Diabeł wcielony The Devil All the Time2020 2 godz. 18 min.
Bardzo niepoprawny 6 miesięcy belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 Świat to piekło. Dzięki religii. Zaludniony religijnymi oszołomami, zboczeńcami, ale też innej maści psychopatami i szumowinami. Posprząta go trochę i zbawi człowiek bez wiary. Hardcorowy, mroczny, czasami dość makabryczny, ale też oczyszczający film. Ryje bańkę jak żadna z tegorocznych premier. Nie wiem, czy nie najlepszy z netflixowych w ogóle. Obsada również wymiata. Odpowiedz 64 maximus_ maximus_ belmont33 obecnie bardzo poprawny, bo religia katolicka jak i tradycyjna rodzina to jedyne miejsce do krytyki, co innego zostało? ;) Odpowiedz 6 miesięcy Corderosa Corderosa ocenił(a) ten film na: 8 maximus_ Bo to właśnie u katolików i innych oddanych wierze, dzieją się złe rzeczy. Używajcie rozumu ludzie. Odpowiedz 6 miesięcy maximus_ maximus_ Corderosa tia, tylko u ich się dzieją xD Odpowiedz 6 miesięcy naranjito1 naranjito1 ocenił(a) ten film na: 8 Corderosa W punkt Odpowiedz 5 miesięcy luk11c4 luk11c4 ocenił(a) ten film na: 7 Corderosa Fajnie tak znajdować sobie odpowiedzi pod tezę? ;) Odpowiedz 5 miesięcy bari_l bari_l Corderosa "Rozumu" może zacząć najpierw od siebie. Odpowiedz 2 miesiące Isstred Isstred Corderosa No tak, skoro ty tak mówisz to musi tak być. Odpowiedz 2 miesiące KotSib KotSib ocenił(a) ten film na: 8 maximus_ A ja myślę że tematem filmu nie była krytyka rodziny czy religii a ZŁO. Odpowiedz 6 miesięcy maximus_ maximus_ KotSib "zło" to takie rozmywanie odpowiedzialności, źli ludzie są wszędzie, nie tylko katolicy, ale w każdej nacji, płci, wyznaniu, gdyby to było pokazane w filmie to nic bym nie napisał ;) Odpowiedz 6 miesięcy KotSib KotSib ocenił(a) ten film na: 8 maximus_ Pisząc ZŁO miałam na myśli czynienie zła poprzez swoje postępowanie, nie sądzę że wtedy odpowiedzialność się rozmywa. Odpowiedz 6 miesięcy barabola barabola maximus_ Akurat żadna z postaci w filmie katolikiem nie jest. Odpowiedz 5 miesięcy Kabaretova77 Kabaretova77 ocenił(a) ten film na: 7 barabola Dokładnie. Tu chodzi o takie usprawiedliwianie siebie i swoich czynów frazesem "Jestem tylko człowiekiem" oraz "robię wszystko w imię Boga". Tu nie chodzi o katolicyzm, ani nawet o potestantyzm, a o przesadną religijność i niezrozumienie wiary-w niektórych przypadkach, tj. Roy, Pastor Patinson. Odpowiedz 2 miesiące tomyris tomyris barabola Otóż to właśnie ! Odpowiedz 24 dni Corderosa Corderosa ocenił(a) ten film na: 8 belmont33 Podpisuję się obiema rękami. Oby więcej tak świadomych ludzi. Fajnie, że istniejesz. Odpowiedz 6 miesięcy Ork_wojownik Ork_wojownik belmont33 "Posprząta go trochę i zbawi człowiek bez wiary." Już taki u nas był, nazywał się Stalin. Odpowiedz 6 miesięcy gameboy56H gameboy56H belmont33 Przypomnę ci kolego że największe "piekło na ziemi" ludziom zgotowane zostało w momencie odrzucenia konceptu Boga np. Naziostowskie Niemcy, ZSRR Lenin/Stalin, Chiny Mao Zedong Odpowiedz 5 miesięcy belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 gameboy56H ale film nie o tym ;) Odpowiedz 5 miesięcy Lary18th Lary18th gameboy56H @gameboy56H dokładnie. @belmont33 wręcz przeciwnie, film jest własnie o tym - netflix jest obecnie największym propagandowym rakiem, którego celem jest nie tylko sekularyzacja popkultury ale za pierwszy cel stawie się walkę z Chrześcijaństwem, proponując w