Tzn.nie chodzę do pracy,taki "urlop"ale oczywiscie nie płatny bo jak nie pracuję to nie mam:))
I nie chce mi się nigdzie wyjeżdżać a przecież bym mogła,nad morze np.
Może jakby mnie ktos wziął za fraki i powiedział:zbieraj się,jedziemy to bym sie ruszyła a tak to mi się nie chce.Mam gdzieś z tyłu głowy,co z dziadkiem,ale przecież dziadka na kilka dni mogłabym podeslać do brata.Sęk w tym,że nie mam potrzeby.
I samej mi się nie chce.
czuję,że dopada mnie jakaś depresja ale się bronię.
Czytałam niedawno,ze ruch jest najlepszym sposobem na poprawę nastroju .
Do ruchu nie trzeba mnie zachęcać,ogólnie się kręcę i wiercę ale nad wodę popływać,choc czsem się nie chce jeżdżę sobie:))
Dzis pada ,mogłabym choc jeden dzień przesiedzieć w domu ale mnie nosi,pojadę do księgarni,może się trafi jakaś fajna ,ciekawa książka:))
Miłego wszystkim:))