I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Previous Topic Next Topic
 
classic Klasyczny list Lista threaded Wątki
41 wiadomości Opcje
123
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
A swoją drogą Rydz Śmigły jest dość kontrowersyjną postacią i jego żona Marta Thomas-Zaleska związana z wywiadem wojskowym i zamordowana w niejasnych okolicznościach (sprawców nie odnaleziono) A śmierć pana Rydza bo takie jest jego prawdziwe nazwisko jest nie jasna, w każdym bądź razie Wyroku na nim nie Wykonano, przynajmniej taka jest Oficjalna wersja.

Dariusz Baliszewski twierdzi jednak, że Śmigły-Rydz zmarł w innych okolicznościach:

    Dość powiedzieć, że data jego śmierci – 2 grudnia 1941 r. – jest mistyfikacją. 6 grudnia odbył się pogrzeb na Powązkach, jednak w kwaterze 139 pochowano anonimowego pacjenta ze Szpitala Ujazdowskiego. Rydz-Śmigły zmarł pół roku później. Wyroku na marszałku nie wykonano: jako rozwiązanie zaproponowano mu samobójstwo lub wyjazd z kraju. Odmówił, więc skazano go na niebyt. Po aresztowaniu przez AK w końcu listopada 1941 r. trzymano go w ukryciu w nieludzkich warunkach, w których odnowiła się gruźlica płuc z wczesnej młodości. Ciężko chory trafił wreszcie do sanatorium miejskiego w Otwocku i tam zmarł 3 sierpnia 1942 r.[77]

Wersję Baliszewskiego poparli częściowo Andrzej Kunert i Marek Gałęzowski[18]. Ustalenie prawdziwego przebiegu wydarzeń jest o tyle trudne, że zdaniem Baliszewskiego, tajny pamiętnik marszałka Śmigłego zgodnie z jego ostatnim życzeniem trafić miał do Nicei, do rąk żony. Przewieźć go miał z Warszawy wraz z innymi pamiątkami po Śmigłym oficer z jego kancelarii cywilnej Michał Ejgin. W 1951 r. po morderstwie żony wszystkie dokumenty, listy i zdjęcia zaginęły[22].
Kontrowersje

Edward Śmigły-Rydz jest postacią kontrowersyjną, często negatywnie ocenianą ze względu na decyzje podejmowane przez niego podczas wojny obronnej 1939 r. Niektóre z zarzutów kierowanych pod adresem marszałka:

