Podnoszące na duchu ostatnie przed śmiercią przemówienie publiczne dr. Zelenko

Previous Topic Next Topic
 
classic Klasyczny list Lista threaded Wątki
6 wiadomości Opcje
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Podnoszące na duchu ostatnie przed śmiercią przemówienie publiczne dr. Zelenko

Serenity
I bardzo ciekawa analogia do nienarodzonych dzieci - podobało mi się :)

https://rumble.com/v1bkgcz-podnoszce-na-duchu-ostatnie-przed-mierci-przemwienie-publiczne-dr.-zelenko-.html

Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Podnoszące na duchu ostatnie przed śmiercią przemówienie publiczne dr. Zelenko

Biegnij Lola biegnij
Zabanowany
Ten post był aktualizowany .
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Podnoszące na duchu ostatnie przed śmiercią przemówienie publiczne dr. Zelenko

Serenity
Chorował już od dawna na raka.
Podobała Ci się ta analogia? Dla mnie rewelacja!
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Podnoszące na duchu ostatnie przed śmiercią przemówienie publiczne dr. Zelenko

Serenity


Dobranoc...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Podnoszące na duchu ostatnie przed śmiercią przemówienie publiczne dr. Zelenko

Biegnij Lola biegnij
Zabanowany
Ten post był aktualizowany .
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Serenity
ZAWARTOŚCI USUNIĘTE
Autor usunął wiadomość.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Podnoszące na duchu ostatnie przed śmiercią przemówienie publiczne dr. Zelenko

Serenity
Biegnij Lola biegnij napisał/a
Ta analogia nie jest jego autorstwa, ale pięknie ją przedstawił. A kto dziś nie choruje na raka? wybrańcy! Roznoszą  to w szprycach od lat, my sie dopiero teraz dowiadujemy! Szpryca na covid to nie jest jedyna śmiercionka jaką nam zgotowali, tylko ta ostatnia, ta decydująca! Masowa
Nie tylko w szprycach, ale i w produktach i to nie tylko spożywczych, w kosmetykach, w paszach dla zwierząt, w nasionach...
Chemia, chemia i jeszcze raz chemia! Słyszałam także, że rak bardzo lubi cukier, a tego cukru ładują od groma, tak że wszyscy jesteśmy narażeni, bo to nie jest choroba genetyczna.

Przytoczę tę analogię, bo znalazłam :)

Pewnego razu, w brzuchu kobiety będącej w ciąży, były sobie bliźnięta. Jedno z nich zwróciło się do drugiego z takim pytaniem:

– Powiedz mi, czy ty naprawdę wierzysz, że po narodzinach jest jakieś życie?

– Tak, oczywiście, że wierzę. Jest jasne, że po narodzinach coś jest, coś musi być. Na razie jesteśmy tutaj zapewne tylko dlatego, żeby się przygotować do tego, czym lub kim będziemy później.

– Eee tam, pleciesz! Nie ma żadnego życia po narodzinach. Zresztą, jak niby miałoby to życie wyglądać?

– No, dokładnie tego nie wiem, ale na pewno będzie w nim więcej światła niż tutaj. Kto wie, być może okaże się, że będziemy chodzili na własnych nogach i że będziemy jedli własnymi ustami.

– Trele-morele! Skąd ci to przyszło do głowy?! Chodzenie jest niemożliwe. No, a jak słyszę o tym jedzeniu ustami, to po prostu śmiać mi się chce, że hej. Czegoś bardziej zabawnego jeszcze nie słyszałem. Przecież to pępowina daje nam jeść. Więc uwierz mi, jest niemożliwe, żeby po narodzinach było jakieś życie. Pępowina jest na to zbyt krótka.

– Ale ja nie żartuję, jestem pewien, że po narodzinach musi coś być. Wszystko będzie po prostu nieco inne niż tutaj, niż to, do czego tutaj się przyzwyczailiśmy, ale na pewno będzie.

– No ale przecież jeszcze nikt stąd nie wrócił po narodzinach. Uwierz mi, po porodzie życie się po prostu kończy, i tyle. A zresztą czym właściwie jest życie? Życie jest niczym więcej jak stanem przedłużonego lęku w ciemnej, czarnej nicości.

– Hmm, to prawda, że nie wiem dokładnie, jak będzie wyglądało nasze życie po narodzinach, ale jednego jestem pewien: zobaczymy naszą mamę, a ona będzie się nami opiekować. Sam zobaczysz.

– Mamę? Ty w nią naprawdę wierzysz? A gdzie niby ona jest?

– Gdzie? No jak to? Przecież ona jest wszędzie, wszędzie wokół nas! Przecież to właśnie w niej i dzięki niej żyjemy! Bez niej wszystko to by nie istniało. I nas też by nie było.

– Nie, no weź mnie nie wkręcaj, bo i tak nic a nic ci nie wierzę! Nigdy nie widziałem żadnej mamy. Więc dla mnie to pewne, jak nie wiem co, że ona nie istnieje!

– Hmm, a jednak, gdy wszędzie dookoła jest cichuteńko, można czasem usłyszeć, jak mama śpiewa. Można wyczuć, jak czule i delikatnie głaszcze nasz świat. Dlatego mówię ci: jestem pewien, że właśnie dopiero wtedy, czyli już po narodzinach, czeka na nas prawdziwe życie, a teraz jedynie się do niego przygotowujemy.

Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia