Aaa Jaśkowski. Dzięki Amigo, nie ze wszystkim się z nim zgadzam, ale pooglądam ;)
Witaj Amigo. ![]() |
Bardzo ciekawie mówi >;) Tylu lekarzy się zeszmaciło, a ten pan broni rangę Zawodu.
![]() |
Jaśkowski biega po tematach, i to w niektórych tych odbiegających od jego zawodu nie zawsze się z nim zgadzam.
![]() |
Przypomina Profesorów z 19 wieku, bardzo autorytatywny, ale tak ma być Serenko, bo medycyna praktyczna to trochę jak ... kapłaństwo 😝
|
Ale nie wciskaj mi na siłę, że tak ma być. Skoro się nie zawsze z nim zgadzam, to też tak ma być i kropka.
![]() |
A tak wracając, to ktoś może wie, jak wygląda balustrada w sejmie RP? Bo ja nie miałam pojęcia.
"W balustradę wmontowane są złociste płaskorzeźby główek dziewczęcych i charakterystyczna mosiężna poręcz w kształcie węża." Plemię żmijowe? ![]() ![]() |
Druga tura bez Bonżura...
|
Wyraźne poparcie społeczne, ale nadal jestem sceptyczny >;)
|
A co tam sceptycznego? Wojtek? Cześć Wojtek.
Druga tura bez Bonżura...
|
Andrzeju, ja trochę czytałem o bardzo sprawnej pracy carskiej Ochrany, którą przejęli komuniści i pracy przy pomocy prowokacji i animacji przeciwnikiem, przy pomocy podstawionych ludzi. To nie jestem taki ufny i beztroski, jak większość rodaków i przyglądam się i panu Ziemkiewiczowi, Braunowi itp. >;))
|
Jak tu ma być dobrze w Polsce, jak Polacy zaraz dopatrują się ingerencji obcych ...
Druga tura bez Bonżura...
|
Lepiej na zimne dmuchać, Andrzeju. Bo ci co byli ufni, to kwiatki wąchają od spodu >;)))
|
Polacy to nie Eskimosi, to raczej żywiołowy naród ![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
A ja co jakiś czas jadę koło Palmir i mam o czym myśleć, Andrzeju.
Zbrodnia w Palmirach – szereg zbiorowych egzekucji przeprowadzonych przez okupantów niemieckich, w pobliżu wsi Palmiry na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej. Między grudniem 1939 a lipcem 1941 funkcjonariusze SS i policji niemieckiej rozstrzelali w Palmirach około 1700 obywateli polskich, głównie narodowości polskiej oraz narodowości żydowskiej, zazwyczaj przywiezionych z warszawskich więzień i aresztów. Wśród zamordowanych znalazło się wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej, intelektualnej i kulturalnej, których aresztowano w ramach tzw. Akcji AB. Palmiry stanowią najbardziej znany – obok Katynia – symbol martyrologii inteligencji polskiej w okresie II wojny światowej[1]. Geneza Hitler odbierający defiladę Wehrmachtu w Al. Ujazdowskich w Warszawie, 5 października 1939 Osobny artykuł: Egzekucje pierścienia warszawskiego. W nazistowskich planach ujarzmienia narodu polskiego Warszawa zajmowała miejsce szczególne. Stolica stanowiła bowiem centrum polskiego życia politycznego, intelektualnego i kulturalnego. Znajdowało się tam ponad 900 szkół i uczelni różnych typów i stopni; około 200 muzeów, archiwów, bibliotek[a], sal teatralnych i kinowych, jak również ponad 900 świątyń różnych wyznań. W Warszawie ukazywało się także ponad 50% ogólnokrajowego nakładu czasopism, a liczba wykładowców uczelni i studentów stanowiła ok. 40% w skali całego kraju[2]. Od pierwszych dni okupacji Niemcy stosowali brutalny terror wobec ludności Warszawy, wymierzony w pierwszym rzędzie w przedstawicieli polskich elit politycznych i intelektualnych, społeczność żydowską oraz osoby w jakikolwiek sposób powiązane z rodzącym się ruchem oporu. Już 1 października 1939, w ślad za regularnymi oddziałami Wehrmachtu, do miasta wkroczyła tzw. Einsatzgruppe IV (dowódca: SS-Brigadeführer Lothar Beutel) – specjalna grupa operacyjna (Einsatzgruppen) niemieckiej policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa, której zadaniem było „zwalczanie wszystkich wrogich Rzeszy i Niemcom elementów na tyłach walczących wojsk” oraz „ujęcie osób niepewnych pod względem politycznym”, zwłaszcza tych, których nazwiska figurowały w tzw. Sonderfahndungsbuch Polen[3]. Funkcjonariusze Einsatzgruppe IV niezwłocznie rozpoczęli masowe aresztowania i rewizje, których ofiarą padali przede wszystkim przedstawiciele inteligencji[2]. Między innymi 8 października 1939 aresztowano 354 warszawskich księży katolickich i nauczycieli, gdyż władze okupacyjne uznały, że ze względu na postawę „pełną polskiego szowinizmu” stanowią oni dla Niemców „olbrzymie zagrożenie”[4]. Warszawskie więzienia i areszty – Pawiak, areszt śledczy przy ul. Daniłowiczowskiej, więzienie mokotowskie oraz piwnice gmachu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przy alei Szucha 25 (w którym ulokowana została siedziba Sicherheitspolizei) – rychło zapełniły się aresztowanymi[5]. Wielu zatrzymanych zostało wywiezionych do niemieckich obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył tylko znikomy procent. Jesienią 1939 w Warszawie i jej najbliższych okolicach doszło również do pierwszych mordów na Polakach i Żydach. Niektóre z nich miały charakter jawny (m.in. głośna zbrodnia w Wawrze), inne były trzymane przez okupanta w tajemnicy. W pierwszych miesiącach okupacji potajemne egzekucje mieszkańców Warszawy odbywały się przede wszystkim na tyłach gmachu Sejmu RP (w tzw. ogrodach sejmowych), gdzie między październikiem 1939, a kwietniem 1940 funkcjonariusze SS i policji niemieckiej zamordowali co najmniej kilkaset osób[6]. Osobny artykuł: Egzekucje w ogrodach sejmowych. Mordów dokonywanych w centrum milionowego miasta nie dało się jednak na dłuższą metę utrzymać w tajemnicy. W tej sytuacji Niemcy postanowili rozstrzeliwać więźniów politycznych w podwarszawskich lasach. Głównym miejscem kaźni stały się zwłaszcza okolice wsi Palmiry na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej[7], gdzie przed wojną znajdowały się składy amunicji – zwane przez miejscową ludność „prochownią”[8]. Pierwsze egzekucje w Palmirach Kalendarium „Polana śmierci” w okolicach Palmir. Zdjęcie powojenne Przygotowania do egzekucji Więźniowie z zawiązanymi oczyma sfotografowani przed egzekucją Egzekucja w Palmirach Po zakończonej egzekucji puste ciężarówki wracają do Warszawy Nazwa „Palmiry”, którą nadano miejscu kaźni, nie jest do końca precyzyjna. Na miejsce egzekucji okupanci wybrali bowiem niewielką polanę położoną około 7 kilometrów od szosy modlińskiej – przy drodze do wsi Pociecha[8]. Polanę dzieliła od centrum Warszawy odległość około 30 kilometrów[9]. Przygotowania do akcji eksterminacyjnej były prowadzone przez Niemców bardzo starannie. Poprzez wycinkę okolicznych drzew teren polany stopniowo poszerzono do kilku kilometrów kwadratowych[8]. Na kilka dni przed każdą egzekucją Niemcy przygotowywali tam zbiorowe mogiły, w których spocząć miały ciała ofiar. Kopaniem grobów zajmował się zazwyczaj oddział Arbeitsdienstu (pol. Służba Pracy), stacjonujący we wsi Łomna lub kwaterująca w pobliżu Palmir niemiecka młodzież z Hitlerjugend. Doły śmierci miały zwykle głębokość od 2,5 do 3 metrów, a ich długość osiągała 30 metrów lub więcej. Zwykle nadawano grobom kształt rowu przeciwlotniczego. Tylko dla mniejszych grup skazańców przygotowywano mogiły o nieregularnym kształcie – podobne do naturalnego zapadliska terenu lub leja po bombie[10]. Pierwsze egzekucje w Palmirach, na których temat zachowały się jakiekolwiek informacje miały miejsce 7 i 8 grudnia 1939 r. W tych dniach zamordowano w Palmirach kolejno 70 i 80 osób. Żołnierzy kompanii wartowniczej Wehrmachtu, która strzegła dawnych składów amunicyjnych poinformowano, że rozstrzelani byli Żydami. Nie sposób jednak potwierdzić tej informacji[11]. 14 grudnia 1939 miała miejsce kolejna egzekucja. W Palmirach rozstrzelano wówczas 46 osób, w tym dwie kobiety. Część ofiar pochodziła z Pruszkowa. Zginął wówczas m.in. dyrektor tamtejszej szkoły – Stanisław Kalbarczyk[12]. Do końca roku rozstrzelano jeszcze na polanie śmierci około 70 osób[13]. W styczniu i lutym 1940 miały miejsce w Palmirach liczne zbiorowe egzekucje, które związane były ze sprawą dekonspiracji podziemnej Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN) oraz brawurową ucieczką z aresztu Gestapo jednego z jej przywódców – Kazimierza Andrzeja Kotta[12]. Po ucieczce Kotta (14 stycznia 1940) Niemcy przeprowadzili w Warszawie zakrojone na szeroką skalę aresztowania. W więzieniach znalazły się setki ludzi, w tym 255 intelektualistów narodowości żydowskiej[14]. Tydzień później rozstrzelano w Palmirach 80 osób (w tym dwie kobiety). Wśród zamordowanych znalazł się proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, ksiądz Marceli Nowakowski (poseł na Sejm RP, publicysta) oraz 36 osób narodowości żydowskiej (m.in. adwokat Ludwik Dyzenhaus i stomatolog Franciszek Sturm)[15]. Kolejnych 118 osób – w większości Żydów zatrzymanych w ramach represji po ucieczce Kotta – prawdopodobnie rozstrzelano tam w pierwszych miesiącach 1940[15]. Ponadto dr Maria Wardzyńska podaje, iż w Palmirach zamordowano w tym okresie również ok. 40 mieszkańców Zakroczymia, w tym burmistrza Tadeusza Henzlicha (styczeń 1940)[13]. Kolejna wielka egzekucja w Palmirach miała miejsce 26 lutego 1940. Rozstrzelano wówczas blisko 190 osób (w tym sześć kobiet) – w przeważającej większości mieszkańców Legionowa i okolicznych miejscowości (Henryków, Jabłonna). Zostali oni zamordowani przez okupantów w odwecie za zabicie przez nieznanych sprawców niemieckiego burmistrza Legionowa, Marilkego (24 lutego 1940)[16][17]. Wiosną 1940 w Palmirach miały miejsce kolejne zbiorowe mordy. 2 kwietnia 1940, w odwecie za zabójstwo dwóch żołnierzy niemieckich, rozstrzelano tam blisko 100 osób (w tym 27 kobiet) przywiezionych z Pawiaka i więzienia mokotowskiego[18]. Wśród zamordowanych znaleźli się m.in.: ksiądz prefekt Jan Krawczyk – dr teologii, proboszcz parafii w Wilanowie; Bogumił Marzec – adwokat; Stefan Napierski – krytyk, poeta, wydawca miesięcznika literackiego „Ateneum”; Bohdan Offenberg – wicedyrektor Funduszu Pracy; Zbigniew Rawicz-Twaróg – kapitan WP, członek dowództwa organizacji PLAN; Jacek Szwemin – architekt. Być może śmierć poniósł wówczas także Ignacy Solarz – działacz ruchu ludowego, założyciel Uniwersytetów Ludowych[13][19]. Z kolei 23 kwietnia 1940 w Palmirach rozstrzelano 34 mężczyzn w wieku od 17 do 60 lat, aresztowanych po starciu niemieckiej policji z polskimi konspiratorami, do którego doszło niecały miesiąc wcześniej przy ulicy Sosnowej w Warszawie[b]. Zamordowanych nie łączyło z tą sprawą nic poza faktem, że zamieszkiwali w tym samym domu, w którym doszło do strzelaniny[20]. Egzekucja mieszkańców domu przy ulicy Sosnowej zamknęła pierwszy etap akcji eksterminacyjnej w Palmirach. Między grudniem 1939, a kwietniem 1940 funkcjonariusze SS i policji niemieckiej zamordowali tam (w zależności od źródeł) od ponad 700[21], do blisko 900[22] osób. Dr Maria Wardzyńska wskazuje Palmiry jako miejsce, w którym mógł zostać wówczas zamordowany ostatni przedwojenny prezydent Warszawy – Stefan Starzyński[23]. Modus operandi sprawców Urzędowe zawiadomienie o śmierci wysłane przez władze niemieckie rodzinie inż. Józefa Bardadina Gajowy Herbański wyjaśnia dr Stanisławowi Płoskiemu sposób potajemnego oznaczania mogił. 1946 Egzekucje dokonywane w Palmirach przebiegały zazwyczaj według podobnego schematu. Skazańców przywożono na miejsce straceń samochodami ciężarowymi – najczęściej z Pawiaka, rzadziej z więzienia mokotowskiego. Transporty wyruszały zazwyczaj o świcie, aby wytworzyć w ofiarach przekonanie, że są wywożone do obozu koncentracyjnego. Chcąc jeszcze bardziej utwierdzić skazańców w nieświadomości co do oczekującego ich losu, Niemcy pozwalali im zabierać ze sobą rzeczy osobiste oraz paczki z żywnością. Niekiedy wydawano im także dodatkowe porcje chleba (rzekomo na czas podróży) oraz pozwalano odebrać rzeczy i dokumenty z więziennego depozytu[10]. Początkowo metody te były na tyle skuteczne, że więźniowie nie zdawali sobie sprawy z celu wywózki i nie stawiali żadnego oporu[24]. Później, gdy wiedza o dokonywanej w Palmirach zbrodni stała się powszechna, niektórzy skazańcy wyrzucali z samochodów kartki, książeczki do nabożeństwa lub drobiazgi osobiste, w nadziei że zdołają w ten sposób poinformować kogoś o swoim losie[10]. Podczas ekshumacji przy niektórych ciałach znajdowano nawet karteczki ze słowami „rozstrzelany w Palmirach”, napisane przez ofiary na krótko przed egzekucją[25]. Na miejscu straceń więźniom odbierano bagaż, lecz zazwyczaj nie pozbawiano ich dokumentów lub osobistych drobiazgów, które posiadali przy sobie. Żydom pozwalano zatrzymać opaski z Gwiazdą Dawida, a pracownikom sanitariatu – opaski Czerwonego Krzyża. Czasami ofiary krępowano lub zawiązywano im oczy. Skazańców prowadzono następnie na skraj grobów i tam rozstrzeliwano ogniem broni maszynowej w ten sposób, że ciała wpadały bezładnie do mogił. Dających oznaki życia dobijano strzałami z broni krótkiej. Zdarzały się również wypadki grzebania rannych żywcem[26]. Czasami Niemcy ustawiali skazańców nad skrajem grobu, każąc im trzymać za plecami długi drąg lub drabinę. Następnie po oddaniu salwy opuszczano tego typu podpórkę, pozwalając ciałom spaść do grobu i ułożyć się w równą warstwę[10]. Egzekucje w Palmirach były przeprowadzane przez żołnierzy kwaterującego w Warszawie 1. pułku kawalerii SS (1. SS-Totenkopf-Reiterstandarte), a dokładnie jego 1. szwadronu oraz jednostki sztabowej[27]. Uczestniczyli w nich również funkcjonariusze policji ochronnej (niem. Schutzpolizei). Z kolei funkcjonariusze Gestapo podlegli dowódcy SD i policji bezpieczeństwa w Warszawie (KdS) SS-Standartenführerowi Josefowi Meisingerowi przeprowadzali masowe aresztowania i sprawowali ogólny nadzór nad przebiegiem akcji eksterminacyjnej[28]. Niemcy dokładali wszelkich starań, aby prawda o zbrodni dokonywanej w Palmirach nie wyszła na światło dzienne. Po każdej egzekucji starannie maskowali zbiorowe mogiły mchem i igliwiem, a następnie sadzili na ich miejscu młode sosny. Rodziny zamordowanych za pomocą lakonicznych zawiadomień informowano o śmierci krewnego „z przyczyn naturalnych” (najczęściej jako powód podawano atak serca)[29][30]. Ponadto Niemcy starali się zabezpieczyć okolice „polany śmierci”. Stale operowały tam policyjne patrole, a w dniu egzekucji zwalniano do domów pracujących w pobliżu polskich robotników leśnych[29]. Pierwsze egzekucje w Palmirach były przez Niemców fotografowane, celem udokumentowania przebiegu akcji likwidacyjnej[31]. Zaprzestano tej praktyki dopiero na skutek wyraźnego zakazu wydanego przez Meisingera w dniu 3 maja 1940[32]. Mimo podjętych przez Niemców środków ostrożności, miejscowa ludność – w szczególności leśnicy oraz mieszkańcy Palmir i Pociechy – wielokrotnie miała okazję obserwować nadjeżdżające transporty oraz słyszeć dochodzące z polany strzały i jęki. Kilkukrotnie miejscowym Polakom udało się również dostrzec grupy skazańców prowadzonych nad mogiły. Duże zasługi dla odkrycia prawdy o zbrodni w Palmirach miał zwłaszcza nadleśniczy Adam Herbański oraz pozostali pracownicy służby leśnej. Bezpośrednio po egzekucji, zazwyczaj następnej nocy, udawali się oni na polanę śmierci, gdzie z narażeniem życia starali się oznaczyć miejsce lokalizacji masowych grobów. Dzięki temu polskie podziemie, a w ślad za nim szerokie kręgi ludności, dość szybko poznały prawdę o losie wywożonych do Palmir skazańców[29]. Akcja AB Gryps przemycony z Pawiaka, zawierający fragment listy z nazwiskami osób rozstrzelanych w dniach 20-21 czerwca 1940 Osobny artykuł: Akcja AB. Od pierwszych dni okupacji niemiecki terror wymierzony był przede wszystkim w przedstawicieli polskich elit politycznych i intelektualnych. Zgodnie z rasistowskim stereotypem Polaka panującym w III Rzeszy nazistowscy przywódcy wierzyli bowiem, że świadomość narodową posiada tylko polska inteligencja, natomiast lud zajmuje się głównie troską o codzienny byt i jest mu obojętny los państwa[33]. Z tego powodu zakładano, że eksterminacja polskich elit pozwoli zniszczyć polską tożsamość narodową i przekształcić polskie społeczeństwo w bierną amorficzną masę, służącą w najlepszym razie jako niewykwalifikowana siła robocza dla III Rzeszy[34]. Jako przeznaczoną do likwidacji inteligencję Niemcy nie uznawali jednak wyłącznie ludzi należących z powodu wykształcenia do określonej warstwy społecznej, lecz wszystkich tych, wokół których z racji ich aktywności i postawy mógł się rozwijać ruch oporu – a więc ludzi, których cechowała aktywność i umiejętności kierownicze. Planowano także likwidację osób cieszących się autorytetem w polskim społeczeństwie. Nazistowscy decydenci używali w stosunku do tej szerokiej grupy osób określenia „polska warstwa przywódcza” (niem. Führungsschicht)[35]. W ramach tzw. akcji „Inteligencja” (Intelligenzaktion) prowadzonej między wrześniem 1939 a wiosną 1940 okupanci niemieccy zamordowali co najmniej 100 000 osób. Z tej liczby blisko 50 000 przedstawicieli „polskiej warstwy przywódczej” zamordowano na miejscu, a resztę zesłano do obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył tylko znikomy procent[36]. Największe rozmiary akcja eksterminacyjna przybrała na ziemiach wcielonych do Rzeszy. Osobny artykuł: Intelligenzaktion. Mimo intensywnych działań eksterminacyjnych, prowadzonych w ramach akcji „Inteligencja” we wszystkich dystryktach Generalnego Gubernatorstwa, Niemcy już wiosną 1940 roku zorientowali się, że społeczeństwo polskie otrząsnęło się z szoku po klęsce wrześniowej, a ruch oporu intensyfikuje swoją działalność[37]. Rozpoczęcie niemieckiej ofensywy na Zachodzie odwróciło uwagę światowej opinii publicznej od wydarzeń w Polsce, stąd władze okupacyjne postanowiły wykorzystać ten fakt do przeprowadzenia zakrojonej na szeroką skalę akcji terrorystycznej – ponownie wymierzonej w polską inteligencję i elity społeczne[38]. 16 maja 1940 miała miejsce w Krakowie konferencja w sprawie „nadzwyczajnych posunięć koniecznych dla zabezpieczenia spokoju i porządku w Generalnym Gubernatorstwie”, w której udział wzięli m.in.: generalny gubernator Hans Frank, SS-Obergruppenführer Friedrich Wilhelm Krüger (Wyższy Dowódca SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie), SS-Brigadeführer Bruno Streckenbach (dowódca SD i policji bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie), dr Arthur Seyss-Inquart (szef „rządu” Generalnego Gubernatorstwa) oraz Josef Bühler (sekretarz stanu w „rządzie” Generalnego Gubernatorstwa). Frank oświadczył zgromadzonym, że Generalne Gubernatorstwo stoi w obliczu groźby polskiego powstania, gdyż „tysiące Polaków zorganizowało się w tajnych związkach, są uzbrojeni i gotowi popełniać akty terroru wszelkiego rodzaju w najbardziej buntowniczej formie”. Jeszcze tego samego dnia wydane zostało zarządzenie, w którym Frank „z natychmiastową mocą” zlecił SS-Brigadeführerowi Streckenbachowi przeprowadzenie „nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej” (niem. Außerordentliche Befriedungsaktion – AB)[39]. Podczas kolejnej konferencji, która miała miejsce w dniu 30 maja 1940, Frank stwierdził, że celem akcji AB będzie „przyspieszona likwidacja znajdującej się w naszych rękach większości buntowniczych polityków, głoszących opór i innych osobników politycznie podejrzanych, jak również równoczesne położenie kresu tradycyjnej polskiej przestępczości”[40]. Postanowiono, że aresztowanych nie należy kierować do obozów koncentracyjnych, lecz „likwidować na miejscu w najprostszy sposób”. Streckenbach przewidywał, że zamordowanych zostanie co najmniej 3500 osób uznawanych za „kwiat polskiej inteligencji i ruchu oporu” oraz kilka tysięcy przestępców kryminalnych[41]. Na terenie Warszawy i dystryktu warszawskiego za realizację Akcji AB miał odpowiadać w pierwszym rzędzie tamtejszy komendant SD i policji bezpieczeństwa (KdS), SS-Standartenführer Josef Meisinger[42]. Akcja AB realizowana była na terenie Warszawy zasadniczo w maju i czerwcu 1940. Jej ścisłą kontynuację stanowiły natomiast działania terrorystyczne prowadzone przez Niemców na przełomie lata i jesieni 1940 (sierpień i wrzesień)[43]. Tymczasem już pod koniec marca 1940 roku, Warszawę i okoliczne miejscowości dotknęła fala masowych aresztowań, których ofiarą padli przede wszystkim działacze polityczni i społeczni, urzędnicy, duchowni, lekarze oraz prawnicy[13]. W raporcie nt. sytuacji wewnętrznej w kraju za marzec 1940 pułkownik Stefan „Grot” Rowecki informował polskie władze w Londynie, że aresztowania „przybrały niebywałe dotychczas rozmiary”. Trafnie rozpoznał przy tym, iż nie były one wyłącznie efektem rozbicia kilku organizacji podziemnych, lecz miały charakter prewencyjno-ostrzegawczy – wymierzony w polską inteligencję[44]. Wśród zatrzymanych znaleźli się m.in. Maciej Rataj (działacz ruchu ludowego, marszałek sejmu w latach 1922-1928), Jan Pohoski (przedwojenny wiceprezydent Warszawy) oraz ksiądz Jan Golędzinowski (proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla na warszawskim Targówku). Aresztowania były kontynuowane w następnych tygodniach. 20 kwietnia w lokalu warszawskiej Izby Adwokackiej zatrzymano 42 adwokatów. Z kolei 10 maja aresztowano kilkunastu kierowników warszawskich szkół powszechnych, którzy wbrew zarządzeniom władz niemieckich zwolnili dzieci ze szkół z okazji polskiego święta narodowego w dniu 3 maja[45]. Wraz z rozpoczęciem „nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej” zwiększyła się również częstotliwość przeprowadzanych w Palmirach egzekucji, a także liczba ich ofiar[46]. Pierwsza masakra przeprowadzona w ramach Akcji AB miała tam miejsce w dniu 14 czerwca 1940. Prawdopodobnie rozstrzelano wówczas około 20 osób[47]. Zamordowany został m.in. dr Karol Drewnowski (historyk) wraz z synem Andrzejem oraz inżynier Wacław Koźniewski[48]. Największa i najgłośniejsza ze wszystkich egzekucji przeprowadzonych w Palmirach miała jednak miejsce w dniach 20-21 czerwca 1940. Trzema transportami wywieziono wówczas na śmierć 358 więźniów Pawiaka[49] – w tym wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej, intelektualnej i kulturalnej. Śmierć ponieśli m.in. Maciej Rataj, Mieczysław Niedziałkowski (działacz socjalistyczny), Jan Pohoski, Halina Jaroszewiczowa (posłanka na Sejm RP i senator), Ludomir Skórewicz (starosta grodzki warszawski), Jan Wajzer (doktor praw, sekretarz generalny Związku Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku), Adam Guzikowski (dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie), Jan Bełcikowski (założyciel „Biblioteki Złotej Cywilizacji”), Henryk Brun (przemysłowiec, poseł na Sejm RP, prezes Stowarzyszenia Kupców Polskich oraz Naczelnej Rady Zrzeszeń Kupiectwa Polskiego), Aniela Żak (pracownica Wydziału Prasowego MSZ), Stefan Kwiatkowski (wiceprezes Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych) i Agnieszka Dowbor-Muśnicka (córka gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, członkini Organizacji Wojskowej „Wilki”). Zamordowani zostali także liczni prawnicy (m.in. adwokaci: Władysław Dziewałtowski-Gintowt i Tadeusz Fabiani), urzędnicy, artyści oraz sportowcy (m.in. biegacz Janusz Kusociński)[50]. Wśród zamordowanych znalazły się 82 kobiety[51]. 23 lipca 1940 generalny gubernator Frank ogłosił zakończenie Akcji AB[52]. Akcja eksterminacyjna w Palmirach trwała jednak nieprzerwanie. 30 sierpnia rozstrzelano tam blisko 87 osób (z czego pięć kobiet), w tym 63 więźniów Pawiaka. Wśród ofiar znalazła się pewna liczba Polaków, których w maju 1940 aresztowano w podwarszawskich Włochach[53]. Kolejna wielka egzekucja miała miejsce w dniu 17 września 1940. Funkcjonariusze Sicherheitspolizei zamordowali wówczas w Palmirach około 200 więźniów Pawiaka (w tym 20 kobiet). Śmierć ponieśli m.in. adwokaci Tadeusz Panek i Zbigniew Wróblewski, ksiądz Zygmunt Sajna (proboszcz parafii w Górze Kalwarii), Jadwiga Bogdziewicz i Jan Borski (dziennikarze), Eugeniusz Bańkowski i Henryk Rudowski (pracownicy ZUS) oraz Sebastian Chorzewski i Antoni Motz (lekarze)[54]. Najmłodsza ofiara tej egzekucji miała 16 lat, a najstarsza – ponad 70. Regina Domańska wiązała tę zbrodnię ze sprawą zdemaskowania konspiracyjnej drukarni przy ulicy Lwowskiej w Warszawie[55]. Była to ostatnia egzekucja przeprowadzona w Palmirach w 1940 roku, której okoliczności udało się choć częściowo naświetlić[56]. Niemniej, jest pewnym, że w listopadzie i grudniu tego roku miały tam miejsce kolejne zbiorowe mordy. Po wojnie odkryto bowiem w okolicach „polany śmierci” dwa zbiorowe groby, kryjące odpowiednio 74 i 28 zwłok, które najprawdopodobniej pochodziły z zimy przełomu 1940/1941 roku. Ponadto odkryto tam także grób z 24 niezidentyfikowanymi zwłokami, który zapełniono zimą 1939/1940 lub 1940/1941 roku[57]. Brakuje jednak szczegółowych danych na temat tych zbrodni. Regina Domańska podawała, że 4 grudnia 1940 Niemcy rozstrzelali na „polanie śmierci” 27 więźniów Pawiaka[58]. Dr Maria Wardzyńska ocenia natomiast, że zimą 1940 roku zginęło w Palmirach co najmniej 260 więźniów Pawiaka. Wśród zamordowanych znaleźli się m.in.: Jan Laszkiewicz (działacz harcerstwa), Czesław Sadkowski i Roman Żochowski (działacze Obozu Narodowo-Radykalnego) oraz major rezerwy Maksymilian Lewin[59]. Ostatnie egzekucje Obwieszczenie SS-Gruppenführera Paula Modera z 11 marca 1941 informujące o straceniu „pewnej liczby aresztowanych” w odwecie za śmierć Igo Syma Zakończenie Akcji AB nie oznaczało przerwania akcji eksterminacyjnej w Palmirach, gdyż mniej więcej do połowy lipca 1941 roku tamtejsza „polana śmierci” stanowiła główne miejsce straceń polskich więźniów politycznych z Warszawy i okolicznych miejscowości[60]. 7 marca 1941 roku żołnierze ZWZ zastrzelili znanego w stolicy kolaboranta, Igo Syma[c][61]. W ciągu następnych dwóch dni Niemcy zatrzymali 118 mieszkańców Warszawy. 11 marca w Palmirach odbyła się odwetowa egzekucja, której ofiarą padło 21 więźniów Pawiaka[62]. Wśród zamordowanych znaleźli się profesorowie Uniwersytetu Warszawskiego: Kazimierz Zakrzewski i Stefan Kopeć[62][63]. 