    Będąc pomysłodawcą powołania Obozu Zjednoczenia Narodowego, Śmigły-Rydz miał (zwłaszcza zdaniem środowisk lewicowych) rozpocząć proces stopniowej faszyzacji kraju. OZN przejął część nacjonalistycznych ideałów endeckich, a w swoim programie zawarł treści antysemickie. Andrzej Chojnowski pisze jednak na ten temat: Przejmowanie wzorców myślenia nacjonalistycznego uwidaczniało się głównie we frazeologii, przy czym zapożyczone od Narodowej Demokracji slogany przeplatały się z zapewnieniami o respektowaniu praw innych narodowości. Zresztą OZN miał i tak małe szanse przelicytowania w antysemityzmie wychowanków Romana Dmowskiego, prowadzących swoją wojnę z „niebezpieczeństwem żydowskim” od ponad 30 lat. Także idea „wodza” w sanacyjnym wydaniu – jako człowieka odpowiedzialnego za całokształt obrony państwa – była rozumiana pragmatycznie i daleko odbiegała od wizerunku przywódcy w faszyzmie włoskim i nazizmie, gdzie liczyła się magnetyczna siła charakteru Duce oraz Führera, upodobniająca ich do proroków. Na takiego proroka Rydz-Śmigły, człowiek w obejściu raczej skromny, ze skłonnością do mówienia „pięknych i płytkich frazesów”, unikający za to wypowiadania się w sprawach, „które przerastały jego inteligencję”, zupełnie się nie nadawał[78].
    Śmigły-Rydz oskarżany jest również o to, że poprzez poparcie planu zajęcia Zaolzia, pomógł Hitlerowi w prowadzeniu jego agresywnej polityki, przez co sam przyspieszył moment wybuchu konfliktu zbrojnego z Niemcami. Dzięki utworzeniu Protektoratu Czech i Moraw, III Rzesza uzyskała także możliwość przeprowadzenia ataku na Polskę z południa[6]. Prezydent Czechosłowacji Edvard Beneš pisał do Władysława Sikorskiego, że fakt, iż Polska uchyliła się od porozumienia z Czechosłowacją w 1938 r., które kilkakrotnie proponowałem, iż na swój rozpaczliwy list zamiast odpowiedzi płk Beck przysłał mi ultimatum i kilka dywizji na naszą granicę, zdecydowało o tym, że Czechosłowacja nie podjęła wojny z Niemcami[79]. Nadmienić należy, że relacje polsko-czechosłowackie już u zarania polskiej niepodległości były bardzo napięte ze względu na aneksję Zaolzia, dokonaną przez Czechosłowację[80].
    Śmigły-Rydz obwiniany jest też często o samobójczą śmierć Walerego Sławka. Marszałek, działając w porozumieniu z prezydentem Mościckim doprowadził do zmarginalizowania znaczenia tego polityka w obozie rządzącym. 2 kwietnia 1939 r. Sławek strzelił sobie w usta, co spowodowało jego śmierć następnego dnia. W jego pogrzebie brał udział Śmigły-Rydz. Gdy trumnę zdejmowano z katafalku, najbliżsi przyjaciele Sławka otoczyli ją, nie dopuszczając do niej marszałka, którego obwiniali o śmierć byłego premiera[81].
    Twierdzenie o nieprawidłowym planie obrony przed agresją niemiecką autorstwa marszałka. Zakładał on jak najdłuższą obronę, a szans na zwycięstwo upatrywał we włączeniu się do wojny Francji i Wielkiej Brytanii. Od samego początku jednak Polska zmuszona była do obrony całymi posiadanymi przez siebie siłami, co nie przyczyniło się do przedłużenia kampanii wrześniowej. Ponadto plan obrony nie został prawidłowo wdrożony w życie. Nie był on w pełni znany Sztabowi Generalnemu. Marszałek stworzył również swoistą atmosferę tajemnicy otaczającą plan. Kolejnym błędem popełnionym podczas kampanii wrześniowej ma być również nadmierna centralizacja dowodzenia – brakowało organizacyjnych dowództw grup armii (frontów), a zbyt mało było dowództw grup operacyjnych (korpusów). W efekcie tego, gdy Naczelny Wódz stracił łączność z oddziałami, nie mógł nimi dowodzić, co doprowadziło do dezorganizacji[82].
    Zwraca się również uwagę na decyzje personalne marszałka podczas kampanii wrześniowej. Gen. Kazimierz Sosnkowski pozostawał poza walką aż do 10 września, podczas gdy skompromitowani w początkowej fazie wojny gen. Stefan Dąb-Biernacki i gen. Kazimierz Fabrycy dowodzili poważnymi siłami. Podobnie było także z wieloma innymi generałami, faworyzowanymi przez Śmigłego-Rydza ze względu na ich legionową przeszłość, którzy zawiedli podczas wojny obronnej 1939 r. (Władysław Bortnowski, Czesław Młot-Fijałkowski, a także niemający pochodzenia legionowego Juliusz Rómmel)[82].
    Śmigłemu-Rydzowi zarzuca się także, że zlekceważył sygnały mówiące o tym, że po rozpoczęciu wojny z Niemcami od wschodu może zaatakować Związek Radziecki. Po wkroczeniu Armii Czerwonej, marszałek wydał rozkaz, w którym nakazał unikanie walki z Rosjanami. Jak pisze Dariusz Baliszewski: Być może niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, że ten nieszczęsny rozkaz miał obowiązywać w gruncie rzeczy przez całą wojnę, stawiając sprawę polską w bardzo trudnej sytuacji. Oto bowiem fakt nieogłoszenia stanu wojny zwolnił naszych sojuszników z jakichkolwiek zobowiązań w tej sprawie wobec strony polskiej. (…) W dyskusji o tym dziwnym rozkazie Śmigłego, przez wielu historyków uważanym za największy błąd naszej wojennej polityki, pada także pytanie bez odpowiedzi: czy oto gdybyśmy ogłosili stan wojny między Polską i Rosją Sowiecką, czy wówczas nasi oficerowie, jeńcy wojenni, a nie internowani, trafiliby pod zbrodniczą opiekę NKWD? Czy zdarzyłby się w naszej historii tragiczny rozdział katyński? W polskiej tradycji wydarzenia 17 września 1939 r. zostały zapisane przez zbiorową pamięć Polaków jako „nóż w plecy” wbity przez Rosję. Dzisiaj wszystkie badania historyków wydają się tę ocenę potwierdzać[63]. Baliszewski twierdzi, że Naczelny Wódz powinien był wypowiedzieć wojnę ZSRR. Art. 18 pkt. f konstytucji kwietniowej stanowił jednak, że była to prerogatywa prezydencka[83]. Zdaniem prof. Wiesława Wysockiego dyrektywa Naczelnego Wodza sensu stricto nie była rozkazem; zauważył także, że z ostatniego rozkazu Śmigłego-Rydza wynika, że Polska była w stanie wojny z ZSRR. Z kolei prof. Janusz Odziemkowski decyzję Naczelnego Wodza uznaje w pewnym sensie za słuszną, gdyż pozwoliła ona uratować część polskich oddziałów, które nie miałyby szansy walki na dwa fronty[84].
    Przekroczenie granicy polsko-rumuńskiej w nocy z 17 na 18 września 1939 r. postrzegane jest przez wielu jako opuszczenie walczących wojsk polskich przez Naczelnego Wodza, co jest zachowaniem niegodnym dowódcy[3]. W tym momencie broniła się jeszcze Warszawa, jak również oddziały stacjonujące w Modlinie, na Helu i we Lwowie[18]. Historyk Paweł Wieczorkiewicz inaczej ocenia decyzję marszałka: Trzeba być człowiekiem zupełnie nieznającym historii Polski, aby widzieć w niej coś złego. To samo zrobił w 1809 i później w 1813 książę Józef Poniatowski, a w 1831 naczelny wódz powstania listopadowego. Gdy walka militarna nie ma szans, trzeba opuścić kraj i próbować kontynuować ją gdzie indziej. Warto zwrócić uwagę, że w PRL kłamliwie nie łączono wyjścia naczelnego wodza z atakiem sowieckim. Przedstawiano to jako ucieczkę, a nie tak, jak było w rzeczywistości, reakcję na 17 września. Stalin marzył o złapaniu Mościckiego, Rydza czy Becka i należało zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Mam tylko jedno zastrzeżenie do naczelnego wodza, który się wahał, co ma robić. Wracać do okupowanej Warszawy i walczyć do końca czy też, na co namawiali go wszyscy, wyjechać. Chociaż opuścił kraj później niż Mościcki i rząd, to powinien był to zrobić jeszcze później. Proponowano mu, i to było genialne, żeby przekroczył granicę z karabinem w ręku, ostrzeliwując się symbolicznie nadciągającym oddziałom sowieckim. Byłby to piękny czyn i myślę, że wtedy nikt nie mógłby mieć do niego nawet cienia pretensji[85].

