|
"Amerykański sen" 😯
![]() |
Okradziono ich z oszczędności Serenko.
|
To samo chcą zrobić u nas.
Dodatkowo tam jest strasznie droga służba zdrowia i jak ktoś ma pecha w życiu, to oszczędności i cały majątek odda za leczenie. ![]() |
Ta cała bańka 2008 była po to, żeby okraść emerytów.
|
Nie wiem co mają fundusze emerytalne do kredytów ![]()
Druga tura bez Bonżura...
|
To bardzo proste Andrzeju >;P Fundusze emerytalne kupiły toksyczne instrumenty które eksperci rattingowi uznali za "pewne" i tak okradli emerytów. Zwykły geszeft za który nikogo nie rozliczono >;)
Trzy wielkie przypadki przejęcia większościowego udziału właścicielskiego przez państwo wystąpiły w USA. Dotyczyły one American International Group – największy przed kryzysem holding ubezpieczeniowo-finansowego na świecie – oraz Fannie Mae i Freddie Mac-największe na świecie instytucje gwarancji kredytu hipotecznego. Te ostatnie w 2009 roku miały zobowiązania w wysokości prawie 5 bilionów dol.arów. Stanowiło to ponad 50 proc. wartości rynku kredytów hipotecznych w USA. Trudno sobie wyobrazić losy systemu bankowego USA w przypadku niewypłacalności tych instytucji. AIG otrzymało łącznie ponad 200 mld dol. pomocy publicznej w tym 95 mld dol. w postaci bezpośredniego dokapitalizowania. Fannie Mae i Freddie Mac uzyskały obietnice pomocy w wysokości 600 mld dol. w tym 400 mld dol. w postaci bezpośredniego dokapitalizowania. W wyniku tej interwencji rząd USA przejął 85 proc. własności Fannie Mae i Freddie Mac oraz 92 proc. własności AIG. W efekcie poddał je publicznym regułom zarządzania. Interwencja o znacznie mniejszej skali objęła w październiku 2008 r. Royal Bank of Scotland Group z Wielkiej Brytanii. Wskutek kłopotów finansowych przeżywanych przez tę największą brytyjską i światową grupę bankowo-ubezpieczeniową rząd przejął poprzez dokapitalizowanie 84 proc. własności tego podmiotu. Główne firmy ubezpieczeniowe, które zostały objęte tym programem to Direct Line, Churchill Insurance oraz Priviledge. Objęcie przez państwo ponownie funkcji właścicielskiej w sektorze ubezpieczeń w krajach wysoko rozwiniętych odbyło się więc, jak widać z przytoczonych przykładów, poprzez przejęcie istniejących podmiotów z rąk prywatnych właścicieli, a nie poprzez działalność założycielską. Przejęcie to następowało w sytuacji, kiedy władza publiczna uważała, że upadłość instytucji będzie kosztowniejsza fiskalnie i politycznie od zastosowanego programu pomocy publicznej. Z reguły przy obejmowaniu własności przez państwo towarzyszyły deklaracje o jej tymczasowym charakterze oraz o determinacji zainteresowanych rządów do przekazania tej własności jak najszybciej w ręce prywatnych inwestorów. Tak się stało w przypadku AIG, która to firma z końcem 2013 roku znalazła się ponownie w rękach prywatnych inwestorów. Nieco inaczej rozwiązano problem Freddie Mac oraz Fannie Mae. Royal Bank of Scotland cały czas pozostaje w rękach państwa. Z najnowszych wydarzeń nacjonalizacyjnych warto odnotować przejęcie w 2013 roku przez rząd Holandii czwartej co do wielkości grupy bankowo ubezpieczeniowej tego kraju – SNS Real – z aktywami o wartości ponad 100 mld euro. Została ona w efekcie 100 proc. własnością Skarbu Państwa, w którego strukturach nadal funkcjonuje. Wykonywanie funkcji właścicielskich przez państwo prowadzi do wystąpienia u niego m.in. niebezpieczeństwa regulacyjnego hazardu moralnego. Przejawia się on w tym, że stanowiąc pewne standardy regulacyjne czy podejmując określone decyzje w zakresie prowadzonej polityki finansowej rząd może kierować się nie tyle interesem publicznym, ile własnym, jako właściciela określonych aktywów. Im znaczniejsze są te aktywa, tym silniejsza może być pokusa tego rodzaju zachowania drugiej strony. Podmioty z udziałem dominującym Skarbu Państwa mogą podejmować decyzje rynkowe kierując się interesami państwa a nie spółki (np. zwiększając zakupy papierów skarbowych ponad racjonalny