Günther Uecker). W wyniku medialnej nagonki minister przyznał Beuysowi w 1974 r. profesurę w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Hamburgu. W 1973 r. Beuys ogłosił swoją teorię plastyki społecznej: „Organizm społeczny jest dziełem sztuki, Każdy jest artystą, który wpływa swoim rozumieniem wolności na kształt totalnego dzieła sztuki, jakim jest przyszły porządek społeczny”. Utożsamienie działalności artystycznej z działalnością społeczno-polityczną nie było przypadkowe, ponieważ – uwaga - Beuys już w 1967 r., przedstawił program i cel Unii Europejskiej. Otóż w niemieckim rejestrze stowarzyszeń zarejestrowano wówczas (z Beuysem jako przewodniczącym) Niemiecką Partie Studentów (DSP). W programie partii proklamowano: „absolutne rozbrojenie, zjednoczenie Europy, samorząd autonomicznych regionów w zakresie prawa, kultury i gospodarki, wypracowanie nowych form wychowania, nauki i badań”. Koncepcja społeczeństwa jako surowca podlegającego formowaniu przez artystę operującego nie warsztatem, ale pojęciami, przez artystę, który nie marnuje czasu na malowanie, rzeźbienie, ale całymi dniami dyskutuje, wypracowując „nowe formy wychowania, nauki i badań” nie była w zasadzie nowa, bo skutecznie realizowali ją już konceptualiści, ale robili to w ramach awangardy, która mimo hałaśliwości i poparcia mediów, w dalszym ciągu pozostawała marginesem życia kulturalnego. Eksperyment Beuysa, któremu już w 1971 roku, przez okupacje budynku ważnej uczelni, udało się zmusić ministra nauki wielkiego kraju do przyjęcia na studia artystyczne kandydatów, którzy nie mieli elementarnych uzdolnień plastycznych był przełomem. Oznaczał, że droga do społecznej roli artysty jest otwarta absolutnie dla każdego. Jak powiedział Antonio Gramsci – każdy jest intelektualistą. PERMANENTNA REWOLUCJA W POSZUKIWANIU NOWEGO PROLETARIATU Długi marsz przez instytucje zakładał opanowanie struktur państwowych od wewnątrz, ale działając w tych instytucjach, „permanentni rewolucjoniści” musieli dysponować jakimś argumentem uzasadniającym potrzebę wprowadzania zmian. Nawet nie tyle potrzebę, co ich konieczność. Zmiana sama w sobie ma te cechę, że czyni układ stabilny niestabilnym, a w układzie niestabilnym nie można dokonać jego oceny, bo przecież znajduje się on w trakcie zmian. Stabilizacja układu sprzyja jego ocenie, a więc ocenie skutków działania instytucji i płynących z niego pożytków. Nie jest to stan pożądany. Znacznie lepszy jest stan, w którym zmiana jest permanentna. Uniemożliwia ona ocenę jej skutków, bo skutki te z definicji nigdy nie nastąpią, ale zawsze daje zajęcie rewolucjonistom. Taki jest pragmatyczny rodowód idei rewolucji permanentnej Lwa Trockiego (trockizmu). Najlepszym uzasadnieniem dla przeprowadzenia absolutnie koniecznych zmian jest oczywiście rażąca krzywda społeczna. Jednak proletariatu nie udało się wyzwolić z powodu odmowy współpracy przez zainteresowanego, a i z młodzieżą poszło niewiele lepiej. Tymczasem potrzeba nieustannego wyzwalania skrzywdzonych jest immanentną cechą marksizmu, a zatem konieczny jest mu do działania ciemiężony i ciemiężyciel. Problem stał się naprawdę poważny dla zachodnich marksistów z chwilą formalnego upadku komunizmu bolszewickiego i likwidacji Związku Radzieckiego. Do 1989 r. W USA urząd prezydenta sprawował Ronald Reagan, w Anglii do 1990 r. rządziła Margaret Thatcher, w Niemczech Zachodnich od 1982 r. kanclerzem był Helmut Kohl (utracił władzę dopiero w 1998 r., gdy gospodarka niemiecka nie wytrzymała wpompowywania ogromnych środków z odbudowę byłej NRD). Kapitalizm kwitł, o nędzy społeczeństwa zachodnie zdążyły zapomnieć, a więc i o wyzysku trudno było mówić serio, a komunizm i realny socjalizm, czyli jedyne praktyczne zastosowania marksizmu odsłaniały swoje zawstydzające oblicze. Kto więc jest ciemiężony w społeczeństwie, w którym właściwie wszyscy już wszystko mają i kto jest ciemiężycielem? Ciemiężone są mniejszości. Jakie mniejszości? Wszystkie mniejszości. Większość ma wprawdzie w demokracji prawo do decydowania, ale nie zmienia to faktu, że prawo większości umniejsza prawa mniejszości. Jakiekolwiek nie byłyby więc aspiracje mniejszości, jeśli w wyniku decyzji większości ich aspiracje nie są realizowane, mamy do czynienia z ograniczeniem wolności prawa mniejszości. Kto w takim razie jest ciemiężycielem mniejszości? Ciemiężycielem mniejszości jest większość. Jaka większość? Każda większość. cdn III PROLETARIAT - MNIEJSZOŚCI SEKSUALNE Mniejszość to liczebnie niewielka część społeczeństwa, odróżniająca się od większości określonymi cechami osobowymi lub kulturowymi. Wyróżnikami mogą być narodowość, język, wyznanie, rasa, postawa polityczna, orientacja seksualna itp. Wyróżnikiem występującym „najrównomierniej” w skali świata, bo niezależnym od narodowości, rasy i języka jest inna niż normalna orientacja seksualna. Każda społeczność tworzy jakąś własną, szeroko rozumianą kulturę. Na tę kulturę składają się elementy o różnym znaczeniu. Istnieją elementy mniej istotne i często zmieniające się – np. mody określające ubiór czy długość włosów, oraz elementy istotne, decydujące o trwałości kultury. Istnieją również takie elementy, które stanowią o odmienności kultur, oraz takie, które są dla większości kultur wspólne. Jednym z elementów, które są wspólne dla wszystkich kultur jest rozróżnienie płci. Źródła tego rozróżnienia nie tkwią w kulturze, ale w biologicznej strukturze człowieka, a ich celem jest zachowanie gatunku. Do podjęcia działań prokreacyjnych zmusza człowieka popęd seksualny, którego niezaspokojenie powoduje dręczący stres, a zaspokojenie daje przyjemność. Warunkiem skuteczności czynności prokreacyjnych jest rozróżnienie płci, ponieważ do tej pory nie udało się wymyśleć innego sposobu na przedłużenie gatunku niż połączenie dwóch odmiennych płci, a nie dwóch takich samych. Prawdopodobnie ten sam cel ma instynkt nakazujący rodzicom obronę dzieci przed niebezpieczeństwem oraz opiekę nad nimi, wymagającą wieloletniego zdobywania dóbr (pożywienia, ubrań, książek itp.) konsumowanych nie przez nich samych, ale przez ich dzieci. Trudno ustalić dokładnie, jaki jest mechanizm tego zjawiska, jednak faktem pozostaje, że (1) w granicach rodziny składającej się z rodziców i dzieci istniały i istnieją najsilniejsze związki emocjonalne, (2) te związki nadają ogromną trwałość rodzinie jako pewnej ministrukturze społecznej, (3) rodzice, dla zapewniania pomyślności swoich dzieci wchodzą w różne relacje z innymi rodzicami, tworząc w ten sposób bardziej rozbudowane struktury społeczne. W strukturach tych muszą obowiązywać pewne normy (bo tylko wtedy będą one trwałe i skuteczne) i dla ich utrwalenia każde społeczeństwo tworzy wzory zachowań sprzyjających jego trwałości. Zapewnienie pomyślności rodzinie nie jest jedynym celem w życiu człowieka, ale zapewne jest jednym z celów najważniejszych, a ponieważ jego osiągnięcie wymaga stabilnej (przewidywalnej i trwałej) struktury społecznej, rodzinę uważa się za „podstawową komórkę społeczną”. W logiczny sposób zachowania sprzyjające trwałości tej podstawowej komórki społecznej sprzyjają trwałości całego społeczeństwa. Zachowania te nie mogą być jednak wynikiem każdorazowej, racjonalnej decyzji, ponieważ jest to niewykonalne. Człowiek musi podejmować każdego dnia setki takich jednostkowych decyzji. Muszą więc być one zakodowane w podświadomości jako nawyki utrwalone w procesie wychowania. W przeciwnym razie zachowania ludzkie będą przypadkowe, a ich wynikiem chaos. Taki zespół nawyków utrwalonych w podświadomości ludzi w oparciu o wzory zachowań sprzyjających trwałości społeczeństwa jest najważniejszym elementem kultury i jest zupełnie oczywiste, że społeczeństwo posiadające własną kulturę nie może akceptować zachowań, które tę trwałość osłabiających. Gdyby je zaakceptowała, przestałaby być tą właśnie, a nie inną kulturą. Oczekiwanie, że jakaś kultura zaakceptuje zachowania, które są sprzeczne z jej interesem jest nieracjonalne. NIETOLERANCJA – TOLERANCJA - AKCEPTACJA Każda kultura ma prawo bronić swoich wartości i nie akceptować zachowań, które te wartości naruszają. W niedawnych jeszcze epokach, gdy powszechnie stosowanym argumentem był terror, mniejszościowe grupy manifestujące zachowania naruszające wartości kultury większości były fizycznie eliminowane lub zmuszane