Za punkt centralny swojego światopoglądu uznawał (w duchu Goetheańskim) człowieka, którego rozumie jako symbol, czyli (etymologicznie) „most” między światem duchowym a fizycznym[12]. Dużo miejsca w swoich pracach poświęcił duchowości antropozoficznej, w której człowiek w swojej realizującej się wolności stanowi „oś świata” i jednocześnie klucz do poznania rzeczywistości (jest to stary motyw mistyczno-gnostyczny). Fascynował się manicheizmem i tradycją gnostycką w Europie, szacunkiem darzył buddyzm, ale uważał, że dla człowieka Zachodu odpowiedniejsze są europejskie szkoły inicjacyjne, w szczególności tradycja ezoterycznego chrześcijaństwa (indywidualistyczna gnoza i mistyka). W nauce i humanistyce postulował przechodzenie do tzw. paradygmatu wyobraźni (termin jego autorstwa), który kładzie nacisk na twórczość, potencjał duchowy i wolność człowieka w nawiązaniu do idei romantyków, w szczególności Novalisa.
Prezentowany ostatnio światopogląd nazywał holistycznym spirytualizmem (jest to forma filozofii gnostycznej). Za jego podstawę uznawał antropozofię Rudolfa Steinera, a w dalszej kolejności psychologię integralną Carla Gustava Junga z jej centralnymi kategoriami: nieświadomości zbiorowej i archetypu. Jej fundamentem miała być nie intelektualna spekulacja, lecz przede wszystkim żywe doświadczenie duchowe wsparte na odpowiedniej praktyce (zwł. medytacyjnej) – w tym sensie jest to forma gnozy. O ówczesnym swoim stosunku do Junga tak się wyraził: „Ostatnimi laty wycofuję się w sposób jakby naturalny z tego jungowskiego kręgu myślowego, choć nie jest to wycofywanie się wrogie czy niechętne; przeciwnie – uważam, że jest to najwspanialsza szkoła psychologiczna, jaka powstała w XX wieku, tyle, że po prostu już nie odczuwam tak intensywnej potrzeby życia tymi kategoriami pojęciowymi, jakie ta psychologia zawiera, jak to w moim wypadku było przez pół wieku.”[13] Prokopiuk bardzo krytycznie odnosił się do współczesnej polskiej rzeczywistości – krytyka ta dotyczyła w szczególności duchowości Polaków i bezrefleksyjnego, kolektywistycznego katolicyzmu. W polskiej kulturze wysoko oceniał epokę romantyzmu i Młodej Polski. W antropozofii Rudolfa Steinera dostrzegał analogie do twórczości polskich idealistycznych myślicieli romantycznych, na przykład Andrzeja Towiańskiego, Juliusza Słowackiego (filozofia genezyjska) czy Augusta Cieszkowskiego. Myśl Marksa odrzucał z powodu jednostronnego materializmu, orientację filozoficzną Fryderyka Nietzschego zaś z powodu jej neopogaństwa. W swoich dziełach przedstawił duchowy „program” dla polskiej kultury, w której mogłyby się twórczo łączyć polski idealizm romantyczny i antropozofia (jako ezoteryka chrześcijańska) przy inspiracjach wysoką kulturą zachodnią, zwłaszcza zachodnioeuropejską[14]: „Duchowy „inkubator”, a zarazem wzór dla takiego przedsięwzięcia – zarówno terapii kultury polskiej, jak i stworzenia ruchu otwarcia się na nowe duchowe intuicje, inspiracje i imaginacje, które przyniosłyby nam – z inicjatywy Ducha Narodu – twórczą alternatywę kulturową – widzę w antropozofii Rudolfa Steinera.”[15] Książka Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka ma charakter silnie autobiograficzny (pierwotnie był to wywiad-rzeka), zawiera ogólny zarys światopoglądu i imaginacyjny projekt świata alternatywnego. Tomik Światłość i radość jako zbiór refleksji i komentarzy przypomina zaś w formie Myśli Pascala. Prace i eseje Prokopiuka pisane są wykwintną, czasem archaizującą polszczyzną. |
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
sobota 27 marca 2021— Autor Jerzy Sosnowski Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o istnieniu Jerzego Prokopiuka… Chociaż nie, chyba pamiętam: na studiach, pod koniec drugiego roku poszedł hyr, że ukazał się rewelacyjny numer „Literatury Na Świecie”. Cóż to wtedy było za pismo, a jeszcze w świetnym formacie, idealnie pasującym do dłoni! Nie jestem pewien, pod jakim hasłem reklamowano tamten kwietniowy numer z 1983 roku: czy już padł epitet „neognostycki”? Czy tylko, że przenosi kwestie zjawisk paranormalnych z obszaru nie-do-końca-serio programów Wandy Konarzewskiej w strefę refleksji akademickiej? Dziś najprościej byłoby powiedzieć, że stanowił on jedną z najwcześniejszych jaskółek New Age, która dekadę później wydawała się przez chwilę erą, a wkrótce okazała się modą. W każdym razie numer przygotował do druku Jerzy Prokopiuk. Wyciągnąłem przed chwilą tę „Literaturę Na Świecie” z półki i, prawdę mówiąc, z lekkim niedowierzaniem przyglądam się temu, co nas, studentów uniwersytetu, 37 lat temu tak zelektryzowało. Psychotronika? Energie uzdrawiające?! Artykuł pod żenującym dziś tytułem „Fizyka kwantowa i zjawiska paranormalne”??? Widocznie wierzyliśmy, że znaleźliśmy się w postulowanym przez Caprę „punkcie zwrotnym” i na naszych oczach to, co duchowe, okaże się ostatecznie macierzą tego co materialne. Właściwie jedynym składnikiem numeru, który teraz wydaje mi się naprawdę atrakcyjny, jest fragment powieści Philipa Dicka: Valis (w tłumaczeniu Lecha Jęczmyka). A przecież nie stać mnie tak po prostu na wzruszenie ramion. Być może dlatego mnie nie stać, że jakieś 10 lat później zetknąłem się z demiurgiem tego numeru, Jerzym Prokopiukiem, osobiście. W tym, co robił, była dziwna mieszanina wartościowego intelektualnie otwarcia umysłu na idee, nie mieszczące się w polu naszego pola poznawczego – episteme – z których to idei pewna, bardzo niewielka liczba godna jest namysłu – oraz dziecinnej ekscytacji tym, co baśniowe. Miał bez wątpienia nadzwyczajną wiedzę o dziejach herezji gnostyckiej i równie nadzwyczajną skłonność do trywialnego mieszania ludziom w głowach. Ale przy tym uderzała mnie w nim cecha ujmująca (choć być może tym bardziej dla „porządnego myślenia” niebezpieczna), mianowicie poczucie humoru, autoironia, która z kolei sprawiała, że nigdy nie umiałem stwierdzić z wszelką pewnością, czy mówi serio. Mam wciąż w uszach taki oto dialog, podsłuchany w autokarze, który przewoził uczestników jakiegoś spotkania w Ośrodku Pogranicze. Prokopiuk siedzi za mną, a obok niego zajmuje miejsce polsko-pakistańska nastolatka, Farzana. Farzana, jak to inteligentny młody człowiek, jest dociekliwa i niespecjalnie przejmuje się autorytetami (a Prokopiuk jest wtedy, w latach 90., traktowany niewątpliwie jako autorytet w swojej dziedzinie). Farzana pyta: „Pan naprawdę wierzy w reinkarnację?” Prokopiuk, bardzo poważnie: „Ja nie wierzę, proszę pani, ja wiem”. Farzana: „Ale co, to może pamięta pan poprzednie wcielenia?”. Prokopiuk, podejrzanie poważnie: „Tak, proszę pani, pamiętam”. Farzana, z jawną ironią: „To kim pan był w poprzednim wcieleniu?”