Ten co zawiera Pakt, to wcale nie obiecuje swojej Duszy >;) A Lojalność i.... wkręcenie innych osób. Tyle >;P Czujecie jaka to różnica?
Podpisanie dokumentu było jednakże tylko częścią ceremonii zawarcia przymierza. W najdokładniejszym, jak się wydaje, opisie takiej uroczystości, zawartym w Compendium Maleftca-rum, Guazzo wymienia kolejne jej etapy wzorowane zresztą na liturgii Kościoła katolickiego. 1. Zaparcie się wiary chrześcijańskiej. Guazzo podaje tekst typowej, stosowanej w takich wypadkach, przysięgi: "Wypieram się stwórcy nieba i ziemi; wypieram się mego chrztu; wypieram się czci, jaką dawniej oddawałem Bogu. Sprzymierzam się z Diabłem i wierzę tylko w niego". Podeptanie krzyża, które towarzyszyć miało przysiędze, od bardzo dawnych czasów traktowano jako ważną część opisywanego rytuału. 2. Ponowny chrzest dokonywany przez Diabla, czemu towarzyszy nadanie nowego imienia. 3. Symboliczne usunięcie krzyźma. 4. Wyparcie się rodziców chrzestnych i wyznaczenie nowych opiekunów. 5. Wręczenie Diabłu kawałka odzieży jako znaku poddaństwa. 6. Zaprzysiężenie posłuszeństwa Diabłu dokonywane wewnątrz magicznego kręgu wyznaczonego na ziemi. W swojej History of the Inquisition (1692) Umborch opisuje procedurę odmienną: "Na znak posłuszeństwa wysuwają oni lewą rękę za plecy i dotykają nią dłoni Diabła, dając mu zarazem coś Jako symbol swej wobec niego podległości". 7. Prośba do Diabła, by ich nowe imię zapisane zostało w Księdze śmierci. 8. Obietnica złożenia w ofierze Diabłu dziecka; motyw ten powraca w licznych opowieściach o czarownicach mordujących dzieci i niemowlęta. Traktat Errores Gazariorum uściśla, że chodzi o dziecko, które nie ukończyło jeszcze trzeciego roku życia. 9. Obietnica płacenia daniny rocznej wyznaczonemu demonowi. Przyjmowane były jedynie rzeczy koloru czarnego. Ceremonia przymierza z diabłem. Adepci wpisują swoje imiona do Księki Zmarłych, z: Francesco-Maria Guazzo, Compendium Maleficarum, Mediolan 1626. 10. Naznaczenie piętnem diabelskim odciskanym na różnych częściach ciała, włączając w to okolice odbytu u mężczyzn oraz piersi i srom u kobiet. Znak taki stawał się niewrażliwy na ból i dotyk i mógł przybierać rozmaite kształty - łapki króliczej, ropuchy, pająka. Wedle Guazza, którego pogląd odbiega od opinii innych demonologów, Diabeł cechował w ten sposób jedynie tych, którzy wydawali mu się podejrzani i niegodni zaufania. 11. Ślubowanie wiernej służby Diabłu, nieoddawania nigdy czci Najświętszemu Sakramentowi, niszczenia świętych relikwii, stronienia od wody święconej t święconych świec oraz utrzymania w tajemnicy wszelkich czynów dokonywanych wspólnie z Szatanem. Ceremonia przymierza z diabłem. Przysięga wierności, z: Francesco-Maria Guazzo, Compendium Maleficarum, Mediolan 1626. Sinistrari, ostatni z klasycznych autorytetów w dziedzinie demonologii, w zasadzie zgadza się z przytoczonym powyżej opisem Guazza. Nie wspomina, co prawda, o punktach 3, 4, 8 i 9, dodaje natomiast trzy nowe elementy tej ceremonii: odrzucenie świętych medalików, zaprzysiężenie posłuszeństwa na "cuchnącą czarną księgę" oraz obietnicę nawracania innych. Jako przykład zawarcia paktu Guazzo podaje historię dwunastoletniej Dominique Falvet, która, zbierając wraz z matką sitowie, napotkała jakiegoś obcego mężczyznę. "Dziewczyna została zmuszona do złożenia mu przysięgi, po czym uczynił on jej paznokciem znak na czole jako symbol nowej odeń zależności, na koniec zaś zległ z nią pospołu na oczach matki; ta zaś oddała mu się potem w obecności córki". Inny przykład zaczerpnął Guazzo z wydanego w roku 1597 traktatu Antichrist Raymonda. Pewna młoda dziewczyna zeznała w roku 1594 inkwizytorowi Akwita-nii, że je) kochanek, Włoch, wziął ją ze sobą na sabat w wigilię dnia świętego Jana Chrzciciela. Nakreśliwszy na ziemi magiczny krąg, Włoch wywołał czarnego kozła, dwie kobiety oraz jakiegoś mężczyznę w sukni księdza. Kiedy oznajmił Diabłu w postaci kozła, że dziewczyna pragnie stać się jego poddaną, kozioł nakazał jej, by uczyniła lewą ręką znak krzyża, a pozostałym, aby oddali mu cześć. Na co wszyscy ucałowali go pod ogon. Następnie zaś przypalili świece, które trzymali, od czarnej świecy płonącej między rogami kozła i wrzucili pieniądze do puszki na ofiary. Podczas drugiej wizyty dziewczyna ofiarowała kozłu pukiel swych włosów. Na mocy warunków przymierza "czarownica jako niewolnica - pisał w roku 1653 Sir Robert Filmer - związuje się przyrzeczeniem, że będzie wierzyć w Diabła i odda mu się duszą albo ciałem, lub też i jednym, i drugim". W zamian za to "Diabeł obiecuje być gotów, aby na wezwanie swego wasala pojawić się pod postacią dowolnego stworzenia, służyć mu radą i pomocą, dostarczać rozkoszy, zapewniać dostojeństwa i bogactwo, spełniać wszelkie zachcianki, przybywać po niego, przenosić go tam, gdzie zapragnie, i wykonywać wszystkie inne polecenia". Przykład pomocy udzielonej przez Diabła podała Jane Weir podczas procesu w roku 1670. Miała ona mianowicie duszka służebnego, który za nią prządł "więcej, niż trzy kobiety mogłyby uprząść w tym samym czasie". Filmer rozważa też problem, która ze stron paktu wychodziła na nim lepiej; z jednej strony bowiem Diabeł mógł nie dotrzymać swoich obietnic, z drugiej zaś czarownica wyrazić żal i skruchę na łożu śmierci. Stroną upośledzoną w tym układzie był jednak Diabeł, jako że wolno mu było dokonywać swych złośliwych sztuczek jedynie za przyzwoleniem bożym; jeżeli czarownica domagała się od Diabła czegoś, na co Bóg nie zezwalał, "Diabeł mógł utracić jej zaufanie i dać tym samym powód do wyrażenia przez nią skruchy!" Biorąc pod uwagę znaczenie, jakie przypisywano przymierzu, jest rzeczą godną uwagi, Jak niewiele znamy dokumentów mających uchodzić za kontrakty zawarte z Szatanem. Każdy z demonologów mógłby, co prawda, wyjaśnić, że Diabeł w trosce o swoich uczniów starał się zawsze zniszczyć kompromitujące ich dowody. Niemniej w czasie słynnego procesu ojca Urbaina Grandiera tego rodzaju pismo przedstawiono sądowi jako dowód rzeczowy! Składa się ono z dwóch części: przysięgi wierności, podpisanej przez Grandiera, oraz akceptacji jego hołdu przez kolegium diabelskie. Ta druga część napisana została wspak pełną abrewiatur łaciną. Literalną transkrypcję tego dokumentu wraz z Jego wersją łacińską i tłumaczeniem na język polski przytaczamy poniżej. Ceremonia przymierza z Diabłem. Adepci wyrzekają się Ewangelii, z: Francesco-Mario Guazzo, Compendium Maleficarum, Mediolan 1626 [Pakt między diabłami a ojcem Urbainem Grandier] Domine magisterque Lucifer te deum et principem agnosco et polliceor tibi servire et obedire quandiu potero vivere. Et renuncjo alterum Deum et Jesum Christum et alios sanctos atcue sanctas et Eccelsiam Apostolicam et Romanam et omnia ipsius sacramenta et omnes orationes et rogationes quibus fideles possint intercedere pro me; et tibi polliceor quid faciam qoutquot mallum potero et attrahere ad mala per omnes; et abrenuncjo chrismam et baptismum, et omnia merita Jesu Christi et ipsius sanctorum; et si deero tuae servitui et adorationi; et si non oblationem mei ipsius fecero, ter quoque die, tibi do vitam meam sicut tuam. Feci hoc anno et die. Urb. Grandier. Extractum ex infernis. [Podpisy demonów:] Satan. Belzebub, Lucyfer, Elimi, Lewiathan, Astaroth. Pieczęcie przyłożyli starszy nad diabłami i panowie książęta piekielni. Spisał Baalberith. [Ten sam dokument w przekładzie na język polski:] Panie i mistrzu Lucyferze, uznaję cię za mego Boga i władcę i obiecuję służyć ci i być ci posłusznym, póki żyć będę. I wyrzekam się innego Boga i Jezusa Chrystusa, i innych świętych oraz święte, i Kościoła Apostolskiego Rzymskiego, i wszystkich jego sakramentów, i wszystkich modlitw, i wszelkiego za mną wiernych wstawiennictwa. I przyrzekam cl, że czynić będę tyle zła, ile zdołam, i każdego starać się będę do zła przywieść. I wyrzekam się krzyźma i chrztu, i wszelkich zasług Jezusa Chrystusa, i wszystkich świętych jego. A jeślibym odstąpił od służby tobie i oddawania ci czci i jeślibym po trzykroć dziennie nie składał ci hołdu, oddam ci życie moje tak jakoby było twoim. Sporządzono tegoż roku i dnia. Urbain Grandier. Wydobyte z pieklą. Ceremonia przymierza z Diabłem. Adepci przysięgają Diabłu ofiarę z niemowląt, z: Francesco-Maria Guazzo, Compendium Maleftcarum, Mediolan 1626 [Transliteracja tegoż dokumentu z lewa na prawo] Nos pptens Lcfr juvnte Stn Bizbb Lvtn Elm atq Astarot ahsq hdie habems accept pact foederis Urb Grandr qui nobis e. et huic pollicem amorem mul florem virginum decus mon hon volup et op. fomicab triduo ebriet illi cara er. Nobs offret semel in ano sag sig sub peds coculcab są Ecciae et nobs rogat ipsius erut; q pact vivet an vig felix in trą hom et ven postea int nos maled D. Fact in inf int coss daem [Podpisy demonów:] Satanas Belzebub Lcfr Elimi Leviathan Astaroth [Ten sam dokument w pełnej transkrypcji łacińskiej:] Nos praepotens Lucifer, juvante Satan, Belzebub, Leviathan, Elimi atque Astaroth, aliisque, hodie habemus acceptum pactum foederis Urbani Granderi qui nobis est. Et huic pollicemur amorem multerum, florem virgi-num, decus monacharum, honores, volupta-tes et opes. Fomicabitur triduo; ebrietas illi cara erit. Nobis ofFeret semel in anno sangu-inis sigillum, sub pedibus conculcabit sacra ecciesiae et nobis rogationes ipsius erunt; quo pacto vivet annos viginti felix in terra homi-num, et veniet postea inter nos malificere Deo. Factum in infemis, inter