Wenus napisał/a
Benio w domu nie znaczy swojego terenu, absolutnie nie czuć kociego moczu. Przyznam się że jak wraca z dworu to lubię go powąchać bo pachnie wiatrem i żywicą:) Natomiast na wojennej ścieżce jest z Dużym Janem - to taki osiedlowy bezdomny kot , co go wszyscy dokarmiają. Pamiętam, jak zginął Lunek, to zaczął i do mnie przychodzić. Był wtedy młodym kociakiem i często go broniłam przed Czarnym, też dzikim kotem.
Nie miałem na myśli w środku domu

, tylko na zewnątrz, hehehe. No to kiepska sprawa z tym Dużym Janem, jeszcze Benio nie jeden pojedynek stoczy. Tylko że koty krzywdy sobie nie zrobią...
Druga tura bez Bonżura...