![]() No i tu coś dla tych :) co im nie ulegają >;P ![]() Jan Kowalewski[1] (ur. 24 października 1892 w Łodzi, zm. 31 października 1965 w Londynie) – podpułkownik dyplomowany piechoty Wojska Polskiego, matematyk, lingwista i kryptolog, który złamał sowieckie szyfry w czasie wojny z bolszewikami, wieloletni oficer Oddziału II Sztabu Głównego. Spis treści 1 Życiorys 1.1 20-lecie międzywojenne 1.2 II wojna światowa 1.3 Okres powojenny 2 Upamiętnienie 3 Awanse 4 Ordery i odznaczenia 5 Zobacz też 6 Przypisy 7 Bibliografia 8 Linki zewnętrzne Życiorys Urodził się 24 października 1892[2]. Ukończył Szkołę Handlową Zgromadzenia Kupców w Łodzi. W latach 1909–1913 studiował na Uniwersytecie w Liège, otrzymując dyplom z chemii technicznej. Znał kilka języków obcych: niemiecki, francuski i rosyjski. Po wybuchu I wojny światowej zmobilizowany do armii rosyjskiej. Jako oficer rezerwy rosyjskich wojsk inżynieryjnych, którym podporządkowane były jednostki łączności, znał pragmatykę tej służby, co było atutem w późniejszym dekryptażu radiogramów bolszewickich. 20-lecie międzywojenne Po rewolucji lutowej i upadku caratu przeszedł do sztabu II Korpusu Polskiego na Ukrainie. Był oficerem Polskiej Organizacji Wojskowej i szefem wywiadu 4 Dywizji Strzelców Polskich gen. Lucjana Żeligowskiego. Wraz z oddziałami dywizji powrócił do niepodległej już Polski w maju 1919 r. kryptoanalityk-amator, obdarzony niezwykłymi uzdolnieniami matematycznymi i wyobraźnią[3]. Po powrocie do kraju organizator i naczelnik Wydziału II Radiowywiadu Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa w latach 1919–1924. Powierzono mu utworzenie komórki kryptoanalizy w Sztabie Generalnym. Rozbudował całą sieć stacji nasłuchowych połączonych ze Sztabem Generalnym przy pomocy dalekopisów Hughesa. W komórce tej zatrudnił profesorów – wybitnych przedstawicieli polskiej szkoły matematycznej, profesorów Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Lwowskiego: Stanisława Leśniewskiego, Stefana Mazurkiewicza (późniejszego prorektora Uniwersytetu Warszawskiego), Wacława Sierpińskiego i młodych asystentów matematyki. Na przełomie sierpnia i września 1919 r. Kowalewski złamał pierwsze klucze szyfrowe Armii Czerwonej, umożliwiające odczytanie korespondencji bolszewickiej z frontów wojny domowej na Ukrainie, w południowej Rosji i na Kaukazie. Złamał też szyfry Armii Ochotniczej i „białej” Floty Czarnomorskiej, a także szyfry Armii URL, co pozwalało śledzić wydarzenia na terenach Rosji od Syberii po Piotrogród i od Murmańska po Morze Czarne. Już w styczniu 1920 r. rozpoczął łamanie szyfrów niemieckich. Od sierpnia 1919 do końca 1920 r. polski wywiad radiowy przejął kilka tysięcy szyfrogramów (głównie Armii Czerwonej), z czego w okresie letnich miesięcy 1920 r. ich liczba kształtowała się na poziomie 400–500 miesięcznie[4]. Rezultaty jego pracy dawały władzom Rzeczypospolitej – przede wszystkim Naczelnikowi Państwa i Wodzowi Naczelnemu – Józefowi Piłsudskiemu wgląd w najtajniejsze decyzje wszystkich stron konfliktu wojny domowej w Rosji: wojsk białej i czerwonej Rosji, wojsk ZURL i Ukraińskiej Republiki Ludowej, a także innych państw sąsiadujących z Polską. W czasie Bitwy Warszawskiej w sierpniu 1920 r. informacje polskiego radiowywiadu zorganizowanego przez Kowalewskiego miały bezwzględnie rozstrzygający wpływ na decyzje strategiczne Józefa Piłsudskiego i w konsekwencji na rozmiar zwycięstwa Wojska Polskiego nad nacierającą na Warszawę Armią Czerwoną. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej został w marcu 1921 oddelegowany na Górny Śląsk (podobnie jak wielu innych oficerów Oddziału II SG WP (por. Edmund Charaszkiewicz). Był szefem wywiadu sztabu wojsk powstańczych w III powstaniu śląskim. Za swe zasługi Jan Kowalewski otrzymał w r. 1922 Krzyż Srebrny Virtuti Militari. W 1923 wysłano go do Tokio, gdzie poprowadził trzymiesięczne szkolenie z zakresu kryptografii dla oficerów japońskiego wywiadu. W niedługim czasie musiał przekazać japońskim adeptom sztuki wywiadu sposoby odczytywania różnych szyfrów radzieckich. Omawiano wszelkie sposoby ich szyfrowania i rozszyfrowywania, struktury szyfrów dyplomatycznych i wywiadowczych itd. Dzięki wizycie polskiego kapitana, poziom japońskiej kryptografii bez wątpienia podniósł się i to co najmniej o kilka poziomów. Dało to Japończykom solidne podstawy do prowadzenia własnych badań. Został za to uhonorowany najwyższym wojskowym odznaczeniem Japonii – Orderem Wschodzącego Słońca V Klasy[5]. Z dniem 20 lipca 1924 został przeniesiony z 60 pułku piechoty w Ostrowie Wielkopolskim do 74 pułku piechoty w Lublińcu na stanowisko dowódcy III batalionu[6]. W latach 1925-1927 był słuchaczem paryskiej Wyższej Szkoły Wojennej (franc. École Supérieure de Guerre). W latach 1928-1933 attaché wojskowy przy Poselstwie RP w Moskwie. Fenomenalna pamięć wzrokowa umożliwiała mu m.in. wobec zakazu fotografowania, sporządzanie post factum szczegółowych rysunków sprzętu wojskowego prezentowanego na defiladach Armii Czerwonej. Uznany przez ZSRR za persona non grata musiał opuścić placówkę. W kwietniu 1933 został przeniesiony na analogiczne stanowisko w Bukareszcie[7], gdzie pełnił służbę w latach 1933–1937. Od 1937 szef sztabu Obozu Zjednoczenia Narodowego i dyrektor przedsiębiorstwa skupu surowców strategicznych TISSA (Towarzystwo Importu Surowców Spółka Akcyjna) będącego przykrywką, związanego z Oddziałem II. II wojna światowa We wrześniu 1939 r., po ewakuacji do Rumunii, ppłk Kowalewski działał w bukareszteńskim komitecie ds. pomocy polskim uchodźcom, którym także kierował. W styczniu roku 1940 wyjechał do Francji. W Paryżu, na zlecenie generała Sikorskiego, współtworzył plan skierowanej przeciw Niemcom alianckiej ofensywy na Bałkanach. Przed upadkiem Francji w czerwcu 1940 ewakuował się z Paryża i przez Hiszpanię dotarł do Portugalii, gdzie został członkiem komitetu ds. uchodźców, najpierw w Figueira da Foz, a następnie w Lizbonie. Działał tam także w założonym z jego inicjatywy w listopadzie 1940 r. międzysojuszniczym komitecie tego typu. Kowalewski uzyskał od gen. Sikorskiego anulowanie rozkazu wzywającego do Londynu, a z dniem 15 stycznia 1941 r. mianowano go kierownikiem podlegającej Ministerstwu Spraw Wewnętrznych RP Placówki Łączności z Kontynentem oraz centrali informacyjnej z krajów kontynentu z siedzibą w Lizbonie. W zamierzeniu ministra Stanisława Kota kierowana przez ppłk. Kowalewskiego lizbońska placówka miała być centralą, dostarczającą informacji z całej Europy Zachodniej. Było to przedstawicielstwo Akcji Kontynentalnej, powstałej przede wszystkim na bazie koncepcji Kota, z zasadniczym wpływem Kowalewskiego. W listopadzie 1940 r. napisał on bowiem memoriał na temat konieczności zorganizowania oporu pod niemiecką dominacją, zarówno pod względem politycznym, jak