consilia daemonum. [Ten sam dokument w tłumaczeniu na polski:] My, wszechpotężny Lucyfer, w asyście Satana, Belzebuba, Lewiathana, Elimia, Asta-rotha i innych przyjęliśmy dziś pakt przymierza z Urbainem Grandierem, który jest z nami. I na jego mocy obiecujemy mu miłość kobiet, kwiat dziewic, cnotę mniszek, zaszczyty, przyjemności i bogactwo. Cudzołożyć będzie co dni trzy; a pijaństwo miłym mu będzie. A on składać będzie nam raz do roku pieczęć krwi swojej, stopami swymi pode-pcze świętości kościelne, a modły swoje kierować będzie do nas. Na mocy niniejszego przymierza żyć on będzie między ludźmi lat dwadzieścia w szczęściu i pomyślności, po czym przyłączy się do nas, by szkodzić Bogu. Dań w piekle, podczas rady diabelskiej. Sigilla posuere magister diabolus et dae-mones principes domini. Baalberith scriptor. [Pakt zawarty przez Urbaina Grandiera z diabłami] Domine magisterque Lucifer te deum et principem agnosco et polliceor tibi servire et obedire quandiu potero vivere. Et renuncio alterum Deum etJesum Christum et alios sanc-tos atque sanctas et Ecdesiam Apostolicam et Romanam et omnia ipsius sacramenta et omnes orationes et rogationes quibus fideles possint intercedere pro me; et tibi poHiceor quid faciam qoutquot malum potero, et attra-here ad mała per omnes; et abrenuncio chri-smam et baptismum, et omnia merita Jesu Christi et ipsius sanctorum; et si deero tuae servitui et adorationi; et si non oblationem mei ipsius fecero, ter quoque die, tibi do vi-tam meam sicut tuam. Peci hoc anno et die. Urb. Grandier. Extractum ex infemis. PAKT Z DIABŁEM Przymierze zawarte między Diabłem a pewnym szlachcicem w Pignerole w roku 1676. Ten faustowski w swym duchu dokument, sporządzony najprawdopodobniej przez prawnika, dołączony został później do materiałów procesowych jako "świadectwo tego obmierzłego grzechu". Dzięki niemu właśnie oskarżony został uznany winnym i skazany na więzienie. 1. Lucyferze, zobowiązany jesteś dostarczyć mi natychmiast 100 000 funtów w złotej monecie! 2. W każdy pierwszy czwartek miesiąca będziesz ml dostarczał 1000 funtów. 3. Wspomniane złoto będziesz mi dostarczał w monecie obiegowej tego rodzaju, bym nie tylko ja, ale i wszyscy inni, którym zechcę dać go trochę, mogli jej swobodnie używać. 4. Wspomniane wyżej złoto nie może być fałszywe, nie może zniknąć w czyjejś dłoni ani też obrócić się w kamień czy bryłkę węgla. Ma to być szczery metal, ocechowany ręką ludzką i ważny we wszystkich krajach świata. 5. Jeśli potrzebna mi będzie, w jakimkolwiek bądź celu, znaczniejsza kwota pieniędzy, masz obowiązek dostarczać mi ukryte i zakopane skarby. A ja nie będę musiał wydobywać ich z miejsc, w których są ukryte lub zakopane, ale ty musisz dostarczyć je do moich własnych rąk, nie czyniąc mi żadnego kłopotu, bez względu na to, gdzie będę wówczas się znajdował, albo przynieść je tam, gdzie mi się spodoba. 6. Nie wolno ci zadać mi żadnej rany na ciele lub członkach ani też uczynić nic, co osłabiłoby moje zdrowie, ale przez lat pięćdziesiąt masz mnie chronić od wszelkich ran i utrzymywać w dobrym stanie zdrowia. 7. Jeśli, wbrew naszym przewidywa-niom,-przytrafl się, iż zachoruję, masz obowiązek przygotować dla mnie skuteczne na-tę chorobę leki i dopomóc mi, bym jak najszybciej powrócił do dobrego zdrowia. 8. Porozumienie nasze wchodzi w życie [...] 1676 roku i wygasa tego samego dnia roku 1727. Przez cały ten czas masz się nie wtrącać w moje sprawy ani nie naruszać mych praw, ani mnie nie oszukiwać (tak jak to często zwykłeś czynić wcześniej). 9. Kiedy zaś mój czas wyczerpie się ostatecznie, masz mi pozwolić umrzeć tak jak wszystkim innym ludziom, bez żadnego wstydu i hańby, i zezwolisz na to, by mnie normalnie pochowano. 10. Masz sprawić, by miłowali mnie i dobrze widzieli król i szlachta, wysoko oraz nisko urodzeni, mężczyźni i kobiety, bym zawsze mógł być pewien ich dobrej woli i przychylnych wobec mnie uczuć i aby każdy z nich zapewniał mi bez wahania wszystkiego, co odeń zażądam. 11. Masz obowiązek dostarczyć mnie (a także inne osoby wskazane przeze mnie) w nietkniętym stanie do każdego miejsca na świecie, na jakie będę miał ochotę, bez względu na to, jak bardzo byłoby ono odległe. Masz też sprawić, bym natychmiast zawładnął miejscowym językiem i mógł się nim płynnie porozumiewać. Kiedy dostatecznie zaspokoję już swą ciekawość, masz zabrać mnie z powrotem i dostarczyć zdrowego i całego do domu. 12. Masz chronić mnie od jakiejkolwiek szkody spowodowanej przez granat, broń palną lub jakikolwiek inny oręż tak, by nic nie mogło zranić mnie ni w ciało, ni w jakikolwiek z członków. 13. Masz obowiązek pomagać mi w moich sprawach z królem i zapewnić mi przewagę nad wszystkimi mymi nieprzyjaciółmi. 14. Masz obowiązek zaopatrzyć mnie w magiczny pierścień, który, założony na palec, sprawi, że stanę się niewidzialny i nie będzie można zadać mi żadnej rany. 15. Masz obowiązek dostarczać mi prawdziwych i bezpośrednich, a przy tym wolnych od wszelkiej dwuznaczności, odpowiedzi na każde pytanie, jakie ci zadam. 16. Masz obowiązek uprzedzać mnie zawczasu o każdym wymierzonym przeciwko mnie tajnym sprzysięźeniu oraz wskazać metody i dostarczyć ml środki, które pozwolą wszelkie takowe spiski zdławić i udaremnić. 17. Masz obowiązek nauczyć mnie każdego języka, jaki zapragnę poznać, tak bym mógł Wmm czytać, rozmawiać i wyrażać wszelkie swoje myśli równie doskonale, jak w mowie, którą znam od dzieciństwa. 18. Masz obowiązek wyposażyć mnie w zdrowy rozsądek, zdolność pojmowania oraz wiedzę, bym mógł logicznie roztrząsać wszelkie kwestie i wypowiadać na ich temat kompetentne opinie. 19. Zobowiązany jesteś chronić mnie i udzielać mi pomocy we wszelkich sądach i komisjach tak królewskich, jak i papieskich bądź biskupich, przed które mógłbym zostać pozwany. 20. Masz obowiązek ochraniać przed kradzieżą i wszelkim innym nieszczęściem tak mnie, jak i wszystkich członków mojej rodziny, zarówno tych, którzy mieszkają wraz ze mną, jak i przebywających za granicą. 21. Ja zaś mam cieszyć się pełną swobodą prowadzenia życia na wzór dobrego chrześcijanina, ma też być mi wolno brać udział we wszystkich obrzędach religijnych bez żadnej z twojej strony przeszkody. 22. Masz obowiązek nauczyć mnie receptury wszelkich środków leczniczych oraz zasad poprawnego ich dozowania i aplikowania chorym. 23. W każdej opresji, potyczce lub zasadzce, w jaką mógłbym popaść, masz stanąć po mojej stronie i udzielić mi wszelkiej pomocy przeciwko moim nieprzyjaciołom. 24. Zobowiązany jesteś nie wyjawić nikomu, bez względu na to, kim by on był, niczego, co ma związek z zawartym przez nas przymierzem. 25. Masz obowiązek pojawić się przede mną w miłej dla oka i znośnej postaci, ilekroć sobie tego zażyczę. Nigdy nie wolno ci się ukazać w odrażającym lub budzącym grozę kształcie. 26. Masz obowiązek pilnować, czy wszyscy wykonują moje polecenia. 27. Masz mi obiecać i zobowiązany jesteś obietnicy tej dotrzymać, że nie złamiesz wszystkich tych punktów naszej umowy razem, ani żadnego z osobna, lecz będziesz przykładnie ich przestrzegał. Jeśli zawiedziesz mnie w najmniejszym nawet stopniu lub czegoś zaniedbasz, pakt niniejszy traci swą moc w każdym punkcie, staje się całkowicie nieważny i zostaje w pełni anulowany. 28. W zamian za wyżej wspomniane przyrzeczenia przysięgam i obiecuję, że poddam twej władzy wielu mężczyzn i wiele kobiet. Co więcej, wyrzekam się Boga i przenajświętszej Trójcy, wyrzekam się też w pełni wszelkich przyrzeczeń, jakie złożono w moim imieniu podczas ceremonii chrztu. Kroczyć będę wraz z tobą w naszym nowym przymierzu i poddaję się tobie duszą i ciałem, na wiek wieków i na całą wieczność. Podobizna paktu zawartego między diabłami a Urbainem Grandier. Materiał dowodowy procesu w Loudun w roku 1634. Palenie czarownic, patrz: Egzekucje. Paryż, proces o czary w Paryżu. Zachowane po dzień dzisiejszy manuskrypty z Grand Chatelet - sądu karnego miasta Paryża - pozwalają, po upływie ponad pięciuset lat, prześledzić słowo w słowo przebieg pierwszego procesu o czary, jaki odbył się na kontynencie europejskim. Proces toczył się w roku 1390 w Paryżu przed miejscowym sądem wyższym, czyli parlamentem, który nieco wcześniej orzekł, że czamoksięstwo jest zbrodnią, w równej mierze podpadającą pod jurysdykcję sądów kościelnych, co świeckich. Pierwsze sprawy o czary, jakie trafiły na wokandę sądów świeckich, różniły się diametralnie od procesów prowadzonych przed sądami inkwizycyjnymi, a także od postępowania świeckich władz sądowych w epoce późniejszej. W najwcześniejszym z zanotowanych procesie paryskim oskarżenie dotyczy tylko i wyłącznie kilku wyraźnie określonych malęflciów, sąd troszczy się, by ustalić stopień winy oskarżonych, rozprawa toczy się jawnie, a udział w niej bierze ponad dwudziestu adwokatów i jurystów. Parlament uznał zasadność apelacji i poddał całą sprawę ponownemu dochodzeniu. W roku 1390 Chatelet rozpatrywał dwa podobne przypadki; poniżej przedstawiamy dzieje drugiego z nich, którym trybunał zajmował się prawie rok. 29 października 1390. Sąd przedstawił zeznanie złożone przez Jehana de Ruilly'ego, w którym stwierdza się, że Jehenne de Bri-gue, zwana La Cordtóre, która leczyła go stosując praktyki magiczne, jest czarownicą [de-wnei. Ruilly, któremu dawano najwyżej tydzień życia, dowiedział się od Jehenne, że rzuciła nań urok niejaka Gilette, z którą miał dwoje dzieci. Jehenne próbowała mu pomóc, sporządzając woskowe figurki rzeczonej Gilette oraz karmiąc własną piersią dwie ropuchy. Ruilly wyzdrowiał i przyznał, że został przez oskarżoną .odczarowany". Zaprzeczając wszystkiemu, trzydziestoczteroletnia Jehenne stwierdziła, że nie ma najmniejszego pojęcia o czarach. Przyznała się jedynie do znajomości z niejaką Marion z Rozay-en-Brie, która nauczyła ją zaklinać choroby: "W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego", a także przestrzegała przed myciem się i odmawianiem patemostra w niedziele. 