Biegnij Lola biegnij napisał/a
Może i tak, bo mojej koleżanki mama, była nauczycielka, ofiara przemocy domowej (ojciec alkoholik- milicjant) brała leki na depresję, nie wiem , jak się nazywały, w każdym razie wycofano je już dawno temu, a ona ma koleżankę farmaceutkę, która skądś jej ten szmelc sprowadza. Kobita ma dziury w mózgu, mówi bardzo wolno, ma zachwiania równowagi, gubi się w mieście itd itd
Aptekarze, jakby opowiedzieli o tym całym szwidlu, z lekami, to ludzie by omijali apteki szerokim łukiem...Oni wiedzą co robią koncerny farmaceutyczne, są biernymi wspólnikami. No ale jak ktoś ma taki zawód...To co poradzi? Z czegoś trzeba żyć? Wspólnikami są także lekarze, którzy za profity, jak np. opiekę nad komputerami w przychodniach prywatnych preferują swoje "produkty"...Może i na konto coś wpływa za...Reklamę...Danego produktu...
Druga tura bez Bonżura...