do działania w ukryciu. Powszechnie znana jest historia Reformacji, której zwolennicy byli szykanowani przez katolicyzm i sami równie skutecznie katolicyzm szykanowali (kiedy Cromwell zezwolił Żydom na powrót do Anglii, katolików i ateistów tępiono tam w dalszym ciągu). Chlubnym wyjątkiem pod tym względem była Polska i pierwszy edykt tolerancyjny w nowożytnych dziejach Europy - Akt Konfederacji Warszawskiej z 1573 r. Aktywne zwalczanie nieakceptowanych postaw i zachowań było przejawem nietolerancji, natomiast stosowana coraz szerzej od czasów uchwalenia Konstytucji Stanów Zjednoczonych (1787) i Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (1789) zasada tolerancji wymaga uznania prawa innych ludzi do poglądów, postaw i zachowań zgodnych z ich systemem wartości. Tolerancja nie oznacza jednak akceptacji, ani tym bardziej aprobaty dla wszelkich postaw i zachowań i nie może jej oznaczać z przyczyn logicznych, ponieważ akceptacja oznacza uznanie odmiennych postaw i zachowań za słuszne i właściwe, a zatem wyklucza potrzebę tolerancji. Pomieszanie pojęć tolerancji i akceptacji, a nawet aprobaty w odniesieniu do różnego typu mniejszości pojawiło się dopiero na początku lat 90-tych XX wieku, gdy politycznego znaczenia nabrała kwestia mniejszości seksualnych. CZY HOMOSEKSUALIZM JEST REPRESJONOWANY Posłużę się przykładem. Na świecie jest pewna liczba osób cierpiących na wadę narządy wzroku, uniemożliwiającą rozróżnienie kolorów zielonego i czerwonego, popularnie zwaną daltonizmem. Ocenia się, że wadę tę ma (w różnym nasileniu) nawet do 9% mężczyzn i ok. 0,8% kobiet. Jest to wada wrodzona, ale nawet gdyby była nabyta, nie ma to żadnego znaczenia z następującego powodu. Przy pewnym nasileniu wada ta uniemożliwia odróżnienie koloru świateł ulicznych i osoba nią dotknięta nie otrzyma prawa jazdy, ponieważ mogłaby bez własnej winy rozjechać przechodniów na pasach albo wjechać na skrzyżowanie i spowodować inny wypadek. Jeśli taka osoba będzie jeździć samochodem czy motocyklem po własnym polu lub podwórku (czyli nie po drodze publicznej), nikt nie będzie miał jej tego za złe (nawet policja). Jednak nie na drogach publicznych. Pozbawienie daltonistów możliwości prowadzenia pojazdów mechanicznych na drogach publicznych jest niewątpliwie ograniczeniem ich praw. Czy jest ono przejawem dyskryminacji? Homoseksualiści mają niewątpliwie inny niż typowy (czyli zgodny z ze społeczną normą) sposób widzenia i rozumienia kwestii płci. Nie ma żadnego znaczenia, z jakich powodów różnią się oni tą cechą od większości. Może być ona wrodzona, może być nabyta, może być uwarunkowana społecznie albo wynikać z indywidualnych doświadczeń. Tak czy inaczej mają oni podobną do daltonizmu dysfunkcję organizmu (psychiki) uniemożliwiającą im odróżnianie płci w sposób typowy dla większości społeczeństwa, które płeć męską i żeńską odróżnia tak, jak kolory czerwony i zielony. Jeśli skutki tej cechy ograniczają się do ich własnego życia, ew. do środowiska ludzi o podobnym sposobie widzenia płci i jeśli udział w tym środowisku jest wynikiem wolnego wyboru ukształtowanej osobowości, nikt nie ma prawa się do tego wtrącać nawet, jeśli się komuś zachowania homoseksualne nie podobają. Jeśli pojawiają się przypadki dyskryminacji takich osób, mają one prawo bronić swojej odrębności i domagać się zaprzestania jakichkolwiek represji. Chociaż nie mają prawa domagać się aprobaty lub akceptacji. Jeśli natomiast osoby lub środowiska homoseksualne podejmują w przestrzeni publicznej jakiekolwiek działania mające na celu promocję, akceptację lub aprobatę (a więc postawy wykraczające poza definicje tolerancji) dla zachowań homoseksualnych wśród osób, które takich preferencji nie przejawiają, a już szczególnie wśród młodzieży, której wychowanie jest konstytucyjnie zastrzeżonym prawem rodziców, to oznacza, że podejmują działania łamiące prawa większości. Ponieważ większość społeczeństwa cechują zachowania heteroseksualne i większość ma skłonność do jednoznacznego odróżniania płci, promocja homoseksualizmu w przestrzeni publicznej nie jest niczym innym, jak promocją daltonizmu wśród osób odróżniających kolory i domaganiem się wydania daltonistom prawa do prowadzenia pojazdów mechanicznych po drogach publicznych. Czy sprzeciw tradycyjnej kultury wobec promocji homoseksualizmu jest ograniczeniem praw homoseksualistów? Jest – dokładnie takim samym, jak odmowa wydania prawa jazdy daltonistom. Czy jest on dyskryminacją? Tylko wtedy, jeśli odmowę wydania prawa jazdy daltonistom uznamy za dyskryminację. Czy jednak daltoniści organizują parady daltonistów domagające się wydania im praw jazdy? Nie słyszałem o takiej inicjatywie (chociaż mogliby na taki pomysł wpaść dadaiści). A to dlatego, że daltoniści to w większości ludzie kulturalni w tym znaczeniu, z rozumieją oni skutki takiej decyzji. Oni sami zyskaliby wprawdzie możliwość jeżdżenia po ulicach, ale narażaliby samych siebie na niebezpieczeństwo rozjechania na pasach przez innego daltonistę. Przyczepiłem się do daltonistów (bardzo przepraszam), ale w życiu społecznym można wskazać wiele przykładów, gdy z różnych względów jednostce nie są dostępne pewne, nawet konstytucyjnie gwarantowane uprawnienia. Wystarczy przeczytać spis lekarskich przeciwwskazań do wykonywania wielu zawodów, żeby dojść do wniosku, że w każdym kraju żyje ogromna armia ludzi dotkliwie represjonowanych. Te represje wynikają nie tylko z przyczyn medycznych. Równie dobrze za represję można uznać wymóg niekaralności przy obejmowaniu wielu ważnych funkcji. Mimo to niewiele jest partii walczących o to, aby złodziejom-recydywistom umożliwić obejmowanie stanowisk głównych kasjerów, natomiast jest wiele partii, stowarzyszeń i instytucji społecznych domagających się przyznania pedofilom prawa do wychowywania dzieci w szkołach. KTO KOGO BRONI Historia mniejszości seksualnych jest oczywiście stara jak świat i nie będę tutaj zajmował się kwestią, czy Aleksander Macedoński, Leonardo da Vinci i Allen Ginsberg byli homoseksualistami. Jak każda mniejszość, homoseksualiści byli traktowani jak mniejszość (czyli marginalizowani przez większość) i podejmowali działania dla poszerzenia możliwości realizacji swoich preferencji. Nie ma w tym nic dziwnego. To, że niemal całą czołówkę beat-generation tworzyli homoseksualiści, że ich „zajęcia grupowe” homoseksualista Andy Warhol filmował na tapczanie w swojej Factory („Couch”, 1964) i że grupy te broniły swoich praw jest rzeczą oczywistą (chociaż akurat w przypadku homoseksualistów należących do artystycznych elit trudno byłoby wskazać przykłady dyskryminacji). Jednak zgodnie z logiką, działania w obronie praw mniejszości seksualnych podejmowały zwykle same mniejszości seksualne. Czasami te działania przybierały bardzo radykalny charakter. Przykładem mogą być słynne zamieszki, jakie wybuchły w 1969 r. w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village (centrum ruchu nazywanego New York School). Przyczyną dwudniowych rozruchów była brutalna interwencja policji w klubie homoseksualistów Stonewall Inn. I zapewne brutalności tej nie usprawiedliwia fakt, że kluby takie były na ogół miejscem handlu narkotykami i rzadko zajmowano się w nich czytaniem lektur szkolnych. W ich wyniku powstał Gay Liberation Front, który dał początek ruchowi LGBT (lesbian, gay, bisexual, transgender). Nawet pobieżne przejrzenie dokumentacji wskazuje na to, że w następnych latach środowiska homoseksualne tworzyły bardzo mocne lobby operujące w mediach, środowisku akademickim i artystycznym. Lista wybitnych, homoseksualnych osobistości życia publicznego jest długa i nic nie wskazuje na to, żeby ich preferencje seksualne były przeszkodą w społecznym awansie, a tworzenie się w wielu ośrodkach wyraźnych skupisk wskazują raczej na zależność odwrotną. Dzięki dobrze zorganizowanej działalności i wpływom w opiniotwórczych mediach homoseksualistom udało się zresztą skutecznie doprowadzić do uchylenia przepisów, które można traktować jako dyskryminujące. Np. w Izraelu w 1975 r. powstało Towarzystwo Obrony Praw Człowieka, w 1988 r. Kneset uchylił karalność stosunków homoseksualnych, w 1992 r. zniesiono ograniczenia praw wykonywania niektórych zawodów, w 1993 r. zezwolono na wstępowanie homoseksualistów do armii, a w 2003 r. Kneset uchwalił dodatkowe ulgi podatkowe dla par