Bo ja wcale :) Jaka to ulga nie użerać się z tymi, no powiedzmy nauczycielami, pracować zarabiać i być samodzielnym, to jak wyjście z więzienia. Uczyć się tego co sam człowiek chce i czytać to na co się ma ochotę. Miałem wręcz wrażenie że goście co nas uczą, to nie dali by sobie rady w normalnym życiu i mają zoo, w którym my dajemy im jeść. Jaka to była ulga gdy nadszedł dzień, w którym widzieliśmy się ostatni raz >;))) A studia, to dopiero była menażeria, jak na doktoranckich jest stopień wyżej to chyba wolę sobie nawet nie wyobrażać form zidiocenia człowieka. Koniec procesów dydaktycznych zorganizowanych przez państwo i związanych z tym odwrotnych doborów naturalnych, to było Święto >;)) Nigdy nie tęskniłem. Jak można tęsknić, to jakiś Syndrom Sztokholmski?