i militarnym. Zadaniem Akcji było zorganizowanie na obszarze całego świata podziemnej walki z wrogiem wszystkimi sposobami (prócz otwartej akcji zbrojnej), zbieranie informacji politycznych i gospodarczych o działalności państw Osi i jej satelitów, akcja propagandowa skierowana przeciwko koalicji hitlerowskiej, wszelkie formy dywersji politycznej, dążenie do skupienia wszystkich sił polskiego wychodźstwa do walki z wrogiem pod kierownictwem rządu RP, walka z wpływami politycznymi nieprzyjaciela na terenie polskich skupisk oraz organizowanie ruchów strajkowych i sabotażu w warsztatach pracy. Placówka lizbońska stała się, obok działalności organizacji we Francji, niewątpliwie najważniejszym ogniwem polskiej Akcji Kontynentalnej. Misja kierowana przez ppłk. Kowalewskiego była zresztą oceniana przez polski MSW lepiej od placówki francuskiej. Akcja Kontynentalna na terenie Francji i Belgii posiadała jednakże zupełnie odmienny i wyjątkowy charakter, ponieważ planowano tam udział polskich skupisk emigracyjnych w operacjach wojskowych (wywiad, dywersja i sabotaż w czasie okupacji, tworzenie polskich jednostek wojskowych podczas wyzwalania kontynentu). Placówkę w stolicy Portugalii traktowano jako centralny i węzłowy punkt organizacji kontynentalnej. W ramach Akcji Kontynentalnej Jan Kowalewski kierował rozległymi operacjami wywiadowczymi na terenie całej Europy[8], prowadził tajne rokowania z przedstawicielami Węgier, Rumunii i Włoch (operacja Trójnóg) w sprawie wystąpienia tych krajów z wojny. Elementem tej akcji był warunek niepodejmowania współdziałania z Niemcami w zbrodniach przeciw ludzkości, przede wszystkim w masowej eksterminacji Żydów i osób żydowskiego pochodzenia. Obejmowało to także zalecenie niedopuszczania do wysyłania sił wojskowych na front wschodni, zaprzestanie dostaw dla Niemców oraz pomoc dla uchodźców polskich i tolerowanie wywiadu alianckiego na terenie Włoch, Węgier i Rumunii. W dialogu w ramach akcji Trójnóg uczestniczył czynnie również przebywający w Lizbonie były Wiceminister Spraw Zagranicznych RP Jan Szembek. Placówka w Lizbonie prowadziła także rozmowy z niemiecką opozycją antyhitlerowską (przedstawiciele admirała Wilhelma Canarisa (Erwin Lahousen), gen. von Falkenhausena i.in.). Ostatecznie o braku sukcesu zakrojonej na szeroką skalę akcji Kowalewskiego i Szembeka zadecydowało alianckie żądanie bezwarunkowej kapitulacji tych państw (ogłoszone przez Roosevelta i Churchilla na konferencji w Casablance i rozciągnięte później na kraje sojusznicze III Rzeszy). Rozstrzygające było jednak wycofanie się zachodnich aliantów z koncepcji inwazji Bałkanów, równoległe z decyzją o oddaniu Europy Środkowo-Wschodniej (w tym Polski) w sowiecką strefę wpływów. Nastąpiło to ostatecznie pod naciskiem Stalina na przełomie listopada-grudnia 1943 na konferencji w Teheranie. Formuła bezwarunkowej kapitulacji zastosowana wobec satelitów Niemiec (z wyjątkiem Włoch) była krótkowzroczna. Zachodni alianci nie mieli koncepcji miejsca tych krajów w walce przeciw III Rzeszy. Elastyczność wobec Włoch, Rumunii, Węgier, Bułgarii i Finlandii mogła skrócić wojnę i nie dopuścić do trwającej następne pięćdziesiąt lat dominacji ZSRR i narzucenia siłą ustroju komunistycznego okupowanej przez Armię Czerwoną wschodniej połowie kontynentu. Nie wykorzystano tych możliwości zupełnie, co skazało misję Kowalewskiego na niepowodzenie – pomimo