zamian totalitarną ideologię, która zamiast Boga stawia człowieka i pseudo naukę, ryjąc przy tym mózgi tępym jak but nastolatkom i dorosłym nieukom, których wiedza nt. Chrześcijaństwa to czarownice i pedofilia. Ale żeby to widzieć potrzeba jednak zdobyć odrobinę wiedzy, której nie oferuję popokultura, korporacje czy kierunki pseudonaukowe produkujące odpady ludzkie. Odpowiedz 5 miesięcy belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 Lary18th mądrego to dobrze posłuchać Odpowiedz 5 miesięcy Lary18th Lary18th belmont33 Prawda. Odpowiedz 5 miesięcy Corderosa Corderosa ocenił(a) ten film na: 8 Lary18th Młodzież ma myśleć samodzielnie. A wierzyć sobie może każdy w co chce. W Boga, ufo itp. To nie jest Twoja ani moja sprawa. Jesli chodzi o katolicyzm... 7 toksycznych treści wychowania katolickiego według Halszki Bezkurkow i zgadzam się z każdym słowem: 1. Patriarchat i hierarchia. Koloratka tylko dla mężczyzn. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, że Kościół katolicki jest największym strażnikiem patriarchatu w naszej kulturze. Zarówno w samym nauczaniu, często sprowadzającym kobietę do funkcji rozrodczych i wprost nakazującym poddanie się woli mężczyzny, jak i w strukturach władzy czy niemal niewolniczej, służebnej pracy sióstr zakonnych. Warto jednak pamiętać, że nawet na tym zupełnym marginesie Kościoła, gdzie pojawiają się krytyczne głosy o poniżaniu kobiet w tej instytucji, nawet w tych bardzo rzadkich przypadkach, kiedy pyta się je o zdanie, kobieta nigdy nie staje w debacie o doktrynie, kwestiach społecznych czy nawet swojej roli i swoich prawach na równi z mężczyzną. Kobieta w Kościele katolickim nie ma mocy stanowienia prawa ani przekazywania bożego głosu. Tę rolę i autorytet a priori mają wyłącznie rozliczni mężczyźni niepotrzebujący żadnych kwalifikacji poza koloratką. Są oni przyzwyczajeni do wypowiadania ostatecznych sądów na tematy, które w żaden sposób ich nie dotyczą, i sprzeciw, w szczególności młodszych kobiet, traktują z emocją, którą można opisać jako coś między duszpasterską troską a pobłażaniem. Kościół katolicki jest strukturą ściśle hierarchiczną w najgorszym wydaniu. Nieważne jak głupim i podłym człowiekiem byłby lokalny ksiądz, wierni, nawet jeśli przemogą wyuczony respekt, nie mają żadnej mocy, aby zrzucić go ze stanowiska. Mogą jedynie kornie zwrócić się do mężczyzny wyższego od niego hierarchią, który, w zależności czy mamy do czynienia ze zwykłą podłością, czy przestępstwem ściganym z urzędu, zaleci wiernym wyrozumiałość lub dyskrecję i skieruje przestępcę do kolejnej parafii. Wychowanie w wierze katolickiej zawsze wiąże się ze zinternalizowaniem całego bagna patriarchatu, w którym potem grzęźnie się przez lata po opuszczeniu instytucji Kościoła. 2. Poczucie winy oderwane od kontekstu, spowiedź jako akt przemocy To twoja wina, że tamten człowiek był torturowany. Nieważne, że masz siedem lat i nie miałeś szans zrobić niczego naprawdę złego. Popełniłeś zbrodnie, przez które komuś wbijali gwoździe w dłonie. Wprawdzie był wszechmogący, więc sam wybrał tę powolną agonię, ale to jest twoja, dziecko, wina i powinnaś być mu dozgonnie wdzięczna, bo nigdy nie uda ci się tego długu za nie wiadomo co konkretnie spłacić. Poczucie winy jest jedną z najbardziej destrukcyjnych emocji. Odgrywa pewną rolę w regulowaniu relacji społecznych, kiedy przekroczymy czyjeś granice i powinniśmy, w