Naszła mnie pewna myśl. Pamiętacie że w Nazarecie Jezus NIE MÓGŁ dokonywać cudów/czarów bo ludzie w niego nie wierzyli? To ma pewne reperkusje, J. odkształcał Rzeczywistość mocą własną i swojego Sabatu (12 uczniów) ale ludzie byli "silniejsi" jako tłum. Czy na krzyżu było podobnie i jego moc się rozwiała i został w rzeczywistości bez Boga? Czy Bogowie i Aniołowie potrzebują naszej pomocy, aby tu zaistnieć? I czy chcemy im to dać nie znając ich celów?
|
No na pewno coś w tym jest. Człowiek jak wie że ktoś w niego wierzy. Jakby "rośnie", staje się pewniejszy. Sprawiają to różne pochwały, stawianie kogoś za przykład...Dodają mu tzw..."Mocy". No tam przykład z ukrzyżowaniem chyba nie był odpowiedni. Bo Jezus już wcześniej zapowiadał że zginie na krzyżu. A tam. W miejscu "egzekucji" pewnie nie dopuszczono jego wyznawców, bo mogłoby dojść do zamieszek. Odprowadzili go do pewnego miejsca i na tym się skończyło...Bo przecież od sam szedł na stracenie...Odprowadzany przez rzeszę wiernych... Moim zdaniem jest to dosyć symboliczne . Przez cały życie człowiek jest otoczony ludźmi, ale w obliczu śmierci zostaje sam. Ale mimo to człowiek wierzy do końca, że spotka jeszcze kogoś . Tą osobą jest Bóg...
Druga tura bez Bonżura...
|
Andrzeju bardziej chodziło mi o Mistyczny aspekt niemozności działań w Nazarecie, co wyklucza boskość J. i to że jak nie miał mocy, to i "bóg go opuścił" więc pozostaje pytanie w domyśle czy sam J. go "generował" i jak moc się skończyła, to już boga nie było? Być może nawet nie "generował" ale podtrzymywał jego istnienie w naszej rzeczywistości. Załóżmy że mam silną moc i zrobiłem się samotny i tworzę sobie "coś" to czy ono realnie istnieje poza moim działaniem? Spotkałem się z twierdzeniem w Psychologii że wizja Boga to nasze wyobrażenie z dzieciństwa o wielkim silnym Ojcu co Wszystko potrafi >;)) Czy my sami nie generujemy tą metodą Boga Ojca? Jako nasze marzenie i pragnienie bezpieczeństwa przed lękami egzystencjalnymi?
|
Bardzo możliwe że generujemy sami Boga. Ale to jest już nieodłączne od zarania. Tzn. Że człowiek go potrzebuje...
Druga tura bez Bonżura...
|
Wnioski będą trudne >;)) Bo gdy będziemy "dorośli" to nie będziemy już potrzebowali "chować się" za Bogiem? Pamiętasz? Jak trwoga to do Boga?