. Prokopiuk, po sekundowej pauzie: „Inkwizytorem, proszę pani”. Najlepsze jest to, że bez żadnego kłopotu wyobraziłem go sobie w mnisim kapturze à la Bernard Gui (z „Imienia róży”, naturalnie). Jego powierzchowność oddziaływała niemniej, niż spokojny tembr głosu: szklane, zdaje się, oko, niezwykle oszczędna mimika, ascetyczne rysy – wszystko to sprawiało, że nie dało się jego słów tak po prostu zlekceważyć, nawet jeśli sceptyk we mnie uruchamiał wszelkie zainstalowane w moim umyśle dzwonki alarmowe. Ale gdzie tam, sceptyka co chwilę trafiał paraliż, jak w chwili, kiedy przedstawiłem się Prokopiukowi. „Dzień dobry” – powiedziałem (było to w klasztorze nad Wigrami, wówczas: domu pracy twórczej dziennikarzy). – „Nazywam się Jerzy Sosnowski”. „Prokopiuk” – odparł. Przez chwilę mierzył mnie wzrokiem i dodał. – „Pana kartą jest Wisielec”. Rzecz w tym, że (chyba przez „Tarot paryski” Gretkowskiej) zainteresowałem się wtedy tarotem, kupiłem nawet talię kart, coś o niej poczytałem, pogadałem z Olgą Tokarczuk i to chyba w rozmowie z nią ustaliłem, że jeśli dopatrywać się w wielkich arkanach symbolicznego skrótu dla naszych losów, to moją kartą powinien być Wisielec właśnie. Jeśli mnie pamięć nie myli, istnieją 22 karty wielkich arkanów, więc prawdopodobieństwo trafienia przez Prokopiuka właściwej karty wynosiło 4,5%. Nie znaliśmy się wcześniej. Oczywiście, prawdopodobieństwo trafienia szóstki w totka jest wielokrotnie mniejsze. A może mówił tak każdemu? Albo inna opowieść. Trafiłem na wykład innego specjalisty od ezoteryki – nomina sunt odiosa – o znaczeniu „666” w Apokalipsie. Żadne pokątne zgromadzenie pseudonaukowców: miejscem wykładu był wydział filozofii UW. Prokopiuk pełni rolę mistrza ceremonii, zresztą z tego powodu przyszedłem. Słucham tego wykładu i szlag mnie trafia, bo słyszę, że wykładowca łączy wszystko ze wszystkim, w jego rozumowaniu brak elementarnej logiki, zmysłu historycznego; niby wie dużo, ale przy takiej, wyraźmy to grzecznie, dezynwolturze intelektualnej z erudycji robi się sieczka. Po chyba trzech godzinach dowiadujemy się, że 666 oznacza kapitalizm (jest połowa lat 90., środek transformacji). Zaczyna się dyskusja, rozglądam się, czy uda mi się dyskretnie wyjść (sala nabita jest ludźmi), a na katedrę wchodzi Jerzy Prokopiuk. „Dziękuję mojemu znakomitemu koledze za świetne wystąpienie. Do jego niezwykłych interpretacji chciałbym dorzucić jeszcze jedną. Otóż, jak wiadomo, połączona liczba członków Izby Lordów i Izby Gmin w Wielkiej Brytanii wynosi sześćset sześćdziesiąt sześć”. I z kamienną twarzą schodzi ze sceny. Jestem prawie pewien, że była to mordercza złośliwość. Ale głowy nie dam. Wiele się od niego dowiedziałem; w okresie mojej fascynacji gnozą jego książki były dla mnie nieocenionym źródłem wiedzy o sposobie myślenia, który – jeśli podejść do niego tak, jak Jung podchodził do alchemii – wydaje mi się intrygujący, może nawet pociągający. Jest jakby kontynuowaną przez tysiąclecia konspiracją ludzi, którzy mocniej, niż to możliwe w ramach chrześcijańskiej ortodoksji, wyrażają tragizm istnienia. Opisywali oni świat jako pułapkę materii, nie dowierzali, że wszystko, co stworzył Bóg, jest dobre – skoro rzeczywistość potrafi ranić aż tak bardzo – a przy tym na samym końcu opisu beznadziejności istnienia otwierali niedostrzeżoną wcześniej furtkę w stronę naszej duchowej ojczyzny. Przecież nie tylko z tego świata jesteśmy… Gnostyckie ukąszenie, a należę do ukąszonych, nie daje się łatwo uleczyć, blizna pozostaje i każe irytować się zarówno na beztragiczną interpretację religii, jak na bezproblemowy ateizm (i w tym ograniczonym sensie jestem losowi wdzięczny za to, że tę