1 kwietnia 1941 rozstrzelano w Palmirach 20 mężczyzn aresztowanych w Łowiczu. Jednym z zamordowanych był wiceburmistrz tego miasta – Adolf Kutkowski[64]. Śmierć poniosło także kilku oficerów i podoficerów stacjonującego tam przed wojną 10. pułku piechoty (m.in. porucznik Marian Kębłowski, porucznik Alfred Subocz i chorąży Zygmunt Łyczkowski)[65]. Kolejna zbiorowa egzekucja w Palmirach miała miejsce w dniu 12 czerwca 1941. Zginęło wówczas 30 więźniów Pawiaka, w tym 14 kobiet[66]. Zamordowani nie byli ze sobą powiązani – aresztowano ich bowiem w różnym czasie i z różnych powodów. Wśród ofiar znaleźli się m.in.: Witold Hulewicz (poeta, były dyrektor programowy rozgłośni wileńskiej Polskiego Radia oraz kierownik tamtejszego teatru „Reduta”), Stanisław Malinowski (adwokat), Stanisław Piasecki (działacz ruchu narodowego, publicysta, krytyk literacki) i Jerzy Szurig (prawnik, publicysta, działacz ruchu syndykalistycznego)[67]. Wreszcie 17 lipca 1941 rozstrzelano w Palmirach 47 osób (w tym sześć kobiet) – w większości więźniów Pawiaka. Zamordowani zostali m.in. Zygmunt Dymek (dziennikarz, działacz związkowy), Paweł Piątkowski (lekarz okulista) oraz Jan Bróg (inżynier)[68]. Mord dokonany w dniu 17 lipca 1941 był prawdopodobnie ostatnią z egzekucji przeprowadzonych w Palmirach. Nie można jednak przesądzać tego z całą pewnością, gdyż do dziś nieznane pozostają losy niektórych transportów, które odeszły z Pawiaka, jak również okoliczności śmierci niektórych ofiar, których ciała odnaleziono w mogiłach na „polanie śmierci”[25]. Niemniej, wszystko wskazuje, że właśnie latem 1941 Niemcy zrezygnowali ostatecznie z przeprowadzania egzekucji w tym miejscu. Na decyzję w tej sprawie wpłynął przede wszystkim fakt, że po pewnym czasie dokonywane w Palmirach zbrodnie przestały stanowić jakąkolwiek tajemnicę dla polskiej ludności. Nazwa „Palmiry” zaczęła się pojawiać w prasie konspiracyjnej. Wywiadowi ZWZ udało się nawet zdobyć kilkanaście zdjęć wykonanych przez Niemców w czasie egzekucji[d], które przekazano następnie do Londynu[69]. Po wojnie Prace ekshumacyjne w 1946 roku Przedmioty należące do ofiar, odnalezione w czasie ekshumacji Cmentarz w Palmirach Widok lotniczy cmentarza w Palmirach Fragment ekspozycji w Muzeum-Miejscu Pamięci Palmiry Element ekspozycji poświęcony zbrodni w Palmirach (po prawej) w Muzeum Powstania Warszawskiego Osobny artykuł: Cmentarz w Palmirach. Niedługo po zakończeniu działań wojennych polskie władze przystąpiły do badania śladów zbrodni dokonanej przez Niemców w Palmirach. Jak zaznaczono wcześniej, do odkrycia prawdy o wydarzeniach które miały tam miejsce w latach 1939–1941 walnie przyczyniły się informacje, które z narażeniem życia zgromadzili w trakcie okupacji pracownicy polskiej służby leśnej[29]. Prace ekshumacyjne były prowadzone w Palmirach przez personel Polskiego Czerwonego Krzyża (w obecności pracowników Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce) w okresie od 25 listopada do 6 grudnia 1945, a następnie – po przerwie wymuszonej nastaniem zimy – od 28 marca 1946 aż do miesięcy letnich. Pracownikom PCK pomagali ochotniczo starsi uczniowie okolicznych szkół oraz mieszkańcy kampinoskich wsi[70]. Miejsce ekshumacji odwiedził w maju 1946 roku delegat Międzynarodowego Czerwonego Krzyża – dr Emil Bösch. Stwierdził on później w wywiadzie dla polskiej prasy, że „wstrząsające dowody martyrologii Polski, jakich świadkiem był w Palmirach, przekraczają wszystkie jego dotychczasowe wyobrażenia o zbrodniach niemieckich”[71]. W okolicach „polany śmierci” pracownikom PCK udało się odnaleźć 24 zbiorowe groby, z których wydobyto ponad 1700 ciał ofiar nazistowskiego terroru[30][60]. Dzięki identyfikacjom dokonywanym przez rodziny lub na podstawie dokumentów i kwitów znalezionych przy zwłokach udało się rozpoznać 576 ciał. Nazwiska kolejnych 480 ofiar ustalono natomiast na podstawie innych źródeł[72] – np. dzięki imiennym listom transportów z Pawiaka (sporządzonym w czasie wojny przez ruch oporu) lub na podstawie zeznań świadków. Tożsamość wielu zamordowanych pozostaje jednak nieznana do dnia dzisiejszego[30]. W przypadku dwóch grobów – kryjących kolejno 94 i 132 ciała – niemożliwa była nie tylko identyfikacja większości zwłok, lecz nawet określenie przybliżonej daty egzekucji[57]. Ponadto nie jest wykluczone, że w Palmirach wciąż znajdują się nieodnalezione groby ofiar niemieckiego terroru. Prace ekshumacyjne w latach 1945-1946 były bowiem prowadzone tylko w miejscach oznaczonych lub zapamiętanych przez pracowników polskiej służby leśnej[73]. W 1948 roku na terenie dawnej „polany śmierci” w Palmirach utworzono Cmentarz-Mauzoleum Martyrologii i Męczeństwa Narodu Polskiego[72]. Pogrzebano tam nie tylko zwłoki Polaków i Żydów zamordowanych w Palmirach, lecz również ofiary niemieckiego terroru, których ciała odnaleziono w innych miejscach straceń w okolicach Warszawy[74]. Część źródeł informuje, iż na cmentarzu w Palmirach pochowano 2115 osób[72]. Władysław Bartoszewski podaje natomiast, że spoczywają tam ciała 2204 ofiar nazistowskiego terroru, z czego: 1793 ciała odnalezione na miejscu straceń w Palmirach; 115 ciał odnalezionych na miejscu straceń w Laskach; 102 ciała odnalezione na miejscu straceń w Lasach Chojnowskich koło Stefanowa; 96 ciał odnalezionych na miejscu straceń w Szwedzkich Górach na terenie Bemowa; 83 ciała odnalezione na miejscu straceń na wydmach Łuże; 15 ciał odnalezionych na miejscu straceń w Wólce Węglowej[71]. W 1973 obok cmentarza otwarto Muzeum Walki i Męczeństwa w Palmirach, które od 1980 roku stanowi oddział Muzeum Warszawy[72]. Od stycznia 2010 placówka nosi nazwę Muzeum-Miejsce Pamięci Palmiry. 13 czerwca 1999 papież Jan Paweł II dokonał w Warszawie beatyfikacji 108 polskich męczenników – ofiar II wojny światowej. W gronie beatyfikowanych znalazł się jeden z duchownych zamordowanych w Palmirach – ksiądz Zygmunt Sajna. Z kolei 17 września 2003 biskup pelpliński Jan Bernard Szlaga otworzył proces beatyfikacyjny kolejnych 122 polskich ofiar hitleryzmu, wśród których znalazł się zamordowany w Palmirach ksiądz Kazimierz Pieniążek CR. Ofiary zbrodni w Palmirach Zobacz też kategorię: Ofiary zbrodni w Palmirach. Zwłoki Mieczysława Niedziałkowskiego odnalezione w jednym ze zbiorowych grobów Protokoły PCK o ekshumacji zwłok Mieczysława Niedziałkowskiego i Macieja Rataja na wystawie w Muzeum Więzienia Pawiak Czaszka odnaleziona w masowej mogile Grób Macieja Rataja Grób Janusza Kusocińskiego Między grudniem 1939 a lipcem 1941 na „polanie śmierci” w Palmirach miało miejsce co najmniej 20 egzekucji, w trakcie których okupanci niemieccy zamordowali ponad 1700 Polaków i Żydów – zazwyczaj przywiezionych z warszawskich więzień i aresztów[22][75]. Wśród zamordowanych znalazło się blisko 170 kobiet (w tym ciężarne). Wiek ofiar wahał się od 14 do 70 lat[24]. W Palmirach zamordowanych zostało – zwłaszcza w czasie trwania Akcji AB – wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej, społecznej, intelektualnej i kulturalnej. Wśród ofiar znaleźli się m.in. liczni: Działacze polityczni i społeczni – Maciej Rataj (działacz ruchu ludowego, marszałek Sejmu w latach 1922-1928), Mieczysław Niedziałkowski (działacz socjalistyczny, redaktor naczelny centralnego organu prasowego PPS „Robotnik”), Henryk Brun (przemysłowiec, poseł na Sejm RP, prezes Stowarzyszenia Kupców Polskich oraz Naczelnej Rady Zrzeszeń Kupiectwa Polskiego), Halina Jaroszewiczowa (posłanka na Sejm RP i senator), Jan Wajzner (doktor praw, sekretarz generalny Związku Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku), Grzegorz Krzeczkowski (dowódca warszawskiego oddziału „Strzelca”), Jan Laszkiewicz (działacz harcerstwa), Wiktor Łabędzki (lekarz, społecznik, założyciel Towarzystwa Przyjaciół Skierniewic), Józef Michał Mrozowicki (redaktor naczelny „Kuźni Młodych”, sekretarz Zaczynu, komendant główny Legionu Młodych, prezes Legionu Młodzieży Polskiej)[76], Czesław Sadkowski (działacz Obozu Narodowo-Radykalnego), Ignacy Solarz (działacz ruchu ludowego, założyciel Uniwersytetów Ludowych), Andrzej Świetlicki (działacz ONR-Falanga, przywódca kolaboracyjnej Narodowej Organizacji Radykalnej), Leon Stachórski (były komendant główny sanacyjnego „Legionu Młodych”), Jerzy Szurig (działacz ruchu syndykalistycznego, prawnik, publicysta), Józef Włodarczyk (prezes Stronnictwa Ludowego w powiecie łowickim), Stefan Wojnar-Byczyński (poseł na Sejm RP), Roman Żochowski (działacz Obozu Narodowo-Radykalnego); Urzędnicy – Ludomir Skórewicz (starosta grodzki warszawski), Tadeusz Henzlich (burmistrz Zakroczymia), Adolf Kutkowski (wiceburmistrz Łowicza), Jan Pohoski (wiceprezydent Warszawy), Adam Guzikowski (dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie), Eugeniusz Bańkowski (pracownik ZUS), Antoni Godziszewski (urzędnik z Łowicza), Jerzy Heinrich (pracownik GUS), Adela Langman (urzędniczka Kapituły Krzyża i Medalu Niepodległości), Bohdan Offenberg (wicedyrektor Funduszu Pracy), Mieczysław Markowski (burmistrz Piaseczna), Henryk Rudowski (pracownik ZUS), Jan Szwejda (policjant, prawnik, pracownik urzędu skarbowego), Aniela Żak (pracownica Wydziału Prasowego MSZ); Prawnicy – Ludwik Dyzenhaus (adwokat), Władysław Dziewałtowski-Gintowt (adwokat), Tadeusz Fabiani (adwokat), Edmund Grabowski (adwokat), Czesław Jankowski (adwokat), Stanisław Jezierski (adwokat), Józef Krasucki (adwokat), Juliusz Krężel (aplikant adwokacki), Stanisław Malinowski (adwokat), Bogumił Marzec (adwokat), Jerzy Niżałowski (adwokat), Tadeusz Panek (adwokat), Bogusław Pajor (notariusz), Józef Starzewski (adwokat), Arnold Sucharczuk (aplikant sądowy), Wacław Tyrchowski (adwokat), Zbigniew Wróblewski (adwokat, publicysta, naczelnik wydziału w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej); Intelektualiści i uczeni – Jan Bełcikowski (założyciel „Biblioteki Złotej Cywilizacji”), Witold Hulewicz (poeta, były dyrektor programowy rozgłośni Polskiego Radia Wilno i kierownik tamtejszego teatru „Reduta”), Stefan Kopeć (biolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego), Stefan Napierski (poeta, krytyk literacki, wydawca miesięcznika literackiego „Ateneum”), Kazimierz Zakrzewski (historyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego); Inżynierowie – Józef Serafin Bardadin, Czesław Belina-Czachowski, Jan Bróg, Ludwik Dębicki, Wanda Janicka (inżynier ogrodnik), Wacław Koźniewski, Franciszek Krzyształowicz, Włodzimierz Krzyżanowski, Stanisław Kucharski, Jadwiga Mroczkówna, Bolesław Myszczyński (architekt), Ignacy Myszczyński (rzeczoznawca patentowy), Zbigniew Olczyk, Jan Prochal, Wacław Skarżyński, Jacek Szwemin (architekt), Andrzej Weissbrod; Dziennikarze i publicyści – Tadeusz Bączkowski, Jadwiga Bogdziewiczówna, Jan Maurycy Borski, Zygmunt Dymek, Grzegorz Krzeczkowski, Wojciech Kwasieborski, Tadeusz Lipkowski, Stanisław Piasecki (działacz ruchu narodowego, publicysta, krytyk literacki), Jan Werner; Artyści – Stanisław Beer (malarz), Alicja Bełcikowska (pisarka), Jadwiga Fuks (malarka), Tadeusz Grabowski (kompozytor), Helena Łopuszańska (aktorka), Maria Witkowska (malarka); Duchowni – ks. prefekt Jan Krawczyk (dr teologii, proboszcz parafii w Wilanowie), ks. Marceli Nowakowski (proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, poseł na Sejm RP, publicysta), ks. Kazimierz Pieniążek (zakonnik zmartwychwstaniec), ks. Zygmunt Sajna (proboszcz parafii w Górze Kalwarii); Nauczyciele – dr Karol Drewnowski (historyk, nauczyciel w gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Warszawie, były wizytator w Kuratorium Warszawskim), Stanisław Kalbarczyk (dyrektor szkoły w Pruszkowie), Stefan Kwiatkowski (wiceprezes Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych), Romuald Lindner (nauczyciel z Rembertowa), Franciszek Pieniak, Jadwiga Przybylska, Eugeniusz Rau, dr Zygmunt Salinger (dyrektor gimnazjum w Warszawie); Lekarze i farmaceuci – Henryk Le Brun (lekarz dermatolog), Sebastian Chorzewski (lekarz, uczestnik powstań śląskich, komendant konspiracyjnego Związku Polski Niepodległej), Stanisław Kęsek (lekarz, major WP), Marian Maciński (farmaceuta), Mieczysław Markowski (farmaceuta z Piaseczna, społecznik), Antoni Motz (lekarz), Maksymilian Osiński, Paweł Piątkowski (lekarz okulista), Franciszek Sturm (stomatolog), Adam Zamenhof (okulista); Wojskowi – Stanisław Eulagiusz Sobolewski (pułkownik piechoty stanu spoczynku), Mikołaj Stanisławski (ur. 25 stycznia 1893, pułkownik lotnictwa), Teofil Bojanowski (major saperów stanu spoczynku), Maksymilian Lewin (major piechoty rezerwy), Adam Wróblewski (major), Stefan Zieliński (major piechoty stanu spoczynku), Zbigniew Rawicz-Twaróg (kapitan artylerii), Janusz Wójcik (kapitan), Marian Kębłowski (porucznik), Henryk Starczewski (porucznik, inwalida wojenny), Alfred Subocz (porucznik), Witold Romanowski (pilot wojskowy), Agnieszka Dowbor-Muśnicka (Organizacja Wojskowa „Wilki”); Sportowcy – Tadeusz Bartodziejski (kolarz), Janusz Kusociński (lekkoatleta), Dawid Przepiórka (szachista), Tomasz Stankiewicz (kolarz), Feliks Żuber (lekkoatleta, wiceprezes klubu sportowego „Warszawianka”). Zbrodnia w Palmirach stanowi jeden z najbardziej znanych symboli martyrologii inteligencji polskiej w okresie II wojny światowej i często wymieniana jest w jednym rzędzie ze zbrodnią katyńską[1][77]. |
Chyba tam też byłem...Z wycieczką szkolną...
Druga tura bez Bonżura...
|
Dlaczego mamy mieć znów martyrologię Andrzeju? Czas się uczyć >;)))
|
Jak się poddamy każdemu kto nas postraszy, też będziemy mieli martyrologię. Zapomniałeś o wydarzeniach w Gdańsku? Strzelaniu do górników kopalni Wujek?
