Robimy co możemy, aby przetrwać? Plastyczna inteligencja ludzka, da Arcydzieła, ale nie w dobrobycie, musi "walczyć o życie" biedny artysta jest płodny, a bogaty, tworzy to co się sprzeda, a zadbają o to Pośrednicy: wydawcy, właściciele galerii, etc. Czy powinniśmy życzyć Artystom, aby byli nieszczęśliwi? Bo tylko tak się zrealizują, uciekając przed paskudnym światem w Sztukę?
https://www.cda.pl/video/97397558a |
Han van Meegeren, właściwie Henricus Anthonius van Meegeren (ur. 10 października 1889 w Deventer, zm. 30 grudnia 1947 w Amsterdamie) – holenderski malarz, który zyskał rozgłos jako fałszerz obrazów. Dzieła holenderskich mistrzów XVII wieku (przede wszystkim Jana Vermeera) fałszował w sposób tak doskonały, że wybitni znawcy uznali je za oryginały.
Od dzieciństwa zamiłowanie do sztuki zwalczał w Van Meegerenie jego surowy ojciec. Już w młodym wieku Van Meegeren żywił przekonanie o wyższości malarstwa dawnych mistrzów nad sztuką współczesną. Po początkowych sukcesach artystycznych malarz został skrytykowany i uznany za zdolnego jedynie do kopiowania i naśladowania, a nie tworzenia oryginalnych dzieł. Van Meegeren, przekonany że krytycy zniszczyli jego karierę, postanowił w akcie zemsty sfałszować dzieła jednego z najwybitniejszych holenderskich malarzy XVII wieku – Jana Vermeera. Po kilkuletnich przygotowaniach i próbach, pierwsze dzieło, które zdecydował się sprzedać (Uczniowie w Emaus), zostało uznane przez ówczesny autorytet – Abrahama Brediusa – za oryginał i sprzedane jednemu z muzeów. Po pierwszej udanej sprzedaży falsyfikatu Van Meegeren stworzył jeszcze kilka płócien uważanych za oryginały. Łącznie udało mu się sprzedać co najmniej sześć rzekomych dzieł Vermeera i dwa Pietera de Hoocha. Namalował też parę obrazów (Vermeera, Fransa Halsa i Gerarda ter Borcha), których nie sprzedał, a które podrobił w ramach eksperymentów. Jeden z jego falsyfikatów, Chrystus i jawnogrzesznica, trafił do kolekcji Hermanna Göringa. Po II wojnie światowej obraz odnaleziono i dotarto do Van Meegerena, którego oskarżono o kolaborację z wrogiem. Nie przypuszczano jednak, że Chrystus i jawnogrzesznica oraz inne płótna są fałszywe. Prawdę tę wyjawił sam fałszerz, by uniknąć wieloletniego więzienia. Wyznanie Van Meegerena wywołało sensację, ale nie dawano mu wiary. Jego procesem emocjonowały się międzynarodowe media i opinia publiczna. Dopiero badania chemiczne i namalowanie na prośbę sądu przez Van Meegerena „nowego” dzieła Vermeera doprowadziło do uznania go w 1947 za winnego fałszerstwa i skazania na rok więzienia. Malarz zmarł w tym samym roku. Po jego śmierci pojawiały się głosy wątpiące w autorstwo Van Meegerena i uważające obrazy Van Meegerena za oryginały Vermeera. Analizy naukowe przeczą jednak takiemu stanowisku. Spis treści 1 Dzieciństwo 2 Kariera malarska 3 Fałszerstwa 3.1 Uczniowie w Emaus 3.2 Dalsze fałszerstwa 3.3 Ujawnienie fałszerstw 3.4 Proces i wyrok 3.5 Dalsze losy falsyfikatów 3.6 Lista falsyfikatów[a] 4 Zobacz też 5 Uwagi 6 Przypisy 7 Bibliografia 8 Linki zewnętrzne Dzieciństwo Kamienica przy Choorstraat 51 w Delft, w której mieszkał Van Meegeren podczas studiów w latach 1907–1912 Dom w Rijswijk, w którym w 1913 roku malarz zamieszkał z żoną Anną Han van Meegeren urodził się w katolickiej rodzinie jako trzecie z pięciorga dzieci. Był synem Hendrikusa Johannesa van Meegerena, nauczyciela i autora podręczników, oraz Augusty Louisy Henrietty Camps, o 15 lat młodszej od swojego męża. Han od dzieciństwa odczuwał zamiłowanie do sztuki i przejawiał talenty plastyczne, co było bardzo surowo zwalczane przez jego ojca, który miał w zwyczaju niszczyć prace syna. Duży wpływ na młodego Van Meegerena wywarł jego nauczyciel z liceum, malarz Bartus Korteling (1853–1930). To on wpoił Van Meegerenowi przekonanie o wyższości sztuki holenderskiej XVII wieku nad współczesną – impresjonizmem i postimpresjonizmem. W roku 1907 Han van Meegeren wstąpił na Technische Hogeschool (wyższą szkołę techniczną) w Delft, rodzinnym mieście Vermeera, by studiować architekturę. Wybór kierunku studiów stanowił ustępstwo Hana wobec woli ojca, niechętnie patrzącego na pasje syna, a jednocześnie pozostawał w związku z zainteresowaniami plastycznymi Van Meegerena-juniora. Van Meegeren nie był jednak gorliwym studentem; większość czasu spędzał na malowaniu albo pogłębianiu wiedzy o technikach artystycznych u boku Kortelinga. W 1911 poznał Annę de Voogt, którą poślubił rok później. Wkrótce po zawarciu małżeństwa para przeniosła się do babki Anny, mieszkającej w Rijswijk, gdzie wkrótce urodził się ich syn Jacques (1912–1977). W tym mniej więcej czasie Han van Meegern nie zdał egzaminów kończących naukę na uniwersytecie i był zmuszony pożyczyć od ojca pieniądze, by móc powtórzyć rok nauki. Zmarł jego starszy brat, Herman. Kariera malarska Złą passę przerwało zwycięstwo Van Meegerena w organizowanym przez jego uczelnię wśród studentów sztuki co pięć lat konkursie na najlepszą pracę. 8 stycznia 1913 Van Meegeren otrzymał w nagrodę za zajęcie pierwszego miejsca złoty medal za akwarelę przedstawiającą w XVII-wiecznej manierze wnętrze kościoła św. Wawrzyńca (Laurenskerk) w Rotterdamie. Obraz bardzo przypadł do gustu jury, które wysoko ceniło sobie dawną sztukę. Sytuacja materialna artysty była tak zła, że wygrany złoty medal był zmuszony zastawić w lombardzie. Jednak dzięki wyróżnieniu mógł sprzedać nagrodzoną pracę za sporą sumę. Jeszcze jednym efektem sukcesu Van Meegerena było zainteresowanie jego twórczością; on sam nazwany został nadzieją sztuki holenderskiej. Malarz zrezygnował z dalszego kształcenia na uniwersytecie, nawet nie podchodząc do egzaminów. Zgłosił się natomiast na akademię sztuk pięknych w Hadze; dyplom tej uczelni otrzymał w 1914 roku. Akademia zaproponowała mu pracę w charakterze wykładowcy, pracę, która ze względów finansowych byłaby dla Van Meegerena korzystna. On jednak odmówił, woląc zachować niezależność i możność tworzenia. W 1915 roku urodziła się jego córka – Pauline (Inez). Sytuacja materialna Van Meegerenów była zła; malarz postanowił namalować kopię obrazu z Laurenskerk, za który wcześniej uzyskał wysoką cenę, i sprzedać go jako oryginał. Żona Anna, wiedząc, co zamierza, zmusiła go do wyznania prawdy kupcowi, który ostatecznie za obraz zapłacił mniej, niż oczekiwał Van Meegeren. W tym okresie malarz po raz pierwszy wystawił swoje prace – w galerii w Hadze. W 1916 roku miała miejsce pierwsza wystawa indywidualna, w Delft, zorganizowana dzięki zaangażowaniu jego żony. Wystawione na niej obrazy i rysunki o rozmaitej tematyce (wiejskie pejzaże, kościoły, dzieci i żona artysty...) zyskały pozytywną opinię krytyków i zostały sprzedane. Jeszcze tego samego dnia odwiedził go ceniony krytyk, Carel de Boer, z żoną Johanną (Jo) Oerlemans, sławną aktorką. De Boerowi obrazy przypadły do gustu – przeprowadził z Van Meegerenem wywiad, który został opublikowany wraz z przychylnym malarzowi artykułem. Zachęcony sukcesem, Van Meegeren przeniósł się do Hagi, gdzie znacząco polepszyła się jego sytuacja finansowa. Stał się malarzem o wzrastającej renomie, zwłaszcza w środowisku mieszczańskim. Udzielał lekcji. Podczas jednej z nich stworzył rysunek jelenia księżniczki Juliany, który służył za modela w jego pracowni (ilustr.). Rysunek wydał się malarzowi idealny na kartki pocztowe albo kalendarz, jednak wydawca, do którego się zwrócił, był odmiennego zdania. Zmienił je natychmiast, gdy tylko malarz poinformował go, iż jest to jeleń księżniczki Juliany. Była to dla Van Meegerena lekcja, jak względne są kryteria estetyczne i oceny. W 1917 roku Jo Oerlemans, po krótkim okresie znajomości, została kochanką Van Meegerena, nie jedyną zresztą. Był to jednak najbardziej trwały związek w jego życiu, uwieńczony ślubem w 1929, gdyż z żoną Anną rozwiódł się w 1923 roku. Druga wystawa indywidualna (1921) również odniosła sukces. Wystawione dzieła utrzymane były w tym samym, tradycyjnym stylu, który Van Meegeren cenił najwyżej, pogardzając rodzącymi się wokół nowymi prądami i ruchami artystycznymi. Powodzenie malarza okazało się jednak nietrwałe – do trudnego charakteru dołączyło nadużywanie alkoholu i innych używek oraz coraz bardziej ekscentryczny, rozwiązły i rozrzutny styl życia. Z braku pieniędzy wykonywał dzieła o charakterze czysto zarobkowym, co nie sprzyjało przychylności krytyków. Stracił uczniów. Zdecydował się wykonywać portrety, które podobały się odbiorcom i pochlebiały ich gustom. W tym czasie poznał dziennikarza Jana Ubinka i malarza Theo van Wijngaardena, którzy podzielali zamiłowanie Van Meegerena do sztuki dawnej. Drugi z nich w latach 1925–1926 namalował dwa fałszywe „Vermeery”, uznane za oryginały przez znawcę, Abrahama Brediusa. Kupił je amerykański milioner, Andrew Mellon. Po jego śmierci trafiły do National Gallery of Art w Waszyngtonie, gdzie w 1970 roku uznano je za falsyfikaty. Trzej przyjaciele, połączeni wspólnymi poglądami na sztukę, zaczęli wydawać miesięcznik „De Kemphaan” („Kogut Bojowy”). W czasopiśmie tym bardzo dobitnie wyrażali swoje przekonania. Atakowali artystów i krytyków, którzy w tym okresie coraz bardziej nieprzychylnie oceniali twórczość Van Meegerena: uznawali ją za banalną, sentymentalną i w złym guście. Pismo nie sprzedawało się zbyt dobrze i w efekcie po roku działalności i wydaniu 12 numerów zostało zamknięte. Theo Van Wijngaarden zajmował się także handlem dziełami sztuki i zaproponował Van Meegerenowi współpracę, mając na względzie jego doświadczenie i wiedzę w zakresie technik dawnych mistrzów; Van Meegeren zajął się restauracją dzieł. W 1928 roku Van Wijngaarden