Nie wiedziałem że pan Kiszczak chciał wysłać pana Popiełuszkę na studia do Rzymu.

Previous Topic Next Topic
 
classic Klasyczny list Lista threaded Wątki
6 wiadomości Opcje
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Nie wiedziałem że pan Kiszczak chciał wysłać pana Popiełuszkę na studia do Rzymu.

Lothar.
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Nie wiedziałem że pan Kiszczak chciał wysłać pana Popiełuszkę na studia do Rzymu.

Amigoland
A ja wiedziałem, hehehe. No nie bezpośrednio Kiszczak, lecz Kuria Biskupska. Pewnie dostali od Kiszczaka sygnały ze Popiełuszko tam sabaty wyczynia...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Nie wiedziałem że pan Kiszczak chciał wysłać pana Popiełuszkę na studia do Rzymu.

Lothar.
Nikt nigdy nie sprawdzał: kk, prawników, urzędników i lekarzy >;) Oni sprawdzali się "sami" >;))
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Nie wiedziałem że pan Kiszczak chciał wysłać pana Popiełuszkę na studia do Rzymu.

Lothar.
Kaskader Chrostowski?

Ale rola Chrostowskiego w uprowadzeniu księdza od początku wzbudzała podejrzenia. Opowiadając o swojej ucieczce z rąk SB zeznał, że wyskoczył z samochodu pędzącego 80-100 km/h. W locie miały mu się jeszcze rozpiąć kajdanki. W czasie wizji lokalnej w opisanych przez Chrostowskiego warunkach z samochodu wyskoczył kaskader. Złamał rękę i doznał ciężkich obrażeń.

W najnowszej książce "Ks. Jerzy Popiełuszko. Dni, które wstrząsnęły Polską" Piotr Litka przytacza relację prokuratora Andrzeja Misiaka, który 25 lat temu wszczął dochodzenie w sprawie porwania księdza. Opowiada on, jak Chrostowskiego po skoku badał jak na komendzie chirurg płk Skalski.

- Stwierdził, że obrażenia są nieadekwatne do relacji kierowcy. Przy tak dużej prędkości byłyby o wiele większe, a właściwie to Chrostowski po takim skoku powinien nie żyć – powiedział Misiak. Podobną opinię eksperci powtórzyli jeszcze kilkakrotnie, np. w ramach dochodzenia prowadzonego przez IPN.

Jednak Chrostowski milczał i unikał rozmów z dziennikarzami, którzy chcieli, by wyjaśnił wątpliwości. Zamiast tego, w kwietniu 2006 r. pozwał Sumlińskiego do sądu. Pozew wyglądał jednak jak wybieg. - Przedmiotem pozwu był artykuł w tygodniku "Wprost", który zapowiadał moją książkę "Kto naprawdę go zabił?". Za samą książkę nigdy nie zostałem przez Chrostowskiego pozwany, chociaż zawierała więcej materiałów, także tych bezpośrednio dotyczących Chrostowskiego – mówi Sumliński w rozmowie z portalem Fronda.pl.

- W artykule cytowałem opinię biegłego IPN dra Leszka Pietrzaka na temat Chrostowskiego. Później, obok innych dokumentów umieściłem ją w książce – relacjonuje dziennikarz. Sąd pierwszej instancji zażądał od Sumlińskiego dokumentów pokazujących "związki Chrostowskiego z SB". Pytał też, dlaczego nie umieścił ich w artykule. - Ciekaw jestem, który tygodnik umieści w tekście opinię liczącą sześć stron – zastanawia się głośno Sumliński.

Jak z powieści Kafki

- W maju 2008 r. powołałem na świadka Leszka Pietrzaka, którego opinię cytowałem w artykule. Historyk zeznał, że Chrostowski był tajnym współpracownikiem (TW) SB o ps. "Desperat".To samo zeznał inny świadek Sumlińskiego, prokurator Andrzej Witkowski, który dwukrotnie prowadził śledztwo w sprawie funkcjonowania związku przestępczego wewnątrz MSW. Kluczem w tej sprawie jest zamach na kapelana "Solidarności".

- Wszystko, co dziennikarz napisał o kierowcy ks. Jerzego jest prawdą - stwierdził Witkowski. Zeznał też, że jako prokurator, w sprawie zamachu na ks. Popiełuszkę miał postawić zarzuty Chrostowskiemu oraz gen. Czesławowi Kiszczakowi. Sąd miał wziąć pod uwagę te zeznania. - Nie mogłem przewidzieć tego co się później wydarzy – wspomina Sumliński.

Dwa tygodnie wcześniej do mieszkania dziennikarza na warszawskich Bielanach weszła ABW. Powodem było oskarżenie go o to, że za pieniądze miał oferować aneks do raportu WSI spółce Agora, wydawcy "Gazety Wyborczej", a także miał proponować funkcjonariuszom WSI pozytywną weryfikację przed komisją ds. likwidacji WSI w zamian za łapówkę. W trakcie rewizji ABW skonfiskowała Sumlińskiemu dokumenty z jego dziennikarskiej pracy. Również te ze śledztwa w sprawie zamachu na ks. Popiełuszkę.