najdalej idącej gotowości kół rządowych Włoch, Węgier i Rumunii do współpracy z aliantami zachodnimi przeciwko III Rzeszy[9]. Należy nadmienić rozstrzygające w tej kwestii stanowisko Roosevelta, który w Teheranie poparł Stalina, wbrew stanowisku Churchilla, do końca walczącego o inwazję aliancką na Bałkanach. Jan Kowalewski został odwołany z placówki 20 marca 1944 roku (w dzień po wkroczeniu Wehrmachtu na Węgry) na kategoryczne żądanie Stalina (określone imiennie co do jego osoby) przedstawione w grudniu 1943 r. Churchillowi na konferencji w Teheranie. Fakt ten dowodzi, jak istotną przeszkodę w stalinowskich planach sowietyzacji Europy Środkowo-Wschodniej stanowiły polskie działania dyplomatyczno-wywiadowcze na Bałkanach i jaką rangę sowiecki dyktator przywiązywał do ich storpedowania. Okres powojenny Po wojnie Kowalewski pozostał na emigracji w Londynie. Od 1955 był wydawcą miesięcznika East Europe and Soviet Russia, współpracował z Radiem Wolna Europa. Do końca życia zachował przenikliwość umysłu (złamanie szyfru Traugutta w 1963 r). Przyczyną śmierci Jana Kowalewskiego była choroba nowotworowa. Upamiętnienie Od 15 stycznia 2012 imię podpułkownika Jana Kowalewskiego nosi 1 Grójecki Ośrodek Radioelektroniczny w Grójcu[10]. Postanowieniem z 4 lipca 2012 w uznaniu wybitnych zasług dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski[11], który przekazano rodzinie w czasie uroczystości 15 sierpnia 2012 r.[12]. 23 października 2014 na domu przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, w którym mieszkał w latach szkolnych, odsłonięto poświęconą mu tablicę pamiątkową[13]. Uchwałą z 17 października 2019 Senat RP IX kadencji zdecydował o ustanowieniu roku 2020 Rokiem Jana Kowalewskiego[14]. 14 sierpnia 2020 również Sejm uhonorował Kowalewskiego okolicznościową uchwałą[15]. Awanse chorąży – 1 stycznia 1916 r. podporucznik – 1 stycznia 1918 r. porucznik – 15 lipca 1918 r. kapitan – major – 31 marca 1924 r. ze starszeństwem z 1 lipca 1923 r. i 71 lokatą w korpusie oficerów piechoty podpułkownik – ze starszeństwem z 1 stycznia 1931 r. w korpusie oficerów piechoty pułkownik – nadany prawdopodobnie na emigracji[16] Ordery i odznaczenia Krzyż Srebrny Orderu Wojskowego Virtuti Militari (1922)[17] Krzyż Niepodległości z Mieczami (1932)[18][16] Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski (pośmiertnie, 2012)[11] Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1930)[19][16] Krzyż Walecznych – trzykrotnie[16] (po raz pierwszy w 1921)[20] Złoty Krzyż Zasługi[16] Śląski Krzyż Walecznych[16] Order Wschodzącego Słońca V klasy (Japonia, 1926)[21][16] Oficer Orderu Korony (Rumunia)[16] Order Palm Akademickich (Francja)[16] https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kowalewski |
Cześć Wojtek. Witajcie Duszki. Jak wiemy, sukces ma wielu ojców...To nic nowego, to trwa do dziś, myśmy zrobiliśmy, myśmy wygraliśmy...Jeżeli chodzi o porażkę, to wiadomo że to nie my, to oni, hehehe. Do wygranej wojny z bolszewikami, kościół jednak dołożył swoją cegiełkę. To ambona, słynna tuba medialna do tego się przyczyniła. Ten zryw nastąpił nie dlatego że armię zasilili gimnazjaliści. Siłę armii stanowili chłopi "popchnięci", przez miejscowych klechów. Powiesz...Zrobili to we własnym interesie...Zgoda. Ale zrobili to także dla Polski, bo nie wiadomo czy dzisiaj już wszyscy nie mówilibyśmy po rosyjsku...Jak na Białorusi...