https://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_%C5%9Amig%C5%82y-Rydz
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
Lothar. napisał/a
Oglądałem kiedyś ten klip...No tragedia...Istna tragedia. Dlatego. Już w czasie powstania PRL-u, zaznaczono że Polska jest państwem jednonarodowym. Po upadku PRL-u, mniejszości znowu odzyskały swoje prawa...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
Dlaczego nie Osłabić i nie Podzielić? Chyba tylko dzieci myślą, że Polacy odzyskali "wolność" Nikt nie miał ochoty mieć niezależnej polityki Słowiańszczyzny :) Nieprędko przeczytasz Andrzeju, że Słowiańskie pismo Etrusków, jest początkiem Łaciny >;)) A więc i cywilizacji łacińskiej.




Złota Księga Etrusków, czyli najstarsza książka świata z Bułgarii
Zamieszczono 1 października 2016 przez Miron
etruskowie-etrusk
Nie muszę wam tłumaczyć co się ostatnio mówi o Etruskach, którzy według mitologicznych dziejów, potwierdzonych przez archeologię przybyli na Półwysep Apeniński po Wojnie TROJAŃSKIEJ, konkretnie po upadku Troi, a więc około 3000 lat temu. Wiadomo, że z Trojanami sprzymierzone były liczne wojska Królestwa Północy (Królestwa SIS). Co do samego upadku Troi fakty archeologiczne wskazują, że nie została ona zdobyta przez (L)Achajów, lecz po nierozstrzygniętej wojnie dotknęło ją trzęsienie ziemi, w wyniku którego mieszkańcy w większości ją opuścili. Na odbudowę kolejnej troi w tym miejscu trzeba było poczekać. Nastąpiło to lecz gród nie doszedł już nigdy do poprzedniego znaczenia. Scytowie (=Prasłowianie), którzy rządzili Małą Mazją w wyniku rosnącej potęgi Persów wycofali się nad Dunaj i za Kaukaz. CB
W bułgarskim Muzeum Narodowym w Sofii można obejrzeć najstarszą książkę świata. Wystawiony w muzeum obiekt, to sześć połączonych ze sobą płytek z 24-karatowego złota. Są one zapisane językiem Etrusków, którego nikt do tej pory nie zdołał w pełni odczytać.
Książka posiada też ilustracje: jeźdźca, syreny, harfy oraz żołnierzy. Jej wiek oszacowano na 2,5 tys. lat. Maleńka książka została odkryta 60 lat temu, podczas kopania kanału w południowo-wschodniej Bułgarii. Została podarowana muzeum przez anonimowego ofiarodawcę. Pojawiły się pogłoski, że ma on 87 lat i mieszka w Macedonii. Elka Penkowa z Sofijskiego Muzeum Narodowego mówi, że jest to najstarsza książka na świecie. Wyjaśnia, że archeolodzy odkryli do tej pory ok. 30 podobnych stron, ale nie były one ze sobą połączone. Etruskowie to jeden z najmniej poznanych ludów, które przywędrowały do Europy. 3 tys. lat temu prawdopodobnie wyruszyli z terenów dzisiejszej Turcji, by osiedlić się w końcu w północnych Włoszech. Zostali podbici przez Rzymian w IV wieku p.n.e.