9 lutego 1391 • Proces odłożono na ponad trzy miesiące. Tegoż dnia Jehenne zeznała, że podstaw czamoksięstwa nauczyła się od ciotki. Aby przyzwać diabła o imieniu Haus-sibut, musiała po prostu wyrzec następujące słowa: "Przyjdź do mnie, opowiedz mi i poucz mnie o tym wszystkim, czego mam od ciebie żądać". Ulitowawszy się nad chorobą Ruilly'ego, dowiedziała się od diabła, że urok na niego rzuciła Gilette. Jako zapłatę za usługi dała diabłu garść nasion konopi i popiołu z paleniska. Przyznała też, że przed dwoma laty została wtrącona do więzienia w Meaux jako podejrzana o guślarstwo; uwolniono ją wszakże po złożeniu obietnicy, iż nie powróci więcej do tych praktyk. Na podstawie powyższych dowodów prewot, po odbyciu narady z asesorami, skazał Jehenne na śmierć przez spalenie na stosie. Ponieważ Jehenne wyglądała na brzemienną, a wezwana położna potwierdziła, że jest ona w piątym miesiącu ciąży, wykonanie wyroku odłożono na później. Jehenne stracono dopiero po ośmiu miesiącach, kalendarium dalszych wydarzeń wyglądało zaś następująco; 5 kwietnia 1391. Inna położna orzekła, że Jehenne nie jest wcale brzemienna, tylko "w jej ciele nagromadziły się złe humory, w wyniku czego napuchła". 13 czerwca 1391. Jehenne przyznała, że osiem dni przed uwięzieniem miała sprawę cielesną z mężczyzną, wie jednak z całą pewnością, że nie jest w ciąży. 16 czerwca 1391. Prewot zatwierdza wydany wyrok. Jehenne składa apelację do parlamentu paryskiego. 1 sierpnia 1391. Parlament nakazuje pre-wotowi raz jeszcze wnikliwie przebadać materiały zgromadzone w czasie śledztwa, przydając mu do pomocy dwóch prawników. 2 sierpnia 1391 • Proces zostaje wznowiony w obecności przedstawicieli parlamentu oraz ośmiu innych wysokich dostojników sądowych. Jehenne dorzuca kilka szczegółów dotyczących swoich stosunków z Haussibu-tem. Dwa lata wcześniej wezwała go rzekomo do karczmy w Vłlleneuve-Saint-Denis, aby odszukał ukryte tam srebro. Sąd orzeka, że Jehenne zdaje się coś ukrywać, w związku z czym należy "poddać ją przesłuchaniu", czyli torturować, dopóki się nie. przyzna. Jehenne zapewnia, że nie ma już nic więcej do wyjawienia. Mimo to zostaje rozebrana do naga i przywiązana do drabiny. Natychmiast wyraża chęć przyznania się, w związku z czym zdejmuje się jej więzy i, zgodnie z przyjętym obyczajem, ostrzega przed składaniem fałszywych zeznań. Nowa wersja wydarzeń opowiedziana przez Jehen-ne stawia całą sprawę w zupełnie innym niż dotychczas świetle. DoJehenne, mianowicie, zwrócić się miała Macette, żona Ruilly'ego, z prośbą o rzucenie śmiertelnego uroku na męża, aby ona mogła bez przeszkód oddać się miłosnemu związkowi z księdzem z Gue-rart. Macette przestała kochać swojego małżonka, ponieważ ten ją bijał. Kobiety wspólnie przyrządziły magiczną miksturę, mającą uśmiercić Ruilly'ego, a także jego woskowe podobizny; wszystko to przy akompaniamencie modlitw chrześcijańskich. " 3 sierpnia 1391. Zważywszy, że Jehenne obstaje przy swoich zeznaniach, sąd nakazał aresztowanie Macette, żony Ruilly'ego. 4 sierpnia 1391. Macette de Ruilly zostaje skonfrontowana z Jehenne i początkowo zaprzecza wszystkiemu. Rozciągnięta wszakże na drabinie przyznaje, że wszystkie zarzuty odpowiadają prawdzie, w związku z czym jej sprawa zostaje włączona do procesu Jehenne i od tej pory obydwa te przypadki rozpatrywane są wspólnie. 5 sierpnia 1391. Obie oskarżone potwierdziły w całej rozciągłości złożone zeznania, jak się wydaje, bez zastosowania tortur. Pojawiły się natomiast dwie kwestie prawne, które należało rozstrzygnąć, zanim wydany zostanie wyrok: (l) Czy zarzuty postawione oskarżonym leżą w kompetencji świeckiego wymiaru sprawiedliwości, czy też winny być rozpatrywane przez sądy kościelne? (2) Jeśli zaś mieszczą się one w kompetencjach sądu świeckiego, to jak powinien brzmieć wyrok? Wszyscy, poza jednym, indagowani prawnicy zgadzali się, że sprawa leży w kompetencjach trybunału świeckiego, ale tylko jeden był zdania, że wystarczającą karę stanowić będzie pręgierz i półroczne więzienie o chlebie i wodzie; reszta uważała, że oskarżone należy posłać na stos. W tej sytuacji prewot uznał kompetencje trybunału świeckiego i ogłosił wyrok śmierci przez spalenie na stosie. 6 sierpnia 1391. Seneszal Walter, przedstawiciel parlamentu paryskiego, domaga się rewizji procesu oraz ponownego rozpatrzenia kwestii kompetencji sądu. 8 sierpnia 1391. Parlament orzeka, że sprawa mieści się w zakresie kompetencji sądu świeckiego. 11 sierpnia 1391 • Oskarżone po raz ostatni stają przed obliczem trybunału. Potwierdzają wszystkie złożone wcześniej zeznania. Prewot określa sposób wykonania egzekucji: mają być doprowadzone do Chatelet aux Halles, gdzie nałoży się im korony czarownic, następnie zostaną postawione pod pręgierzem, po czym odprowadzi się je na Świński Targ, gdzie będą spalone żywcem. 12 sierpnia 1391. Przed wydaniem wyroku prewot naradza się z prawnikami parlamentu Paryża. Dwóch z nich opowiada się za karą śmierci, jeden zaś, z uwagi, że nie wchodziło tu w grę morderstwo, proponuje wyrok długoletniego więzienia. Na koniec prawnicy dochodzą do wniosku, że jeszcze przedyskutują tę kwestię, która wydaje im się "poważna i godna uwagi". 16 sierpnia 1391. Prewot radzi się pięciu innych prawników wysokiego szczebla, włączając w to prezesa komisji apelacyjnej, i uznaje, że wszyscy przychylają się do wydania wyroku śmierci. 17 sierpnia 1391 • Na wniosek prokuratora dokonane zostaje nadzwyczajne przesłuchanie męża jednej z oskarżonych, Ruilly'ego, który stwierdza, że nigdy nie zauważył, by żona próbowała go otruć. Potem jednak dodaje, że ostatnio jego parobek znalazł na podwórzu dwie ropuchy, które zabił. Oskarżyciel okazuje następnie jako dowody uzasadniające wydanie wyroku śmierci rozmaite przedmioty, w tym kawałki hostii, trzy liście barwinka, kawałek węgla drzewnego, dwa pędy ziela gorczycy, drzazgę, wosk i włosy. 19 sierpnia 1391. Wspomniane wyżej przedmioty okazane zostają oskarżonym. Macette objaśnia ich zastosowanie w praktykach magicznych, ale zaprzecza, by kiedykolwiek używała ich do odprawiania czarów. Sąd wydaje ostatecznie wyrok śmierci wykonany tego samego dnia. Perkins William. William Perkins (1555-1602), kaznodzieja protestancki, jeden z najwybitniejszych demonologów angielskich, któremu sławę zapewnił opublikowany w roku 1608 A Discourse of the Damned Art ofWitchcraft.Irme, liczne dysertacje, które wyszły spod jego pióra, bezkompromisowo atakowały katolicyzm, odwołując się do skrajnie rygorystycznej interpretacji Pisma Świętego. Podobnie jak wielu innych gorących zwolenników koncepcji czamoksięstwa, w tym Henry Morę i Henry Hallywell, był on wychowankiem Christ's College w Cambridge. W roku l6l0 jego Discourse doczekał się przekładu na język niemiecki, a autorytet Perkinsa jako przeciwnika tych, którzy "przyjmują za prawdę, że czarnoksięstwo nie jest niczym więcej jak tylko złudzeniem, a czarownicy to ludzie omamieni przez Diabla", bodaj czy nie przewyższał prestiżu samego króla Jakuba. Przypisać to należy zarówno temu, że u schyłku panowania król Jakub oddawał się polowaniom na czarownice z daleko mniejszym niż dawniej zapałem, jak i faktowi, że Perkins pominął w swoim dziele milczeniem niemal wszystkich demonologów kontynentalnych (poza Remym), odwołując się właściwie wyłącznie do autorytetu Pisma Świętego. W opublikowanym w roku 1642 Holy Sta-te Thomas Fuller wskazuje nań jako na osobę, w której łączą się wszelkie cnoty "wiernego sługi bożego". Jeszcze w roku 1653 Robert Filmer, autor Aduertisement to the Jurymen of England, uważał za niezbędną polemikę z niektórymi argumentami Perkinsa sprzed prawie pół stulecia. W siedmiu rozdziałach, składających się na Discourse of the Damned Art of Witch-craft, Perkins omawia kolejno prawdziwe i mniemane cuda, przymierze Szatana z czarownicą, przepowiadanie zdarzeń przyszłych, dobre wróżki ("w rzeczy samej gorsze od innych"), a także sposoby wykrywania i karania czarownic. Istotę poglądów Perkinsa na problem czarownic i czarów sprowadzić można do trzech sformułowanych przezeń zasadniczych tez: 1. Wielki błąd popełnia każdy, kto otwarcie przeczy istnieniu czarownic [...] albo utrzymuje, że nie zawarty został między nimi a Diabłem żaden pakt, albo też zgadza się z opinią, że nie potrafią one dokonać wszystkich tych zadziwiających rzeczy, jakie się im przypisuje. 2. Uznana przez prawo za winną czarownica ma być ukarana śmiercią - najwyższym wymiarem kary, a to na mocy prawa mojżeszowego, którego moc jest wieczna. 