Druga tura bez Bonżura...
|
Aktywiści klimatyczni nie mają przyszłości i mają "lęki klimatyczne" >;))
|
No właśnie, coś się na tych aktywistów klimatycznych, ostatnio uwzięli. Czyżby sprawdzono konta tych aktywistów??
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Z unią jest źle, a będzie jeszcze gorzej...
Druga tura bez Bonżura...
|
Podobał mi się pomysł aby budować histerię, bo jak się ludzie boją, to się zgodzą na wszystko, a spora część populacji nie jest za bystra i można ich namówić do różnych ciekawych działań >;))
|
Tak. Ziemkiewicz jest nieoceniony. A jego oceny są zawsze w punkt...
Druga tura bez Bonżura...
|
Kończył Polonistykę na UW.
|
Czytam na różnych stronkach. I polskich i niemieckich, że to stracone pokolenie. Ci co przyklejają się do wszystkiego. Czy ktoś za to odpowie? A wiesz? Że światem rządzi byłe pokolenie hippisów
![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
Z dziećmi kwiatami to nie każdy się utożsamiał Andrzeju >;))
Ruch hippisowski, którego członkowie byli nazywani hippisami, hipisami, hippiesami, dziećmi kwiatami albo dziećmi LSD (ang. hippie,-s; to be hip – żyć na bieżąco, dniem dzisiejszym) – kontrkultura kontestacyjna drugiej połowy lat 60. i początku lat 70. XX wieku. Była to rewolucja proklamująca bunt młodych przeciwko światu dorosłych (nie wierzcie nikomu po trzydziestce) i jego instytucjom: rodzinie, kościołowi, szkole, zakładowi pracy, szefom, rywalizacji, pieniądzowi, wojsku, wojnie, normom, przymusom, zakazom (zakazuje się zakazywać), hipokryzji, konwencji ubioru, własności prywatnej (życie w komunach). Przejaw kontrkultury odrzucającej normy społeczne oparte na konsumpcji, rywalizacji i materializmie. Instytucje i struktury, którym się sprzeciwiali, hippisi określali jako establishment. Mimo akcentu tego ruchu na zwalczanie obowiązujących konwencji ubioru, sam także wykreował specyficzny gatunek mody. Dzięki rozpowszechnieniu przez nowo powstałe w tym okresie programy telewizyjne poświęcone wyłącznie specyficznej muzyce młodzieżowej, zjawisko to ogarnęło niemal cały świat zachodni. Oprócz grupy zdeklarowanych wyznawców ideologii hippisowskiej, ruch ten stał się swojego rodzaju modą wśród młodzieży, która przejmowała od hippisów tylko muzykę i atrybuty zewnętrzne. Ruch hippisów był uważany za dowód na sukces gospodarki rynkowej i społeczeństwa dobrobytu. Wszystkie wcześniejsze utopie jak idea falansterów same musiały zajmować się źródłami dochodów. Tutaj okazało się, że społeczeństwo jest w stanie utrzymywać ludzi, którzy nie chcą pracować, bo wolą żyć po swojemu[1]. Konsekwencjami istnienia tego ruchu stało się rozszerzenie zasięgu ruchów pacyfistycznych i ideologii ekologicznych, zainteresowanie duchowością Wschodu, krytyka tzw. wyścigu szczurów, konformizmu i wszelkiego konsumpcjonizmu. Ruch ten przyczynił się do rozpowszechnienia substancji psychoaktywnych, w szczególności marihuany. Był jednym z ogniw przyczyniających się do tzw. rewolucji seksualnej. Stanowił też jedno z pośrednich źródeł ruchu New Age. Spis treści 1 Historia 2 Ideologia 3 Strój 4 Substancje psychoaktywne 5 Literatura 6 Muzyka 7 Film 8 W Polsce 9 Zobacz też 10 Przypisy 11 Bibliografia Historia Hippisi przełożyli idee pokolenia beatników, a zwłaszcza prac Allena Ginsberga i Michaela McClure’a, na ruch społeczny, skonsolidowany występowaniem przeciw wspólnemu wrogowi, jakim była wojna wietnamska. Za początek ruchu hippisów przyjmuje się dzień 14 stycznia 1967, podczas The World’s First Human Be-in (Pierwsze Światowe Połączenie Człowieka) w San Francisco, na którym wyrzucony z Harvardu wykładowca psychologii i piewca LSD Timothy Leary, przemawiając do młodzieży, ogłosił koniec amerykańskich bożków: pieniądza i pracy, a początek ery miłości i nowej religii, będącej zmodyfikowanym buddyzmem zen. Do tego dodał nowy sakrament, jak nazywano LSD; dopiero połączenie tych dwóch elementów pozwalało według niego osiągnąć pełne oświecenie umysłu[1]. Ogłoszono hasła, które stały się symbolem ruchu: Make love not war, All people are one i Drop out. Oprócz Timothy’ego Leary’ego przemawiali między innymi Richard Alpert, Alan Watts – badacz religii wschodu, zwłaszcza zen, Allen Ginsberg – wszyscy oni wystąpili w białych hinduskich szatach oraz mieli wymalowane oko Opatrzności na czole. Pośród tłumu słuchających ich krążył „święty Mikołaj”, rozdający LSD i marihuanę. W dzielnicy Haight-Ashbury