konkretnej sytuacji, naprawić wyrządzoną szkodę. Ale poczucie winy oderwane od kontekstu, przekonanie, że nigdy nie postępujemy wystarczająco dobrze, jest toksyczne i wyniszczające psychiczne. A właśnie taką winą posługuje się Kościół. Obarcza nas grzechem pierworodnym zanim mogliśmy podjąć jakąkolwiek świadomą decyzję i nakazuje wdzięczność, że tę winę za zbrodnie, których nie popełniliśmy, z nas zdejmuje. Rytuał spowiedzi wyrabia to poczucie winy od ósmego roku życia. Bo nagle przepraszanie i zadośćuczynienie przestaje być aktem empatii kiedy wyrządziliśmy komuś krzywdę. Nagle raz w miesiącu należy poddać swoje życie szczegółowej analizie i wymyślić wszystko, co powinniśmy byli zrobić lepiej, posługując się szczegółowymi listami grzechów. I nie wolno stwierdzić wszystko zrobiłam tak dobrze, jak mogłam, a jak coś nie wyszło, to trudno, bo to już grzeszenie pychą. Jak można nie widzieć przemocy psychicznej w zmuszaniu kilkuletnich dzieci do opowiadania swoich osobistych spraw, swoich niby-zbrodni obcym mężczyznom? Oczywiście, osobom wierzącym rytuał spowiedzi nieraz przynosi ulgę, ale jest to ulga, która nigdy nie byłaby potrzebna bez wyuczonej winy. To znany mechanizm manipulacji. Wmówione poczucie winy, od którego uwolnić może tylko sam wmawiający, to typowy element przemocy zatrzymujący ofiary w toksycznych relacjach. Moja mama czasem wspomina, jakim byłam perfekcyjnym dzieckiem: Tylko dom, szkoła, kościół. A jakoś równo, w każdy pierwszy piątek miesiąca szłam wymienić tę samą listę wykroczeń, że byłam niedostatecznie miła, niedostatecznie pomagałam, niedostatecznie skupiałam się na modlitwie. Poczucia winy za absolutnie wszystko nie umiem się wyzbyć w swoich relacjach do dziś. 3. Afirmacja cierpienia. Święte tortury, praktyki umartwiania Już o tym pisałam, ale napiszę raz jeszcze, bo to moim zdaniem jeden z najbardziej toksycznych elementów katolickiego wychowania. Kościół katolicki fetyszyzuje cierpienie. Zbawienie w dogmacie katolickim przychodzi przez uświęcone tortury, które z niewiadomego powodu były wszechmogącemu bogu potrzebne, żeby wybaczyć nam niepopełnione jeszcze występki. Te święte tortury [Jezusa Chrystusa] stanowią absolutne centrum katolickiej wiary, to one są ostatecznym dowodem bożej miłości. Dlatego nie należy unikać cierpienia doświadczanego w życiu codziennym. Życiorysy świętych pełne są praktyk umartwienia, czyli celowego zadawania sobie cierpienia, które traktowane jest jako modlitwa i praktyka zbliżająca do boga. Przeraża mnie, że nie ma w przestrzeni publicznej głosów wskazujących jak toksyczna jest ta narracja z punktu widzenia zdrowia psychicznego. W cierpieniu nie ma nic chwalebnego. Odczuwanie cierpienia jest sygnałem obronnym, informacją, że ktoś albo coś robi nam krzywdę. Narracja Kościoła katolickiego wpajana od dziecka nie tylko niszczy naturalny mechanizm rozumienia własnych granic, dostrzegania, że dzieje się coś złego i trzeba powiedzieć nie. Zaburza też empatię jako intuicyjny fundament wyborów etycznych, bo czyjeś cierpienie też przestaje być dla nas sygnałem, że robimy coś złego, skoro może być nieuniknione w wypełnianiu boskiego planu. Ta afirmacja cierpienia kształtowała w dzieciństwie moją relację z moim ciałem i moją tożsamością. Podejmowanie wyborów wbrew sobie, tych, które intuicyjnie wydawały mi się najdalsze od tego, co chcę i czuję, wydawało mi się koniecznym elementem duchowego wzrostu. Żeby osiągnąć doskonałość, trzeba było klęczeć tak długo aż boli, w dni postne nie jeść nic, rezygnować z ulubionych rzeczy na rok, unikać dumy i satysfakcji ze swoich działań, wpajać sobie cechy, z którymi wewnętrznie się nie zgadzałam. Dwanaście lat po opuszczeniu Kościoła bardzo powoli uczę się rozpoznawać własne cierpienie jako sygnał doznawanej krzywdy i wyznaczać swoje granice, ale idzie mi to opornie. 