Sanacja vs Endecja, uprzejmości >;)

Previous Topic Next Topic
 
classic Klasyczny list Lista threaded Wątki
3 wiadomości Opcje
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Sanacja vs Endecja, uprzejmości >;)

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Sanacja vs Endecja, uprzejmości >;)

Lothar.
Ustawa o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego – ustawa z dnia 7 kwietnia 1938 roku o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski, uchwalona dla zapobiegania naruszaniu dobrego imienia Józefa Piłsudskiego.

Był to jeden z przejawów kultu po zmarłym marszałku i Naczelniku Państwa oraz jeden z dwóch polskich aktów prawnych chroniących cześć osoby wymienionej z imienia i nazwiska (obok Ustawy o ochronie dziedzictwa Fryderyka Chopina z 2001 roku)[1][2].
Spis treści

    1 Geneza uchwalenia
    2 Prace parlamentarne nad projektem ustawy
    3 Treść ustawy
    4 Zastosowanie ustawy
    5 Dalsze losy ustawy
    6 Zobacz też
    7 Przypisy
    8 Bibliografia
        8.1 Opracowania
        8.2 Opracowania online

Geneza uchwalenia
        Zobacz hasło kabotyn w Wikisłowniku

U podstaw uchwalenia tego aktu prawnego leżała tak zwana sprawa Cywińskiego. Stanisław Cywiński w recenzji propagandowej książki Melchiora Wańkowicza pod tytułem „COP – ognisko siły”, opublikowanej 30 stycznia 1938 roku w endeckim Dzienniku Wileńskim, zawarł m.in. następujące sformułowania:

    Wańkowicz [...] daje szereg żywych obrazków tego co widział, no i czego nie widział, ale co ma podobno powstać w czasie najbliższym, w tym sercu Polski, zadając kłam słowom pewnego kabotyna, który mawiał o Polsce, że jest jak obwarzanek: tylko to coś warte, co jest po brzegach, a w środku pustka[3].

Recenzję tę zaakceptowała cenzura w osobie naczelnika Wydziału Społeczno-Politycznego Urzędu Wojewódzkiego w Wilnie Mariana Jasińskiego[4] i dopiero anonimowy artykuł z 13 lutego 1938 roku w dwutygodniku „Naród i Państwo” (organ prasowy Związku Naprawy Rzeczypospolitej) pod tytułem „Plugastwo słowa” dwuznacznie wskazał, iż Cywiński w swojej recenzji obraził Józefa Piłsudskiego, poprzez użycie słowa kabotyn.

Artykuł ów dotarł do inspektora armii w Wilnie gen. Stefana Dąb-Biernackiego, który powierzył wyższym oficerom (majorom i pułkownikom) pobicie dziennikarzy, odpowiedzialnych za opublikowanie tej recenzji. Wieczorem 14 lutego 1938 roku trzy grupy oficerów przybyły do mieszkań Cywińskiego, Aleksandra Zwierzyńskiego (redaktor naczelny Dziennika Wileńskiego) i Zygmunta Fedorowicza (zastępca red. nacz.). Cała trójka została pobita. Cywińskiego we własnym mieszkaniu oficerowie obalili na podłogę, bijąc i kopiąc leżącego aż do zemdlenia. Fedorowicza i Zwierzyńskiego nie zastano w mieszkaniach i pobito ich dopiero w redakcji „Dziennika Wileńskiego”. Pobici zostali także inni pracownicy gazety.

Tuż potem pomieszczenia redakcji zostały zajęte przez Policję. Policja aresztowała także Cywińskiego, Zwierzyńskiego i Fedorowicza. Cywiński wraz ze Zwierzyńskim zostali oskarżeni o zelżenie Narodu Polskiego w ten sposób, że dopuścili się użycia obelżywego wyrazu dla określenia osoby Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego. Trzeciego dziennikarza, Fedorowicza, wypuszczono. W Wilnie wybuchły protesty w obronie aresztowanych, a wcześniej pobitych redaktorów „Dziennika Wileńskiego”[3].
Prace parlamentarne nad projektem ustawy

Sprawa obrazy Marszałka bardzo szybko trafiła pod obrady Sejmu. Już 17 lutego 1938 roku interpelację do rządu wystosowała posłanka z okręgu wileńskiego Wanda Pełczyńska w której to, potępiając protesty młodzieży Wilna przeciwko armii, pytała rząd, co zamierza uczynić:

    dla zadośćuczynienia głęboko obrażonym uczuciom nie tylko całego Wilna, ale i wszystkich obywateli państwa polskiego, dla których Józef Piłsudski pozostanie po wsze czasy nietykalną personifikacją wielkości i godności Polski[3].