Co najciekawsze nikt o tym nie pisze, a naukowcy całego świata zdają się o tym nie pamiętać. Rozumiemy wszyscy że jest to tak samo niewygodne jak fakt ze Etruskowie mieli także swoje siedziby na terenie Bułgarii, a ich język da się odczytać z powodzeniem po słowiańsku. Dokonali tego niezależnie znawcy tematu run i rozszyfrowywania pradawnych znaczeń, zarówno w języku polskim jak i w języku rosyjskim – czyli dwóch bardzo zbliżonych do siebie językach słowiańskich.
Nie dziwię się, że Złotą Księgę ukrywano przez 60 lat trwania komunizmu w Bułgarii  na terytorium Macedonii i nie piśnięto o tym ani słówka. Znając komunistów nie mielibyśmy już czego próbować odczytać, bo przetopili by ją na sztabki złota do prywatnego użytku bonzów partyjnych. Czy nie czas odczytać tych sześć kart ze Złotej Księgi Etrusków znalezionej w Bułgarii już 60 lat temu a odzyskanej w roku 2003?

https://bialczynski.pl/2016/09/23/najstarsza-ksiazka-swiata-pochodzi-z-bulgarii-napisana-jest-w-zlocie-etruskimi-runami/
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
Nic tak obecnie nie uświadamia ludzi na świecie, jak film. oczywiście nie jakiś tam krajowy, ale światowy hit. Były plany nakręcenia w Polsce filmu o wielkim państwie słowiańskim, nawet Rosjanie wykazywali duże zainteresowanie...No i co? No i nic...Pewnie brak funduszów...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
Bo to niezgodne z polityką biznesową. Ofiary nie mogą być Dumne, z własnych tradycji, zobacz, do wyboru mamy tradycję katolicką/niemiecką, lub anglosaską/angielską, czyli niemiecką południową, lub północną. No bo kim są angole?

Anglowie (łac. Angli) – lud pochodzenia germańskiego, który w V wieku n.e. najechał wraz z Sasami i Jutami Brytanię.

Od nich nazwę wzięła Anglia. Po raz pierwszy wspomina o nich Tacyt (I wiek n.e.), mówiąc jako o wyznawcach bogini Nerthus. Według Bedy Czcigodnego pochodzili z prowincji Angeln w Szlezwiku. W wiekach od V do VI zamieszkiwali obszar Nortumbrii, Mercji i wschodnią oraz środkową Anglię.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Anglowie
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Amigoland napisał/a
Nic tak obecnie nie uświadamia ludzi na świecie, jak film. oczywiście nie jakiś tam krajowy, ale światowy hit. Były plany nakręcenia w Polsce filmu o wielkim państwie słowiańskim, nawet Rosjanie wykazywali duże zainteresowanie...No i co? No i nic...Pewnie brak funduszów...
Za to będziemy mieli film "Z otchłani pradziejów" Film kręcony przez jakiegoś kupionego scenarzystę reżysera, pokazujący pewnie Prasłowian siedzących na drzewach, ewentualnie zbierających miód w puszczy. Oczywiście będą wiecznie pijani i kłótliwi...
https://histmag.org/Nowy-film-Zdzislawa-Cozaca-ma-obalic-teorie-Wielkiej-Lechii-18046/
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Lothar. napisał/a
Bo to niezgodne z polityką biznesową. Ofiary nie mogą być Dumne, z własnych tradycji, zobacz, do wyboru mamy tradycję katolicką/niemiecką, lub anglosaską/angielską, czyli niemiecką południową, lub północną. No bo kim są angole?

Anglowie (łac. Angli) – lud pochodzenia germańskiego, który w V wieku n.e. najechał wraz z Sasami i Jutami Brytanię.

Od nich nazwę wzięła Anglia. Po raz pierwszy wspomina o nich Tacyt (I wiek n.e.), mówiąc jako o wyznawcach bogini Nerthus. Według Bedy Czcigodnego pochodzili z prowincji Angeln w Szlezwiku. W wiekach od V do VI zamieszkiwali obszar Nortumbrii, Mercji i wschodnią oraz środkową Anglię.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Anglowie
Za sukces można uznać, za wielki sukces, tak uważam. Przyznanie się Niemców do tego że wschodnie Niemcy to dawne tereny słowiańskie...Chyba puszczałem ci już kiedyś ten klip...Czy to odkłamanie historii jest efektem pracy wspólnej komisji, Polsko-niemieckiej, pewnie tak. Bo oni sami z siebie, by tego nie ujawnili...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
>;))
Dlaczego to mnie nie dziwi :) Szkoła Frankfurcka, kazała oprzeć się na mniejszościach, zwalczając Większość >;) Beneficencji mniejszościowi srodze się zdziwią gdyby im się udało i byli zbędni.

Szkoła frankfurcka (niem. Frankfurter Schule) – potoczna nazwa w literaturze przedmiotu filozofii i socjologii grupy pracowników Instytutu Badań Społecznych, istniejącego w latach 1923–1933 na Uniwersytecie we Frankfurcie, a od 1933 roku kolejno: przy paryskiej École normale supérieure i nowojorskim Uniwersytecie Columbia, a od 1949 ponownie we Frankfurcie nad Menem. Szkoła frankfurcka zasłynęła ze sformułowania teorii krytycznej oraz badania podstaw marksizmu. Badacze poświęcający się tym zagadnieniom skupiali się na problematyce relacji „podmiot – przedmiot” poznania i działania, a także podkreślali konieczność widzenia społeczeństwa w roli podmiotu własnych działań. Koncepcje grupy były rozwijane na łamach wydawanego w Instytucie pisma „Zeitschrift für Sozialforschung”[1].

