Witaj Sarenko. Witajcie Duszki. Pewnie domyślasz się do kogo należą te media. im nie pasuje obraz Polaka pracowitego, zaradnego, wykształconego...Przecież to samo było w Niemczech...Złodzieje samochodów...
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Sylwia
Obyśmy znaleźli swoją szansę i uwolnili się Ekonomiczne od UE i angoli i dzieciaki nie musiały jechać za chlebem i oglądać niemców takich i innych.
PS. Czekałem na Jesień iiiii wyjrzyj za okno :) Czy to nie jest Złota Polska Jesień? Kto czeka ten się doczeka >;PPPPP ![]() |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Andrzeju Polacy to "złodzieje" bo jakoś niezręcznie mówić żę niemcy ograbili Polskę do cna. W samym 39 10 tyś wagonów mienia. https://www.techpedia.pl/index.php?str=tp&no=24394 |
Tak właśnie odpowiadałem Niemcom, na zarzuty. Opowiadałem..."Niemcy w czasie wojny, więcej z Polski wywieżli" I było po rozmowie, hehehe
Druga tura bez Bonżura...
|
A zwrot Polskich Dzieł Sztuki jest nadal sprawą niezałatwioną :) Ale powiedz głośno że niemiec to złodziej >;PPP
Według prof. Jana Pruszyńskiego szacunkowa wartość rynkowa dzieł sztuki zrabowanych przez Niemców i Rosjan w Polsce w latach 1939–1945 wynosi 30 mld dolarów[2]. https://pl.wikipedia.org/wiki/Grabie%C5%BC_polskich_d%C3%B3br_kultury_w_czasie_II_wojny_%C5%9Bwiatowej |
Zrabowany obraz Aleksandra Gierymskiego „Żydówka z pomarańczami”- 26 listopada 2010 pojawił się na aukcji w Niemczech
![]() |
No i co? Odzyskali?
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Jak się zdarza taka potrzeba, to mówię głośno Wojtek. Bądż tego pewny...
Druga tura bez Bonżura...
|
Administrator
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Hej Ami, jak napiszę pierwszą literkę "R" to się pomylę?;)) ![]() |
Nie, nie pomylisz się, hehehe. Zresztą któryś tam z ich pachołków już wcześniej gadał, że dopóki Polacy nie oddadzą co im się należy, będą wszędzie gnębieni...
Druga tura bez Bonżura...
|
Administrator
|
Może czas, by wprowadzić ustawę "antypolonizmu" i mieć na wszystko inne wyrąbane;) - znaczy nie oddawać czegoś, co nie jest do oddania. Ale tutaj potrzeba solidnego rządu, co jest w Polsce awykonalne, przynajmniej narazie. ![]() |
No tak. potrzeba rządu, a nie rządu marionetek...
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Złapano złodzieja niemca za rękę i oddał, ale o Przeprosinach i zadośćuczynieniu to nikt nie słyszał. Obraz Żydówka z pomarańczami przed II wojną światową znajdował się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Zaginął w latach 1939–1945[3]. Według informacji „Gazety Wyborczej” obraz pojawił się w Niemczech, w małym domu aukcyjnym Eva Aldag w mieście Buxtehude pod Hamburgiem i miał zostać wystawiony na aukcji 27 listopada 2010[4]. Wskutek interwencji polskiego Ministerstwa Kultury i Muzeum Narodowego w Warszawie obraz, wyceniony na 4400 euro, został zdjęty z aukcji. Właścicielka domu aukcyjnego twierdzi, że nie była świadoma wartości dzieła oraz że nie wiedziała, iż zostało ono zrabowane przez hitlerowców z Muzeum Narodowego[5]. Dzięki staraniom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz finansowemu wsparciu Fundacji PZU, Pomarańczarka w 2011 została sprowadzona do Polski i przekazana Muzeum Narodowemu w Warszawie[6]. https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BByd%C3%B3wka_z_pomara%C5%84czami |
Dziwne tłumaczenie "właścicielki' obrazu. To należy do jej obowiązku, sprawdzenie pochodzenia obrazu...A z tymi dziełami sztuki, to ciekawa sprawa. bo Niemcy mieli rozkaz wysyłać te dzieła do Głównego magazynu w Berlinie. Niektórzy oficerowie, łamali ten rozkaz i przesyłali prywatną pocztą, prosto do siebie domu, hehehe
Druga tura bez Bonżura...