Druga tura bez Bonżura...
|
Do tego dochodzi ważny czynnik jak morale. Co innego walczyć w obronie swojej ziemi, a co innego być gnanym na bosaka z karabinem na sznurku, przez konnych i KGB z tyłu...Bolszewicy tej metody nie zmienili do 2WŚ. Mało tego, oni zabijali swoich rannych. Nie wiem czy widziałeś te zdjęcia jeńców w polskich obozach jenieckich...Nie ujrzysz tam żadnej "normalnej" twarzy...to byli przeważnie Azjaci...
Druga tura bez Bonżura...
|
Andrzeju nie do końca mi chodzi o prawdę historyczną :) ale o to ilu z nas naprawdę żyje w 21 wieku i sam rządzi tym co widzi i myśli. Kolorowe obrazy, proste przekonujące treści, pasujące do światopoglądu, są dziś narzędziami do sterowania myśleniem ludzi. Obudzisz emocje i już człowieka "masz" a prawda jest skomplikowana, bardzo trudna do ogarnięcia i hmm "śmierdzi" bo wymaga myślenia o tym kto co z tego miał. Więc kto chce myśleć niezależnie?
|
<quote author="Lothar">
Andrzeju nie do końca mi chodzi o prawdę historyczną :) ale o to ilu z nas naprawdę żyje w 21 wieku i sam rządzi tym co widzi i myśli. Kolorowe obrazy, proste przekonujące treści, pasujące do światopoglądu, są dziś narzędziami do sterowania myśleniem ludzi. Obudzisz emocje i już człowieka "masz" a prawda jest skomplikowana, bardzo trudna do ogarnięcia i hmm "śmierdzi" bo wymaga myślenia o tym kto co z tego miał. Więc kto chce myśleć niezależnie? Już w starożytnym Egipcie kapłani rozbudzali emocję i manipulowali. Jak świat światem manipulacje i budzenie emocji było i będzie, Co prawda teraz to już weszło na inny, wyższy poziom. Jak ktoś chce, to pomyśli niezależnie, przecież my tutaj nic innego nie robimy, jak myślimy niezależnie. W polskiej niewoli jenieckiej umarło ok 20 tyś jeńców bolszewików, z powodu braku podstawowej higieny i...Głodu. Żeby Niemcy nie przejęli z Wielkopolski 47 tyś tych jeńców...Liczba byłaby na pewno znacznie wyższa... Co prawda bolszewicy z polskimi jeńcami też nie obchodzili się tak jak mówiły konwencje, dlatego wspólne rozmowy historyków za czasów Gorbaczowa...Utkwiły w martwym punkcie... https://dzieje.pl/aktualnosci/debata-historykow-o-sowieckich-jencach-w-polsce-w-latach-1919-1921
Druga tura bez Bonżura...