Za najważniejszych przedstawicieli szkoły uważa się takich badaczy jak Max Horkheimer, Theodor Adorno, Herbert Marcuse, Walter Benjamin, Friedrich Pollock, Leo Löwenthal, Erich Fromm[2]. Faktycznie szkoła frankfurcka przestała istnieć po śmierci Theodora Adorna (zm. 1969) i Maksa Horkheimera (zm. 1973), czasami jednak w odniesieniu do Jürgena Habermasa i innych myślicieli rozwijających teorię krytyczną mówi się o kolejnych jej pokoleniach[3].

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szko%C5%82a_frankfurcka
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
On tam mówi że Słowianie handlowali nawet arabskimi srebrnymi monetami...Skąd je brali???
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
To że archeolodzy niemieccy nie ukrywają już że w ich muzeach aż roi się od słowiańskich wykopalisk, uważam za duży sukces. Teraz tylko wystarczy dodać 2+2 i mamy wielką Lechię...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Amigoland napisał/a
On tam mówi że Słowianie handlowali nawet arabskimi srebrnymi monetami...Skąd je brali???
Ale dobrze że tak mówi. To świadczy o tym że Słowianie tak małym narodem nie byli, skoro się zapuszczali aż do krajów arabskich, ze swoimi towarami...Każdy logicznie myślący człowiek, tak pomyśli...W tak dalekiej drodze nie napotykali przeszkód. Czyli tam musieli żyć także ich ziomale...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Żyjemy w Legendach >;) Trzech było braci. Lech, Czech i Rus. Dopóki się nie Pojednają, to będą Niewolnikami.

Lech, Czech i Rus – legenda o trzech braciach: Lechu, Czechu i Rusie, którzy osiedli na zachodzie, południu oraz wschodzie i dali początek oddzielnym krajom zachodniosłowiańskim: Polsce, Czechom i wschodniosłowiańskiej Rusi.

Dzisiaj symbolizują one braterstwo Słowian zachodnich i wschodnich, lecz również służyć miały pośrednio swoistej teorii o czeskiej praojczyźnie Słowian zamieszkujących Europę Środkową[1].

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lech,_Czech_i_Rus

Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
Lothar. napisał/a
Żyjemy w Legendach >;) Trzech było braci. Lech, Czech i Rus. Dopóki się nie Pojednają, to będą Niewolnikami.

Lech, Czech i Rus – legenda o trzech braciach: Lechu, Czechu i Rusie, którzy osiedli na zachodzie, południu oraz wschodzie i dali początek oddzielnym krajom zachodniosłowiańskim: Polsce, Czechom i wschodniosłowiańskiej Rusi.

Dzisiaj symbolizują one braterstwo Słowian zachodnich i wschodnich, lecz również służyć miały pośrednio swoistej teorii o czeskiej praojczyźnie Słowian zamieszkujących Europę Środkową[1].

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lech,_Czech_i_Rus

No...Przynajmniej mamy legendy...Jak w tym pierwszym filmie pokazują, to plemiona zamieszkujące obecne tereny Niemiec do Łaby, też były "cywilizowane" przez Franków. a Słowianie  mieszkający za Łabą, musieli się z czasem zasymilować. Inaczej skazani byliby na zagładę. Nie mieli króla, wojsk, nie byli zorganizowani. To były tylko plemiona...Zajmujące się łowiectwem, zbieractwem, handlem...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.


Józef Peszka „Bolesław Chrobry każe wbijać słupy graniczne na Sali i Elbie”, (ok.1810 r.), olej/płótno; 264 x 330 cm; właściciel Muzeum Narodowe w Warszawie, na ekspozycji Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie. / Źródło: MPPP w Gnieźnie
„Nawet nieujarzmionych Sasów tak dalece ujarzmił, że w rzece Sali wbił słup żelazny, jakby jakąś świata granicę, znacząc od zachodu krańce swojego władztwa” - pisał Wincenty Kadłubek. Ile w tej historii jest legendy, a ile prawdy?

Gdy w roku tysięcznym niemiecki cesarz Otton III postanowił odbyć pielgrzymkę do Gniezna by pochylić głowę przed zwłokami św. Wojciecha, to mógł zobaczyć na własne oczy jak wygląda w rzeczywistości państwo Bolesława Chrobrego. Był tak oczarowany, że oprócz wielu widocznych znaków (darów) tego urzeczenia nazwał władcę Polski „swoim bratem i współpracownikiem cesarstwa oraz przyjacielem”.

Nie będziemy w tym miejscu opisywać słynnego zjazdu gnieźnieńskiego, bo o nim oczywiście mowa. Podczas tego bezprecedensowego spotkania władców państw sąsiedzkich było tak oszałamiająco bogato, że nawet przyzwyczajony do przepychu niemiecki kronikarz, a później biskup Thietmar, zawsze niechętny Polakom zapisał, że „trudno uwierzyć i opowiedzieć, z jaką wspaniałością przyjmował wówczas Bolesław cesarza”.... Niestety przyjaźń tych dwóch całkowicie odmiennych osobowości nie potrwała długo. Młody cesarz niespodziewanie umiera w roku 1002, w wieku 22 lat. Rozpoczyna się u Niemców od razu swoista „Gra o tron”.