bliznę noszę: stanowi ona szczepionkę na te dwie, bodaj najpopularniejsze dzisiaj oferty światopoglądowe). Ale z drugiej strony: czy my naprawdę coś wiemy, coś, co się liczy w tych ostatecznych chwilach, gdy człowiek czuje wyraźnie, jak dziś, w czasie pandemii, kruchość swojego istnienia i brak dającej się wyraźnie zwerbalizować nadziei? I w tym właśnie momencie ten właściwy dla Prokopiuka, dziwny melanż śmiertelnej powagi i świadomości, że tak poważna powaga musi się ocierać o śmieszność, stanowi remedium. Opowiedziano mi o nim następującą historię: w latach 70 w redakcji „Twórczości” spotkali się jakiś wybitny historyk średniowiecza i Jerzy Prokopiuk. Od słowa do słowa zaczęła się dyskusja o tym, kiedy zaginął słynny relikwiarz (niestety nie pamiętam szczegółów), czy na początku XIII wieku, przed ostateczną rozprawą z albigensami, w twierdzy w Montségur jeszcze był, czy już go wtedy zagubiono. Redaktorzy „Twórczości” orientują się dość szybko, że są świadkami niebywałego zupełnie sporu dwóch wybitnych znawców tematu; żałują, że nikt nie nagrał tego pojedynku. Z obu stron fruną pociski argumentów, cytaty z rozmaitych dzieł po francusku i po łacinie, historyk upiera się, że relikwiarz zginął sto lat wcześniej, Prokopiuk dowodzi, że dopiero po rzezi katarów. Mija godzina, potem druga. W końcu Prokopiuk patrzy na historyka swoim zdrowym okiem, jak gawron na pierwszą tej wiosny dżdżownicę i mówi spokojnie: „Ależ panie profesorze, przecież ja tam wtedy byłem”. Nie umiem rozpoznać, do jakiego stopnia na serio, ale pozwalam sobie wierzyć, że Jerzy Prokopiuk teraz już wie, czy mylił się, czy nie. |
Ciekawe o tym panu Prokopiuku.
Gdzies mi się tam o uszy poobijało to nazwisko ale nie przywiazywałam wagi:) |
To popularne nazwisko :) znałem takiego, ale omijam >;)
![]() To ten pan, ten "mój" ma podobne oczy, może to jakaś rodzina? |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
No i tu się z Jarkiem zgadzam w 100%:my nie mamy własnej woli,to jest iluzja. Nawet wczoraj wieczorem o tym rozmyslałam ,my jesteśmy zdeterminowani na amen. I jak ktoś ma to "coś" co go pcha do poznawania nowego to tez jest zdeterminowane,taki się rodzi i już. Być może maja na to wpływ gwiazdy ale te gwiazdy też pewnie ktoś zdeterminowal;) Nam się w rozwoju duchowym i osobistym wmawia,że możemy wszystko ale niestety prawda jest bolesna:nie możemy wszystkiego. Oczywiście trzeba coś robić a nie leżeć ale to co robimy,na jakim poziomie jesteśmy (czy to intelektualnym,duchowym,etycznym itd)też jest odgórnie zdeterminowane przez nie wiem,nazwijmy Bogiem,tak w skrócie:) |
Michalino o te różnice doktrynalne dotyczące wolnej woli to ludzie się zabijają od bardzo dawna w religiach mojżeszowych: judaizm/islam/ chrześcijaństwo, nazywają to Predestynacja >;))
Predestynacja (od łac. praedestinare, gr. προοριζειν, „przeznaczyć z góry”) – koncepcja religijna, według której losy człowieka (jego zbawienie lub potępienie) są z góry określone przez wolę Boga[1]. Spis treści 1 Predestynacja w chrześcijaństwie 1.1 Katolicyzm 1.1.1 Augustyn z Hippony 1.1.2 Współcześnie 1.2 Prawosławie 1.3 Protestantyzm 1.3.1 Luteranizm (ewangelicyzm augsburski) 1.3.2 Kalwinizm (ewangelicyzm reformowany) 1.3.3 Karl Barth 1.4 Świadkowie Jehowy 2 Predestynacja w islamie 3 Zobacz też 4 Przypisy 5 Bibliografia Predestynacja w chrześcijaństwie Katolicyzm Augustyn z Hippony Zagadnienie predestynacji pojawiło się po raz pierwszy w trakcie