![]() |
![]() Tak wyglądał atak niedźwiedzia w Bieszczadach. Ekolog podszedł za blisko? Wczoraj, 15 listopada (20:45) Na zdjęciach z fotopułapki widać, jak wyglądał atak niedźwiedzia w Hulskiem (Nadleśnictwo Lutowiska), w wyniku którego ranny został aktywista ekologiczny. Leśnicy zwracają uwagę, że mężczyzna znalazł się zbyt blisko niedźwiedziej gawry, chcąc udowodnić, że siedlisko potężnego zwierzęcia zostało zniszczone podczas wycinki drzew. Atak niedźwiedzia. Mężczyzna został poważnie poraniony Lasy Państwowe: Nieszczęście sprowokowali ekoaktywiści Aktywiści "czują się źle z sytuacją, w której (...) zakłócili spokój niedźwiedzia" Do ataku niedźwiedzia doszło w niedzielę 12 listopada przed wieczorem. Dwóch aktywistów ekologicznych weszło do zagajnika nieopodal nieistniejącej wsi Hulskie w Bieszczadach i zbliżyło się do gawry. Wtedy zwierzę zaatakowało. Atak niedźwiedzia. Mężczyzna został poważnie poraniony Jeden z mężczyzn został poważnie ranny, drugi uciekł i sprowadził pomoc. Ratownicy wraz ze strażakami znieśli rannego ze szlaku, a następnie śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportował go do szpitala. Niedźwiedź poważnie poturbował ekologa. Zobacz również: Niedźwiedź zaatakował mężczyznę w Bieszczadach. Stan rannego jest stabilny Niedźwiedź zaatakował mężczyznę w Bieszczadach. Stan rannego jest stabilny Aneta Zwarig ze szpitala w Krośnie przekazała, że mężczyzna ma rany szarpane i kąsane twarzoczaszki, a także ramienia oraz pleców. Został chirurgicznie zaopatrzony. Jest przytomny i w logicznym kontakcie. Rokowania są dobre - zapewniła. Lasy Państwowe: Nieszczęście sprowokowali ekoaktywiści W środę we wpisie na platformie X (dawniej Twitter) rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski zamieścił zdjęcia z fotopułaki zamontowanej w pobliżu niedźwiedziej gawry. Na ujęciach uchwycono scenę, jak przyczajone zwierzę zbiera się do ataku. Widać też postać mężczyzny znajdującego się bardzo blisko niedźwiedzia. Na jednym z ujęć postać człowieka jest pochylona. Wygląda, jakby mężczyzna się potknął. Zamieszczone zdjęcia Michał Gzowski opatrzył komentarzem. "Fotopułapka uchwyciła atak niedźwiedzia na ekoaktywistę. Chciał udowodnić, że gawra jest pusta, bo leśnicy zniszczyli jego siedlisko. Niezła ironia losu - pseudoekolodzy szczuli na leśników, GOPR i policjantów, a teraz ci ludzie ratują im życie. Będzie Nagroda Darwina?" - napisał rzecznik Lasów Państwowych. Szerszy opis wydarzenia ze swoim wyjaśnieniem zamieściło Nadleśnictwo Lutowiska na swoim profilu na Facebooku. "Niedźwiedź zaatakował mężczyznę w lesie, nieopodal znanej nam i monitorowanej gawry, powodując u swej ofiary liczne obrażenia. (...) Gawra, o której mowa została zlokalizowana przez leśniczego w styczniu 2023 r. Wówczas nie stwierdzono bytowania w niej niedźwiedzia. Od maja, czyli po okresie gawrowania prowadzono w tej okolicy prace hodowlane, wyłączając z nich okolice samej gawry" - podano we wpisie nadleśnictwa. "W sierpniu tego roku otrzymaliśmy pismo od Inicjatywy Dzikie Karpaty i Fundacji