Druga tura bez Bonżura...
|
Sporo o tym myślałem, bo i ja się bałem, że będziemy strzelać do ludzi, tylko sporo później >;))
|
Była jeszcze zbrodnia w Ponarach o ktorej się nie mówi.
Litwini do spółki z Niemcami wymordowali 100 tys.Polaków. |
Litwo ojczyzno moja. Jakoś inaczej brzmi w świetle takiej zbrodni i do Polaków litwini mają złe nastawienie, co im zrobiliśmy?
Zbrodnia w Ponarach – zbiorowe egzekucje przeprowadzane przez okupantów niemieckich i ich litewskich kolaborantów, w czasie II wojny światowej, w latach 1941–1944, nieopodal miejscowości Ponary pod Wilnem. W okresie pierwszej okupacji sowieckiej w Ponarach rozpoczęto budowę podziemnych magazynów paliwa lotniczego. Gdy w czerwcu 1941 roku Wileńszczyzna została opanowana przez wojska niemieckie, nowy okupant wybrał niedokończone magazyny na miejsce masowych egzekucji. Rozstrzeliwano tam Żydów z Wilna i innych miejscowości, a obok nich także przedstawicieli polskiej inteligencji i członków polskiego ruchu oporu, sowieckich jeńców wojennych, działaczy komunistycznych, Romów. Wykonawcami egzekucji byli przede wszystkim członkowie litewskiej formacji kolaboracyjnej Ypatingasis būrys. Masowe egzekucje w Ponarach były największą zbrodnią popełnioną w okresie okupacji niemieckiej na Kresach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej. Dokładna liczba ofiar pozostaje trudna do ustalenia ze względu na fakt, że w ostatnim okresie wojny Niemcy ekshumowali masowe groby i spalili większość zwłok. W literaturze przedmiotu szacowano ją zwykle na około 100 tys. osób. Monika Tomkiewicz, autorka wydanej przez Instytut Pamięci Narodowej monografii na temat zbrodni ponarskiej, ocenia natomiast, że liczba zamordowanych sięgnęła 80 tys. osób, w tym 72 tys. Żydów i 1,5–2 tys. Polaków. Początek niemieckiej okupacji Wileńszczyzny Mapa Komisariatu Rzeszy Wschód. Wilno wraz z częścią Wileńszczyzny znalazło się w granicach Generalnego Komisariatu Litwy (kolor fioletowy) Osobny artykuł: Atak Niemiec na ZSRR. W okresie międzywojennym Wilno było stolicą polskiego województwa wileńskiego i najważniejszym polskim ośrodkiem naukowym, kulturalnym i gospodarczym na Kresach Północno-Wschodnich[1]. Było jednocześnie ważnym ośrodkiem kulturalnym i religijnym mniejszości żydowskiej; nazywano go „Jerozolimą Północy”[2]. Przed wybuchem II wojny światowej Wilno liczyło 209 tys. mieszkańców, w tym 137 tys. Polaków i 57 tys. Żydów[3]. Liczba mieszkańców przyznających się do narodowości litewskiej wynosiła natomiast niespełna 1600 osób, tj. 0,8 proc. (według spisu z 1931)[4]. W konsekwencji sowieckiej agresji 17 września 1939 roku Wilno zostało zdobyte przez Armię Czerwoną, a następnie przekazane Litwie. W czerwcu 1940 roku wraz z całą Litwą znalazło się ponownie pod sowiecką okupacją[5]. 22 czerwca 1941 III Rzesza zaatakowała ZSRR. Oddziały Wehrmachtu wkroczyły do Wilna już w trzecim dniu wojny[6]. Niemal natychmiast w charakterze zakładników zatrzymano 60 Żydów i 20 Polaków[7]. 26 czerwca w mieście pojawili się funkcjonariusze Sonderkommando 7a dowodzeni przez Waltera Blume[8]. Był to pododdział Einsatzgruppe B – jednej z czterech specjalnych grup operacyjnych SD i policji bezpieczeństwa, których zadaniem było mordowanie Żydów, komunistów oraz wszystkich innych osób uznawanych za zagrożenie dla niemieckiego panowania[9]. SK 7a przebywało w Wilnie tylko przez kilka dni, po czym zostało zastąpione przez inny pododdział tej samej grupy operacyjnej, tj. Einsatzkommando 9 dowodzone przez Alfreda Filberta[a][8]. W pierwszych dniach okupacji funkcjonariusze SK 7a i EK 9 aresztowali w mieście blisko 8 tys. osób, w zdecydowanej większości Żydów[10]. 3 lipca wojskowy komendant miasta wydał zarządzenie, które narzucało wszystkim Żydom obowiązek noszenia specjalnych oznaczeń (kilka dni później zastąpiony obowiązkiem noszenia opaski z Gwiazdą Dawida)[11]. Żydów zaczęto masowo zwalniać z zakładów pracy, a także skonfiskowano należące do nich środki transportu i odbiorniki radiowe[12]. Te ostatnie odbierano także Polakom[13]. Żydzi mogli odtąd dokonywać zakupów żywności tylko w specjalnie wyznaczonych sklepach, wyłącznie między godzinami 16:00 a 18:00[12]. Żydom zakazano także przebywania na ulicach między godzinami 18:00 a 6:00, korzystania ze środków transportu publicznego, spacerowania po głównych ulicach miasta, poruszania się chodnikami, korzystania z usług nieżydowskich lekarzy i leczenia się w publicznych szpitalach, a także wstępu do parków, publicznych łaźni, kin, teatrów, restauracji i kawiarni[12][14]. Niemieckie wojska zostały z entuzjazmem powitane przez Litwinów[15]. W pierwszych dniach okupacji w Wilnie ukonstytuował się Litewski Komitet Miejski ze Stasysem Żymantas-Żakewicziusem na czele. Korzystając z przychylności niemieckich władz wojskowych Komitet przystąpił do tworzenia litewskiej administracji i podjął zabiegi w celu lituanizacji zdominowanego przez ludność nielitewską miasta[16][17]. Berlin nie zamierzał jednak wychodzić naprzeciw litewskim aspiracjom. Wkrótce nowi okupanci zakazali działalności litewskich partii politycznych i organizacji społecznych, a nawet wywieszania litewskich flag. Językiem urzędowym w okupowanym kraju został język niemiecki[18]. Przedwojenne terytorium Litwy znalazło się w granicach utworzonego 1 września 1941 roku Komisariatu Rzeszy Wschód – jako Generalny Komisariat Litwy ze stolicą w Kownie[19]. Wilno wraz z częścią przedwojennego województwa wileńskiego również zostało włączone do Generalnego Komisariatu Litwy[20]. W mieście ulokowano siedziby komisariatu okręgowego miasta Wilna oraz komisariatu okręgu Wilno. Na czele pierwszego stanął komisarz Hans Hingst, a na czele drugiego komisarz Horst Wulff[21]. 3 sierpnia 1941 roku do Wilna wkroczył kolejny pododdział Einsatzgruppen – tym razem było to tzw. Teilkommando 3a pod dowództwem SS-Untersturmführera Ericha Wolffa, wchodzące w skład Einsatzkommando 3a operującego na terenach okupowanej Litwy[22]. Na bazie tej jednostki zorganizowano ekspozyturę SD i policji bezpieczeństwa w Wilnie (Aussendienststelle Sipo und SD Wilna). Kierowali nią kolejno: wspomniany Wolff (do końca września 1941), SS-Hauptsturmführer Heinrich Gerth (do końca 1942), SS-Hauptsturmführer Rudolf Neugebauer (do początku 1944), SS-Hauptsturmführer August Müller (do marca 1944), SS-Sturmbannführer dr Richter (do lipca 1944)[23]. Mimo negatywnego stosunku do litewskich postulatów niepodległościowych Niemcy byli skłonni powierzać Litwinom niższe stanowiska w administracji okupacyjnej. Przystąpili także do organizowania litewskiej policji pomocniczej; do 1944 roku jej liczebność sięgnęła 25 batalionów[24]. W walce z polskim i komunistycznym ruchem oporu niemieckie służby bezpieczeństwa korzystały również ze wsparcia litewskiej policji bezpieczeństwa (Saugumo policija)[25]. Była ona szczególnie niebezpieczna ze względu na dobrą znajomość lokalnych stosunków[26]. Dowódcą Saugumy w okręgu wileńskim był Aleksander Lileikis[27]. Szczególną rolę w eksterminacji ludności Wilna i okolic odegrał sformowany na przełomie czerwca i lipca 1941 roku kolaboracyjny oddział specjalny, podporządkowany bezpośrednio wileńskiej placówce SD i policji bezpieczeństwa. Formalnie nosił on niemiecką nazwę Sonderkommando der Sipo und SD i litewską Ypatingasis būrys, natomiast miejscowa ludność określała jego członków mianem „szaulisów” lub „strzelców ponarskich”[28]. W skład oddziału wchodziło 4–5 funkcjonariuszy niemieckich służb bezpieczeństwa, kilku agentów oraz skoszarowane komando policyjne w liczbie 45-150 policjantów[29]. Ci ostatni byli w większości Litwinami, aczkolwiek trafiały się wśród nich także osoby narodowości rosyjskiej lub polskiej[30]. Oddziałem dowodził SS-Hauptscharführer Martin Weiss, którego zastąpił z czasem funkcjonariusz o nazwisku Fiedler[29]. Najwyższymi rangą litewskimi oficerami byli natomiast: Juozas Sidłauskas (od 23 lipca do listopada 1941), Balys Norwaisza (do końca 1943), sierż. Jonas Tumas[31]. Początkowo zakładano, że zadaniem Ypatingasis būrys będzie pilnowanie porządku na ulicach i strzeżenie zakładów przemysłowych. Szybko stał się jednak wyspecjalizowanym komandem śmierci, wykonującym masowe egzekucje w podwileńskich Ponarach oraz w innych miejscach straceń na Wileńszczyźnie[32]. Osobny artykuł: Ypatingasis būrys. Egzekucje w Ponarach Modus operandi Przed II wojną światową Ponary (lit. Paneriai, jid. Ponar) były niewielkim osiedlem wypoczynkowym przeznaczonym dla pracowników Polskich Kolei Państwowych. Swą nazwę wzięło od pobliskiej stacji kolejowej, położonej przy linii Grodno – Wilno – Kowno[33]. Leżały na południe od Wilna[34], od miasta dzieliła je odległość około 10 kilometrów[35]. W pobliżu Ponar, prostopadle do wspomnianej linii kolejowej, przebiegała droga na Grodno[33], zwana potocznie „grodzieńką”[35]. W drugiej połowie 1940 roku, w odległości około trzech kilometrów na północny wschód od stacji Ponary, okupacyjne władze sowieckie rozpoczęły budowę podziemnych magazynów paliwa lotniczego. Docelowo miały one zaopatrywać lotnisko wojskowe w pobliskich Chazbijewiczach. Sowieci otoczyli teren budowy dwumetrowym płotem z drutu kolczastego oraz wysiedlili mieszkańców najbliżej położonych domów. Na terenie „bazy”, jak ochrzciła ją okoliczna ludność, zbudowano także kilka drewnianych szop. Prac budowlanych nie zdołano jednak ukończyć przed wybuchem wojny sowiecko-niemieckiej. Po niedokończonych magazynach pozostało sześć wykopanych dołów. Największy miał średnicę około 40 metrów i głębokość około 5–6 metrów, pozostałe średnicę 8 metrów i głębokość 5 metrów. Doły były połączone rowami o średnicy 1 × 1 metr, w których docelowo miały się znaleźć rurociągi[36]. Latem 1941 roku nowi okupanci wybrali ponarską „bazę” na miejsce masowych egzekucji. Za decyzją tą przemawiało kilka czynników. Ponary leżały w niewielkiej odległości od Wilna, a przebiegające w pobliżu droga i linia kolejowa umożliwiały szybki i łatwy transport ofiar. Fakt, iż teren „bazy” był ogrodzony i otoczony lasami, ułatwiał zachowanie zbrodni w tajemnicy. Wreszcie wykopane przez Sowietów doły bez trudu można było przekształcić w masowe groby[37]. Niemcy wykonali w „bazie” i w jej okolicach pewne dodatkowe prace budowlane. Teren wokół miejsca straceń otoczono czterometrową siatką zwieńczoną drutem kolczastym i częściowo zaminowano. W ogrodzeniu wybudowano dwie bramy. Większa, dwuskrzydłowa, znajdowała się przy szosie „grodzieńce”, nieopodal przejazdu kolejowego. Mniejsza, od strony wsi Nowosiołki, przeznaczona była dla samochodów ciężarowych. Biegnący przed nią odcinek leśnej drogi częściowo wzmocniono drewnianymi podkładami[38]. Na drzewach wokół „bazy” rozwieszono tablice ostrzegające przed minami. Miejscową ludność ostrzeżono, że zbliżanie się do ogrodzonego terenu będzie karane rozstrzelaniem na miejscu. Z relacji świadków wynika, że zginęło co najmniej kilka osób, które złamały ten zakaz[37]. Na terenie bazy stale przebywało około 10–12 członków Ypatingasis būrys, którzy pełnili służbę wartowniczą[39]. Ofiary z zasłoniętymi oczyma prowadzone na miejsce kaźni Ofiary były przywożone do Ponar pociągami i samochodami ciężarowymi lub gnane pieszo szosą „grodzieńką”[40]. koleją przywożono na stracenie Żydów z Wilna i mniejszych miejscowości. Według świadków do Ponar kilkukrotnie miały także przybyć żydowskie transporty z Europy Zachodniej. Pociągi z polskimi Żydami liczyły zazwyczaj do 40 wagonów i przywoziły do 2,8 tys. ofiar. O wiele mniej liczne miały być transporty zagraniczne; z relacji świadków wynika, że liczyły około 8–9 wagonów. Pociągi zatrzymywały się na zapasowym torze bocznicy kolejowej, która znajdowała się nieopodal stacji Ponary. Tam Żydów wyprowadzano z wagonów, odbierano im bagaż, po czym pędzono pieszo lub zawożono samochodami ciężarowymi do ponarskiej „bazy”[41]. samochodami ciężarowymi zazwyczaj wywożono na egzekucję więźniów z wileńskiego więzienia na Łukiszkach oraz z więzienia w Trokach. W ten sposób ostatnią drogę do Ponar pokonywali zazwyczaj polscy więźniowie, lecz obok nich – zwłaszcza w pierwszych miesiącach okupacji – także Żydzi z wileńskiego getta i ofiary innych narodowości. Z Łukiszek transporty zazwyczaj odprawiano między godziną 8:00 a 10:00 rano, sporadycznie w godzinach popołudniowych. Jeden z członków Ypatingasis būrys zeznał po wojnie, że Polacy najczęściej byli przewożeni w pozycji siedzącej, natomiast Żydów zmuszano, by przez całą drogę klęczeli na pace samochodu. Niekiedy ofiarom krępowano ręce z tyłu drutem kolczastym[42]. pieszo pędzono na miejsce straceń przede wszystkim Żydów z wileńskiego getta. Kolumny ofiar były najczęściej widziane w 1941 roku. Świadkowie wspominali, że rozciągały się niekiedy na kilka kilometrów[43]. Wielokrotnie ofiary ginęły jeszcze przed dotarciem do „bazy”. Osoby nie będące w stanie znieść trudów pieszego marszu do Ponar, były zabijane przez konwojentów, a ich zwłoki wrzucano na furmanki podążające za kolumną[44]. W przypadku