kontrowersji pelagiańskiej. Augustyn z Hippony wykazywał błąd pelagianizmu, twierdzącego, że wola ludzka obecnie jest tak samo wolna, jak przed upadkiem Adama i Ewy. Akcent położony przez doktora Kościoła na niezbędność łaski Chrystusa dla wolnej woli człowieka, został przez niektórych zrozumiany jako implicite uzależniający człowieka całkowicie od woli Boga. Według tej logiki osoby, odchodzące z tego świata w stanie niepojednania z Bogiem, czynią to z powodu tajemniczych wyroków Bożych. Zarzuty te zaczęto podnosić pod koniec życia biskupa Hippony. W 429 r. Prosper z Akwitanii napisał list do Augustyna o problemach biskupów Prowansji i Marsylii, którzy nie mieli sympatii pelagiańskich, jednak nie rozumieli, jak można połączyć predestynację z doktryną o wolnej woli[2]. Według ich rozumienia nauki Augustyna człowiek był marionetką spełniającą Boże plany. Do Augustyna napisał także pewien Hilary, przekazując obawy pewnych osób wobec groźby fatalizmu: jeśli jest predestynacja, jaki jest cel upominania bliźnich?[3]. Augustyn odpowiedział na te wątpliwości pisząc traktaty: O przeznaczeniu świętych (De praedestinatione sanctorum) oraz Dar wytrwania[4]. Temat oddziaływania miłości Boga na wolną wolę wyjaśniał także komentując Ewangelię według św. Jana. Pokazywał, że Bóg wzbudza w sercu człowieka pragnienie kosztowania rozkoszy duchowych, a to w niczym nie ogranicza wolności wyboru: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec” (J 6,44). Nie myśl, że pociągany jesteś przemocą; także miłość pociąga duszę. I nie powinniśmy się obawiać, że opierając się na tym zdaniu Ewangelii, ci, którzy dociekają słów, ale bardzo dalecy są od rozumienia spraw Bożych, sprzeciwią się nam i powiedzą: „Jak mogę wierzyć z własnej woli, skoro jestem pociągany?”. Odpowiadam: „Pociąga cię nie tylko wola, pociąga cię także przyjemność”. Co to znaczy być pociągniętym przez przyjemność? „Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca” (Ps 37,4). Istnieje jakaś przyjemność serca, której pożywieniem jest chleb niebieski. Jeśli poeta mógł powiedzieć: „Każdego pociąga jego własna przyjemność”, nie konieczność, ale przyjemność, nie obowiązek, ale rozkosz, o ileż bardziej możemy powiedzieć, że do Chrystusa pociągany jest ten, kto znajduje przyjemność w prawdzie, świętości, sprawiedliwości, życiu wiecznym, jako że wszystkim tym jest właśnie Chrystus. Jeśli zmysły ciała mają swe przyjemności, to czyż dusza nie może mieć swoich? (…) „Błogosławieni – mówi Pan – którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (Mt 5,6) tu na ziemi – „albowiem będą nasyceni” tam w niebie! Takiemu dam to, co miłuje; udzielę tego, czego pragnie. Zobaczy to, w co wierzył, nie oglądając; będzie spożywał to, czego łaknął; nasyci się tym, czego pragnął. Kiedy? Gdzie? Przy zmartwychwstaniu umarłych, albowiem „Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,40). (Homilie na Ewangelię św. Jana, Homilia 26, 4–6)[5] Dyskusja miała swą dalszą kontynuację po śmierci doktora Kościoła. Głównym obrońcą ortodoksji wizji augustyńskiej był Prosper. Nie zawsze stosował on zasady fair play. Jego przeciwnicy z kolei przedstawiali stwierdzenia, mające być według nich nauką o predestynacji, które w niesmaczny sposób przeinaczały myśl Augustyna. Wincenty z Lerynu w swoim Commonitorium zestawił dosyć żenującą listę rzekomych wyjątków z dzieł Augustyna, której zamierzeniem było przedstawienie poglądów Augustyna w najgorszym