Socjolog z Teksasu wziął pod lupę ten obszar świata, bo ”uwarunkowania kulturowe, edukacyjne i ekonomiczne” a także ”większe zainteresowanie badaczy” po prostu dawały większą szansę na zebranie informacji na temat odbioru wydarzeń nadprzyrodzonych. Jak wyjaśnia w informacji prasowej, socjolodzy pracujący w krajach rozwiniętych po prostu rzadko pytają o takie sprawy. - W Stanach Zjednoczonych ponad 90 proc. ludzi skończyło przynajmniej liceum, w Ameryce Łacińskiej najwyżej 40 proc. Badając ten drugi zakątek mogłem sprawdzić, czy faktycznie wiara w cuda pojawia się tylko wśród niewykształconych – wyjaśnia. W krajach zamożnych przyjęło się uważać, że bogaci i wykształceni ludzie automatycznie wybierają naukowe, bardziej racjonalne wytłumaczenie dla niezrozumiałych zjawisk. – Mamy coraz więcej dowodów, że takie zachowanie w większym stopniu zależy od poczucia bezpieczeństwa jakie towarzyszy zamożnym i wykształconym. Po prostu ci, którzy doświadczają mniejszych zagrożeń dla własnego bytu nie polegają na religii, by tłumaczyła im świat – wyjaśnia socjolog. Wyniki Wśród 15400 respondentów aż 57 proc. ”doświadczyło jakiejś formy cudu”. I wykształcenie okazało się nie mieć przy tym większego znaczenia. – Ankietowani którzy nigdy nie chodzili do szkoły równie często doświadczali podobnych ”zjawisk nadprzyrodzonych” jak posiadacze dyplomu uczelni wyższej. Wskaźnik dochodu na głowę też nie okazał się przesądzać sprawy. Jednoznaczny wpływ był widoczny na poziomie skrajnej biedy, gdy nie starcza na jedzenie, ubrania i leki. Wówczas łatwo o wiarę w cuda, autor badania tłumaczy w informacji dla mediów. Według dr. Eda Eschlera takie postawienie sprawy potwierdza znaną prawdę ludową o poszukiwaniu pomocy Boga w chwili niedoli, powtarzaną w Polsce jako ”Jak trwoga to do Boga”, w Niemczech ”Not lehrt beten” (potrzeba uczy modlitwy) a w Hiszpanii ”Nadie se acuerda de Santa Bárbara hasta que truena”(nikt nie pamięta o św. Barbarze aż zagrzmi; ta święta jest w hiszpańskiej – aktualnie – tradycji opiekunką ludzi i ich majątku w czasie burzy). Kto wierzy a kto nie Autor analizy zdołał stworzyć uproszczony obraz osób najbardziej i najmniej podatnych na wiarę w cuda. Najczęściej doświadczać ich będzie ”starsza, ciemnoskóra protestantka o bardzo tradycyjnych poglądach, niepewna swojej sytuacji materialnej, która ma problem z opłaceniem wizyt lekarskich, kupowaniem nowego ubrania czy jedzenia”. Na drugim biegunie jest ”młody, jasnoskóry katolik niespecjalnie religijny i bez problemów finansowych”. - Z moich analiz wynika, że najbardziej zamożni i najlepiej wykształceni zaczynają wierzyć w cuda jeżeli ich sytuacja życiowa ulega znacznemu pogorszeniu. W Stanach Zjednoczonych wiele takich osób zalicza się to grona poszukiwaczy zjawisk paranormalnych. Jedyne co odróżnia tych doświadczających cudów i wierzących w Wielką Stopę od ”normalnej” reszty, to właśnie te szczególne doświadczenia, a nie styl życia czy zwyczaje – wyjaśnia socjolog. W podsumowaniu swojego badania dr. Eschler zwrócił uwagę, że dam łatwiej teraz rozumie ”panujące w świecie szaleństwo, a w szczególności wysyp teorii spiskowych”. – Pewne osoby powtarzają te teorie, bo pomagają im radzić sobie z niepewnością. Dla nich świat kontrolowany przez spisek złych ludzi jest lepszą opcją niż świat, którego nikt nie kontroluje – podkreśla naukowiec. https://www.focus.pl/artykul/jak-trwoga-to-do-boga-potwierdzone-naukowo-nie-ma-znaczenia-wyksztalcenie |
Sądzę że nie potrzebują "większego brata" ludzie zarozumiali, pewni siebie. Lub tacy co się sami uważają za Boga. Przykłady mamy w obecnych czasach...
Druga tura bez Bonżura...
|
Czyżby mnich Jorge, z Imienia Róży Umberto Eco miał rację? Twierdząc, że bez Strachu, nie ma wiary w Boga?
|
Bojaźń Boża – w teologii katolickiej jeden z darów Ducha Świętego, rozumiany jako nieutożsamiane ze strachem poczucie religijności i zawierzenia, będących odpowiednią postawą wobec Boga.
