ZE WSPOMNIEŃ KAPELANA
Po bitwie było wielu zabitych i rannych. Zabitych pogrzebano, a rannych złoŜono w lazarecie, wśród nich kaprala Dupaka. Zdziwiłem się, gdy mi doniesiono, Ŝe kapral Dupak chce mnie widzieć natychmiast. Był zatwardziałym bezboŜnikiem, a nawet bluźniercą. – Chcesz się wyspowiadać? – zapytałem. – Gówno. Ale chcę porozmawiać z klechą. – O co chodzi? – Powiem, jak mi ksiądz przyrzeknie, Ŝe nikomu nie powie. Przyrzekłem. – No więc było tak: trafiło mnie, kiedyśmy szli do ataku. Upadłem i wiedziałem, Ŝe to koniec, Ŝe idę na tamten świat. – Oczywiście. – Chwileczkę. Pomyślałem sobie: na Ŝyciu mi nie zaleŜy, a tamtego świata i tak nie ma, więc czym się tu przejmować. Wtedy usłyszałem śmiech. Przerywa mi ksiądz? – Nie. – Ktoś najwyraźniej śmiał się ze mnie. Co jest, rozmyślałem sobie, co we mnie jest śmiesznego. MoŜe spodnie mam nie zapięte, albo rozdarte w jakimś miejscu nieprzyzwoitym dla podoficerskiego honoru, pod nosem mi coś wisi, czy co... Ale nie, mundur miałem jak naleŜy, wszystkie guziki pozapinane, wąs przyczesany, wszystko jak w regulaminie. Więc z czego tu się śmiać? – A kto się śmiał? – Właśnie o to chodzi. Rozejrzałem się, ale koło mnie nie było nikogo, koledzy juŜ dawno poszli naprzód, sam byłem, i tylko ten śmiech. No to księdza zawezwałem, bo moŜe ksiądz wie, kto się ze mnie śmiał. – Diabeł. Zamilkł, pomilczał, potem powiedział: – Diabła nie ma. Ja tylko chciałbym wiedzieć, dlaczego on się ze mnie śmiał. – Bo ty myślałeś, Ŝe go nie ma, a on tymczasem jest. – No to źle ze mną. – Pewnie, Ŝe źle, ale gdybyś się wyspowiadał... – A po co? Ja się nie boję diabła. Źle ze mną, bo następnym razem jak pójdziemy do ataku, to ja nie pójdę. Nie boję się śmierci ani diabła, ale nie lubię, jak ktoś się ze mnie śmieje. I co wtedy? Powiedzą, Ŝe jestem tchórz. – Tak będzie, jeŜeli się nie wyspowiadasz. – Ja księdzu coś więcej powiem. Ja tylko dlatego wtedy nie umarłem, bo nie lubię być śmieszny. Jak usłyszałem ten śmiech, to się ze złości tak zawziąłem, Ŝe przeŜyłem. Doktor mówi, Ŝe to cud, ale ja wiem lepiej. Ale nie wiem, czy następnym razem mi się uda. I co wtedy? Diabeł będzie się ze mnie śmiał przez całą wieczność i potem teŜ. – A więc nie ma innego sposobu, jak tylko się wyspowiadać. Zamyślił się. – Jest. JuŜ wiem, co zrobię. Kiedy znowu będę umierał i diabeł będzie się śmiał ze mnie, to ja teŜ będę się śmiał z niego. – I co ci to pomoże? – Jasne. Diabeł pomyśli, Ŝe to jemu coś wyłazi, wisi albo wystaje, Ŝe ma coś rozpięte, jakąś plamę na dupie, czy co... Tak się zmiesza, Ŝe przestanie się ze mnie śmiać, skurwysyn. – A nie wyspowiadałbyś się zamiast tego? Ale on zamknął oczy i przestał się do mnie odzywać. Odczekałem jeszcze chwilę, ale widząc, Ŝe mnie juŜ nie potrzebuje, odszedłem. Później znów była bitwa i kapral poległ. Wzięliśmy jeńców i ci opowiedzieli niezwykłą historię. Oto ona: Gdy bitwa była w pełni, ujrzeli, jak jeden z naszych rzucił się do ataku, sam jeden na całą baterię. Kuła armatnia urwała mu głowę i ta głowa lecąc nad polami wydawała z siebie śmiech okropny, śmiech szyderczy. Tak się przerazili, Ŝe się rzucili do ucieczki i przegrali bitwę. Kaprala odznaczono pośmiertnie za bohaterstwo, choć koledzy twierdzili, Ŝe kapral się śmiał z dowcipu, który mu opowiedzieli poprzedniego dnia na kwaterze. Kapral zrozumiał dowcip dopiero nazajutrz i dlatego jego głowa się śmiała. Ja jeden znałem prawdę. Ale związany przysięgą, nie mogłem jej wyjawić. „Tygodnik Powszechny”, 40/1989 |
Free forum by Nabble | Edit this page |