|
Niemieckie lepkie rączki a niby tacy "porządni" od oka >;)) Pani Dulska mogła by się uczyć :)
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Jedno mnie zaciekawiło. Jak można było zostawić Muzeum Narodowe...Niemcom? Nikt nie pochował tych obrazów...?
Druga tura bez Bonżura...
|
Andrzeju u nas myślano że niemcy to kulturalny naród geniuszy Beethovena, Goethego, Wagnera.... a to komunistyczna dzicz narodowi socjaliści, faszyzm to inny odcień komunizmu, tylko to bardzo drażliwa myśl, odkąd faszyzm przegrał. Kto się spodziewał że będą okradać muzea i mordować Profesorów i Kobiety, wyciągać ludzi z domów i rozstrzeliwać? Okazali się taką dziczą, że do dziś trudno ich uznać za pełnoprawnych Ludzi i członków społeczności.
W wyniku niemieckiej grabieży polskich dóbr kultury w czasie II wojny światowej Muzeum Narodowe w Warszawie utraciło ogromną część zbiorów, m.in. 99% numizmatów, 100% zegarów, 80% wyrobów złotniczych i jubilerskich, 63% tkanin, 60% mebli, 70% opraw, ksiąg i superekslibrisów królewskich[4]. https://pl.wikipedia.org/wiki/Muzeum_Narodowe_w_Warszawie |
Wojtek. No nie mów... Przecież zbombardowanie Wielunia powinno zapalić czerwoną lampkę u niektórych, że to nie będzie taka zwykła wojna na szabelki. Po za tym chyba spodziewano się że Warszawa będzie się bronić i miasto będzie bombardowane...Dlaczego ewakuowano dzieła sztuki z Zamku Królewskiego, a z innych muzeów nie?
Druga tura bez Bonżura...
|
Andrzeju a co byś z tym zrobił, jak zabranie z Muzeum to kradzież a jak niemcy złapią to rozstrzelają, zebrał byś Rodzinę i wiał, jak każdy.
Lynn H. Nicholas rozkłada na czynniki pierwsze całą akcję wojennych grabieży. Pokazuje, jak świetnie została przygotowana. Adolf Hitler zlecił ją bowiem zaufanemu człowiekowi. Doktor Kajetan Mühlmann, były austriacki komisarz do spraw sztuki został mianowany pełnomocnikiem do spraw zabezpieczenia dzieł sztuki i skarbów kultury w Generalnym Gubernatorstwie. Podległe mu specjalne oddziały SS zajmowały się wyłącznie wyszukiwaniem i zajmowaniem kosztowności oraz dzieł sztuki. Mühlmann skrzętnie katalogował je, przygotowując przy okazji specjalny prezent dla Hitlera. Najcenniejsze przedmioty, jakie udało mu się zrabować, miały trafić do Muzeum Adolfa Hitlera w Linzu. Polscy muzealnicy i prywatni kolekcjonerzy zdołali ocenić niewielką cząstkę dóbr. Bombardowana Warszawa płonęła, gdy "Bitwę pod Grunwaldem" Jana Matejki zdjęto ze ściany Muzeum Narodowego w Warszawie, zrolowano i wywieziono wozem zaprzężonym w konie na lubelską wieś. Tam obraz schowano pod ziemią i zabetonowano. Słynna kolekcja rodu Czartoryskich, składająca się z ponad 5 tysięcy obrazów, starożytnych zabytków, porcelany i grafik została ukryta w piwnicach wiejskiej rezydencji w Sieniawie. Wiele z nich, jak choćby "Portret młodzieńca" pędzla Rafaela przepadło bezpowrotnie. Jak zauważa Lynn H. Nicholas, Niemcom bardzo się spieszyło - wywozili polskie dzieła już w czasie kampanii wrześniowej, w ogniu walk. W połowie miesiąca do Berlina wysłali na