Biblia Bojaźń Boża jako dar Ducha Świętego jest wzmiankowana w Iz 11,2, gdzie opisane zostały przymioty Ducha Pańskiego. W tym fragmencie bojaźń Boża, podobnie jak inne cechy, została przypisana mającemu nadejść słudze–Mesjaszowi[1]. Taką interpretację podtrzymuje Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 1831). W Piśmie Świętym bojaźń Boża rozumiana jest w dwojakim ujęciu. Od strony negatywnej bojaźnią Bożą można nazwać lęk przed karą i strach. Akcentowany jest także pozytywny aspekt – w Starym Testamencie widoczny jako postawa mądrości, źródło religijności będącej właściwą postawą wobec Boga (Hi 28,28; Prz 1,7; Syr 1,11-20); Nowy Testament szczególnie akcentuje natomiast konieczność troski o własne zbawienie (Mt 5,29; 10,28; J 5,14; Flp 2,12; Rz 11,20). 1 J 4,18 ukazuje, że doskonała miłość usuwa bojaźń[2]. Tradycja W tradycji bojaźń Boża była rozumiana jako motyw pobudzenia bojaźni „niewolniczej” do aktu żalu. Karl Rahner podkreślał, że sama obawa przed karą, niepołączona z obrzydzeniem grzechem, jest bojaźnią „niewolniczo-niewolniczą”. Odpowiednią postawą bojaźni Bożej jest nabożna cześć, konieczna do pobudzenia żalu, który powinien być przekształcony przez miłość do Boga ze względu na Niego samego[2]. Dokonany przez Ruperta z Deutz podział na siedem epok Ducha Świętego ukazuje siódmą epokę jako epokę Ducha bojaźni Bożej, podczas której Duch Święty doprowadzi zbawionych do oglądania chwały Bożej[3]. Przypisy Bertram Stubenrauch, Pneumatologia - Traktat o Duchu Świętym, Kraków: Wydawnictwo M, 1999, s. 23, ISBN 83-7221-107-8. Herbert Vorgrimler, Nowy leksykon teologiczny, Warszawa: Wydawnictwo Verbinum, 2005, s. 30-31, ISBN 83-7192-241-8. Bertram Stubenrauch, Pneumatologia - Traktat o Duchu Świętym, Kraków: Wydawnictwo M, 1999, s. 174, ISBN 83-7221-107-8. Kategoria: Teologia katolicka https://pl.wikipedia.org/wiki/Boja%C5%BA%C5%84_Bo%C5%BCa |
Filozofczne i teologiczne koncepcje strachu/lęku
Charakteryzując naukowe rozumienia pojęć „strach” i „lęk”, można wskazać, iż koncepcje Sørena Kierkegaarda i Paula Tillicha prezentują te zagadnienia z perspektywy flozofczno-teologicznej. Kierkegaard jest przedstawicielem eg- zystencjalizmu, autorem dzieła Pojęcie lęku. Mimo wymownego tytułu brak tutaj jednoznacznej defnicji terminu „lęk”. Można wskazać, iż lęk w ujęciu tego flozo- fa odnosi się do wewnętrznego stanu człowieka, niezależnego od wrażeń zmysło- wych. Mówiąc o pojęciu „lęku” wskazuje, iż „…jest ono całkowicie różne od po- jęcia strachu i tym podobnych pojęć, które odnoszą się do czegoś określonego, podczas gdy lęk jest rzeczywistością wolności jako możliwości dla możliwości” 8 . Cechą lęku jest jego bezprzedmiotowość. Źródłem lęku jest natura człowieka. Składa się ona z trzech czynników: ciała, psychiki i – odpowiedzialnego za zjed- noczenie dwóch poprzednich – ducha. Ducha cechuje jednak dwuznaczność, gdyż z jednej strony zakłóca on relację między duszą a ciałem, a z drugiej jest podstawą tej relacji. Reakcją człowieka na tę rozbieżność jest właśnie lęk 9 . Kier- kegaard wiąże lęk z zagadnieniem niewinności jako stanem pełnej harmonii czło- wieka z naturą. W stanie niewinności duchowość pozostaje w stanie uśpienia, ale lęk jest obecny. Autor Pojęcia lęku przywołuje tu biblijną