Debata na temat zajść w Wilnie odbyła się także w Senacie. 7 marca 1938 roku senator Władysław Malski stwierdził

    [...] Honor służby nakazuje nam reagować bez względu na to, kto, gdzie i jak uwłacza imieniu Komendanta. Nie jest istotą czy mniej bili czy dużo bili[...] reagować będziemy bez względu na to czy wymiar sprawiedliwości będzie działał sprawnie, czy mniej sprawnie. Serca nasze i honor żołnierski każą nam reagować natychmiast[3].

Padały także bardziej wyważone głosy, senator Tadeusz Petrażycki argumentował:

    Samosąd ta prymitywna forma wymiaru sprawiedliwości w XX stuleciu godzi w autorytet, godzi w praworządność, sieje anarchię w państwie [...]. Ci którzy pozwolili sobie na ubliżenie pamięci Marszałka siedzą na ławie podsądnych. Wyrażam pewność, że władze wojskowe wyciągną konsekwencje wskazane w prawie [...] w stosunku do tych, którzy pozwolili sobie wkroczyć na drogę samosądu[3].

Rząd nie zamierzał długo zwlekać z działaniem i 15 marca 1938 roku przedłożył Sejmowi projekt ustawy o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski. Wicemarszałek Bohdan Podoski poprosił posłów, aby ze względu na małe skomplikowanie sprawy i jasność projektu nie odsyłać go do komisji (co było przewidzianym prawem wymogiem), ale przystąpić do jego natychmiastowego rozpatrzenia. Tak też się stało[3].

Sprawozdawcą został poseł Bolesław Świdziński, który prezentując ustawę stwierdzał:

    Zdać by się mogło, że zbędna jest w Polsce jakakolwiek ustawa o ochronie Imienia Józefa Piłsudskiego[...] samo imię JP pod szczególną ochroną znaleźć się musi. A to tym bardziej, że żyją jeszcze uprzedzenia, a nawet nienawiści ludzi małych, którzy nie rozumiejąc Józefa Piłsudskiego [...] uczucia całego narodu ośmielają się znieważać[3].

W toku debaty sejmowej padł jeszcze wniosek posła Michała Wymysłowskiego, aby podwyższyć przewidywaną za naruszenie omawianej ustawy karę więzienia do 15 lat. Wicemarszałek Tadeusz Schaetzel odmówił przyjęcia tego wniosku do rozpoznania. Sejm jednogłośnie w pierwszym i drugim czytaniu przyjął rządowy projekt ustawy[3].

17 marca jednomyślnie przyjęła go także senacka komisja prawnicza. Następnie, 23 marca 1938 roku, nad ustawą debatowano na plenarnym posiedzeniu Senatu i ustawę również przyjęto[3]. Głos przy tej okazji zabrał premier Felicjan Sławoj-Składkowski:

    Gdy studiujemy życie i czyny bohaterów starożytnych, to zwykle dowiadujemy się, że byli kochani przez wszystkich, że nikt nie ośmielał się wystąpić przeciw wielkości ich imienia. Jest to nieprawda. Wiemy, że kiedy rycerze wznosili na tarczach przyszłego króla lub wodza, to w prawej ręce każdy trzymał obosieczny miecz, aby karać tego, kto by się ośmielił targnąć na majestat i sprzeciwić imieniu pańskiemu. Wysoka Izbo! Ta ustawa jest właśnie tarczą, na której cały Naród Polski wznosi Imię Józefa Piłsudskiego wysoko ku słońcu i chwale wieczystej[5].

Prezydent podpisał ustawę 7 kwietnia 1938 roku i tym samym zakończył proces ustawodawczy. Od wejścia w życie dzieliła ją tylko publikacja w Dzienniku Ustaw, co też stało się 13 kwietnia 1938 roku.
Treść ustawy

Ustawa była krótka i składała się z czterech artykułów w brzmieniu:

Art. 1 Pamięć czynu i zasługi JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO – Wskrzesiciela Niepodległości Ojczyzny i Wychowawcy Narodu – po wsze czasy należy do skarbnicy ducha narodowego i pozostaje pod szczególną ochroną prawa.

Art. 2 Kto uwłacza Imieniu JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO, podlega karze więzienia do lat 5.