zaczął się nieustający karnawał hippisów. Lato 1967 nazwano latem miłości, pojawiły się wówczas dziesiątki nowych zespołów muzycznych, grających w duchu psychodelii. Szczególnie ważnym wydarzeniem był festiwal muzyczny Monterey Pop z tego roku. Niektórzy uważają, że koniec ruchu hippisowskiego zwiastował The Altamont Speedway Free Festival, który miał miejsce 6 grudnia 1969 roku. Festiwal organizowali muzycy grupy Jefferson Airplane. Jako ochroniarzy wynajęto członków gangu motocyklowego Hells Angels. Podczas koncertu The Rolling Stones 18-latek Meredith Hunter zaczął atakować „Aniołów” (tak nazywano członków gangu Hells Angels), którzy śmiertelnie pobili nastolatka. Tragedia ta była totalnym zaprzeczeniem pokojowej ideologii hipisów, stąd też zdanie, że symbolizowało to śmierć ruchu hippisowskiego[2]. Z ruchem hipisów związany był między innymi aktywista społeczny Abbie Hoffman, występujący przeciwko wojnie w Wietnamie, oraz pisarz Timothy Leary[3]. Ideologia Nadbudową ideologiczną ruchu hippisowskiego był skrajny pacyfizm, co wyrażają hasła Make love, not war (czyń miłość, nie wojnę), Non violence (bez przemocy) i Peace and love (pokój i miłość). Wszyscy ludzie są braćmi, a świat jest na tyle duży, że starczy na nim miejsca dla każdego (co wiązało się z odrzuceniem wartości własności prywatnej). Mężczyźni nosili długie włosy, co było wyrazem wolności oraz sprzeciwu wobec konieczności odbywania służby wojskowej. Hippis żyje dniem dzisiejszym, żyje każdą chwilą, nie martwi się o to, co będzie jutro, nie nosi zegarka, bo czas dla niego jako taki nie istnieje. Chodzi boso, gdyż jest dzieckiem ziemi i nie depcze matki natury, stara się żyć z nią w zgodzie i ją rozumieć. Unika kontaktów z wszelkimi instytucjami, zarówno świeckimi (jak szkoła, wojsko, praca), jak i kościelnymi, a zawsze robi swoje. Hippis prowadzi życie w drodze, tzn. nie ma stałego domu, ciągle się przemieszcza. Wolność dla niego to brak przymusu, rodziny, norm moralnych. Żyje w zgodzie z naturą i odrzuca normy, które obowiązywały w świecie dorosłych, a zastępuje je własnymi kryteriami moralnymi, które cechowała daleko posunięta swoboda obyczajów, przejawiająca się wolnym stosunkiem do seksu – zamiast wojować, lepiej uprawiać seks. Rodziną dla hippisa jest cała społeczność hippisowska, składająca się z jego braci i sióstr. Miejscem spotkań hippisów są różne festiwale, zarówno muzyczne, jak i manifestacje, protesty antywojenne. W Polsce też odbywają się zloty hippisowskie. Hippis zwykle jest wegetarianinem – zwierzęta to moi przyjaciele, a ja nie jadam przyjaciół. Często żyje w tzw. komunie hippisowskiej, gdzie wszystko jest wspólne, nawet dzieci. Stara się być samowystarczalny, uprawia ziemię, szyje ubrania, wykonuje drobne sprzęty codziennego użytku. Zazwyczaj nie posiada stałego zatrudnienia. Hasła te były aktualne zwłaszcza w obliczu prowadzonej przez USA wojny w Wietnamie, na którą prowadzono przymusowy pobór do wojska. W USA i krajach Europy Zachodniej ruch był proklamowanym sprzeciwem wobec rosnącego dobrobytu, skutkującego brakiem wolności, miłości oraz „braterstwa”. Hippisi swoje zasady życia zgodnego z sobą samym znajdują w Dezyderatach. Strój Zewnętrzną oznakę przynależności do ruchu stanowiły długie włosy, bose stopy i swoisty ubiór. Mężczyźni i kobiety nosili długie włosy[4] opadające na plecy, w które często wplątywali kwiaty lub wianki. Mężczyźni zapuszczali brody. Jeżeli klimat na to pozwalał, chodzili boso (po trzech tygodniach chodzenia boso skóra na stopach grubieje i tworzy naturalną podeszwę). Strój miał wyrażać związek z naturą i musiał być funkcjonalny, najlepiej w jak największym stopniu własnoręcznie wykonany, z naszywkami. Większość hippisów sama szyła i łatała swoje spodnie i koszule co wynikało z kultu rękodzielnictwa i zasady samowystarczalności[1]. Niezależnie od okoliczności, wszędzie nosiło się to samo ubranie. Przeważnie w jasnych kolorach, inspirowane wzorami Indian północno- i południowoamerykańskich oraz hinduskimi. Kolorowe, kwieciste, luźne bluzki z szerokimi rękawami, indiańskie poncza, wytarte jeansy z szerokimi nogawkami – tzw. dzwony, barwne cygańskie spódnice, do tego różne tanie ozdoby z drewna, podwieszane na rzemykach. Kolorowe koraliki, paciorki na szyi i przegubach dłoni, dzwonki, pacyfki, apaszki i bandany na włosach. Substancje psychoaktywne Narkotyki były głównym argumentem przeciw