homoseksualnych, co raczej nie świadczy o „obronie praw”, ale o tworzeniu przywilejów dla mniejszości. W samym środowisku LGBT nie było i nie ma jednomyślności co do celów ruchu. Na tym tle doszło Niemczech w 1973 r. do rozłamu wywołanego tzw. „sporem o cioty” (ciota to popularne rowie w środowisku homoseksualistów określenie osoby szczególnie afektowanej, demonstrującej swoją kobiecość). Jego powodem był udział w zorganizowanej przez zachodnioberlińską Akcje Homoseksualną paradzie, w której wzięło udział 700 przebranych w sukienki homoseksualistów z Francji i Włoch. Ta demonstracja „kobiecości” wywołała spór między integracjonistycznie nastawionymi, ortodoksyjnymi marksistami, a radykalnymi feministami o cel dalszych działań. Na czym polegała różnica. Otóż celem „homoseksualnych marksistów” była integracja ruchu homoseksualistów z ruchem robotniczym, polegająca na – z jednej strony - budowaniu sympatii proletariatu dla zachowań homoseksualnych, z drugiej zaś na budowaniu u homoseksualistów świadomości przynależności do większościowej klasy ekonomicznie eksploatowanego proletariatu. Natomiast odłam radykalnych feministów zmierzał do podkreślania odmienności przez demonstracyjne manifestowanie symboli przypisywanych płciom (sukienka, egzaltowana kobiecość) w celu ułatwienia mężczyznom identyfikacji ich ukrytego homoseksualizmu. Taktyka radykalnych feministów (w tym pojęcie to nie ma znaczenia walki o prawa kobiet, ale chaos terminologiczny jest obecnie wszechpanujący) zmierzała więc nie do łagodzenia konfliktu między ich środowiskiem a środowiskiem tradycyjnej większości, ale podkreślanie ich odmienności i budowanie poczucia zniewolenia i upośledzenia. Opisana różnica miała ogromne znaczenie dla dalszej historii antykultury, ponieważ decyduje ona o przydatności środowisk homoseksualnych jako kolejnego proletariatu, o którego prawa mógł się upomnieć jak zawsze wrażliwy na krzywdę społeczną neo-marksizm. Znaczenie to było tym większe, że w latach 80-tych w Niemczech ruch obrony praw homoseksualistów tak się rozrósł, że zdominował tamtejsze życie publiczne. Przede wszystkim nastąpiła jego instytucjonalizacja, za która szedł dostęp do publicznych źródeł finansowania. W 1982 r. powstał tzw. Lesbenring, organizacja zrzeszające różne ugrupowania lesbijek, a w 1986 r. jej męski odpowiednik – Federalny Związek Homoseksualizmu (Bundesverband Homosexualität). Poza tym w szkołach wyższych powołano tzw. referaty homoseksualne, podległe Ogólnemu Komitetowi Studentów, oraz szereg niezależnych referatów ds. lesbijek i homoseksualistów, mających swoje przedstawicielstwa w uczelnianych parlamentach. Proces ten od pewnego momentu przybrał charakter samonapędzającego się „trendu”, ponieważ nawet przy bardzo dobrych chęciach trudno jest ustalić, jaki związek mają preferencje seksualne studenta np. z przebiegiem jego studiów w zakresie gry na wiolonczeli lub języków afrykańskich – chyba że do programu tych studiów zostaną włączone zachowania seksualne. Zwieńczeniem instytucjonalizacji wpływów homoseksualistów była deklaracja niemieckiej partii „Zielonych” z 1987 r. jako politycznej reprezentacji homoseksualistów. Warto przypomnieć, że w partii Zielonych rozpoczynał oficjalna karierę polityczną Joschka Fischer, a przywódcą europejskich ruchów „zielonych” był Daniel Cohn-Bendit. Na popularność zorganizowanego ruchu homoseksualistów negatywnie wpłynęło doświadczenie AIDS, uznanego za samodzielną chorobę w 1981 r. Wielu aktywistów wycofało się z życia organizacji i nawet w 1989 r. część z nich ogłosiła koniec ruchu. Klasyczne grupy emancypacyjne zaczęły zanikać, natomiast na początku lat 90-tych w sposób eksplozyjny zwiększyła się liczba uczestników parad homoseksualistów, szczególnie tzw. Christopher Street Days – pochodów upamiętniających wspomniane wyżej zamieszki w Stonewall Inn. Pochody te nazywane bywają „tęczowymi paradami” albo „paradami dumy”. Na marginesie: ponieważ w 1997 r. organizatorzy berlińskiego pochodu zażądali od uczestników opłaty za wynajem samochodów tworzących kolumnę parady (nieco podobnie jak w Rio), wywołało to naturalne oburzenie wielu uczestników (przecież wszystko powinno być za darmo, samochody też) i uznanie parady za przedsięwzięcie komercyjne. W proteście przeciwko komercjalizacji od 1997 r. w Berlinie Kreuzbergu organizowana jest konkurencyjna para, tzw. Parada Transgenialna. Oczywiście obydwie parady skierowane są przeciwko homofobii, tansfobii, wszelkiej dyskryminacji, rasizmowi i „heteronormatywizmowi”. Najważniejszą zmianą, jaka zaszła na początku lat 90-tych w życiu politycznym było włączenie kwestii obrony praw mniejszości seksualnych do programów i praktyki większości lewicowych partii politycznych. Była to zmiana zasadnicza, ponieważ obrony praw homoseksualistów podjęły się partie składające się w znakomitej większości z heteroseksualistów. Wydaje się uzasadnione przekonanie, że jeśli partie polityczne złożone z heteroseksualistów podejmują się obrony praw homoseksualistów, to ani te partie, ani ich heteroseksualni członkowie niczego na tej obronie nie zyskują, a zatem musi być jakiś szczególny powód, dla którego tej obrony się podejmują. Jednym z powodów może być moralny protest przeciwko rażącej niesprawiedliwości, jaka spotyka bronionych homoseksualistów. O wiele bardziej prawdopodobne jest jednak, że celem jest wykorzystanie ruchu homoseksualistów jako trzeciego proletariatu, tzn. jako siły, która ułatwi ostateczne rozsadzenie tradycyjnej kultury, która, mimo iż rozsadzana jest od stu lat, jakoś nie chce się poddać. Nie udało się z proletariatem przemysłowym, nie udało się z młodzieżą, być może uda się z homoseksualistami. Proletariat mniejszościowy jest szczególnie przydatny jeszcze z jednego względu. Tradycyjna kultura nie mogła i nie chciała sprzeciwach się hasłom sprawiedliwości społecznej i rzeczywista poprawa sytuacji proletariatu była wynikiem ruchów reformatorskich, a nie rewolucji. Podobnie nie tylko nie sprzeciwiała się ona nawet daleko idącym reformom systemu wychowania, ale sama je wprowadzała (wystarczy wspomnieć systemy wychowawcze Janusza Korczaka czy Marii Montesori), chociaż sprzeciwiała się anarchistycznej w istocie rewolucji obyczajowej. W przypadku politycznie motywowanych, aktywistycznych ruchów mniejszościowych, zmierzających nie do tolerancji mniejszości, ale do jej hegemonii nad większością, tradycyjna kultura musi stawiać zdecydowany opór. W takiej sytuacji ułatwione jest prowadzenie kampanii propagandowej mającej na celu wykazanie represyjnego charakteru kultury. Wystarczy ją nieustannie prowokować, stawiając żądania akceptacji dla coraz bardziej rażących demonstracji antykulturowych. Wystarczy ją atakować, aby musiała ona podjąć działania obronne. Każde z tych działań można potem traktować jako agresję. cdn TRIALEKTYKA - CZŁOWIEK BEZ WŁAŚCIWOŚCI GENDER - COŚ BEZ WŁAŚCIWOŚCI ZARZĄDZANIE CHAOSEM ANTYSZTUKA Sztuka ma swój aspekt polityczny, społeczny, kulturowy i estetyczny. Sztuka zawsze służyła zdobyciu i utrzymaniu władzy politycznej, przez rozsadzanie lub utrwalanie podstaw porządku społecznego i kształtowanie społecznej wyobraźni. Jako oczywistość traktuje się fakt, że sztuka baroku była narzędziem Kontrreformacji i służyła odzyskaniu i utrwaleniu dominacji Kościoła katolickiego w chrześcijaństwie. Podobnie za oczywistość uważa się nawroty do sztuki starożytnej Grecji przez systemy odwołujące się (przynajmniej w sferze haseł) do idei demokracji, oraz nawiązania do sztuki starożytnego Rzymu przez systemy o ambicjach imperialnych. Wpływ sztuki na trwałość systemu i władzy doceniał już Platon, szczegółowo opisując demoralizujący i mobilizujący charakter różnych skali muzycznych. Jednak do XX wieku sztuka, służąc różnej władzy i zmieniając konwencje estetyczne (style) nie zmieniła funkcji, jaką spełniała przez wieku w kulturze. Nigdy nie przestawała być świadectwem kultury jako procesu doskonalenia. Materialnym lub niematerialnym świadectwem tego procesu (w przypadku literatury i muzyki jest to graficzny zapis dzieła realizowanego w wyobraźni lub w świecie nietrwałych dźwięków) było dzieło sztuki. Ono z kolei było zawsze wynikiem ponadprzeciętnych predyspozycji (talentu) i warsztatu opanowywanego w drodze żmudnych ćwiczeń. Prawdopodobnie zdolność wywoływania przeżyć czysto