W Polsce budujemy warte miliardy dolarów systemy obrony przeciwko samolotom, śmigłowcom i rakietom. Ignoruje się przy tym jednak fakt, że śmiertelnym zagrożeniem mogą być również minidrony, produkowane na masową skalę i warte kilkaset razy mniej niż rakiety przeciwlotnicze.
Nowoczesna obrona przeciwlotnicza powinna być przygotowana: nie tylko na zwalczanie samolotów, śmigłowców i rakiet, ale również pocisków artyleryjskich, bomb oraz dronów – i to również tych najgroźniejszych – działających w roju. Już teraz trzeba być bowiem przygotowanym na pojawienie się nad naszymi, walczącymi pododdziałami setek małych bezzałogowców, zdolnych do grupowego i skoordynowanego atakowania wyznaczonych obiektów.
I nawet jeżeli pojedynczo, te niewielkie statki powietrzne nie są w stanie spowodować dużych szkód, to przy ich masowym i precyzyjnym wykorzystaniu, straty mogą być ogromne i trudne do odtworzenia.
W Polsce roje dronów są jednak jak na razie zagrożeniem całkowicie ignorowanym, pomimo że coraz więcej państw zaczyna produkować i wprowadzać ten rodzaj uzbrojenia. Na szczęście nie należy do nich obecnie Federacja Rosyjska, chociaż kraj ten ma pieniądze, by bardzo szybko nadrobić zaległości: poprzez zakupy lub transfer technologii – np. z Iranu lub Chin. Dlatego trzeba zidentyfikować to zagrożenie, znaleźć na nie odpowiedni środek przeciwdziałania oraz jak najszybciej wprowadzić go do polskiego wojska.
Polski dron kamikaze Dragon Fly
Fot. M.Dura
Przy określaniu niebezpieczeństw należy pamiętać, że prace nad bojowym wykorzystaniem roju dronów przebiegają dwutorowo. Z jednej strony zwiększa się możliwości pojedynczych bezzałogowców, z drugiej zaś strony pracuje się nad ich jednoczesnym wykorzystaniem w dużej ilości, kumulując w ten sposób zdolności poszczególnych aparatów latających.
Jedno jest pewne. Minęły już czasy, gdy zadaniem dronu było tylko samodzielne przemieszczenie się z punktu A do punktu B w oparciu o GPS lub w locie kontrolowanym w sposób ciągły przez operatora. Obecnie bezzałogowce są przygotowywane do działania samodzielnego, w stosunku do konkretnego, wyznaczonego celu i to dodatkowo poruszając się w jego kierunku bez sygnałów zewnętrznych – w tym z GPS.
Najnowsze drony mają bowiem dodawaną możliwość analizy terenu, z rozpoznawaniem jego charakterystycznych punktów znajdujących się poniżej: i to analizy zarówno prowadzonej w dzień, jak i w nocy.
Bezzałogowce uzyskują również możliwość poruszania się w trudnym obszarze, z unikaniem napotykanych przeszkód. Zdolność ta jest cały czas rozwijana: nie tylko by określić, że coś znajduje się przed, ale również by stwierdzić, co to jest. Przydaje się to np. w automatycznej identyfikacji wykrywanych obiektów, co pozwala na odróżnienie chociażby pojazdów od żołnierzy i określania ich ilości w grupie.
W ten sposób drony uzyskują obecnie możliwość odszukiwania konkretnych osób: i nie tylko, gdy te osoby są same, ale również gdy się poruszają i np. mijają z innymi ludźmi. System bezzałogowy może więc autonomicznie śledzić konkretną osobę i wykonać atak, gdy otrzyma taką komendę lub gdy spełnione zostaną wcześniej zaprogramowane warunki (np. wyjęta zostanie broń). Co więcej, decyzja ta może zostać podjęta bez udziału operatora.
Jako pierwszy taki autonomiczny atak miał wykonać dron turecki dron Kargu, który już w czasie wojny w Górskim Karbachu potrafił gonić armeńskiego żołnierza i wlatywać z nimi do ziemianki, by ją potem zniszczyć. Taka umiejętność dronów przydaje się również w rozpoznawania pojazdów, które są identyfikowane i prowadzone, nawet w czasie bardzo szybkiego poruszania się.
Nie widziałem tam na Ukrainie tych rojów dronów. A na drony też jest broń Albo są zestrzeliwane ze zwykłych kałachów, albo zagłuszane i same spadają...
Weź i takiego traf. Leci ich kilkadziesiąt, lub kilkaset, Strącisz połowę i... nic, lecą dalej i wykonają zadanie. Potrafią "polować" na ludzi. To przyszłość pola walki.