Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Previous Topic Next Topic
 
classic Klasyczny list Lista threaded Wątki
28 wiadomości Opcje
12
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
No najwięcej tych plaż, to jest chyba w Czechach Cześć Wojtek.
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Nie trzeba mieć.... plaży żeby o niej myśleć  A chyba to jest odwrotnie proporcjonalne? >;)
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Lothar. napisał/a
Nie trzeba mieć.... plaży żeby o niej myśleć  A chyba to jest odwrotnie proporcjonalne? >;)
Polskie inwestycje, jak budowa portu kontenerowego w Świnoujściu, jak regulacja Odry, leżą w interesie Czech. Ale żaden Pepik nie stanie po stronie Polski w szarpaniu się z Niemcami. Ale o zamknięcie Turowa, wyskoczyli pierwsi. Co za naród?
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Spryciarze, pamiętasz braci czeskich?

 Bracia Czescy, Jednota Braci Czeskich, Jednota Bracka (cz. Jednota bratří českých, Jednota bratrská, łac. Unitas Fratrum) – ruch społeczno-religijny w Czechach, który wyłonił się z husytyzmu w drugiej połowie XV wieku. W XVI wieku bracia czescy podjęli dialog z Kościołami ewangelickimi, w wyniku którego przyłączyli się do protestantyzmu – w Polsce w 1645 roku przyłączyli się do Kościoła reformowanego.
Historia
Domek Na Sboru w Kunvaldzie
Kościół św. Jana Chrzciciela w Lesznie, dawna świątynia braci czeskich
Jan Ámos Komenský, senior braci czeskich
Daniel Ernest Jabłoński, senior braci czeskich
Geneza Unitas Fratrum

Ruch braci czeskich zapoczątkował taborycki myśliciel Petr Chelčický[1], który swoim pacyfistycznym postępowaniem oraz traktatami etycznymi natchnął pewną część husytów do życia we wspólnotach wzorujących się na apostołach i urzeczywistniających napomnienia Jezusa Chrystusa z Kazania na Górze.

Jedną z takich grup było Bractwo Ewangelii Chrystusa powstałe 1 marca 1457 roku z inspiracji arcybiskupa Jana Rokycana w miejscowości Kunvald koło Žamberka. Społeczność ta, rekrutująca się z resztek taborytów, której przywódcą był Řehoř Krajčí oraz utrakwistyczny ksiądz Michał z Žamberka, osiadła w dobrach Jerzego z Podiebradów. Od 1464 roku grupa ta zaczęła dążyć do niezależności od Kościoła katolickiego.
Synod w Lhotce

26 marca 1467 roku z inicjatywy Řehořa Krajčego w Lhotce pod Rychnovem odbył się pierwszy synod gmin braci czeskich, podczas którego doszło do wyodrębnienia się tej grupy husyckiej jako odrębnego Kościoła. Członkowie nowej wspólnoty, która przyjęła nazwę Jednota Braci Czeskich (łac. Unitas Fratrum), wybrali spośród siebie pierwszych duchownych: Eliasza z Chřenovic, Tomasza Přeloučskýego oraz seniora kongregacji, Macieja z Kunvaldu, którego ordynował ksiądz Michał z Žamberka, wcześniej ordynowany biskupem przez biskupa waldensów, Stefana.
Jednota Bracka w Królestwie Czech

Synod w Lhotce stał się powodem schizmy między utrakwistami, katolikami i braćmi czeskimi. Nieliczne wówczas grupy Jednoty traktowane były w Czechach jako nielegalna sekta i stały się celem prześladowań. Z drugiej jednak strony przyłączali się do nich idealiści związani do tej pory z Kościołem utrakwistycznym, a także resztki wspólnot chrześcijańskich działających w ramach husytyzmu od XV wieku. Kontakty z waldensami spowodowały, że król Maciej Korwin w 1481 wygnał przedstawicieli Jednoty z Czech do Mołdawii. Bracia czescy powrócili jednak do ojczyzny i osiedli głównie na Morawach, gdzie uzyskali przychylność miejscowego rycerstwa i utworzyli drugą po czeskiej prowincję kościelną.

Pod koniec XV wieku wspólnota liczyła już około 100 tys. wiernych zorganizowanych w ponad tysiącu zborów. W związku z dużą liczbą zamożnych i wpływowych neofitów w szeregach braci czeskich doszło do rozłamu w kwestii stosunku członków Kościoła do pełnienia funkcji publicznych oraz edukacji. Mniejszość (Amozyci), na których czele stała starszyzna i duchowieństwo, opowiadała się za izolacją ruchu i zachowaniem rygoryzmu, jaki wynikał z pism Chelčickego. Większość (Stronnictwo Większości), której przewodził młody senior Jednoty Łukasz Praski, dążyła do reform doktryny.

W wyniku odbytego w 1496 roku, w celu przedyskutowania trapiących Kościół spraw, synodu w Chlumcu wprowadzono znaczące zmiany. Bracia czescy z zamkniętej kongregacji przeistoczyli się w nowy Kościół przyjmujący wiernych bez potrzeby ponownego chrztu. Rozwinięto również postulat nauki o potrzebie zdobywania wiedzy. Przegłosowano program o rozwoju edukacji i udzielaniu się wiernych w życiu publicznym Królestwa Czech.

Ortodoksyjni braci czescy tzw. amozyci utworzyli wówczas odrębną wspólnotę, która jednak nie rozwinęła się nigdy w większy Kościół i zanikła stosunkowo szybko z powodu kurczącej się liczby wyznawców w połowie XVI wieku.
Wpływ protestantyzmu na braci czeskich

W okresie reformacji bracia czescy nawiązali kontakty z Marcinem Lutrem i Ulrichem Zwingli. Za sprawą seniora Jana Augusty przyjęli wzorowane na wyznaniu ewangelicko-augsburskim wyznanie Konfesji Braterskiej (Confessio Bohemica). Dzięki seniorowi Janowi Blahoslavowi doczekali się własnego tłumaczenia Pisma Świętego (Biblia kralicka). W drugiej połowie XVI wieku pod wpływem kalwinizmu odrzucili rygorystyczne praktyki katechumenatu dla nowych wiernych, celibat duchownych i spowiedź indywidualną.
Emigracja braci czeskich

Rozwój braci czeskich w Królestwie Czech hamowały prześladowania. W 1548 roku cesarz Ferdynand I Habsburg wydał edykt, w którym zmusił znaczną część członków Jednoty Braterskiej do opuszczenia Czech lub do zmiany wyznania na katolickie. Bracia czescy emigrowali na Dolny i Górny Śląsk, do Niemiec oraz do Rzeczypospolitej, w której cieszyli się największą tolerancją religijną. W 1645 na zjeździe w Lesznie bracia czescy połączyli się z Kościołem reformowanym.

W XVIII wieku w Saksonii emigranci z Moraw znaleźli możnego protektora w osobie Mikołaja von Zinzendorfa i za jego sprawą utworzyli Kościół braci morawskich. W XVIII wieku na Dolnym i Górnym Śląsku władze Królestwa Prus rozpoczęły likwidację niezależności zborów czeskich i po 1817 roku włączały je w struktury Pruskiego Kościoła Unijnego.

W XIX wieku tylko w Królestwie Kongresowym przetrwały dwa zbory, podporządkowane konsystorzowi ewangelicko-reformowanemu w Warszawie.
Bracia czescy podczas wojny trzydziestoletniej

Rola braci czeskich w monarchii habsburskiej wzrosła z początkiem XVII wieku. W 1609 roku uzyskali oni od cesarza Rudolfa II wolność wyznania (Rudolfův Majestát) w Czechach i na Dolnym i Górnym Śląsku. W czasie wojny trzydziestoletniej byli główną siłą, która wyniosła na tron Fryderyka V Wittelsbacha i opowiadała się za wojną z dynastią Habsburgów.

Upadek powstania czeskiego w 1620 roku i druzgocąca klęska armii czeskiej na Białej Górze spowodowały dla braci czeskich niszczycielską falę prześladowań. Działalność braci czeskich została zakazana, a przywódcy Jednoty z seniorem Janem Ámosem Komenskim[2] na czele udali się na emigrację. Resztki wspólnoty zeszły do podziemia. Kościół przetrwał w Czechach jako nieformalne i tajne gminy wyznaniowe na Morawach, na Śląsku, w Kotlinie Kłodzkiej i w Sudetach, gdzie jego wyznawcy doczekali się Patentu Tolerancyjnego z 1781 roku.
Bracia czescy po 1781 roku

Po wydaniu w 1781 roku patentu tolerancyjnego bracia czescy nie odzyskali prawa do legalizacji swojego Kościoła. Zmuszeni zostali do praktykowania wyznania w ramach kościołów protestanckich, ewangelicko-augsburskiego lub ewangelicko-reformowanego (zob. Kościół ewangelicki w Austrii w latach 1781–1918). Ze zborów, które wówczas powstały w 1918 roku w Czechosłowacji stworzono Ewangelicki Kościół Czeskobraterski.
Jednota Braci Czeskich na ziemiach polskich

Emigracja braci czeskich do Polski rozpoczęła się w XVI wieku. Przybyli do Polski w trzech falach: pierwsza w roku 1548 (edykt Ferdynanda I), druga po 1620 (bitwa na Białej Górze), trzecia po 1742[3]. W Koronie Królestwa Polskiego znaleźli się oni pod opieką wielkopolskich magnackich rodów Ostrorogów i Leszczyńskich. Dzięki ich protekcji utworzyli trzecią (po czeskiej i morawskiej) prowincję kościelną, z głównym ośrodkiem religijnym w Ostrorogu, a później Lesznie. Odegrali ważną rolę w rozwoju reformacji w Wielkopolsce.

W 1555 roku na synodzie w Koźminku bracia czescy weszli w unię z rodzącym się w Polsce Kościołem kalwińskim, która przetrwała dwa lata. W 1570 roku uczestniczyli w pracach nad unią ambony i ołtarza Kościołów ewangelickich w Rzeczypospolitej i byli sygnatariuszami Zgody sandomierskiej. W 1645 na zjeździe w Lesznie bracia czescy przyłączyli się do Kościoła reformowanego. Od końca XVII wieku zaczęli się coraz bardziej doktrynalnie upodabniać do kalwinizmu i pod koniec XVIII wieku o ich odmienności stanowiła właściwie tylko nazwa i autonomia gmin wyznaniowych.

Wspólnota braci czeskich z Leszna wzięła czynny udział w przygotowaniach do najazdu szwedzkiego na Polskę[4]. Spotkały ich za to represje, co przyczyniło się do upadku prowincji kościelnej. Choć w I fazie potopu wiele miast poddawało się Szwedom i oddawało miasta bez walki to spalono jedynie protestanckie Leszno.

W XVIII wieku liczebność wiernych Jednoty zaczęła drastycznie maleć. W 1817 roku ostatnich kilka zborów w Wielkim Księstwie Poznańskim zostało podporządkowanych pruskiemu konsystorzowi w Poznaniu, z zachowaniem jednak pewnej odrębności administracyjnej, jako Okręg Kościelny Poznań II, który istniał do 1945 roku.

Obecnie na terenie Polski największe skupiska potomków braci czeskich, którzy pielęgnują swoje tradycje religijne w ramach Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP, znajdują się w okolicach Bełchatowa (Parafia Ewangelicko-Reformowana w Zelowie) i Strzelina (Parafia Ewangelicko-Reformowana w Strzelinie).
Charakterystyka

Pierwotnie bracia czescy głosili program chrześcijańskich gmin zbudowanych na zasadzie ewangelicznej równości społecznej i ubóstwa. Odrzucali jako największe zło wojnę i przemoc. Unikali służby wojskowej i pełnienia funkcji publicznych. Głosili, że jedyna prawda jest zawarta w Biblii. Chrzcili i katechizowali ponownie konwertytów. Odrzucali dogmaty Kościoła katolickiego.

Po synodzie w Chlumcu z 1496 roku większość braci czeskich przyjęła naukę o potrzebie zmian w Kościele i otwarcia go na działalność naukową, społeczną oraz misyjną. W okresie reformacji doktryna czeskobraterska ewoluowała w kierunku kalwinizmu. Bracia czescy przyjęli program teologiczny koncentracji na świadectwie Pisma Świętego, uznaniu nauki o usprawiedliwieniu wyłącznie z łaski, odrzuceniu pośredniczącej roli kapłanów w drodze do zbawienia. Odrzucili wiarę w przeistoczenie i spowiedź uszną.
Zobacz też

    Czesi w Polsce
    Amica complanatio
    Szlak „Osady Braci Czeskich”
    Bracia morawscy
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
Lothar. napisał/a
Spryciarze, pamiętasz braci czeskich?

 Bracia Czescy, Jednota Braci Czeskich, Jednota Bracka (cz. Jednota bratří českých, Jednota bratrská, łac. Unitas Fratrum) – ruch społeczno-religijny w Czechach, który wyłonił się z husytyzmu w drugiej połowie XV wieku. W XVI wieku bracia czescy podjęli dialog z Kościołami ewangelickimi, w wyniku którego przyłączyli się do protestantyzmu – w Polsce w 1645 roku przyłączyli się do Kościoła reformowanego.
Historia
Domek Na Sboru w Kunvaldzie
Kościół św. Jana Chrzciciela w Lesznie, dawna świątynia braci czeskich
Jan Ámos Komenský, senior braci czeskich
Daniel Ernest Jabłoński, senior braci czeskich
Geneza Unitas Fratrum

Ruch braci czeskich zapoczątkował taborycki myśliciel Petr Chelčický[1], który swoim pacyfistycznym postępowaniem oraz traktatami etycznymi natchnął pewną część husytów do życia we wspólnotach wzorujących się na apostołach i urzeczywistniających napomnienia Jezusa Chrystusa z Kazania na Górze.

Jedną z takich grup było Bractwo Ewangelii Chrystusa powstałe 1 marca 1457 roku z inspiracji arcybiskupa Jana Rokycana w miejscowości Kunvald koło Žamberka. Społeczność ta, rekrutująca się z resztek taborytów, której przywódcą był Řehoř Krajčí oraz utrakwistyczny ksiądz Michał z Žamberka, osiadła w dobrach Jerzego z Podiebradów. Od 1464 roku grupa ta zaczęła dążyć do niezależności od Kościoła katolickiego.
Synod w Lhotce

26 marca 1467 roku z inicjatywy Řehořa Krajčego w Lhotce pod Rychnovem odbył się pierwszy synod gmin braci czeskich, podczas którego doszło do wyodrębnienia się tej grupy husyckiej jako odrębnego Kościoła. Członkowie nowej wspólnoty, która przyjęła nazwę Jednota Braci Czeskich (łac. Unitas Fratrum), wybrali spośród siebie pierwszych duchownych: Eliasza z Chřenovic, Tomasza Přeloučskýego oraz seniora kongregacji, Macieja z Kunvaldu, którego ordynował ksiądz Michał z Žamberka, wcześniej ordynowany biskupem przez biskupa waldensów, Stefana.
Jednota Bracka w Królestwie Czech

Synod w Lhotce stał się powodem schizmy między utrakwistami, katolikami i braćmi czeskimi. Nieliczne wówczas grupy Jednoty traktowane były w Czechach jako nielegalna sekta i stały się celem prześladowań. Z drugiej jednak strony przyłączali się do nich idealiści związani do tej pory z Kościołem utrakwistycznym, a także resztki wspólnot chrześcijańskich działających w ramach husytyzmu od XV wieku. Kontakty z waldensami spowodowały, że król Maciej Korwin w 1481 wygnał przedstawicieli Jednoty z Czech do Mołdawii. Bracia czescy powrócili jednak do ojczyzny i osiedli głównie na Morawach, gdzie uzyskali przychylność miejscowego rycerstwa i utworzyli drugą po czeskiej prowincję kościelną.