estetycznych (czyli przeżyć zmysłowych) zaczęła odgrywać w sztuce istotną rolę bardzo późno, bo dopiero w starożytności (późno, bo historia sztuki liczy sobie ok. 30.000 lat), a o statusie dzieła sztuki decydował jego unikalny charakter. Drogocenne materiały i wyjątkowy warsztat czyniły przedmiot obiektem tak wyjątkowym, że poświęcany był bogom, a wśród śmiertelnych dostępny był tylko nielicznym (władzy). Dzieło sztuki, przez swoją wyjątkowość (artyści nawet dzisiaj strzegą tajemnic warsztatowych – o ile w ogóle mają jakiś warsztat), przez wyrastanie poza granicę przeciętności pokazywało nieograniczoną perspektywę ludzkich możliwości i było z jednej strony ich świadectwem, z drugiej zaś wyzwaniem dla tych, którzy czerpali z niego wzór. Tym samym nadawało artyście wyjątkowy status mistrza – żywego świadectwa ludzkich możliwości. WYJĄTKOWY STATUS ARTYSTY Ten status wyróżniał artystę spośród tłumu ludzi przeciętnych, co nie oznacza, że dawał artyście jakieś szczególne miejsce w hierarchii społecznej. Józef Haydn (1732-1809), będąc już kompozytorem o europejskiej sławie, do końca życia z dumą nosił strój kamerdynera domu Esterhazych, a ówczesna pozycja społeczna nawet wybitnych artystów była niewiele wyższa od pozycji rzemieślnika. Zmiana rozpoczęła się w epoce romantyzmu, gdy pierwsi wirtuozi grywali w prywatnych, elitarnych salonach mieszczańskich, a jednocześnie zaczęli dawać publiczne recitale dla szerszej publiczności osiągając popularność współczesnych gwiazd (koncert Paganiniego w La Scali w 1813 r., Chopin, Liszt). Przełom jakościowy spowodował chyba jednak dopiero Richard Wagner, oraz recepcja jego twórczości i postaci przez Franciszka Liszta (1811-1886), Fryderyka Nietzsche’go (1844-1900), czy Tomasza Manna (1875-1955), którzy dziełu Wagnera poświęcili liczne opracowania teoretyczne. Ogromne znaczenie w ukształtowaniu szczególnego statusu artystów miał związek wielu wybitnych postaci z ideą narodową, a przede wszystkim z ideą narodowowyzwoleńczą i Polska jest tu szczególnym przykładem. Chyba w żadnej kulturze nie ma zjawiska porównywalnego z „trzema wieszczami” (Adam Mickiewicz - 1798-1855, Juliusz Słowacki - 1809-1849, Zygmunt Krasiński – 1812-1859), czy z rolą, jaką w życiu narodu pozbawionego państwowości, a potem ją odbudowującego odegrało malarstwo Jana Matejki (1838-1893), literacka twórczość Henryka Sienkiewicza (1846-1916) czy Stefana Żeromskiego (1864-1925). Powody w każdym kraju były zapewne inne, ale na początku XX wieku to nie filozofowie czy naukowcy, ale artyści kształtowali społeczną wyobraźnię i to dlatego, że sztuka nie odwołuje się do racji, ale do emocji. NIEUCHRONNOŚĆ ANTYKULTURY Jeśli w historii pojawiła się ideologia, której celem (niezależnie od intencji) było przejęcie władzy i zmiana systemu społeczno-ekonomicznego za pomocą terroru, to kwestie kultury nie odgrywały w niej roli pierwszoplanowej. I tak było z marksizmem. Dopiero niepowodzenia prób wywołania rewolucji (rewolucja w Rosji nie była rewolucją proletariacką, zwyciężyła dopiero w wyniku długotrwałej wojny domowej i władzę do końca sprawowała za pomocą terroru) zwróciły uwagę marksizmu na rolę kultury i stworzyły teorię kulturowej hegemonii Gramsciego. Nie nastąpiło to jednak od razu. Gramsci zrozumiał, że przyczyną fiaska prób radykalizacji proletariatu nie był brak atrakcyjności społecznej wizji komunizmu („od każdego wg jego możliwości, każdemu wg potrzeb”), ale to, że marksizm, w celu radykalizacji proletariatu, zaatakował podstawy tradycyjnej kultury, czym uczynił proletariat swoim wrogiem. Podstawą tej kultury był wynikający z doświadczenia życia społecznego schemat, zgodnie z którym nie jest możliwe stworzenie cennych wartości (dzieło) bez kwalifikacji (warsztat) i celowego, długotrwałego wysiłku (proces twórczy). Ten właśnie podstawowy schemat kulturowy potwierdza wprawdzie doświadczenie życia społecznego (oczywiście z wyjątkiem systemów patologicznych, w których nagradzana jest np. kradzież), ale utrwala go sztuka – niezależnie od jej treści semantycznych i symbolicznych. Nie będę szczegółowo analizował rzetelności marksistowskiej oferty społecznej. O jej nierzetelności świadczy wybór taktyki przekształcania świadomości społecznej w takim kierunku, aby skłonić wyborców do przyjęcia łatwej oferty wyborczej. Jeśli sztuka, dzieło i jego twórca odgrywają tak istotną rolę w kształtowaniu świadomości społecznej, to konieczne jest w takim razie zniszczenie tych elementów sztuki, które uniemożliwiają przyjęcie takiej oferty. Trzeba więc zlikwidować wyjątkowe dzieło, proces twórczy wymagający warsztatu i artystę, który taki warsztat posiada. Zlikwidowano pojęcie sztuki jako działalności wyjątkowej (poszerzenie granic) Dzieło zastąpiono przedmiotem pospolitym (dada, pop), śmieciami (junk), koncepcją (concept), Proces twórczego formowania dzieła zastąpiono samym działaniem (action). Warsztat zastąpiono zmysłem kombinacyjnym. Artystę zastąpiono ideologiem. Proces uświadamiania sobie wagi sztuki i dojrzewania antykultury był dość długi, a przyspieszyło go użycie mediów, a ostatnio państwowego systemu edukacji. Wyprodukował on ogromną liczbę nurtów tzw. sztuki współczesnej, odwołujących się w istocie do pierwszego manifestu antysztuki – do dadaizmu. Informacje o większości tych nurtów znajdują się (lub będą stopniowo uzupełniane) w ogólnej historii sztuki. W tym opracowaniu wymienię tylko nurty najważniejsze, wprowadzające jakieś novum w taktyce antykultury. Są to: Dadaizm, informel, lettryzm, sytuacjonizm, konceptualizm, happening, neo-dadaizm, fluxus, pop-art, instalacje, performance, transgresja. Od sytuacjonizmu rozpoczął się proces „terroryzacji” sztuki (communication guerilla), czyli świadomego stosowania dezinformacji jako techniki kulturowego sabotażu. NAJWAŻNIEJSZE NURTY ANTYSZTUKI 1882 INCOHERENTS Grupa wywodząca się z kabaretów Montmartru. „Śmierć stereotypom, niech żyje młodość!”, kolekcjonowano „rysunki rysowane przez tych, którzy nie potrafią rysować”. Najsłynniejsze dzieło „Le rire” Mona Lisa z fajką, Eugene Bataille, 1883. 1916 - 1930 DADAIZM W 1916 r. niemiecki poeta Hugo Ball (1886-1927) otworzył w Zurychu Cabaret Voltaire, w którym narodził się nowy ruch nazwany dadaizmem. Środowisko dadaistów tworzyli przede wszystkim emigranci, którzy w neutralnej Szwajcarii przeczekiwali I wojnę światową, bawiąc się i przy okazji unikając powołania do armii w ojczystych krajach (podobną rolę "przechowalni" spełniał dla młodych Niemców Berlin Zachodni w latach 70-tych XX wieku, ponieważ mogli tam oni uniknąć służby wojskowej obowiązkowej w Niemczech Zachodnich). Manifest dadaizmu napisał rumuński poeta Tristan Tzara (Samuel Rosenstock, 1896-1963). W 1919 r. Tzara przeniósł sie do Paryża, gdzie nawiązał kontakt z francuskimi dadaistami, André Bretonem i Louisem Aragonem. W latach 30-tych Tzara wraz z Bretonem i Aragonem przyłączył się do komunistów i poparł stalinizm, a na płaszczyźnie estetycznej reprezentował połączenie marksizmu z freudowską psychoanalizą, co było typowe dla ówczesnych surrealistów. W odróżnieniu od "rozrywkowych" i skandalizujących działań dadaistów szwajcarskich wyżywających się w spektaklach nowej, asemantycznej poezji, zdecydowanie najradykalniejszy nurt tworzyło środowisko dadaistów berlińskich. Inny charakter miał dadaizm amerykański, a właściwie amerykańska odmiana europejskiego dadaizmu, przeniesiona za ocean przez Francisa Picabię i Marcela Duchampa. Obydwaj artyści znaleźli się w Ameryce w wyniku środowiskowego zainteresowania wywołanego przez Armry Show - prezentacją europejskiej sztuki awangardowej zorganizowanej w Nowym Yorku w 1913 r. Marcel Duchamp nie był artystą, miał za to umysł "kombinatoryjny". Ostatnie lata życia poświęcił szachom i odnosił na tym polu znaczne sukcesy. Jego najsłynniejsze dzieła, zaliczane przez historyków do sztuki były kopiami. Słynny "Akt schodzący po schodach" z 1912 r. to malarska wersja starszych o 30 kat fotografii seryjnych Étienne-Jules Marey (1830-1904), a skandalizująca Mona Lisa z wąsikami (L.H.O.O.Q., 1919), to nowa wersja paryskiej Mona Lisy z fajką (Le Rire, 1883), narysowanej przez jednego z członków towarzystwa "Incoherents", Eugene Bataille (1854-1891). Dziełem, dzięki któremu Duchamp przeszedł do historii była "Fontanna" z 1917 r., czyli porcelitowy pisuar awansowany