Amigoland napisał/a
Przypomniało mi się pewne zdarzenie z dzieciństwa. Ale może od początku. Moja okolica, po wojnie, wyglądała strasznie, z resztą jak cała Warszawa. Wracający Warszawiacy "zasiedlali" przeważnie piwnice. Ci co byli pierwsi, lub przetrwali w mieście, zasiedlali wyższe piętra na wpół zburzonych kamienic. Pod koniec lat siedemdziesiątych ruszyła budowa bloków mieszkalnych. Mających po 12 pięter! Wow, z centralnym ogrzewaniem, windami, gazem. Czysty luksus, w porównaniu do mieszkań w na pół zbombardowanych domach...Dzieci z tych bloków, trafiły do naszej szkoły. Razu pewnego jeden z naszej klasy śpiewał sobie pod nosem na przerwie coś po Rusku. Pytam się go, a skąd ty znasz Ruski? Przecież tego przedmiotu jeszcze nie ma? A on na to. Ojciec jak se wypije to często to śpiewa. O! Mówię, to musicie mieć często gości. A co ty? Jakie goście? Sam pije, hehehe
Nie muszę dodawać chyba że mieszkania w tych blokach były tylko dla "nowej elity". Tzn. oficerów wojskowych. Inżynierów i ludzi kultury...Żaden przedstawiciel klasy robotniczej tam nie mieszkał. W kraju, gdzie przewodnią siłą narodu była klasa robotniczo-chłopska. Pojęcie mieszkań socjalnych w tamtych czasach, też było obce. Bo...Biedy nie było! Hehehe.