natrafił na obraz, który uznał za autentyczne dzieło Fransa Halsa. Po odczyszczeniu i konserwacji, dokonanej przez Van Meegerena, Van Wijngaarden przedstawił obraz Hofstede de Grootowi, który także uznał płótno za oryginał; w efekcie zostało ono sprzedane za znaczną kwotę. Już po sprzedaży Abraham Bredius orzekł, że dzieło to jest falsyfikatem, co wywołało gwałtowną wymianę zdań między oboma specjalistami. Ostatecznie przeważyło zdanie Brediusa, uważanego powszechnie za znawcę najwybitniejszego. Van Wijngaarden był zmuszony oddać pieniądze nabywcy. Van Meegeren i Van Wijngaarden byli w związku z tą sytuacją wielce wzburzeni; o ekspertach mieli jak najgorsze zdanie. W ramach zemsty Van Wijngaarden namalował falsyfikat Rembrandta i przedstawił Brediusowi, który uznał dzieło za oryginalne. Ku jego zdumieniu Van Wijngaarden zniszczył cenny obraz na jego oczach. Były to kolejne dowody dla Van Meegerena, że los artysty zależy tylko od opinii krytyków, którzy nie rozumieją sztuki i wydają sądy zupełnie pozbawione sensu. Fałszerstwa Willa Primavera W lecie 1932 Van Meegeren z żoną Jo wyjechał do Włoch, jednak awaria samochodu zatrzymała ich przypadkowo w Roquebrune-Cap-Martin, miasteczku na Lazurowym Wybrzeżu. Na miejscu dowiedzieli się o willi „Primavera” i ją wynajęli. Wrócili jeszcze na krótko do Holandii i do „Primavery” ostatecznie przenieśli się w październiku tego samego roku. Wkrótce Van Meegeren zdobył lokalną klientelę, dla której malował portrety utrzymane w tej samej, tradycyjnej manierze, co z jednej strony dostarczało mu środków niezbędnych do utrzymania siebie i żony oraz dwójki dzieci pozostających z pierwszą żoną, a z drugiej – pozwalało na poświęcenie się planowanemu od dawna zamierzeniu: stworzeniu obrazu, który byłby uznany za oryginalne dzieło Jana Vermeera. Stworzenie fałszywego Vermeera miało być rodzajem zemsty na krytykach, którzy nie doceniali jego własnego malarstwa. Było ono bardzo podobne do malarstwa starych holenderskich mistrzów i dlatego twierdzili, że talent Van Meegerena ogranicza się tylko do umiejętności kopiowania. Van Meegeren postanowił udowodnić, że jest w stanie nie tylko kopiować, ale i tworzyć dzieła porównywalne do dzieł mistrzów. Nie chciał skopiować żadnego z istniejących dzieł, ale namalować zupełnie nowe. Planował przedstawić znawcom obraz i gdy zostanie powszechnie uznany za oryginał, ujawnić swoje autorstwo. W ten sposób pokazałby swoją wielkość i zdemaskował niekompetentnych badaczy. Wybór malarza, którego zamierzał sfałszować, nie był przypadkowy. Vermeer był reprezentantem tego malarstwa, które Van Meegeren cenił najbardziej, dla którego żywił cześć i które przedkładał nad współczesne. Równocześnie Vermeer był malarzem uważanym za jednego z najwybitniejszych w historii, co oznaczało także, że jego płótna osiągały zawrotne ceny. Co więcej, biografia malarza znana była bardzo wybiórczo i wiele jej fragmentów pozostawało nieznanych. W efekcie atrybucje wielu dzieł, przypisywanych Vermeerowi, były niepewne, podobnie jak ich datowanie. Stworzenie dzieła, które miało być uznane za XVII-wieczny oryginał, wymagało od Van Meegerena pokonania wielu problemów natury technicznej. Zajęło mu to kilka lat, które poświęcił na zgłębianie technik dawnych mistrzów. Przede wszystkim musiał wymyślić sposób na wysuszenie dzieła tak, aby powstały na nim krakelury: farby olejne schną latami i podczas tego procesu zmniejszają swoją objętość, tworząc na powierzchni sieć drobnych pęknięć. W tym celu skonstruował w piwnicy willi specjalny piec elektryczny, w którym zamierzał wysuszyć płótno. Okazało się jednak, że obrazy zmieniały kolory albo na ich powierzchni pojawiały się małe przypalenia. Zaczął więc eksperymentować z farbami, do których dodał fenol i formaldehyd i przeprowadzał testy tak długo, aż uzyskał zadowalające rezultaty. Musiał nauczyć się wyrobu takich samych farb, jakich używał Vermeer, co oznaczało, że musiał przygotowywać je ręcznie, na bazie pigmentów naturalnych, a nie syntetycznych, powszechnie używanych w XX wieku. Aby otrzymać niebieski, najważniejszy w palecie Vermeera, musiał zdobyć lapis-lazuli, niezwykle drogi i trudno dostępny kamień. Żółty uzyskiwał na bazie tzw. masykotu (tlenku ołowiu(II)), zielony – poprzez wymieszanie niebieskiego z żółtym, czarny z węgla drzewnego, biały z bieli ołowianej, a czerwony z cynobru lub na bazie koszenili. Do malowania Van Meegeren używał oryginalnych XVII-wiecznych płócien, pokrytych malowidłami. Zdecydował nie usuwać zupełnie farby, gdyż mogło to uszkodzić płótno, a wykrycie promieniami Rentgena innego obrazu pod jego dziełem nie niosło ze sobą większego ryzyka (zamalowany obraz odkryto pod warstwą farb choćby na obrazie Dziewczyna w czerwonym kapeluszu Vermeera). Ostatecznie, dzięki licznym eksperymentom i wykorzystaniu różnych substancji, Van Meegeren nauczył się, jak stworzyć dzieło mogące uchodzić za XVII-wieczny autentyk. Zakupił także różne przedmioty, które następnie przedstawił na malowanych przez siebie płótnach: puchar z Ostatniej wieczerzy czy cynowy talerz z Uczniów w Emaus. Zanim przystąpił do namalowania właściwego obrazu, stworzył płótna, których nie zdecydował się sprzedać: Pijącą kobietę (w stylu Fransa Halsa), Portret mężczyzny (ter Borch), Kobietę czytającą nuty i Muzykującą kobietę (Vermeer). Obok tych dzieł stworzył jeszcze innego fałszywego Vermeera: Kobietę i mężczyznę przy szpinecie. Według niektórych źródeł obraz ten miał powstać jako pierwszy – jeszcze przed przyjazdem Van Meegerena do Roquebrune i zostać sprzedany w 1932 roku za 40 tysięcy guldenów niejakiemu Tersteegowi. W tym samym roku Bredius opisał go jako autentyk w „Burlington Magazine”. Jednak pierwszy Vermeer namalowany przez Van Meegerena jest fałszerstwem mechanicznym i zwielokrotnionym: mozaiką łatwo rozpoznawalnych cytatów z malarstwa mistrza [...][1]. Van Meegeren, tworząc ten obraz, wyraźnie inspirował się innymi jego dziełami – postać mężczyzny zaczerpnął z Kielicha wina, kobietę z Kobiety i dwóch mężczyzn, draperie i kadr z Alegorii wiary, a lutnię z Listu miłosnego. Także dwa inne rzekome Vermeery, wymienione powyżej (Kobieta czytająca nuty i Muzykująca kobieta) były bardzo podobne do dzieł z dorobku Vermeera, utrzymane były w tej samej tematyce i podobnie skomponowane. Odpowiadały powszechnemu wyobrażeniu o œuvre Vermeera, na które składały się głównie obrazy rodzajowe, przedstawiające kobiety. Nie nosiły zatem żadnych znamion oryginalności czy inwencji, nie mogły zaskoczyć badaczy. Zapewne Van Meegeren bez problemu mógł sprzedać te dwa falsyfikaty, on jednak chciał stworzyć Vermeera niezwykłego, którym wzbudziłby zainteresowanie ekspertów. Vermeerowi przypisywano dwa nietypowe dzieła, które uważano za jego najwcześniejsze dzieła: Toaletę Diany i Chrystusa w domu Marii i Marty. Na podstawie tego ostatniego Abraham Bredius stworzył hipotezę, zgodnie z którą młody Vermeer miał odbyć podróż do Włoch, a następnie namalować kilka religijnych płócien, z których przetrwało tylko jedno. Van Meegeren postanowił stworzyć zatem taki obraz, który potwierdziłby to przekonanie Brediusa i innych historyków sztuki, a którego, ze względu na jego nietypowość, nikt nie podejrzewałby o bycie falsyfikatem. Uczniowie w Emaus Uczniowie w Emaus Pracę nad tym dziełem, znanym też jako Chrystus w Emaus, rozpoczął w 1936 roku, wkrótce po powrocie z wakacji w Berlinie, gdzie w tym czasie odbywała się letnia olimpiada. Zakupił XVII-wieczny obraz niezidentyfikowanego malarza, przedstawiający wskrzeszenie Łazarza, który wykorzystał, po przeprowadzeniu dodatkowych zabiegów, jako podobrazie. Van Meegeren zamierzał ukazać wspólną wieczerzę Chrystusa i dwóch uczniów, która wielokrotnie wcześniej była malowana przez innych artystów. Historia uczniów, zdążających do Emaus, została opisana w Biblii tylko w Ewangelii według Łukasza (Łk 24, 13-32): Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu[2]. Na swoim płótnie Van Meegeren ukazał wnętrze prostego pomieszczenia z oknem z lewej strony. W izbie stoi stół, nakryty białym obrusem; na nim leży chleb i naczynia. Za stołem, w części centralnej, siedzi Jezus ze spuszczonym wzrokiem i podnosi rękę do błogosławieństwa. Z prawej znajduje się jeden z uczniów, ukazany z profilu, drugi siedzi po stronie lewej, tyłem do widza. Za plecami Chrystusa stoi służąca. Van Meegeren zamierzał przedstawić obraz Brediusowi, ponieważ jednak nie chciał tego robić osobiście, na pośrednika wybrał swojego znajomego – G.A. Boona, członka parlamentu, prokuratora i miłośnika sztuki. Opowiedział mu wymyśloną przez siebie skomplikowaną historię o pochodzeniu obrazu: miał go dostać od pani Mavroeke, swojej przyjaciółki, która była spadkobierczynią pewnego bogatego rodu i poprosiła Van Meegerena o sprzedanie kilku płócien z rodzinnej kolekcji, znajdującej się wówczas we Włoszech. 