transportów kolejowych zdarzało się, zwłaszcza w 1943 roku, że podczas jazdy lub po zatrzymaniu pociągu na bocznicy kolejowej ofiary usiłowały uciec z wagonów, a nawet atakowały konwojentów. Uciekinierów mordowano, nierzadko w bardzo brutalny sposób. Tylko nielicznym udawało się ukryć w lesie lub wśród miejscowej ludności. Świadkowie wspominali, że po takich incydentach tory kolejowe i ich pobocza były zasłane dziesiątkami zwłok. Okolicznych mieszkańców zmuszano później do ich zwożenia na teren „bazy”. Zdarzało się, że członkowie oddziału specjalnego pozornie pozwalali Żydom na ucieczkę, by następnie „dla rozrywki” urządzić na nich polowanie[45]. Przerażeni obserwowaliśmy wszystko przez okna. Widziałam, jak nieznany mi konwojent strzelił do małego chłopca wieku 10–11 lat i przestrzelił mu rękę. Chłopiec upadł, a ten doszedł do niego i dobił go [...] Widziałam, jak Litwini wskakiwali na brzuch ciężarnych kobiet, które uciekając, kładły się na ziemi. Małe dzieci brali za nóżki i rozbijali im głowy, uderzając o pnie sosen – zeznanie Janiny Żygiewicz[46]. Zazwyczaj transporty były bardzo liczne, stąd rozstrzeliwano je etapami. Ofiary były wtedy zmuszone czekać przed bramą „bazy” – czasami kilkanaście godzin, a niekiedy nawet kilka dni[47]. W tym czasie członkowie Ypatingasis būrys katowali je gumowymi pałkami i szczuli psami. Co kilkanaście minut z tłumu wybierano kolejne partie skazańców, których wprowadzano na teren „bazy. Tam zmuszano ich, aby rozebrali się do bielizny i oddali wszystkie wartościowe przedmioty, a następnie wprowadzano do jednego z dołów, który pełnił funkcję swoistej „poczekalni”[b][48]. W dalszej kolejności z dołu zabierano od 10 do 12 skazańców, zazwyczaj posegregowanych pod względem wieku i płci. Prowadzono ich nad masowe groby i rozstrzeliwano. Zdarzało się, że ofiarom zawiązywano oczy i prowadzono ich nad groby gęsiego, nakazując, by trzymali się za ramiona[49]. Początkowo egzekucje przeprowadzano przy użyciu broni maszynowej[50]. Później ofiary zaczęto rozstrzeliwać salwami karabinowymi, zmuszając je uprzednio, by stanęły nad krawędzią grobu plecami do oprawców. Liczba członków plutonu egzekucyjnego była równa liczbie stojących nad mogiłą skazańców[51]. Jeżeli jednak z powodu złej pogody lub zbyt dużej liczby ofiar egzekucję należało przyspieszyć, to odstępowano od tej zasady i mordowano skazańców przy użyciu broni maszynowej lub granatów. Z kolei gdy liczba skazańców była niewielka, to wprowadzano ich pojedynczo na niewielki pomost zbudowany nad masowym grobem i zabijano strzałami karabinowymi[52]. Zdarzało się, że dla zaoszczędzenia amunicji Litwini wrzucali małe dzieci żywcem do grobu lub roztrzaskiwali im czaszki kolbami karabinowymi[51]. Oprawcy zazwyczaj znajdowali się pod wpływem alkoholu[50]. Zdarzało się, że sporządzano dokumentację filmową i fotograficzną z egzekucji[53]. Ofiary zbrodni w Ponarach Z grona ofiar wybierano kilku mężczyzn, których zmuszano, aby po zakończeniu egzekucji zasypali zwłoki ziemią lub chlorowanym wapnem. Po zakończeniu pracy byli oni mordowani[54]. Znane są wypadki, gdy lekko rannym lub ogłuszonym ofiarom udało się ukryć pod zwałami zwłok i wydostać się z „bazy”[55]. Początkowo egzekucje w Ponarach przeprowadzało komando egzekucyjne złożone z funkcjonariuszy Einsatzkommando 9, którym dowodził SS-Obersturmführer Schauschütz[56]. Już wtedy Niemcy na szeroką skalę korzystali ze wsparcia litewskich kolaborantów[57]. Od 23 lipca 1941 roku wykonawcami egzekucji byli niemal wyłącznie członkowie Ypatingasis būrys[56]. W ramach oddziału specjalnego nie funkcjonowało wyspecjalizowane komando egzekucyjne, stąd wszyscy funkcjonariusze rotacyjnie uczestniczyli w rozstrzeliwaniu skazańców[58][59]. Jako najczęstszych wykonawców egzekucji świadkowie wskazywali: Jonasa Dołgowasa („krwawy Jonas”), Dionizasa Golczasa, Hubertasa Dienisisa, Adomasa Kurszisa, Justasa Martisziusa i Stasysa Razutisa. W większych egzekucjach każdorazowo uczestniczyli niemieccy dowódcy oddziału specjalnego: Weiss i Fiedler. Zdarzało się, że osobiście kierowali plutonem egzekucyjnym i własnoręcznie dobijali rannych[60]. Niekiedy obok członków Ypatingasis būrys w egzekucjach uczestniczyli funkcjonariusze litewskiej policji pomocniczej[60]. Odebrane ofiarom pieniądze, złoto i biżuterię konfiskowali Niemcy. Buty, ubrania i przedmioty codziennego użytku były natomiast rozgrabiane przez członków Ypatingasis būrys[c], którzy następnie zazwyczaj je sprzedawali, niekiedy w zamian za alkohol[54][61]. Odzież niezdatną do użycia palono na terenie bazy[62]. Eksterminacja Żydów Zagłada Żydów na ziemiach polskich podczas okupacji niemieckiej. Na mapie zaznaczono miejsce egzekucji w Ponarach Ponary. Pomnik upamiętniający żydowskie ofiary zbrodni Według danych oficjalnych w przeddzień wojny niemiecko-sowieckiej w Wilnie zamieszkiwało około 58 tys. Żydów[63], aczkolwiek według innych źródeł ich rzeczywista liczba mogła sięgać 70 tys.[64], 75 tys.[65] lub nawet 80 tys.[66] osób. Monika Tomkiewicz podaje, że po rozpoczęciu niemieckiej inwazji około 8–10 tys. Żydów zdołało zbiec z miasta[67], natomiast Arūnas Bubnys szacuje liczbę uciekinierów na nie większą niż 3 tys.[68] Tę ostatnią liczbę podaje także opracowanie Encyclopedia of Camps and Ghettos, dodając, że po wybuchu wojny do Wilna przybyło wielu żydowskich uchodźców z terenów zachodniej Litwy[69]. 27 czerwca, a więc trzy dni po wkroczeniu wojsk niemieckich, rozpoczęły się uliczne łapanki. Żydowskich mężczyzn zatrzymywano i zabierano do pracy w różnych miejscach na terenie miasta. Większość po jej zakończeniu wracała do domów, niektórzy jednak zaginęli bez śladu[7]. Początkowo Niemcy nie przeprowadzali jednak masowych egzekucji. W przeciwieństwie do Kowna czy Szawli Wilno nie stało się także areną pogromu[70]. Antysemickie wystąpienia miejscowej ludności ograniczyły się zasadniczo do napadów rabunkowych[71]. Sytuacja uległa zmianie wraz z przybyciem Einsatzkommando 9[72]. Niemcy rozkazali litewskiej policji przygotować imienne listy Żydów – przede wszystkim działaczy politycznych, intelektualistów oraz osób zamożnych[73]. W praktyce terror dotknął jednak wszystkie kręgi żydowskiej społeczności[74]. Niemcy i ich litewscy kolaboranci, niekiedy wspomagani przez młodych Polaków, masowo zatrzymywali Żydów w domach i na ulicach, a następnie odprowadzali do więzienia na Łukiszkach[75]. Ofiary spędzały tam od kilku godzin do kilku tygodni, po czym były zabierane do Ponar[76]. Pierwszą egzekucję prawdopodobnie przeprowadzono tam 4 lipca 1941 roku[77]. Z niemieckich raportów wynika, że między 4 a 8 lipca w Ponarach rozstrzelano 321 Żydów. Od 11 lipca w „bazie” mordowano już około 500 Żydów dziennie[78]. Do 20 lipca liczba ofiar sięgnęła około 5 tys.[78][79] Według innych źródeł w lipcu 1941 roku w Ponarach mogło zostać zamordowanych nawet do 10 tys. Żydów[69]. Wśród zamordowanych znajdowali się wyłącznie mężczyźni, gdyż żydowskich kobiet i dzieci nie objęto jeszcze akcją eksterminacyjną[78][80]. 23 lipca Einsatzkommando 9 odeszło do Mińska, a tempo akcji eksterminacyjnej przejściowo zmalało[81]. Według niemieckich raportów w okresie między 12 sierpnia a 1 września zamordowano w Ponarach 461 osób, w tym 444 Żydów[82]. Nową fazę akcji eksterminacyjnej zainicjowały wydarzenia z 31 sierpnia, kiedy to na rogu ulic Wielkiej i Szklanej oddano kilka strzałów w kierunku niemieckich żołnierzy. Rzekomy „zamach” był w rzeczywistości prowokacją, która miała usprawiedliwić masowe egzekucje Żydów. W krótkim czasie zatrzymano setki mieszkańców pobliskich ulic – w większości kobiety i dzieci – których zabrano na Łukiszki, a stamtąd do Ponar[83]. Z niemieckich źródeł wynika, że „odwetową” egzekucję przeprowadzono 2 września, rozstrzeliwując 3,7 tys. Żydów, w tym 2019 kobiet i 817 dzieci. Z kolei według źródeł żydowskich liczba ofiar mogła sięgnąć nawet 5 tys. osób. Wśród zamordowanych znaleźli się członkowie wileńskiego Judenratu[84]. Wydarzenia te, nazwane przez Żydów „wielką prowokacją”, stanowiły preludium do utworzenia wileńskiej dzielnicy zamkniętej[85]. W dniach 6–7 września[86] ludność żydowską przesiedlono do dwóch gett: „małego”, które obejmowało obszar wokół ulic Antokolskiej i Żydowskiej, a częściowo także ulic Gaona i Szklanej, oraz „dużego” – obejmującego obszar wokół ulic Oszmiańskiej, Dziśnieńskiej, Szpitalnej, Jatkowej, Rudnickiej, Straszuna i Szawelskiej, a częściowo także ulic Końskiej, Karmelickiej, Lidzkiej i Zawalnej[87]. W obu gettach znalazło się łącznie około 40 tys. osób. Pozostałych 6 tys. Żydów osadzono na Łukiszkach i w większości rozstrzelano w Ponarach. Według źródeł niemieckich masową egzekucję przeprowadzono 12 września, rozstrzeliwując 3334 osoby[84]. Wraz z wrześniowymi egzekucjami akcją eksterminacyjną objęto całą ludność żydowską – bez względu na wiek i płeć[80][88]. Osobny artykuł: Getto w Wilnie. Zgodnie z niemieckimi zarządzeniami w „dużym getcie” mieli zostać skoncentrowani Żydzi wykonujący prace na rzecz niemieckiego wojska i instytucji, zwłaszcza robotnicy wykwalifikowani, a także członkowie ich rodzin[89][90]. Pozostali – w tym dzieci z sierocińców, pacjenci szpitali, osoby starsze[91] – mieli znaleźć się w „małym getcie”[89]. Taki podział nie nastąpił jednak od razu, stąd 15 września na zarządzenie władz niemieckich zaczęto przenosić mieszkańców z jednego getta do drugiego. Podczas tej akcji zatrzymano od 1,2 tys. do 1,5 tys. Żydów, których osadzono na Łukiszkach, a następnie rozstrzelano w Ponarach. Według źródeł niemieckich egzekucja odbyła się 17 września i pochłonęła 1271 ofiar[90]. 1 października, w dniu żydowskiego święta Jom Kipur, Niemcy i ich litewscy kolaboranci wkroczyli do „małego getta”, z którego zabrali i osadzili na Łukiszkach znaczną liczbę mieszkańców. Większość zatrzymanych rozstrzelano w Ponarach. Historycy przedstawiają różne szacunki na temat liczby ofiar tej akcji[d]: Monika Tomkiewicz szacowała ją na 1,7 tys.[92], Arūnas Bubnys na około 2–2,3 tys.[90], Jicchak Arad na około 3–3,5 tys. osób[89]. W ciągu następnych trzech tygodni przeprowadzono jeszcze trzy wielkie akcje eksterminacyjne (3–4 października, 15–16 października i 21 października), w których rezultacie „małe getto” zostało zlikwidowane, a od 6,5–7,5 tys.[89] do 15 tys.[92] jego mieszkańców wymordowano w Ponarach. 24 października i 3–5 listopada w „dużym getcie” przeprowadzono dwie akcje eksterminacyjne, ochrzczone mianem „akcji żółtych zaświadczeń”. Wyłapywano wtedy osoby niechronione zaświadczeniami o zatrudnieniu. Ponadto 29 października Niemcy ujęli znaczną liczbę niepracujących Żydów, którzy uwierzyli w ich zapewnienia, że będą mogli się osiedlić w rzekomo odtworzonym „małym getcie”. Według Arada w czasie tych akcji schwytano łącznie około 6,8 tys. Żydów, których następnie zgładzono w Ponarach[93]. Autorzy opracowania Encyclopedia of Camps and Ghettos szacowali natomiast liczbę zamordowanych na około 7–9 tys.[94], a Monika Tomkiewicz – na około 11 tys.[92] Na początku grudnia Niemcy przeprowadzili w getcie kolejne akcje. Zamordowano wtedy m.in. około 150 Żydów z kryminalną przeszłością[95] oraz żydowskich robotników zatrudnionych przy placówce SD i policji bezpieczeństwa w Wilnie, dotychczas zamieszkujących w wydzielonej strefie przy ul. Straszuna (od 300[96] do 1600[92] osób). Wreszcie 20–21 grudnia przeprowadzono tzw. akcję różowych zaświadczeń, w której wyniku zatrzymano i zamordowano osoby, które nie były chronione zarówno „żółtymi zaświadczeniami” o zatrudnieniu, jak i „różowymi zaświadczeniami” wystawianymi przez Judenrat[97]. Według Jicchaka Arada ofiarą tej akcji padło około 400 osób[98], natomiast Monika Tomkiewicz szacowała liczbę zamordowanych na około 15 tys.