Miałem kiedyś kolegę, którego narzeczona poszła za fotografem

Był tak zabujany że ostrzył już noże i snuł niecne plany. Najpierw go spiłem, żeby nie był w stanie wyjść z domu. Płakał jak bóbr, ale procenty go zmogły. Rano wstał z bólem głowy, i zaczęliśmy od piwa

Na wieczór poszliśmy na dyskotekę. A że chłopak był przystojny i dziewczyny się do niego "kleiły"...Spotkał miłość swojego życia

Pobrali się , urodziła im się córeczka. I pewnie żyją do tej pory...
Druga tura bez Bonżura...