Wygrywa Henryk II, od roku 1014 cesarz, zaliczony później w poczet świętych. Jeden z pretendentów – Ekkehard, którego popiera Bolesław – zostaje zamordowany. Wraz ze zmianą władcy, zmienia się także polityka. Młody cesarz pragnął odnowienia cesarstwa rzymskiego, gdzie na równych prawach współistniałyby Galia, Roma, Germania i Sclavinia (Słowiańszczyzna), natomiast nowy król aspirował do objęcia przywództwa w całej Europie. Tym samym wcześniejsza wizja współistnienia dwóch sąsiednich państw na równych prawach upada - Bolesław już nie jest „współpracownikiem i przyjacielem” władcy Niemiec.

Bolesław I Chrobry na obrazie Jana Bogumiła Jacobiego
Bolesław I Chrobry na obrazie Jana Bogumiła Jacobiego / Źródło: Wikimedia Commons
Zamach na Bolesława

Czas bezkrólewia u zachodniego sąsiada od razu wykorzystuje Chrobry. W maju 1012 roku dochodzi do Elstery zajmując zbrojnie – jak pisał Paweł Jasienica – „Marchie Miśnieńską, kraj niedawno zdobyty przez Niemców i dobrze jeszcze nasycony żywiołem słowiańskim. W ręku jego znalazły się Budziszyn, Strzała oraz sama Miśnia, której mieszkańcy zmusili załogę niemiecką do wyjścia z grodu. Również wielu rycerzy niemieckich uznało władzę Bolesława. Może byli to ci, którzy widzieli w nim prawowitego następcę Ottona III?”. Są teorie, które mówią, że podczas zjazdu gnieźnieńskiego cesarz mógł upatrzeć sobie we władcy Polski swojego spadkobiercę. Ówczesne działania Chrobrego wcale nie musiały oznaczać wojny z Niemcami. Chciał tymi posunięciami niejako wyprzedzić to, co musiało stać się później, czyli ustalanie zwierzchności Henryka II nad poszczególnymi terytoriami. Stawia się zatem Bolesław latem tego roku na zjeździe książąt i duchowieństwa niemieckich w Merseburgu, gdzie miano oddać nowemu królowi hołd. Jednak nie tylko po to, aby hołdować przyszłemu cesarzowi wierząc, że będzie on kontynuatorem polityki Ottona III. Jego celem jest – jak zauważa Marek K. Barański – „skłonienie Henryka do pozostawienia w jego rękach marchii, która kiedyś należała do Ekkeharda. Po ostrym sporze uzyskał zgodę na zachowanie Milska i Łużyc, natomiast musiał oddać Miśnię. Henryk przekazał ją zaprzyjaźnionemu z Chrobrym Guncelinowi”.

Kontent z rokowań Piast, już podczas powrotu, opodal miejskich bram zostaje napadnięty „przez nieznanych sprawców”. Jakimś cudem unika śmierci, ale dużo jego ludzi z obstawy ginie. Pomagają mu, o dziwo, dwaj niemieccy książęta ze swoimi wojami, dla których widać zasady rycerskie były stawiane na pierwszym miejscu. Ładnie ujął to Sławomir Koper: „Uczciwi ludzie nie mogli patrzeć spokojnie na taki zdradziecki napad. Rycerze powinni walczyć w otwartej walce, a nie zabijać z zasadzki. W czasach średniowiecza przestrzegano zasad rycerskich, a część dostojników niemieckich pamiętała, że Bolesław był współpracownikiem i przyjacielem Ottona III. No cóż, wtedy pomagali naszemu władcy, ale już niebawem mieli spotykać się z nim na polach bitew”. Oczywiście Henryk wypiera się, że to on nakazał uśmiercić Chrobrego. Bolesław, co oczywiste, nie uwierzył. I od tej pory rozpoczynają się wojny z Niemcami trwające z przerwami lat piętnaście.
Malarz malował

Dziewiętnastowieczny pisarz historyczny Karol Szajnocha: „W początkowej historyi każdego prawie narodu powstają wielcy, bohaterscy królowie, którzy drobne po przodkach objąwszy państwo, nagle ku zdumieniu ludów sąsiednich gwałtownemi je rozprzestrzeniają. Takim wróżebnym królem-założyciem był nasz Bolesław. Dziedzic małego, uszczuplonego przez sąsiadów królestwa, rozmógł on je w niespodziewaną wielkość, i na złotej bramie Kijowa, »i w rzece Sali w pośrodku kraju Sasów, żelazną metą granice Polsce wytknął«” (pogr. - red).

Historyk w ostatniej części tego zdania cytuje dosłownie Galla Anonima. Jest to jedyne znane nam, niepotwierdzone w innych źródłach z tego okresu zapisane stwierdzenie, że gdzieś daleko za Odrą, przy ujściach rzek dzisiaj zwanych Soławą i Łabą, Chrobry wyznaczył granice państwa Piastów. Jak spojrzymy na mapę - to za dzisiejszym Berlinem i Lipskiem. Gdy odwiedzimy Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, to w jednej z sal wystawowych możemy obejrzeć ekspozycję „Piastów malowane dzieje”. Pośród wielu prezentowanych tam obrazów zawieszony jest jeden, który wprost odnosi się do tych słów Galla. To dzieło „Bolesław Chrobry każe wbijać słupy graniczne na Sali i Elbie”, którego autorem jest Józef Peszka. Ten zapis kroniki Anonima zainspirował artystę do zilustrowania owego wydarzenia.