[92] Niepełnych informacji na temat egzekucji, które zostały przeprowadzone w Ponarach latem i jesienią 1941 roku, dostarcza raport dowódcy Einsatzkommando 3a SS-Standartenführera Karla Jägera z 1 grudnia 1941 roku[99], tzw. Raport Jägera: Ofiary egzekucji w Ponarach (1941) według raportu Jägera Data egzekucji Żydzi „Inni” Łącznie Mężczyźni Kobiety Dzieci 12 sierpnia – 1 września 425 19 17[e] 461 2 września 864 2019 817 3700 12 września 993 1670 771 3434[f] 17 września 337 687 247 4[e] 1275[g] 4 października 432 1115 436 1983 16 października 382 507 257 1146 21 października 718 1063 586 2367 25 października 1766 812 2578 27 października 946 184 73 1203 30 października 382 789 362 1533 6 listopada 340 749 252 1341 19 listopada 76 77 18 171 19 listopada 14[h] 14 20 listopada 3 3 25 listopada 9 46 8 1[i] 64 Ogółem 5907 10 691 4639 36 21 273 Jicchak Arad, opierając się przede wszystkim na danych z raportu Jägera, szacował, że w 1941 roku zamordowano w Ponarach nie więcej jak 33,5 tys. Żydów[100]. Liczbę 33 tys. ofiar podaje również Arūnas Bubnys[101]. Według innych źródeł żydowskich liczba zamordowanych wyniosła od 48,5 tys. do 61,9 tys. osób[102]. Z kolei Monika Tomkiewicz przedstawiła w swej monografii następujące szacunki na temat egzekucji Żydów w 1941 roku[103]: Data Liczba ofiar do 8 lipca 1941 321 11 lipca 1941 348 1 września 1941 461 2 września 1941 3700 12 września 1941 3334 17 września 1271 1 października 1941 1700 4 października 1941 1983 16 października 1941 1146 październik 1941 15 000 21 października 1941 2367 24–28 października 1941 8000 25 października 1941 2578 27 października 1941 1203 30 października 1941 1533 3–5 listopada 1941 3000 6 listopada 1941 1341 19 listopada 1941 185 20 listopada 1941 3 25 listopada 1941 64 20–21 grudnia 1941 15 000 Ogółem: 64 538 osoby Po „akcji różowych zaświadczeń” przez długi czas nie przeprowadzano w getcie wileńskim większych łapanek i akcji eksterminacyjnych[104]. Przejściowo wstrzymano także likwidację Żydów w pozostałych miastach Komisariatu Rzeszy Wschód. Przerwa w akcji eksterminacyjnej nastąpiła na skutek nacisków Wehrmachtu i niemieckiej administracji cywilnej, które na szeroką skalę korzystały z przymusowej pracy Żydów[105]. Do marca 1943 roku ofiarą egzekucji w ponarskiej „bazie” padali najczęściej Żydzi oskarżeni o rozmaite wykroczenia przeciw okupacyjnemu porządkowi (szmugiel, nielegalny handel, ukrywanie się poza gettem, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, posiadanie kosztowności). Rozstrzeliwano ich pojedynczo lub w niewielkich grupach[94][106][107]. Owych skazańców zazwyczaj wywożono najpierw do miejscowości Pośpieszka pod Wilnem, gdzie przetrzymywano ich przez tydzień, po czym wywożono do Ponar[106]. W ten sposób została zamordowana m.in. Luba Lewicka, popularna przed wojną wileńska śpiewaczka, którą przyłapano na szmuglowaniu żywności do getta[61]. W lipcu 1942 roku na śmierć do Ponar wywieziono z getta 84 lub 86 inwalidów i starców, zatrzymanych i wydanych na rozkaz Niemców przez żydowską policję[108][109]. Przed egzekucją ofiary umieszczono w pensjonacie w Pośpieszce, do którego Niemcy sprowadzili przedstawicieli prasy i Czerwonego Krzyża, aby „na własne oczy” mogli się przekonać, iż władze okupacyjne zapewniają opiekę starszym i chorym Żydom[110]. Wiosną 1943 roku pod pretekstem rosnącej aktywności sowieckiej partyzantki Niemcy przystąpili do likwidacji gett w Oszmianie, Michaliszkach, Święcianach i Sołach. Zamieszkałym tam Żydom oznajmiono, że zostaną przesiedleni do gett w Wilnie i Kownie i aby uwiarygodnić te zapewnienia, przeprowadzono deportację rękami żydowskiej policji z Wilna. Na przełomie marca i kwietnia 1250 Żydów ze wspomnianych gett przesiedlono do getta wileńskiego, a dodatkowo 1,5 tys. Żydów z Oszmiany osadzono w różnych obozach pracy na Wileńszczyźnie. Właściwą deportację przeprowadzono natomiast 4 kwietnia. Tego wieczora ze Święcian odszedł transport z mieszkańcami tamtejszego getta, a równocześnie na stacji w Sołach odprawiono transport, w którym znajdowali się Żydzi z Oszmiany, Michaliszek i Sołów[j]. Niemieckie zapewnienia okazały się fałszywe. O świcie 5 kwietnia oba transporty zatrzymały się na stacji w Wilnie, a następnie po krótkim postoju zostały skierowane do Ponar. Zamordowano wtedy około 4 tys. Żydów; tylko nieliczną grupę mężczyzn ze Święcian skierowano do obozu pracy w Bezdanach[111]. Kilkuset Żydów podjęło próbę ucieczki, gdy pociąg zbliżył się do bocznicy w Ponarach. Większość uciekinierów zabito, wielu zdołało jednak przedostać się do getta wileńskiego[112]. Ucieczkę ułatwił fakt, iż podczas postoju w Wilnie polski maszynista Marian Maciejewski (żołnierz AK) pod pozorem sprawdzania zabezpieczeń zdołał wraz ze swym pomocnikiem otworzyć kilka wagonów[113][114]. Na bocznicy w Ponarach niektórzy młodzi Żydzi gołymi rękami zaatakowali oprawców; w czasie chaotycznej strzelaniny zginęło dwóch litewskich policjantów, a jeden Niemiec został ranny[115]. Według Moniki Tomkiewicz w czerwcu i lipcu 1943 roku zamordowano w „bazie” jeszcze 566 Żydów[116]. W gronie ofiar znaleźli się m.in. więźniowie ostatniego żydowskiego obozu pracy na Wileńszczyźnie, tj. obozu w Nowej Wilejce[117]. 23–24 września Niemcy zlikwidowali getto wileńskie. Około 4–5 tys. jego mieszkańców, przede wszystkim kobiety i dzieci, wywieziono do obozu zagłady w Sobiborze, od 3 tys. do 3,7 tys. mężczyzn i młodych kobiet przeniesiono do obozów pracy na Łotwie i Estonii, a kilkaset osób starszych lub chorych zamordowano w Ponarach[118]. W Wilnie pozostało, nie licząc osób przebywających w ukryciu, jedynie od 2,2 tys. do 3 tys. Żydów. Były to osoby zatrudnione w zakładach skórzanych „Kailio”, szpitalu wojskowym, warsztatach Wehrmachtu i Gestapo, a także członkowie ich rodzin[119][120]. W kolejnych miesiącach w ponarskiej „bazie” rozstrzeliwano Żydów, których schwytano „po aryjskiej stronie”[121]. Tylko między 27 września a 31 października 1943 roku litewska policja zatrzymała w Wilnie 1075 żydowskich uciekinierów, których przekazano niemieckiej policji bezpieczeństwa, a następnie rozstrzelano w Ponarach[122]. Ponadto Niemcy przeprowadzali kontrole w wileńskich obozach pracy, aby wykryć nielegalnie przebywających tam Żydów. Ujętych uciekinierów rozstrzeliwano w Ponarach. Tylko 15 października w obozie przy fabryce „Kailio” schwytano około 30 osób[123]. Ostatnia wielka egzekucja nastąpiła w pierwszych dniach lipca 1944 roku, na krótko przed ponownym zajęciem Wilna przez Armię Czerwoną[124]. Niemcy wymordowali wtedy żydowskich robotników zatrudnionych na terenie Wilna (ok. 2–2,3 tys. osób)[125], a także więźniów przywiezionych z więzienia na Łukiszkach i aresztu przy ul. Ofiarnej[124] oraz jeńców sowieckich[126]. Łączna liczba ofiar tej egzekucji mogła sięgnąć nawet 4 tys. osób[124]. Egzekucje Polaków Polska kwatera wojenna w Ponarach Tablice z nazwiskami zamordowanych Polaków. Polska kwatera wojenna w Ponarach Tablica na terenie kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie, upamiętniająca ofiary niemieckich zbrodni, w tym ofiary Ponar Prawdopodobnie pierwszych Polaków rozstrzelano w Ponarach już we wrześniu 1941 roku[127]. W niektórych źródłach można bowiem znaleźć informację o rozstrzelaniu tam 27 września 320 polskich więźniów przywiezionych z Łukiszek[128][129]. Niemniej represje wobec polskiej ludności narastały stopniowo. Co prawda po wkroczeniu wojsk niemieckich litewscy nacjonaliści usiłowali skłonić nowych okupantów do rozprawy z Polakami, jednakże zabiegi te zakończyły się niepowodzeniem. Z niemieckiego punktu widzenia celem priorytetowym była bowiem likwidacja Żydów i komunistów[130]. Ponadto uważano, że zdziesiątkowana represjami NKWD polska inteligencja jest zasadniczo zneutralizowana[131]. W raporcie Einsatzgruppe B z 11 lipca 1941 roku odnotowano[132]: Można się spodziewać, że Polacy zamieszkali na nowo okupowanych ziemiach polskich, na podstawie ich doświadczeń mogą być nastawieni antykomunistycznie, a także antyżydowsko. Jest oczywiste, że działalność oczyszczającą należy rozciągnąć przede wszystkim na bolszewików i Żydów. Co do polskiej inteligencji i innych, decyzje mogą zostać podjęte później, chyba że istnieje specjalny powód do podjęcia działań w poszczególnych sprawach uznanych za niebezpieczne. Jest więc oczywiste, że tacy Polacy nie muszą być ujęci w ramach akcji oczyszczających, zwłaszcza że mają wielkie znaczenie jako elementy wszczynające pogromy i pomocne w uzyskiwaniu informacji. Na przełomie października i listopada 1941 roku niemieckie służby bezpieczeństwa zorientowały się, iż na terenie Wileńszczyzny działają polskie organizacje konspiracyjne, które utrzymują kontakt z warszawską centralą Polskiego Państwa Podziemnego. Wkrótce rozpoczęły się pierwsze zakrojone na szeroką skalę aresztowania Polaków[133]. Nasilenie represji odnotowano zwłaszcza z początkiem 1942 roku, znacząco zwiększyła się wtedy liczba aresztowań i egzekucji[134]. Ich ofiarą padali żołnierze i współpracownicy Podziemia, a także osoby oskarżone o współpracę z sowiecką partyzantką, niesienie pomocy Żydom lub zbiegłym jeńcom, posiadanie broni, sabotaż, uchylanie się od obowiązku pracy. Ponadto w myśl zasady odpowiedzialności zbiorowej w odwecie za akcje polskiego i komunistycznego ruchu oporu masowo zatrzymywano zakładników spośród ludności cywilnej[135]. Obiektem represji stała się zwłaszcza polska inteligencja, duchowieństwo katolickie oraz młodzież szkolna[127]. Osoby zatrzymane przez Gestapo i Saugumę zabierano zwykle na przesłuchanie do siedziby SD i policji bezpieczeństwa przy ul. Ofiarnej 2, a następnie do więzienia na Łukiszkach[136]. Po zakończeniu śledztwa niektórych więźniów wywożono do obozów koncentracyjnych i obozów pracy, na roboty do Niemiec lub do innych więzień na terenie Generalnego Komisariatu Litwy[137]. Skazanych na śmierć rozstrzeliwano w Ponarach, a także w więzieniu na Łukiszkach, w areszcie przy ul. Ofiarnej lub w Forcie IX w Kownie[138]. Na przełomie 1941/42 roku okupanci rozbili konspiracyjną organizację „Związek Wolnych Polaków”. Około 90 konspiratorów zostało rozstrzelanych w Ponarach podczas trzech egzekucji przeprowadzonych w pierwszej połowie maja 1942 roku. Czwarta egzekucja członków ZWP miała miejsce we wrześniu 1943 roku[139]. W styczniu 1942 roku pod zarzutem niesienia pomocy Żydom aresztowano ks. Romualda Świrkowskiego – proboszcza parafii św. Ducha w Wilnie, kapelana Okręgu Wilno Armii Krajowej. Rozstrzelano go w Ponarach podczas zbiorowej egzekucji w dniu 5 maja 1942 roku[140]. Z kolei w lutym tegoż roku został aresztowany i dwa miesiące później rozstrzelany Zbigniew Skłodowski, komendant ZHP na Litwę Kowieńską[141]. W lutym i marcu 1942 roku w Wilnie aresztowano blisko 200 członków konspiracji zaangażowanych w tzw. akcję legalizacyjną (podrabianie kartek żywnościowych i dokumentów tożsamości). Trzydziestu dwóch zatrzymanych zostało rozstrzelanych w Ponarach. W gronie ofiar znalazł się proboszcz kościoła św. Piotra i Pawła na Antokolu, a zarazem kierownik akcji – ks. Tadeusz Zawadzki. W czerwcu tegoż roku zatrzymano i niedługo później rozstrzelano w Ponarach trzy pracownice jednej z komórek „Legalizacji”. Kolejne aresztowania uczestników „akcji legalizacyjnej” nastąpiły między lutym a kwietniem 1943 roku. Zatrzymano wtedy około 70 osób, z czego dwadzieścia pięć stracono w Ponarach. Wreszcie pod koniec marca 1944 roku w pracowni technicznej wileńskiej „Legalizacji” zatrzymano czterech konspiratorów, których następnie rozstrzelano w Ponarach[142]. Gdy w maju 1942 roku sowieccy partyzanci zabili w okolicach Święcian trzech niemieckich urzędników, Niemcy i ich litewscy kolaboranci rozstrzelali w mieście i okolicznych wsiach blisko 450 Polaków. W dodatku z więzienia na Łukiszkach zabrano 150 więźniów narodowości polskiej, których następnie rozstrzelano w Ponarach[143]. Osobny artykuł: Zbrodnia w Święcianach (1942). W lipcu 1942 roku miały miejsce kolejne egzekucje, w których rozstrzelano około 40–50 Polaków[144]. 2 grudnia tegoż roku w Ponarach rozstrzelano kilkudziesięciu Polaków, w tym kilku żołnierzy AK. Jedną z ofiar był Stanisław Węsławski – adwokat, kompozytor, konspiracyjny prezydent Wilna[145]. Z kolei wiosną 1943 roku aresztowano i stracono w Ponarach osoby aresztowane pod zarzutem udziału w druku i kolportażu konspiracyjnego pisma „Niepodległość”[146]. W nocy z 16 na 17 września 1943 roku w Wilnie zatrzymano 140 polskich zakładników, z czego dziesięciu rozstrzelano następnego dnia w Ponarach. W gronie ofiar znaleźli się: prof. Mieczysław Gutkowski (wykładowca skarbowości i prawa skarbowego na Uniwersytecie Stefana Batorego) prof. Kazimierz Pelczar (dziekan wydziału lekarskiego Uniwersytetu Stefana Batorego), Mieczysław Engiel (adwokat), Kazimierz Antuszewicz (inżynier), Stanisław Grynkiewicz (chemik), Eugeniusz Biłgorajski (kapitan rez. WP), Kazimierz Iwanowski (porucznik rez. WP), Tadeusz Lothe (pracownik teatru), Włodzimierz Maurik (kierownik biura), Aleksander Orłowski (robotnik). Zbrodni dokonano w odwecie za zabicie przez żołnierzy AK inspektora litewskiej policji w Wilnie, Marijonasa Podabasa[147]. Egzekucje ofiar innych narodowości Obok Żydów i Polaków w ponarskiej „bazie” masowo rozstrzeliwano także sowieckich jeńców wojennych, których przywożono z okolicznych obozów, członków partii komunistycznej, a także pracowników sowieckiego aparatu okupacyjnego, którzy nie zdążyli zbiec przed nadejściem wojsk niemieckich. Tego typu egzekucje przeprowadzano przede wszystkim w pierwszych miesiącach okupacji[148]. W Ponarach zostali rozstrzelani m.in. Liudas Adomauskas – komisarz kontroli państwowej w rządzie Litewskiej SRR, Andrius Bulota – członek Rady Najwyższej Litewskiej SRR, W. Knywa – komisarz gospodarki komunalnej. Wśród rozstrzelanych znajdowały się także żony oficerów Armii Czerwonej, które po wybuchu wojny nie zdołały się ewakuować na wschód[149]. W Ponarach zamordowano co najmniej 40 osób narodowości romskiej[150]. Prawdopodobnie 20 maja 1944 roku w Ponarach rozstrzelano 20 oficerów i żołnierzy litewskiej formacji kolaboracyjnej Lietuvos vietinė rinktinė, których oskarżono o tchórzostwo po przegranej bitwie pod Murowaną Oszmianką[151]. Liczba