Lothar. napisał/a
Bardzo się cieszę >;)) Ciesz się póki masz. Mnie jakoś prześladuje myśl czy nie za mało dbałem i czy nie powinienem częściej jeździć, choć użyłem strasznie, bo bałem się do Mamy jechać i co tam zastanę. Mama nie odbierała telefonów i jak podjeżdżałem i widziałem ciemne okna, to od razu miałem czarne scenariusze. Hmm, no i zobaczyłaś moją "ludzką twarz" >;)) Ja tam nie mogę na cmentarz jeździć, już 5 lat, a ja dalej nie mogę. Siedzę w aucie i zbieram siły i jadę do domu. Bo ciało mówi żeby nie iść. Blisko a raz do roku bywam, aż wstyd że pomniczek nie zapastowany. Rodzina obmówi.
Znam to Wojtek,kula w gardle bo nie wiadomo,co będzie .
Idziesz i nie wiesz,czy zyje.
Ja ostatnim razem jak poszłam do Mamy to leżala na podłodze ze złamaniem szyjki kości udowej.
Pogotowie,ortopedia,Mama nieoperacyjna ze względu na kardiomiopatie rozstrzeniową ,szedł skrzep i zawal,wtedy tego nie wiedziałam ale teraz widzę,że jej nie ratowali,dopiero jak zaczęla umierac to ja wzięli na kardiologiczna erkę.
Przepracowala w tym szpitalu ponad 20 lat ,wszyscy ja znali swego czasu ale olali jak każdego innego.
Strach o najblizszych jest paralizujący.