W październiku 2008 r. sąd odrzucił zeznania Pietrzaka. Jako powód podano jego trzy artykuły w dzienniku "Polska". Ich bohaterem był Chrostowski. Zarzucono mu więc stronniczość. - Ode mnie natomiast żądano dokumentów. Ale jak mogłem je pokazać skoro zabrało je w maju ABW – mówi Sumliński. - Miałem tylko pokwitowanie z prokuratury z wykazem tego co mi zabrano - dodaje.

Ostatecznie sąd pierwszej instancji orzekł, że dziennikarz Wojciech Sumliński musi przeprosić Waldemara Chrostowskiego, bo nie udowodnił jego związków z SB, chociaż swoje śledztwo przeprowadził rzetelnie. - Miałem też dowody na istnienie dokumentów potwierdzających te związki. Np. pokwitowanie z wyszczególnionymi dokumentami zabranymi mi przez ABW, czy skany tych dokumentów, które umieściłem w książce "Kto naprawdę go zabił?". Sąd jednak stwierdził, że rozpatruje artykuł, który zapowiadał książkę, a nie samą książkę.

Czy Sumliński może powoływać świadków?

Sumliński odwołał się od tej decyzji. Powołał na świadków kilkanaście kolejnych osób, złożył też wniosek, o to, by sąd zapoznał się z materiałami IPN na temat Chrostowskiego. IPN nie chciał jednak wydać teraz dokumentów, bo prowadzi w tej sprawie śledztwo. Sąd zdecydował, że z kilkunastu świadków przesłucha tylko jednego, oficera Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie Jana Samborskiego, który wchodził w skład grupy śledczej zajmującej się zamachem na ks. Jerzego. - Ale i tak nie został on zwolniony z tajemnicy służbowej. A co można zeznać, kiedy jest się zobowiązanym tajemnicą – pyta dziennikarz.

O opinię w tej sprawie poprosiliśmy kilku prawników. Wszyscy oni zgodnie stwierdzili, że jeśli sąd chce być w jakiś sposób stronniczy to najlepszym sposobem na to jest dopuszczanie bądź odrzucanie świadków. Niektórzy z dziennikarzy sprawę Sumlińskiego nazywają terroryzowaniem środowiska przez służby. - Polskie prawo zbyt łatwo ciąga dziennikarzy, zwłaszcza śledczych do sądu. Jest ono korzystne dla tych, którzy chcą pognębić dziennikarzy - mówi w rozmowie z portalem Fronda.pl dziennikarz śledczy Jerzy Jachowicz.

Ochroniarz i strażak

Chrostowski przez większość z ostatnich 25 lat żył otoczony nimbem jedynego wiarygodnego świadka śmierci ks. Jerzego. Choć rodzina i niektórzy przyjaciele ks. Popiełuszki od dawna mieli co do niego wątpliwości, to generalnie w oczach opinii publicznej funkcjonował jako jeden z bohaterów "Solidarności". Ale o jego życiu zawodowym i prywatnym niewiele wiadomo do dziś.

Przy okazji 20. rocznicy zabójstwa księdza Jerzego tygodnik "Przekrój" napisał, że w latach 80. Chrostowski pracował w Wyższej Szkole Oficerów Pożarnictwa. Na przełomie lat 80. i 90. był ochroniarzem Barbary Piaseckiej-Johnson, dziś już nieco zapomnianej milionerki amerykańskiej polskiego pochodzenia, która chciała ratować Stocznię Gdańską i w tym celu przyjechała do Polski. W 2001 roku miesięcznik "Powściągliwość i praca" przyznał Chrostowskiemu nagrodę Bóg Zapłać za "niezłomną postawę i odwagę, dzięki której prawda o zabójstwie księdza Jerzego ujrzała światło dzienne".

Wiadomo również, że w 2003 r. gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński, Waldemar Chrostowski został wicedyrektorem Biura Ochrony w Pałacu Kultury i Nauki. Później awansował na stanowisko dyrektora. Obecnie przebywa na emeryturze.

Mariusz Majewski
mp/Fronda.pl
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Nie wiedziałem że pan Kiszczak chciał wysłać pana Popiełuszkę na studia do Rzymu.

Amigoland
No tak. Z tym Chrostowskim to była dziwna sprawa. Jako bohater wszedł jeszcze gdzieś tam do jakiegoś zarządu Solidarności w Warszawie
Cześć Wojtek...
Druga tura bez Bonżura...
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Re: Nie wiedziałem że pan Kiszczak chciał wysłać pana Popiełuszkę na studia do Rzymu.

Lothar.
Cześć Andrzeju >;) Jak się dowiedziałem że smutni panowie szukali jakie leki bierze ksiądz, to tak się zastanawiam czy oni nie przesadzili ze straszeniem przy próbie werbunku. Pan Kiszczak potrzebował agenta, nie trupa.