hippisom, gdy ci protestowali przeciw wojnie w Wietnamie. Psychodeliczny guru hippisów z lat 60., były profesor Harvardu Timothy Leary, wprost zachęcał do używania psychodelików jako skutecznej metody rozszerzenia świadomości[4]. Hippisi podchwycili jego hasło Turn on, tune in, drop out (włącz się, dostrój, odleć). Zaczęli przyjmować substancje psychoaktywne, takie jak marihuana, haszysz, LSD oraz grzyby psylocybinowe. Wspólne zażywanie narkotyków stało się popularne podczas spotkań hippisów, nie było jednak zasadą wszechobecną w ich społeczności. Z czasem jednak coraz większą popularnością wśród hippisów zaczęły cieszyć się twarde narkotyki jak heroina i amfetamina. To, co miało rozszerzać świadomość, okazało się największą przyczyną klęski ruchu. Hippie 1988 Literatura Literatura dzieci kwiatów to przede wszystkim: Nauki don Juana (The Teachings of Don Juan: A Yaqui Way of Knowledge, 1968) Carlosa Castanedy Skowyt (Howl, 1956) i Kadysz Allena Ginsberga Nagi lunch (The Naked Lunch, 1959) Williama Burroughsa Włóczędzy Dharmy (The Dharma Bums, 1958) i W drodze (On the Road, 1957), Jacka Kerouaca Drzwi percepcji (The Doors of Perception, 1954) Aldousa Huxleya Wilk stepowy (Der Steppenwolf, 1927) Hermanna Hessego Buszujący w zbożu (The Catcher in the Rye, 1951) J.D. Salingera Lot nad kukułczym gniazdem (One Flew Over the Cuckoo’s Nest, 1962) Kena Keseya Tak daleko do nieba (So Far from Heaven, 1973) Richarda Bradforda Walden, czyli życie w lesie (Walden; or, Life in the Woods, 1854) Henry’ego Davida Thoreau Zieleni się Ameryka (The Greening of America, 1970) – Charles Reich Literatura o dzieciach kwiatach: Drop City – T. Coraghessan Boyle Drogi kontrkultury – Aldona Jawłowska Hipisi. W poszukiwaniu ziemi obiecanej – Kazimierz Jankowski, wyd. Książka i Wiedza, 1972 Mistycy i narkomani – Wojciech „Tarzan” Michalewski wyd. Ethos 1992[5] Życie w drodze: Antologia poezji hippisów – Anna Radecka, wyd. Iskry, Warszawa 1986[6] Hippiesi, kudłacze, chwasty. Hipisi w Polsce w latach 1967–1975 – Bogusław Tracz, wyd. Libron, 2014[7] Michał Gołębiowski, Bezkres poranka. O teologii poetyckiej i teologiach kontrkultury, wyd. Tyniec, 2020. Muzyka Okładka albumu „Are You Experienced” grupy The Jimi Hendrix Experience Abbie Hoffman Muzyka stanowiła jedną z podstaw ruchu hippisowskiego. Stanowiła ona silniejsze spoiwo od ideologii. To wtedy powstał swoisty metajęzyk, będący połączeniem muzyki i treści zawartej w tekstach oraz niezwykłe poczucie braterstwa pomiędzy muzykami na scenie a publicznością. Okres od połowy lat 60. zaznaczył się eksplozją muzyki młodzieżowej, przede wszystkim rockowej, nieakceptowanej przez ogół starszego pokolenia, wychowanego na muzyce poważnej i tanecznej. W tej sytuacji muzyka stała się kolejnym ogniwem integrującym buntującą się młodzież. Około 1967 roku w muzyce rockowej zaznaczył się wpływ psychodelii, szczególnie dobrze oddającej nastroje dzieci-kwiatów. Obok nowego nurtu rocka psychodelicznego, reprezentowanego przez szereg zespołów, większość wykonawców rockowych lub folkowych zbliżyła się stylistycznie do tego kierunku lub zaakcentowała swój związek z nowym nurtem przez choćby zapuszczenie włosów i styl ubierania. Szczególnie istotne dla epoki hippisowskiej stały się festiwale rockowe. Oprócz rocka psychodelicznego przez hipisów chętnie słuchany był również acid rock, blues rock, hard rock, czy też rock progresywny. Z ruchem było związanych wielu wybitnych muzyków, m.in. Janis Joplin, Jimi Hendrix, Jim Morrison, Syd Barrett, Jaco Pastorius czy John Lennon. Jednymi z najbardziej reprezentatywnych zespołów epoki hippisów były Jefferson Airplane, Quicksilver Messenger Service, Blue Cheer, 13th Floor Elevators, Steppenwolf i Grateful Dead, których członkowie żyli w komunach. W Wielkiej Brytanii były to zespoły Traffic, Ten Years After, Them (grupa, w której występował Van Morrison), Cream, The Jimi Hendrix Experience oraz Free. Płyta Jefferson Airplane Surrealistic Pillow z lutego 1967 stała się sztandarem nowego ruchu (utwór „White Rabbit” o białym króliku podróżującym po krainie LSD – zapożyczenie z Alicji w krainie czarów, Grace Slick zaczęła tworzyć ten utwór, gdy słuchała płyty „Sketches of Spain” Milesa Davisa i Gila Evansa, czy „Somebody to Love”, preludium do wolnej miłości). Następnie The Beatles wydało w czerwcu płytę Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band z piosenką „Lucy in the Sky with Diamonds”, która stała się nieoficjalnym hymnem hippisów (mającym być opisem podróży po LSD wśród mandarynkowych drzew pod marmoladowym nieboskłonem – według Johna Lennona, autora piosenki, tytuł, jak i tekst, inspirowane były słowami syna artysty, i jako takie nie miały żadnego związku z LSD)[8]. W tym samym roku Scott McKenzie śpiewał, że kto przyjedzie do San Francisco, na pewno spotka ludzi z kwiatami we włosach i przeżyje lato miłości. Z kolei Albert Hammond głosił, iż nigdy nie pada deszcz w południowej Kalifornii (Seems it Never Rains in Southern California). Miasto to rozsławiało mnóstwo piosenek zespołów, związanych z ruchem – wart przypomnienia jest tu również przebój grupy America o wymownym tytule: Everyone I Meet Is from California. Kalifornia, a szczególnie San Francisco, stały się mekką ruchu hippisów. W piosence Country Joe McDonalda Sometimes-I-Feel-Like-I’m-Fixin'-to-Die Rag słyszymy manifest antywojenny, z powtarzającymi się słowami: What are we fightin’ for?. Podobną tematykę podejmuje słynny przebój grupy Buffalo Springfield For What’s It Worth; w wolnym tłumaczeniu na polski tytuł brzmi: Czy warto? – i to właśnie pytanie przyświeca treści słów piosenki, której tematem jest wojna, przemoc i chaos wielkomiejskiego życia. Szczytowym osiągnięciem muzyki hippisów było zorganizowanie słynnego festiwalu w Woodstock w 1969. W maju 1970 roku supergrupa folk rockowa Crosby, Stills, Nash and Young nagrała piosenkę Ohio. Tekst był reakcją Neila Younga (autora słów i kompozytora utworu) na strzelaninę na uniwersytecie Kent State, podczas której Gwardia Narodowa zastrzeliła czworo studentów, protestujących przeciwko wojnie w Wietnamie. Autorami wielu protest songów antywojennych są również członkowie zespołu Creedence Clearwater Revival (w szczególności John Fogerty – autor większości repertuaru i tekstów grupy). Spodnie „dzwony”- charakterystyczne dla hipisów Najważniejszymi wykonawcami w kręgach hippisowskich byli: Joni Mitchell, The Doors, The Animals, The Beatles, Bob Dylan, Van Morrison, The Rolling Stones, Steppenwolf, Janis Joplin, Jimi Hendrix i Joan Baez. Z kolei znaczny wpływ ruch hippisowski odcisnął na twórczości takich zespołów jak Led Zeppelin (swoiste epitafia hippisów: Going to California, Misty Mountain Hop) czy Uriah Heep. Kwintesencją muzyki hippisowskiej była składanka Woodstock 69, będąca zapisem najlepszych występów na legendarnym festiwalu. Kulminacyjnym momentem ruchu hippisów był legendarny festiwal muzyczny w Woodstock w 1969 roku, trzy dni pokoju i muzyki[potrzebny przypis]. Film Niektóre filmy związane z hippisami: Lot nad kukułczym gniazdem, Easy Rider, Zabriskie Point, Odlot, Kocham cię, Alicjo B. Toklas, Hair, Big Lebowski, U progu sławy, Absolwent, Marzyciele. Niektóre filmy zawierające wątek związany z hippisami: Pokój, miłość i nieporozumienia, Skazany na bluesa, The Doors, serial Cudowne lata, Urodzony 4 lipca, W imię ojca, Forrest Gump, Across the Universe, Znikający punkt, Las Vegas Parano, Tylko razem, Ballada o Jacku i Rose, Zdobyć Woodstock, Pewnego razu... w Hollywood. W Polsce Pierwsi hippisi w PRL pojawili się już w 1967 roku, zaraz po przedrukach artykułów o nowym ruchu z zachodniej prasy w tygodniku „Forum”. Początkowo władze komunistyczne widziały rewoltę młodzieży na Zachodzie jako przejaw upadku kapitalizmu. Podczas gdy na Zachodzie hippisi występowali przeciwko władzy konsumpcji i pieniądza, w Polsce sprzeciw skierowany był przeciwko tyranii ideologicznej. Po 1968 hippisami zaczęła interesować się Milicja Obywatelska, a w prasie zaczęły się ataki propagandowe. Ówczesne gazety („itd”, „Żołnierz Wolności”, „Polityka”, „Przekrój”, „Radar”, „Sztandar Młodych”) przedstawiały w artykułach hippisów jako wyrzutków społeczeństwa, leni wpatrzonych w amerykańską modę. Informacje na temat ruchu hippisowskiego objęte były w PRL cenzurą. Tomasz Strzyżewski w swojej książce o peerelowskiej cenzurze publikuje zalecania dla cenzorów Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk dotyczących sposobu przedstawiania członków ruchu: „Nie należy dopuszczać do publikacji żadnych materiałów, dotyczących ruchu hippies w Polsce, utrzymanych w tonie aprobującym, tolerancyjnym, lekceważącym itp. Można publikować jedynie materiały jednoznacznie krytyczne. Materiały pozytywne naświetlające działalność tego „ruchu” w innych krajach, a szczególnie na Zachodzie, należy konsultować z kierownictwem GUKPPiW.”