świetle[6]. Nauczanie Augustyna, jakkolwiek nie do końca jasne, według Geralda Bonnera nie może być rozumiane na sposób, w jaki zinterpretował je kalwinizm. Augustyn pisał o przedwiedzy Boga[7]. Ale czasem wypowiadał się jakby niektórzy ludzie byli przeznaczeni na karę[8]. Wizja grzechu pierworodnego Augustyna wskazuje na to, że nie rozumie on tych stwierdzeń jako arbitralnej decyzji Boga, by stworzyć pewnych ludzi jako „naczynia gniewu”, których potępienie miałoby służyć większej chwale Bożej. Najgorsze, czego można ew. dopatrzeć się w tezach Augustyna, jest jedynie to, że Bóg nie ma absolutnej woli, by zbawić wszystkich ludzi[9]. Współcześnie Predestynacja nie dotyczy pojedynczego człowieka, nie oznacza konkretnego ustalenia jego losu (wiecznego zbawienia lub potępienia), ale dotyczy powszechnego porządku zbawczego Boga, dostępnego dla wszystkich ludzi. Jezus Chrystus oddał swe życie za wszystkich ludzi i zaprasza do wiary w Niego. Wynika to m.in. z tego, że słowa Chrystusa na Ostatniej Wieczerzy (Mt 26, 28) o przelaniu Jego krwi (czyli śmierci na krzyżu) „za wielu”, należy rozumieć w znaczeniu semickim, co oznacza „za wszystkich”. Człowiek może więc Łaskę Bożą przyjąć lub ją odrzucić. Ostateczny los poszczególnego człowieka nie jest z góry określony, pojedynczy człowiek nie jest przeznaczony do zbawienia lub potępienia; człowiek dąży do zbawienia lub potępienia przez całe swoje życie, a jego ostateczny los zostaje wyjawiony na Sądzie Ostatecznym. Natomiast predestynacja do grzechu jest uważana za nie do pogodzenia z powszechną wolą zbawczą Boga. Prawosławie Według dekretu 3. Wyznania wiary Dozyteusza uchwalonego w 1672 roku na prawosławnym synodzie w Jerozolimie, predestynacja opiera się na uprzedniej wiedzy Boga. Bóg zna przyszłe wybory człowieka i na ich podstawie przeznacza jednych do zbawienia, a innych do potępienia[10]. Protestantyzm pde Protestantyzm Predestynacja wyłoniła się znowu jako ważny temat w czasie reformacji. Luteranizm (ewangelicyzm augsburski) W księgach wyznaniowych luteranizmu kwestię predestynacji porusza XI artykuł Formuły zgody z 1577 roku[11]. Wcześniej kwestia ta nie wzbudzała większego zainteresowania luterańskich teologów[12]. Według Formuły zgody predestynacja dotyczy tylko zbawionych, a nie potępionych. Predestynacja ta jest bezwarunkowa, czyli nie opiera się na zasługach człowieka, i ma charakter szczegółowy, czyli nie dotyczy jedynie generalnego porządku zbawienia, ale także zbawienia konkretnych osób. Boża łaska jest jedyną przyczyną zbawienia człowieka, ludzkie zło – jedyną przyczyną jego potępienia. Łaska, odkupienie i wola zbawienia mają charakter uniwersalny, potępienia ściąga na siebie człowiek, gdy odrzuca „środek i narzędzie Ducha Świętego”, jakim jest Słowo Boże. Luteranizm odrzuca zarówno koncepcję podwójnej predestynacji, jak i pogląd, że wybór Boży opiera się na przedwiedzy dotyczącej wolnych wyborów człowieka[13]. Johannes Andreas Quenstedt rozumiał predestynacją jako opartą na przedwiedzy dotyczącej zasługi Chrystusa oraz jej przyjęcia w wierze przez człowieka wskutek działania Ducha Świętego[14]. Kalwinizm (ewangelicyzm reformowany) Jan Kalwin ożywił doktrynę podwójnej predestynacji (zasygnalizowanej przez Lutra), ale wbrew powszechnemu mniemaniu nie stanowiła ona ani centralnego, ani nawet szczególnie ważnego systemu w jego teologii. W „Inistitutio” nie ma osobnego rozdziału jej poświęconemu, a sekcja, w której