3. W dzisiejszych czasach cuda, na jakie powołuje się Kościół papistów, albo w ogóle nie są cudami, albo są fałszem i zwodniczą ułudą. Perth, proces czarownic w Perth. Dokumenty sądowe zawierające dosłowny zapis zadawanych w czasie przesłuchania pytań i udzielanych na nie odpowiedzi są stosunkowo rzadkie. Tym większe zainteresowanie budzą zatem protokoły procesu, który toczył się w roku 1023 w Perth, zwłaszcza że wyjaśniają zarazem, jakiego rodzaju uczynki uważano w Szkocji za wystarczające, by wtrącić kogoś do więzienia za czary. Znajdujemy tu zwykłe zaklęcia ludowe, najczęściej stosowane bez żadnych złych zamiarów; podejrzenia budziło też mycie się i branie kąpieli. Przymierze między czarownicą a Diabłem potraktowano jako rzecz oczywistą - w innych procesach zarzut zawarcia paktu formułowano zazwyczaj expressis uerbis- tak jak na przykład w (MdtCtaobprzedstawionych sześciu kobietom spalonym w Borrowstones w grudniu 1679 roku. Powołując się na rozdział XX Księgi Kapłańskie/i rozdział XXIII Księgi Powtórzonego Prawa, oskarżono je o to, że weszły "w przymierze z Diabłem, wrogiem zbawienia ich dusz, wyrzekły się naszego błogosławionego Pana i Zbawiciela i swojego chrztu i oddały się, na równi duszą, jak i ciałem Diabłu". Tekst przytoczony poniżej jest dosłownym zapisem z procesu niejakiej Isobel Haldane. 15 maja 1623 Isobel Haldane, podejrzana o uprawianie czarów, doprowadzona została na rozprawę sądową w Perth. Sąd pomodlił się, aby Bóg otworzył je) serce i rozwiązał język tak, by wyznała prawdę. P. Czy ma jakoweś umiejętności leczenia z chorób mężczyzn, kobiety i dzieci? O.Żadnych. P. Czy wyleczyła dziecię Andrewa Duncana? O. Zgodnie ze wskazówkami Janet Kaw udała się wraz z Alexandrem Lokartem do Turret-port, skąd zaczerpnęła wody. Potem wodę tę zaniosła do domu Andrewa Duncana, gdzie klęcząc obmyła dziecko w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Następnie zabrała tę wodę razem z koszulką dziecka i w towarzystwie rzeczonego Ale-xandra Lokarta wrzuciła wszystko do stru-/ mienia; w czasie drogi rozlała jednak tro-chę wspomnianej wody, nad czym wielce boleje, jeśli bowiem ktoś przejdzie nad tym miejscem [nad miejscem, w którym wylała się woda], choroba dziecka przerzuci się na niego. P. Czy rozmawiała kiedykolwiek z wróżkami? O. Dziesięć lat temu, kiedy leżała w łóżku, poczuła, że coś - a czy był to Bóg, czy Diabeł, tego nie wie - uniosło ją ze sobą na zbocze jakiegoś wzgórza, które rozstąpiło się przed nią. Wtedy weszła do środka góry i pozostawała tam przez trzy dni, od czwartku do niedzieli w południe. Spotkała tam mężczyznę z siwą brodą, który przytransportował ją z powrotem do domu. Świadek John Roch zeznaje pod przysięgą. W czasie, kiedy przebywał w warsztacie mistrza Jamesa Christie, który^, robił dla niego kołyskę, żona jego bowiem była bliska rozwiązania, rzeczona Isobel Hal-dane przeszła obok i powiedziała mu, żeby się tak nie spieszył, bo wcale tej kołyski nie potrzebuje. I rzeczywiście, żona jego urodziła dziecko dopiero pięć tygodni później. Poza tym dziecię to nigdy nie leżało w kołysce, ale po urodzeniu i ochrzczeniu nie chciało ssać, tylko umarło. I stało się dokładnie to, co powiedziała rzeczona Isobel. P. Skąd o tym wiedziała? O. Powiedział je) ów człowiek z siwą brodą. Świadek John Roch zeznaje pod przysięgą. Rzeczona Isobel Haldane przyszła do Margaret Buchanan, żony Davida Rin-da, która w najlepszym zdrowiu zajmowała się codzienną pracą, i kazała jej gotowić się do śmierci, umrze bowiem przed •wigilią wielkiego postu, która przypadała za kilka dni. I stało się tak, jak powiedziała, kobieta owa bowiem zmarła. P. Skąd wiedziała, kiedy nastąpi kres jej życia? O, Zapytała o to tego samego mężczyznę z siwą brodą, a on jej powiedział. 16 maja 1623 Świadek Patrick Ruthven, kuśnierz z Perth, zeznaje pod przysięgą. Kiedy Margaret Hornscieugh rzuciła na niego urok, Isobel Haldane przyszła, aby go obejrzeć. Weszła do jego łóżka, ułożyła się na nim, głowę swą przytknąwszy do jego głowy, l objąwszy go rękoma mamrotała jakieś słowa, ale nie wie on, jakie słowa to były. Przyznała się. Zanim rzucony został na Patricka urok, spotkała się z nim i zabroniła mu iść dokądkolwiek, dopóki sama z nim nie pójdzie. 19 maja 1623 Świadek Stephen Ray z Mulrton zeznaje pod przysięgą. Trzy lata temu rzeczona Isobel Haldane ukradła mu trochę piwa z izby czeladnej w Balhoussie; dogonił ją i chciał przyprowadzić z powrotem. Wtedy Isobel klepnęła go w plecy i powiedziała: "Odejdź swoją drogą! Przez rok i dzień nie zarobisz nawet na kawałek chleba". I stało się tak, jak mu groziła, osłabł bowiem wielce i zapadł na ciężką chorobę. Przyznała się, że wzięła piwo i że zdjęła chorobę z tego człowieka, wypowiadając słowa: "Ten, który wyzwolił mnie od elfów, przyniesie ci ulgę". [...] Zeznaje, że potajemnie poszła do Świętej Studni w Ruthven, po czym, również w sekrecie, wróciła stamtąd przynosząc ze sobą wodę z tej studni, aby obmyć dziecko Johna Gowa. Kiedy zaczerpnęła wody ze studni, włożyła do niej kawałek ubrania dziecka, który specjalnie w tym celu ze sobą przyniosła; po powrocie do domu przemyła nim ciało dziecka w taki sam sposób, jak uczyniła to z dzieckiem Johna Powryisa. 21 maja 1623 Przyznała się. Leczyła dzieci podając im pewne napoje. Między innymi zdarzyło się i tak, że przyszła do nie) żona Davida Mor-risa. Posłała wtedy jej syna, by nazbierał liści ptasiego mleka, z których kazała matce dziecka przyrządzić napój. Świadek, pani Davidowa Morris, zeznaje pod przysięgą. Rzeczona Isobel Haldane pojawiła się nie proszona w jej domu, chcąc zobaczyć niemowlę. Powiedziała: "Ono jest podmienione przez wróżkę". Zabrała się za jego leczenie, w którym to celu podała niemowlęciu jakiś napój, po wypiciu którego dziecko zmarło. William Young, pisarz proboszcza z Perth, na polecenie tegoż ręką własną. Jonathan Dayidson; notariusz publiczny, pisarz sądu w Perth, z polecenia rzeczonego sądu ręką własną. Proces Isobel trwał nadal. Przesłuchania kontynuowano 22 i 26 maja. Oskarżona udzielała podobnych jak poprzednio odpowiedzi. Na przykład: P. Gdzie nauczyła się swej sztuki? O. Kiedy leżałam w łóżeczku dziecięcym, wyciągnięto mnie z niego i przeniesiono do głębokiej sadzawki w pobliżu mojego domu w Dunning, gdzie męczono mnie i zadawano mi cierpienia. P. Kto to wszystko robił? O. Skrzaty, które pojawiły się przede mną na koniach. Niektóre były zielone, inne zaś koloru czerwonego, inne jeszcze szare. Ich , naczelnik, który przemawiał do mnie, był sympatycznym, białym mężczyzną, dosiadającym siwego konia. Chciał, bym mówiła o Bogu i czyniła dobro biednym ludziom; wskazał mi też sposoby i środki, za pomocą których mogłabym je czynić; mianowicie - przemywanie, kąpiele, wymawianie pewnych słów i temu podobne. Materiały sądowe nie zachowały się w komplecie, niemniej można przyjąć za pewnik, że Isobel Haldane została uznana za winną i powieszona, a jej ciało spalono na stosie. Pico delia Mirandola Gianfrancesco. Napisany przez niego dialog Struć, swe de Ludwicatione Daemonum dowodzi, że na początku szesnastego stulecia nowożytna koncepcja czarnoksięstwa była już w pełni ukształtowana; późniejsi demonolodzy wprowadzili do niej jedynie poprawki kosmetycznej raczej, rzec by można, natury. Pico delia Mirandola (1469-1533), kuzyn i imiennik słynnego humanisty, władcy maleńkiego księstwa Mirandola, leżącego nieopodal Modeny, ukończył studia na uniwersytecie w Ferrarze. Komentując jego twórczość Henry C. Lea stwierdził: "Trudno pojąć łatwowierność tego, tak przecież wykształconego, człowieka". Pico przechodził do porządku dziennego nad stanowiskiem reprezentowanym przez Canon Episcopi, utrzymując, że czarownice współczesne są czymś innym od wspomnianych w tym dziele następczyń Diany. Bez zastrzeżeń uznaje także koncepcję sabatów czarownic: "Rytuał ten nie jest bynajmniej czczym wymysłem ani bajką, lecz obrzędem niezwykle starym, acz nieco zmienionym, bowiem na życzenie Diabła wprowadzono doń pewne nowe elementy". Pico delia Mirandola zwracał ogromną uwagę na współżycie cielesne czarownic z diabłami. Był przekonany, że stosunki płciowe z inkubami dają znacznie więcej satysfakcji niż z istotami ludzkimi. Wyjaśnienie tego stanu rzeczy autor wkłada w usta inkwizytora Dicasta: Czarownice utrzymują, że doznają rozkoszy, z jaką nic na całym świecie nie da się równać. Myślę, że może tak być z kilku przyczyn. Po pierwsze, z racji tego, że złe duchy przybierają kształty piękne i pełne gracji, po drugie, dla niezwykłych rozmiarów ich członków męskich [la grandezza straordinaria de' membrfi. Dzięki pierwszemu czynią się one miłymi dla oka kobiety, drugim zaś powodują rozkosz w tajemnych częściach ich ciała. Ponadto demony starają się ze wszech sił rozko-chać w czarownicach, co dla tych potępionych głupich kobiet droższe jest nade wszystko. Diabły potrafią też w taki sposób poruszać swą męskością, gdy jest ona już w środku kobiety, że czerpie ona stąd znacznie większą rozkosz, niżby to czyniła z mężczyzną. Jestem przekonany, że podobnego rodzaju wyjaśnienie odnosi się także i do mężczyzn, którzy biorą sobie złe duchy za kochanki, ów bowiem łajdacki ksiądz (o którym dopiero co mówiłem) zapewniał, że doznaje daleko większej rozkoszy sypiając z sukkubem o imieniu Armellina nlźli z jakąkolwiek inną kobietą, jaką kiedykolwiek mógłby posiąść. A nie myśl, że wcześniej zabawiał się tak z kilkoma tylko niewiastami; czynił bowiem tę rzecz nawet z własną siostrą, i powiada się, że spłodził z nią syna. Nieszczęśnik ten był tak zaślepiony miłością Armelliny, że często dotrzymywała mu ona towarzystwa w czasie spacerów po mieście. La Strega jest szczególnie ważnym dziełem w historii demonologii europejskiej, gdyż była pierwszą pracą na ten temat opublikowaną w języku włoskim, na który w roku 1524 przetłumaczona została z łaciny. Przekład na dialekt toskański ukazał się w roku 1555, a po niemiecku