30 sierpnia 1937 Boon, przekonany o prawdziwości opowieści Van Meegerena i zdecydowany na wydostanie dzieła z faszystowskiego kraju, napisał do Brediusa list z prośbą o spotkanie. Boon zawiózł obraz Brediusowi, przebywającemu wówczas w Monako i pozostawił na dwa dni do zbadania. Bredius bez wątpliwości uznał Uczniów w Emaus za oryginał i poprosił o możliwość sfotografowania obrazu. Z tyłu zdjęcia umieścił entuzjastyczny opis. Pod koniec września 1937 Boon zawiózł płótno do Paryża, gdzie zostało poddane ekspertyzie przez zaufaną osobę Josepha Duveena, jednego z najbardziej znaczących handlarzy dziełami sztuki w historii. Uznał obraz za słaby falsyfikat, jednak jego opinia szybko została zapomniana wobec powszechnego entuzjazmu. W „Burlington Magazine” Abraham Bredius zamieścił artykuł Nowy Vermeer (A New Vermeer), opisujący to odkrycie: To wspaniały moment w życiu miłośnika sztuki, kiedy nagle znajduje się przed dotychczas nieznanym dziełem wielkiego mistrza, nietkniętym, na oryginalnym płótnie i bez jakichkolwiek napraw, tak, jakby dopiero co opuściło pracownię malarza! Ale cóż za obraz! Ani piękna sygnatura „I. V. Meer” (I. V. M. w monogramie) ani pointillé w chlebie błogosławionym przez Chrystusa, nie są potrzebne, aby przekonać nas, że mamy tutaj – jestem skłonny powiedzieć – arcydzieło Jana Vermeera van Delft, i co więcej, jedną z jego największych prac (1,29 na 1,17 m), nieco inną od wszystkich jego obrazów, ale w każdym calu Vermeera[3]. Opinia powszechnie cenionego Brediusa spowodowała, że nikt nie kwestionował autentyczności Uczniów w Emaus. Zakupem obrazu zainteresował się Dirk Hannema, dyrektor Boymans Museum; ostatecznie, dzięki pośrednictwu Boona i marszanda D.A. Hoogendijka, płótno zostało zakupione za 520 000 guldenów przez kilku nabywców (Van der Worma, Rembrandt Society i innych – których wkład finansowy był mniejszy – m.in. Brediusa), którzy następnie przekazali je na własność muzeum. W 1938 roku została tam zorganizowana wystawa Meesterwerken uit vier eeuwen 1400–1800 z okazji jubileuszu królowej Wilhelminy[4], której najważniejszym eksponatem był obraz Uczniowie w Emaus. Nikt nie wyrażał najmniejszych wątpliwości co do oryginalności dzieła, wręcz przeciwnie – było ono powszechnie podziwiane. Miesięcznik „Pantheon” pisał, że ...zapewne nigdy żadne dzieło sztuki nie zdobyło nigdy w tak krótkim czasie tak powszechnego rozgłosu, a „Zeitschrift für Konstgeschichte” uznało „Uczniów w Emaus” za duchowe centrum wystawy, mimo że znajdowały się tu również znakomite dzieła Rembrandta, Halsa i Grünewalda[5]. Tymczasem Van Meegeren, który nagle stał się bogaty, zaczął w rozrzutny sposób wydawać pieniądze. Ten nagły ich przypływ tłumaczył znajomym wygraną na loterii, a żonie w sekrecie wyjaśnił, że przypadkowo natrafił na Uczniów w Emaus, których sprzedał z zyskiem. Dalsze fałszerstwa W latach 1938–1939 Van Meegeren namalował dwa falsyfikaty Pietera de Hoocha: Wnętrze z pijącymi i Grających w karty. W sprzedaży pierwszego z nich pośredniczył Boon, który zwrócił się do Pietera de Boera, a ten Hoocha sprzedał w 1939 kolekcjonerowi Danielowi George’owi van Beuningenowi. Tymczasem (w lipcu 1938) Van Meegeren i Jo opuścili „Primaverę” i wyjechali do Nicei, gdzie kupili willę „Estate”. W lipcu 1939 fałszerz napisał list do Boona, w którym doniósł mu o kolejnym dziele Vermeera, Ostatniej wieczerzy, mającym pochodzić z tej samej kolekcji, co poprzednie. W tym samym roku wraz z żoną wyjechał do Holandii, by śledzić dalsze losy Ostatniej wieczerzy, jednak z powodu wybuchu II wojny światowej ich powrót do Francji nie był możliwy. Postanowili więc zaczekać do końca wojny w Holandii i w 1940 kupili dom w Laren. Van Meegeren namalował kolejnego Vermeera: Głowę Chrystusa i do pośredniczenia w jej sprzedaży zaangażował Rensa Strijbisa (Boon musiał wyjechać z Europy), który nie znał się na sztuce i nigdy nią nie handlował. Zgodnie z sugestią Van Meegerena, Strijbis zwrócił się do Hoogendijka, który dzieło zaproponował Van Beuningenowi, nabywcy jednego z fałszywych płócien Hoocha. Głowa została uznana za szkic do jakiegoś zaginionego dzieła Vermeera. Kilka miesięcy później Strijbis ponownie udał się do Hoogendijka, tym razem z obrazem, do którego Głowa miała być szkicem – Ostatnią wieczerzą, a ten ponownie kupno zaproponował Van Beuningenowi. Van Beuningen nie był w stanie zapłacić za obraz w gotówce (1 600 000 guldenów), więc należność uregulował oddając część swojej kolekcji, w tym nabytą niewiele wcześniej Głowę Chrystusa. Znów po kilku miesiącach Strijbis odwiedził Hoogendijka, oferując mu Grających w karty. Marszand sprzedał obraz van der Wormowi – temu samemu, który zapłacił znaczną część kwoty za Uczniów w Emaus. Van Meegeren bardzo wzbogacił się na sprzedaży tych dzieł i wydawał pieniądze bez ograniczeń: zakupił wiele nieruchomości i dzieł sztuki, organizował wystawne przyjęcia, urządził dom z przepychem. Także Strijbis i Hoogendijk dobrze zarobili na pośrednictwie. W ciągu dwóch kolejnych lat (1941–1942) namalował kolejne trzy Vermeery: Błogosławieństwo Jakuba, Chrystusa i cudzołożnicę i Umycie stóp. Pierwszy z nich pod względem technicznym był wykonany perfekcyjnie, natomiast ostatni – bardzo słabo. Błogosławieństwo Jakuba sprzedano ponownie dzięki Strijbisowi i Hoogendijkowi van der Wormowi za 1 270 000 guldenów i była to ich ostatnia wspólna sprzedaż dzieła Van Meegerena. Obraz Chrystus i jawnogrzesznica trafił ostatecznie za pośrednictwem kilku sprzedawców do bogatej kolekcji dzieł sztuki Hermanna Göringa, pomimo sprzeciwu Van Meegerena. Kolekcja ta powstawała od połowy 1940 roku, m.in. przy pomocy Waltera Hofera, tytułującego się odpowiedzialnym za kolekcje dzieł sztuki marszałka Rzeszy i Alfreda Rosenberga, który konfiskował cenne przedmioty pozostawione przez Żydów. Część zbiorów Göring zakupił od antykwariuszy, nie zawsze legalnie; część pochodziła z Włoch, skąd otrzymał je dzięki przychylności Mussoliniego. W tym czasie Van Meegeren pracował nad swoim ostatnim fałszerstwem – Umyciem stóp. O przerwaniu procederu malowania falsyfikatów zadecydowała decyzja rządu holenderskiego, który na początku 1943 roku nakazał wszystkim posiadaczom banknotów o nominale tysiąca guldenów dostarczyć wyjaśnienia dotyczące ich pochodzenia. Van Meegeren, który takich banknotów miał około 1 500, ich posiadanie tłumaczył sprzedażą dzieł sztuki, jednak władze nabrały pewnych podejrzeń i skonfiskowały całą sumę. Umycie stóp uważane jest za najsłabsze dzieło Van Meegerena, zarówno od strony technicznej, jak i estetycznej. Zauważyli to także eksperci, którzy badali je w imieniu nabywcy – rządu holenderskiego, co nie przeszkodziło im jednak w zakupieniu obrazu. W tej sprzedaży pośredniczył Jan Kok, dawny znajomy Van Meegerena, który z propozycją kupna obrazu zwrócił się do De Boera, a ten z kolei do rządu holenderskiego. W sprawie jego zakupu w Rijksmuseum zebrała się wspomniana już grupa najwybitniejszych fachowców, spośród których tylko jeden (Van Regteren Altena) uznał obraz za fałszywy. Pozostali nie zachwycili się jakością i walorami estetycznymi Umycia stóp, ale ponieważ byli przekonani o autentyczności dzieła, za wszelką cenę chcieli uniknąć jego ewentualnego przedostania się do Niemiec i zdecydowali o zakupie. W 1945 roku Van Meegeren opuścił Laren i przeniósł się do Amsterdamu, gdzie nabył duży dom przy Keizersgracht 321. Uzależnił się od morfiny, dużo pił, cierpiał na rozstrój nerwowy, spotykał się wieloma kobietami. W efekcie doprowadziło to do rozwodu z Jo. Ujawnienie fałszerstw Fałszerstwa Van Meegerena wyszły na jaw dzięki obrazowi Chrystus i jawnogrzesznica. Był on ukryty w kopalni soli Alt-Aussee w Austrii[6] wraz z innymi dziełami, aż do odnalezienia ich przez wojska alianckie w 1945 roku. Na obrazy te natrafiła 101. dywizja powietrznodesantowa armii amerykańskiej, która między płótnami m.in. van Dycka, Rubensa, Botticellego i Velazqueza odnalazła nowe, nikomu dotąd nieznane dzieło Vermeera – Chrystus i jawnogrzesznica. Allied Art Commission – komisja odpowiedzialna za odnajdowanie ukrytych dzieł, zrabowanych przez hitlerowców, rozpoczęła śledztwo w celu ustalenia osoby, która sprzedała ten obraz wrogowi. Obraz podlegał państwowej ochronie i w ręce Göringa musiał trafić w sposób nielegalny, a ten, kto wywiózł dzieła artysty tej klasy, dopuścił się kolaboracji. Ślady prowadziły do Waltera Hofera, dalej do Aloisa Miedla, Reinstry van Strijvesande i wreszcie do Van Meegerena. W maju 1945 dwaj oficerowie służby bezpieczeństwa Holandii złożyli wizytę Van Meegerenowi, by wyjaśnić pochodzenie płótna. Ten tłumaczył, że obraz kupił przed wojną od starej rodziny włoskiej i odsprzedał jakiemuś Holendrowi, a Göring kupił go później, bez udziału i wiedzy Van Meegerena. Jednak 29 maja Meegeren został aresztowany i oskarżony o współpracę z wrogiem, za co groziła mu bardzo surowa kara. Stojąc w obliczu możliwości spędzenia w więzieniu reszty życia, Meegeren wybrał drugie rozwiązanie – postanowił przyznać się do fałszerstwa, kara za to bowiem przestępstwo była dużo niższa. 12 czerwca wyznał, że to on jest autorem Chrystusa i jawnogrzesznicy oraz innych rzekomych Vermeerów zakupionych przez Van Beuningena, Boymans Museum i rząd holenderski[7]. „Sprawa Van Meegerena” stała się głośna i przez tygodnie pisały o niej gazety. Szeroko ją komentowano i roztrząsano każdy szczegół, nazywając Meegerena oszustem albo bohaterem narodowym, który oszukał nazistów. Wyznanie Van Meegerena wydawało się jednak organom śledczym tak absurdalne, że uznano je za bajkę, którą opowiedział on, by dostać niższą karę. Po wykonaniu rentgenowskich zdjęć obrazów okazało się jednak, że ślady poprzednich malowideł, ukrytych pod warstwą farby, odpowiadają opisowi Van Meegerena. W wyniku pojawiających się wątpliwości, organa śledzcze zaproponowały, by w celu potwierdzenia swoich słów namalował kopię Uczniów w Emaus. On natomiast poprosił o umożliwienie mu wyjścia na wolność, żeby pod kontrolą policji, w swojej pracowni, mógł namalować „nowego” Vermeera. Jako temat wybrał młodego Chrystusa, nauczającego w świątyni. Dostarczono mu wszelkich materiałów i po dwóch miesiącach nieustannie śledzonej pracy zaprezentował obraz – Jezusa wśród doktorów (znanego także jako Młody Chrystus lub Uczeni w Piśmie). Choć nie było to arcydzieło, to wystarczyło, żeby udowodnić, że Van Meegeren potrafiłby namalować także inne falsyfikaty. Fałszywe Vermeery i de Hoochy poddano naukowym badaniom. 11 czerwca 1946 roku minister sprawiedliwości powołał członków specjalnej komisji, mającej przebadać falsyfikaty. Komisji przewodniczył sędzia Wiarda, a w jej skład wchodzili: Coremans, Froentjies i historycy sztuki: Schneider i Van Regteren Altena – ten sam, który jako jedyny uznał Umycie stóp za fałszerstwo – oraz De Wild, który dołączył później. Płótna poddano wielu testom chemicznym, analizom mikrochemicznym, spektrografii, wykonano zdjęcia rentgenowskie, zdjęcia ultrafioletowe i w podczerwieni. Na powierzchni obrazów wykryto fenol i formaldehyd, nieznane aż do XIX wieku. Zauważono także, że powierzchnia płócien była tak twarda, że nie dało się jej niczym naruszyć, a spękania (krakelury) powstały w sposób sztuczny. Wyniki badań poddano ocenie ekspertów brytyjskich: Plenderleiha z British Museum i Rawlinsa z National Gallery. Policja natomiast przeszukała willę Van Meegerena w Nicei, dom w Laren i pracownię w Amsterdamie. Odnaleziono cztery niesprzedane falsyfikaty i inne, niedokończone obrazy. Ostatecznie Meegeren został oskarżony o fałszerstwo, a nie o kolaborację. W efekcie całej afery, nadszarpnięty został autorytet wielu znawców, którzy wcześniej dzieła uznali za oryginalne. Ci sami eksperci, których Van Meegeren wcześniej oszukał, teraz znaleźli się w dość niezręcznej sytuacji – musieli przed sądem potwierdzać, że płótna są fałszywe. Po ujawnieniu fałszerstw Van Meegeren stanął w obliczu roszczeń ze strony oszukanych nabywców – roszczeń, których wysokość kilkakrotnie przewyższała wartość jego majątku. Co więcej, państwo holenderskie domagało się od niego zwrotu niezapłaconych podatków. Van Meegeren ogłosił bankructwo, a państwo skonfiskowało jego wszystkie dobra. Proces i wyrok Proces, zaplanowany na maj 1946, czyli 10 miesięcy po sensacyjnym wyznaniu, rozpoczął się dopiero w październiku następnego roku. Opinia publiczna widziała w Van Meegerenie bohatera, a wartość jego dzieł nagle skoczyła w górę. Proces, którym interesowały się wszystkie media, był wyjątkowo krótki; w sumie trwał pięć i pół godziny. 29 października 1947 roku przed sądem w Amsterdamie ustawiła się kolejka chętnych widzów i tłum dziennikarzy z Francji, Wielkiej Brytanii, USA i innych państw. Van Meegeren przybył do sądu pieszo, był elegancki, chętnie rozmawiał z dziennikarzami i pozował do zdjęć. Jego falsyfikaty rozwieszono na ścianach sali sądowej. Na rozprawę stawiły się niemal wszystkie osoby powiązane z działalnością fałszerza: De Wild, Kok, Strijbis, Hannema, Hoogendijk, De Boer, Van Dam, Van der Worm, Van Beuningen, Coremans i członkowie komisji: Altena, Froentjies, Schneider, Rawlins i Plenderleith oraz rodzina oskarżonego – syn Jacques, córka Inez, Jo. Brakowało jedynie Boona, Van Strijvesande’a, Aloisa Miedla (wszyscy trzej zniknęli podczas wojny) oraz zmarłych – Brediusa i Göringa. Van Meegeren został oskarżony o nielegalne zdobywanie pieniędzy oraz fałszowanie podpisów w celu oszukiwania nabywców. Na pytanie sędziego Bolla, czy czuje się winny, malarz odpowiedział twierdząco. Następnie Coremans za pomocą diapozytywów przedstawił wyniki pracy komisji. Boll przerywał mu od czasu do czasu, by zapytać Van Meegerena, czy zgadza się z przedstawionymi wnioskami. Oskarżony niezmiennie odpowiadał: oczywiście, absolutnie się zgadzam, jak najbardziej itp. Na koniec pochwalił całą pracę komisji. Następnie wysłuchano zeznań świadków i psychiatry Van der Horsta, który określił Van Meegerena jako osobę niezwykle wrażliwą na krytykę, ogarniętą myślą o zemście i niezrównoważoną, choć świadomą swoich czynów. Po raz ostatni zapytany przez sędziego, czy czuje się winny, malarz potwierdził, że czuje się winny i przyznaje się do namalowania sześciu falsyfikatów Vermeera i dwóch de Hoocha. Po zakończeniu całej procedury i wysłuchaniu wszystkich przemów Van Meegeren otrzymał od publiczności owację i opuścił sąd jako bohater. Wyrok ogłoszono 12 listopada 1947 – Han van Meegeren został uznany za winnego; skazano go na rok więzienia – najlżejszą z przewidzianych kar. Wszystkie falsyfikaty jego autorstwa miały zostać zwrócone ich właścicielom, a obraz Chrystus i jawnogrzesznica z kolekcji Göringa miał stać się własnością państwa holenderskiego. Jezus wśród doktorów oraz inne obrazy zostały zwrócone autorowi, a następnie wystawione na sprzedaż, w celu pokrycia jego długów. Zamiast odwołania adwokat Van Meegerena Heldring złożył do królowej prośbę o ułaskawienie. Zanim jednak doszło do ewentualnego ułaskawienia, 26 listopada malarz znalazł się w szpitalu i zmarł 30 grudnia. Dalsze losy falsyfikatów Mimo wyroku i zakończenia sprawy, nadal wiele osób wątpiło w fałszywość niektórych z obrazów przypisanych Van Meegerenowi. Po śmierci tego ostatniego Daniël George van Beuningen, jedna z głównych ofiar fałszerza, zwrócił się do Boymans Museum – właściciela Uczniów w Emaus z ofertą odkupienia tego obrazu. Zgody ze strony muzeum jednak nie wyrażono. Van Beuningen nigdy nie pogodził się z myślą, że Uczniowie w Emaus i Ostatnia wieczerza, której był właścicielem, nie są prawdziwymi dziełami Vermeera. Finansował badania Jeana Decoena, belgijskiego historyka, także przekonanego o autentyczności tych dwóch płócien, który w 1951 roku wydał u Ad. Donkera w Rotterdamie broszurę Retour à la vérité. Decoen utrzymywał, że Van Meegeren wykorzystał dwa autentyczne dzieła Vermeera, czyli Uczniów... i Ostatnią wieczerzę, jako źródło inspiracji do stworzenia czterech słabych falsyfikatów (Głowy Chrystusa, Błogosławieństwa Jakuba, Chrystusa i jawnogrzesznicy i Umycia stóp), by następnie ogłosić się autorem wszystkich sześciu. Zdjęcia rentgenowskie dowiodły, że Ostatnia wieczerza została namalowana na płótnie, na którym pierwotnie przedstawiona była scena polowania, podczas gdy Van Meegeren twierdził, że obraz namalował na płótnie z dwójką dzieci na wózku ciągniętym przez kozę. Coremans w 1948 roku otrzymał informację od Van Shendela z Rijksmuseum, że w 1940 roku Meegren nabył w Amsterdamie obraz holenderskiego malarza Hondiusa, przedstawiający polowanie. Otrzymał od niego zdjęcie tego płótna, które porównał ze śladami znalezionymi pod Ostatnią wieczerzą i okazało się, że oba przedstawienia są bardzo podobne. Decoen odparł, że Van Meegeren nabył obraz w 1940, a przecież już w 1939 opisał dokładnie Ostatnią wieczerzę w liście do Boona. Coremans twierdził, że Van Meegeren musiał zatem namalować dwie wersje Ostatniej wieczerzy – jedną na płótnie z polowaniem, drugą na płótnie z dziećmi. Między oboma badaczami wywiązała się zażarta polemika. Coremans zdecydował się przeszukać raz jeszcze willę „Estate” w Nicei. 26 września 1949 roku odnaleziono w niej ukrytą pierwszą wersję Ostatniej wieczerzy. Decoen uznał ten obraz za wykonany na zamówienie Coremansa, który chciał w ten sposób potwierdzić swoją tezę. Cała sprawa zakończyła się definitywnie, gdy Coremans odnalazł rachunek, z którego wynikało, że w 1938 roku Van Meegeren kupił w Paryżu obraz Govaerta Flincka, przedstawiający między innymi dzieci na wózku z kozą. Cała sprawa Van Beuningena, Decoena i Coremansa miała zakończyć się w brukselskim sądzie w czerwcu 1955 roku, jednak Van Beuningen zmarł przed jej rozpoczęciem. Jego spadkobiercy kontynuowali działania Van Beuningena i ostatecznie proces, który miał miejsce siedem lat później, wygrał Coremans, a spadkobiercy Van Beuningena musieli zapłacić mu odszkodowanie i pokryć koszty sądowe. Natomiast Jezusa wśród doktorów zakupił antykwariusz z Hagi, podczas wyprzedaży dóbr Van Meegerena mającej miejsce po jego skazaniu na pobyt w więzieniu. Następnie obraz trafił do sir Ernesta Oppenheimera, a ostatecznie znalazł się w jednym z kościołów w Johannesburgu. Chrystusa i jawnogrzesznicę kupił Stichting Nederlands Kunstbezit z Hagi. Uczniowie w Emaus pozostali w Boymans Museum, ale w dziale malarstwa współczesnego. W styczniu 1951 roku syn Van Meegerena, Jacques, podczas konferencji prasowej w Paryżu ogłosił, że jego ojciec jest także autorem innych obrazów: Uśmiechniętego mężczyzny Fransa Halsa (kolekcja Cornelisa Hofstede de Groota), Dziewczyny z fletem Vermeera (National Gallery of Art w Waszyngtonie), Głowy młodej dziewczyny Vermeera (Mauritshuis) i Młodej kobiety z fujarką (Musée des Beaux-Arts w Lille)[8]. Wobec braku dowodów oświadczenie to nie zostało uznane za wiarygodne. W 1968 roku Keisch pobrał próbki z sześciu obrazów Van Meegerena i oznaczył ich naturalne stężenie radu i polonu. Z badania tego wynikło, że dzieła mogły zostać namalowane dopiero w XX wieku. Lista falsyfikatów[a] Tytuł Fałszowany malarz Datowanie Obecna lokalizacja Ilustracja Uwagi Mężczyzna i kobieta przy szpinecie Vermeer ? [1] Dzieło opisane przez Brediusa w artykule An unpublished Vermeer w „Burlington Magasine” z 1932 roku jako nowe dzieło Vermeera. Nie było brane pod uwagę podczas procesu Van Meegerena z 1947 roku, nie badała go też komisja Coremansa. Kobieta czytająca nuty Vermeer ok. 1935–1936 Rijksmuseum [2] Niesprzedane, znalezione podczas przeszukiwania posiadłości Van Meegerena na potrzeby procesu. Muzykująca kobieta Vermeer ok. 1935–1936 Rijksmuseum [3] Niesprzedane, znalezione podczas przeszukiwania posiadłości Van Meegerena na potrzeby procesu. Uczniowie w Emaus (Chrystus w Emaus) Vermeer ok. 1936–1937 [4] Zakupione w 1938 dla Boymans Museum Głowa Chrystusa Vermeer ok. 1940–1941 [5] Sprzedane Van Beuningenowi. Ostatnia wieczerza Vermeer wersja I, wersja II Dzieło wykonane w 2 wersjach: I znaleziona w 1949 w willi w Nicei, II sprzedana