|
https://wielkahistoria.pl/polscy-jency-w-rosji-1919-1920-jak-bolszewicy-traktowali-naszych-zolnierzy/
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Ale czy jesteśmy w stanie krytycznie spojrzeć? No wiesz, trafi się "wzruś" zagrają muzykę wzrusiową, kręcącą umysł i czy się temu oprzemy, tak od razu, a nie po 2 godzinach jak emocje opadną? W Psychiatrii i Psychologii obowiązuje Dystans Poznawczy, to znaczy że tło i Pacjent mają na tobie nie robić wrażenia aby niemożliwa była manipulacja. Ilu z nas ma taki dystans? Najłatwiej to uzyskać oszukując młodziaków, tak że się zorientują i nabiorą stosownego krytycyzmu. Na pdwóku mielismy takie żarty >;)) A jak byłem malutki, to wujowie kazali mi wkleić gumę do żucia we włosy, to mi mamusia zaśpiewa, no i wkleiłem >;PP Co odcisnęło się na mojej edukacji, ciekawe jak by zareagowali jak bym im zacytował "bajkę o smokach" >;PPP
|
Czym są zdrowe granice osobiste? Granice osobiste to ograniczenia i zasady, jakie ustalamy między sobą w relacjach międzyludzkich. Osoba z prawidłowymi granicami potrafi powiedzieć komuś ,,nie” jeśli chce, jest jednak w stanie otworzyć się na intymność i bliskie relacje czując się komfortowo. Osoba, która zawsze trzyma innych ludzi na dystans (emocjonalnie, fizycznie lub w inny sposób) ma sztywne granice. Z kolei osoba, która ma tendencje do bycia zbyt zaangażowaną ma luźne granice. Podstawowe cechy sztywnych, luźnych i zdrowych granic: Sztywne granice Unikanie intymności i bliskich relacji międzyludzkich. Unikanie proszenia o pomoc. Mała ilość relacji międzyludzkich. Bardzo ostrożne traktowanie informacji osobistych. Wrażenie bycia odizolowanym, nawet w romantycznej relacji. Trzymanie innych ludzi na dystans w celu uniknięcia odrzucenia. Luźne granice Nadmierne dzielenie się informacjami osobistymi. Trudności w powiedzeniu ,,nie” drugiej osobie. Nadmierne zaangażowanie w problemy innych ludzi. Bycie zależnym od opinii innych. Akceptowanie znęcania się lub braku szacunku. Obawa przed odrzuceniem w przypadku braku dostosowania się do innych. Zdrowe granice Cenienie swojej opinii. Brak ustępstw w temacie swoich wartości. Dzielenie się informacjami osobistymi w prawidłowym stopniu (niepowściągliwie i nienadmiernie). Świadomość swoich potrzeb i pragnień oraz umiejętność zakomunikowania ich. Akceptowanie sytuacji, w których druga osoba mówi ,,nie”. Większość ludzi ma mieszany typ granic, np. jedna osoba może mieć zdrowe granice w pracy, luźne granice w relacjach romantycznych i wszystkie rodzaje granic w relacjach rodzinnych. Przedstawione wyżej typy nie są uniwersalne! Poprawność granic zależy w dużej mierze od środowiska. Dany temat może być odpowiedni do poruszenia w gronie przyjaciół, ale niestosowny do poruszenia w pracy. Oczekiwania co do granic osobistych różnią się w zależności od środowiska kulturowego. Na przykład w niektórych kulturach publiczne okazywanie emocji jest uznawane za niewłaściwe, a w innych – mile widziane. RODZAJE GRANIC OSOBISTYCH Fizyczne granice dotyczą przestrzeni osobistej i kontaktu fizycznego. Zdrowe fizyczne granice to świadomość tego, jakie zachowania są odpowiednie, a jakie nieprawidłowe w konkretnych okolicznościach (przytulenie, podanie dłoni czy pocałunek?). Fizyczne granice zostają naruszone, gdy druga osoba dotyka nas, gdy tego nie chcemy lub narusza naszą przestrzeń osobistą (na przykład przez przeszukiwanie naszej sypialni). Intelektualne granice dotyczą opinii oraz pomysłów. Zdrowe granice intelektualne to szanowanie opinii innych ludzi oraz świadomość tego, co jest odpowiednie w danej dyskusji (powinniśmy porozmawiać o pogodzie czy polityce?). Intelektualne granice zostają naruszone, gdy ktoś odrzuca lub pomniejsza czyjąś opinię lub pomysł. Emocjonalne granice dotyczą uczuć. Zdrowe granice emocjonalne zapewniają umiejętność odpowiedniego