Pod koniec XV wieku wspólnota liczyła już około 100 tys. wiernych zorganizowanych w ponad tysiącu zborów. W związku z dużą liczbą zamożnych i wpływowych neofitów w szeregach braci czeskich doszło do rozłamu w kwestii stosunku członków Kościoła do pełnienia funkcji publicznych oraz edukacji. Mniejszość (Amozyci), na których czele stała starszyzna i duchowieństwo, opowiadała się za izolacją ruchu i zachowaniem rygoryzmu, jaki wynikał z pism Chelčickego. Większość (Stronnictwo Większości), której przewodził młody senior Jednoty Łukasz Praski, dążyła do reform doktryny.

W wyniku odbytego w 1496 roku, w celu przedyskutowania trapiących Kościół spraw, synodu w Chlumcu wprowadzono znaczące zmiany. Bracia czescy z zamkniętej kongregacji przeistoczyli się w nowy Kościół przyjmujący wiernych bez potrzeby ponownego chrztu. Rozwinięto również postulat nauki o potrzebie zdobywania wiedzy. Przegłosowano program o rozwoju edukacji i udzielaniu się wiernych w życiu publicznym Królestwa Czech.

Ortodoksyjni braci czescy tzw. amozyci utworzyli wówczas odrębną wspólnotę, która jednak nie rozwinęła się nigdy w większy Kościół i zanikła stosunkowo szybko z powodu kurczącej się liczby wyznawców w połowie XVI wieku.
Wpływ protestantyzmu na braci czeskich

W okresie reformacji bracia czescy nawiązali kontakty z Marcinem Lutrem i Ulrichem Zwingli. Za sprawą seniora Jana Augusty przyjęli wzorowane na wyznaniu ewangelicko-augsburskim wyznanie Konfesji Braterskiej (Confessio Bohemica). Dzięki seniorowi Janowi Blahoslavowi doczekali się własnego tłumaczenia Pisma Świętego (Biblia kralicka). W drugiej połowie XVI wieku pod wpływem kalwinizmu odrzucili rygorystyczne praktyki katechumenatu dla nowych wiernych, celibat duchownych i spowiedź indywidualną.
Emigracja braci czeskich

Rozwój braci czeskich w Królestwie Czech hamowały prześladowania. W 1548 roku cesarz Ferdynand I Habsburg wydał edykt, w którym zmusił znaczną część członków Jednoty Braterskiej do opuszczenia Czech lub do zmiany wyznania na katolickie. Bracia czescy emigrowali na Dolny i Górny Śląsk, do Niemiec oraz do Rzeczypospolitej, w której cieszyli się największą tolerancją religijną. W 1645 na zjeździe w Lesznie bracia czescy połączyli się z Kościołem reformowanym.

W XVIII wieku w Saksonii emigranci z Moraw znaleźli możnego protektora w osobie Mikołaja von Zinzendorfa i za jego sprawą utworzyli Kościół braci morawskich. W XVIII wieku na Dolnym i Górnym Śląsku władze Królestwa Prus rozpoczęły likwidację niezależności zborów czeskich i po 1817 roku włączały je w struktury Pruskiego Kościoła Unijnego.

W XIX wieku tylko w Królestwie Kongresowym przetrwały dwa zbory, podporządkowane konsystorzowi ewangelicko-reformowanemu w Warszawie.
Bracia czescy podczas wojny trzydziestoletniej

Rola braci czeskich w monarchii habsburskiej wzrosła z początkiem XVII wieku. W 1609 roku uzyskali oni od cesarza Rudolfa II wolność wyznania (Rudolfův Majestát) w Czechach i na Dolnym i Górnym Śląsku. W czasie wojny trzydziestoletniej byli główną siłą, która wyniosła na tron Fryderyka V Wittelsbacha i opowiadała się za wojną z dynastią Habsburgów.

Upadek powstania czeskiego w 1620 roku i druzgocąca klęska armii czeskiej na Białej Górze spowodowały dla braci czeskich niszczycielską falę prześladowań. Działalność braci czeskich została zakazana, a przywódcy Jednoty z seniorem Janem Ámosem Komenskim[2] na czele udali się na emigrację. Resztki wspólnoty zeszły do podziemia. Kościół przetrwał w Czechach jako nieformalne i tajne gminy wyznaniowe na Morawach, na Śląsku, w Kotlinie Kłodzkiej i w Sudetach, gdzie jego wyznawcy doczekali się Patentu Tolerancyjnego z 1781 roku.
Bracia czescy po 1781 roku

Po wydaniu w 1781 roku patentu tolerancyjnego bracia czescy nie odzyskali prawa do legalizacji swojego Kościoła. Zmuszeni zostali do praktykowania wyznania w ramach kościołów protestanckich, ewangelicko-augsburskiego lub ewangelicko-reformowanego (zob. Kościół ewangelicki w Austrii w latach 1781–1918). Ze zborów, które wówczas powstały w 1918 roku w Czechosłowacji stworzono Ewangelicki Kościół Czeskobraterski.
Jednota Braci Czeskich na ziemiach polskich

Emigracja braci czeskich do Polski rozpoczęła się w XVI wieku. Przybyli do Polski w trzech falach: pierwsza w roku 1548 (edykt Ferdynanda I), druga po 1620 (bitwa na Białej Górze), trzecia po 1742[3]. W Koronie Królestwa Polskiego znaleźli się oni pod opieką wielkopolskich magnackich rodów Ostrorogów i Leszczyńskich. Dzięki ich protekcji utworzyli trzecią (po czeskiej i morawskiej) prowincję kościelną, z głównym ośrodkiem religijnym w Ostrorogu, a później Lesznie. Odegrali ważną rolę w rozwoju reformacji w Wielkopolsce.

W 1555 roku na synodzie w Koźminku bracia czescy weszli w unię z rodzącym się w Polsce Kościołem kalwińskim, która przetrwała dwa lata. W 1570 roku uczestniczyli w pracach nad unią ambony i ołtarza Kościołów ewangelickich w Rzeczypospolitej i byli sygnatariuszami Zgody sandomierskiej. W 1645 na zjeździe w Lesznie bracia czescy przyłączyli się do Kościoła reformowanego. Od końca XVII wieku zaczęli się coraz bardziej doktrynalnie upodabniać do kalwinizmu i pod koniec XVIII wieku o ich odmienności stanowiła właściwie tylko nazwa i autonomia gmin wyznaniowych.

Wspólnota braci czeskich z Leszna wzięła czynny udział w przygotowaniach do najazdu szwedzkiego na Polskę[4]. Spotkały ich za to represje, co przyczyniło się do upadku prowincji kościelnej. Choć w I fazie potopu wiele miast poddawało się Szwedom i oddawało miasta bez walki to spalono jedynie protestanckie Leszno.

W XVIII wieku liczebność wiernych Jednoty zaczęła drastycznie maleć. W 1817 roku ostatnich kilka zborów w Wielkim Księstwie Poznańskim zostało podporządkowanych pruskiemu konsystorzowi w Poznaniu, z zachowaniem jednak pewnej odrębności administracyjnej, jako Okręg Kościelny Poznań II, który istniał do 1945 roku.

Obecnie na terenie Polski największe skupiska potomków braci czeskich, którzy pielęgnują swoje tradycje religijne w ramach Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP, znajdują się w okolicach Bełchatowa (Parafia Ewangelicko-Reformowana w Zelowie) i Strzelina (Parafia Ewangelicko-Reformowana w Strzelinie).
Charakterystyka

Pierwotnie bracia czescy głosili program chrześcijańskich gmin zbudowanych na zasadzie ewangelicznej równości społecznej i ubóstwa. Odrzucali jako największe zło wojnę i przemoc. Unikali służby wojskowej i pełnienia funkcji publicznych. Głosili, że jedyna prawda jest zawarta w Biblii. Chrzcili i katechizowali ponownie konwertytów. Odrzucali dogmaty Kościoła katolickiego.