opowieść o grzechu Adama. Cechowała go niewinność i niewiedza, ale zarazem lęk wywołany zaka- zem Boga co do spożywania owoców z drzewa poznania dobra i zła. Kierkega- ard twierdzi, że ten lęk doprowadził Adama do grzechu pierworodnego. W tym miejscu dokonał się „skok jakościowy”, decydujący o tym, iż grzeszność i seksu- alność stały się cechami człowieka. To one przesądzają o stałej obecności lęku w życiu człowieka 10 . Kierkegaard wiąże lęk z zagadnieniem wolności, która łączy w sobie sprzeczność: swobodny wybór z koniecznością. „Lęk nie jest określeniem konieczności, lecz także nie jest określeniem wolności; jest on wolnością skrępo- waną, gdzie wolność nie jest wolna w sobie samej, lecz pozostaje skrępowana, nie z konieczności, lecz w sobie samej” 11 . Dla Kierkegaarda lęk nie jest świadectwem ułomności człowieka, jako pier- wotne doznanie stanowi miarę człowieczeństwa, jego autentyczności. Prawdzi- wa egzystencja potrzebuje wewnętrznych zmagań, odczuwania niepewności i lęku. W przeciwnym razie człowiek jest skazany na powierzchowność lub konformizm. W człowieku zazwyczaj jednak współistnieją te dwa sprzeczne dążenia, co przesądza o dynamice ciągłych zmian z niższych form człowieczeń- stwa do stawania się człowiekiem w pełni znaczenia tego słowa i odwrotnie 12 . Dla twórczości Paula Tillicha kategoria „lęku” stanowi ważne zagadnienie. W Męstwie bycia flozof defniuje „lęk” jako „…stan, w którym byt jest świa- domy możliwości swojego niebytu. …lęk to egzystencjalna świadomość nie- bytu. (…) Lęk to skończoność przeżywana jako nasza własna skończoność” 13 . Oznacza to, że lęk jest stanem zagrażającym istnieniu człowieka. Niebyt zagraża różnym sferom egzystencji człowieka: bytowej, tutaj zagrożeniem jest lęk przed losem i śmiercią; duchowej, dla której przeszkodą jest lęk przed pustką i bez- sensem oraz moralnej, odnoszącej się do lęku przed winą i potępieniem 14 . Tillich wskazuje, iż w tych przypadkach lęk ma charakter egzystencjalny, mając na myśli, iż należy on do egzystencji jako takiej, jest stale obecny w do- świadczeniu człowieka, a nie jest przejawem nienormalnego stanu umysłu, jak to ma miejsce w przypadku lęku neurotycznego 15 . Ponadto lęki te są ze sobą wzajemnie powiązane, ale z reguły jeden dominuje nad innymi. Za ich pomocą autor Męstwa bycia charakteryzuje historię cywilizacji europejskiej. Przedsta- wia ją jako kolejne zmiany na miejscu lęku dominującego nad innymi. W róż- nych epokach inny typ lęku zajmował tę pozycję i warunkował określone prze- miany kulturowe. I tak w starożytności miejsce to zajmował lęk przed losem i śmiercią, w średniowieczu lęk przed winą i potępieniem, w epoce nowożytnej zaś lęk przed pustką i bezsensem 16 . Tillich również odróżnia lęk od strachu. „Strach w przeciwieństwie do lęku ma określony przedmiot (…), który można zobaczyć, analizować, atakować, pod- jąć. Można nań oddziaływać i oddziałując uczestniczyć w nim – również w formie walki” 17 . Dzięki męstwu człowieka może dojść do konfrontacji ze strachem. Lęk zaś nie ma przedmiotu, dlatego towarzyszy mu zawsze bezradność. W sytuacji braku możliwości skoncentrowania się na obiekcie odpowiedzialnym za określo- ne doświadczenia dochodzi często do utraty orientacji i nieadekwatnych reakcji. Mimo tych różnic trzeba jednak zauważyć, że elementy te współistnieją ze sobą. „Strach kłuje żądłem, a lęk ma tendencję do przeradzania się w strach. Strach polega na baniu się czegoś: bólu, odrzucenia przez jakąś osobę czy grupę, utraty czegoś czy kogoś, momentu śmierci. W przewidywaniu groźby zawartej w tych sytuacjach przerażająca jest nie sama ich negatywność ujawniająca się podmio- towi, lecz lęk związany z możliwymi implikacjami owej negatywności” 18 . Tillich dowodzi tego na przykładzie sytuacji umierania. Towarzyszy jej bowiem strach przed cierpieniem, utratą wszystkiego, jak również lęk przed tym, co nieznane, przed tym, co po śmierci, czyli przed niebytem. W obliczu tych rozważań oczy- wistym staje się fakt, iż ludzie starają się przekształcić lęk w strach. Na tej podsta- wie Tillich określa umysł ludzki jako „wytwórnię strachów”. Uświadamia jednak, że mimo wszelkich prób ostateczna przemiana lęku w strach nie jest możliwa. Lęk przed groźbą niebytu jest niepodlegającą zmianie cechą samej egzystencji. Inną formą ucieczki przed możliwością niebytu niż próby przekształcania lęku w strach jest lęk patologiczny doprowadzający do nerwic. Ma on miejsce, gdy psychika nie wytrzymuje świadomości zagrożenia niebytem i następuje jej dez- integracja. Nie jest to sytuacja pożądana. Najwłaściwszym sposobem ochrony przed lękiem egzystencjalnym może okazać się uczestnictwo w życiu społeczno- -kulturowym, poświęcenie się określonej idei pomniejszającej znaczenie biolo- gicznych i psychicznych ograniczeń człowieka 19 . Można stwierdzić, iż Tillich wykłada swoją koncepcję w precyzyjniejszy sposób niż robi to Kierkegaard. Wspólne dla obydwu ujęć jest odróżnianie lęku i strachu, a także traktowanie lęku jako nieodzownej cechy człowieczeństwa. Kierkegaard włącza do swojej koncepcji wątki teologiczne, aczkolwiek dominuje tu podejście flozofczno-psychologiczne. Próby ściśle teologiczne- go ujęcia zagadnienia lęku podejmuje się teolog i duchowny katolicki Hans Urs von Balthasar w książce Chrześcijanin i lęk. Nie dokonuje on rozróżnienia na lęk i strach. Charakteryzując lęk z perspektywy chrześcijaństwa, zauważa, iż lęk jest jednym z fundamentalnych stanów kondycji ludzkiej, uniwersalnym dla każdego człowieka, który zostaje przez Słowo Boże przewartościowany 20 . Przewartościowanie to przybiera odmienne formy w Starym i Nowym Przy- mierzu. Życie i śmierć Chrystusa zmienia bowiem relacje Boga i człowieka. Relacja ta warunkuje poziom i charakter lęku odczuwanego przez człowieka, lęku w znaczeniu „bojaźni” jako terminu zarezerwowanego dla przeżyć religij- nych. W Starym Testamencie można zidentyfkować dwa rodzaje lęku. Są to lęk złych ludzi i lęk dobrych ludzi. Balthasar charakteryzuje ich cechy. Zostały one przedstawione w tabeli nr 1. Tabela 1. Lęk ludzi złych a lęk ludzi dobrych w ujęciu Balthasara Lęk ludzi złych Lęk ludzi dobrych Jest skutkiem i przyczyną odwrócenia się od Boga Bóg na niego zezwala, chce, aby ludzie go odczuwali. Widomy znak gniewu Bożego Widomy znak łaski Bożej Zamyka i więzi Otwiera na Boga Jest nacechowany nicością Ma określony sens i cel Jest stanem trwałym Jest stanem przejściowym Śmieszny z perspektywy światła Poważny i prawdziwy Dotyczy grzeszników pozostających w ciemności Jest epizodem między światłem