poziom, uczestnicząc w grze cenowej na rynku, realizując jakieś cele społeczne czy polityczne itp.). Warto zauważyć, że to „rozdwojenie jaźni” państwa w odniesieniu do jego ról na rynku finansowym ma coraz szerszy zakres i stąd jest coraz groźniejsze. Wiąże się to z rosnącym wykorzystywaniem przez współczesne państwa tego rynku i jego instytucji. Współczesne państwo jest bowiem coraz ważniejszym komercyjnym uczestnikiem rynku, wykorzystującym jego instrumenty i zasoby. Skala obecności sektora publicznego w prywatnym systemie finansowym po ostatnim kryzysie finansowym jest bez precedensu. Państwo jest współcześnie najważniejszym uczestnikiem globalnego rynku dłużnego, reprezentując blisko połowę globalnej emisji długu w postaci obligacji, zaś instytucje finansowe są coraz ważniejszym wierzycielem suwerenów narodowych. Równocześnie wskutek rozwoju państwowych funduszy majątkowych (sovereign wealth funds) państwo staje się także coraz ważniejszym inwestorem na rynku akcji. Nie trudno sobie wyobrazić pojawiających się pokus kształtowania standardów regulacyjnych i podejmowania działań w taki sposób by służyły one przede wszystkim interesom regulatora, jako właściciela. Dodatkowo aktywność państwa w ubezpieczeniach została uzupełniona w trakcie ostatniego kryzysu globalnego o jego funkcję gwarancyjną. Jest to całkowicie nowy obszar aktywności współczesnego państwa, które zaczęło pełnić w ubezpieczeniach rolę gwaranta i reasekuratora ostatniej instancji. Rozszerza ono w ten sposób swoją dotychczasową funkcję pożyczkodawcy ostatniej instancji, którą tradycyjnie pełniło dla instytucji bankowych. Istotą funkcji gwarancyjnej jest udzielanie gwarancji na zobowiązania podmiotów ubezpieczeniowych bezpośrednio przez suwerena. Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie związane to jest zwykle raczej z ogólną sytuacją rynkową i kryzysem reputacyjnym instytucji finansowych niż z utratą realną płynności przez ubezpieczycieli Ta nowa funkcja państwa „eksplodowała” w trakcie ostatniego kryzysu przede wszystkim w sektorze bankowym, ale objęła także, choć w stosunkowo ograniczonym stopniu, sektor ubezpieczeniowy. Jej uzasadnieniem była groźba wystąpienia ryzyka systemowego oraz utrata stabilności finansowej państwa w wyniku upadłości systemowo ważnych instytucji. Ryzyko to do ostatniego kryzysu było kojarzone wyłącznie z sektorem bankowym. Obecnie wydaje się przeważać wiara w to, że sektor ubezpieczeniowy może mieć w nim także swój negatywny udział. Stąd też nowa tendencja do obejmowania go kuratelą państwa w trakcie przeżywanych szoków kryzysowych. Aktywność regulacyjna państwa wyprowadzana jest w teorii normatywnej najogólniej z zawodności rynku i tego, że nie jest on w stanie zaspokoić w sposób optymalny potrzeb indywidualnych oraz zapewnić realizację interesu publicznego. Przejawia się ona w obecnej rzeczywistości w podwójnej postaci: jego aktywności regulacyjno-legislacyjnej i nadzorczej. Działalność regulacyjno-legislacyjna odnosi się do stanowienia standardów regulacyjnych poprzez stanowienie aktów prawa. Jest ona siłą rzeczy silnie związana ze strukturami politycznymi oraz z ich systemami wartości. Jej koordynacja odbywa się zazwyczaj w strukturach rządowych lub szerzej państwowych, zaś jej implementacja ma miejsce w strukturach parlamentarnych. Działalność nadzorcza z kolei odnosi się do egzekwowania istniejących standardów regulacyjnych w działalności materialnej nadzorowanych podmiotów m.in. przy użyciu środków perswazyjnych lub określonych środków przymusu, noszących nazwę środków nadzorczych. Nosi ona bardziej techniczny charakter. Przez długi czas uważano, ze jej siła polega na odizolowaniu jej od wpływów politycznych i zachowaniu pełnej niezależności, zarówno od struktur politycznych jak i sił rynkowych. Obecnie wydaje się, że to podejście ulega pewnym zmianom. Oczywiste jest, że nadzór jest nie tylko pasywnym biorcą „produkcji” legislacyjnej, ale