Po synodzie w Chlumcu z 1496 roku większość braci czeskich przyjęła naukę o potrzebie zmian w Kościele i otwarcia go na działalność naukową, społeczną oraz misyjną. W okresie reformacji doktryna czeskobraterska ewoluowała w kierunku kalwinizmu. Bracia czescy przyjęli program teologiczny koncentracji na świadectwie Pisma Świętego, uznaniu nauki o usprawiedliwieniu wyłącznie z łaski, odrzuceniu pośredniczącej roli kapłanów w drodze do zbawienia. Odrzucili wiarę w przeistoczenie i spowiedź uszną.
Zobacz też

    Czesi w Polsce
    Amica complanatio
    Szlak „Osady Braci Czeskich”
    Bracia morawscy
Spryciarze? Czy raczej mamy wolno myślących ekspertów. Wiesz jak się robi obecnie inwestycje? Siada się do stołu i rozmawia...."Słuchaj Pepik, mamy zamiar zrobić to, to, i to. Inwestycja będzie także w twoim interesie. Wchodzisz? Jak wchodzisz, to wyłóż kasę. Jak nie. To będziesz mógł się tylko przyglądać przez szybkę" Nic tak nie łączy inwestycji jak wspólne pieniądze, na nią wyłożone...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
Czy Czesi ponieśli odpowiedzialność za "powódź tysiąclecia"? Nie...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
Mówi się o powodzi to zrozumiałe. Ale nie mówi się o późnym otwarciu zbiorników wodnych w Czechach. Powódź zalała także wschodnie Niemcy...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Powódź tysiąclecia[1][2] – potoczna nazwa powodzi, która nawiedziła w lipcu 1997 roku południową i zachodnią Polskę, Czechy, wschodnie Niemcy (Łużyce), północno-zachodnią Słowację oraz wschodnią Austrię, doprowadzając na terenie Czech, Niemiec i Polski do śmierci 114 osób oraz szkód materialnych w wymiarze blisko 4,5 miliarda dolarów amerykańskich. Na terenie Polski zginęło 56 osób, a szkody oszacowano na ok. 3,5 miliarda dolarów[2]. Wylały wówczas wody dorzeczy rzek Bóbr, Bystrzyca, Kaczawa, Kwisa, Mała Panew, Nysa Kłodzka, Nysa Łużycka, Odra, Olza, Oława, Osobłoga, Prudnik, Skora, Szprotawa, Ślęza, Widawa i Złoty Potok, a także górnej Wisły i Łaby.
Przyczyny

Powódź w 1997 roku została spowodowana przez dwie następujące po sobie fale obfitych opadów, których źródłem była sytuacja meteorologiczna określana jako Vb. Podczas niej utworzył się nad północnymi Włochami niż wywołany napływem chłodnego powietrza z Europy Zachodniej. Niż ten przesuwał się na północny wschód, kierując się nad Bałkany. Układ ten wywołał napływ mas gorącego powietrza pochodzenia morskiego znad morza Czarnego i Śródziemnego na północ. Zetknięcie się ciepłego wilgotnego powietrza z chłodnym znad Bałtyku spowodowało obfite opady na granicy obu mas powietrza[3]. Od 4 do 8 lipca 1997 na obszarze między Wrocławiem, Katowicami i Brnem zanotowano opady powyżej 200 mm, a na części ponad 300 mm; największe opady zanotowano na Pradziadzie – 455 mm i w Raciborzu – 244 mm. Na czeskiej stacji Lysá hora w Beskidach Morawsko–Śląskich spadło od rana 4 lipca do rana 9 lipca, 586 mm, z tego 510 mm w ciągu 72 godzin. W obszarze, na którym wystąpiła powódź (od Polski do Austrii) w ciągu kilku dni spadła miesięczna ilość opadów, a w górach nawet dwumiesięczna[3].

Dwa tygodnie później, od 18 do 22 lipca, Czechy znalazły się w zasięgu niskiego ciśnienia z centrum nad Włochami. Niż ten spowodował długotrwałe opady głównie w Karkonoszach i w Górach Izerskich. W okresie od 18 do 21 lipca na Pradziada spadło 139 mm opadów, Wieluń – 116 mm, a na Częstochowę – 115 mm, co również jest równoważne sumie miesięcznych opadów w tych miejscach. W ciągu całego lipca suma opadów przekraczała średnią miesięczną trzy- lub czterokrotnie, a w górach nawet pięciokrotnie[3].
Przebieg wydarzeń podczas powodzi
Dwie fale opadów

     Osobny artykuł: Powódź tysiąclecia w Kłodzku.

W dniach 3–10 lipca 1997 na obszarze południowej Polski, Czech i Austrii wystąpiły obfite opady deszczu. Opady w Sudetach Wschodnich oraz południowej części Śląska objęły dorzecze Odry i spowodowały, że już 6 lipca pierwsze wsie i miasteczka zostały zalane przez Nysę Kłodzką, Odrę, Prudnik i Złoty Potok. Pierwszymi zalanymi polskimi miastami były Prudnik i Głuchołazy[4], które w dniu następnym (7 lipca) odwiedził ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz. W dniu tym powódź objęła zlewnię górnej Odry (w okolicach Chałupek i Olzy). W Prudniku woda wdarła się na teren licznych zakładów przemysłowych, w tym ZPB „Frotex”, PZO „Primus“ i Spółdzielni „Pionier”, a z miasta i okolicznych wsi ewakuowano 192 osoby[4]. 8 lipca w pobliżu Wodzisławia Śląskiego i Raciborza przepływ na Odrze wynosił około 3500 m³/s. Woda rozlała się na odcinku od Chałupek aż do Raciborza.

Lokalnie opady przekroczyły 500 mm, tj. 3-4 razy przewyższyły średnie sumy miesięczne. Od Chałupek do ujścia Nysy Kłodzkiej zabrakło podziałki na łatach wodowskazowych[5]. Pod wodą znalazło się Kłodzko, gdzie w wyniku podmycia przez Nysę Kłodzką zawaliły się cztery kilkusetletnie kamienice. 7 lipca woda doszła też do Krapkowic, przez które fala kulminacyjna przeszła 10 lipca przy stanie wody na Odrze 1032 cm, a sama powódź trwała do 28 lipca[6].

6 lipca wieczorem ogłoszono w Opolu stan przeciwpowodziowy. 10 lipca 1997 roku Odra zalała lewobrzeżne Opole (m.in. prawie całą dzielnicę Zaodrze, częściowo dzielnice Szczepanowice i Półwieś oraz wyspy Pasieka i Bolko), Racibórz (m.in. dworzec PKP, Poczta, dzielnice Ostróg i Płonia i część śródmieścia; w ciągu dwóch dni woda podniosła się tam o ponad trzy metry, przy czym nie wiadomo o ile dokładnie, bo wodowskaz w Raciborzu-Miedoni został zalany całkowicie i nastąpiła przerwa w odczytach).

Dwa dni później zalana została duża część Wrocławia (m.in. stacja uzdatniania wody, archiwum sądowe, wysypisko śmieci na Maślicach), Rybnik (woda spowodowała osunięcie się skarpy, na której było blisko 300 grobów).

Następnie Odra zalała część Głogowa oraz pobliskie miejscowości. Najbardziej ucierpiała dzielnica Ostrów Tumski. Linia kolejowa na trasie Głogów–Wrocław była całkowicie zalana, tworząc miejscami kilkumetrowej głębokości kanał wodny. Pociągi na tej trasie były odwołane. Na terenie Ostrowa Tumskiego w Głogowie woda sięgała do 1,5 metra wysokości zalewając praktycznie całą wyspę i podtapiając most Tolerancji oraz most na Starej Odrze w Głogowie. Pobliskie miejscowości również ucierpiały m.in. Serby, Sobczyce, Kotla, Głogówko, Grodziec Mały. Wyjazd z Głogowa w kierunku Leszna i Poznania był praktycznie niemożliwy z powodu podtopienia mostu oraz drogi.

Druga fala opadów wystąpiła pomiędzy 18 a 22 lipca. Spowodowały one wezbrania jeszcze większe od tych z pierwszych dni miesiąca. Ocenia się, że przepływy maksymalne były w niektórych miejscach bliskie przepływom, jakie statystycznie mogą się zdarzyć z prawdopodobieństwem 0,1% (jest to tzw. woda tysiącletnia). Maksymalne dotychczas zanotowane poziomy wody zostały na górnej Odrze przekroczone na odcinku długości ponad 500 km, licząc od granicy państwa z Czechami[5]. Na dolnym odcinku druga fala wywołała na przykład 27 lipca w Słubicach i Frankfurcie nad Odrą wezbranie do poziomu 657 cm, o kilkadziesiąt centymetrów więcej niż fala pierwsza (17 lipca – 620 cm) i więcej od najwyższego tam zanotowanego do tej pory (w listopadzie 1930 roku – 635 cm).
Opole

     Osobny artykuł: Powódź tysiąclecia w Opolu.