a światłem Źródło: opracowanie własne na podstawie H. U. von Balthasar, Chrześcijanin i lęk, Kraków 1997, s. 31‒32. Analiza tych cech może skutkować wnioskiem, iż bardziej zrozumiałym jest istnienie lęku złych ludzi jako tych, którzy nie wykazując się wiarą, nie traktują Boga jako swojego oparcia, swojego celu. Koncentrując się jedynie na życiu do- czesnym, ograniczają swoje możliwości i są bardziej podatni na przeżywanie, roztrząsanie niepokojów. W przypadku drugiego rodzaju lęku sprawa wydaje się być bardziej skomplikowana. Wiara bowiem jest często utożsamiana z bra- kiem lęku. Psalmista pisze: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23,4). Na czym zatem polega ten lęk ludzi dobrych? Jest on uzasadniony ze względu na re- lacje człowieka i Boga w Starym Testamencie. Jest powiązany z „…charakterem obietnicy całego przymierza, które jako takie nie jest jeszcze odkupieniem, nie jest jeszcze ostatecznym odpuszczeniem grzechów, lecz niepojętym dla człowieka zwró- ceniem Boga ku niemu. Bóg, który jeszcze nie stał się człowiekiem, pozostaje dla człowieka Całkiem-Innym. A ponieważ nie trwa w oddaleniu (…), a jest Bogiem przemawiającym, zbliżającym się, schodzącym w dół i wymagającym od człowieka całkowitej wierności oraz, jako znaku tej wierności, ścisłego przestrzegania Jego przykazań; ponieważ jest Bogiem, który w przerażający, nadmiernie wymagający sposób ukonkretnia się człowiekowi, dlatego właśnie – ponownie, nieuchronnie – budzi lęk” 21 . Trzeba tu jednak podkreślić, iż jest to lęk, który otwiera na Boga. Małgorzata Szatan Wydział Nauk Humanistycznych Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego Warszawa Strach a lęk w ujęciu nauk humanistycznych Streszczenie: Artykuł koncentruje się na rozważaniach dotyczących po- jęć „strachu” i „lęku” dokonywanych z perspektywy wybranych nauk humanistycznych. Zagadnienie to jest m.in. przedmiotem zainteresowa- nia flozofi, teologii, psychologii, historii, a także socjologii. Przegląd koncepcji wybranych przedstawicieli tych poszczególnych nauk wska- zuje na ważność zagadnienia i różnorodność ujęć. Osią porządkującą przedstawianą charakterystykę jest zwrócenie uwagi na wprowadzane przez autorów rozróżnienia na strach i lęk jako kategorie o odmiennych cechach. Najczęściej wskazywana różnica odnosi się do stwierdzenia, iż strach jest reakcją na konkretne zagrożenie, lęk zaś ma charakter bez- przedmiotowy. Słowa kluczowe: bojaźń Boża, lęk, strach. |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
No oczywiście że miał rację. Ten strach towarzyszy ludzkości już od czasu wypędzenia z raju. Ale to nie jest taki strach o którym myślimy. To respekt przed Bogiem. Strach może być przed "zemstą" Boga, wobec której jesteśmy bezsilni. Wszystkie plagi na Ziemi były przypisane zemście Boga za nasze postępowanie. Stąd ten strach...Dobranoc Wojtek...Dobranoc Duszki...
Druga tura bez Bonżura...
|
Samael jest Personifikacją Gniewu Bożego Andrzeju >;) Więc bojaźń boża ma nader poważne podstawy, przy wyszczególnionych w biblii zabitych przez Boga, a to Szacunkowo 33,280,297 osoby. Respekt, respektem, a głowy leciały jak gruchy i to powinno budzić ostrożność :) Podobnież Bóg jest Miłością, podobnież
![]() ![]() |
Free forum by Nabble | Edit this page |