Ostatnio oglądałem ciekawostki i była jedna fajna sprawa. W Meksyku, gdzieś pod jakąś starożytną świątynią stała na posągu głowa "boga deszczu" Nie pamiętam już czy to Inków , czy Azteków, ale to już nie gra roli. Któregoś roku naukowcy postanowili bliżej zbadać tą głowę "boga deszczu" Zabrali ją spod świątyni, do stolicy. No i zaczęło się. Wystąpiły straszne burze i ulewne deszcze, jakich nie pamiętali najstarsi mieszkańcy stolicy. Lało tak chyba z tydzień, aż naukowcy odwieżli głowę, tam skąd wzięli...Deszcze w stolicy ustały...
Druga tura bez Bonżura...