[9]. Polscy hippisi zakładali komuny, w których żyli wspólnie, mieli wspólne ubrania, dzielili zarobki na utrzymanie, organizowali letnie zloty. Przyjęło się, że każdy nosił przy sobie odpis wiersza Skowyt Allena Ginsberga i odczytywał go przynajmniej raz dziennie. Od hippisów z Zachodu nie przejęli wolnego seksu, chociaż związki wśród nich były znacznie luźniejsze. LSD i inne narkotyki długo pozostawały poza ich zasięgiem. Początkowo ich surogatem było tri – rozpuszczalnik do czyszczenia ubrań, a później fenmetrazyna – środek na odchudzanie produkcji jugosłowiańskiej zawierający amfetaminę, który kupowano na fałszywe recepty. Równie popularne były tabletki przeciw chorobie Parkinsona – parkopan (zwany „parkanem” lub „sztachetą”) oślepiające, jak też dostępne wtedy bez recepty w aptekach krople Inoziemcowa zawierające opium[10]. W aptekach kupowano też papierosy dla astmatyków Astmosan, zawierające w składzie liście bielunia dziędzierzawy zawierającego m.in. atropinę[11]. Śmiercionośny kompot pojawił się w Gdańsku w 1976 r. – technologię jego otrzymywania opracowali studenci chemii miejscowej uczelni. Później młodzi ludzie z Zachodu zaczęli przywozić haszysz, marihuanę, a nawet LSD. To ostatnie było jednak w osiemdziesiątych latach wciąż rzadkością – korzystano głównie z obróbki mleczka makowego[12]. W materiałach zbieranych przez Służbę Bezpieczeństwa pojawiła się również następująca notka (dot. hippisów z Jarocina): Dużo zmartwienia wywołuje fakt, że kończy się słoma makowa. W związku z powyższym część z ww. osób zaczyna odwiedzać lekarzy psychiatrów, by tą drogą (legalnie) otrzymać leki psychotropowe[13]. Od jesieni 1967 PZPR poprzez Służbę Bezpieczeństwa zaczęła inwigilować środowiska hippisowskie. Zaczęły się aresztowania pod różnymi pretekstami, katowanie aż do krwi i uszkodzeń ciał połączone z goleniem włosów do łysej skóry (aresztowanym hippisom milicjanci nie golili bród), przetrzymywanie ich w areszcie po kilka tygodni lub miesięcy, nie licząc aresztowań za uchylanie się od służby wojskowej. Szczególne nasilenie represji SB nastąpiło po wybuchu tzw. „Wiosny Praskiej”, po styczniu 1968. Miało to związek z artykułem w Komsomolskiej Prawdzie, w którym skrytykowano długie włosy i wielkie maltańskie krzyże noszone na szyjach przez czechosłowackich hippisów. Wykorzystywano również zarzuty o szerzenie narkomanii. Zespołem najbardziej identyfikującym się z ruchem był Osjan, z którego wyrósł zespół Maanam, a Olga Jackowska należąc do ruchu hippisowskiego przyjęła imię Kora. Idee oraz odwołania do ruchu hippisowskiego można odnaleźć w tekstach Czerwonych Gitar („kwiaty we włosach potargał wiatr”), Maryli Rodowicz („za duże buty miał mały żołnierz”), Marka Jackowskiego („oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba”). Jedną z najbardziej znanych grup hippisowskich w latach 60. była 74 Grupa Biednych z Ustki. Założycielem grupy był Jerzy Izdebski. Nieoficjalnym hymnem polskich hippisów była śpiewana przy gitarze piosenka Grosza nie mam, zaczynająca się od słów: Ja o drogę się nie pytam, bo nieważny dla mnie czas. Poetą chętnie czytanym był Edward Stachura. Najbardziej znaną instytucją wyrosłą z tego nurtu jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy[4]. Jerzy Owsiak przyznaje, że należał do grupy mazowieckich hippisów, zapatrzonych na „swoich” amerykańskich „braci”, a jego Przystanek Woodstock wyrósł z legendy Woodstock 1969, która w nim wzrastała. Dla przeciętnego obserwatora głównym objawem ruchu hippisowskiego w Polsce była specyficzna wakacyjna moda ubiorowa, jaką w szczególności można było obserwować latem, m.in. na deptaku sopockim. Kolejną specyfikę stanowiło rozpowszechnienie konsumpcji tzw. kompotu, czyli wywaru z domowego polskiego maku zawierającego heroinę. Zjawisko to zanikło wraz z otwarciem polskich granic na przełomie lat 80. i 90. i związaną z tym zwiększoną dostępnością heroiny oraz nowych rodzajów narkotyków syntetycznych. |
No w PRL-u. Wszystko co wychodziło nie od władzy. Było zaraz podejrzane
![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
No i nie chlali, niby, a ćpali, pamiętam jakieś "kompoty z maku" po którym się trzęśli i wyglądali strasznie. Co to do pustych głów przychodzi? Jeszcze jak palili konopie albo jakieś grzyby, to żyli normalnie, ale z tym makiem to już za dużo, opiaty to śmierć.