także uczestniczy nieformalnie lub formalnie w jej tworzeniu, dostarczając niezbędnych elementów eksperckich. Dodatkowo uczestniczy on sam także w tworzeniu standardów regulacyjnych poprzez stanowienie własnych „miękkich regulacji” (soft law) w postaci różnych interpretacji, zaleceń, rekomendacji, itp. Przez długi czas obydwie te aktywności regulacyjne państwa funkcjonowały razem i zaczęły się oddalać od siebie dopiero po przeprowadzeniu daleko idącej liberalizacji systemów finansowych w świecie, co nastąpiło pod koniec lat 70. ubiegłego stulecia. Dopiero bowiem wtedy pojawiła się potrzeba powołania do życia podmiotów, które będą dbały o bezpieczeństwo uwolnionych z gorsetu ograniczeń administracyjnych instytucji finansowych.. Regulacje tworzą ramy dla działalności ubezpieczeniowej. Określają jej przedmiot, funkcje i zasady. Wpływają też m.in. na dostępną ofertę produktową ubezpieczeń, modele biznesowe, zachowania rynkowe oraz wreszcie strukturę organizacyjną i postać prawną zakładów ubezpieczeń. System regulacyjny musi nadążać za pojawiającymi się innowacjami rynkowymi i odpowiednio na nie reagować – bądź to promując ich rozwój i formatując ich kształt z punktu widzenia potrzeb rynkowych i nadzorczych, bądź to ograniczać ich stosowanie lub usuwać je z rzeczywistości rynkowej. Regulacje są potężnym instrumentem działania i kuszą swoją łatwością. Dlatego muszą być stosowane z wielką ostrożnością – by nie ingerować nadmiernie w mechanizm rynkowy. Są one dla niego jak antybiotyk dla człowieka – można i należy ich używać, ale zawsze trzeba baczyć na przeciwwskazania i skutki uboczne. Regulacje muszą także unikać tworzenia niezamierzonych efektów, w tym zwłaszcza obszarów arbitrażowych, a tym samym chronić także równość konkurencji rynkowej dla wszystkich uczestników rynku. Ogół rozwiązań regulacyjnych występujących na rynkach finansowych (a więc i ubezpieczeniowych) można podzielić na wiele kategorii wyznaczających różne typy regulacji ubezpieczeniowych. Należą do nich w szczególności regulacje makroekonomiczne, regulacje alokacyjne, regulacje strukturalne, regulacje organizacyjne, regulacje ochronne oraz wreszcie regulacje ostrożnościowe. Te ostatnie stanowią współcześnie dominujący typ regulacji instytucji finansowych w krajach rozwiniętych (Handschke,Monkiewicz,2010). Są one równocześnie głównym obszarem zainteresowania współczesnych systemów nadzoru finansowego. Obejmują one standardy, które odnoszą się do niezawodności rynku i instytucji ubezpieczeniowych. Ich podstawowym celem jest zapewnienie realności ochrony ubezpieczeniowej oraz stabilności systemu finansowego. W ostatnim okresie widać rosnące znaczenie regulacji ochronnych, związanych z prawami konsumenckimi na rynku finansowym. Konsensus bazylejski kontra waszyngtoński Kształt systemu regulacyjnego sektora finansowego, w tym ubezpieczeniowego, odzwierciedla każdorazowo bieżące rozumienie charakteru oraz dominujące widzenie cech i właściwości działalności ubezpieczeniowej. Trzeba zaznaczyć, że podstawowe składniki tego widzenia są, co najmniej od lat 80. ubiegłego stulecia wspólne dla wszystkich segmentów rynku finansowego. W tym sensie paradygmat regulacyjno-nadzorczy w ubezpieczeniach jest pochodną poglądów ogólnych odnoszących się do całego rynku finansowego. W jego artykulacji szczególna rola przypada od dawna sektorowi bankowemu, który niejako zdominował pole regulacyjno-nadzorcze poprzez aktywność swoich instytucji w tym zakresie i doprowadził do jego faktycznego „ubankowienia”. Ów paradygmat zmienia się zawsze wskutek zmiany dominujących poglądów, co najczęściej zdarza się wskutek wystąpienia jakichś zewnętrznych szoków, zwłaszcza w postaci kryzysów finansowych. Testowanie jego odporności przez te zewnętrzne szoki jest prawdopodobnie najlepszym sposobem na sprawdzenie poprawności założeń oraz formułowanie ewentualnych propozycji normatywnych mających na celu modyfikację