dzieło to wyszło w roku 1612. Wstęp do wydania z roku 1524, pióra dominikanina Albertiego, ubolewa nad jawnie manifestowaną przez lud niechęcią do wszczętych rok wcześniej w Bolonii prześladowań czarownic; wiele osób protestowało przeciwko posyłaniu skazanych na stos, utrzymując, że do udziału w sabatach przyznały się wyłącznie pod wpływem tortur, a następnie odwoływały wszystkie złożone zeznania. Czar-noksięstwo było wymysłem Kościoła, nie ludu. Piętno czarownicy. Z anatomicznego punktu widzenia tak zwane piętna czarownic to występująca niekiedy u kobiet dodatkowa para piersi (polymastia) lub - z czym częściej spotykamy się u mężczyzn - brodawek piersiowych, czyli sutek. I jedno, A drugie uważane było za widomą oznakę czarow-nictwa. Z większości zachowanych opisów wynika, że rzekome piętna czarownic były najzwyklejszymi drobnymi deformacjami budowy cielesnej. Badania przeprowadzone przez Mar-garet Murray wykazały, że aż 7% z 315 losowo wybranych osób miało na ciele dodatkowe brodawki piersiowe. Już jeden z siedemnastowiecznych sceptyków, Thomas Ady, sprzeciwiał się wyciąganiu pochopnych wniosków na podstawie odkrycia u kogoś hemoroidów, krwawiących guzów, nadmiernie powiększonych migdałków czy wszelkiego rodzaju innych podługowatych narośli na ciele: Tylko nieliczni śmiertelnicy mają ciała wolne od pewnych intymnych znamion, w rodzaju myszek lub plam na twarzy, a również i takie najrozmaitsi łapacze czarownic uznają za tajemne znaki odciśnięte ręką Diabła [...], podobnie też u wielu mężczyzn i kobiet nieposzlakowanej prawości znaleźć można różnego rodzaju narośle na skórze, które owi szarlatani nazywają diabelskimi cyckami. W siedemnastowiecznej Anglii dużą popularnością cieszyła się teoria, że wspomniane "sutki" służą do karmienia duszków służebnych czarownicy - emisariuszy Diabła -stanowią przeto prima facie dowód czarow-nictwa. Wydany w roku l6l8 podręcznik Michaela Daltona Country Justice w części poświęconej metodom demaskowania czarownic pisze: "Każdy z duszków służebnych znajduje sobie na ich ciele brodawkę sutkową, mniejszą lub większą, najczęściej ukrytą w intymnych miejscach ciała, z której wysysa pożywienie". Większość kobiet aresztowanych w czasie histerii rozpętanej przez Mat-thewa Hopkinsa po dwóch, trzech lub czterech bezsennych nocach, w trakcie których zmuszano je do nieustannego chodzenia w kółko, potwierdziła słuszność obserwacji Daltona. W roku 1645 w Suffolk niejaka . Margaret, żona Baytsa z Framlingham, po dwóch lub trzech dniach tortury chodzenia przyznała się, że gdy leżała w połogu, poczuła, jak coś wspina się jej po udach i przenika w głąb wstydliwego miejsca, gdzie też znaleziono u niej stosowne ślady. Innym zaś razem, kiedy przebywała na dziedzińcu kościelnym, poczuła, że coś ssie ją w owym sekretnym miejscu, w którym, jak przyznała później, wyrosły dwie brodawki, wyglądające tak, jakby powstały na skutek ssania. Ze wzmiankami o piętnach czarownic spotykamy się najczęściej w protokołach procesów o czary w Anglii i Szkocji oraz w brytyjskich koloniach w Ameryce. I tak w roku 1621 wykryto, że czarownica z Edmonton, niejaka Elizabeth Sawyer, miała na ciele "coś w kształcie sutka, grubości palca, a na pół palca długiego, rozdwojonego na końcu na kształt wymienia, który sprawiał wrażenie, że całkiem niedawno był ssany". Mary Read z Kentu (1652) "miała wyraźnie widoczną brodawkę sutkową pod językiem, którą też wielu ludziom okazywała". Temperance Lioyd, jedna z ostatnich kobiet skazanych w Anglii na śmierć za uprawianie czarów i powieszona w roku 1682 w Exeter, poddana została obdukcji przez niejaką Ann Wakely. "W czasie oględzin jej ciała znalazła w narządach kobiecych Temperance dwie sutki, zwisające jedna obok drugiej na kształt brodawek, jakimi zwykło się karmić niemowlęta. A każda z tych brodawek miała długość cala" - Howell, State Trials, 1816. Podczas obdukcji Bridget Bishop, jednej z oskarżonych w procesie czarownic z Salem (1692), "komisja złożona z samych kobiet wykryła na jej ciele nienaturalnie umiejscowioną brodawkę sutkową, która wszakże, kiedy po trzech lub czterech godzinach przystąpiono do powtórnej obdukcji, nie data się już więcej zauważyć". (Cotton Mather, Won-dersofthelnvisible Worid, 1693). Tłumaczenia, że tego rodzaju drobne deformacje cielesne mają charakter naturalny, nie na wiele się zdawały. Nie pomogły one, na przykład, ani Elizabeth Wright, ani jej córce, Alice Gooderidge, poddanym oględzinom w roku 1596. Po rozebraniu tej starej kobiety do naga znaleziono w okolicach jej prawego ramienia coś, co kształtem przypominało wymię karmiącej owcy z dwiema sutkami, wyglądającymi jak brodawki, z których jedna znajdowała się pod pachą, druga zaś o piędź ponad ramieniem. Spytana, od jak dawna je ma, odparła, że urodziła się z nimi. Następnie dokonano oględzin Alice Gooderidge i odkryto na jej brzuchu dziurę o średnicy dwupensówki, wyglądającą na świeżą i krwawiącą, tak jakby z tego właśnie miejsca wycięto dużych rozmiarów brodawkę. (The Most Wonderful Story ofa Witch Named Alice Gooderidge, 1597) Alice utrzymywała, co prawda, że w brzuch zraniła się nożem, spadając z drabiny dwa dni wcześniej, niemniej medyk orzekł, że rana "sprawia wrażenie, jakby ktoś z niej ssał". Oględzin czarownic dokonywano z reguły publicznie. Jeszcze w roku 1717 pewną staruszkę w Leicester poddano obdukcji "publicznie wobec licznie zgromadzonych uczciwych niewiast tego miasta. Zeznały one następnie, że na wstydliwej części jej ciała wykryto dwa białawe wyrostki w kształcie sutek, niektóre zaklinały się nawet, że przypominały one wymię owcy, a jeszcze inne twierdziły, iż miały wygląd sutek kocicy". W pewnych wypadkach, na przykład podczas procesu Cicely Celles w St. Osyth w roku 1582, obdukcję przeprowadzano na wyraźny wniosek świadków oskarżenia. Publicznego obnażania nie szczędzono nawet zwłokom. W roku 1593 na podstawie zeznań gromadki rozhisteryzowanych dzieci powieszono osiemdziesięcioletnią Alice Samuel. Po egzekucji, kiedy strażnik więzienny, do którego obowiązków należała troska o jej pochówek, zdjął z niej odzienie, zauważył na ciele Alice Samuel niewielki umięśniony guz, wystający nad skórę na kształt\ sutka na długość pół cala. Początkowo strażnik i jego żona zamierzali zachować swoje odkrycie w tajemnicy, narośl owa wystawała bowiem z intymnej części ciała zmarłej, której nie godzi się okazywać publicznie. Na koniec jednak, uważając, że nie powinno się ukrywać sprawy tak podejrzanej, okryli starannie srom powyżej miejsca, z którego wspomniany guz wyrastał, i okazali go wszystkim znajdującym się w pobliżu. Nieco później żona strażnika znalazła jeszcze jedną podobną brodawkę sutkową na dłoni pani Samuel, z której po naciśnięciu wypłynęło coś przypominającego - by użyć określenia żony strażnika -beesenings, czyli mieszaninę żółtawego mleka z wodą. Za drugim razem z sutka wypłynęło czyste mleko, a na koniec krew. (The Most Strange and Admirable Discow-ry, 1593) Piętno czarownicy mylone było często z diabelskim piętnem, czyli naturalnego pochodzenia skazami na skórze, charakteryzującymi się niewrażliwością na ból i dotyk, które uważano za znaki umożliwiające rozpoznanie osoby w ten sposób naznaczonej jako potomka Szatana. Z tej właśnie przyczyny piszący w początkach osiemnastego wieku pastor z Gladsmuir, John Beli, utożsamiał oba rodzaje "piętn", "mających postać niebieskawych plam albo malutkich brodawek sutkowych, niekiedy także małych czerwonych kropek podobnych do śladów ukąszenia przez pchłę" (Beli, The Laws Against Witches and Conjuratiori). Także i wspomniany już Dalton nie czynił większej różnicy między dodatkowymi brodawkami sutkowymi a innymi znamionami na skórze, które "nie krwawią, kiedy się je nakłuje, a mieszczą się często w najbardziej intymnych okolicach ciała, co pociąga za sobą konieczność niezwykle starannych i ostrożnych oględzin". Nawet mający się za wybitnego w tej dziedzinie eksperta Matthew Hopkins błędnie określał podobnego rodzaju brodawki mianem diabelskich piętn. (Discovery of Witches, 1647) Pławienie. Sąd boży polegający na zanurzaniu podejrzanego w wodzie był wielce starożytną metodą ustalania jego winy. W przedmowie do The Discowry of Witches Matthewa Hopkinsa Montague Summers dokonał zestawienia regulacji prawnych, dotyczących pławienia, zawartych w najdawniejszych zbiorach legislacyjnych, od babilońskiego Kodeksu Hammurabiego poczynając. Pławienie Mary Sutton, drzeworyt ze strony tytułowej broszury Witches Aprechended, Examiened, and Executed, Londyn 1613. Jeśli ktoś oskarży kogoś innego o czarną magię, a nie jest w stanie dowieść słuszności swojej sprawy, wówczas ten, którego posądzono, winien pójść nad rzekę i rzucić się do wody. Jeśli rzeka przemoźe go, to Jego majątek winien przypaść oskarżycielowi. Jeżeli zaś rzeka wykaże jego niewinność i nie utonie on, oskarżyciel winien ponieść śmierć, a majątek zmarłego stanie się działem tego, który przeszedł pomyślnie próbę. W myśl statutów wydanych przez anglosaskiego króla Athelstana (925-939) oraz Wilhelma Zdobywcę (1042-1066) próba wody {iudicium aquae) stała się probierzem winy w odniesieniu do wszelkich kategorii zbrodni, z tym że niewinności dowodziło dla odmiany utonięcie. W roku 1219 król Henryk III zakazał jednak uciekania się do niej, mimo to pławienie stosowano nadal, tyle że nieoficjalnie. Praktyka ta, podobnie jak wiele innych zakorzenionych od wieków przesądów, znalazła także swoje miejsce w koncepcji herezji czar-noksięstwa, przy czym stosowano ją zarówno przed okresem szczytowego nasilenia polowań na czarownice, Jak i długi czas po nim. Do pławienia uciekano się zwłaszcza w pierwszej połowie siedemnastego stulecia, co, przynajmniej w Anglii, związane było z oficjalną aprobatą, jaką metodzie tej udzielił król Jakub: Okazuje się, że Bóg jako nadprzyrodzony znak obrzydliwej bezbożności czarowników i czarownic wyznaczył to, że woda odmawia przyjęcia ich na swoje łono, wskazując, że strząsnęli z siebie świętą wodę chrztu i świadomie odrzucili wynikające zeń dobrodziejstwa. Samozwańczy generalny tropiciel czarownic, Matthew Hopkins, osobiście popierał pławienie, aczkolwiek przyznawał, że nigdy nie przedstawił sądowi dowodów winy uzyskanych na podstawie tego rodzaju ordalium, starając się tym samym uniknąć jednoznacznej odpowiedzi na zarzut, że jest ono "wstrętną, nieludzką i bezlitosną metodą badania owych nieszczęsnych stworzeń ludzkich [...], próbą, której nie dopuszcza ani prawo, ani sumienie". Mniej więcej w tym samym czasie (w roku lóOl i ponownie w 1641) parlament paryski zakazał stosowania pławienia jako metody postępowania dowodowego. 