przykład zdemontowany ołtarz Wita Stwosza z krakowskiej bazyliki Mariackiej. Przetransportowanie rzeźb Wita Stwosza okazuje się dość trudne. Ruchy wojsk poważnie to utrudniają (...). Skrzynie z katedry w Sandomierzu są duże. Cztery z nich ważą osiemset kilogramów każda. Ze względu na zł warunki na drogach musieliśmy jechać bez przyczepy, a ze względów bezpieczeństwa tylko za dnia - wspominał oficer SS, którego relację przytacza autorka "Grabieży Europy". Wywożono nie tylko dzieła największe, wyspecjalizowane oddziały SS kradły także drobniejsze kosztowności, także książki, zbiory numizmatyczne, zabytkową broń. Wszystko, co przedstawiało dużą wartość. Ta niespotykana na tę skalę zorganizowana grabież została uprawomocniona w listopadzie 1939 roku, gdy władze niemieckie wydały dekrety legalizujące konfiskatę własności obywateli i państwa polskiego. Ukrywanie dzieł najpierw karano więzieniem, a potem - zesłaniem do obozu koncentracyjnego. Spustoszenie Polski nie nasyciło jednak apetytu Niemców. Jak wskazuje Lynn H. Nicholas, scenariusz przećwiczony na polskich muzeach i prywatnych kolekcjach Niemcy powtarzali w każdym podbitym kraju. O tym, jak bardzo przywiązywali się do ukradzionych skarbów, świadczy przykład gubernatora Hansa Franka, który uciekając przed Armią Czerwoną, zabrał ze sobą należącą do polskich zbiorów "Damę z łasiczką" Leonarda da Vinci. Choć od razu po kapitulacji III Rzeszy alianci nakazali zwrot wszystkich zagrabionych dzieł, wiele z nich do dziś wypełnia magazyny niemieckich muzeów i galerii sztuki. Procedura identyfikacji dzieła i odnajdywania właścicieli (a najczęściej ich spadkobierców) jest bowiem żmudna i czasochłonna. Tak przynajmniej tłumaczą się niemieccy muzealnicy. To opowieść bez końca - podkreśla Lynn H. Nicholas i trudno się z nią nie zgodzić. 70 lat po wojnie wciąż trwa walka o odzyskanie skradzionych dzieł i nic nie wskazuje na to, by miała się w najbliższym czasie zakończyć. Niezwykle rzadko zdarzają się takie okazje, jak ta, która wydarzyła się pół wieku temu, w latach 60., gdy do biblioteki amerykańskiego uniwersytetu Harvarda wszedł pewien człowiek i położył przed bibliotekarzem jeden z najcenniejszych zabytków języka staro-cerkiewno-słowiańskiego. Kodeks Supraski, pochodzący z XI wieku rękopis z polskich zbiorów muzealnych, który w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął w czasie wojny, został wyceniony przez tajemniczego mężczyznę na 20 tysięcy dolarów. Bibliotekarz zorientował się jednak, że dzieło warte jest co najmniej 350 tysięcy dolarów, domyślił się również, skąd ono pochodzi. Po długich negocjacjach i środkom od sponsora zabytek wrócił do Polski. Jednak wiele równie cennych i cenniejszych dzieł utraciliśmy bezpowrotnie https://wiadomosci.dziennik.pl/historia/ksiazki/artykuly/450857,jakie-dziela-sztuki-w-czasie-wojny-niemcy-wywiezli-z-polski-grabiez-europy-lynn-h-nicholas-recenzja.html |
No i jakaś muzyczka szanty złodziejska jak o niemcach mowa >;)))
|
Free forum by Nabble | Edit this page |