Pamiętacie spirytus Royal z przemytu w latach 90? Degustatorzy tanich alkoholi już nie żyją. A daczego?

Previous Topic Next Topic
 
classic Klasyczny list Lista threaded Wątki
4 wiadomości Opcje
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Pamiętacie spirytus Royal z przemytu w latach 90? Degustatorzy tanich alkoholi już nie żyją. A daczego?

Lothar.
To taka zielona plastikowa 1l butelka bardzo taniego etanolu technicznego, dobry do farb i mycia urządzeń, chętnie kupowany hurtowo na bazarach. Ci co pili, nie umarli od razu, przeważnie rak po paru latach. Zarobiły na tym mafie i. politycy. Jak można pić taki syf? Mnie nie pytajcie ja miałem dużo bardzo czystego z uwagi na pracę, ale ludzie to rozumu nie mają. Biedota poumierała, nieetyczni zbili fortuny a Polska zbiedniała. Pamiętam taki sylwester z szemranymi biznesmenami i jak się denerwowali, czy tiry dojadą na granicę przed czy po h 0.00 bo różnica w cle to majątek >;)) Udało im się ale tych co pili tanie alkohole to się nie udało i zwyczajnie "gryzą ziemię" Jedna sprawa z chemii alkoholu spożywczego nie wolno przechowywać w plastiku >;)) Jest bardzo mało dopuszczonych "plastików" i są drogie a więc niedostępne.




32 zł za pół litra wódki. 4 zł za najtańsze piwo. Zakaz reklamy alkoholu i ograniczenie liczby punktów jego sprzedaży. Takie są w skrócie założenia polityki unijnej mającej ograniczyć skutki alkoholizmu. Biznes spirytusowy już liczy straty i ograniczenie wpływów do budżetu. Jest za to grupa osób, której podwyżki i likwidacja legalnych sklepów bardzo by się spodobała. Ludzie ci pamiętają złote czasy afery alkoholowej, gdy do Polski wlewała się rzeka nielegalnej wódy marki Royal.

Serial „Zakazane imperium”, opowiadający historię amerykańskiej mafii, zaczyna się od sceny, w której główny bohater Nucky Thompson spotyka się z feministkami. Wiec odbywa się w przeddzień wprowadzenia prohibicji w Stanach 16 stycznia 1920 r. Nucky sprzedaje zwolennikom zakazu łzawą opowieść o szkodliwości alkoholu. Po chwili puentuje: „Prohibicja oznacza postęp. Rodziny nigdy już nie zostaną ograbione z ojców, zakładników alkoholu. Jestem dumny z bycia częścią tego narodu” – podkreśla. Po chwili jednak jedzie do swojego klubu, gdzie trwa impreza z okazji wprowadzenia zakazu handlu alkoholem. Oczywiście wódka leje się strumieniami. Nucky zbiera w gabinecie miejscowych notabli, by wyłożyć im nową koncepcję. – Panie burmistrzu, przyjaciele, członkowie rady miasta. Jak wam zapewne wiadomo, za niecałe dwie godziny alkohol zostanie uznany za nielegalny na mocy dekretu wydanego przez naszych szacownych dżentelmenów z Kongresu. […] Zakładając, że w kraju nastąpi posucha, jestem bliski zakończenia rozmów, które pozwolą pozostawić Atlantic City mokrym – powiedział Nucky. Po chwili stwierdził, że jedyną konsekwencją prohibicji będzie wzrost cen. Scena przenosi się na salę, na której trwa odliczanie. Trzy, dwa, jeden... PROHIBICJA.

Rzeczywistość lat 20.