10 sierpnia roku 1642 wydał on nawet wyrok śmierci na sędziów z Braguelon za poddanie czarownicy próbie wody, w trakcie której kobieta owa zmarła. Według dokonanego w roku 1653 przez Sir Roberta Filmera opisu procedura pławienia polegała na związaniu prawego kciuka czarownicy z wielkim palcem u lewej nogi i trzykrotnym zanurzeniu jej w wodzie. (W czasach wcześniejszych prawy kciuk przywiązywano do wielkiego palca u nogi prawej.) Jeśli podejrzana unosiła się na powierzchni i nie tonęła, oznaczało to jej winę. Jeśli tonęła - była niewinna, aczkolwiek mogła utopić się, jeśli oprawcy nie wydobyli jej z wody w porę. Niektórzy z nich znali specjalne sposoby, powodujące utrzymywanie się pławionej czarownicy na powierzchni, co przesądzało o uznaniu Jej za winną. Thomas Ady przypominał, że Biblia w żadnym miejscu nie nakazuje poddawania czarownic próbie wody, i podkreślał, że jeśli "ułoży się ofiarę na płask, podciągając zarazem jej nogi sznurem", to "przednia część jej ciała nie zanurzy się pod wodę". (A Candle in theDark, 1656) W Europie jednym z najgorliwszych zwolenników pławienia był nauczyciel heski, William Adolf Scribonius, autor traktatu De Sagarum Natura et Potestate, deąue His Recte Cognoscendis^puniendis Pfoysiologia(l'585\ który to traktat do czytelnika angielskiego dotarł znacznie później dzięki dziełu The Cer-tainty ofthe Worid ofSfnrits Richarda Baxte-ra. Niemniej na kontynencie europejskim zarówno sędziowie, jak i teoretycy przedmiotu nie kładli specjalnego nacisku na wagę pławienia jako procedury dowodowej; Binsfeid stwierdza nawet, że teoretycznie było ono zakazane na równi z próbą rozpalonego żelaza. Z tych też przyczyn pławienie pojawia się stosunkowo późno i stosuje się je z reguły na wyraźne żądanie oskarżonego; nie było też zupełnie praktykowane przez sądy świeckie. Pierwszy przypadek dopuszczenia próby wody, jako dowodu procesowego, w Anglii odnotowano w roku l6l2 - zastosowano ją wobec Arthura Billa - ostatni zaś oficjalnie w roku 1717 w Leicester - próbie poddano dwie kobiety, matkę i córkę, które "pływały jak korek, jak kawałek papieru lub też pusta baryłka, pomimo że ze wszystkich sił starały się utonąć". W tym ostatnim przypadku najwyraźniej zignorowano zakaz wydany niedawno przez prezesa sądu, lorda Parkera, który w roku 1712 "ostrzegał wszystkich, że jeśli ktokolwiek ośmieli się w przyszłości zrobić użytek z takowego eksperymentu, a poddana mu osoba poniesie w jego następstwie śmierć, wszyscy, którzy doprowadzili do tego, zostaną uznani winnymi morderstwa z premedytacją i [...] ani księga króla Jakuba, ani inne wcześniejsze precedensy nie uchronią ich przed stryczkiem". Jeszcze w roku 1694 wszczęto postępowanie karne przeciwko trzem mężczyznom winnym pławienia niejakiej Ann Waddan. Po zakazie wydanym przez lorda Parkera z pławieniem spotykamy się jedynie w wypadkach samosądów dokonywanych przez rozwścieczony motłoch. W roku 1751 w Tring, w hrabstwie Northamptonshire, tłum zamordował małżeństwo podstarzałych żebraków. Proces przeciwko prowodyrom odpowiedzialnym za pławienie wszczęto w roku 1760 w Leicester. W roku 1785 niejaka Sarah Bradshaw, uważana powszechnie za czarownicę, sama domagała się przeprowadzenia próby wody; na swoje szczęście utonęła natychmiast. W roku 1829, w Monmouth, kilka osób stanęło przed sądem z oskarżenia o udział w pławieniu rzekomej czarownicy. E. Lynn Linton w swoich Witch Stories(l86l) pisze o "pewnym starszym, niedawno zmarłym dżentelmenie, który jako mały chłopiec był świadkiem pławienia czarownicy w Polstead Ponds. 'Wypłynęła na wodę jak korek'", wspominał ów człowiek. W roku 1865 przed sądem w Castle Headingham stanęli Emma Smith i Samuel Stammers. Oskarżono ich o to, że przewodzili grupie sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu osób, która dokonała pławienia jakiegoś starego, głuchoniemego Francuza. Ponieważ cudzoziemiec ów zmarł następnego dnia z powodu przeziębienia, parę oskarżonych przekazano do dyspozycji ławy w Cheimsford ["Times" Lon-don, 24 września 18651. W wieku dziewiętnastym zdarzyło się jeszcze kilka podobnych incydentów, świadczących o tym, że wiara w magię i praktyki magiczne trwała jeszcze wiele lat po załamaniu się koncepcji czamo-księstwa jako herezji. Poltergeist. Termin niemiecki oznaczający dosłownie ducha [Geisi\, który powoduje hałas, stukanie lub klekotanie [poltefi. Do literackiej niemczyzny słowo to wprowadził Luter, w innych językach europejskich zadomowiło się na dobre w latach dwudziestych naszego stulecia w związku z rozgłosem, jaki zdobyła Eleonora Zugun - słynne ówczesne medium - którą prasa ochrzciła mianem "pol-tergeistówny". Poltergeist zajmuje podrzędne miejsce w chrześcijańskiej koncepcji czamoksięstwa, niemniej o podobnych duchach mówiono od bardzo dawna, a przejawy ich działalności uważano powszechnie za wyrządzane przez czarownice maleflcia. Takie właśnie stanowisko zajął w swym kompendium wszelakich zabobonów - The Kingdom of Darkness (1688) - arcynaiwny Nathaniel Crouch. "I właśnie czarownice są po wielokroć przyczyną owych dziwacznych zjawisk, jakie dzieją się w domach nawiedzonych przez złe duchy". Dopiero w wiekach XVIII i XIX, gdy wiara w czary na dobrą sprawę zanikła, liczniejsze stają się niezależne od oskarżeń o ich uprawianie doniesienia o poltergelstach. Klasycy demonologii szesnastego i siedemnastego stulecia donoszą o pewnych zjawiskach typowych dla sposobów, w jakie obwieszczał swą obecność poltergeist, przypisując je działaniom demonów. Już Alphon-sus de Spina (1460) i Nider (1470) przyznali dopuszczającemu się złośliwych wybryków duende de casa stosowne miejsce w hierarchii demonów. Girolamo Menghl donosi o nieprzystojnym poltergeiście, który w roku 1579 pojawił się w Bolonii, gdzie powodował różne hałasy i niepokoje, pastwiąc się także nad dziewką służebną. W roku 1589 Peter Binsfeid wyraził pogląd, że dzierżawca ma prawo wypowiedzieć umowę najmu, jeśli dom nawiedzają hałaśliwe demony. W wydanym w roku 1608 Compendium Ma-leflcarum Guazzo opisuje niezwykłe wypadki, do jakich doszło po śmierci pewnej młodej dziewczyny w Callas: Służącą uderzył w plecy kamień [...], a naczynie stojące na stole rzuciło się na nią. Prawie w całym mieście widziano, jak z wielkim hałasem przelatują w powietrzu gonty i dachówki, które znaleziono rozrzucone w promieniu bez mała dwóch mil (a w mieście tym nie ma zbyt wielu gontów ani dachówek, bowiem niemal wszystkie domy mają dachy z liści palmowych), [...] w ogrodzie zaś cegła trafiła w stół nakryty do obiadu i obaliła go. Hiszpan Turrecremata w wydanym w roku 1570 romansie Jardin de las Flores Curtosas-tym samym, który proboszcz odkrył w bibliotece Don Quichota i spalił - zamieścił typowy opis nawiedzenia przez poltergeista pewnego domu w Salamance, w którym mieszkały "dwie młode panny, niepośledniej urody". Zaniepokojony niezwykłymi wydarzeniami burmistrz z towarzyszącą mu dwudziestoosobową świtą przeprowadził rewizję domostwa. I patrzcie oto! Ledwie przybyli pod dom, rozległ się okropny hałas i posypały się im pod nogi kamienie, nie czyniąc wszelako nikomu żadnej krzywdy. Wysłano ich przeto ponownie, by sprawdzili, skąd bierze się ta lawina kamieni - a padały one bez przerwy, mimo że w środku ich nie znaleźli. [...] W nagłym przypływie odwagi jakiś mężczyzna cisnął jednym z nich w dom z okrzykiem: "Diable! Jeśli ten kamień pochodzi od ciebie, to odrzuć mi go z powrotem". A gdy natychmiast tak się stało, nikt nie mógł już żywić cienia wątpliwości, że dom nawiedziły demony, dokładnie tak jak powiedziała owa matrona. Mimo to kilku notorycznych niedowiarków utrzymywało, że ów incydent sprowokowały mieszkające w domu dziewczęta, by ułatwić sobie schadzki z kochankami. Panowało przekonanie, że poltergeist obojętny jest wobec wiary chrześcijańskiej i nie poddaje się łatwo egzorcyzmom, w istocie natrafiamy jedynie na kilka oficjalnie zaaprobowanych obrządków mających służyć wypędzaniu demonów z nawiedzonych domostw. Robert Boyle, założyciel Royal Socie-ty, był naocznym świadkiem tego, co przydarzyło się hugenockiemu duchownemu z Macon, Perraultowi. Francuski poltergeist kpił sobie w żywe oczy z protestanckiego pastora, proponując mu szyderczo, by posłał po proboszcza katolickiego, "któremu się