Siła Lasu, o konieczności natychmiastowego wstrzymania wszelkich zabiegów gospodarki leśnej w tym wydzieleniu leśnym. Jednocześnie w sierpniu do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie wpłynął wniosek od aktywistów o utworzenie strefy ochronnej wokół miejsca gawrowania niedźwiedzia. Zgodnie z zaleceniami RDOŚ do 31 października zakończono prace w tym wydzieleniu i powieszono fotopułapkę, która miała monitorować okolicę gawry. O tym, że trwa procedura w sprawie utworzenia strefy, doskonale wiedzieli aktywiści IDK. Niestety, w niedzielny wieczór 12 listopada naruszyli spokój gawrującego zwierza, prowokując dramatyczną sytuację, której stali się uczestnikami" - podkreślono. Nadleśnictwo Lutowiska zaznacza we wpisie: "Wyrażając współczucie osobie poszkodowanej, życzymy jej szybkiego powrotu do zdrowia. Jednocześnie przypominamy o zasadach zachowania się w ostojach dzikich zwierząt, o zakazie ich płoszenia, zwłaszcza w odniesieniu do niedźwiedzi szykujących się na zimowy spoczynek". Aktywiści "czują się źle z sytuacją, w której (...) zakłócili spokój niedźwiedzia" Do zarzutów nadleśnictwa odnieśli się aktywiści z Inicjatywy Dzikie Karpaty, tłumacząc przebieg wypadku w ten sposób: "Obecność niedźwiedzia zaskoczyła aktywistów. Nie zauważyli zwierzęcia odpowiednio wcześnie, nie mieli szansy zareagować na jego sygnały ostrzegawcze i zgodnie z zasadami wycofać się w odpowiednim momencie, nie zachowali środków ostrożności podczas spaceru. Odwiedzili oni wydzielenie, w którym latem tego roku odkryliśmy wycinkę prowadzoną w pobliżu gawry niedźwiedzia". Aktywiści podkreślają, że ich pojawienie się w okolicach niedźwiedziej gawry podyktowane było tym, że zgłaszali zastrzeżenia do wycinki prowadzonej w tym miejscu przez nadleśnictwo, co ich zdaniem zmusiło zwierzę do wyprowadzki. "Od dawna wiemy, że zrywki prowadzone są na terenach zamieszkiwanych przez niedźwiedzie, wycinane są wypróchniałe jodły lub drzewa ze śladami obecności zwierząt. Alarmowaliśmy i walczyliśmy o ochronę takich miejsc nie raz. Wydzielenie, w którym doszło do incydentu, jest jednym z tych, o ochronę którego zabiegaliśmy" - stwierdza Inicjatywa Dzikie Karpaty na profilu na FB. "Okazuje się, że Nadleśnictwo Lutowiska jak samo przyznało, było świadome istnienia gawry w tym wydzieleniu już od stycznia 2023 roku. Jej obecność nie przeszkodziła jednak w przeprowadzeniu wycinki w bardzo bliskiej odległości, nawet 60 metrów od gawry. Nie podjęto żadnych działań mających na celu objęcie ochroną miejsca bytowania niedźwiedzia" - utrzymują aktywiści. Inicjatywa ostrzega, że w efekcie wycinki drzew "większość bieszczadzkich niedźwiedzi żyje poza strefami ochronnymi - do ich matecznika może wejść każdy: leśnik, pilarz, turysta, aktywista. Strefy nie powstają, bo utrudniają gospodarkę leśną. Ale ich brak prowadzi do niebezpiecznych sytuacji, takich jak ta z niedzieli lub z jesieni zeszłego roku, kiedy niedźwiedź zaatakował pracownika Nadleśnictwa Lutowiska, zaledwie kilka kilometrów od tego miejsca". |
Głupich nie sieją...