Van Beuningenowi Błogosławieństwo Jakuba (Izaak błogosławiący Jakuba) Vermeer ok. 1941–1942 [6] Sprzedane van der Vormowi. Chrystus i jawnogrzesznica Vermeer ok. 1941–1942 [7] Sprzedane Göringowi, po wyroku w 1947 przeszło na własność państwa holenderskiego, zakupione przez Stichting Nederlands Kunstbezit w Hadze Umycie stóp Vermeer ok. 1941–1942 Rijksmuseum [8] Sprzedane holenderskiemu rządowi. Jezus wśród doktorów (Młody Chrystus, Uczeni w Piśmie) Vermeer 1945 Kościół w Johannesburgu [9] Obraz namalowany podczas procesu Grający w karty de Hooch ok. 1938–1939 [10] Sprzedane Van der Vormowi. Wnętrze z pijącymi de Hooch ok. 1938–1939 [11] Sprzedane Van Beuningenowi Portret mężczyzny ter Borch ok. 1935–1936 Rijksmuseum [12] Niesprzedane Pijąca kobieta Hals ok. 1935–1936 Rijksmuseum [13] Niesprzedane Zobacz też Wykaz literatury uzupełniającej: Han van Meegeren. Uwagi Poniższa lista obejmuje tylko dzieła fałszujące obrazy innych malarzy, wykonane przez Van Meegerena. Prawdopodobnie nie jest ona kompletna. Przypisy Frank Wynne, To ja byłem Vermeerem, Ewa Pankiewicz (tłum.), Poznań: Dom Wydawniczy Rebis, 2007, s. 90, ISBN 978-83-7510-024-2, OCLC 749528468. Łk 24, 28-31 (cytat za: Biblią Tysiąclecia). Fragment artykułu A new Vermeer Abrahama Brediusa z „Burlington Magazine”, 1937: It is a wonderful moment in the life of a lover of art when he finds himself suddenly confronted with a hitherto unknown painting by a great master, untouched, on the original canvas, and without any restoration, just as it left the painter’s studio! And what a picture! Neither the beautiful signature „I. V. Meer” (I. V. M. in monogram) nor the pointillé on the bread which Christ is blessing, is necessary to convince us that we have here a – I am inclined to say – the masterpiece of Johannes Vermeer of Delft, and, moreover, one of his largest works (1,29 m. by 1,17 m.), quite different from all his other paintings and yet every inch of Vermeer. Cytat za: http://web.archive.org/web/*/http://www.geocities.com/hanvanmeegerencollectie/anewvermeer.html. Chronology. Oba cytaty za: Frank Arnau, Sztuka fałszerzy – fałszerze sztuki, 1966. The art forgeries of Han van Meegeren. Frank Arnau twierdzi, że Van Meegeren przyznał się do sfałszowania 14 dzieł, z których 9 sprzedał (Frank Arnau, Sztuka fałszerzy – fałszerze sztuki, 1966, s. 215). Natomiast The Unmasking oraz Van Meegeren’s Fake Vermeer’s podają 5 Vermeerów i 2 de Hoochy, a Luigi Guarnieri 6 Vermeerów i 2 de Hoochy. Frank Wynne, To ja byłem Vermeerem, Ewa Pankiewicz (tłum.), Poznań: Dom Wydawniczy Rebis, 2007, s. 242, ISBN 978-83-7510-024-2, OCLC 749528468. Bibliografia Frank Arnau, Sztuka fałszerzy – fałszerze sztuki, 1966. Luigi Guarnieri, La double vie de Vermeer, 2006, ISBN 978-2-7427-6777-9. Świeczyński J., Grabieżcy kultury i fałszerze sztuki, Warszawa: Wydawnictwa Radia i Telewizji, 1986, ISBN 83-212-0437-6, OCLC 835862222. Wynne F., To ja byłem Vermeerem, E. Pankiewicz (tłum.), Poznań: Dom Wydawniczy Rebis, 2007, ISBN 978-83-7510-024-2, OCLC 749528468. Linki zewnętrzne Strona poświęcona Van Meegerenowi (ang.) Strona poświęcona Van Meegerenowi (niderl. • ang.) Artykuł na essentialvermeer.com (ang.) Obrazy Van Meegerena w Rijksmuseum (niderl.) Strona internetowa poświęcona Meegerenowi (ang.) |
![]() |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Hermann Goering, oficjalny następca Adolfa Hitlera, oczekując na egzekucję za zbrodnie przeciwko ludzkości, dowiedział się, że okradziono go z przyjemności. W tamtej chwili, zgodnie z relacją jednego z obserwatorów, Goering wyglądał, "jakby po raz pierwszy odkrył, że na świecie istnieje zło".
Sprawcą owego zła okazał się holenderski malarz i kolekcjoner sztuki Han van Meegeren. W czasie II wojny światowej Goering podarował van Meegerenowi 137 obrazów o łącznej wartości około 10 milionów dolarów. W zamian otrzymał obraz "Chrystus i jawnogrzesznica" Johannesa Vermeera. Jak wychować idealnego nazistę - przepis mistrzów propagandy Historia Jak wychować idealnego nazistę - przepis mistrzów propagandy Podobnie jak jego szef, Goering miał obsesję na punkcie kolekcjonowania sztuki i zdążył złupić pokaźny kawałek Europy. Vermeera cenił jednak szczególnie, dlatego zdobycz napawała go taką dumą. Po zakończeniu wojny alianci znaleźli obraz i dowiedzieli się, skąd miał go Goering. Van Meegerena aresztowano i oskarżono o sprzedaż holenderskiego arcydzieła naziście, co równało się zdradzie podlegającej karze śmierci. Po sześciu tygodniach w więzieniu van Meegeren przyznał się - tyle że do innego przestępstwa. Twierdził, że sprzedał Goeringowi falsyfikat. Obrazu nie namalował Vermeer, lecz on sam. Van Meegeren wyznał, że namalował również inne obrazy, których autorstwo przypisywano Vermeerowi, w tym "Uczniów w Emaus", jeden z najsłynniejszych obrazów w Holandii. Z początku nikt mu nie wierzył. Poproszono go o namalowanie jeszcze jednego "Vermeera", by udowodnił, że mówi prawdę. W ciągu sześciu tygodni van Meegeren - w otoczeniu dziennikarzy, fotografów i ekip telewizyjnych, posiłkując się alkoholem i morfiną (tylko tak potrafił pracować) - właśnie tego dokonał. Jak ujął to jeden z holenderskich brukowców: "Maluje, żeby ocalić życie!". Adolf Hitler i Hermann Goering "polowali" na atrakcyjne i drogocenne dzieła sztuki /East News Adolf Hitler i Hermann Goering "polowali" na atrakcyjne i drogocenne dzieła sztuki /East News W rezultacie powstało "vermeeropodobne" dzieło, które van Meegeren zatytułował Chrystus w świątyni, obraz wyraźnie lepszy od tego, który fałszerz sprzedał Goeringowi. Van Meegerena uznano za winnego lżejszego przestępstwa, jakim było wyłudzenie pieniędzy przez oszustwo, za co został skazany na rok więzienia. Zmarł przed odsiedzeniem wyroku, okrzyknięto go jednak ludowym bohaterem - oto człowiek, który wykiwał nazistów! Jeszcze do niego wrócimy w tej książce. Teraz skupmy się na nieszczęsnym Goeringu i na tym, jak musiał się czuć, gdy powiedziano mu, że obraz to falsyfikat. Goering był osobliwym człowiekiem - do granic śmieszności zadufany w sobie, nieludzko obojętny na cierpienie innych; jeden z rozmówców określił go mianem pogodnego psychopaty - a jednak w jego zdumieniu nie było nic dziwnego. Czytaj więcej na https://geekweek.interia.pl/styl-zycia/po-godzinach/news-han-van-meegeren-czlowiek-ktory-wykiwal-nazistow,nId,2573087#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox |
Bożena Fabiani • 1993 • 17 grudnia 2021
Han van Meegeren – fałszerz z Holandii Home » Strona główna » Han van Meegeren – fałszerz z Holandii Potrzebujemy Twojej pomocy. Wesprzyj nas » Będzie to historia artysty, który nie mogąc zyskać sławy własnym pędzlem, postanowił skorzystać z cudzego. Jednym słowem, chcę opowiedzieć o holenderskim fałszerzu i jego dramatycznej drodze artysty zakończonej wraz z końcem II wojny światowej. Han van Meegeren, fałszerz, Vermeer, Niezła sztuka Han van Meegeren w pracowni | 1945, źródło: wikipedia.org Han van Meegeren był, jak Johannes Vermeer, rodowitym Holendrem z Delft i uważał się za równego mu talentem. Z niezrozumiałych dla niego powodów brakowało mu uznania ze strony odbiorców i postanowił za wszelką cenę je zdobyć, a kiedy prawie mu się to udało – wpadł. Zdemaskowano go po wojnie, przy okazji wielkiej akcji odnajdywania i zwracania prawowitym właścicielom zagrabionych przez nazistów dzieł sztuki. Jednym z pomysłodawców rabunku na niespotykaną dotychczas skalę był marszałek Rzeszy Hermann Göring, kolekcjoner wyjątkowo zachłanny, który w sprawie opisywanego tu fałszerstwa odegrał ważną rolę. A było to tak… Jeszcze trwała wojna, gdy alianci podjęli akcję odnajdywania zagrabionych dzieł sztuki. Największy magazyn odkryli w Altaussee, w kopalni soli na terenie Austrii. Altaussee, Austria, zrabowane dzieła, II wojna światowa, obrońcy skarbów, Niezła Sztuka Obrońcy skarbów, Vermeer, Altaussee, Niezła sztuka Odnaleźli tam obrazy przeznaczone między innymi właśnie do kolekcji samego Göringa. Kiedy przeszukano też bogatą rezydencję jego żony Emmy w Zell am See (koło Salzburga), to i tam natrafiono na obfite zbiory, a wśród nich na nieznany dotychczas, niefigurujący w żadnym katalogu obraz Vermeera Chrystus i jawnogrzesznica. Han van Meegeren, fałszywy Vermeer, fałszerstwo, Johannes Vermeer, niezła sztuka Żołnierze amerykańscy rozpakowują skradzionego przez nazistów fałszywego Vermeera, źródło: Institute of Museum Ethics Amerykanom przekazała ten obraz pielęgniarka chorej Frau Göring z wyjaśnieniem, że marszałek wręczył to żonie, kiedy się ostatni raz widzieli. Powiedział jej wtedy: „Bacznie go pilnuj. Ma wielką wartość. Gdybyś kiedykolwiek była w potrzebie, możesz to sprzedać, a niczego ci nie zabraknie do końca życia”. Vermeer! Nieznany oryginał, bardzo podobny do odnalezionego niedługo przed wojną innego obrazu tego malarza Wieczerza w Emaus, zakupionego przez Muzeum w Rotterdamie. Ten mały obraz wywołał ogromną sensację. Han van Meegeren, Chrystus i jawnogrzesznica, fałszerstwo, Johannes Vermeer, niezła sztuka Han van Meegeren, Chrystus i jawnogrzesznica, Museum Boijmans Van Beuningen, Rotterdam Po wojnie starano się odnaleźć prawnych właścicieli zagrabionych przez Niemców dzieł sztuki i im je zwrócić. Wdrożono zatem śledztwo, by dojść, komu skradziono Chrystusa i jawnogrzesznicę. Okazało się, że skradł go sam Göring, natomiast długo trwało dochodzenie – komu? Marszałek III Rzeszy miał wśród swoich doradców między innymi historyka sztuki Waltera Hofera i to on kupił dla swego „szefa” obraz Vermeera. Od kogo? Dzieło sprzedał mu podczas wojny antykwariusz i bankier holenderski Alois