Rozmaryna z księżniczkiem urządzili się w Świnburgu. Po tygodniu wyprawili wesele, na którym i ja
byłem, miód i wino piłem. Nawet zaczarowanego dziadka granatowego udało im się odnaleźć i zaprosić.
Poza tym Rozmaryna mógł oddać ojcu pieniądze, i to z niemałym procentem, a mamusi kupił nowe
szydełko, bo stare jej się pogięło, kiedy dziergała mu kolczugę.
Koniec i bomba, a kto czytał, ten trąba.