Art. 3 Wykonanie niniejszej ustawy porucza się Ministrowi Sprawiedliwości.

Art. 4 Ustawa niniejsza wchodzi w życie z dniem ogłoszenia[6].

W oryginalnym Dzienniku Ustaw imię i nazwisko Józefa Piłsudskiego zapisane było w podobny sposób jak wyżej, to jest z użyciem wersalików. Przewidywana w tej ustawie kara więzienia była surowsza od kar przewidywanych w ówczesnym kodeksie karnym za przestępstwo publicznego zelżenia bądź wyszydzenia Narodu lub Państwa Polskiego (do 3 lat więzienia lub aresztu ex art. 152 K.k.), znieważania wojska lub urzędu (publicznie bądź w miejscu ich zajęć – do 2 lat aresztu lub grzywny ex art. 127) czy zniesławienia osoby prywatnej bądź zrzeszenia (do 2 lat aresztu i grzywny ex art. 255), zaś odpowiadała karze za uwłaczanie czci lub powagi Prezydenta Rzeczypospolitej (art. 125 § 2).
Zastosowanie ustawy

Ustawa weszła w życie 13 kwietnia 1938 roku, lecz w stosunku do Stanisława Cywińskiego, którego wypowiedź stała się przyczyną jej uchwalenia, nie mogła zostać zastosowana. Zgodnie z zasadą lex retro non agit – prawo nie działa wstecz, wyrażoną w art. 1 ówczesnego kodeksu karnego, Cywiński mógł być osądzony jedynie na podstawie przepisów obowiązujących w chwili popełnienia czynu. Stanisław Cywiński został skazany na maksymalną dopuszczalną prawem karę trzech lat więzienia. Sąd Apelacyjny zmniejszył mu ją do 18 miesięcy, odbył z niej tylko 5 miesięcy z zaliczeniem trzymiesięcznego aresztu, bowiem do czasu rozpoznania skargi kasacyjnej przez Sąd Najwyższy został zwolniony z więzienia. Sąd skargę odrzucił 5 kwietnia 1939 roku, jednak do więzienia Cywiński już nie trafił[7].

Ze względu na krótki czas obowiązywania ustawy o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, w literaturze podawanych jest niewiele przykładów jej zastosowania. Kurier Warszawski, prowadzący wówczas obszerną kronikę sądową, informował o jednym tylko procesie, w którym wykorzystano tę ustawę. Postępowanie to toczyło się przed Sądem Okręgowym w Toruniu przeciwko Zygmuntowi Felczakowi, redaktorowi „Obrony Ludu”, organu prasowego SP i Kazimierzowi Klimczakowi, rysownikowi tego pisma. Sądzeni byli za rysunek i artykuł pod tytułem „Dwaj ludowcy u prezydenta RP”, uwłaczające jakoby Piłsudskiemu i Mościckiemu. Sąd skazał obu oskarżonych. Redaktora na 18 miesięcy więzienia, zaś rysownika na 8 miesięcy. Za okoliczność ich obciążającą uznano fakt, iż czyn miał miejsce w rocznicę objęcia stanowiska przez prezydenta Ignacego Mościckiego[8].

Innym przykładem zastosowania tej ustawy jest sprawa Józefa Mrukwy ze wsi Studzionki koło Pszczyny. W marcu 1939 opowiedział on dowcip o Piłsudskim, a także żartobliwie porównał polski i niemiecki potencjał militarny. Akt oskarżenia wniesiony 1 maja 1939 do Sądu Okręgowego w Katowicach zarzucał mu uwłaczanie czci Józefa Piłsudskiego oraz rozpowszechnianie fałszywych wiadomości mogących osłabić ducha obronnego społeczeństwa. Wybuch wojny uniemożliwił wydanie wyroku[9].
Dalsze losy ustawy

W związku z szybkim wybuchem II wojny światowej, rzeczywisty okres stosowania omawianej ustawy nie był długi. Po wojnie, ze względu na przemiany polityczne w Polsce, nie była już stosowana, choć przestępstwo uwłaczania imieniu Józefa Piłsudskiego było przestępstwem ściganym z urzędu. Ustawa formalnie została uchylona wraz z wejściem w życie kodeksu karnego z 1969, czyli 1 stycznia 1970. Przepisy wprowadzające nowy kodeks karny w swoim art. V § 1 uchyliły wydane przed 5 września 1939 ustawy szczególne oraz inne akty z mocą ustawy zawierające przepisy przewidujące odpowiedzialność karną za przestępstwa, zatem również ustawę o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego[8][10]. Po 1989 roku ustawa nie została przywrócona.
Zobacz też

