Lothar. napisał/a
Ja trawiłem, w kwasie azotowym, lub w chlorku żelaza >;) a malowałem stalówką, emulsją światłoczułą w pracowni na piętrze walają się moje dawne pomysły. Tylko teraz korzystam z gotowych modułów >;)) Ot ekonomia produkcji, trzeba z czegoś żyć Andrzeju >;)
Moje płytki nie były skomplikowane, malowałem cieniutkim pędzelkiem. A to do wytrawiania, to chyba był ten chlorek żelaza, kupowałem na foksal w tym chemicznym. To był najlepiej zaopatrzony sklep, w czasach prohibicji można było tam nawet kupić sprzęt do destylacji...Jak sobie przypomnę tą kolejkę chemików, hehehe...
Druga tura bez Bonżura...