Kalwin o niej pisze, zmieniała miejsce w kolejnych wydaniach tego dzieła, by ostatecznie znaleźć się w części poświęconej zbawieniu. Sam Kalwin, choć przyznawał, że część osób jest predestynowana do zbawienia, a część do potępienia, kategorycznie odmawiał wskazania już tu na ziemi, kto należy do którejkolwiek z grup. Uważał, że wierni powinni żyć i zachowywać się, jakby byli predestynowani do zbawienia. Po śmierci Kalwina jego następcy uczynili predestynację ważnym elementem systemu kalwińskiego, ale nacisk na jej ważność różnił się w zależności od kraju: pasjonowali się nią Holendrzy i Szkoci, dużo mniej uwagi poświęcali jej Francuzi, Niemcy i Szwajcarzy – np. Katechizm Heidelberski nie wspomina o niej nawet jednym słowem. Późniejsze niektóre wykładnie kalwinizmu, posuwając się dużo dalej niż sam Kalwin, ograniczyły wiarę w powszechną zbawczą wolę Boga i twierdziły, że śmierć Chrystusa była ofiarą poniesioną tylko za wybranych (wersja skrajna), albo choć była poniesiona za wszystkich, to była efektywna i skuteczna tylko wobec tych wybranych. W nauczaniu Augustyna z Hippony widzieli oni następujące racje swojej teorii: uprzedniość i darmowość łaski Bożej; nieodpartość bezwzględności jej mocy; przekonanie o niemocy i zepsuciu człowieka w wyniku grzechu pierworodnego. Doktryna kalwińska o podwójnej predestynacji, nie zaakceptowana przez arminian, została narzucona na Synodzie w Dordrechcie (Dordt) w kanonach z Dort (1618–1619) i przez Zgromadzenie w Westminster w konfesji westminsterskiej (1647), które ogłosiło, że przynajmniej po upadku Bóg nie chciał zbawienia wszystkich ludzi i że Chrystus umarł tylko za wybranych. Ustalenia obu tych ciał nie były jednak przyjęte przez inne Kościoły reformowane (Niemcy, Szwajcaria, Węgry, Francja i Polska), które uważały je za zbyt radykalne i daleko idące, szczególnie w zakresie śmierci Chrystusa tylko za niektórych. Co znamienne, od XVIII wieku w teologii reformowanej zaczęło się powszechne odchodzenie od takiego radykalizmu i niuansowanie stanowiska. Dziś obowiązuje ono jako wiążąca wykładnia tylko ultrakonserwatywne kościoły w Holandii i USA. Karl Barth W XX wieku Karl Barth starał się przedstawić chrystologiczne ujęcie nauki o predestynacji w ramach swojego rozumienia Boga. Według niego Chrystus jest zarówno Bogiem, który przeznacza człowieka, jak i człowiekiem, który jest przeznaczony; w zjednoczeniu z Chrystusem ludzie mogą odkryć swoje wybranie. W tym, że wszystkich ludzi można uważać za wybranych w Chrystusie, niektórzy krytycy widzą raczej odzwierciedlenie uniwersalizmu niż predestynacji w klasycznym sensie. Świadkowie Jehowy Świadkowie Jehowy odrzucają koncepcję predestynacji, wyrażają pogląd, że Bóg posługuje się zdolnością przewidywania w sposób selektywny, według własnego uznania. Uważają, że z Biblii wynika, iż Bóg podejmuje decyzje po uprzednim zbadaniu zaistniałej sytuacji[15][16]. Predestynacja w islamie Koncepcja predestynacji (kadar) odegrała też ważną rolę w rozwoju muzułmańskiej myśli teologiczno-filozoficznej. Kadar to teologiczny odpowiednik kismetu, czyli w rozumieniu ludowym przeznaczenia, którym kieruje Bóg. Pobożny muzułmanin zawsze się liczy z interwencją Bożą. Zobacz też Augustyn z Hippony Kalwinizm Arminianizm predestynarianizm Przypisy Predestynacja, [w:] Encyklopedia PWN [online] [dostęp 2021-07-29]. W kolekcji listów Augustyna: List 225; CSEL 58, 60–61. List 226 De dono perseverantiae liber ad Prosperum et Hilarium; PL 45,993–1034; BA 24,600–765, kom. i przekład franc. Jean Chéné 1962). Wydanie polskie: Dar wytrwania, do Prospera i Hilarego, przeł. Wacław Eborowicz, [w:] Łaska, wiara, przeznaczenie, Poznań 1971 POK 27, s. 335–385. Cytat za Liturgia Godzin tom IV, Poznań 1988, Czwartek XXVIII zw, str. 306–308, ISBN 83-7014-081-5 G. Bonner: Rozdz. 