ofiar Próby ustalenia liczby osób zamordowanych w Ponarach podejmowano jeszcze przed zakończeniem działań wojennych. Przedstawiciele 5. Armii 3. Frontu Białoruskiego, którzy badali miejsce kaźni w lipcu 1944 roku, oszacowali ją na ponad 200 tys. Z kolei komendant Okręgu Wilno Armii Krajowej w raporcie dla Komendy Głównej AK z 26 września 1944 roku informował, że w ciągu trzech lat w Ponarach zamordowano około 130–160 tys. osób, z czego 25–30 proc. stanowić mieli Polacy[152]. Sprawę zbrodni ponarskiej poruszono także w trakcie procesu głównych niemieckich zbrodniarzy wojennych w Norymberdze. W wyroku z 30 września – 1 października 1946 roku Międzynarodowy Trybunał Wojskowy orzekł, że w Ponarach zostało zamordowanych co najmniej 100 tys. „obywateli sowieckich”[153]. W literaturze historycznej przez długi czas obowiązywał pogląd, że w Ponarach zamordowano około 100 tys. osób[154]. Liczbę ofiar narodowości żydowskiej zazwyczaj szacowano przy tym na około 70 tys. osób[155]. Polscy historycy byli natomiast skłonni szacować liczbę ofiar narodowości polskiej na kilkanaście tysięcy[156], a nawet 20 tys. osób[156][157]. Monika Tomkiewicz, autorka jedynej jak dotąd naukowej monografii na temat zbrodni ponarskiej, wydanej w 2008 roku przez Instytut Pamięci Narodowej, stoi na stanowisku, iż liczba 100 tys. ofiar jest zawyżona[154]. Na podstawie własnych badań oszacowała, że w Ponarach zostało zamordowanych około 80 tys. osób, w tym[103]: około 72 tys. Żydów, około 5 tys. sowieckich jeńców wojennych, około 1,5–2 tys. Polaków, około 1 tys. działaczy komunistycznych różnych narodowości, około 40 Romów. Śledztwo prowadzone przez IPN w sprawie zbrodni w Ponarach pozwoliło zidentyfikować 292 ofiary narodowości polskiej. Ustalono także nazwiska 49 osób, co do których istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostały zamordowane w ponarskiej „bazie”, lecz nie można tego jednoznacznie potwierdzić[158]. Masowe egzekucje w Ponarach były największą zbrodnią popełnioną przez okupantów niemieckich na Kresach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej[159]. Ponary bywają nazywane „wileńskim Katyniem”[160] lub „wileńską Golgotą”[161]. Wiedza na temat zbrodni w okresie okupacji Zobacz w Wikiźródłach tekst Odezwa Kierownictwa Walki Podziemnej Okręgu Wileńskiego, w sprawie mordu w Ponarach, z września 1943 Zobacz w Wikiźródłach tekst Meldunki Delegatury Rządu RP na Kraj w sprawie zbrodni w Ponarach, z okresu 1942–1944 Na początku lipca 1941 roku mieszkańcy Ponar po raz pierwszy usłyszeli dochodzące z „bazy” odgłosy strzałów[162]. W tym okresie miejsce kaźni nie było jeszcze ściśle strzeżone. Jednemu z miejscowych Polaków udało się nawet przedostać na teren „bazy” i odnaleźć niezbyt starannie ukryte ślady egzekucji[163]. Mniej więcej w tym samym czasie żołnierze stacjonującej w pobliżu Ponar jednostki transportowej Wehrmachtu zaobserwowali kolumny Żydów prowadzone na miejsce straceń i usłyszeli dochodzące z lasu odgłosy wystrzałów. Niektórzy z nich wiedzeni ciekawością wybrali się do „bazy”, gdzie kilkukrotnie stali się bezpośrednimi świadkami egzekucji. Jeden z żołnierzy zdołał nawet wykonać kilka zdjęć, które przetrwały wojnę i stały się dowodem popełnionych w Ponarach zbrodni[164]. Ofiary wiezione na miejsce egzekucji były fałszywie informowane, że są zabierane na roboty przymusowe[165]. Relacje świadków wskazują, że jeszcze wiosną 1942 roku niektórzy skazańcy byli przekonani o prawdziwości tych zapewnień[166]. Z czasem wiedza na temat zbrodni ponarskiej stała się jednak bardziej powszechna. Jeden ze świadków wspominał, że pewnego razu ze zmierzającej do „bazy” ciężarówki wyrzucono kawałek pudełka na papierosy, na którym zapisano w języku polskim „jedziemy na śmierć z Łukiszek”[167]. W lipcu i sierpniu 1941 roku wileńscy Żydzi wciąż pozostawali przekonani, że ich krewnych i znajomych Niemcy wywieźli na roboty przymusowe do „getta nr 3 w Ponarach” lub do Mińska. Na początku września do Wilna przedostało się sześć lekko rannych Żydówek. Były to ofiary „wielkiej prowokacji”, którym udało się przeżyć egzekucję i wydostać spod zwałów zwłok. Personel żydowskiego szpitala zachował ich relacje w sekrecie, obawiając się, że kobiety zostaną zabite przez Niemców. Wkrótce do żydowskiej dzielnicy zaczęli docierać inni ocalali z egzekucji w Ponarach. Judenrat „dużego getta”, na którego czele stał Jakub Gens, skutecznie nie dopuszczał jednak do rozprzestrzeniania się wieści o ludobójstwie[168]. Najprawdopodobniej żydowscy przywódcy wyszli z założenia, że nie ma możliwości ocalenia niepracujących Żydów, natomiast możliwe będzie uratowanie tych rodaków, którzy pracują na rzecz Niemców, stąd byli zdeterminowani, aby lojalnie wypełniać polecenia okupanta i nie dopuścić do niepokojów, które mogłyby zagrozić istnieniu getta. Dopiero na przełomie 1941/42 roku wiadomości o masakrach w Ponarach zaczęły docierać do ogółu ludności getta[169]. 31 grudnia działacze syjonistycznych organizacji młodzieżowych zorganizowali publiczne zebranie w garkuchni przy ul. Straszuna. Odczytano wtedy manifest, który informował, że Żydzi, których w ostatnich miesiącach zabrano z getta, zostali wymordowani w Ponarach oraz wzywał żydowską młodzież do walki[170]. W październiku 1941 roku działacze Droru i Ha-Szomer Ha-Cair z getta warszawskiego zdołali za pośrednictwem polskiego kuriera, harcerza Henryka Grabowskiego, nawiązać kontakt z gettem wileńskim. Uzyskano wtedy pierwsze informacje o zbrodniach, których ofiarą padali Żydzi z Wileńszczyzny[171]. Jeszcze w tym samym miesiącu do Warszawy przedostał się Izrael Chaim Wilner, a w grudniu dotarli tam inni wysłannicy młodzieżowych ugrupowań syjonistycznych z Wilna[172]. Potwierdzili oni wcześniejsze doniesienia o masowych mordach, uzupełniając jednocześnie, iż są one dokonywane w Ponarach. Ich relacje zostały spisane przez członków Oneg Szabat[173]. Informacje o eksterminacji wileńskich Żydów, oparte najprawdopodobniej na relacji Wilnera, opublikowano także pod koniec października 1941 roku na łamach podziemnego pisma „Neged ha-Zerem”, wydawanego w getcie warszawskim przez Ha-Szomer Ha-Cair[174]. Niemniej żydowscy przywódcy z Warszawy przez długi czas z niedowierzaniem reagowali na ostrzeżenia wileńskich działaczy, że egzekucje w Ponarach i innych miejscach kaźni na Kresach Wschodnich stanowią preludium do całkowitej eksterminacji narodu żydowskiego[175][176]. Podobnie zareagował przewodniczący Judenratu w Grodnie Dawid Brawer, którego kurierka wileńskiego He-Chaluc, Bella Hazan, poinformowała pod koniec 1941 roku o masowych zbrodniach w Wilnie i Ponarach[177]. W kwietniu 1942 roku działająca w wileńskim getcie Zjednoczona Organizacja Partyzancka (FPO) wysłała trzyosobową delegację do gett w Białymstoku i Warszawie. Jej zadaniem było dostarczyć pisemne relacje osób ocalałych z egzekucji w Ponarach, a także proklamację FPO, która ostrzegała, iż Niemcy przystąpili do całkowitej eksterminacji narodu żydowskiego oraz wzywała wszystkich Żydów do walki zbrojnej. Wysłannicy zdołali dotrzeć do getta białostockiego, lecz w drodze do Warszawy zostali aresztowani na stacji w Małkini i kilka miesięcy później rozstrzelani na Pawiaku[178]. Jesienią 1942 roku wysłannicy FPO podjęli także nieudaną próbę przedostania się przez linię frontu i powiadomienia władz sowieckich o eksterminacji Żydów prowadzonej w Ponarach[179]. Zbrodnie dokonywane w Ponarach zostały odnotowane w raportach Polskiego Państwa Podziemnego[180]. Polski wywiad usiłował w miarę możliwości rejestrować przeprowadzane tam egzekucje[181]. Wileńska AK informowała o nich w swoich ulotkach i odezwach[182]. W czerwcu 1942 roku na łamach „New York Timesa” i „London Evening Standard” pojawiły się informacje o zabiciu tysiąca Żydów w Ponarach[183]. Próby zatarcia śladów zbrodni Wykop, w którym w latach 1943–1944 palone były zwłoki ofiar Osobny artykuł: Akcja 1005. W związku z pogarszającą się sytuacją na froncie wschodnim Niemcy przystąpili w 1943 roku do zacierania śladów zbrodni, które popełnili w Europie Środkowo-Wschodniej. W tym celu utworzono specjalną jednostkę o nazwie Sonderkommando 1005. Członkowie komanda przybyli do Ponar w grudniu 1943 roku. Już dwa miesiące wcześniej wileńskie Gestapo rozpoczęło jednak przygotowania do akcji specjalnej. Na początek wysiedlono mieszkańców najbliżej położonych domów oraz sprowadzono do „bazy” duże ilości chlorowanego wapna. Pod koniec listopada do Ponar przywieziono więźniów, którzy mieli pracować przy ekshumacji i paleniu zwłok[184]. Monika Tomkiewicz podaje, że w grupie tej znajdowało się 44 Żydów z Wilna, 38 jeńców sowieckich oraz Polak o nazwisku Iwaszkiewicz[185]. Z kolei według Jicchaka Arada składała się z 70 Żydów z Wilna i okolic oraz 10 jeńców, z których dziewięciu było narodowości żydowskiej. Arad podaje również, że wśród więźniów znajdowały się cztery kobiety, które pracowały jako kucharki i sprzątaczki[186]. Więźniów przetrzymywano w jednym z dużych wykopów na terenie bazy. Przekształcono go w ziemiankę, w której znajdowały się m.in. prowizoryczna kuchnia i spiżarnia. Całość, oprócz latryny, przykryto prowizorycznym dachem z desek i papy. Z ziemianki więźniowie mogli się wydostać tylko po drabinach, które strażnicy wyciągali później na zewnątrz[187]. Gdy w Boże Narodzenie 1943 roku grupa więźniów Sonderkommando 1005 uciekła z miejsca kaźni w Forcie IX w Kownie, Niemcy zaostrzyli środki bezpieczeństwa w Ponarach. Teren wokół ziemianki ogrodzono drutem kolczastym i częściowo zaminowano, a więźniom zaczęto skuwać nogi kajdanami[186]. Prace przy zacieraniu śladów zbrodni trwały od końca listopada 1943 roku do czerwca 1944 roku. Pod nadzorem Niemców więźniowie otwierali masowe groby i wyciągali zwłoki, używając do tego metalowych haków przytwierdzonych do półtorametrowych drągów. Zwłoki, często znajdujące się w stanie zaawansowanego rozkładu, poddawano oględzinom, poszukując złotych zębów i ukrytej biżuterii, po czym znoszono na stosy i podpalano. Po zakończeniu kremacji więźniowie rozbijali kości na drobne cząstki, po czym wraz z popiołami wrzucali ponownie do masowych grobów i zasypywali warstwą piasku. Według jednego z żydowskich więźniów do połowy kwietnia 1944 roku unicestwiono w ten sposób 68 tys. zwłok[188]. Po pewnym czasie więźniowie postanowili zaryzykować próbę ucieczki. W tym celu przystąpili do kopania tunelu, początkowo posługując się patykami i łyżkami, a później dwiema deskami wyjętymi ze ściany spiżarni. Wydobyty piasek, łącznie 20m³, ukradkiem wynoszono w kieszeniach i wysypywano w czasie pracy[k]. Po upływie 2,5 miesiąca gotowy był tunel o długości 30 metrów[189]. Zbiorowa ucieczka nastąpiła w nocy z 15 na 16 kwietnia 1944 roku. Więźniowie rozkuli kajdany przy pomocy metalowego pilnika odnalezionego przy zwłokach, po czym zaczęli kolejno wchodzić do tunelu[190]. Gdy 25 więźniów znajdowało się już na zewnątrz, strażnicy wszczęli alarm, uniemożliwiając pozostałym ucieczkę. Dwunastu uciekinierów zastrzelono w czasie pościgu[191]. Spośród pozostałych, jedenastu zdołało przedostać się do Puszczy Rudnickiej, gdzie dołączyli do sowieckiej partyzantki[191][192]. Aby kontynuować akcję zacierania śladów zbrodni, Niemcy sprowadzili z obozu przy fabryce „Kailio” 70[193] lub 86[194] Żydów. W lipcu 1944 roku, na krótko przed nadejściem Armii Czerwonej, wszyscy więźniowie zostali zamordowani[193]. W 2016 roku archeolodzy odkryli w Ponarach pozostałości tunelu, którym uciekli więźniowie Sonderkommando 1005[195]. Pamięć Upamiętnienie miejsca zbrodni Ponary. Monument wzniesiony w czasach rządów sowieckich W sierpniu 1944 roku powołana przez władze sowieckie „Komisja Nadzwyczajna ds. badania zbrodni hitlerowskich popełnionych od 1941 do 5 sierpnia 1944 r. w Litewskiej SRR” zbadała miejsce zbrodni w Ponarach. Z „dołów śmierci” wydobyto 515 zwłok, które poddano oględzinom. Udało się wtedy zidentyfikować pięć ciał. Odnaleziono także duże ilości ludzkich kości i popiołów oraz przedmioty i dokumenty osobiste[196]. W 1945 roku ocalali wileńscy Żydzi samorzutnie utworzyli w Ponarach improwizowane miejsce pamięci[197]. Zostało ono jednak szybko zlikwidowane przez władze sowieckie[198]. Sowieci zniszczyli także krzyż, który mieszkańcy Wilna postawili w „bazie” w pierwszej połowie lat 50.