|
U nas w okolicy, to jednak tradycyjna wódeczka była ![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
Kotańskiego to spotkałem później, strasznie go obmawiali, niegłupi facet hmm po układach.Chyba komuś podpadł.
Marek Kotański (ur. 11 marca 1942 w Warszawie, zm. 19 sierpnia 2002 tamże) – polski psycholog, terapeuta, organizator wielu przedsięwzięć mających na celu zwalczanie patologii społecznej i pomaganie osobom uzależnionym od alkoholu, narkotyków, zakażonym wirusem HIV, byłym więźniom czy osobom bezdomnym. Twórca m.in. Monaru i Markotu. Zainteresował się ludźmi cierpiącymi na chorobę Alzheimera. Dla nich powstało hospicjum w Wandzinie. Spis treści 1 Życiorys 2 Upamiętnienie 3 Odznaczenia 4 Zobacz też 5 Przypisy 6 Linki zewnętrzne Życiorys Jego matka Ludwika była urzędniczką[1], choć Kotański utrzymywał, że artystką-malarką, zaś ojciec Wiesław Kotański był profesorem japonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Marek od 1960 studiował psychologię na Uniwersytecie Warszawskim, a w czasie studiów w Ruchu Młodych Wychowawców opiekował się sierotami i młodzieżą dotkniętą patologiami społecznymi. Po studiach podjął pracę terapeuty w szpitalu psychiatrycznym przy ul. Dolnej w Warszawie. Współpracował ze Społecznym Komitetem Przeciwdziałania Alkoholizmowi, a także angażował się w tworzenie Ruchu „Trzeźwość”. W 1974 podjął pracę w Szpitalu Psychiatrycznym w Garwolinie, gdzie mieścił się oddział dla osób uzależnionych od narkotyków (w owym czasie z powodów ideologicznych problemowi temu zaprzeczały władze). Widząc że tradycyjne metody leczenia nie dają pozytywnych rezultatów, rozpoczął pracę metodą społeczności terapeutycznej wzorowanej na doświadczeniach Synanonu – założonej przez Charlesa Dedericha pierwszej w świecie organizacji stawiającej sobie za cel leczenie narkomanów właśnie tą metodą. Choć Monar jako stowarzyszenie zarejestrowany został dopiero w roku 1981, to jego pierwszy ośrodek założono już 15 października 1978 r. w Głoskowie pod Garwolinem. Urządzono go w opuszczonym i częściowo zrujnowanym domu, gdzie Marek Kotański rozpoczął pracę z grupą pacjentów ze szpitala w Garwolinie. Efekty okazały się dużo lepsze niż się spodziewano[potrzebny przypis]. Obecnie[kiedy?] jest ponad 157 ośrodków Monaru[potrzebny przypis]. Od 1986 był członkiem Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej Wojciechu Jaruzelskim. Włączył się w jej prace, mając nadzieję, iż Rada posłuży za miejsce „zbiorowej psychoterapii”, a on sam umożliwi lepszą komunikację pomiędzy jej uczestnikami[2]. Organizował też osady dla osób z wirusem HIV i chorych na AIDS w ramach stowarzyszenia „Solidarni Plus”. W latach 1985–1994 był organizatorem akcji „Łańcuch Czystych Serc”, w której setki tysięcy młodych ludzi złączyło dłonie w łańcuchu łączącym Bałtyk z Tatrami i uczestniczyło w koncertach. W 1989 bez powodzenia kandydował w wyborach do Senatu PRL jako kandydat niezależny w województwie warszawskim[3]. W 1993 założył Markot – Ruch Wychodzenia z Bezdomności obejmujący 100 ośrodków dla bezdomnych, samotnych matek z dziećmi, osób niepełnosprawnych, terminalnie chorych. Rozwinął również system pomocy dla osób opuszczających więzienia, działający od 1994. W 2002 roku zainicjował z przyjaciółmi (Bolesławem Śliwickim) wystawienie do lokalnych wyborów młodzieży i aktywu społecznego pod szyldem Ruchu Serc: wystartował on w Gliwicach, nie uzyskując w ich samorządzie mandatów. Zmarł 19 sierpnia 2002 w Szpitalu Bielańskim w Warszawie w wyniku rozległych obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym w Nowym Dworze Mazowieckim. Został pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie (kwatera A-1a-26)[4]. Upamiętnienie Od 2002 corocznie organizowane były koncerty charytatywne „Dzień Kotana – Daj siebie innym”, poświęcone pamięci Marka Kotańskiego. W 2006 roku młodzież z łódzkiego Ośrodka Monaru założyła wyczynową drużynę piłkarską w Ozorkowie, która nosi nazwę „KOTAN”, a w herbie klubowym widnieje profil Marka Kotańskiego. Jego imieniem nazwano park w warszawskiej dzielnicy Włochy[5]. Postać Marka Kotańskiego występuje w filmie Najlepszy w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Rolę tę grał Janusz Gajos. Odznaczenia Państwowe: Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski – 2002, pośmiertnie[6] Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski – 1996[7] Pozostałe: nagroda Wiktora – dwukrotnie: 1986, 1987 nagroda imienia Brata Alberta Czerwona Kokardka – 1996[8] Order Uśmiechu – 2000 Zobacz też Monar Markot narkomania bezdomność List otwarty w sprawie narkomanii |
Niegłupi facet. Ale głupio zginął...
Druga tura bez Bonżura...
|
Różnie to mówili. Nie chcę siać plotek.
Marek Kotański Wypadek podczas powrotu do domu Wieczorem 18 sierpnia 2002 r. Marek Kotański wracał ze spotkania ze swoimi podopiecznymi z domu dla bezdomnych w Warszawie. Mężczyzna jechał swoim jeepem Grand Cherokee w stronę Modlina, do swojego domu znajdującego się w pobliskim Pomiechówku. W pewnej chwili na drodze jednokierunkowej, którą poruszał się Kotański, niespodziewanie pojawił się pieszy. Mężczyzna prowadząc swój rower nie rozejrzał się wchodząc na jezdnię i niemal wskoczył pod koła jadącego jeepa. Próbując go ominąć Kotański wykonał szybki manewr. Nie utrzymał właściwego panowania nad autem i wpadł do znajdującego się po drugiej stronie jezdni rowu. Samochód od strony kierowcy z bardzo dużą siłą uderzył w drzewo a Marek Kotański stracił przytomność. Niemal natychmiast na miejscu wypadku pojawiła się policja oraz pogotowie ratunkowe. Mężczyzna w ekspresowym tempie został przewieziony do Szpitala Bielańskiego w Warszawie, gdzie był reanimowany. Niestety w wyniku licznych obrażeń odniesionych w wypadku, następnego dnia nad ranem Marek Kotański zmarł. Marek Kotański Wypadek i pogrzeb na Powązkach 28 sierpnia 2002 roku, na warszawskich Powązkach odbył się uroczysty pogrzeb Marka Kotańskiego. Żegnali go nie tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele, lecz także mieszkańcy miasta, podopieczni Monaru i Markotu, przedstawiciele instytucji i organizacji państwowych, wojsko oraz policja. Podczas uroczystości pogrzebowych Marek Kotański został nazwany „człowiekiem, który odnajdywał swoje człowieczeństwo w przekraczaniu samego siebie i nie zadowalał się przeciętnością”. Chyba żadne inne słowa nie opisały tak dosadnie działalności, którą przez całe swoje życie zajmował się Kotański. Marek Kotański Wypadek i skomplikowane śledztwo Marek Kotański. Wypadek i wyrok sądu Marek Kotański. Wypadek i wyrok sądu W chwili zgonu mężczyzny prokuratura i biegli sądowi wszczęli śledztwo w sprawie ustalenia dokładnych przyczyn śmierci. Leszek B, pieszy, który był obecny w miejscu tragedii, na początku został przesłuchany jedynie jako świadek zdarzenia, ponieważ nie było podstaw, aby postawić mu zarzuty. Po wnikliwym zbadaniu sprawy, biegli ustalili, że pieszy w momencie pojawienia się na jezdni miał we krwi 1,8 promila alkoholu. Ponieważ było to nieoświetlone i nieprzystosowane do ruchu pieszych miejsce, mieszkający w Nowym Dworze Mazowieckim Leszek B. powinien ustąpić pierwszeństwa Kotańskiemu i poczekać, aż będzie miał możliwość przejścia. Zdaniem biegłych naruszenie zasad bezpieczeństwa było bezpośrednią przyczyną zdarzenia, w wyniku którego zmarł Marek Kotański. Wypadek oraz wszystkie okoliczności tragedii jednoznacznie wskazywały, że swoją nieodpowiedzialną postawą pieszy przyczynił się do zdarzenia. W wyniku toczącego się śledztwa prokuratura oskarżyła 40-letniego Leszka B., a w styczniu 2003 r. wystosowano za nim list gończy, ponieważ mężczyzna przebywał poza granicami Polski. Za zarzut naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym prokurator żądał 3 lat pozbawienia wolności. Po kilku miesiącach śledztwo oraz proces zostały zakończone, a Sąd Rejonowy w Nowym Dworze Mazowieckim skazał Leszka B. na karę 2 