![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
Iść do miśka w goście i go wkurzać, to musiał być lewak >;))
|
Na 100 procent! Może on myślał że to ruski przyjazny miś? ![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
Był blisko do kandydowania o zaszczytną Nagrodę Darwina >;))
Nagroda Darwina zrodziła się na amerykańskim Uniwersytecie Stanforda. Badacze i studenci gromadzili udokumentowane przypadki skrajnej głupoty. Pomysł okazał się tak popularny, że w 1994 r. zrodził się z tego konkurs na wyjątkowe przypadki głupoty, której efektem była śmierć nominowanego. Kandydatów nie brakuje, a wręcz przeciwnie — przybywa. Krzysztof Załuski Dlaczego Darwin? Popularność konkursu szybko rozszerzyła się na cały świat. Nagrody mają wyłącznie charakter symboliczny, opierają się o czarny humor. A ich nazwa wiąże się z genialnym twórcą teorii ewolucji – Karolem Darwinem, według którego szanse na rozwój i przekazanie genów mają jedynie najlepiej przystosowane i najmądrzejsze gatunki i osobniki. W konkursie o nagrodę Darwina mamy do czynienia z antynagrodą. Wygrywają osobniki mało inteligentne, zdolne do zachowań szczególnie głupich i niepotrzebnie ryzykownych, statystycznie częściej nie dożywają wieku prokreacyjnego, w wyniku czego przeważnie nie przekazują swoich genów następnym pokoleniom – co jest w interesie danego gatunku – zapewniają naukowcy. W języku potocznym określenia "zasłużyć na nagrodę Darwina" używamy jako synonimu wyjątkowo głupiego, idiotycznego zachowania. Wielki odlot Larry Walters z Los Angeles należy do nielicznych kandydatów do Nagrody Darwina, którzy przeżyli swoją przygodę ze śmiercią. Jego przypadek został opisany w książce "Nagrody Darwina. Ewolucja w działaniu". Larry już w dzieciństwie marzył o lataniu. Los nie pozwolił mu zrealizować tego pragnienia. Zaciągnął się do lotnictwa, ale z uwagi na słaby wzrok nie mógł być pilotem. Gdy został zwolniony z wojska, siadywał w ogrodzie i przyglądał się przelatującym nad głową odrzutowcom. Na pomysł wykorzystania balonów meteorologicznych wpadł, gdy siedział przed domem na "bardzo wygodnym" leżaku. Kupił czterdzieści pięć balonów meteorologicznych z demobilu, przywiązał je do leżaka, po czym napełnił półtorametrowe balony helem. Swój powietrzny statek ochrzcił "Inspiration I". Następnie przywiązał się do leżaka, biorąc na drogę trochę kanapek, parę puszek piwa "Miller Lite" i wiatrówkę. Larry miał zamiar wznieść się nad ogród na wysokość kilkunastu metrów, przez kilka godzin cieszyć się lotem, zjeść kanapki, wypić piwo i wrócić. Zaplanował, że gdy przyjdzie pora lądowania, przestrzeli z wiatrówki kilka balonów i stopniowo opadnie na ziemię. Niestety, wydarzenia potoczyły się nieco inaczej, niż planował. Gdy przyjaciele odcięli cumy, Larry bynajmniej nie uniósł się powoli na wysokość kilkunastu metrów. Poleciał w górę jak wystrzelony z armaty. Czterdzieści pięć balonów wypełnionych helem, o pojemności prawie czterech metrów sześciennych każdy, pociągnęło go szybko w górę: pięćdziesiąt, sto, pięćset metrów... Larry zatrzymał się dopiero na wysokości pięciu tysięcy metrów Na tej wysokości uznał, że byłoby rzeczą ryzykowną strzelać do balonów, gdyż leżak mógłby niebezpiecznie się przechylić, a wtedy miałby poważne kłopoty. Przez kilka godzin unosił się w powietrzu, balony bardzo powoli traciły hel, koledzy organizowali już pomoc na ziemi, a on miał czas przez kilka godzin — zanim wylądował, żeby rozmyślać nad swoją głupotą. Zabójcza męskość W 1996 r. organizatorów