Miedl, współpracujący z Niemcami. Miedl został członkiem nazistowskich sił okupacyjnych w Amsterdamie, ponieważ dzięki temu zwolniono z obozu jego żonę i dzieci. Ukochana Miedla była Żydówką. W zamian antykwariusz zobowiązał się do wyszukiwania dla Göringa oryginalnych dzieł malarzy holenderskich XVII wieku, jako że marszałek Rzeszy upodobał sobie szczególnie sztukę tego okresu. A że był snobem, jego pragnienie posiadania obrazu Vermeera było tak wielkie, że za jeden jego obraz zwrócił Miedlowi aż 160 wcześniej nabytych dzieł. W ten sposób za jeden obraz Holandia odzyskała ogromną kolekcję tzw. Małych Mistrzów. Ale skąd Miedl miał Vermeera? Przyznał się, że nabył go od mało znanego handlarza sztuką, niejakiego Hana van Meegerena. „W hołdzie dla mego ukochanego Führera” Han van Meegeren fałszerz, Johannes Vermeer, niezła sztuka Han van Meegeren w drodze do sądu | Amsterdam 1947, fot. Ben van Meerendonk / AHF, collectie IISG, Amsterdam Wkrótce po wojnie, pewnego lipcowego dnia 1945 roku dwaj oficerowie śledczy współpracujący z aliancką komisją zapukali do bogatej rezydencji tego pana, jak się okazało malarza, Hana van Meegerena przy Kaizergracht 321 w Amsterdamie. Pytali go o to, jak trafił do niego Vermeer i komu go sprzedał. Przez sześć tygodni opowiadał przesłuchującym zgrabną bajeczkę o tym, że nic nie wiedział o sprzedaży obrazu Göringowi i że tylko dopomógł pewnej zubożałej damie sprzedać obraz odziedziczony po babce. Jak tłumaczył: „Był on częścią majątku pewnej damy o holenderskim rodowodzie. Ta rodzina wiele lat temu przeniosła się do Włoch, a kiedy owa dama popadła w tarapaty, zapytała, czy sprzedałbym pewną liczbę obrazów, które jej babka zabrała ze sobą, jednak tylko pod tym warunkiem, że nigdy nie ujawnię jej tożsamości”. Oficerowie śledczy poprosili go zatem o dokumentację sprzedaży, jako że wywóz dzieł sztuki z Włoch od wielu lat był zakazany. Van Meegeren przekonywał, że nie może ujawnić żadnej dokumentacji, ponieważ zapewnił klientce dyskrecję. Oficerowie stwierdzili, że jeśli nie przedstawi dowodu zaświadczającego, że pozyskał obraz zgodnie z prawem, będą zmuszeni go aresztować. Ponieważ takiego dowodu nie miał, został aresztowany pod zarzutem kolaboracji z wrogiem i świadomej sprzedaży narodowego skarbu marszałkowi Göringowi. Van Meegeren cierpiał zarówno fizycznie, jak i psychicznie, ponieważ w więzieniu pozbawiono go morfiny, alkoholu i papierosów, ale uparcie trzymał się swojej wersji. Dopiero kiedy pokazano mu album z rycinami jego autorstwa i piękną dedykacją „W hołdzie dla mego ukochanego Führera”, przeraził się i zmiękł. Wiedział, że jego rodacy byli bezlitośni dla kolaborantów; groziła mu kara śmierci. Miał wtedy pięćdziesiąt sześć lat i chciał żyć. Postanowił się przyznać. I przyznał się, ale, ku zaskoczeniu wszystkich, nie do sprzedaży Vermeera, lecz do… namalowania „Vermeera”. „– Myślicie, że sprzedałem Vermeera tej nazistowskiej szumowinie, Göringowi? Ja sam to namalowałem. Okpiłem go!” Siłą rzeczy musiał się teraz przyznać do podrobienia pozostałych obrazów znanych jako niedawno odnalezione „Vermeery”, w tym słynnej Wieczerzy w Emaus, zakupionej za bajońską sumę. Z nią porównywano jego dalsze, prace sądząc, że to jest znakomity punkt odniesienia. Nikt mu nie dawał wiary. Wariat! Megaloman! To niemożliwe! Ani przesłuchujący Holendrzy, ani amerykańscy specjaliści w to nie uwierzyli. W końcu stanęło na tym, że ma na ich oczach namalować kopię obrazu dla Göringa. Obraził się: „Kopię? Ja namaluję jeszcze jednego Vermeera, i to będzie arcydzieło!” Zgodzili się. Przenieśli go z więziennej celi do pracowni, zaopatrzyli w potrzebne materiały i pod okiem strażników przez dwa miesiące malował swoje arcydzieło z XVII wieku. Jako temat wybrał epizod z Ewangelii z „Młodym Chrystusem nauczającym w świątyni”. Fałszerz czuł się w swoim żywiole, tym bardziej że znowu mógł brać morfinę, żeby mu ręce nie drżały. Dostawał też papierosy. Trzeba przyznać, że był pracowity: malował codziennie. Han van Meegeren, fałszerz, Vermeer, Niezła sztuka Han van Meegeren w pracowni, źródło: wikipedia.org Han van Meegeren fałszerz, Johannes Vermeer, niezła sztuka Han van Meegeren przed swoim domem, w drodze na salę sądową | Amsterdam 1947, fot. Ben van Meerendonk / AHF, collectie IISG, Amsterdam Bez trudu udowodnił fałszerstwo: na oczach obserwatorów powstawał „Vermeer” taki jak poprzednie. W krótkim czasie znienawidzony fałszerz ze zdrajcy stał się uwielbianym bohaterem narodowym. No bo jakże: dzięki jednemu falsyfikatowi ocalił dla narodu 160 dzieł dawnej sztuki! Zadrwił sobie z nazistów! Teraz oskarżenie brzmiało: „Skazany za uzyskiwanie pieniędzy dzięki oszustwu i za składanie fałszywych podpisów” – według holenderskiego kodeksu karnego paragraf 326. Został zwolniony za kaucją i czekał na proces. Czekał aż dwa lata. Dlaczego tak długo? Po pierwsze, płótna Hana poddano rzetelnym badaniom, a po wtóre, wśród ekspertów nie było zgody; część z nich nadal nie mogła dać wiary, że to falsyfikat. Tymczasem urząd podatkowy, niewrażliwy na sztukę ani tym bardziej na subtelności atrybucji, dobrał się do kieszeni obywatela oszusta, który zarabiał miliony na falsyfikatach, a jakoś nigdy nie płacił podatków. Jednocześnie zażądali odszkodowania oszukani nabywcy jego obrazów. Proces van Meegerena Han van Meegeren przez długie lata był milionerem, który nie wiedział, co robić z pieniędzmi – w chwili aresztowania miał pięćdziesiąt siedem domów, restauracje i sklepy, rezydencję z lodowiskiem w podziemiach. Pławił się w luksusie nawet wtedy, gdy w kraju tysiące ludzi umierało z głodu. Jak wiadomo, Niemcy w ostatnich tygodniach wojny zablokowali dostawę żywności do Holandii, a nasz malarz w tych tragicznych miesiącach urządzał dla przyjaciół suto zakrapiane przyjęcia z kawiorem i innymi frykasami, bo stać go było na zawrotne ceny na czarnym rynku. Koszmar głodu dotknął wtedy również młodziutką Audrey Hepburn, która opowiedziała to w swojej biografii. Pisze o tym, jak ludzie umierali na ulicy. Fałszerz dobrze wiedział, jak bardzo jego rodacy łakną chleba, nie kawioru, ale nikomu nie pomógł. Teraz stracił z dnia na dzień swoje miliony: zmuszony był zapłacić zaległe podatki i odszkodowania oszukanym klientom, został bankrutem. Tyle tylko, że jeszcze miał co jeść. Han van Meegeren fałszerz, Johannes Vermeer, niezła sztuka Proces sądowy Han van Meegerena | Amsterdam 1947, fot. Ben van Meerendonk / AHF, collectie IISG, Amsterdam Wreszcie 29 października 1947 roku odbył się proces Hana van Meegerena. Całą salę obwieszono jego obrazami, a media to rozpowszechniły. Był uszczęśliwiony, zawsze marzył o takiej popularności. Proces był krótki, trwał zaledwie sześć godzin, stawiło się siedemnastu świadków. Wtedy też wyszło na jaw, że Meegeren podrobił nie tylko jedenastu Vermeerów, lecz również trzy razy Fransa Halsa, dwa Pietera de Hoocha i jeden raz Gerarda ter Borcha. Han van Meegeren, fałszerz, Malle Babbe, Frans Hals, niezła sztuka Frans Hals, Malle Babbe, Portret starej czarownicy z Haarlemu, malarstwo holenderskie, Niezła sztuka Göring, nieświadomy wielbiciel Meegerena, a nie Vermeera, już wtedy nie żył, ale tuż przed samobójczą śmiercią musiał przełknąć gorzką prawdę: oto 13 marca 1946 roku w Norymberdze, na sali obrad Międzynarodowego Trybunału dowiedział się, że jego wymarzony Vermeer nie ma nic wspólnego z tym sprzed 300 lat. A pyszny marszałek Rzeszy miał się za takiego znawcę sztuki (nie licząc grona jego osobistych wybitnych doradców)! I taka kompromitacja! Swoją drogą fałszerz wyprowadził w pole wielu specjalistów, w tym najsłynniejszych krytyków sztuki. Na procesie wypowiadali się eksperci światowej sławy. Zabrakło tylko Abrahama Brediusa, największego autorytetu w dziedzinie sztuki, który uniknął kompromitacji, bo już nie żył. Ale to od niego się wszystko zaczęło, ponieważ to on był taki pewien, że ma przed sobą odnalezione dzieło Vermeera, że nawet nie kazał zrobić żadnych dodatkowych badań. Później inni na tym opierali swoją obronę, że skoro nie zrobiono badań, to skąd mogli wiedzieć, że to podróbka. Zwalali też swoją pomyłkę na wojnę, która utrudniała wszelkie badania. Han van Meegeren fałszerz, Johannes Vermeer, niezła sztuka Han van Meegeren na sali sądowej | Amsterdam 1947, źródło: Snippetofhistory.wordpress.com Moim skromnym zdaniem żadne szczegółowe badania wcale nie były konieczne. Ci ludzie byli po prostu zaślepieni. Opinia Brediusa ani brak badań z powodu wojny nie mają tu nic do rzeczy: jak można uznać za Vermeera obraz tak dalece pozbawiony jego klimatu? Z odpychającymi wręcz twarzami niektórych z modeli, w tym także Jezusa, z tymi „sztucznymi” twarzami w niczym niepodobnymi do z życia wziętych modeli Vermeera. I gdzie się podziało owo nieuchwytne, trudne do nazwania piękno dzieł Sfinksa z Delft? Zrobił pan z nas durniów Tylko jeden z naukowców (ale nie historyk sztuki!) uderzył się w piersi: P.B. Coremans, specjalista chemik, ekspert od barwników. Powiedział: „Niełatwo się przyznać, że zrobił pan z nas durniów…”. Szczegółowe badania bowiem ujawniły w farbach obecność związków chemicznych nieznanych w XVII wieku. Trzeba przyznać, że w preparacji starych pigmentów Meegeren był bardzo biegły. Pomógł mu ogromnie traktat naukowy A.M. de Wilda, zawierający szczegółowy opis tego, jak Vermeer preparował farby. Ciekawe, że autor tego traktatu, będący jednym ze świadków w procesie fałszerza, także nie rozpoznał falsyfikatów. Bronił się tym, że nie zrobiono badań, bo i on jakoś nie zauważył, że te obrazy nie mają nic wspólnego z Vermeerem, nie mają jego duszy. Inny ze świadków powiedział: „Trudno to wytłumaczyć. Niewiarygodne, że dałem się oszukać. Lepiej mógłby to wyjaśnić psycholog”. Tylko że świadków nie poddano takim badaniom, psychologa wezwano jedynie do oszusta – po czym doktor van der Horst, specjalista w tej dziedzinie, przedstawił w sądzie charakterystykę osobowości Hana. Przytacza ją autor biografii fałszerza, Frank Wynne. Doktor dostrzegł w fałszerzu kompleks zemsty. Mścił się za to, że nikt się nie poznał na jego talencie. Pisze też, że to człowiek niezrównoważony. Co wszystkich wyprowadziło w pole tak dalece, że sami potem nie mogli pojąć, jak dali się aż tak oszukać? Skąd to bielmo na oczach? Han van Meegeren, Ostatnia wieczerza, fałszerstwo, niezła sztuka Ostatnia wieczerza (1939) Hana van Meegerena na targach sztuki i antyków w Rotterdamie | 1984, fot. Nationaal Archief NL, źródło: Wikimedia Błąd w fałszywej ocenie obrazów Meegerena tkwił w upartym odwoływaniu się do jego pierwszej podróbki zamiast do oryginałów Vermeera. Pierwszy falsyfikat Meegerena, Wieczerzę w Emaus, Bredius, zwany papieżem krytyki, przyjął bez zastrzeżeń i nazywał cudownie odnalezionym dziełem Vermeera. To właśnie za jego radą Wieczerzę w Emaus zakupiło Muzeum w Rotterdamie, a i w prasie rozpisywano się o niej z zachwytem. Jej styl stał się miernikiem, zasadniczą podstawą do kwalifikacji następnych obrazów. To się chyba nazywa zbiorowa sugestia. Han van Meegeren, fałszerz, Vermeer, Uczniowie w Emaus, fałszerstwa w sztuce, falsyfikat, Niezła sztuka Han van Meegeren, Wieczerza w Emaus | 1937, Museum Boijmans Van Beuningen, Rotterdam Prokurator tak podsumował całe zdarzenie: „Świat sztuki zatacza się od tego ciosu, a eksperci zaczynają wątpić w najsilniejsze podstawy weryfikacji autentyczności i malarskiej atrybucji”. Wyrok nie był surowy, Meegerena skazano tylko na rok pozbawienia wolności – usłyszał go 12 listopada 1947 roku. W gruncie rzeczy uzyskał to, o czym całe życie marzył: doczekał się uznania i sławy; kiedy opuszczał salę sądową, żegnano go oklaskami. Nikomu nigdy nie powiedział „przepraszam”. Za bardzo był z siebie zadowolony, a przecież zrujnował kilkanaście osób. Jeden z kolekcjonerów zbudował nawet specjalną galerię dla jego trzech Vermeerów. Swoją drogą wcale mi tych snobistycznych bogaczy nie żal, wszystko to robili na własne życzenie. Na początku nowego roku, 1 stycznia 1948 roku Meegeren miał wrócić do więzienia i zacząć odsiadywać karę. Jednak dwa dni wcześniej wydarzyło się coś nieprzewidzianego: 29 grudnia 1947 roku doznał zawału i nazajutrz zmarł. Nasuwają się pytania: dlaczego człowiek fałszuje obrazy? Co decyduje o fałszerstwie? Kiedy się ono rodzi? Myślę, że aby zaistniało fałszerstwo, wystarczy pewien splot okoliczności, a żeby trwało całe życie – potrzebny jest określony charakter człowieka. Słynnym dziełom zawsze towarzyszyły podróbki. Mniej zdolni artyści podszywali się pod swoich popularnych kolegów. Fałszerze, podobnie jak złodzieje sztuki, byli, są teraz i zawsze będą, choć skala tego zjawiska jest bardzo różna i zależy od okoliczności historycznych. Nie ma powodu sięgać po przykłady do starożytnego Egiptu, wystarczy jeden z renesansu. Michał Anioł fałszerzem? Przecież kariera Michała Anioła zaczęła się właśnie od skandalu fałszerstwa. Młodziutki rzeźbiarz podrobił genialnie antyczną postać śpiącego bożka miłości – Kupidyna, a nieuczciwy handlarz, z woli rzeźbiarza, podsunął go kolekcjonerowi antyków, kardynałowi Riario, jako wspaniale zachowany antyk. Kiedy do kardynała dotarło, że został oszukany przez jakiegoś młodzika z Florencji mającego śmiałość udawać starożytnych, pozbył się (znakomitej!) rzeźby, nie dostrzegając geniuszu młodzieńca. Polował na antyk, a w dodatku był wielkim snobem. Michał Anioł uniknął kompromitacji dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności: oto inny kardynał, niezarażony modą na antyk, zachwycił się jego dłutem i zlecił mu swój nagrobek. Kiedy i ta rzeźba udała się wspaniale i jako autor Piety Buonarroti odniósł ogromny sukces, nigdy więcej nie musiał swych dzieł „antykizować”; żadne fałszerstwo i naśladownictwo nie były mu już potrzebne. Dlatego Michał Anioł nie przeszedł do historii jako najsłynniejszy z fałszerzy. Był tak zdolny i twórczy, że nie musiał pożyczać od innych tematów. Bardzo prędko sam stał się tak sławny jak starożytni, a może nawet przewyższył ich sławą. Ale to geniusz, artysta wyjątkowy. A co, jeśli talentu brak? A co, jeżeli artyście brakuje tej siły kreacji i talentu? Jeśli jest biegły technicznie i, gdy sprzyja mu popyt, a znajdzie się w biedzie – ulega pokusie i ucieka się do podróbek. Przeważnie robi to dla pieniędzy. Ale niekoniecznie pieniądze są tu najważniejsze; Meegeren już był bogaty, mógł sobie darować dalsze podróbki, ale nie potrafił bez nich żyć. Był od nich uzależniony jak od narkotyku. Decyduje więc nie sama sytuacja finansowa, lecz także charakter, jakieś zaburzenia osobowości, kompleksy, pragnienie wybicia się – w gruncie rzeczy anonimowo, ale jednak. Meegeren chciał udowodnić, że jest tak samo genialny jak Vermeer i prawie mu się to udało. Han van Meegeren, fałszerz, niezła sztuka Han van Meegeren w czasie procesu, fot. Yale Joel, © Time Inc. Wspomniałam, że w podjęciu drogi fałszerstwa niezwykle ważny jest charakter. Wiadomo bowiem, że człowiek z natury prawy, brzydzący się kłamstwem, niemający w sobie skłonności hazardzisty, nie wejdzie na taką drogę. Tymczasem van Meegeren należał do tych nieuczciwych: kłamał, zmyślał, zdradzał obie żony, nadużywał alkoholu. Był narkomanem i utracjuszem rozkochanym w luksusie, a jako zdeklarowany ateista sumienie miał zawsze czyste. Był też mściwy, łaknął zemsty i to zarówno na ekspertach – krytykach sztuki, którzy go nie docenili jako malarza, jak i na ojcu. Fatalne dzieciństwo Ojciec, jako wychowawca, niewątpliwie traktował go fatalnie: darł mu rysunki, gardził „bazgraniną” chłopca, jak zresztą całym malarstwem, zajęciem niegodnym prawdziwego mężczyzny. Drwił z syna. Kazał mu kiedyś za karę napisać sto razy: „NIC nie umiem, jestem niczym, jestem do niczego”. Widział Hana w przyszłości jako nauczyciela matematyki, bo sam nim był. Ostatecznie zgodził się na szkołę, która kształciła architektów. Uczono w niej matematyki, ale były też – ku radości Hana – zajęcia z malarstwa. Po ukończeniu tej szkoły zdobył, wbrew ojcu, zaocznie, dyplom na Akademii Sztuk Pięknych. Uzyskał nawet nagrodę specjalną, co go upewniło w dobrym mniemaniu o swym talencie. Kiedy zaczął malować już jako dyplomowany artysta, nie wypłynął, przytłumiła go rodząca się wtedy sztuka, całkiem inna, tak zwana nowoczesna. I tutaj wtrąciła się, mówiąc żartem, historia. Z jednej strony podcięła mu skrzydła, z drugiej stała się inspiracją do bycia fałszerzem. Meegeren urodził się w 1889 roku. Lata jego młodości, zwłaszcza okres po I wojnie światowej, to wprost zalew nowych kierunków w sztuce. Dotychczas style trwały długo: gotyk, renesans, barok, klasycyzm – trwały dziesiątki lat, a nawet wieki. W XIX wieku natomiast nowe kierunki zaczęły się na siebie nakładać: neoklasycyzm i realizm w sztuce pomału ustępują miejsca impresjonizmowi, a jednocześnie na przełomie wieku XIX i XX rodzą się jak grzyby po deszczu nowe kierunki: postimpresjonizm, pointylizm, kubizm, fowizm, nabizm, abstrakcjonizm, secesja, surrealizm, futuryzm, ekspresjonizm i… pewnie jeszcze coś opuściłam. Nieznane dotąd nagromadzenie stylów. I wszystko, co nowe, witane jest z zachwytem przez młodych artystów, bo inne, bo proponujące coś świeżego, odchodzące od tradycyjnego malarstwa. Te nowe prądy, wśród nich także prymitywne dziwactwa, jak choćby ruch Dada, budziły szczerą pogardę Meegerena: „Picasso? Chagall? — Tak może namalować dziecko! — Salvador Dali? — Wygłupy”. Irytował go zachwyt kolegów tymi dziwactwami. Jego obrazy z kolei budziły pogardę znajomych i surową ocenę krytyków. On był tradycjonalistą, malował uparcie po staremu, były to jakieś realistyczne pejzaże, widoki kościołów, portrety… Na jego wystawy prawie nikt nie przychodził. „Niemodny”, „staroświecki”, „nudny”, „bez wizji”, „bez wyobraźni”, „zdolny rzemieślnik” – pisano o jego obrazach w recenzjach. W młodym artyście narastały zazdrość i gniew. Tak więc początkowo historia okazała się dla Meegerena geniusza niełaskawa. W sztuce owych lat zabrakło miejsca dla jego obrazów. A jemu zabrakło indywidualności, jak dzisiaj mówimy – siły przebicia. Miał już czterdzieści lat i nadal był nikim. A przecież czuł się geniuszem! Meegeren artysta kontra Meegeren fałszerz O ile jednak historia nie sprzyjała Meegerenowi – artyście oryginalnemu, o tyle sprzyjała Meegerenowi fałszerzowi. Obok bowiem nawału dziwactw i pogardzanych przez Hana eksperymentów w malarstwie nastał też czas odkrywania starych mistrzów. Dzięki poszukiwaniom entuzjastów powracali do chwały zapomniani dawno, a teraz wysoko cenieni artyści tacy jak: Rembrandt, Botticelli, Vermeer, Memling, Rubens, Caravaggio. Próbowano nadać imiona mistrzom anonimowych obrazów, które co prawda od wieków wisiały w galeriach, ale bez autora. Ten nurt poszukiwawczy rozpoczął chyba Teofil Thoré, kiedy to w 1842 roku w jednej z sal muzeum w Hadze zachwycił go wspaniały Widok Delft, podpisany nazwiskiem nieznanego dotąd autora, jakiegoś Johannesa Vermeera. Francuz całe dalsze życie poświęcił na poszukiwanie innych dzieł tego wspaniałego malarza. Kiedy Han van Meegeren dorastał, właśnie odkrywany Vermeer rósł w sławę. Człowiek z jego rodzinnego miasta! Młodego malarza dręczyło pytanie: dlaczego Vermeer z Delft jest tak podziwiany, a Van Meegeren z Delft – równie zdolny – nie? Johannes Vermeer, Widok