Amigoland napisał/a
Lothar. napisał/a
A ja to akurat rozumiem, to się nazywa parcie społeczne, zginął ktoś "ważny" to i musi być winny, a czy był pijany czy trzeźwy i co mówił, to nieważne, bo pasuje do... opowieści i rodzaju narracji. Przyklepali, jest wyrok to i sprawa załatwiona. A jak było naprawdę to się nie dowiemy, choć :) hmm, mogę zapytać, przy okazji >;)
Też tak pomyślałem. Musieli znaleźć kozła ofiarnego. Bo przecież Kotański był bez zarzutu. A przecież to tylko człowiek. Każdemu się zdarza. Sądzę że jakby przeżył ten wypadek, to żadnego procesu by nie było...
Walnąć w drzewo , przelatując przez rów i zabić się, to chyba nie był w pasach i prędkość poruszania się pojazdu, też chyba była przekroczona...
Druga tura bez Bonżura...