|
Kawusia napisał/a
Niestety nam nie ułatwiali tego ,żeby być pozytywnym człowiekiem.Tak na prawdę znam tylko dwie osoby różnej płci i wieku ,o których można powiedzieć, że są pozytywne.Obie te osoby wygrały z rakiem.Ale każda z tych osób powiedziała mi o swojej chorobie ,dopiero w momencie wygranej.Ciocia mi powiedziała że nie mówiła nikomu ,bo wtedy ludzie wysyłali by energię na jej chorobę ,nie uzdrowienie,bo przecież mało z tych osób myślało by tak pozytywnie jak ona.Mój kolega powiedział mi to samo.Żadna z tych osób nie jest magiem ,ale rozumieją prawo kreacji i przyciągania.Moja ciocia np.mówiła że w momencie, jak dowiedziała się że ma raka ,zaczęła sobie przypominać z wdzięcznością swoje życie,to jaka spełniona w nim jest,ile zwiedziła,ale też gdzie chciała by siebie zobaczyć za rok,w jakim miejscu,pełna zdrowia i dobrobytu.Dokładnie z tego miejsca zadzwoniła za rok,i powiedziała Chcę żeby ludzie ze mną dzielili radość ,nie smutek,nie potrzebowałam żeby ze mną płakali,bo ja wiedziałam ,że z tego wyjdę,ale oni tego nie wiedzieli.A mój kolega tak od niechcenia powiedział,A wiesz wtedy jak byłem w szpitalu ,to nie był drobiazg ,to był rak złośliwy.I wtedy jak układaliśmy testament mój ,niby na jaja ,to nie był żart.Ale śmiałeś się z tego,no śmiałem się ,bo wiedziałem że z tego wyjdę,a ty myślałaś że żartuję.
No krótko mówiąc znam tylko dwie takie osoby i wciąż nie mogę pojąć ,co za fenomen dopadł te osoby ,że myślą inaczej niż reszta Świata.To nie jest udawane ,te osoby po prostu takie są od urodzenia.I to wcale nie jest tak ,że nie miały przeszkód w życiu,bo miały,tylko one te przeszkody traktowały jak możliwości do tego by osiągnąć coś więcej.Z perspektywy czasu widzę że osiągnęły coś więcej,a o przeszkodach opowiadają z humorem i śmieją się ze swoich potknięć.Bo przecież nikt nie powiedział ,że żeby być w życiu szczęśliwym trzeba być idealnym.
Bardzo ciekawe te historie Kawusiu. Swego czasu pracowała u nas pewna pani, której w rodzinie umarła na raka młodziutka dziewczyna - zdaje się 17 - letnia o ile pamiętam.
No i ona nam opowiadała, że nie wierzy już, że chęci do życia i nadzieja na wyzdrowienie pomagają. Dała przykład tej dziewczyny, że ona ponoć cały czas nie traciła nadziei na wyleczenie, że była przekonana, iż z tego wyjdzie, a chęć do życia ją nie opuszczała. No i jednak umarła...
Być może właśnie jej najbliżsi zasilali ja energią strachu, nawet nieświadomie.
|