na dzieło sztuki. W 1916 r. Duchamp, jako jedyny Europejczyk, współtworzył Society of Independent Arts Inc. (Amerykańskie Towarzystwo Sztuki Niezależnej). W 1917 r. w nowojorskim Grand Central Palace odbyła się wystawa, na której NIE POKAZANO zgłoszonego przez Duchampa jako dzieło sztuki pisuaru. Jego wystawieniu sprzeciwili się inni członkowie towarzystwa, którzy wprawdzie popierali i reprezentowali sztukę niezależną, ale pisuaru przeniesionego z supermarketu za dzieło sztuki uznać nie chcieli. Był to odruch zupełnie naturalny, nawet jeśli ktoś uzna go za przejaw tradycjonalizmu a nawet ciemnoty. Po prostu sztukę awangardową tworzyli artyści, który swoją pracę traktowali serio i, niezależnie od tego, jak ich prace oceniamy, wynik tej pracy szanowali, ponieważ był on wynikiem pewnego wysiłku intelektualnego, estetycznego i warsztatowego. Duchamp nigdy nie stworzył niczego, co wymagałoby jakichkolwiek ponadprzeciętnych umiejętności (poza "kombinowaniem", ale zmysł kombinacyjny nie jest wystarczającym kryterium artystycznym), a zatem prawdopodobnie nie mógł sobie nawet wyobrazić satysfakcji, jaką daje proces twórczy wymagający kształtowania nowej formy. Nie wiadomo, jaka była prawdziwa intencja próby wystawienia prozaicznego przedmiotu użytkowego jako dzieła sztuki, zaliczonego później do nowego gatunku "ready-mades". Wiadomo, że oprócz innych, podobnych obiektów, jak np. suszarki do butelek, Duchamp miał w pracowni wiele przedmiotów, których nie traktował jako "ready-mades", a tylko jako ciekawostki. Np. słynne koło rowerowe często wprawiał w ruch, ponieważ - jak sam wspominał - lubił patrzeć na grę świateł odbijających się w metalowych szprychach. Dopiero po latach krytycy zaliczyli koło rowerowe do "ready-mades". Nic nie wskazuje na to, żeby wyniesienie urynału na piedestał było czymś więcej, niż tylko "zgrywą". Samo dzieło popadło w zapomnienie, bo wprawdzie pokazane zostało na wystawie w galerii 291 Alfreda Stieglitza, a potem sfotografowanie i wydrukowane w katalogu, ale po zamknięciu Galerii wyrzucone przez samego Stieglitza na śmietnik. Wróciło ono, a właściwie dopiero weszło do "obiegu" artystycznego w 1941 r. jako miniaturka włączona do innego dzieła Duchampa "Boîte-en-Valise", a jego pełne przypomnienie nastąpiło podczas wystawy w nowojorskiej galerii Sidneya Janisa w 1950 r., gdy antykultura tworzyła już świetnie zorganizowany, międzynarodowy front i potrzebowała armat wielkiego kalibru (o tym dalej). W ciągu dziesięcioleci pisuar Marcela Duchampa doczekał się nieprawdopodobnej ilości interpretacji, poczynając od nazwy "Fountaine" odczytywanej jako "Praźródło" aż do symboliki freudowskiej, kojarzącej pisuar z waginą i fallusem (w ikonografii antykulturze wszystko w końcu tak się kojarzy). Jednak niezależnie od tego, ile wysiłku włożyli intelektualiści (Gramsciego) w poszukiwania dadaistycznej głębi, faktem jest, że pisuar ten stał się chyba najważniejszym dziełem antykultury. Można powiedzieć, że stał się jej "kamieniem węgielnym". O skutkach detronizacji dzieła "warsztatowego" i wyniesienia do rangi sztuki przedmiotu pospolitego juz wspominałem - zlikwidowało ono kryterium kwalifikacyjne artysty, zlikwidowało kulturowy "wzorzec doskonałości", otworzyło drogę do świata sztuki demagogom i propagandystom. Miało jednak jeszcze jeden skutek - pokazało, że można zrobić "coś z niczego", a więc stworzyć wielką wartość (dzieło sztuki) bez żadnego wysiłku i osiągnąć dzięki temu status artysty. Jest tylko jeden warunek powodzenia takiej akcji. Trzeba doprowadzić do tego, aby publiczność uznała, że to "coś" jest rzeczywiście dziełem sztuki, a ten, kto je zrobił jest rzeczywiście artystą. Jednym słowem - trzeba spowodować w ludzkich umysłach zmianę rozumienia pojęć. W 1917 r. Duchampowi nie udało sie to z gronem artystów "niezależnych", którzy okazali się naprawdę niezależni, bo zachowali własne rozumienie dzieła sztuki i "demona" europejskiej awangardy pogonili z wystawy razem z jego pisuarem. Jednak w zupełnie innej sytuacji są młodzi ludzie, których rozumienie sztuki i system wartości kształtuje system edukacji i wszechobecne media. Ilu młodych ludzi, oglądając w setnym podręczniku, w tysięcznym albumie pisuar i historię jego awansu na epokowe dzieło sztuki odważy się powiedzieć, że Marcel Duchamp i jego promotorzy to zwykli oszuści? Na pewno kilku się odważy. Pytanie - jaki stopień dostaną z historii sztuki na maturze? 1924 SURREALIZM, BRETON Nurt wyrosły z opozycji do dadaizmu w tym znaczeniu, że negował czystą destrukcję, proponując nowe zasady ekspresji artystycznej opartej na automatyzmie, podświadomości, uwolnieniu wyobraźni i rejestracji marzeń sennych. Pod bezpośrednim wpływem freudyzmu akcentował znaczenie tłumionej seksualności. 1944 LETTRYZM, ISOU Lttryzm stwierdził, że tradycyjny język niosący konwencjonalne znaczenia przestał być skutecznym środkiem komunikacji, postanowił rozbić słowo na pozbawione semantycznej treści głoski i z tych głosek (liter) tworzyć nowy, asemantyczny język, którego stosowanie pozwoli ujawnić nowe znaczenia. Jego techniką pisarską była hypergrafia łącząca pismo asemiczne (nie używające wyrazów) z ideografią i różnymi nowoczesnymi metodami notacji treści pozasemantycznych. Przykładem hypergrafii mogą być partytury muzyki awangardowej, rezygnujące z nut na rzecz zapisu graficznego. Isou nazywał hypergrafię post-pismem. Isou był autorem manifestu młodzieży, od którego zaczęła się druga faza antykultury skierowanej dl proletariatu młodzieżowego. Lettryzm uległ rozłamowi. Jego kontynuacją był ultra-lettryzm Wolmana, a opozycją Międzynarodówka Lettrystyczna Guy Deborda. Z ultra-lettryzmu powstał Nouveau Realisme Pierre Restany-ego (1960), czyli europejska odmiana pop-artu. 1952-57 LETTRIST INTERNATIONAL, DEBORD ULTRA-LETTRISM Wolman 1957-1972 SITUATIONIST INTERNATIONAL, DEBORD, JORN Nurt radykalnej awangardy rewolucyjnej o ambicjach politycznych, antykonsumpcjonistyczny, antykapitalistyczny, antybolszewicki, anarchistyczny, neo-marksistowski. Jego teoretyczną podstawą była teoria spektaklu Guy Deborda, podkreślająca fetyszyzację kultury konsumpcjonistycznej. Wypracował szereg technik manipulacyjnych, stosowanych później w tzw. wojnie medialnej oraz w reklamie, opartych na odwracaniu znaczeń i szokowym łamaniu kulturowych tabu. Sytuacjonizm odegrał głównś rolę w studenckiej rewolcie paryskiej 1968, miał również wpływ na rewoltę studencką w Niemczech, w tym na ideologię Dutschkego, a potem na terroryzm. Najważniejsze techniki to detournement, teoria dryfu, psychogeografia, situationist prank (wybryki). Jego kontynuacją w pop-kulturze był punk Malcolma McLarena. Sytuacjoniści dali początek tzw. culture jamming, czyli zagłuszaniu kultury. 1984 CULTURE JAMING Teoretycznie antykonsumerystyczna technika „zagłuszania kultury”, czyli zacierania i odwracania znaczenia pojęć i symboli strywializowanych w komercyjnych zastosowaniach pop-kultury. 1997 COMMUNICATION GUERRILLA Pojęcie stworzone przez Luthera Blisseta (popularyzatora piłki trójstronnej) na określenie technik sabotażu komunikacyjnego prowadzącego do wypaczenia, albo odwrócenia przekazu. Miesza informację z dezinformacją. Za teoretyków CG uważa się Umberto Eco i Naoma Chomsky’ego. Związana z sytuacjonizmem, anarchizmem. Jej współczesnym przejawem jest hackerstwo. 1952-57 HAPPENING W 1952 r. pełny skład orkiestry symfonicznej wykonany utwór Johna Cage pt. 4;33. Utwór wypełniło 4 i pół minuty ciszy. Orkiestra nie grała, dyrygent nie dyrygował, ale mierzył czas, publiczność siedziała i chichotała. Na widowni siedzieli kulturalni ludzie. Nikt nie wyszedł z sali. Cage udowodnił, że antykultura może z kulturą zrobić co chce. Ten koncert można uznać za pierwszy happening. Happening właściwy to, obok Fluxus najważniejszy nurt sztuki akcji. Powstał w 1959 r. z akcji Allana Kaprowa w nowojorskiej Rueben Gallery. W 1958 r. Kaprow opublikował esej pt. Dziedzictwo Jacksona Pollocka, gdzie przewidując rozwój nowej sztuki zapowiedział powstanie happeningu. Jego celem było „rozszerzenie pojęcia sztuki”, a jednocześnie rezygnacja nawet z „koncepcji koncepcji” i sprowadzenie sztuki do zainicjowanej i swobodnie rozwijającej się akcji. 1960 PSYCHODELIC ART. André Masson, Remedios Varo, surrealizm, Huxley notacja halucynacji wywołanych działaniem narkotyków. 