przyzna". Dodał też, "żeby nie zapomniał przynieść ze sobą wody święconej". Z różnych wzmianek dotyczących polter-geistów odtworzyć można następujące, typowe zjawiska, towarzyszące ich odwiedzinom; rzecz jasna, nie w każdym wypadku muszą zdarzać się wszystkie: 1. Hałasy albo kołatania w sufit i ściany bądź odgłosy kroków na podłodze lub schodach, których w żaden sposób nie da się wytłumaczyć przyczyną naturalną. Klasyczny ich opis podał w roku l662Joseph Glanvill w związku z przypadkiem dobosza z Tedworth. Pewnej nocy [duch], poigrawszy sobie w ten sposób w nogach łoża właściciela domu, przeniósł się do łóżka, w którym leżała jedna z jego córek. Przełaził z jednej strony posłania na drugą, przewracając ją za każdym razem, czemu towarzyszyły trzy rodzaje dźwięków. Usiłowano dźgnąć go mieczem, ale za każdym razem umykał i, kiedy zamierzano się na niego, chował się pod dziewczynkę, aby uniknąć ciosu. Następnej nocy pojawił się dysząc jak zziajany pies, na co ktoś chwycił poręcz od łóżka, by go uderzyć, ale coś wyrwało mu ją z ręki i odrzuciło precz. Kiedy wszyscy pobiegli na górę i weszli do pokoju, okazało się, że wypełnia go obrzydliwy smród i jest w nim bardzo gorąco, pomimo że nie było w ogóle napalone, a rzecz działa się w czasie wyjątkowo ostrej zimy. [Duch] ulokował się ponownie w łóżku, gdzie po---ssapywał i skrobał w poręcz jeszcze przez półtorej godziny, po czym wyniósł się do sąsiedniego pokoju, w którym postukiwał i wydawał dźwięki przypominające pobrzękiwanie łańcuchów. 2. Niekontrolowane przemieszczanie się [telekineza] niewielkich przedmiotów w rodzaju naczyń i różnych innych rupieci, które czasami bywają potrzaskane w kawałki, niekiedy zaś opadają łagodnie, zupełnie jakby nie obowiązywało ich prawo grawitacji; w innych wypadkach spontaniczne-ruchy różnych urządzeń (na przykład dzwonów) albo miotanie niewielkich kamieni [Uthobolia] zarówno wewnątrz domu, jak i w jego pobliżu. Pod miano telekinezy można by też podciągnąć zjawisko rzekomego, niekontrolowanego przemieszczania się obiektów o dużej masie, takich jak stoły, łoża, ciężkie sprzęty kuchenne, oraz zdzieranie pościeli z łóżek (stary figiel, opisany jeszcze przez żyjącego w XIII wieku biskupa Paryża, Guilielma Alver-,nusa). Siedemnastowieczny demon Spreyton, w hrabstwie Devon, wyczyniał różne psoty ze sznurowadłami: Innym razem zauważono, że jedno ze sznurowadeł bez pomocy niczyjej ręki wysupłało się z buta i przeleciało na drugi koniec pokoju. Drugie zaczęło podążać w jego ślady, ale obserwująca to pokojówka chwyciła je i pociągnęła ku sobie; trzepotało się i wiło wokół jej dłoni na kształt węża lub węgorza. (Bovet, Pandaemo-nium, 1684) Ciskanie kamieniami to inne typowe zajęcie poltergeista, o którym mamy historyczne wzmianki - Liwiusz donosi o "ulewie kamieni", która spadła w VI w. p.n.e., a około roku 530 święty Cyprian opowiadał o inwazji diabelskiej, jaką przeżył lekarz króla Teodory-ka; w domu jego, mianowicie, we wszystkie strony zaczęły latać kamienie. 3. Znikanie drobnych przedmiotów, które następnie odnajdują się ukryte w różnych nieprzewidzianych miejscach. Jeden z ostatnich demonologów europejskich, Sinistrari, przytacza klasyczną wręcz relację o tego typu zajściach. Pewien inkub, rozwścieczony odrzuceniem jego zalotów, spowodował, że nakryty do uczty stół zniknął, a wraz-anim przepadły wszystkie przygotowane w/kuchni potrawy. Kiedy zasmuceni goście zaczęli się rozchodzić, inkub sprawił, że pojawił się nowy, znacznie lepiej zastawiony stół, przy czym zadbał nawet o wino w nieporównanie przedniejszym gatunku. "Wszyscy goście byli w najwyższym stopniu usatysfakcjonowani i żaden z nich nawet nie pomyślał o kolacji po tak wspaniałym obiedzie". 4. Niekiedy także poważniejsze klęski w rodzaju pożaru. W wydanej w roku 1595 Demonolatreiae Nicholas Remy przytacza następującą historię: Jakieś dwadzieścia lat temu pewien rozwiązły demon począł dniem i nocą miotać kamieniami w sługi jednego z mieszkańców Dolmaru w Lotaryngii. Czynił tak przez czas dłuższy, na próżno jednak, bowiem w końcu zaczęło ich to bawić i odrzucali mu je z powrotem, lżąc go na dobitkę bez miłosierdzia. Natenczas, w samym środku nocy, podłożył ogień pod dom, który w okamgnieniu stanął w płomieniach. Żadna ilość wylanej wody nie była w stanie ugasić pożaru i całe gospodarstwo spłonęło ze szczętem. W czasach bardziej odległych przypadki takie z reguły przypisywano czarom, później jednak, gdy łatwowierność ludzka przybrała inne formy, odpowiedzialnością za nie zaczęto obarczać poltergeista - postać skądinąd równie mistyczną. Tam, gdzie przeprowadzono drobiazgowe śledztwo, okazywało się zazwyczaj, że przyczyną było niedbalstwo, samozapalenie się różnych substancji bądź podpalenie - nieumyślne albo wynikające z zemsty lub piromanii. Współcześni nam zwolennicy poltergeistów utrzymują, że aczkolwiek duch ten nie jest bezpośrednią przyczyną podobnych zdarzeń, to podżega do nich i zawsze towarzyszy ich sprawcom. Większość wyczynów przypisywanych poltergeistowi z reguły wiązała się ściśle z konkretną osobą lub kilkoma osobami, często z dziećmi, zwłaszcza młodymi dziewczętami. Opisy ich zachowań wymieniają najczęściej takie same symptomy jak w wypadkach opętania demonicznego. W sytuacjach, w których ponad wszelką wątpliwość dowiedziono oszustwa, odpowiedzialnymi za nie byli bądź umysłowo chorzy, bądź złośliwe i podstępne dzieci inspirowane niekiedy lekturą o podobnych zdarzeniach z przeszłości. Poltergeist z zasady nie zadawał ludziom żadnych cierpień fizycznych, aczkolwiek wiele osób poniosło szkody wskutek przypisywanych mu pożarów. Petrus Thyracus S.J. w wydanym w roku 1598 dziele Daemoniaci cum Locis Infestis opowiada o zakonnicach, które swawolny demon zadręczył "niemal na śmierć". Postępki poltergeista nie są zazwyczaj ani złośliwe, ani niebezpieczne dla człowieka, mają one raczej charakter niewinnych figli i przypominają zachowania małych dzieci, które chcą zrobić na złość dorosłym. Dlatego też wielu badaczy przypisuje zdarzenia, odpowiedzialnością za które obarczano zazwyczaj poltergeista, oszustwu bądź naiwności świadków, najczęściej zaś obu tym przyczynom naraz. Pott Johannes Henricus. SpecimenJuri-dicum de Nefando Lamiarum cum Diabolo Coitu (Jena 1689), którego autorem był Jo-hannes Henricus Pott, profesor prawa na uniwersytecie w Jenie, stanowi dziwaczny zbiór najbardziej nieprawdopodobnych legend i opowieści o stosunkach seksualnych między diabłem a czarownicami. Pott rozwodzi się wielce uczenie nad relacjami o czarownicach rodzących robaki, których używały później jako rąk l nóg, o potwornych i występnych związkach (w rodzaju wzmianki Guazzo o dziecku zrodzonym z człowieka i krowy, które wyrosło później na pobożnego męża, mającego wszakże skłonność do pasienia się wraz z bydłem), a także wszelakich innych cudach (na przykład kobietach wydających na świat lwy, psy i węże). Pott wspomina także o Fauście, godnym potępienia czarowniku, który obok innych swoich sztuczek pokazywał też, jak pozbyć się zarostu bez golenia. Los jednak zrządził, że sporządzony z arszeniku preparat depilacyjny usunął z twarzy pewnego nieszczęśnika nie tylko brodę, ale wraz z nią także skórę i ciało. Na koniec Pott formułuje wniosek, że wszyscy mężczyźni i kobiety, którzy mieli sprawę cielesną z diabłem, bez względu na to, czy zawarli z nim uprzednio przymierze, winni zostać bezwarunkowo ukarani śmiercią. Jako dodatek do siedemdziesięciu stron przedstawionych tu pokrótce rozważań na temat seksu Pott zamieścił w swoim dziale tekst zawartego w roku 1676 przez pewnego szlachcica przymierza z Diabłem, którego tłumaczenie znaleźć można w tej Encyklopedii pod hasłem pakt z Diabłem. Procesy o czary. Przedmiotem naszego zaiteresowania w tym haśle będą jedynie najwcześniejsze europejskie procesy z oskarżenia o uprawianie czarów i innych praktyk magicznych, traktowane jako ilustracja rodzenia się koncepcji, wedle której czamoksięstwo należy uważać za jedną z herezji religijnych. Większość innych słynnych spraw tego rodzaju została szczegółowo omówiona w hasłach traktujących odrębnie o każdej z nich. Jeszcze w roku 1258 inkwizycja zwróciła się do papieża z pytaniem, "czy w ramach jej kompetencji powinny mieścić się także sprawy o uprawianie praktyk magicznych i guślar-stwo". Papież Aleksander VI odpowiedział, że nie, o ile nie noszą one wyraźnego posmaku herezji [nów, nisi manifeste haeresim saperen^. Pierwsze procesy z oskarżenia o heretyckie praktyki czarnoksięskie inkwizycja przeprowadziła na mocy bulli z 22 sierpnia 1320 roku, w której papież Jan XXII upoważnił inkwizytora okręgu Carcassonne do wszczęcia postępowania karnego przeciwko tym, którzy oddają cześć demonom i zawierają z nimi przymierze, sporządzają figurki woskowe bądź używają przedmiotów poświęconych do uprawiania praktyk magicznych. Niemniej jeszcze i w stuleciu trzynastym zdarzały się przypadki karania kobiet śmiercią za uprawianie czarów. Angela, pani na La-barthe, była, jak się wydaje, pierwszą kobietą straconą z oskarżenia o "czamoksięstwo". Wyrok na niej wykonano w roku 1275 w Tuluzie. Rok wcześniej pewna kobieta z Carcassonne przyznała się do spłodzenia z diabłem potomka o wilczej głowie i wężowym ogonie. Karmiła go wykradanymi innym niemowlętami; Histoire de Languedoc podaje, że spalono ją na stosie. W wieku czternastym teza, że czamoksięstwo jest nową herezją religijną, zaczęła zdobywać coraz liczniejszych zwolenników. Południowa