Ludzie jak to ludzie, ulegają emocjom i ładują się w kłopoty i.... wzywają fachowca

Tylko jak im pomóc? Mówienie prawdy nie pomoże, a wywoła wrogość, nie mówię aby kłamać, ale trzeba ludziom mądrze pomóc. A przede wszystkim Uspokoić bo jak szaleją to wszystko "iskrzy", dobrym pomysłem jest "kawa" daje dobre 10 minut aby się samemu zorientować co się naprawdę stało bez iskrzącej publiki na plecach. A jak dziewczyny już zrobią "rytuał kawowy" to się uspokajają (widzę te kłębki nerwów i kłopoty) to można coś dać od siebie, aby czuły się pewnie i bez presji. Trzeba uważać na psychologów, psychiatrów, nauczycieli, bo ci są zakręceni jak metr sznurka w kieszeni i często są konfliktowi. To coś trzeba wejść na swoje rejony i uspokoić "delikatnie" >;) Nie mogę wytłumaczyć młodym że praca to nie tylko wymienić moduł i "pierdolnąć drzwiami" że trzeba się zorientować w specyfice miejsca i istocie kłopotów ludzi bo w sumie moduł co tu szwankuje, to może gdzie indziej jeszcze pracować wiele lat >;) Zainspirowała mnie uwaga Andrzeja o pierwszym dniu pracy w serwisie i tych nieszczęsnych bezpiecznikach >;P Tylko z jakiegoś powodu ten facet nie chciał uczyć Andrzeja i mu pokazywać sztuczek zawodowych. Przecież sam sobie radził, a nauczyć nie chciał, może mu wcisnęli na siłę obowiązek uczenia, a nic nie sypnęli w zamian i hmm "śpiewać darmo boli gardło" Ja też tak miałem że miałem jakichś pociotków za free, uczyć zawodu. Po to żeby zajęli moje stanowisko >;))