1960 PERFORMANCE Rudolf Schwarzkogler 1940-1969, Carolee Schneemann Nieprecyzyjne pojęcie zbiorcze obejmujące działania parateatralne, w których demiurgiem jest artysta lub grupa realizująca jakiś scenariusz. W performance widownia pozostaje obserwatorem. Typowe performance to przedstawienia we wnętrzach galerii, akcje uliczne, demonstracje. Happening nie należy do performance, ponieważ jego istota polega na przypadkowym rozwoju wstępnie zaaranżowanej sytuacji, w której udział bierze widownia. Environment ani instalacje nie są performace’ami. Rozwinięciem performance jest w znacznym stopniu transgresja – performance ekstremalny. Początkiem przekształcania performance w transgresję był skandalizujący pokaz Uni-Ferkelei Wiedeńskich Akcjonistów z czerwca 1968 r. 1960 NEO-DADA Neo-dada było rewitalizacją dadaizmu Duchampowskiego w końcu lat 50-tych i na początku lat 60-tych. Obejmuje większość nurtów antykultury lat 60-tych, z wyjątkiem abstrakcjonizmu geometrycznego i minimalizmu. Jego kontynuacją była sztuka akcji (nie mylić z action painting) poprzedzająca performance. Głównym dokonaniem neo-dadaizmu była Społeczna Plastyka Josepha Beuysa. Zalicza się do niego Object art, Environment, Assemblage, Combine Painting, Happening, Fluxus. 1961 KONCEPTUALIZM Greenberg: modernizm szedł w kierunku formalizmu i redukcji. Konceptualizm odrzucił dzieło sztuki jako ukoronowanie procesu twórczego. Dzieło było tylko symbolem idei – koncepcji, dlatego jego wymiar estetyczny i warsztatowy nie miał żadnego znaczenia. Sztuka, która zawsze oddziaływała na zmysły, została zmieniona w intelektualna manipulacje pojęciami. Otworzyło to drogę dla ideologicznej propagandy posługującej się najtańszymi środkami. Miejsce artysty – mistrza zajął artysta – demagog. 1960 NOUVEAU REALISME Pierre Restany, Klein Grupa francuskich i szwajcarskich artystów (Yves Klein, Pierre Restany, Armand Fernandez, François Dufrene, Raymond Hains, Martial Raysse, Daniel Spoerri, Jean Tinguely, Jacques de la Villeglé) zorganizowała w 1960 r. w Mediolanie wystawę, do której manifest napisał Pierre Restany. Ich prace pokazano w 1962 r. w nowym Jorku w Galerii Sidneya Janisa na wystawie „Międzynarodowa Wystawa Nowych Realistów”. De-collage i wszystkie techniki popartowskie czynią z nich europejską odmianę pop-artu. 1962 POP-ART. Angielska Independent Droup, prowadząca eksperymenty w zakresie wpływu mass-mediów na współczesną kulturę zorganizowała w 1956 r. w Whitechapel Gallery (promotor piłki trójstronnej) wystawę pt. This is Tommorow, na której pokazano słynny collage Richarda Hamiltona. Amerykańska wersja pop-artu traktowana jest jako odwrót od informelu Pollocka. Richard Lindner, Jasper Johns, Boert Rauschenberg stworzyli podwaliny nurtu, sitodruki Andy’ego Warhola i komiksowe malarstwo Roya Lichtensteina dopełniły obrazu pop-artu. Kariera pop-art rozpoczęła się w 1962 r. od wystawy Waltera Hoppsa „Nowe Malarstwo zwykłych Rzeczy” i wystawy w Galerii Sidneya Janisa. W Europie Amerykanów zaprezentowała w 1964 r. wystawa w Sztokholmie pt. „Amerykański pop-art”. Od 1963 r. W Niemczech rozwijała się miejscowa odmiana po-artu nazywana „realizmem kapitalistycznym”. Jeden z jego twórców - Gerhard Richter – był w NRD przodującym malarzem socrealizmu (stąd przekorna nazwa), zanim w 1961 r. uciekł do Berlina Zachodniego. Niemiecki kap-realizm był ostentacyjną kpiną z zachodniej awangardy, przede wszystkim z teorii Bueysa. Dla artystów z komunistycznej NRD kapitalizm był czymś zupełnie innym. 1963 FLUXUS, MACIUNAS 1957 ENVIRONMENT (otoczenie, środowisko) Nurt powstał w kręgu happeningu i pop-artu. Odłam „obiektowy” reprezentowali George Segal, Claes Oldeburg, hiperrealizm Duane Hanson to źródła „obiektowe”, pop-artowe. Odłam happeningowy wywodził się od Kaprowa. Scenografie happeningów były gromadzone i eksponowane w formie „environments”, czyli aranżowanej przestrzeni. 1967 YOUTH INTERNATIONAL PARTY – YIPPIES Flaga: konopie na tle czerwonej gwiazdy. Powstała w grudniu 1967 r. ideologia: socjalizm libertariański, zielony anarchizm, wolna miłość, antykorporacjonizm. Założyciele: m.in. Abbie Hoffman, Jerry Rubin, współpracownik i aktywista Allen Ginsberg. 1967-68 BLACK MASK „anarchistyczny kolektyw artystyczny”. Grupa luźno związana z Sytuacjonistami, ugrupowaniem Kong Mob i aktywną w czasie San Francisco Summer of Love grupą Diggers. Jej celem było włączenie sztuki do działalności stricte politycznej. Jedną z metod rozbijania różnych oficjalnych uroczystości w Nowym Yorku było rozdawanie wśród bezdomnych sfingowanych zaproszeń obiecujących serwowanie darmowych drinków. 1968 UP AGAINST THE WALL MOTHERFUCKERS UAW/MF „analityczny gang uliczny”, założony m.in. przez pasierba Herberta Marcuse. Zajmowali się róznego typu akcjami w rodzaju zajmowania budynków przez squattesrów, marszów protestacyjnych i dezorganizacją imprez, np., MF rozcięli płoty podczas festiwalu w Woodstock umożliwiając tysiącom widzów wejście na koncert bez biletów. 1969 WEATHERMEN, Bill Ayers, grupa terrorystyczna, która w 1970 r. umożliwiła ucieczke Thimoty Leary’ego z więzienia. Inspirowana przez MF, powstała na Uniwersytecie w Michigan, początkowo związana z SDS (Students for Democracy), czołową organizacją Nowej Lewicy i ruchem Black Power. Stopniowo przeszła do działalności terrorystycznej, organizując m.in. zamach bombowy na Pentagon. 1970 KING MOB grupa powstała po wykluczeniu angielskiej sekcji Sytuacjonistów za współpracę z MF. Organizowała różne akcje anarchizujące, czasami bardzo inteligentne. Jednym z nich było rozdawanie dzieciom przez Świętych Mikołajów produktów zabieranych z półek w supermarkecie. Wezwana policja musiała zabierać prezenty płaczącym dzieciom, przyglądającym się zakuwaniu Świętych Mikołajów w kajdanki. Akcja miała oczywiście charakter „artystyczny” i jest ilustracją „sytuacjonistycznej sytuacji” kształtującej wyobraźnię społeczną 1975 INSTALACJE Joseph Beuys tworzył inscenizacje, którym przypisywał odniesienia do duchowych treści tkwiących w przedmiotach, w odróżnieniu od environments, w których główną rolę odgrywał nowy kontekst zbanalizowanych produktów przemysłowych i przedmiotów codziennego użytku. 1985 TRANSGRESJA Transgresja to przekraczanie granic. To, co nazywa się sztuką transgresyjną to antysztuka zajmująca się psychicznymi dewiacjami i chorobami, stosująca najprymitywniejsze środki do niszczenia wszelkich tabu. Problemem nie jest istnienie tego rodzaju zjawisk, ponieważ one zawsze istniały, ale zawsze stanowiły margines i w kategoriach kultury szeregowany były tam, gdzie ich miejsce – to znaczy na marginesie, na którym swoje potrzeby zaspokajają ludzie o chorej psychice. Problemem jest awansowanie tych zjawisk do rangi sztuki, a ich demiurgów do rangi artystów. Tymczasem należą one do obszary kryminalistyki i psychiatrii klinicznej. 1985 NEO-POP 1990 SoFLO - Superflat, neo-pop-art Floryda 2000 Superflat Takashi Murakami, manga+anime, japońskie komiksy i animacja SZKOLNICTWO WYŻSZE 1919 NEW SCHOOL FOR SOCIAL RESEARCH, Nowy York Założony w 1919 r. przez pacyfistycznych intelektualiści z Columbia University. Założyciele: Charles A. Beard, Thorstein Veblen, James Harvey Robinson, Wesley Clair Mitchell, John Dewey, Alvin Johnson. W 1933 powstał wewnętrzny Uniwersytet na Wygnaniu, zatrudniający 180 emigrantów z Europy. Trzon kardy stanowili emigranci z Niemiec: Emil Lederer, Hanns Eisler, Wilhelm Reich, Alfred Schütz, Albert Salomon, Karen Horney, Erich Fromm, Karl Löwith, Max Wertheimer, Rudolf Arnheim, Marie Jahoda, Arnold Brecht, Hannah Arendt, Hans José Rehfisch, Eduard Heimann, Adolph Lowe, Hans Jonas. W ramach UnW powstał również wydział francuski pn. ÉCOLE LIBRE DES HAUTES ÉTUDES, z którego wywodzą się Claude Lévi-Strauss, Elias Bickerman, Roman Jakobson. Z tego wydziału powstała w 1975 r. w Paryżu ÉCOLE DES HAUTES ÉTUDES EN SCIENCES SOCIALES. Jej absolwentem był Jacques Derrida, teoretyk postmodernizmu (dekonstruktywizmu). Uniwersytet na Wygnaniu promował w USA „filozofie kontynentalną”:Parmenides, Aristotle, Leibniz, Spinoza, Hume, Kant, Hegel,Kierkegaard, Marx, Nietzsche, Husserl, Heidegger, Arendt, Freud, Benjamin, Wittgenstein, Foucault, Derrida, Deleuze. Wielki pływ na program ośrodka miała Szkoła Frankfurcka. COLUMBIA UNIVERSITY Allen Ginsberg, Lucien Carr, Ruth