Historia powyżej to oczywiście tylko fikcja, ale jednak nie da się ukryć, że prohibicja w USA nie przyniosła żadnych większych efektów. Oczywiście jej zwolennicy powiedzą, że konsumpcja zmniejszyła się o 50 proc., liczba przypadków psychiatrycznych związanych z alkoholem spadła o 60 proc., a zatrzymania przez policję z powodu alkoholu o połowę. Nie sposób jednak nie zauważyć, że oprócz blasków prohibicja miała również cienie. W latach 20. i 30. narodziły się legendy, które dzisiaj znamy z filmów gangsterskich. To właśnie wtedy wyrosła legenda Ala Capone, który w Chicago miał pod sobą 10 tys. barów z alkoholem. To w tych latach zaczął działać Lucky Luciano (według niektórych pierwowzór Vito Corleone z „Ojca chrzestnego”), Mayer Lansky, Johny Torrio, Carlo Gambino, Bugsy Siegiel. Na lata 30. przypadła słynna wojna Castellammarese pomiędzy gangsterami Giuseppe Masserią a Salvatore Maranzaną, w której zginęło co najmniej 50 osób. Również wtedy narodziła się nowoczesna amerykańska mafia, która spokojnie przetrwała do czasów Ronalda Reagana. Grupy przestępcze napełniały sobie kieszenie. Szacuje się, że w wyniku wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu USA traciły 500 mln dol. rocznie. Żeby wyobrazić sobie, jaka to była kwota, wystarczy uzmysłowić sobie, że przeciętne wynagrodzenie w tamtych czasach wynosiło ok. 1200 dol. rocznie.

Teraz jest to ok. 3,8 tys. dol. miesięcznie. Masowo wykwitło bimbrownictwo. Co ciekawe, obchodzono również prawo, sprzedając „cegły” do produkcji wina. Oczywiście oficjalnie służyły do produkcji soku, a na opakowaniu znajdowało się ostrzeżenie: „Po rozpuszczeniu cegły w galonie wody nie ustawiać dzbana w szafie przez dwadzieścia dni, gdyż wtedy zamieni się w wino”. Sytuację, jaka miała miejsce w tamtych czasach, dobrze obrazuje dowcip. Otóż turysta, który przyjechał do Nowego Jorku, pyta przechodnia: „Gdzie kupię tutaj alkohol?”. „Widzi Pan ten kościół na rogu? To jedyny budynek, w którym alkoholu Pan nie kupi”. O sensie prohibicji wypowiedział się również jeden z ówcześnie najbogatszych ludzi świata John D. Rockefeller.
„Kiedy prohibicja została wprowadzona, miałem nadzieję, że będzie szeroko wspierana przez opinię publiczną i wkrótce przyjdzie ten dzień, kiedy zło wywołane przez alkohol zniknie. Powoli i niechętnie zaczynam wierzyć, że to się nigdy nie spełni. Zamiast tego picie alkoholu powszechnie wzrosło, knajpy zastąpiły salony, pojawiła się ogromna armia przestępców, wielu naszych najlepszych obywateli otwarcie ignorowało prohibicję, szacunek do prawa został znacznie nadszarpnięty, a przestępczość osiągnęła poziom, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy”
– napisał w popularnym do dzisiaj liście o prohibicji.

Polskie doświadczenia

Jeśli nie chcą państwo cofać się o blisko 100 lat i przenosić na inny kontynent, to proponuję również inny przykład. Afera alkoholowa wstrząsnęła Polską na przełomie lat 80. i 90. Jest to jedyny wypadek, w którym urzędników udało się postawić przed trybunałem stanu. Skazani zostali Dominik Jastrzębski – minister współpracy gospodarczej z zagranicą, i Jerzy Ćwiek – prezes Głównego Urzędu Ceł. Afera wybuchła po tym, jak w 1988 r. zniesiono koncesję na niehandlowy import alkoholu. Spowodowało to, że osoby sprowadzały hurtowe ilości alkoholu na swój użytek, płacąc jedynie symboliczne cło.