Francja, w której po doszczętnym wytępieniu przez inkwizycję albigensów innego rodzaju heretyków po prostu zabrakło, jako pierwsza padła ofiarą nowej koncepcji. W latach 1330 i 1335 do procesów o czary doszło w Carcassonne (oskarżono wtedy siedemdziesiąt cztery osoby), a do roku 1400 powtarzały się one w miarę regularnie przynajmniej raz na dziesięć lat. Innym ośrodkiem, w którym inkwizycja zabrała się zdecydowanie do tępienia sekty czarownic, była Tuluza. W roku 1335 inkwizytor Bernardus Gui-donis wydał wyrok na sześćdziesiąt trzy osoby, z których osiem spalono na stosie. W protokołach tego procesu po raz pierwszy natrafiamy na wzmianki o sabacie (błędem jest pogląd, że pojawiły się one dopiero w roku 1460 podczas procesu sześciu skazanych na śmierć czarownic w Arras). Poddana torturom niejaka Anne-Marie de Georgel wyznała, że podczas kąpieli uwiódł ją wysoki czarny mężczyzna, który następnie zabrał ją ze sobą na sabat, gdzie została wtajemniczona w arkana sztuki czynienia zła przez jakiegoś osobnika o wyglądzie kozła. Do roku 1350 inkwizycja wszczęła postępowanie wobec około tysiąca oskarżonych o czary mieszkańców obydwu miast. Na stos posłano sześciuset z nich. Stosy płonęły tam nadal przez resztę czternastego stulecia i do roku 1393 fala prześladowań przesunęła się na zachód, osiągając Beam. W pierwszych łatach piętnastego wieku inkwizycja prowadziła intensywne śledztwo w Delfinacie, rozciągając swoje działania na obszar od Lyonu aż po Grenoble. 15 marca 1438 roku pewien staruszek, Pierre Vallin de La Tour du Pin, zeznał, że przed sześćdziesięcioma trzema laty oddał się we władzę diabłu, płacił mu roczną daninę pieniężną i ofiarował mu swoją sześciomiesięczną córkę (którą diabeł zamordował). Wzniecał też burze, latał na drągu na sabat (zwany w dokumentach synagogą), pożerał niemowlęta i odbył stosunek płciowy z sukkubem, który przyjął kształt dwudziestodwuletniej dziewczyny. Następnego dnia poddano go dalszym torturom, aby skłonić do wyjawienia tożsamości wspólników. Vallin wymienił nazwiska nieżyjących już trzech mężczyzn i jednej kobiety. 23 marca wzięto go na męki ponownie i zakomunikowano, iż jego zapewnienia, jakoby w ciągu sześćdziesięciu trzech lat parania się czarami zdołał zapamiętać jedynie czworo współwinnych, w dodatku dawno już zmarłych, są po prostu śmieszne. Po zastosowaniu tortury pierwszego stopnia ujawnił pięć innych osób, a po strappado, jakie zaapliko-wano-inu w kuchni zamku w Quinezonasium, dodał pięć kolejnych. Protokół przesłuchania przekazany został następnie do dyspozycji sądu świeckiego. Palenie na stosie, drzeworyt z XVI wieku. Proces Pierra Vallina jest o tyle ciekawy, że pojawiające się w nim zarzuty w pełni odpowiadają koncepcji czamoksięstwa wypracowanej w Europie dopiero u schyłku szesnastego stulecia. Godne uwagi jest również to, że wszyscy oskarżeni w procesach w Dełfinacie należeli do warstwy ludzi zamożnych - ich majątki dzieliły sprawiedliwie między siebie inkwizycja i władze świeckie. Prześladowania czarownic rozlały się następnie z południowej Francji na obszary zachodniej i południowej Szwajcarii oraz północnych Włoch. Zwłaszcza diecezja Como stała się jednym z pierwszych centrów aktywności inkwizycji. W Quaestio de Strigibus (1525) Spina podaje, że w okręgu Como palono co najmniej sto czarownic rocznie, a bywały i takie lata, że na stos posyłano ich więcej niż tysiąc. W jednym z wcześniejszych procesów, zrelacjonowanym w La Yauderye de Lyonois (1460), najchętniej stosowaną próbą pozwalającą ustalić, czy oskarżona jest czarownicą, był sąd boży polegający na odmówieniu Ojcze nasz bez zająknięcia się i bez popełnienia pomyłki. W roku 1462 w Chamonix inkwizytor przekazał ramieniu świeckiemu z zaleceniem wykonania wyroku czterech mężczyzn i cztery kobiety, którzy na torturach przyznali się do uprawiania czarów. Jedną z kobiet, Peronette, która potwierdziła, że na sabatach jadała niemowlęta, zmuszono, by przed spaleniem żywcem przez trzy minuty siedziała nago na rozpalonym żelazie. Zachowały się również protokoły innych procesów sabaudzkich; w roku 1477, na przykład, pewna kobieta z Annecy, zadenuncjo" wana przez skazaną już czarownicę, wzięta została na przesłuchanie przez inkwizytora. Poddana torturom przedstawiła dokładny opis sabatu, zasugerowany je) bez wątpienia przez śledczego. Oddała należną cześć psu, całując go w podogonie, naznaczono ją diabelskim piętnem, latała w powietrzu na osiem-nastocalowym drągu, na który siadała okrakiem natarłszy go uprzednio maścią, stosunki płciowe z mężczyznami odbywała modo bestialis, używała maści śmiercionośnych, pożerala dzieci, podeptała hostię i usiłowała ją usmażyć. Podczas strappado wymieniła imiona najpierw trojga, potem trzynaściorga, a na koniec czworga jeszcze współwinnych. Na podstawie tego rodzaju zeznań, wydobywanych za pomocą najokropniejszych tortur, inkwizytorzy stworzyli koncepcję herezji czarnoksięstwa, a następnie, wsparci bullami papieskimi, ruszyli do innych krajów, by tam wyrywać zło z korzeniami. Początkowo herezja czarnoksięstwa znana była samym tylko inkwizytorom - oni ją bowiem wynaleźli; świadczy o tym silny opór społeczny, z jakim spotykały się zrazu procesy o czary. Sprenger i Kramer, którzy położyli wielkie zasługi na polu utrwalenia tego przesądu, w swoim Młocie na czarownice uskarżali się na bierność, a nawet wrogość, z jaką odnieśli się do nich zarówno władcy niemieccy, jak i ich poddani. Aż do roku 1390 przed sądami świeckimi nie toczyły się w ogóle procesy o czary, aczkolwiek rozpatrywały one sprawy o otrucie i stosowanie napojów miłosnych. Niemniej w takich wypadkach wyrok wymierzano zawsze nie za intencje, lecz rzeczywiście popełnione zbrodnie. Autorami najwcześniejszych traktatów dotyczących czarnoksięstwa (włącznie z pierwszymi dziełami opublikowanymi w językach narodowych) byli inkwizytorzy dominikańscy - Ni-cholas Eymeric, Nicholas Jacquier, Jean Vi-neti i Girolamo Visconti. Nawiasem mówiąc, członkowie konkurencyjnego zakonu franciszkanów często występują jako przeciwnicy koncepcji herezji czarnoksięstwa - wśród nich znajdujemy teologów tej miary co czternastowieczny uczony Astesanus de Ast, piszący później Alphonsus de Spina (1458) i Samuel Cassini (1505). Stanowisko inkwizycji w kwestii istoty czarnoksięstwa rychło zaczęły naśladować inne sądy kościelne, a w ślad za nimi i świeckie, które pospołu ciągnęły profity z konfiskat mienia skazanych. Od piętnastego wieku ' poczynając do prześladowań czarownic wzięły się raźno trybunaty świeckie w Sabaudii i Valais - okręgu graniczącym ze Szwajcarią. Spisana przez Johanna Friinda kronika Lucerny wzmiankuje o spaleniu w roku 1428 w Valais około dwustu czarownic. Procesy przed trybunałami świeckimi trwały w Lucernie przez cały wiek piętnasty. Około 1450 roku procesy rozpoczynają się, niezależnie od siebie, w kilku częściach Lotaryngii, zwłaszcza w Metzu i Kolonii, skąd u schyłku stulecia dotarły do Trewiru. W roku 1493 w Huy, w Belgii, niejaka Ysabel Packet, przyznaw-szy się do udziału w sabatach, została spalona na stosie jako sorceresse i - co wskazuje na wyraźny związek między czamoksięstwem a wcześniejszymi nurtami heretyckimi - jako yaudoise. Polowania na czarownice w Europie Zachodniej zaczęły się na dobre. W latach 1500-1700 procesy o czary przebiegały wszędzie według jednego schematu, opartego na ujednoliconej teorii wypracowanej przez inkwizytorów, przy czym nie miało większego znaczenia, czy toczyły się przed sądami inkwizycyjnymi, biskupimi, czy świeckimi i czy sędziami byli katolicy, czy protestanci. Miały one zasadniczo dwa cele: wymusić na oskarżonym przyznanie się do winy (aby móc przeprowadzić jego egzekucję zgodnie z wymogami prawa) oraz skłonić go, by wyjawił tożsamość współwinnych (co zapewniało sądowi stałe zajęcie i towarzyszące mu dochody). Wszędzie, poza Anglią, gdzie przetrwały niektóre zasady anglosaskiego prawa zwyczajowego, Holandią (od roku l6l0 nie odbył się tam ani jeden proces o czary) i krajami skandynawskimi, którym udało się niemal całkowicie uniknąć obłędu polowań na czarownice, procesy prowadzono opierając się na zasadzie presupozycji winy oskarżonego. Podsądni (poza nielicznymi wyjątkami) nie mieli prawa do obrony, a świadków nie brano w krzyżowy ogień pytań, przeciwnie, z reguły sąd nie dopuszczał żadnych dowodów i poszlak mogących przemawiać za niewinnością oskarżonego. Przyznano prawo składania obciążających zeznań wszystkim, którzy normalnie nie mogliby świadczyć przed sądem, świadkom wolno było składać zeznania anonimowo, sędziowie mogli oszukiwać oskarżonych i czynić im fałszywe obietnice w nadziei skłonienia ich do wyznania winy, nagminnie posługiwano się prowokacją i rozpuszczaniem fałszywych pogłosek. Jeśli nawet oskarżonemu udało się wytrzymać to wszystko, sąd nie oddalał powództwa ani nie ogłaszał go niewinnym, ograniczając się do orzeczenia, iż zarzuty nie zostały dowiedzione, w związku z czym sprawę można było wszcząć ponownie w innym terminie. W procesy o czary często angażowały się uniwersyteckie fakultety prawa, samozwań-czo uzurpując sobie uprawnienia sądów wyższej instancji w przypadkach budzących wątpliwości sędziów. Stąd też uczone dysertacje prawników powstawały na podstawie zdarzeń rzeczywistych, mogły zatem z powodzeniem służyć, i służyły, jako podręczniki dla sędziów, co rozszerzało grono ich czytelników daleko poza kręgi akademickie. |
Free forum by Nabble | Edit this page |