Benedict 1926 INSTYTUT BADAŃ SPOŁECZNYCH na Uniwersytecie we Frankfurcie Centrum tzw. Szkoły Frankfurckiej. Od 1930 kierowany przez Maxa Horkheimera, w 1933 przeniósł się do Genewy, w 1934 do Nowego Yorku. Afiliowany przy Columbia University. Od 1951 r. ponownie w Niemczech. Pierwsi przedstawiciele: Max Horkheimer, Theodor W. Adorno, Herbert Marcuse, Friedrich Pollock, Erich Fromm, Otto Kirchheimer, Leo Löwenthal, Franz Leopold Neumann, Ostatnia generacja: Jürgen Habermas, Claus Offe, Axel Honneth, Oskar Negt, Alfred Schmidt, Albrecht Wellmer. UNIVERSITY OF CALIFORNIA, BERKELEY Po odmowie w 1964 r. Malcolmowi X i Herbertowi Apthekerowi (Columbia, 1957-1991 KPUSA) prawa przemawiania na uniwersytecie, studenci powołali ruch Wolności Słowa (Free Speech Movement). Z tego ruchu wywodzi się rewolta studencka zarówno w USA jak i w Europie. Aptheker był marksistowskim historykiem pisującym o prawach czarnej mniejszości. Z Malcolmem X współpracował prawdopodobnie w kwestii budowy w Ameryce separatystycznego państwa czarnoskórych muzułmanów, czyli tzw. Nation of Islam (pozostającego poza głównym nurtem ortodoksyjnego islamu), do którego należał Malcolm X. Flaga Nation of islam składa się z księżyca i pięcioramiennej gwiazdy na czerwonym tle. |
Hmm :) pośrednio można samemu się zorientować w swoim rozwoju Duchowym, obserwując swe potrzeby.
![]() |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
A ja mam wątpliwości co do wyciągniętych wniosków, w sprawie wczesnej inicjacji seksualnej. Gdyż znam parę która jest ze sobą od wczesnej młodości, on lekarz, ona po farmacji. Więc nie stoczyli się od wczesnych seksów. Myślę że chodzi o inne zjawisko oparte na wczesnej ciąży, wczesnym podjęciu pracy i nie dokończonych studiach. Choć rozumiem że zakochanie i figle nie sprzyjają dyscyplinie nauki i pracy >;)) Dawno temu to z tydzień mnie "nie było" >;P Ale potem znów w kierat >;))
Oznacza to, że młody człowiek, który ma nieograniczony dostęp do przyjemności seksualnych, nie będzie miał motywacji do nauki, zdobywania kwalifikacji i wyrabiania sobie optymalnej pozycji życiowej. W wyniku tego mechanizmu, w chwili startu życiowego (który na pewno kiedyś nastąpi) będzie w sytuacji przegranej. Będzie niedouczony ogólnie i nie będzie posiadał jakichkolwiek wyjątkowych, ponadprzeciętnych umiejętności. Będzie - w sensie społecznym - nikim. ??? |
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Biegnij Lola biegnij
Zawsze zostają "uchodźcy" inżynierowie i lekarze >;)) Niemniej w/g mojego mniemania, bardziej chodzi o cele życiowe i etykę pracy. Bo i religie ze swoim poczuciem winy i liberalizm z kultem konsumpcjonizmu, są dwoma krańcowymi poglądami pomiędzy którymi warto znaleźć swoją wyważoną ścieżkę. Cały czas chodzi mi po głowie zalecenie st.Pawła dotyczące bezżenności. Dlaczego uważał że życie poza rodziną jest lepsze? Znam biblie, ale tamte argumenty są delikatnie mówiąc dziwnie.
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Biegnij Lola biegnij
Seksualizacja dzieci jest niesłychanie kontrowersyjna i dotyczy tylko Białych, niech idą z tym do muzułmanów to się dowiedzą czym są wystąpienia społeczne. My jako społeczeństwo jesteśmy niesłychanie pokojowi, być może przez doświadczenia z obozami pracy i Syberię. Ale może czas przypomnieć "rewolucjonistom" że nie są poza społeczeństwem i 20 batów na tyłek, to jednak wpływa na charakter. Stresuje mnie brak intelektu u ludzi, którzy widzą tylko to co im się pokazuje w mediach. Pewnie to wygodnie tak poddawać się bezmyślnie narracji medialnej?
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Aż się zastanawiam czy te wszystkie akcje, nie mają na celu spowodowania destabilizacji i likwidacji Państw Narodowych. Czym gorzej, tym lepiej, wielkie zadłużenie i większość społeczeństwa nie umiejąca wyciągać wniosków i w związku z tym bezradna.
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Biegnij Lola biegnij
Karoń pochodzi z rodziny nauczycielskiej i jest ciekawym teoretykiem marksizmu i kultury, ale ja jak zwykle jestem ostrożny i nie fascynuje się a oglądam i myślę do czego taki sposób myślenia prowadzi? Trzeba coś budować, a zaprzeczeniu wszystkiego, jest natury filozoficzne które znam. Jak masz linka do wypowiedzi do tyczącej kk to wklej. Przyznam że fizyczność mnie odrzuca, bo mam dawnego znajomego alkoholika filozofa, o podobnej prezencji i no niestety.
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Biegnij Lola biegnij
Ewo w to inwestuje biznes korporacyjny już od dawna, nawet badania nad rozwojem społeczeństwa poprzez granty i publikacje jest sterowany. Tylko co z tego dla nas wynika? Transformowanie społeczeństw zaczęło się od początków 19 wieku i niestety mniejszość żydowska była bardzo podatna na takie manipulacje i pierwszymi "wyznawcami" nawet st.Paweł zauważył bo do nich właśnie poszedł, na samym początku budowy kk. Myślisz że poprzez YouTube można budzić społeczeństwo? Ludziom dobrze jak śpią. |
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Ten Raport jest z punktu widzenia naukowego czystym Oszustwem.
Badania Kinseya były później krytykowane ze względu na całkowicie niereprezentatywną grupę badawczą, która była rekrutowana z ochotników (300 osób) w tym w dużej części spośród więźniów osadzonych za gwałty (25%) i męskich prostytutek (5%). Ponadto ochotnicy otrzymywali wynagrodzenie za udział w badaniu – i dlatego istniało spore ryzyko, że część z nich „ubarwiała” swoje wypowiedzi, licząc na wyższą gratyfikację. Wyniki w części dotyczącej seksualności dziecięcej pochodziły w całości z jednego źródła, jakim był pamiętnik anonimowego pedofila prowadzącego go od 1917 roku. Niereprezentatywny dobór grupy badawczej tłumaczył niektóre z szokujących wyników Kinseya i podważył ich wiarygodność. Z raportów, które w późniejszym czasie opublikował, wynikało, że purytańskie społeczeństwo Ameryki oparte na monogamicznej, kochającej się rodzinie jest fikcją. Dane, które zebrał, dowodziły, że 90% mężczyzn i 30% kobiet popełnia zdradę małżeńską, zaś kontakty homoseksualne miał co trzeci mężczyzna. Z kolei dzieci miało cechować mocne zainteresowanie seksem, a dla większości z nich kontakt fizyczny miał nie być traumatycznym przeżyciem. Szczególnie to ostatnie było bulwersujące, bo zaczęło być wykorzystywane przez pedofilów. PS. Coś mi się przypomniało z dzieciństwa Ewo :) Byłem ładnym dzieckiem i kobiety z rodziny mnie przytulały i obcałowywały, aż tego miałem serdecznie dość, a Mama mi zabroniła się wycierać po "soczystych buziakach" >;)) Wiem że to instynkt macierzyński :) ale to dziwne wspomnienie z kobiecym okazywaniem uczuć >;P |
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
To tylko potwierdza korupcjogenny wpływ na świat naukowy. Tylko komu można wierzyć jak komuniści przeszli przez instytucje i tym samym przez uczelnie odmieniając nasz świat. Jena z klientek po habilitacji, zapytała mnie, czy nie wierze w naukę, a jak zapytałem "w którą" to się żachnęła, ale zrozumiała o czym mówię. Czy nie ma już żadnych autorytetów i samemu trzeba dochodzić co jest prawdą a co nie bo panowie profesorowie (mała litera celowa) bardziej umiłowali granty od badań? Tylko jaki cel ma utrzymywanie Uniwersytetów, jak nauczają kłamstw? Rasa ludzka się nie rozwija a tylko karłowacieje bo rak Chciwości ją zjada. Rozmawiałem kiedyś z Drapakiem o kulcie Mamony. Hmm :) zanim się nie pogniewał >;))
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Biegnij Lola biegnij
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Ewo kłamstwo się dobrze zadomowiło w zarządzaniu społeczeństwami, kiedyś drążyłem dlaczego w stanach konopie są nielegalne i się dowiedziałem że badania były sponsorowane przez Du point i w kampami medialnej użyto argumentu że czarni mężczyźni po konopiach gwałcą białe kobiety i po tej kampanii bardzo się rozwinęła penalizacja i wiele młodych ludzi poszło do więzienia. Nie to żebym był zwolennikiem ładowania się ziołami, ale ciekawym jest jak sponsorowanie badań i kampanii medialnych wpływa na nasz świat i dziś jak rozmawiam z ludźmi z psychiatrii, czy psychologii, to mają poglądy oparte na tych sponsorowanych badaniach a upłynęło ponad 60 lat i co i nic, dalej się sponsoruje lewe badania i nakłania społeczeństwo do szkodliwych dla siebie decyzji David najlepszym Przykładem.