konkursu zaskoczył kandydat z Polski. Nagroda trafiła do rolnika Krzysztofa A., który postanowił udowodnić, że jest największym maczo na świecie, odcinając sobie głowę. Laureat razem z grupą pijanych kolegów zorganizował konkurs męskości. Gdy jeden z uczestników odciął sobie piłą łańcuchową nogę, odpowiedział na wyzwanie, dokonując dekapitacji! Na tym nie koniec historii, nad zwłokami "mistrza męskości" jeden z przyjaciół złożył krótki hołd tymi słowami: "mimo iż za młodu ubierał się w bieliznę siostry, finalnie zmarł jak mężczyzna". Za kanałem La Manche 34-letni Brytyjczyk o imieniu Martin uważał, że brak powietrza podczas seksu zwiększa doznania erotyczne. Poprosił swoją żonę, aby w decydującym momencie zatykała mu usta i nos. Tak mu się to spodobało, że postanowił to powtórzyć... tym razem solo. Nałożył sobie na głowę plastikową torbę, z której usunął powietrze za pomocą próżniowego odkurzacza. Kiedy go znaleziono — był już martwy, ale wciąż ściskał w dłoni rurę od pracującego odkurzacza. Dawniej nie było lepiej. W 453 r. słynny wódz Attyla, postrach chrześcijańskiego świata, władca imperium od Danii po Bałkany i od Renu aż do Morza Kaspijskiego o mrożącym krew w żyłach przydomku "Bicz Bożym" zmarł w dziwnych poślubnych okolicznościach. Po zaślubieniu młodej i pięknej księżniczki Ildico groźny Atylla najpierw spił się na umór, a później tak ochoczo zabrał się do wypełniania obowiązków małżeńskich, że dzień później skonał we własnej krwi. I to z czoła! Według badaczy tak ochoczo gonił świeżo upieczoną żonę dookoła namiotu, że rąbnął głową prosto w słupek. Zażarte żarcie "Ciekawym" przypadkiem okazał się Michael Gentner – zapalony amerykański hodowca rybek akwariowych. Pewnego dnia tak zdenerwował się na jedną ze swoich ryb, że postanowił ją ukarać. Połknął rybę, lecz ta utknęła mu w przełyku. Żadne nie odpuściło, udusili się oboje. Jak niebezpieczne bywa jedzenie, przekonał się w USA mężczyzna , który umarł we własnym łóżku po zjedzeniu sytej kolacji. Gdy bliscy odkryli zgon, zawiadomili pogotowie. Na miejsce przybyli trzej ratownicy. Wszyscy się pochorowali, jeden wylądował w szpitalu. Co się okazało? Ofiara najadła się fasoli i kapusty, po czym we śnie puszczała olbrzymie gazy. Gdy ratownicy pochylali się nad ciałem denata, nadal unosiła się chmura metanu. W połączeniu ze szczelnie zamkniętą sypialnią okazała się równie zabójcza jak czad. Innym kulinarnym przypadkiem uwiecznionym w nagrodach Darwina jest sprawa R. Pule, 32-letniego mieszkańca St. Louis. Mężczyzna postanowił się zemścić na sprzedawcy hot-dogów, który go zdenerwował, a w dodatku chciał wezwać policję, by go uspokojono. Z zemsty Pule wziął hot-doga i ostentacyjnie, w całości wepchnął sobie do ust, po czym odszedł bez płacenia. Gdy policja rozpoczęła poszukiwania chuligana, szybko go znaleźli: leżał nieprzytomny pod pobliskim sklepem. Wezwani lekarze ruszyli do akcji, z przełyku mężczyzny wyciągnęli 6-calową (ok. 15,5 cm) parówkę. Niestety, było za późno, hot-dog zadusił łakomego Pula. Oj tam, oj tam... Innym przypadkiem jest młody wyznawca Hare Kryszna, który szukał kontaktu z naturą. Jego "głód" kontaktu z florą i fauną był tak wielki, że ukrył się w oceanarium na Florydzie, by popływać w basenie z orkami. Jak postanowił — tak uczynił, tylko pomylił baseny. Zanurkował w zbiorniku z "waleniami-zabójcami". Jak można się domyślić, już nie wypłynął. Zaś pewien Koreańczyk poruszający się na wózku inwalidzkim nie zdążył do windy. Tak się zirytował niefartem, że cofnął