istniejącego modelu regulacyjnego i nadzorczego. W tym sensie uprawnione jest traktowanie istniejącego modelu regulacyjnego, jako skumulowanego zbioru reakcji na przeżywane w przeszłości kryzysy. Ostatni kryzys finansowy zostawił mocne ślady w tej funkcji państwa. Nasilił on w znacznym stopniu aktywność regulacyjną indywidualnych państw, a także doprowadził do podjęcia wielu działań o charakterze kolektywnym. Spowodował również przekazanie nowych uprawnień nadzorom oraz zwiększył ich rolę w kontrolowaniu działalności podległych im podmiotów. Należy podkreślić, że ostatni kryzys finansowy doprowadził do istnej eksplozji aktywności regulacyjnej państwa. Jest to nota bene ogólna prawidłowość obserwowana przy tego typu przesileniach. W wyniku doświadczeń płynących z ostatnich wydarzeń zakwestionowana została w znacznym stopniu doktryna konsensusu waszyngtońskiego i bazylejskiego oraz reputacja liberalizacji rynkowej. Zakwestionowane także zostało intelektualne przywództwo regulacyjne USA i Wielkiej Brytanii na globalnych rynkach finansowych. W miejsce doktryny liberalizacji rynkowej pojawiło się wolanie o większą rolę państwa w jego regulacyjnym przejawie. Niemiecki minister finansów w latach 2005-2009 Peer Steinbruck w wypowiedzi dla Financial Times z 23 czerwca 2008 roku oświadczył „..Postawy uważające wolny rynek za rzecz najważniejszą oraz argumenty używane przez zwolenników idei laisse-faire były proste i jednocześnie groźne, a niemieckie wolanie o więcej regulacji wywoływały w najlepszym przypadku szyderstwa. Uważano je za typowy przykład niemieckiej skłonności do nadregulacji” Nastąpiła tym samym zasadnicza zmiana obowiązującego w świecie paradygmatu regulacyjno-nadzorczego rynków finansowych. Ów paradygmat, zwany konsensusem waszyngtońskim z uwagi na szczególną w nim rolę odgrywaną przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w określaniu globalnych standardów finansowych, obowiązywał od lat 80 tych ubiegłego wieku. Jego istota sprowadzała się do bezwzględnej wiary w racjonalność rynków finansowych. Uznawano, że są one zasadniczo efektywne, choć skłonne do krótkotrwałych zawirowań. Ich prawidłowe funkcjonowanie wymagało jedynie dobrej dostępności do informacji rynkowej oraz pełnej przejrzystości instytucji finansowych. W funkcjonowanie tych rynków nie należało ingerować a jedynie umożliwić sprawne działanie ich własnych mechanizmów. Konsekwentnie oznaczało to przypisanie głównej roli regulacyjnej dyscyplinie rynkowej, wspomaganej jedynie dyscypliną regulacyjną. Konsensus ten uznawał, że system finansowy jest bezpieczny poprzez prywatne zarzadzanie ryzykiem na poziomie indywidualnych instytucji finansowych. Gwarantem, jakości tego zarzadzania były publiczne systemy nadzoru finansowego w postaci nadzorów mikro-ostrożnościowych. Koncentrowały one swa uwagę zasadniczo na stabilności finansowej indywidualnych podmiotów bez uwzględnienia ich zewnętrznych powiązań i skutków zewnętrznych podejmowanych przez nie decyzji. Nie było natomiast ich zadaniem ingerencja w wewnętrzny ład korporacyjny czy też przyjęte modele biznesowe. Wierzono również w to, że innowacje finansowe zwiększają odporność systemów finansowych na szoki oraz podnoszą poziom zarządzania ich ryzykiem. Nadzór w tym systemie miał charakter formalny i powierzchowny, zaś przedmiotem jego troski było bezpieczeństwo indywidualnych instytucji finansowych. Panowała wiara w to, że wówczas bezpieczny będzie też cały system. Ogólnie rzecz biorąc serce konsensusu waszyngtońskiego stanowiła swoista „trylogia regulacyjna” (str. 11 – 15) – większa transparentność, większa otwartość, lepsze zarzadzanie ryzykiem przez instytucje finansowe. Nowy konsensus, zwany „bazylejskim”, od miejsca gdzie od końca lat 80. XX wieku przemieściło się centrum globalnych rozstrzygnięć regulacyjnych sektora finansowego, wyłaniający się w szybkim tempie po globalnym kryzysie finansowym, oparty jest na