Jak oszustwo zrobiło z poczciwych konopi demoniczną marihuanę Autor wpisu Autor: hemp44 Data wpisu 27-06-2020 Brak komentarzy do Jak oszustwo zrobiło z poczciwych konopi demoniczną marihuanę Konopie siewne w USA były powszechnie uprawiane w XIX i XX wieku i znane pod nazwą cannabis. George Wahington uprawiał konopie na materiał i papier, pierwsze jeansy LEVI’S były zrobione z konopi ponieważ ten materiał był wytrzymały i nie niszczył się z upływem czasu. Z konopi robiono jedzenie i leki, 80% leków przepisywanych przez lekarzy było na bazie konopi. Rolnictwo wykorzystywało wspaniałe kombajny do zbiorów i przetwarzania konopi, gazety donosiły o ogromnym potencjale tej rośliny i wieszczono rozkwit gospodarki w oparciu o przetwórstwo tej niezwykłej rośliny. W czasach rewolucji przemysłowej w USA, w latach 30 powstał ruch zwolenników konopi pod nazwą HEMURGY, jego liderem był miedzy innymi Henry Ford. Grupa ta miała plany, aby prawie wszystkie produkty – plastik, papier, tekstylia, oleje napędowe, jedzenie, leki i kosmetyki i inne, były wytwarzane konopi co dawało obniżenie kosztów produkcji i mogło zapewnić krajowi samowystarczalność. W 1939 roku Henry Ford zrobił prezentację modelu samochodu, którego karoseria była zrobiona z plastiku konopnego, tak wytrzymałego, że nie można go było zniszczyć uderzając siekierą. Samochód ten był napędzany olejem z konopi, co dawało bardzo niską emisję spalin i nie zanieczyszczało silnika. Niestety służące ekologii i rozwojowi gospodarczemu plany zwolenników konopi zostały pokrzyżowane przez grupę przemysłowców i bankierów, dla których konopie stanowiły zagrożenie ich intratnych biznesów opartych o spalanie i przetwórstwo ropy naftowej czy wycinanie lasów na cele przemysłu celulozowego. Wsród przeciwników znależli się: Willam Rundolf Herst, który w latach trzydziestych kupił miliony akrów lasu do wycinki pod swój biznes papierniczy i wydawniczy, gdyż wydawał bardzo popularne tabloidy i na ten cel rozpoczął produkcję papieru z drewna. Papier z konopi był znacznie tańszy od papieru z drewna, więc stanowiło to ogromne zagrożenie dla biznesów Williama Hersta. Kolejnym przemysłowcem, który bał się konopi był Lammont Dupont, właściciel korporacji – giganta przetwórstawa petrochemicznego, który zakupił dziesiątki patentów na produkcję – plastiku, nylonu, celulozy, opon samochodowych, folii, gąbki i innych produktów z ropy naftowej. Obydwu panów finansował bogaty i wpływowy bankier Andrew Mellon, właściciel Gulf Oil jednej z 7 firm-sióstr najwiekszych firm wydobycia i przetwórstwa ropy naftowej Shell, Esso, Mobil, Texaco, Chevron, BP, Gulf Oil. Wszystkie te firmy mogły szybko zniknąć gdyby ktoś wdrożył produkcję oleju napędowego z konopi, bo ten olej jest tańszy, efektywniejszy i nie zanieczyszcza środowiska Z kolei potentaci przemysłu farmaceutyczny, tacy jak John D. Rockefeller i Andrew Carnegie, walczyli z lekami z konopi chcąc je zastapić wytwarzanymi sztucznie chemikaliami. Rockefeller był też właścicielem Standard Oil, czyli rafinerii i sieci stacji benzynowych rozsianych po całym terytorium Stanów Zjednoczonych. Ze wsparciem w walce z konopiami pospieszył Andrew Mellon. Ponieważ był on również sekretarzem Departamentu Skarbu w Waszyngtonie, postanowił do walki z konopiami stworzyć Federalne Biuro Narkotyków, na czele którego stanął Harry Anslinger, agent federalny wcześniej zajmujący się w czasie prohibicji walką z producentami i dystrybutorami alkoholu. Teraz zarówno Harry Anslinger jak i jego podwaładni mieli się zajać ściganiem i niszczeniem producentów konopi. Pierwszy genialny pomysł Harrego Anslingera to było nazwanie konopi zapożyczoną z Meksyku nazwą marihuana, co nie kojarzyło się Amerykanom z konopiami Konopie były znane i popularne, nie dałoby się nagle odwrócić przekonań ludzi i wmówić im, że z dnia na dzień stały się szkodliwe. Harry Anslinger rozpoczął więc zakrojoną na szeroką skalę kampanię przeciwko „marihuanie” – dodał ją na listę najgroźniejszych narkotyków obok kokainy i heroiny Wszystkie tabloidy i wydawane przez Rundolfa Hersta gazety, książki i komiksy pokazywały marihuanę jako źródło demoralizacji, zgorszenia, zepsucia obyczajów – ludzie byli przyuczani, że nie ma gorszego zła i że jest to wcielenie szatana. Powstały liczne propagandowe filmy dokumentalne pokazujace straszliwe skutki zazywania potwornego narkotyku – „marihuany”. Demonizowanie marihuany osiągnęło skutek i kiedy w 1937 roku amerykański senat miał przegłosować ustawę zakazującą uprawy i wykorzystania marihuany, wiekszosc senatorów nawet nie wiedziała, że pod ta nazwą kryją się konopie. Bez debaty publicznej, pod oszukańczą nazwą marihuana, bez żadnych badań naukowych – uprawa kochanych i szanowanych przez ludzi roślin została zakazana na terytorium USA, kary za uprawy i posiadanie były bardzo surowe – 10 lat więzienia i więcej. Prezydent Roosevelt podpisał ustawę i zaczęła się bezpardonowa wojna z uprawami podobna jak poprzednio z alkoholem w czasach prohibicji. Ale nie wszyscy uwierzyli w demoniczne zło . Burmistrz Nowego Jorku Fiorello LaGuardia zarządził badania naukowe w celu określenia jakie efekty ma zażywanie marihuany przez ludzi. Zostało wyznaczonych 31 niezależnych badaczy, którzy po 5 latach badań ogłosili wyniki pierwszych na świecie badań stosowania marihuany przez człowieka Opublikowany w 1944 roku Raport Laguardia określił, że stosowanie marihuany nie powoduje agresji ani zachowań antyspołecznych, nie powoduje deprawacji seksualnych, nie zmienia podstawowych cech osobowości, dlatego też nie można marihuany zaliczać do narkotyków. Po przeczytaniu raportu Anslinger wpadł we wściekłość. Wysłał swoich ludzi po całym kraju, aby zniszczyli każdą kopię raportu, oraz zintensyfikował propagandę oczerniającą tych, którzy stosują marihuanę i odniósł sukces. Po demonizacji i surowym zakazie stosowania konopi w USA, w nastepnej kolejności Anslinger z pomocą swoich pracodawców działał na rzecz zakazania konopi w innych krajach. W 1961 poprzez ONZ lobby anty-konopne wprowadziło penalizację i obowiązek ścigania upraw i stosowania konopi zrównując je z silnymi narkotykami jak heroina, kokaina 150 krajów podpisało ten akt, w tym Polska i Japonia. W ten sposób konopie, z niezwykle pożytecznej i znanej ludzkości od dziesiatek tysięcy lat rośliny stały się demoniczną „marihuaną” ściganą i penalizowaną przez nieświadomych prawdy ludzi. Link do filmu dokumentalnego o oszustwie konopnym: https://youtu.be/0ebz9OuYLL0 |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Biegnij Lola biegnij
Masz dziś wolniejszy dzień Ewo? :) Bo ja się tak natyrałem że krew mi nosem poszła i postanowiłem sobie dziś zrobić wolne i "leżeć bykiem" :) i pożerać smakołyki >;PPP bo co za dużo to nie zdrowo >;))) Ludzie mają urlopy a ja tylko tyram i tyram, jak by: "małe dzieci z głodu płakały" >;))
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Free forum by Nabble | Edit this page |