    Sanacja
    Zniewaga

Przypisy

Bartłomiej Kozłowski Uchwalenie Ustawy o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego [dostęp 12 sierpnia 2009].
Dz.U. z 2020 r. poz. 115
Mariusz Urbanek: Polska jest jak obwarzanek. Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1988. ISBN 8770230210.
Włodzimierz Kalicki 9 kwietnia 1938. Honor obwarzanka [dostęp 12 sierpnia 2009].
Ludwik Stomma: Skandale polskie. Warszawa: Demart, 2008. ISBN 978-83-7427-422-7.
Ustawa z dnia 7 kwietnia 1938 r. o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski (Dz.U. z 1938 r. nr 25, poz. 219).
Ludwik Stomma: Skandale polskie. Warszawa: Demart, 2008. ISBN 978-83-7427-422-7.
Mariusz Urbanek: Polska jest Jak obwarzanek. Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1988. ISBN 8770230210.
Urbanek, op. cit., przytacza ten przykład za artykułem Tadeusza Dyniewskiego Jak uwłaczano czci Józefa Piłsudskiego zamieszczonym w tygodniku „Tak i Nie”.

    Przepisy wprowadzające kodeks karny (Dz.U. z 1969 r. nr 13, poz. 95) (uchylona).

Bibliografia
Opracowania
Ludwik Stomma: Skandale polskie. Warszawa: Demart, 2008. ISBN 978-83-7427-422-7.
Mariusz Urbanek: Polska jest jak obwarzanek. Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1988. ISBN 8770230210.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawa_o_ochronie_Imienia_J%C3%B3zefa_Pi%C5%82sudskiego
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Sanacja vs Endecja, uprzejmości >;)

Lothar.
Ochrona pamięci Marszałka, czyli spór o obwarzanka
Czasem jedno niefortunne zdanie może wywołać potężną burzę. Dotkliwie i boleśnie przekonał się o tym pewien wileński dziennikarz oraz jego współpracownicy…
Poleć
Twitter
Wykop
Tekst ma więcej niż jedną stronę!
Strona 1
Strona 2
Strona 3

Józef Piłsudski
Pod koniec stycznia 1938 roku w endeckim „Dzienniku Wileńskim” ukazała się recenzja książki Melchiora Wańkowicza pt. „COP. Ognisko siły. Centralny Okręg Przemysłowy”. Jej autorem był Stanisław Cywiński, wykładowca Uniwersytetu Wileńskiego – do 1926 roku zwolennik Józefa Piłsudskiego, który po przewrocie majowym zwrócił się w stronę endecji. Jego recenzja przeszłaby bez większego echa, gdyby autor nie wdał się, dość niefortunnie, w polemikę ze zmarłym cztery lata wcześniej Marszałkiem. Przyczyną całego zamieszania stał się fragment recenzji, w którym napisał:

    Wańkowicz [...] daje szereg żywych obrazków tego, co widział, no i czego nie widział, ale co ma podobno powstać w czasie najbliższym, w tym sercu Polski, zadając kłam słowom pewnego kabotyna, który mawiał o Polsce, że jest jak obwarzanek: tylko to coś warte, co jest po brzegach a w środku pustka.

Nie wymienił on wspomnianego „kabotyna” z nazwiska. Powszechnie znane były jednak słowa Piłsudskiego, które miał niegdyś wypowiedzieć: „Polska jest jak obwarzanek. Wszystko co najlepsze na Kresach, a w środku pustka”. Początkowo nic nie zapowiadało nadchodzącej burzy. Recenzja spokojnie przeszła przez filtr cenzury, nie zwrócili na nią również uwagi wileńscy legioniści. Istną „iskrą na beczkę prochu” stał się dopiero komentarz do recenzji, jaki ukazał się dwa tygodnie poźniej w dwutygodniku „Naród i Państwo”. Można było w nim przeczytać:

    W dniach ostatnich wpadło nam w ręce wyjątkowe w swej małostkowej niedojrzałości plugastwo. […] człowiek o poważnych walorach naukowych pozwala sobie na doczepianie do Wielkiej Postaci błazeńskich epitetów, czyniąc to w podstępny i ukryty sposób, mający zapewnić bezkarność popełnionego w ten sposób wykroczenia przeciwko duchowi poszanowania Historii Własnego Państwa i Narodu.