wózek i z impetem rąbnął w drzwi elewatora. No i tak trzy razy — aż do skutku. Drzwi ustąpiły, a grawitacja zrobiła resztę. Lot w głąb szybu zarejestrowała kamera przemysłowa. Przegraną z siłą przyciągania ziemskiego zakończyła się inna "przygoda". Amerykanin Santiago Alvardo zginął podczas napadu na sklep z rowerami. Kiedy próbował wejść do środka przez dach, ten runął i rabuś zginął na miejscu. Co ciekawe, nie zabił go sam upadek, lecz długa latarka, którą trzymał w ustach i która przebiła podstawę jego czaszki, gdy uderzył twarzą w ziemię. Obywatel Rumunii chciał z kolei naprawić — spawając — 40-letnie narzędzie rolnicze zbudowane przez jego ojca. Pomysłowy tato wykorzystał w konstrukcji niewybuch z czasów drugiej wojny światowej. Na "efekt" nie trzeba było długo czekać. Arthur de Souza Coelho z Brazylii chciał zabezpieczyć swój samochód przed kradzieżą, wpadł na szatański pomysł i otoczył auto drutem pod napięciem. Niestety, jak napisano w policyjnym raporcie, najwyraźniej zapomniał o pułapce na złodziei i zginął porażony prądem. Fatalnie zakończyła się także nocna rozmowa telefoniczna K.C. Barkera z USA. Nagle obudzony natrętnym dzwonkiem, odruchowo sięgnął po słuchawkę. Zaspany, zamiast aparatu podniósł leżący przy łóżku rewolwer i przyłożył go do ucha. Zdążył powiedzieć "halo" i wystrzelił. Sylvester Briddell Jr zginął natomiast w Selbywille, gdy wygrał zakład z przyjaciółmi, po tym, jak twierdzili, że nie jest w stanie włożyć lufy rewolweru z 4 kulami do ust, zakręcić magazynkiem, a potem pociągnąć za spust. No i im udowodnił, że był w stanie to zrobić... W wielkim stylu zapisali się na kartach historii brazylijscy piloci — na widok nadlatującego z przeciwka innego samolotu puścili stery, zdjęli spodnie i przyłożyli do przedniej szyby gołe pośladki. Ich maszyna straciła sterowność i runęła na ziemię. Źródło: Wendy Northcutt. "Nagrody Darwina. Ewolucja w działaniu" https://ciekawostkihistoryczne.pl/2016/08/14/osiem-najglupszych-smierci-w-dziejach/ http://nagrody-darwina.pl/ https://ciekawe.org |
Fajne. Ale chyba najlepszym był ten Koreańczyk na wózku inwalidzkim
![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
Zawzięty >;) A inny skośny, skakał na szybę w swoim biurze i zmęczył materiał >;)) A to się musiał zdziwić jak leciał, pewnie mu ciśnienie skoczyło. Kiedyś czytałem że od szoku i różnicy ciśnienia, przed upadkiem, to już po sprawie.
|
No tak. Widać że Azjaci są bardziej zawzięci od Polaków...
Druga tura bez Bonżura...
|
Może to nie warto tak przesadzać? >;))
|
Jak widać debile się mnożą;))
Kiedyś to ludzie mieli chyba więcej zdrowego rozsądku;)) |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Floppa mój ulubiony:
https://youtube.com/shorts/ITkWYUhqRBU?si=IJC6ChXyRtF8ztWS |
https://youtube.com/shorts/ITkWYUhqRBU?si=IJC6ChXyRtF8ztWS
|
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez michalina
Ludzie to chyba myślą że są nieśmiertelni >;) Ten był dobry co grał w rosyjską ruletkę z 4 nabojami w rewolwerze >;) Czym zwiększył prawdopodobieństwo z 1/6 do 4/6 a to trudno przeżyć, ale byli lepsi co grali pistoletem a tam to 1/1 na śmierć >;P
|
Głupi ma czasem szczęscie;)) Ide do taty na serial o sułtance Kosem;P ![]() |
Baw się dobrze Michalino >;) To była sprytna kobitka >;))
![]() |
Aby przezyc przy władcy ,zachować życie swoje i swoich synów trzeba byc mega przebiegłym,inteligentnym,sprytnym itd;)) Tam ktokolwiek zwykły albo tylko ładna nie miała racji bytu;) |
Free forum by Nabble | Edit this page |