4. Ciało. Obsesja na punkcie seksualności, budzenie obrzydzenia i niepokoju Kościół katolicki ma obsesję na punkcie seksualności. Stoi ona w absolutnym centrum jego nauk moralnych. Wszystkie najgorsze grzechy potencjalnie zagrażające katechizowanym dzieciakom i nastolatkom dotyczą ciała, i nigdy nie chodzi tu np. o wrażliwość na drugą osobę, ale zawsze o złamanie jednego z długiej listy seksualnych tabu, których znaczenie często poznaje się na lekcjach religii. Inne grzechy, te naprawdę dotyczące czyjejś krzywdy i cierpienia, wspominane są gdzieś na marginesie. Walka z pogardą, biedą, nierównościami, to zadanie dla chętnych nie rozliczane podczas spowiedzi, traktowane niemal zawsze jak bonusowe akty miłosierdzia podszyte pobłażliwą troską o maluczkich, nie jak elementarna sprawiedliwość społeczna. Dlatego, niezależnie jak postępujesz w sytuacjach prawdziwej krzywdy, czy opowiadasz się za wyrównywaniem szans, czy budujesz relacje z poszanowaniem granic i tożsamości drugiej osoby, źródłem największego zła i nieczystości jest twoje własne ciało. Ten niepokój i obrzydzenie zostaje w wyuczonych odruchach na lata. Nieważne jak rozpracujesz temat na poziomie intelektualnym, ile potrafisz opowiedzieć o ciałopozytywności i świadomej zgodzie na seks. Może kiedyś będę wreszcie odczuwać przyjemność i bliskość nie ryzykując zapadnięciem się nagle w rozpieprzające poczucie nieczystości? Ale nie mam tej pewności, bo toksyczne nauki Kościoła wżerają się w ciało, sterują emocjami jako fantomowe czucia dawno amputowanych wartości. 5. Ale przynajmniej religia miłości, nie? O miłości w Kościele katolickim mogę powiedzieć tyle, że jest to rzeczywiście często używane słowo. Co więcej, Kościół ma u nas taki monopol językowy, że nikt znaczenia, które temu słowu nadaje, nie podważa. Co jednak nazywa się miłością w religii katolickiej? Co głosi najpopularniejszy slogan? Bóg jest miłością. Tak, ten bóg, który obarcza nas winą za jakieś grzechy sprzed tysiącleci, żeby potem miłosiernie nas zbawić przez przyjęcie na siebie niepotrzebnych tortur. A my powinniśmy być za to wdzięczni. Może to zabrzmi trywialnie, ale z Kościoła katolickiego wyszłam z przekonaniem, że coś ze mną nie tak, że nie umiem kochać. Dopiero po latach zorientowałam się, że ta niezdolność dotyczy toksycznego rozumienia miłości wpojonego mi przez Kościół, z którym od dawna się przecież nie zgadzam. Bo miłość w katolicyzmie jest przede wszystkim autodestrukcyjna. Nie ma większej miłości niż oddanie za kogoś życia, nie wolno opuszczać przemocowych relacji, poświęcenie i umniejszanie siebie prowadzą do świętości. A we mnie wciąż tliło się jakieś poczucie granicy. Skoro nie zniszczyłabym siebie dla drugiej osoby, to nie spełniam warunków. Kościół uczy miłości toksycznej. Miłości, w imię której wywołujesz cierpienie, bo chcesz dla bliskiej osoby zbawienia wymagającego porzucenia jej niezgodnej z wymaganiami religii tożsamości, jej przekonań, jej bliskich relacji. 