Do Opola fala kulminacyjna przyszła 10 lipca 1997 roku. Stan alarmowy ogłoszono 6 lipca[7] a dwa dni później po czwartej nad ranem woda wdarła się do Opola[8], a jej stan podniósł się do 590 centymetrów[8]. Jako pierwsze zalane zostały dzielnice na południu Opola. Przerwany został wał w dzielnicy Metalchem, co skutkowało zalaniem wielu znajdujących się tam fabryk[9]. Następnie fala dotarła na wyspy: Bolko i Pasieka. Tam zalanych zostało wiele ważnych dla miasta instytucji, m.in. sztuczne lodowisko Toropol wraz z hotelem, Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia im. Fryderyka Chopina razem z należącą do niej bursą, konsulat Republiki Federalnej Niemiec, siedziby: rozgłośni Radia Opole i dziennika „Nowa Trybuna Opolska”[9], która na czas powodzi przeniosła się do sali sprzedażowej sklepu komputerowego[8], przedszkole i gimnazjum, amfiteatr, zoo, a także Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Instytut Śląski[10]. Najbardziej dotknięte powodzią zostały dzielnice Wyspa Pasieka, Wyspa Bolko i Zaodrze Bliższe[8], gdzie zalane zostało 100% zabudowy[9].

Zintensyfikowane działania mające na celu zabezpieczenie miasta sprawiły, że woda nie zalała Starego Miasta, znajdującego się w bezpośrednim sąsiedztwie Młynówki. Według wielu świadków na terenie Opola miały miejsce dwie akcje wysadzania wałów. Pierwszy wał miał zostać wysadzony w okolicach Winowa, a następnie wał na tzw. bliskim Zaodrzu, przez co zostało zalane całe Zaodrze, ale przed zalaniem uratowano Stare Miasto i centrum[8]. Ze względu na bardzo gwałtowny przybór wody nie ewakuowano mieszkańców Zaodrza. Ci przez wiele godzin koczowali na dachach i balkonach wieżowców czekając na ratunek. W centrum miasta zorganizowano punkt pomocy, gdzie zbierali się ludzie poszkodowani w powodzi; często ich jedynym ocalałym majątkiem były ubrania, które mieli na sobie. W trakcie akcji ratunkowej zwracano szczególnie uwagę na obszary w okolicach zalanych nekropolii, tak jak miało to miejsce przy ul. Wrocławskiej i Metalchemie[8].
Wrocław

     Osobny artykuł: Powódź tysiąclecia we Wrocławiu.

Największe straty w dorzeczu górnej Odry zanotowano w powiatach wodzisławskim i raciborskim oraz opolskim. Jeszcze dwa dni przed powodzią lokalne wydanie Gazety Wyborczej informowało: We Wrocławiu nie grozi nam powódź, ale (...) pojedyncze piwnice mogą być podtopione[11]. Do Wrocławia najwyższa fala powodziowa zaczęła docierać 12 lipca, w sobotę, w godzinach południowych[12]. Fakt, że mieszkańcy miasta wiedzieli już z prasy, radia i telewizji, jakie szkody wyrządziła Odra w Raciborzu i Opolu, oraz że dla większości z nich był to dzień wolny od pracy, znacząco wpłynął na ich mobilizację i zdolność do samoorganizacji w działaniach wobec zbliżającego się zagrożenia. Już w poprzedzający czwartek (10 lipca) prezydent miasta Bogdan Zdrojewski, zaalarmowany sytuacją w Opolu, zaapelował do mieszkańców Wrocławia, by zaczęli gromadzić zapasy wody pitnej, a do dyrektorów największych instytucji w mieście – by podjęli stosowne działania przygotowawcze na wypadek powodzi[12]. W czwartek i w piątek rozważano możliwość obniżenia wysokości zbliżającej się do Wrocławia fali powodziowej przez przerwanie wałów w Jeszkowicach i Łanach. Sprzeciw dużej grupy zgromadzonych mieszkańców tych wsi oraz Kamieńca Wrocławskiego, szczególnie w Łanach, uniemożliwił jednak rozlanie wody po tamtejszych polach i zabudowaniach mieszkalnych, choć prace przygotowawcze i gromadzenie ładunków wybuchowych przez saperów już trwało. Wały były zabezpieczone kordonem policji, ale okoliczni mieszkańcy 11 lipca w nocy zebrali się by bronić wsi przed zalaniem. Nie pomogła nawet interwencja wojewody wrocławskiego[13]. Tego samego dnia prezydent Zdrojewski wydał zarządzenie o ewakuacji mieszkańców osiedli graniczących z Wrocławiem od północy i wschodu. Większość mieszkańców odmówiła jednak i została w domach[11].

11 lipca przystąpiono do budowy szalunków w mieście. Akcję koordynował komitet przeciwpowodziowy, a praca odbywała się w systemie zmianowym[14]. Według szacunków Urzędu Miasta ułożono we Wrocławiu od 300 do 480 tysięcy worków z piaskiem. Część worków sprowadzono nawet drogą lotniczą, m.in. aż z Gdańska. Napełniane były piaskiem nie tylko przywożonym w tym celu ze żwirowni, istniało powszechne przyzwolenie na wykorzystywanie piasku zgromadzonego do remontów ulic w różnych częściach miasta[a]. Brano także ziemię z trawników[b]. Worki w najbardziej zagrożonych zalaniem punktach miasta układali głównie – zwłaszcza w pierwszych godzinach zagrożenia – gromadzący się spontanicznie wolontariusze, na ogół kierujący się w odpowiednie miejsca własnym rozeznaniem topografii najbliższej okolicy, często także w reakcji na komunikaty podawane w radiu i telewizji. Później trafiały w te miejsca także zorganizowane grupy żołnierzy i strażaków z całego kraju.

12 lipca ok. godz. 6:00 mieszkańców osiedla Księże Małe zaalarmowali policjanci, ogłaszając przez megafony konieczność natychmiastowej ewakuacji w obliczu nadchodzącej z północnego wschodu (dorzecze rzeki Oławy) fali powodziowej. Znaczna większość mieszkańców pozostała jednak w domach i podjęła przygotowania do odparcia fali powodziowej. W tym celu wykorzystywano każde dostępne źródło piasku, np. całkowicie opróżniono wszystkie okoliczne piaskownice. Właściciele samochodów od samego rana starali się wywieźć swoje pojazdy i zaparkować je w innych częściach miasta, niektórzy desperacko poszukiwali jakichkolwiek wzniesień w okolicy, by uchronić pojazdy przed zniszczeniem. Około godz. 13:00 woda przelała się przez ul. Opolską i wdarła na osiedle, w przeciągu godziny osiągając wysokość 180 cm. Zalane zostały m.in. ulice Katowicka, Chorzowska, Bytomska, Tarnogórska, Głubczycka. Przez następne kilka dni żywność i woda były dostarczane przez wojskowe śmigłowce Mi-17, a produkty żywnościowe były zrzucane na dachy budynków lub spuszczane na linach.

W sobotę 12 lipca woda wtargnęła do centrum miasta prawdopodobnie przez Żabią Groblę i ul. Traugutta. Następnie przez ul. Kościuszki i ul. Komuny Paryskiej dotarła do fosy miejskiej rozlewając się na okoliczne osiedla, nocą docierając na południu do ul. Piłsudskiego i Dworca Głównego, a na zachodzie płynąc w stronę ul. Legnickiej i osiedla Szczepin[15]. W ten sposób północna część miasta została całkowicie odcięta od południowej. Dopiero w poniedziałek 14 lipca w godzinach popołudniowych udało się wysiłkiem mieszkańców zatamować wodę przy Żabiej Grobli. Ucierpiały również osiedla Zalesie i Zacisze znajdujące się pomiędzy kanałem powodziowym, a starym korytem Odry. Przed zalaniem ochroniono Sępolno i Biskupin. Udało się uratować również wrocławski ogród zoologiczny, powódź dotknęła dopiero co odremontowany przed Kongresem Eucharystycznym Ogród Japoński. Woda wdarła się na osiedla, które wybudowano na terenach zalewowych: Kowale, Maślice, Księże Małe, Księże Wielkie, Rakowiec, osiedle Widawa, Pracze Odrzańskie[15].