Przekaz komentarza był jednoznaczny – Stanisław Cywiński, recenzując książkę Melchiora Wańkowicza pt. „COP. Ognisko siły. Centralny Okręg Przemysłowy”, z premedytacją uwłaczał dobremu imieniu Józefa Piłsudskiego. Skutki nie dały na siebie długo czekać.
Samosądy Biernackiego

Melchior Wańkowicz (fot. Władysław Miernicki/NAC Sygnatura: 20-112; domena publiczna)
W tamtym okresie inspektorem armii w Wilnie był gen. dyw. Stefan Dąb-Biernacki (nie mylić z płk. Wacławem Kostkiem-Biernackim, choć obaj mieli podobne charaktery). Kiedy 14 lutego 1938 roku przeczytał artykuł w dwutygodniku „Naród i Państwo”, postanowił samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość. Bezzwłocznie nakazał przybycie do kasyna 1. pułku piechoty oficerom uzbrojonym w szable i broń krótką. Utworzono z nich kilka patroli, a każdy z nich otrzymał inne zadanie: jedne miały zamknąć ulice prowadzące do mieszkania Stanisława Cywińskiego, inne miały udać się do redakcji „Dziennika Wileńskiego”, zdemolować drukarnię czy też pobić pracowników, z kolei jeszcze inne miały zamknąć ulice prowadzące do redakcji. Od tej chwili wydarzenia potoczyły się bardzo szybko.

Jeden z patroli udał się do mieszkań Aleksandra Zwierzyńskiego – redaktora naczelnego „Dziennika Wileńskiego” oraz Zygmunta Fedorowicza, jego zastępcy. Nie było ich jednak w lokalach, więc żołnierze po około godzinnym wyczekiwaniu udali się do redakcji. W tym samym czasie inny patrol przybył do mieszkania Stanisława Cywińskiego. Autor, który był chory i leżał w łóżku, został dotkliwie pobity. Przy okrzykach: „Ośmieliłeś się bydlaku obrazić Komendanta!”, Cywińskiemu połamano żebra i skatowano do nieprzytomności. W wyniku pobicia ofiara straciła również lewe oko, a całe zajście odbyło się na oczach jego żony i córki. Po wykonaniu „wyroku” oprawcy opuścili mieszkanie.

Stefan Dąb-Biernacki
Po przybyciu do redakcji żołnierze zdemolowali pomieszczenia i pobili niemal wszystkich, bez względu na to, czy byli oni zamieszani w całą sprawę, czy też znaleźli się tam zupełnie przypadkowo. Obu redaktorów, których nie zastali wcześniej w mieszkaniach, znaleziono w redakcji, gdzie obaj zostali mocno poturbowani. Jak zeznawał poźniej mecenas Tadeusz Kiersnowski: „Bito go [Aleksandra Zwierzyńskiego] w ten sposób, że kilku trzymało Zwierzyńskiego za ręce, a jeden z oficerów okładał go kolbą rewolweru po twarzy i głowie”. Podczas gdy bito Aleksandra Zwierzyńskiego, do redakcji przybył Zygmunt Fedorowicz i starał się ukryć pomiędzy pracownikami. Jednak i jego dosięgła ręka żołnierskiej „sprawiedliwości”. Podczas całego zajścia ucierpieli także m.in. dozorczyni budynku, niejaka Dawidowiczowa, dziennikarz Dariusz Żarnowski oraz Zofia Kownacka, która chciała podać Żarnowskiemu szklankę wody – została uderzona w twarz i zemdlała.

Wkrótce po całym zajściu do mieszkania wkroczyła policja, która zaaresztowała wszystkich pobitych i opieczętowała lokal. Na komendzie znaleźli się Stanisław Cywiński, Aleksander Zwierzyński oraz Zygmunt Fedorowicz. Ostatniego z nich zwolniono po czterdziestu ośmiu godzinach, natomiast pozostali na wniosek prezesa Sądu Apelacyjnego Józefa Przyłuskiego zostali zatrzymani i przewiezieni do szpitala więziennego. W taki oto brutalny i prymitywny sposób gen. Stefan Dąb-Biernacki uczcił pamięć zmarłego Marszałka.
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:

Czytaj więcej: https://histmag.org/Ochrona-pamieci-Marszalka-czyli-spor-o-obwarzanka-7792