zgoła odmiennych założeniach (str. 112 – 139). Jego punktem wyjścia jest założenie, że rynek finansowy jest z gruntu niestabilny i pro cykliczny, z tendencją do zachowań stadnych. Jego niestabilność jest dodatkowo powiększana przez nadmierną złożoność systemów finansowych i stosowanych modeli biznesowych, a także poprzez innowacje finansowe. Może to niekiedy wymagać odpowiedniej interwencji publicznej zakazującej stosowania określonych rozwiązań w zakresie modeli finansowych czy też zakazu sprzedaży niektórych produktów (tzw. roll back). Wewnętrzny ład korporacyjny i wewnętrzne zarządzanie ryzykiem przez instytucje finansowe stają się tym samym elementem podlegającym ocenie i atestacji organów nadzorczych. Sercem konsensusu bazylejskiego staje się przypisanie fundamentalnej roli perspektywie makroostrożnościowej, a tym samym wezwanie do publicznego zarządzania ryzykiem systemu finansowego. Kluczową podstawę teoretyczną nowego podejścia wywodzi się z Keynesowskiej koncepcji błędu złożenia (fallacy of composition).Wynika z niej, że zwiększanie bezpieczeństwa poszczególnych instytucji systemu finansowego nie oznacza automatycznie większego bezpieczeństwa systemu, jako całości. Przykładowo zwiększona dywersyfikacja na poziomie indywidualnym nie oznacza zwiększonej dywersyfikacji w systemie, jako całości. Wprost przeciwnie może to prowadzić do zgoła odmiennych wyników. Trzeba raczej odwrócić porządek rzeczy i wychodząc z potrzeby stabilności finansowej systemu badać potencjalne zagrożenia płynące dla niego z poszczególnych instytucji (top down approach). W tej analizie szczególne miejsce przypisuje się procykliczności, zachowaniom stadnym oraz niekorzystnym efektom zewnętrznym. Perspektywa makroostrożnosciowa nadaje więc nowy wymiar sprawowanemu nadzorowi nad rynkiem finansowym oraz przydziela mu nowe zadania, co ilustruje poniższa tabela. |
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Pewnie Andrzejowi chodzi o gorzałę i narkotyki, Ewo. Ale jak fundusze emerytalne okradziono, a czynsze poszły o 100% w górę, to na zwykłych ludzi przyszła bieda. I być może i nas, to dotknąć.
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
I całe to złodziejstwo w świetle prawa. Ciekawą rolę odegrała tu kolorowa mniejszość, co wszyscy to omijają. Wielkie bajeranckie domy bez wkładu własnego, dla ludzi na zasiłkach. Ktoś nie wiedział jak to się skończy? >;)
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Tak, bo pasożyty opanowały ośrodki decyzyjne.
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
To dalej nie wyjaśnia pasywności, okradzionych ludzi.
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Sprawdziły się obawy Ojców założycieli.
|
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
I nagle cywilizacja się cofa >;)
Prawie 46 mln ludzi na świecie to współcześni niewolnicy, dwie trzecie z nich przypada na kraje Azji i Pacyfiku - wynika z badania australijskiej organizacji praw człowieka Walk Free Foundation. W Polsce ich liczbę oszacowano na 180 tysięcy. W porównaniu z 2014 rokiem liczba niewolników wzrosła o 10 mln. Założyciel australijskiej fundacji, magnat górniczy Andrew Forrest, podkreślił, że ujawnienie niemal 30-procentowego wzrostu było możliwe m.in. dzięki lepszemu zbieraniu danych. Wyraził jednak obawę, że sytuacja pogarsza się w związku z kryzysem uchodźczym, który zwiększa podatność ofiar na wszelkie formy niewolnictwa. Raport Światowy Indeks Niewolnictwa zestawia informacje ze 167 krajów uzyskane na podstawie 42 tys. wywiadów w ponad 50 językach. We wszystkich badanych krajach odnotowano przypadki niewolnictwa. Na potrzeby dokumentu przyjęto szeroką definicję tego zjawiska jako pozbawienia, częściowo lub w całości, wolności jednej osoby przez drugą osobę w sposób, który pozwala na jej przedmiotowe wykorzystanie. W niechlubnych statystykach przodują Indie - na liczącą 1,3 mld ludność prawie 18,4 mln to niewolnicy. Jeśli chodzi o udział procentowy najgorsza sytuacja jest w Korei Północnej, gdzie jedna osoba na 20 jest niewolnikiem; to niemal 4,4 proc. 25-milionowej ludności. Czytaj także: Rząd chce minimalnej stawki godzinowej. 