Oczywiście wszystko zostawało rozprowadzone przez tworzącą się wtedy polską gangsterkę. To właśnie był jeden z pierwszych wielkich interesów Henryka Niewiadomskiego o pseudonimie Dziad, domniemanego szefa mafii wołomińskiej. „Jeden litr spirytusu marki Royal kosztował za granicą 1 dolara. W Polsce ci z »Góry« [ówcześnie sprawujący władzę] brali w sklepie 70 zł za litr, a to było 7 dolarów. Rachunek jest prosty – na każdej butelce zarabiali 6 dolarów. Ładunek tira to 24 tysiące litrów. 24 tysiące litrów razy 6 dolarów daje 144 tysiące dolarów zysku” – napisał Henryk Niewiadomski w książce „Świat według dziada”. Pieniądze płynęły tak szerokim strumieniem, że wtedy gangsterzy i góra sprowadzili maszynki do liczenia pieniędzy, bo sami się nie wyrabiali. Lewy alkohol szybko stał się najlepszym interesem tworzącej się mafii. „Do Polski wpłynęło w tych latach, jak później o tym pisano w prasie, co najmniej 25 mln litrów spirytusu. Czyli ponad tysiąc tirów-cystern. Moim zdaniem było tego co najmniej trzy razy tyle” – pisał „Dziad”, by po chwili konstatować: „Dzisiaj widzę zasadniczą różnicę między ludźmi z »Góry« a chłopcami z miasta. Tamci rujnowali swoje własne, a przy tym także moje państwo, chłopcy zaś odbierali im tylko małą część tego łupu. Jeśli użyć stosownego porównania, to z potopu sprowadzonego przez »Górę« na nasz kraj chłopcom udało się zaczerpnąć małe wiaderko”. Do dzisiaj w Polsce nie brakuje melin i miejsc, w których można kupić nielegalny alkohol pochodzący z przemytu bądź nielegalnego pędzenia. Popytajcie znajomych, bardzo bym się zdziwił, gdyby wśród nich nie było kogoś, kto załatwiał bimber, który nie śmierdzi i doskonale nadaje się do robienia nalewek.

Tworzenie fikcji

Nie oszukujmy się. Polacy nie przestaną pić, gdy zabierze się im legalny alkohol, i nie ograniczą spożycia, jeśli wywinduje się ceny wódki i piwa. Przerzucą się na tańsze odpowiedniki. Jeśli nie chcą mi państwo uwierzyć, to proszę się przejść na byle jakie targowisko. Założę się, że jeszcze przed bramą ktoś zaoferuje wam kupno tanich papierosów z przemytu. Szara strefa już obecnie ma się w Polsce bardzo dobrze, a windowanie cen da taki efekt, że napędzimy znowu zyski przemytnikom. Przy okazji również czeka nas mnóstwo problemów. Dość przypomnieć afery ze spirytusem z Czech, od którego można było oślepnąć. Od razu również wzrośnie lokalne bimbrownictwo. Już dzisiaj w internecie można kupić maszynkę do pędzenia. W destylatorach można przebierać jak w ulęgałkach. Kosztują od kilkuset (najprostsza wersja) do nawet 1350 zł (wersja na bajerze z precyzyjnym termoregulatorem itp.).

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dzięki regulacji UE stopa zwrotu inwestycji będzie wyższa. „Alkohol nic nie stwarza, tylko potęguje” – napisał kiedyś Kazimierz Brandys. To zdanie najlepiej pokazuje pewien charakter alkoholu. Jeżeli chcemy spotęgować działanie szarej strefy, mafii i nielegalnych biznesów, to droga zaproponowana przez UE jest bardzo właściwa.

PS Czytelników, którzy sądzili, że tytuł dotyczy rządu PO-PSL, przepraszam.

 


Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Pamiętacie spirytus Royal z przemytu w latach 90? Degustatorzy tanich alkoholi już nie żyją. A daczego?

Lothar.
Jak widać ludzie przez 100 lat niczego się nie nauczyli, dobrze że rzuciłem >;))
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Pamiętacie spirytus Royal z przemytu w latach 90? Degustatorzy tanich alkoholi już nie żyją. A daczego?

Amigoland
Lothar. napisał/a
Jak widać ludzie przez 100 lat niczego się nie nauczyli, dobrze że rzuciłem >;))
To pojawiło się jak już mnie w Polsce nie było. Słyszałem o tym. Ale nawet jakby tego nie było, to piliby inne wynalazki. Np. Denaturat...Cześć Wojtek.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Pamiętacie spirytus Royal z przemytu w latach 90? Degustatorzy tanich alkoholi już nie żyją. A daczego?

Lothar.
Cześć Andrzeju >;) Też spotkałem się z tym że patologia filtruje denaturat przez chlebek i nazywa to nalewką na kościach, lub wodę brzozową "na miejscu" >;) Ale po tym, to tak gremialnie nie umierali jak po Royalu. To jednak ludzie i ich żal i ich rodzin.