Szczególnie zniszczone zostało osiedle Kozanów, gdzie woda sięgała miejscami pierwszego piętra[16]. Osiedle to, zostało wzniesione na polderach zalewowych[15], wobec zwlekania z decyzją przerwania wałów powodziowych i zalania działek rekreacyjnych, sytuacja tam w pewnym momencie stała się krytyczna. Podobnie do pierwszego piętra sięgała woda na Rakowcu (tzw. Trójkąt Bermudzki), a znajdujące się tam kamienice sprzed II wojny światowej, nierzadko z drewnianymi stropami, ucierpiały tak bardzo, że wiele z nich trzeba było zburzyć (kilka z nich zawaliło się samych; nikt przy tym nie ucierpiał). Na Szczepinie woda utrzymywała się wyjątkowo długo z racji ukształtowania terenu.
Dorzecze Wisły

W dorzeczu Wisły do największych strat doszło w rejonie podgórskim, w początkowym biegu Wisły, Sanu i ich dopływów. Powódź dosięgła też m.in. Krakowa, gdzie zalane zostały obszary przyległe do rzeki.

Dużą rolę odegrał fakt wypełnienia (przyjęcia fali powodziowej) w górnym biegu Dunajca przez nowo oddany Zbiornik Czorsztyński, co spłaszczyło przebieg fali powodziowej na Dunajcu, a później w Wiśle.

Fala powodziowa przeszła przez kolejne nadwiślańskie miejscowości, przerywając wały w gminach Łubnice i Połaniec (w Połańcu zagrożona podtopieniem była Elektrownia Połaniec) oraz przez Warszawę, gdzie doszło do podtopień w rejonie Wału Miedzeszyńskiego, a dzień wcześniej w rejonie Maciejowic. Sytuacja alarmowa wystąpiła też w miejscowościach zlokalizowanych na terenie zalewowym, jak w Łomiankach. Wysoki poziom wody był też zagrożeniem dla tamy we Włocławku oraz części starówki w Toruniu.
Działania państwa w obliczu klęski żywiołowej

Pomimo dramatycznej sytuacji już 6 i 7 lipca w zlewni Nysy Kłodzkiej (Kłodzko, Głuchołazy), Złotego Potoku (Prudnik, Łąka Prudnicka) górnej Odry (Wodzisław Śląski, Racibórz) w kraju początkowo nie spodziewano się, że fala powodziowa i zniszczenia będą tak ogromne. Sytuacja zmieniła się dopiero po zalaniu Opola i bezpośrednim zagrożeniu Wrocławia.

Rząd i premier Włodzimierz Cimoszewicz byli krytykowani w związku z działaniami w zakresie przeciwdziałania skutkom powodzi. Wiele kontrowersji wzbudziła wypowiedź premiera Cimoszewicza podczas jego pobytu w Jarnołtówku koło Prudnika[4] na temat braku ubezpieczeń u poszkodowanych, w której stwierdził, że ludzie, którzy się nie ubezpieczyli, są sami sobie winni. Premier uznał ją później za niefortunną i publicznie przeprosił ofiary powodzi urażone jego sformułowaniem: to jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna. Później rząd uruchomił rezerwę budżetową w celu pomocy powodzianom.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski ogłosił w Polsce jednodniową żałobę narodową 18 lipca[17]. Zawieszone zostały wszystkie imprezy, flagi państwowe w gmachach publicznych zostały opuszczone i przepasane kirem, a stacje radiowe emitowały spokojniejszą muzykę.

27 sierpnia 1997 uchwalono ustawę o stosowaniu szczególnych rozwiązań podatkowych w związku z likwidacją skutków powodzi, która miała miejsce w lipcu 1997 r.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Mapa zalanych terenów.



U nas po cichu rozkopali wały przed miastem, a potem zwalili na... krety >;)
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Lothar.
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Lothar. napisał/a
Powódź tysiąclecia[1][2] – potoczna nazwa powodzi, która nawiedziła w lipcu 1997 roku południową i zachodnią Polskę, Czechy, wschodnie Niemcy (Łużyce), północno-zachodnią Słowację oraz wschodnią Austrię, doprowadzając na terenie Czech, Niemiec i Polski do śmierci 114 osób oraz szkód materialnych w wymiarze blisko 4,5 miliarda dolarów amerykańskich. Na terenie Polski zginęło 56 osób, a szkody oszacowano na ok. 3,5 miliarda dolarów[2]. Wylały wówczas wody dorzeczy rzek Bóbr, Bystrzyca, Kaczawa, Kwisa, Mała Panew, Nysa Kłodzka, Nysa Łużycka, Odra, Olza, Oława, Osobłoga, Prudnik, Skora, Szprotawa, Ślęza, Widawa i Złoty Potok, a także górnej Wisły i Łaby.
Przyczyny

Powódź w 1997 roku została spowodowana przez dwie następujące po sobie fale obfitych opadów, których źródłem była sytuacja meteorologiczna określana jako Vb. Podczas niej utworzył się nad północnymi Włochami niż wywołany napływem chłodnego powietrza z Europy Zachodniej. Niż ten przesuwał się na północny wschód, kierując się nad Bałkany. Układ ten wywołał napływ mas gorącego powietrza pochodzenia morskiego znad morza Czarnego i Śródziemnego na północ. Zetknięcie się ciepłego wilgotnego powietrza z chłodnym znad Bałtyku spowodowało obfite opady na granicy obu mas powietrza[3]. Od 4 do 8 lipca 1997 na obszarze między Wrocławiem, Katowicami i Brnem zanotowano opady powyżej 200 mm, a na części ponad 300 mm; największe opady zanotowano na Pradziadzie – 455 mm i w Raciborzu – 244 mm. Na czeskiej stacji Lysá hora w Beskidach Morawsko–Śląskich spadło od rana 4 lipca do rana 9 lipca, 586 mm, z tego 510 mm w ciągu 72 godzin. W obszarze, na którym wystąpiła powódź (od Polski do Austrii) w ciągu kilku dni spadła miesięczna ilość opadów, a w górach nawet dwumiesięczna[3].

Dwa tygodnie później, od 18 do 22 lipca, Czechy znalazły się w zasięgu niskiego ciśnienia z centrum nad Włochami. Niż ten spowodował długotrwałe opady głównie w Karkonoszach i w Górach Izerskich. W okresie od 18 do 21 lipca na Pradziada spadło 139 mm opadów, Wieluń – 116 mm, a na Częstochowę – 115 mm, co również jest równoważne sumie miesięcznych opadów w tych miejscach. W ciągu całego lipca suma opadów przekraczała średnią miesięczną trzy- lub czterokrotnie, a w górach nawet pięciokrotnie[3].
Przebieg wydarzeń podczas powodzi
Dwie fale opadów

     Osobny artykuł: Powódź tysiąclecia w Kłodzku.

W dniach 3–10 lipca 1997 na obszarze południowej Polski, Czech i Austrii wystąpiły obfite opady deszczu. Opady w Sudetach Wschodnich oraz południowej części Śląska objęły dorzecze Odry i spowodowały, że już 6 lipca pierwsze wsie i miasteczka zostały zalane przez Nysę Kłodzką, Odrę, Prudnik i Złoty Potok. Pierwszymi zalanymi polskimi miastami były Prudnik i Głuchołazy[4], które w dniu następnym (7 lipca) odwiedził ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz. W dniu tym powódź objęła zlewnię górnej Odry (w okolicach Chałupek i Olzy). W Prudniku woda wdarła się na teren licznych zakładów przemysłowych, w tym ZPB „Frotex”, PZO „Primus“ i Spółdzielni „Pionier”, a z miasta i okolicznych wsi ewakuowano 192 osoby[4]. 8 lipca w pobliżu Wodzisławia Śląskiego i Raciborza przepływ na Odrze wynosił około 3500 m³/s. Woda rozlała się na odcinku od Chałupek aż do Raciborza.