8. The Pelagian controversy: the course. W: St. Augustine of Hippo. Life and Controversies. Norwich: The Canterbury Press, 1986, s. 350. ISBN 0-86078-203-4. Dar wytrwania, 13,35 Por. takie dzieła Augustyna, jak np. Enchiridion, 26,100; O duszy, 4,11.16; De peccatorum meritis et remissione et de baptismo parvulorum, II, 17.26. G. Bonner: Rozdz. 9. The Pelagian controversy: the issues. W: St. Augustine of Hippo. Life and Controversies. Norwich: The Canterbury Press, 1986, s. 388-389. ISBN 0-86078-203-4. Tony Lane: Wiara, rozum, świadectwo. Dzieje myśli chrześcijańskiej. Bielsko-Biała: Augustana, 2001, s. 96. ISBN 83-88682-07-5. Treść XI artykułu Epitome (Krótkiego Zestawienia) Formuły zgody. F. Bente: Historical Introductions to the Symbolical Books of the Evangelical Lutheran Church.. W: Triglot Concordia: The Symbolical Books of the Evangelical Lutheran Church. Saint Louis: Concordia Publishing House, 1921, s. 195. (ang.). Wersja HTML: XX. The Eleventh Article of the Formula of Concord: On Predestination. F. Bente: Historical Introductions to the Symbolical Books of the Evangelical Lutheran Church.. W: Triglot Concordia: The Symbolical Books of the Evangelical Lutheran Church. Saint Louis: Concordia Publishing House, 1921, s. 201–203. (ang.). Wersja HTML: XX. The Eleventh Article of the Formula of Concord: On Predestination. Karl Barth: Church Dogmatics. T. II.2: The Doctrine of God. Peabody, MA: Hendrikson Publishers, 2010, s. 71–72. ISBN 978-1-59856-442-6. Przewidywanie przyszłości, [w:] Wnikliwe poznawanie Pism, tom 2 [online], Towarzystwo Strażnica, 2006, s. 498-507, ISBN 83-86930-84-5. Przeznaczenie, [w:] Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, wyd. 2 [online], Towarzystwo Strażnica, 2001, s. 265-273, ISBN 83-86930-47-0. Bibliografia Religia. Encyklopedia PWN, t. 8, Warszawa 2003, s. 256. Encyklopedia Kościoła, tom drugi L–Z, Warszawa 2004, s. 561–562. Monika i Udo Tworuschka, Islam. Mały słownik, wyd. II poprawione i poszerzone, ISBN 83-7192-245-0, Warszawa 2005, s. 84, 86. |
Kadar...;) Ostatnio z nudów jak siedzę u dziadka oglądam wspaniałe stulecie i tam nieślubna córka Ibrahima Paszy ma na imię Kadar,czyli przeznaczenie;|)) Wiesz Wojtek,ilu filozofów tyle pojęć ![]() Tak naprawdę to sami musimy rozstrzygnąć w co wierzymy;) |
Kismet >;)))
Kismet - tureckie słowo oznaczające przeznaczenie, fatum, los. Używane przez muzułmańskie ludy tureckie oraz na terenach pozostających przez wieki pod tureckim panowaniem (Bośnia, Chorwacja, Serbia, Bułgaria). Termin kismet jest najczęściej stosowany na określenie niespodziewanych wydarzeń i niewytłumaczalnych zrządzeń losu. Jest on ściśle, bardziej niż europejskie pojęcie przeznaczenia, związany z religią i Bogiem (Allahem). Może być przejawem fatalizmu, ale także dowodem zaufania w moc Allaha i oznaczać bezwarunkowe poddanie się jego woli. Pojęcie to nie jest oficjalnie uznawane w islamie, jest jednak silnie rozpowszechnione wśród muzułmanów. Zobacz też predeterminizm Kategorie: Społeczeństwo islamuKultura w Turcj |
Free forum by Nabble | Edit this page |