Fragment obrazu
Fragment obrazu / Źródło: fot: MPPP w Gnieźnie

Gdy przypatrzymy się temu dziełu, to zapewne zdziwimy się, ot choćby takimi jego elementami, jak ubiory osób. Czy możemy nawet przy bujnej fantazji wyobrazić sobie Chrobrego ubranego w takie wdzianko i mającego na głowie czapkę z piórkiem? Niepodobna wręcz. O malarzu i jego podejściu do realiów malowanej epoki pisałem na tym portalu w artykule traktującym o postrzyżynach Mieszka I, a opublikowanym 4 marca br., więc nie będę do tego tematu już nawiązywał. Pozwolę sobie tylko przytoczyć otrzymane przeze mnie od gnieźnieńskiego muzeum takie oto wyjaśnienie co do tego dzieła:

„Obraz powstał na podstawie znanego w XIX w. z odbitek miedziorytniczych rysunku Franciszka Smuglewicza z 1791 r. z cyklu rycin inspirowanych „Historią narodu polskiego” Adama Naruszewicza. To w redakcji tego XVIII-wiecznego historyka słupy graniczne — tzw. słupy Chrobrego — stanęły przy ujściach Sali (Soława) i Elby (Łaba). Obraz ukazuje alegoryczną scenę ustanawiania zachodniej granicy państwa przez Bolesława Chrobrego i odwołuje się do okresu wojen polsko-niemieckich w latach 1002–1018. (…) Nie ma tu mowy o realiach wczesnego średniowiecza, co łatwo dostrzec po strojach czy uzbrojeniu. Chwalebne czyny pierwszego polskiego króla przedstawione są w „kostiumie historycznym” - ale zgodnym z oczekiwaniami światłych odbiorców współczesnych obrazowi: Chrobry i jego dwór są odziani w kontusze, co ma świadczyć o ciągłości tradycji sarmackiej”.

 Zostawmy jednak gdzieś z boku te stroje i spróbujmy wrócić do zapisu kronikarza, który utkwił mocno w polskiej tradycji. Nigdy zapewne nie da się już wyjaśnić, czy istotnie te graniczne słupy były wbijane na Sali i Elbie, ale jak wspomniano wyżej, obraz miał stanowić alegorię odnoszącą się do wszystkich wojen toczonych z Niemcami za władztwa Bolesława Chrobrego.
Wojny z Niemcami

Polska historiografia wymienia toczące się w latach 1002-1018 trzy starcia wojenne z Niemcami. Na potrzeby tego tekstu zatrzymamy się wyłącznie na okresie pierwszym z lat 1002-1005. W Czechach wówczas rządzi usadowiony tam przez Chrobrego Bolesław Rudy. Nikczemny to i okrutny władca, którego Czesi mają dosyć i proszą naszego Bolesława o usunięcie tyrana. Chrobry zaprasza Rudego na rozmowy i każe wyłupić mu oczy, ale nie zabić. P. Jasienica: „Aż do 1034 r. snuł się po Wawelu ślepy więzień odziany w książęce szaty i otaczany honorami”. No cóż, jakie czasy, takie metody usuwania z polityki niewygodnych ludzi. Bolesław udaje się zaraz do Pragi i obejmuje władzę w całych Czechach. Nie jest on tam obcy, to przecież syn czeskiej księżniczki Dobrawy z rodu Przemyślidów, więc witany jest z nadzieją na lepsze jutro.

Henryk II w obliczu faktów już dokonanych nakazuje, aby Bolesław - jak pisze Gerard Labuda - „przynajmniej złożył mu tytułem uznania zwierzchności Niemiec nad Czechami hołd i zobowiązał się uiszczać zwyczajowy trybut. Ale Bolesław stanowczo odmówił i przejął władzę nad całym państwem Przemysłowiców jako suwerenny książę. Od tej chwili granice Polski oparły się o brzeg Dunaju”.

Henryk II wobec braku zgody Chrobrego na bycie jego lennikiem wypowiada wojnę. Już wiosną 1004 r. Niemcy uderzają na Budziszyn, jednak ponoszą klęskę. W środku lata król tym razem zebrał liczną armię, w tym także bratając się z pogańskimi Wieletami. Nie ruszyli oni jednak w tym samym kierunku co wcześniej, tylko myląc Bolesława, że idą przez Śląsk na Polskę, uderzyli wprost na Pragę. Czesi mieli już ponoć dosyć władzy polskiego księcia i otworzyli bramy przed niemieckim królem. Bolesław musiał ratować się ucieczką. Zaraz potem oblegli i zdobyli Budziszyn, który poddał się po otrzymaniu zgody od Chrobrego. Drugi atak nastąpił w roku następnym.