dzielenia się informacjami z życia osobistego – o czym powinniśmy, a o czym nie powinniśmy rozmawiać w danej sytuacji, na przykład stopniowe dzielenie się szczegółami wraz z rozwojem relacji, w przeciwieństwie do wyjawiania wszystkich szczegółów od razu. Seksualne granice dotyczą emocjonalnego, intelektualnego i fizycznego aspektu seksualności. Zdrowe granice seksualne to wzajemne zrozumienie i szacunek dla ograniczeń i pragnień pomiędzy partnerami seksualnymi. Granice te mogą być naruszone przez niechciany kontakt seksualny, presję zmuszającą do zachowań seksualnych lub komentarze o podtekście seksualnym. Materialne granice dotyczą pieniędzy i własności prywatnej. Zdrowe granice materialne to rozsądne ograniczenie tego, czym się dzielimy i tego, z kim się dzielimy. Na przykład odpowiednim zachowaniem może być pożyczenie samochodu członkowi rodziny, ale nie pożyczenie samochodu komuś, kogo dopiero co poznaliśmy. Granie materialne są naruszone, gdy ktoś kradnie lub niszczy własność drugiej osoby lub wywiera presję zmuszającą kogoś do pożyczenia lub podarowania własności. Czasowe granice dotyczą tego, w jaki sposób osoba wykorzystuje swój czas. Zdrowe granice czasowe to wygospodarowanie odpowiedniej ilości czasu na różne aspekty życia – takie jak praca, relacje międzyludzkie i zainteresowania. Granice czasowe są naruszone, gdy ktoś wymaga od drugiej osoby poświęcenia zbyt dużej ilości czasu. Tłum. Alicja Ujma Źródło: http://www.therapistaid.com/worksheets/boundaries-psychoeducation-printout.pdf https://centrum-poznawcze.pl/czym-sa-zdrowe-granice-osobiste/ |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Widzę że miałeś wesołych wujków, hehehe. Albo miałeś za długie włosy i nie chciałeś iść do fryzjera, to ci pomogli, hehehe. A jeżeli człowiek nie ma emocji, tzn. Że coś z niem nie tak i powinien natychmiast udać się do lekarza...Tak myślę...
Druga tura bez Bonżura...
|
Posiadanie Emocji jest konieczne, bo jest elementem naszej osobowości, ale czy potrafimy je zablokować i nie dać się wyprowadzić z równowagi? Gość ci ubliżył i "smarknął" na buty. Przetrwasz i odpłacisz później? Potrafisz być niewzruszony jak gniew "grzywkę rozwiewa"?
|
No pewnie że blokuję emocje. Inaczej by mnie już dawno wywalili z pracy, hehehe. Koziołek nie jest wybuchowy, ale nie zapomina wyrządzonych krzywd...Czeka na okazję do "zemsty", a ta przyjdzie, wcześniej , czy póżniej...
Druga tura bez Bonżura...
|
>;)))
To skorpiony mają bardzo podobnie :) |
No widzisz...Hehehe...
Druga tura bez Bonżura...
|
Ale wracając do tematu to jak nie oglądam TV to widzę na okrągło próby przemycania różnych treści. Akurat pracowałem w salonie zamieszkałego domu ze 2 godziny i tv była włączona i myślałem że to mi 'głowę urwie" taka ilość reklam i wmuszanych pokrętnie treści. To musi działać jak tyle kasy w to pchają. Podobnież Amerykanin ogląda dziennie od tysiąca do 4 tyś reklam
![]() |
No i pomyśleć że zaczęło się od niewinnej reklamy "Prusakolep"...Hehehe...
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
W USA to telewizor włączony jest dzień i noc. Nawet jak się popsuje to dalej się świeci...Hehehe, Zastępuje lampkę nocną...
Druga tura bez Bonżura...
|
A umysł to zapisuje, czy chcesz czy nie. Wolę jak akwaria chlupocą >;)) Przynajmniej nie jest taka cisza że w uszach dzwoni >;)) Jak mieszkałem w bloku to byli sąsiedzi, łazili chyba w chodakach i szpilkach >;)) Dzieciaki się darły, winda jeździła całą dobę, to był podkład dźwiękowy a teraz cisza >;PP
|
U mnie świergocze tylko chmara wróbli, od czasu do czasu słychać kosiarki i przelatujące samoloty. Bez tych samolotów cicho było, człowiek jakoś się przyzwyczaił. To jak zaczęły znowu latać, oznaczało powrót do normalnego życia. TV mam w internecie, włączam jak leci piłka...
Druga tura bez Bonżura...
|
Free forum by Nabble | Edit this page |