Lokalnie opady przekroczyły 500 mm, tj. 3-4 razy przewyższyły średnie sumy miesięczne. Od Chałupek do ujścia Nysy Kłodzkiej zabrakło podziałki na łatach wodowskazowych[5]. Pod wodą znalazło się Kłodzko, gdzie w wyniku podmycia przez Nysę Kłodzką zawaliły się cztery kilkusetletnie kamienice. 7 lipca woda doszła też do Krapkowic, przez które fala kulminacyjna przeszła 10 lipca przy stanie wody na Odrze 1032 cm, a sama powódź trwała do 28 lipca[6].

6 lipca wieczorem ogłoszono w Opolu stan przeciwpowodziowy. 10 lipca 1997 roku Odra zalała lewobrzeżne Opole (m.in. prawie całą dzielnicę Zaodrze, częściowo dzielnice Szczepanowice i Półwieś oraz wyspy Pasieka i Bolko), Racibórz (m.in. dworzec PKP, Poczta, dzielnice Ostróg i Płonia i część śródmieścia; w ciągu dwóch dni woda podniosła się tam o ponad trzy metry, przy czym nie wiadomo o ile dokładnie, bo wodowskaz w Raciborzu-Miedoni został zalany całkowicie i nastąpiła przerwa w odczytach).

Dwa dni później zalana została duża część Wrocławia (m.in. stacja uzdatniania wody, archiwum sądowe, wysypisko śmieci na Maślicach), Rybnik (woda spowodowała osunięcie się skarpy, na której było blisko 300 grobów).

Następnie Odra zalała część Głogowa oraz pobliskie miejscowości. Najbardziej ucierpiała dzielnica Ostrów Tumski. Linia kolejowa na trasie Głogów–Wrocław była całkowicie zalana, tworząc miejscami kilkumetrowej głębokości kanał wodny. Pociągi na tej trasie były odwołane. Na terenie Ostrowa Tumskiego w Głogowie woda sięgała do 1,5 metra wysokości zalewając praktycznie całą wyspę i podtapiając most Tolerancji oraz most na Starej Odrze w Głogowie. Pobliskie miejscowości również ucierpiały m.in. Serby, Sobczyce, Kotla, Głogówko, Grodziec Mały. Wyjazd z Głogowa w kierunku Leszna i Poznania był praktycznie niemożliwy z powodu podtopienia mostu oraz drogi.

Druga fala opadów wystąpiła pomiędzy 18 a 22 lipca. Spowodowały one wezbrania jeszcze większe od tych z pierwszych dni miesiąca. Ocenia się, że przepływy maksymalne były w niektórych miejscach bliskie przepływom, jakie statystycznie mogą się zdarzyć z prawdopodobieństwem 0,1% (jest to tzw. woda tysiącletnia). Maksymalne dotychczas zanotowane poziomy wody zostały na górnej Odrze przekroczone na odcinku długości ponad 500 km, licząc od granicy państwa z Czechami[5]. Na dolnym odcinku druga fala wywołała na przykład 27 lipca w Słubicach i Frankfurcie nad Odrą wezbranie do poziomu 657 cm, o kilkadziesiąt centymetrów więcej niż fala pierwsza (17 lipca – 620 cm) i więcej od najwyższego tam zanotowanego do tej pory (w listopadzie 1930 roku – 635 cm).
Opole

     Osobny artykuł: Powódź tysiąclecia w Opolu.

Do Opola fala kulminacyjna przyszła 10 lipca 1997 roku. Stan alarmowy ogłoszono 6 lipca[7] a dwa dni później po czwartej nad ranem woda wdarła się do Opola[8], a jej stan podniósł się do 590 centymetrów[8]. Jako pierwsze zalane zostały dzielnice na południu Opola. Przerwany został wał w dzielnicy Metalchem, co skutkowało zalaniem wielu znajdujących się tam fabryk[9]. Następnie fala dotarła na wyspy: Bolko i Pasieka. Tam zalanych zostało wiele ważnych dla miasta instytucji, m.in. sztuczne lodowisko Toropol wraz z hotelem, Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia im. Fryderyka Chopina razem z należącą do niej bursą, konsulat Republiki Federalnej Niemiec, siedziby: rozgłośni Radia Opole i dziennika „Nowa Trybuna Opolska”[9], która na czas powodzi przeniosła się do sali sprzedażowej sklepu komputerowego[8], przedszkole i gimnazjum, amfiteatr, zoo, a także Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Instytut Śląski[10]. Najbardziej dotknięte powodzią zostały dzielnice Wyspa Pasieka, Wyspa Bolko i Zaodrze Bliższe[8], gdzie zalane zostało 100% zabudowy[9].

Zintensyfikowane działania mające na celu zabezpieczenie miasta sprawiły, że woda nie zalała Starego Miasta, znajdującego się w bezpośrednim sąsiedztwie Młynówki. Według wielu świadków na terenie Opola miały miejsce dwie akcje wysadzania wałów. Pierwszy wał miał zostać wysadzony w okolicach Winowa, a następnie wał na tzw. bliskim Zaodrzu, przez co zostało zalane całe Zaodrze, ale przed zalaniem uratowano Stare Miasto i centrum[8]. Ze względu na bardzo gwałtowny przybór wody nie ewakuowano mieszkańców Zaodrza. Ci przez wiele godzin koczowali na dachach i balkonach wieżowców czekając na ratunek. W centrum miasta zorganizowano punkt pomocy, gdzie zbierali się ludzie poszkodowani w powodzi; często ich jedynym ocalałym majątkiem były ubrania, które mieli na sobie. W trakcie akcji ratunkowej zwracano szczególnie uwagę na obszary w okolicach zalanych nekropolii, tak jak miało to miejsce przy ul. Wrocławskiej i Metalchemie[8].
Wrocław

     Osobny artykuł: Powódź tysiąclecia we Wrocławiu.

Największe straty w dorzeczu górnej Odry zanotowano w powiatach wodzisławskim i raciborskim oraz opolskim. Jeszcze dwa dni przed powodzią lokalne wydanie Gazety Wyborczej informowało: We Wrocławiu nie grozi nam powódź, ale (...) pojedyncze piwnice mogą być podtopione[11]. Do Wrocławia najwyższa fala powodziowa zaczęła docierać 12 lipca, w sobotę, w godzinach południowych[12]. Fakt, że mieszkańcy miasta wiedzieli już z prasy, radia i telewizji, jakie szkody wyrządziła Odra w Raciborzu i Opolu, oraz że dla większości z nich był to dzień wolny od pracy, znacząco wpłynął na ich mobilizację i zdolność do samoorganizacji w działaniach wobec zbliżającego się zagrożenia. Już w poprzedzający czwartek (10 lipca) prezydent miasta Bogdan Zdrojewski, zaalarmowany sytuacją w Opolu, zaapelował do mieszkańców Wrocławia, by zaczęli gromadzić zapasy wody pitnej, a do dyrektorów największych instytucji w mieście – by podjęli stosowne działania przygotowawcze na wypadek powodzi[12]. W czwartek i w piątek rozważano możliwość obniżenia wysokości zbliżającej się do Wrocławia fali powodziowej przez przerwanie wałów w Jeszkowicach i Łanach. Sprzeciw dużej grupy zgromadzonych mieszkańców tych wsi oraz Kamieńca Wrocławskiego, szczególnie w Łanach, uniemożliwił jednak rozlanie wody po tamtejszych polach i zabudowaniach mieszkalnych, choć prace przygotowawcze i gromadzenie ładunków wybuchowych przez saperów już trwało. Wały były zabezpieczone kordonem policji, ale okoliczni mieszkańcy 11 lipca w nocy zebrali się by bronić wsi przed zalaniem. Nie pomogła nawet interwencja wojewody wrocławskiego[13]. Tego samego dnia prezydent Zdrojewski wydał zarządzenie o ewakuacji mieszkańców osiedli graniczących z Wrocławiem od północy i wschodu. Większość mieszkańców odmówiła jednak i została w domach[11].