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności oraz zakas prowadzenia pojazdów przez pięć lat. Marek Kotański Wypadek mógł przydarzyć się każdemu Założyciel i twórca Monaru zginął, ponieważ chciał ocalić życie pijanego mężczyzny, który nagle pojawił się na drodze. Za jego życie i zdrowie zapłacił swoim. Patrząc działalność oraz światopogląd Kotańskiego taka postawa w ogóle nie dziwi. Mężczyzna zawsze chciał dawać więcej i nigdy nie bał się zaryzykować. Oczywiście ludzie życie nie jest czymś, co można postawić na szali i porównać, jednak wiele osób zastanawiało się, dlaczego odszedł właśnie Marek Kotański. Wypadek może przydarzyć się każdemu i zawsze tak samo zaskakuje i przeraża. Jednak śmierć osób, które pomagają i całe swoje życie oddają innym, boli podwójnie. Co więcej wraz z nią pozostaje mnóstwo pytań na które nigdy nie ma właściwej odpowiedzi. Marek Kotański Wypadek nie przerwał jego idei Marek Kotański Wypadek nie przerwał jego idei Marek Kotański Wypadek nie przerwał jego idei „Monar” i „Markot” dwie, najbardziej popularne, lecz nie jedyne inicjatywy, którymi mógł pochwalić się Marek Kotański. Wypadek, który wydarzył się na drodze z Warszawy zabrał człowieka, który nie tylko mówił o pomocy, lecz także działał, a efektem jego pracy były tysiące osób, które wyszły z nałogu, znalazły pracę, odbiły się od dna i rozpoczęły normalne życie. Po wypadku z 18 sierpnia wszyscy zaczęli zastanawiać się o dalsze istnienie tego, co stworzył Kotański. Oczywiście na swoich stanowiskach pozostali jego zastępcy i współpracownicy, jednak nagle i niespodziewanie w miejscu Marka Kotańskiego powstała pustka. Niemal od razu nasunęły się pytania: co dalej? Jak wygląda przyszłość Monaru? Kto zaopiekuje się wszystkimi podopiecznymi? Zginął człowiek, lecz nie zginęła idea, którą stworzył Marek Kotański. Wypadek nie zniszczył wielu lat pracy jednego z najsłynniejszych polskich terapeutów, a ośrodki pomocy stworzone przez Marka Kotańskiego działają i cały czas się rozwijają. Warto również wspomnieć, że oprócz ośrodków rehabilitacyjno – readaptacyjnych dla osób uzależnionych i placówek Monar – Markot powstały poradnie i punkty konsultacyjne, w którym potrzebujący mogą liczyć na wsparcie. Oczywiście zmienił się sposób funkcjonowania, zarządzania i prowadzenia wsparcia, jednak najważniejsze jest to, że podopieczni nie pozostali samym sobie i cały czas mogą liczyć na pomoc w najtrudniejszym momencie życia. Kazimierz Deyna. Wypadek czy samobójstwo? |
Piesi na drogach w Polsce, z promilami. To nic nowego. Kierowca musi liczyć się z każdą możliwością. A dlaczego temu "winowajcy" zabrali prawko na 5 lat, tego nie rozumiem...
Druga tura bez Bonżura...
|
1,8 promila, to chyba 2 piwa...Hehehe. Nieodpowiednia postawa , nieodpowiednie miejsce do przechodzenia, co za głupie zarzuty. Pewnie ten facet powinien wrócić się 2 km, do przejścia dla pieszych, hehehe. Tak jak w wypadku premier Szydło. Znalazł się na drodze w nieodpowiednim czasie... ![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
A ja to akurat rozumiem, to się nazywa parcie społeczne, zginął ktoś "ważny" to i musi być winny, a czy był pijany czy trzeźwy i co mówił, to nieważne, bo pasuje do... opowieści i rodzaju narracji. Przyklepali, jest wyrok to i sprawa załatwiona. A jak było naprawdę to się nie dowiemy, choć :) hmm, mogę zapytać, przy okazji >;)
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Ile jest takich miejscowości w Polsce że zabudowania są po dwóch stronach jezdni i ludzie przechodzą. A jak już zrobią tam przejścia, to kierowcy są wściekli że muszą ograniczać prędkość, co parę kilometrów...
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Też tak pomyślałem. Musieli znaleźć kozła ofiarnego. Bo przecież Kotański był bez zarzutu. A przecież to tylko człowiek. Każdemu się zdarza. Sądzę że jakby przeżył ten wypadek, to żadnego procesu by nie było...
Druga tura bez Bonżura...
|
Free forum by Nabble | Edit this page |