Delft, Mauritshuis, Haga, Niezła sztuka Johannes Vermeer Widok Delft | 1660-1661 olej, płótno, 96,5 × 115,7 cm, Mauritshuis, Haga Doszedł do wniosku, że wystarczy podpis z XVII wieku, żeby jakiś widoczek zyskał aplauz. A przecież jego pejzaże nie są wcale gorsze. Ale nie są stare. No to należałoby je postarzyć, dodać sygnaturę znanego artysty i… gotowe! Tak więc inspiracją Meegerena stała się moda na Vermeera. Przepis na falsyfikat Jednak naśladownictwo starych mistrzów wymaga ogromnej wiedzy, znajomości ówczesnego warsztatu, dogłębnej wiedzy historycznej i mnóstwa innych umiejętności. Jeśli chodzi o sprawę podstawową, czyli przygotowanie pigmentów, okoliczności przyszły Hanowi z pomocą. Kiedy jeszcze uczył się malarstwa w szkole, trafił do malarza, który jako jeden z nielicznych znał tajniki preparacji starych pigmentów. Zachwycony zdolnościami technicznymi i żądzą wiedzy chłopca ten malarz nauczyciel, sam rozkochany w starych mistrzach, nauczył go trudnej sztuki „chemii” minerałów. Pigmenty, Han van Meegeren, eksponat, Rijksmuseum, niezla sztuka Pigmenty Hana van Meegerena, eksponat z Rijksmuseum Rówieśnicy Meegerena korzystali już z farb gotowych, jako że od 1842 roku można było je kupić w tubkach. Jednak malarz podrabiający XVII-wieczne malowidła musiał umieć sam preparować kolory. Analiza chemiczna bez trudu ujawniłaby obce farby, nieznane wcześniej, na przykład kobalt zamiast lapis lazuli czy biel cynkową zamiast ołowiowej i kompromitacja gotowa. Inna konieczna umiejętność w zawodzie fałszerza to znajomość realiów epoki, żeby nie umieścić na obrazie czegoś, co wtedy nie istniało. Ale i to nie wszystko. Konieczne jest stare i niezbyt kruche płótno. Najlepiej znaleźć jakiś obraz na oryginalnym blejtramie, ze starymi gwoździami, żeby wszystko było autentyczne. Następnie usunąć ostrożnie ze starego obrazu warstwę malarską, co wcale nie jest łatwe, bo stare płótno jest przesuszone i łatwo pęka. Han van Meegeren, Głowa Chrystusa, fałszerstwo, Johannes Vermeer, niezła sztuka Han van Meegeren, Głowa Chrystusa | ok. 1940, Museum Boijmans Van Beuningen, Rotterdam Na koniec pozostaje fałszerzowi znajomość najnowszych sposobów wykrywania fałszerstwa, by przechytrzyć ekspertów. Za czasów van Meegerena stosowano na przykład test alkoholowy – tuż nad powierzchnią płótna trzymano wacik nasączony alkoholem; opary powodują, że niezbyt stara farba zmięknie. Fałszerz musiał więc wymyślić coś, żeby świeża farba stwardniała, wyschła jak kilkusetletnia i nie zmiękła od alkoholu. I wymyślił: skonstruował piec do wypalania obrazów, poza tym suszył je trudno wykrywalnym formaldehydem. Wymyślił też sposób, żeby podczas wypalania kolor nie stracił swego blasku. Stary obraz zawsze ma na sobie sieć głębokich spękań, tak zwanej krakelury. Fałszerz, owszem, potrafi zrobić sztucznie spękania, ale nie sięgają one głębszych warstw i dokładne badanie to wykryje. Han wpadł na pomysł, jak można pogłębić krakelury. Wystarczyło wypalić obraz po każdym kolejnym etapie malowania. Jest jeszcze wiele ważnych detali, które trzeba koniecznie wziąć pod uwagę, na przykład pędzel – bo co będzie, jeśli znajdą na powierzchni inne niż wtedy używane włosie? Vermeer malował pędzlem z włosia borsuka; w XX wieku takowe dawno wyszły z użycia, ale były jeszcze borsucze pędzle do golenia, które Meegeren przerabiał na pędzle malarskie. No i na koniec zaopatrzył się w stare rekwizyty – na pchlich targach i w antykwariatach kupował oryginalne cynowe tace, kielichy i rozmaite akcesoria używane w XVII wieku. Kiedy wszystko, co należało do warsztatu, już przygotował i wybrał, kogo będzie naśladować, pozostało tylko zdecydować się na temat obrazu. I tu z pomocą przyszedł mu wspominany wyżej szacowny krytyk sztuki, Abraham Bredius. W swoich rozważaniach o tajemniczym mistrzu z Delft napisał, że skoro malarz ożenił się z katoliczką i przeszedł na katolicyzm, to z pewnością namalował jakieś obrazy religijne, tylko trzeba cierpliwie czekać, aż wypłyną. Meegeren postanowił przyjść mu z pomocą: namalował obraz religijny pod tytułem Wieczerza w Emaus. I tak wypłynął oczekiwany Vermeer. Zbiorowa sugestia Kiedy ukończoną Wieczerzę w Emaus Meegeren podsunął pośrednikowi, a ten – Brediusowi, starszy pan mało co się nie popłakał ze wzruszenia. Doczekał wymarzonego odkrycia! Emocje wzięły górę; nie poddał obrazu żadnym badaniom. Opisał go od razu w literaturze fachowej, wysoko oceniając. Pod wpływem zachwytów eksperta tej miary muzeum w Rotterdamie nabyło pierwszego „Vermeera” za drobne… pół miliona guldenów! Wśród odbiorców sztuki zapanował entuzjazm. Odnaleziony nieznany Vermeer! Zaufanie do Brediusa, wielkiego znawcy, oślepiło miłośników sztuki, ulegli zbiorowej sugestii. Kiedy w czerwcu 1938 roku otwarto wystawę Cztery wieki arcydzieł 1400–1800, obraz Meegerena święcił na niej triumfy. Wprawdzie wśród zwykłej publiczności i kilku osób z branży padały głosy, że to przecież jawne fałszerstwo, ale głosy autorytetów i entuzjazm przeważyły. Meegeren codziennie chodził na tę wystawę i napawał się sukcesem. Czasem słyszał głosy oburzenia, że takie byle co kupione za taką sumę! – ale słyszał też, jak natychmiast odzywały się głosy jego obrońców. Gdy zdarzyło się, że wyciągnął rękę, żeby dotknąć powierzchni obrazu – natychmiast zrugał go strażnik. Jak śmie dotykać skarbu narodowego? Wśród oglądających pojawił się także syn Meegerena, również malarz. Ten natychmiast rozpoznał pędzel ojca, ale go nie wydał. Przychylność krytyków natomiast umożliwiła Meegerenowi dalszą działalność. Bo skoro tak dobrze poszło z pierwszym Vermeerem, to czemu nie uradować starego Brediusa raz jeszcze odnalezieniem innego religijnego płótna mistrza z Delft? A trzeba przyznać, że ta praca fantastycznie mu się opłacała. Za żaden własny obraz nie dostałby setnej części takiego wynagrodzenia. Mógł teraz żyć jak milioner: wspaniała willa w Nicei, przyjęcia, elita towarzyska… I rozpuszczał plotkę, że bogactwo zawdzięcza wygranej na loterii. Miesiąc po sukcesie z pierwszym zaczął pracę nad drugim fałszerstwem – tym razem była to Ostatnia Wieczerza. Dyktował coraz wyższe ceny. Kiedy sędzia na procesie ironicznie zwrócił uwagę na niebotyczne ceny … – odpowiedział, że nie miał wyboru. Oryginalny Vermeer musiał przecież kosztować, inaczej natychmiast powstałoby podejrzenie, że to podróbka. Han van Meegeren, Ostatnia wieczerza, fałszerstwo, Johannes Vermeer, niezła sztuka Han van Meegeren, Ostatnia wieczerza | 1940–1941, Kunsthal Rotterdam Wybuchła wojna i nikt niczego nie badał. Meegeren nadal „znajdywał” Vermeery. Jak to się skończyło, już wiemy. Sytuacja historyczna się zmieniła i jeśli chciał żyć, musiał się przyznać do podróbek. Widocznie jednak silnych emocji nie wytrzymało osłabione narkotykami i alkoholem serce. Fałszerz nie nacieszył się długo sławą. Spodobało Ci się? Wesprzyj nas » Zazwyczaj falsyfikaty się niszczy. Dla „Vermeerów” Meegerena zrobiono jednak wyjątek i aż pięć obrazów pozostawiono w zbiorach Rijksmuseum. Kilka innych trafiło do kolekcji prywatnych, a Jezus wśród doktorów – obraz namalowany podczas procesu jako dowód fałszerstwa, znalazł się w kościele w Johannesburgu. Johannes Vermeer nie pozostawił wielkiego dorobku, zmarł nagle, mając zaledwie czterdzieści dwa lata. Uważa się, że ocalało tylko trzydzieści osiem oryginalnych obrazów Vermeera. Nic dziwnego, że każdy „odkryty” Vermeer był przez Holendrów tak entuzjastycznie przyjmowany. sklep.niezlasztuka.net sklep.niezlasztuka.net Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, których nie przerażają długie artykuły, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas. Nawet niewielka kwota ma ogromne znaczenie. Zwłaszcza teraz potrzebujemy Twojej pomocy bardziej niż kiedykolwiek. Dziękujemy Ci bardzo, Asia i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka A może to Cię zainteresuje: Lucas Cranach starszy, Adam i Ewa, Biblia w malarstwie, scena biblijna, akt w malarstwie, niezła sztuka Lucas Cranach starszy „Adam i Ewa” Stanisław Ignacy Witkiewicz, Portret Stefanii Tuwimowej, firma portretowa, niezła sztuka Witkacy „Portret Stefanii Tuwimowej” Ferdynand Ruszczyc, Bohdanów, dwór w Bohdanowie, Stary dom, Muzeum Narodowe w Warszawie, malarstwo polski, sztuka polska, Niezła sztuka Ferdynand Ruszczyc „Stary dom” Franciszek Żmurko, Portret kobiety z wachlarzem, sztuka polska, malarstwo polskie, Niezła Sztuka W salonie i sypialni – o fenomenie malarstwa Franciszka Żmurki Gustav Klimt, Kobieta na łonie natury, Maria Ucicky, sztuka austriacka, Wiedeń, Niezła Sztuka Gustav Klimt „Dziewczyna wśród zieleni” Info Lista artykułów » Bożena Fabiani Dr nauk humanistycznych, wieloletni nauczyciel akademicki, obecnie na emeryturze. Autorka wielu gawęd radiowych i książek o tematyce historycznej, w tym o dziejach malarzy i sztuk pięknych w minionych wiekach. Ma też na swoim koncie tłumaczenia literatury włoskiej, głównie dla dzieci i młodzieży, oraz własne tomiki poetyckie. Od kwietnia 2021 r. prowadzi blog „Ocalić od zapomnienia” (www.bozena-fabiani.pl). Gbur i zaduma - 23 grudnia 2021 Han van Meegeren – fałszerz z Holandii - 17 grudnia 2021 Sensacyjne losy „Madonny z Brugii” Michała Anioła - 26 listopada 2021 |
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Dobry wieczór Ewo >;)) A wiesz dlaczego Horrory są wykluczone choć bardzo lubię? >;P A dlatego że odkryłem że się programuje na przezywanie takowych i jak "odstawiłem" to od razu jest lepiej >;)) Może cię skuszę i sama spróbujesz? Żadnej przemocy, ani paskudztw przez miesiąc i porównaj swoje sny przed i po >;)))
|
Free forum by Nabble | Edit this page |