12 złotych brutto od 2017 roku Ogólnie współczesne niewolnictwo jest najbardziej rozpowszechnione w Azji, która dostarcza nisko wykwalifikowaną siłę roboczą w globalnych łańcuchach produkcji odzieży, żywności i technologii. Za Indiami są Chiny (prawie 3,4 mln), Pakistan (2,1 mln), Bangladesz (1,5 mln) i Uzbekistan (1,2 mln). Jeśli chodzi o udział procentowy poza Koreą Północną na cenzurowanym znalazły się Uzbekistan (prawie 4 proc. ludności) i Kambodża (1,65 proc.). Liczbę ofiar współczesnego niewolnictwa w Polsce autorzy opracowania szacują na 180 tys. To najgorszy wynik w Unii Europejskiej i 24. na świecie. W rozdziale o Polsce eksperci ocenili, że zdecydowana większość ofiar niewolnictwa pracuje w branży budowlanej, rolnictwie i handlu detalicznym "na stanowiskach, których nie widać na zewnątrz". Eksperci szacują, że wśród ofiar przymusowej pracy są m.in. obywatele państw znajdujących się w sąsiedztwie Polski (Ukraina, Białoruś, Bułgaria, Rumunia, Mołdawia), a także państw Azji (Wietnam, Filipiny, Chiny, Korea Północna), co spowodowane jest trwającymi konfliktami i niestabilną sytuacją polityczną, biedą i wysokim poziomem bezrobocia w państwach pochodzenia. Autorzy raportu wskazali m.in. na potwierdzone przypadki pracy niewolniczej kilkudziesięcioosobowych grup z Filipin, Tajlandii, Korei Północnej, oprócz wcześniej notowanych przypadków dotyczących obywateli dawnych państw Związku Radzieckiego. Wśród opisanych przypadków są m.in. działania zorganizowanych grup przestępczych zmuszających romskie matki z Ukrainy i Mołdawii do żebrania na ulicach polskich miast. Zwrócono także uwagę, że Polacy byli piątą największą grupą ofiar handlu ludźmi w UE, m.in. z ponad 400 potwierdzonymi przypadkami na terenie Wielkiej Brytanii. W raporcie podkreślono też głębokie problemy, z jakimi zmagają się nisko wykształceni polscy emigranci w Wielkiej Brytanii, m.in. dyskryminacją i zaniżaną płacą godzinową. W rozmowie z PAP Fiona David, dyrektor wykonawcza Walk Free Foundation, odniosła się do krytyki, że potwierdzona przez polskie służby liczba przypadków jest wielokrotnie niższa od szacunków WFF, podkreślając, że "jest to problem, który dotyczy nie tylko Polski - wciąż brakuje rozwiązań systemowych, które pozwalają łatwo zgłaszać i rozwiązywać takie sytuacje, bez obawy o życie i zdrowie ofiar". "Kluczowe jest, aby policja - dobrze wyposażona i finansowana - miała odwagę skupiać się na zorganizowanych gangach i grupach przestępczych" - podkreśliła. Zastrzegła, że "ogromna liczba przypadków pozostaje poza zasięgiem służb i policji, nie tylko w Polsce". David podkreśliła, że Polska przyjęła w ostatnich latach szereg regulacji prawnych dotyczących walki ze współczesnym niewolnictwem, a także stworzyła wyjątkowo dobry system wsparcia ofiar, ale wciąż brakuje wystarczającej determinacji i finansowania oraz współpracy z pracodawcami. "Migranci, często nielegalni, którzy nie mówią po polsku mogą bać się zgłosić o pomoc do policji, dlatego kluczowa jest rola wspierających organizacji, które mogą im pomóc" - zaznaczyła. Wśród krajów przodujących w walce z niewolnictwem dokument wymienia Holandię, USA, Wielką Brytanię, Szwecję, Australię, Portugalię, Chorwację, Hiszpanię, Belgię i Norwegię. Według ONZ współczesne niewolnictwo przejawia się w handlu ludźmi, zmuszaniu do prostytucji, przymusowej pracy, wykorzystywaniu dzieci w międzynarodowym handlu narkotykami. Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje liczbę ofiar niewolnictwa na 21 mln, ale - jak zastrzega agencja Reutera - nie bierze ona pod uwagę wszystkich form tego zjawiska. (PAP) |
Zabanowany
|
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
|
Free forum by Nabble | Edit this page |