Niemcy wzmocnieni zbrojnymi czeskimi i wieleckimi ruszyli na Poznań. Nasze wojska nie były w stanie stawiać oporu, ale przeciwnicy wyczerpani długim marszem oraz nękani podjazdami partyzanckimi także nie przejawiali ochoty do walki. Zdecydowano się na pertraktacje. Pokój zawarto w Poznaniu. M.K. Barański: „Nie znamy jednak jego warunków, możemy tylko się ich domyślać. Niewątpliwie Chrobry musiał pogodzić się z utratą Milska i Łużyc. Nie doszło jednak do ukorzenia się polskiego księcia przed królem niemieckim, nie doszło nawet do ich bezpośredniego spotkania”. Można zatem przypuszczać, że już wtedy zaczęła powoli kruszyć się myśl Chrobrego zbudowania suwerennego wielkiego imperium słowiańskiego, takiego imperium, które pozwalałoby „uwolnić się od dominacji innych imperiów”.

Jednak po tej pierwszej wojnie z Niemcami nic a nic Chrobry nie pękł, stoczył z nimi jeszcze dwie kolejne. Po drugiej odzyskał Milsko i Łużyce, ożenił syna Mieszka II z Rychezą, siostrzenicą Ottona III, a po trzeciej, już ostatniej, wyszedł bardziej umocniony, na dodatek pojmując za żonę - już czwartą - Odę, siostrę margrabiego miśnieńskiego Hermana. Zakończenie tego piętnastoletniego konfliktu było konieczne dla obu stron. Wzmocniony Bolesław zaraz ruszył na wschód i zdobył Kijów, ale to już inna historia, którą opisałem na tym portalu 14 sierpnia 2018 roku.

Opisując czyny Bolesława Chrobrego dwóm naszym kolejnym najsłynniejszym kronikarzom także ten temat nie umknął. U Wincentego Kadłubka czytamy: „Nawet nieujarzmionych Sasów tak dalece ujarzmił, że w rzece Sali wbił słup żelazny, jakby jakąś świata granicę, znacząc od zachodu krańce swojego władztwa”. Ale wówczas, jak można przeczytać w komentarzu do tego fragmentu kroniki „granic nie wytyczano za pomocą wbijania słupów z żelaza, które było na to surowcem zbyt kosztownym”. Jan Długosz zaś aż dwa razy nawiązał do tego zagadnienia pisząc pod rokiem 1008, że Chrobry wbił trzy słupy z żelaza na Dnieprze dla uwiecznienia granic, „a później wbił trzy inne na zachodzie na rzece Sali, aby w wiekach potomnych poświadczały świetne jego zwycięstwa i granice Polski”.

Pod rokiem 1012 natomiast zanotował: „Przeszedłszy Saksonię aż do rzeki Elby, którą inaczej nazywają Łabą, plądrując i niszcząc wszystko, nie napotykając żadnego oporu, upokorzywszy Sasów, powbijał na jej brzegach słupy żelazne, wyznaczając granice Królestwa Polskiego, odgraniczając tymi słupami Polskę od krajów niemieckich, aby świadczyły w pokoju o wielkich czynach zwycięzcy i znaczyły granice Polski”. Pisze Andrzej Nowak: „Te żelazne słupy, które miały wyznaczyć zachodnią granicę imperium, w połączeniu z osiągniętą w roku 1003 drugą stolicą w Pradze – musiały kłuć w oczy ambicje króla Henryka i wielu jego możnych, saskich wasali”. Kto chce niech wierzy w te „słupy”, a kto nie, no to nie, ale i tak pozostaną one na zawsze w polskiej tradycji dzięki naszym średniowiecznym kronikarzom, a być może także i w małej części dzięki obrazowi Józefa Peszki.

Józef Peszka „Bolesław Chrobry każe wbijać słupy graniczne na Sali i Elbie”, (ok.1810 r.), olej/płótno; 264 x 330 cm; właściciel Muzeum Narodowe w Warszawie, na ekspozycji Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie.(fot. MPPP w Gnieźnie)

https://dorzeczy.pl/historia/136989/2/slupy-graniczne-chrobrego-obraz-jozefa-peszki.html
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
Wojtek. Wbić pal graniczny, to każdy potrafi. Ale wybudować forty, obsadzić załogą, to na to już zbrakło chyba pieniędzy. Bo wtedy wojowie, też za Bóg zapłać nie walczyli...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Lothar.
Tam gdzie nie było cywilizacji :) Przyjechał Król Chrobry były 3 wojny z niemcami za Berlinem i te słupy na Sali i Elbie to "nasikanie niemiaszkom na buty" jak Słowianie mają w.... Tradycji >;))
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: I tak, pośród "serdecznych przyjaciół" psy zająca zjadły.

Amigoland
Lothar. napisał/a
Tam gdzie nie było cywilizacji :) Przyjechał Król Chrobry były 3 wojny z niemcami za Berlinem i te słupy na Sali i Elbie to "nasikanie niemiaszkom na buty" jak Słowianie mają w.... Tradycji >;))
Wojtek...Wtedy Niemiec nie było, hehehe
Druga tura bez Bonżura...
123