11 lipca przystąpiono do budowy szalunków w mieście. Akcję koordynował komitet przeciwpowodziowy, a praca odbywała się w systemie zmianowym[14]. Według szacunków Urzędu Miasta ułożono we Wrocławiu od 300 do 480 tysięcy worków z piaskiem. Część worków sprowadzono nawet drogą lotniczą, m.in. aż z Gdańska. Napełniane były piaskiem nie tylko przywożonym w tym celu ze żwirowni, istniało powszechne przyzwolenie na wykorzystywanie piasku zgromadzonego do remontów ulic w różnych częściach miasta[a]. Brano także ziemię z trawników[b]. Worki w najbardziej zagrożonych zalaniem punktach miasta układali głównie – zwłaszcza w pierwszych godzinach zagrożenia – gromadzący się spontanicznie wolontariusze, na ogół kierujący się w odpowiednie miejsca własnym rozeznaniem topografii najbliższej okolicy, często także w reakcji na komunikaty podawane w radiu i telewizji. Później trafiały w te miejsca także zorganizowane grupy żołnierzy i strażaków z całego kraju.

12 lipca ok. godz. 6:00 mieszkańców osiedla Księże Małe zaalarmowali policjanci, ogłaszając przez megafony konieczność natychmiastowej ewakuacji w obliczu nadchodzącej z północnego wschodu (dorzecze rzeki Oławy) fali powodziowej. Znaczna większość mieszkańców pozostała jednak w domach i podjęła przygotowania do odparcia fali powodziowej. W tym celu wykorzystywano każde dostępne źródło piasku, np. całkowicie opróżniono wszystkie okoliczne piaskownice. Właściciele samochodów od samego rana starali się wywieźć swoje pojazdy i zaparkować je w innych częściach miasta, niektórzy desperacko poszukiwali jakichkolwiek wzniesień w okolicy, by uchronić pojazdy przed zniszczeniem. Około godz. 13:00 woda przelała się przez ul. Opolską i wdarła na osiedle, w przeciągu godziny osiągając wysokość 180 cm. Zalane zostały m.in. ulice Katowicka, Chorzowska, Bytomska, Tarnogórska, Głubczycka. Przez następne kilka dni żywność i woda były dostarczane przez wojskowe śmigłowce Mi-17, a produkty żywnościowe były zrzucane na dachy budynków lub spuszczane na linach.

W sobotę 12 lipca woda wtargnęła do centrum miasta prawdopodobnie przez Żabią Groblę i ul. Traugutta. Następnie przez ul. Kościuszki i ul. Komuny Paryskiej dotarła do fosy miejskiej rozlewając się na okoliczne osiedla, nocą docierając na południu do ul. Piłsudskiego i Dworca Głównego, a na zachodzie płynąc w stronę ul. Legnickiej i osiedla Szczepin[15]. W ten sposób północna część miasta została całkowicie odcięta od południowej. Dopiero w poniedziałek 14 lipca w godzinach popołudniowych udało się wysiłkiem mieszkańców zatamować wodę przy Żabiej Grobli. Ucierpiały również osiedla Zalesie i Zacisze znajdujące się pomiędzy kanałem powodziowym, a starym korytem Odry. Przed zalaniem ochroniono Sępolno i Biskupin. Udało się uratować również wrocławski ogród zoologiczny, powódź dotknęła dopiero co odremontowany przed Kongresem Eucharystycznym Ogród Japoński. Woda wdarła się na osiedla, które wybudowano na terenach zalewowych: Kowale, Maślice, Księże Małe, Księże Wielkie, Rakowiec, osiedle Widawa, Pracze Odrzańskie[15].

Szczególnie zniszczone zostało osiedle Kozanów, gdzie woda sięgała miejscami pierwszego piętra[16]. Osiedle to, zostało wzniesione na polderach zalewowych[15], wobec zwlekania z decyzją przerwania wałów powodziowych i zalania działek rekreacyjnych, sytuacja tam w pewnym momencie stała się krytyczna. Podobnie do pierwszego piętra sięgała woda na Rakowcu (tzw. Trójkąt Bermudzki), a znajdujące się tam kamienice sprzed II wojny światowej, nierzadko z drewnianymi stropami, ucierpiały tak bardzo, że wiele z nich trzeba było zburzyć (kilka z nich zawaliło się samych; nikt przy tym nie ucierpiał). Na Szczepinie woda utrzymywała się wyjątkowo długo z racji ukształtowania terenu.
Dorzecze Wisły

W dorzeczu Wisły do największych strat doszło w rejonie podgórskim, w początkowym biegu Wisły, Sanu i ich dopływów. Powódź dosięgła też m.in. Krakowa, gdzie zalane zostały obszary przyległe do rzeki.

Dużą rolę odegrał fakt wypełnienia (przyjęcia fali powodziowej) w górnym biegu Dunajca przez nowo oddany Zbiornik Czorsztyński, co spłaszczyło przebieg fali powodziowej na Dunajcu, a później w Wiśle.

Fala powodziowa przeszła przez kolejne nadwiślańskie miejscowości, przerywając wały w gminach Łubnice i Połaniec (w Połańcu zagrożona podtopieniem była Elektrownia Połaniec) oraz przez Warszawę, gdzie doszło do podtopień w rejonie Wału Miedzeszyńskiego, a dzień wcześniej w rejonie Maciejowic. Sytuacja alarmowa wystąpiła też w miejscowościach zlokalizowanych na terenie zalewowym, jak w Łomiankach. Wysoki poziom wody był też zagrożeniem dla tamy we Włocławku oraz części starówki w Toruniu.
Działania państwa w obliczu klęski żywiołowej

Pomimo dramatycznej sytuacji już 6 i 7 lipca w zlewni Nysy Kłodzkiej (Kłodzko, Głuchołazy), Złotego Potoku (Prudnik, Łąka Prudnicka) górnej Odry (Wodzisław Śląski, Racibórz) w kraju początkowo nie spodziewano się, że fala powodziowa i zniszczenia będą tak ogromne. Sytuacja zmieniła się dopiero po zalaniu Opola i bezpośrednim zagrożeniu Wrocławia.

Rząd i premier Włodzimierz Cimoszewicz byli krytykowani w związku z działaniami w zakresie przeciwdziałania skutkom powodzi. Wiele kontrowersji wzbudziła wypowiedź premiera Cimoszewicza podczas jego pobytu w Jarnołtówku koło Prudnika[4] na temat braku ubezpieczeń u poszkodowanych, w której stwierdził, że ludzie, którzy się nie ubezpieczyli, są sami sobie winni. Premier uznał ją później za niefortunną i publicznie przeprosił ofiary powodzi urażone jego sformułowaniem: to jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna. Później rząd uruchomił rezerwę budżetową w celu pomocy powodzianom.

Prezydent Aleksander Kwaśniewski ogłosił w Polsce jednodniową żałobę narodową 18 lipca[17]. Zawieszone zostały wszystkie imprezy, flagi państwowe w gmachach publicznych zostały opuszczone i przepasane kirem, a stacje radiowe emitowały spokojniejszą muzykę.

27 sierpnia 1997 uchwalono ustawę o stosowaniu szczególnych rozwiązań podatkowych w związku z likwidacją skutków powodzi, która miała miejsce w lipcu 1997 r.
Opady opadami. Ale jakby Czesi pilnowali swoich zbiorników retencyjnych nie byłoby tej powodzi...Dopiero po tej powodzi stworzono system monitorowania zbiorników retencyjnych. System obejmuje Polskę, Czechy i Niemcy. Rozłożono wtedy odpowiedzialność na wszystkie kraje...Niesłusznie. Nawet w Niemczech gadali wtedy że to Czesi spowodowały tą powódź...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Czy to takie proste, gdzie na wakacje? >;))

Amigoland
Druga tura bez Bonżura...
12