[199] Sami początkowo ograniczyli się natomiast do zainstalowania w miejscu zbrodni drewnianych tabliczek informacyjnych w językach rosyjskim i litewskim[199]. W 1948 roku w Ponarach odsłonięto kamienny obelisk zwieńczony pięcioramienną gwiazdą. Pomnik nie zawierał żadnych odniesień do narodowości ofiar, a znajdująca się na nim krótka inskrypcja w językach litewskim i rosyjskim głosiła jedynie[200]: Ofiarom faszystowskiego terroru 1941–1944 Przez kilkadziesiąt lat miejsce pamięci pozostawało zaniedbane i zapomniane[201][202]. W 1980 roku w Ponarach otworzono niewielkie muzeum martyrologiczne, które jednak już rok później uległo zniszczeniu na skutek pożaru. Dopiero w 1985 roku władze sowieckie uporządkowały teren dawnej „bazy” i wzniosły tam zespół pomnikowy, a także nowy murowany budynek muzealny autorstwa Jautisa Makariunasa[203]. Pozostałości sześciu masowych grobów otoczono kamiennymi krawężnikami, a ich zbocza umocniono i pokryto murawą. Pięć dołów oznaczono tabliczkami z napisami w języku rosyjskim i litewskim, które informują: „Tu hitlerowscy okupanci spalili wykopane trupy”. Przy szóstym, największym, znajduje się natomiast tabliczka z napisem: „W tej ośmiometrowej jamie hitlerowscy okupanci trzymali więźniów, których zmuszali wykopywać trupy i kruszyć ich kości”[204]. Przy wejściu na teren zespołu pomnikowego ustawiono dwie kamienne tablice, na których w językach litewskim i rosyjskim zapisano[203]: Tu w ponarskim lesie od lipca 1941 do lipca 1944 hitlerowcy rozstrzelali ponad 100 tysięcy obywateli sowieckich Ukrywając ślady swoich zbrodni, faszystowscy okupanci od grudnia 1943 roku palili zwłoki rozstrzelanych Postępująca liberalizacja systemu, a następnie rozpad ZSRR sprawiły, że możliwe stało się wzbogacenie miejsca pamięci w Ponarach o akcenty żydowskie i polskie. W 1990 roku w „bazie” postawiono i poświęcono drewniany krzyż o wysokości 10 metrów, upamiętniający zamordowanych Polaków. Przed krzyżem stanęła granitowa tablica pamiątkowa, na której widnieje napis w języku polskim[205]: 1941–1944. Pamięci wielu tysięcy Polaków zamordowanych w Ponarach. W hołdzie Rodacy Ziemi Wileńskiej. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie a światłość wiekuista niechaj im świeci Amen. W 1990 roku przy wejściu na teren „bazy” umieszczono także granitową tablicę z gwiazdą Dawida i inskrypcją w językach: jidysz, hebrajskim, litewskim i rosyjskim, która informowała, że wśród ofiar znajdowało się 70 tys. Żydów – mężczyzn, kobiet i dzieci[206][207]. Rok później w Ponarach stanął pomnik upamiętniający żydowskie ofiary. Jego wygląd przywodzi na myśl żydowskie kamienie nagrobne, widnieje na nim także metalowa gwiazda Dawida i menora wykonana z brązu. Inskrypcja na pomniku, zapisana w językach: hebrajskim, jidysz, litewskim, angielskim i rosyjskim, głosi[208]: Wieczna pamięć 70 tysiącom Żydów z Wilna i okolic, zamordowanym i spalonym tutaj w Ponarach przez nazistowskich oprawców i ich pomocników Staraniem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ekspozycję muzealną uzupełniono w 1992 roku o materiały dotyczące polskich ofiar[201]. W 2000 roku drewniany krzyż w „Polskiej kwaterze wojennej” zastąpiono nowym, wykonanym z metalu. Samą kwaterę otoczono natomiast kamiennym ogrodzeniem z metalową furtką oraz uzupełniono o kolejne tablice pamiątkowe, zawierające m.in. nazwiska zamordowanych. Na jednej z tablic znalazła się inskrypcja w języku polskim i litewskim[209]: Żołnierze Armii Krajowej, Polskiego Państwa Podziemnego, polska inteligencja i młodzież, którzy oddali życie za wolność ojczystej ziemi. Cześć ich pamięci Rząd Rzeczypospolitej Polskiej W obrębie zespołu pomnikowego w Ponarach znajdują się obecnie także inne krzyże, pamiątkowe głazy i niewielkie pomniki, które upamiętniają m.in. zamordowanych jeńców sowieckich, Litwinów rozstrzelanych w 1941 roku, żołnierzy Lietuvos vietinė rinktinė rozstrzelanych w 1944 roku, wileńskich Żydów zabitych w 1944 roku[208]. Zmieniono także napisy na pochodzących z 1985 roku tablicach przy wejściu na teren „bazy”, dodając informację, iż obok „hitlerowców” sprawcami zbrodni byli ich „lokalni pomocnicy”[207]. Od 2013 roku miejsce pamięci znajduje się w pieczy Państwowego Muzeum Żydowskiego im. Gaona w Wilnie[208]. Pamięć o zbrodni ponarskiej w Polsce Pomnik ku czci ofiar zbrodni ponarskiej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach Upamiętnienie ofiar zbrodni ponarskiej na Cmentarzu Komunalnym i Wojskowym w Ełku W Polsce ofiary zbrodni ponarskiej upamiętniono licznymi tablicami pamiątkowymi. Pierwszą z nich odsłonięto w 1986 roku w kościele św. Jacka w Warszawie[210]. Niewielkie pomniki upamiętniające ofiary Ponar odsłonięto m.in. na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (1997)[211], na Cmentarzu Komunalnym i Wojskowym w Ełku (2003)[212], na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie (2012)[213] oraz na Cmentarzu Łostowickim w Gdańsku (2018)[214]. W 1994 roku z inicjatywy Heleny Pasierbskiej powołano do życia Stowarzyszenie „Rodzina Ponarska”, zrzeszające przede wszystkim krewnych i przyjaciół polskich ofiar zbrodni ponarskiej[215][216]. Od 1997 roku każdego 12 maja stowarzyszenie organizuje obchody „Dnia Ponarskiego”[217]. Kazimierz Sakowicz i jego dziennik Jednym z najważniejszych świadków zbrodni był Kazimierz Sakowicz – przedwojenny dziennikarz, członek polskiego ruchu oporu, którego dom znajdował się w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od ponarskiej „bazy”. Przez trzy lata Sakowicz potajemnie prowadził obserwację miejsca egzekucji, notował oznaczenia wagonów i numery rejestracyjne samochodów, zdobywał informacje od innych świadków zbrodni[218]. Swoje ustalenia spisywał na małych kartkach, chował do butelek i zakopywał w ogrodzie[219]. Po wojnie udało się odnaleźć jego notatki z okresu od 11 lipca 1941 do 6 listopada 1943[220]. 5 lipca 1944 roku Sakowicz został śmiertelnie postrzelony przez członków Ypatingasis būrys[221]. Prawdopodobnie zabrali oni wtedy jego notatki spisane po 6 listopada 1943 roku, chcąc w ten sposób zataić dowody swoich zbrodni[222]. Zapiski Sakowicza zostały w 1952 roku odnalezione przez sąsiadów, którzy przekopywali jego ogródek w poszukiwaniu złota[223]. Przekazano je do Muzeum Żydowskiego w Wilnie, a po jego zamknięciu trafiły do Litewskiego Centralnego Archiwum Państwowego i Litewskiego Muzeum Narodowego. Posłużyły m.in. jako materiał dowodowy w czasie powojennych procesów członków Ypatingasis būrys[219]. Dziennik Sakowicza po raz pierwszy wydano drukiem w Polsce w 1999 roku. W kolejnych latach ukazały się jego wydania w językach: hebrajskim (2000), niemieckim (2003), angielskim (2005) i litewskim (2012)[223]. Odpowiedzialność sprawców Część niemieckich sprawców zbrodni w Ponarach została pociągnięta do odpowiedzialności karnej. Walter Blume, dowódca Sonderkommando 7a, które operowało w ostatnich dniach czerwca 1941 na terenie Wilna, został skazany w procesie Einsatzgruppen na karę śmierci (1948). Wyrok zamieniono później na 25 lat pozbawienia wolności[224]. Martin Weiss, dowódca Ypatingasis būrys, został w lutym 1950 roku uznany winnym zamordowania siedmiu osób i pomocnictwa zabiciu 30 tys. osób w Ponarach. Wyrokiem sądu krajowego w Würzburgu skazano go na karę dożywotniego pozbawienia wolności. W 1977 roku został w drodze łaski zwolniony z więzienia. Sądzony wraz z nim August Hering został uznany winnym zabicia jednej osoby i pomocnictwa w zamordowaniu kolejnych 4 tys. osób. Skazano go na karę dożywotniego pozbawienia wolności, zamienioną później na 15 lat więzienia[225]. Alfred Filbert, dowódca Einsatzkommando 9, został w czerwcu 1962 roku skazany przez sąd krajowy w Berlinie Zachodnim na karę dożywotniego pozbawienia wolności. W trakcie procesu udowodniono mu m.in. wydanie rozkazu zamordowania co najmniej 4 tys. Żydów w rejonie Wilna. Po trzynastu latach odbywania kary Filbert został zwolniony z więzienia[226]. Karl Jäger, dowódca Einsatzkommando 3, a później komendant SD i policji bezpieczeństwa w Generalnym Komisariacie Litwy, został w kwietniu 1959 roku aresztowany w Niemczech Zachodnich. Dwa miesiące później popełnił samobójstwo w areszcie[227]. 22 członków Ypatingasis būrys[l] zostało osądzonych w Związku Radzieckim. Trzynastu skazano na karę śmierci, pozostali otrzymali wyroki od 10 do 25 lat obozu pracy. Pierwszy ze zbrodniarzy został osądzony we wrześniu 1944 roku, ostatni w lutym 1978 roku[228]. W kilku wypadkach członkowie oddziału zostali osądzeni dwukrotnie; najpierw ukarano ich za pomocnictwo w zbrodni, a później wymierzono znacznie surowsze wyroki, gdy wyszło na jaw, że osobiście dokonywali mordów[229]. Niektórzy ze skazanych zostali po 1990 roku uznani za ofiary sowieckich represji politycznych i zrehabilitowani przez prokuratora generalnego niepodległej Litwy. Otrzymali także finansowe rekompensaty[230]. Procesy członków Ypatingasis būrys odbyły się także w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W listopadzie 1973 roku sąd wojewódzki w Warszawie skazał na karę śmierci Józefa Miakisza (Juozasa Makisziusa), Władysława Butkuna (Władasa Butkunasa) i Jana Borkowskiego (Jonasa Barkauskasa). W drodze łaski Rada Państwa zmniejszyła później te wyroki do 25 lat pozbawienia wolności. Z kolei w czerwcu 1977 roku sąd okręgowy w Olsztynie skazał na karę 25 lat więzienia Wiktora Gliwińskiego (Wiktorasa Galwanauskasa), któremu udowodniono udział w masowych egzekucjach w Ponarach. Sąd Najwyższy podwyższył wyrok na karę śmierci, lecz Rada Państwa ponownie skorzystała z prawa łaski, zamieniając go na 25 lat pozbawienia wolności[231]. Aleksander Lileikis, dowódca Saugumy w okręgu wileńskim, zamieszkał po wojnie w USA. W 1995 roku litewska prokuratura wszczęła przeciwko niemu śledztwo. W lipcu 2000 roku postępowanie zostało umorzone ze względu na zły stan zdrowia oskarżonego. Lileikis zmarł niespełna trzy miesiące później[232]. Prawdopodobnie niektórzy członkowie Ypatingasis būrys uniknęli kary, gdyż po wojnie zgodzili się podjąć współpracę agenturalną z sowieckimi organami bezpieczeństwa[233]. Pewna liczba sprawców zdołała także uciec na Zachód[234][235]. Niewyjaśnione pozostają losy jednego z litewskich dowódców oddziału, Balysa Norwaiszy. Jego rodzina twierdziła, że zginął podczas alianckiego nalotu, jednakże jest możliwe, że po 1945 roku wyemigrował do USA[235]. W kulturze Zobacz multimedia związane z tematem: Zbrodnia w Ponarach Zobacz kolekcję cytatów Zbrodnia w Ponarach w Wikicytatach Zobacz wiadomość w serwisie Wikinews pt. Wandalizmy w miejscu pamięci o Holokauście w litewskich Ponarach Noah Wołkowski, mieszkaniec getta wileńskiego, poświęcił zbrodni ponarskiej wiersz, któremu nadał tytuł Kołysanka Ponar. Utwór ten, napisany pierwotnie w języku polskim, przełożył na jidysz Szmerke Kaczergiński. W ten sposób powstała piosenka Shtiler, Shtiler do której muzykę skomponował Alik Wołkowski (syn Noaha). Zdobyła szybko wielką popularność w getcie[236]. Naocznym świadkiem jednej z egzekucji przeprowadzonych w Ponarach był Józef Mackiewicz[237]. Zbrodni ponarskiej poświęcił on później reportaż-opowiadanie Ponary–„Baza”, który opublikowano po raz pierwszy w 1945 roku na łamach czasopisma „Orzeł Biały”. Tekst ten w zmodyfikowanej formie Mackiewicz włączył także do swej powieści Nie trzeba głośno mówić (1969)[238]. Opublikowano go również w zbiorze reportaży i opowiadań Mackiewicza pt. Fakty, przyroda i ludzie (1984). Do zbrodni ponarskiej nawiązywali w swych wierszach polscy poeci: Bronisława Fastowicz, Barbara Jedynak, Krystyna Jurkiewicz, Krystyna Konecka, Jan Nagrabiecki, Lusia Ogińska, Stefania Smoterowa, Henryk Szylkin, Kazimierz Józef Węgrzyn[239]. Uwagi Monika Tomkiewicz podaje, że Einsatzkommando 9 przybyło do Wilna już 29 czerwca (patrz: Tomkiewicz 2008 ↓, s. 65). Jicchak Arad jako datę jego przybycia wskazuje natomiast 2 lipca (patrz: Arad 1982 ↓, s. 66). Początkowo w dole przetrzymywano jedynie mężczyzn, natomiast kobiety oczekiwały na egzekucję w pobliskim lasku. Praktykę tę zarzucono po kilku miesiącach. Patrz: Tomkiewicz 2008 ↓, s. 197. Niemcy bezskutecznie starali się ukrócić ten proceder. SS-Hauptscharführer Weiss miał pewnego razu osobiście zastrzelić członka oddziału, którego przyłapano na szabrowaniu mienia ofiar. Patrz: Tomkiewicz 2008 ↓, s. 205. Jicchak Arad uważa, że egzekucja Żydów ujętych w „Dniu Pojednania” jako jedna z nielicznych nie została odnotowana w raporcie Karla Jägera (patrz: Arad 2009 ↓, s. 146). Arūnas Bubnys jest natomiast zdania, że do tej egzekucji odnosi się informacja z raportu, która mówi o rozstrzelaniu 1983 Żydów w dniu 4 października (patrz: Bubnys 2010 ↓, s. 239–240). Komuniści. W oryginale podano błędnie liczbę 3334. W oryginale podano błędnie liczbę 1271. Ośmiu Polaków i sześciu sowieckich jeńców wojennych. Polak. Monika Tomkiewicz podaje, że w owych transportach znajdowali się także Żydzi ze Smorgoni, Świru i Widz. Patrz: Tomkiewicz 2008 ↓, s. 122. Jicchak Arad podaje, że więźniowie ukrywali piasek pod swoimi siennikami oraz między deskami, które odgradzały poszczególne pomieszczenia ziemianki. Patrz: Arad 2009 ↓, s. 503. Byli to: Mikas Bogotkiewiczius, Petras Czarniauskas, Konstantinas Cziczielis, Jonas Dwilaitis, Jonas Germanaviczius, Antanas Granickas, Augustas Juozas, Wladas Korsakas, Jonas Ożelis Kozłowski, Stasys Liwczinas, Juozas Maczys, Wladas Mandeika, Justas Martisus, Julius Raczkauskas, Władysław Sausaitis, Juozas Świrskis, Jonas Tumas, Stasys Ukrinas, Powilas Waltulionis, Stasys Zalapugas, Bronisław Żelwis, Wytautas Żemaitis. Patrz: Tomkiewicz 2008 ↓, s. 276–279. |
Free forum by Nabble | Edit this page |