6. Gaslighting*, czyli wątpliwości to brak pokory Kiedy miałam 13 lat, pierwszy raz zaczęło mi się coś w doktrynie katolickiej poważnie nie zgadzać. Wtedy jeszcze nie w przemocowych postulatach społecznych, ale na fali pierwszych zainteresowań filozofią, w jednym z dogmatów na temat natury człowieka. Kiedy przedstawiłam swoje argumenty na spotkaniu grupy religijnej, nikt nie podjął ze mną dyskusji. Usłyszałam, że brakuje mi pokory. I chociaż czułam wewnętrzny bunt przeciwko takiej ocenie, jego zduszenie i praktykę korności przyjęłam jako zadanie duchowe na kilka kolejnych lat. W Kościele katolickim stosowanie psychicznej manipulacji dla utrzymania wątpiących członków jest codziennością. Pytania można zadawać tylko pretekstowo, jako praktykę w potencjalnych dyskusjach z niewierzącymi. Jeśli prowadzą do realnego zwątpienia, osobę próbuje się zatrzymać poprzez wywołanie poczucia winy (przypowieść o niewiernym Tomaszu mówi wszakże wprost, że najbardziej błogosławiona wiara to ta, która nie oczekuje oparcia w faktach), wykorzystanie emocji wywołanych załamaniem dotychczasowego światopoglądu, wmawianiem wiary. Kilka lat później po raz kolejny spróbowałam porozmawiać z księdzem (celowo wybrałam akademicki, apostolski zakon jezuitów!) na temat praktycznie już utraconej wiary, konfrontując go z pogańskimi źródłami poszczególnych sakramentów. Nie podjął dyskusji, spotkała mnie jedynie pobłażliwa, autorytarna ocena, że skoro przyszłam z nim rozmawiać, to znaczy, że w głębi duszy wierzę. To był mój ostatni dzień w Kościele katolickim, ale nie ostatni raz, kiedy członkowie Kościoła zaprzeczali moim wyrażonym wprost uczuciom i przekonaniom. Od bliskich osób usłyszałam, że w kościele byłam szczęśliwsza, że powinnam praktykować ze względu na szacunek dla pamięci moich nieżyjących już wtedy babć, że tak naprawdę wierzę, tylko sobie wymyślam. A utrzymywanie kogoś w toksycznym środowisku przez manipulację, wywoływanie poczucia winy i podważanie czyichś emocji i rozumowań leży niepokojąco blisko gaslightingu. [*Gaslighting to manipulacja psychologiczna, która polega na budzeniu w jakiejś osobie poczucia, że coś jest z nią nie tak, podważania jej przekonań, tak, by stopniowo przejmować kontrolę nad jej widzeniem rzeczywistości.Nazwa wywodzi się od nazwy sztuki teatralnej a potem filmu z Ingrid Bergman jako ofiarą przemocy Gaslight – w Polsce tłumaczonego jako Gasnący płomień – od red.] 7. Sacrum i tabu Wszyscy w tym kraju zostaliśmy nauczeni, że Kościół można krytykować tylko w bardzo ostrożnych słowach, ponieważ uczucia religijne znaczą więcej niż odbieranie wolności, tożsamości i zdrowia psychicznego. W debacie publicznej Kościół zachowuje się jak dzieciak z osiedla, który kopie cię bez ostrzeżenia, a kiedy próbujesz się bronić, oznajmia, że mama zabroniła go popychać. I my pozostajemy w bezsilnej złości, bo tak jak w dzieciństwie było wiadomo, że nie wolno przeciwstawiać się czyimś rodzicom, tak teraz wiemy, że nie wolno naruszać czyjegoś sacrum, choćby nam tym sacrum łamali kości. Nie mówimy o zwykłej przemocowości katolickich praktyk, ledwie udaje nam się czasem wypomnieć prawdziwe zbrodnie, jak systemowe ukrywanie przestępstw seksualnych. Odpowiedz 4 miesiące Lary18th Lary18th Corderosa To jest tak toksyczny bełkot i nieuctwo ze szkoda na to klawiatury... Odpowiedz 4 miesiące sofiia sofiia Corderosa trafnie wypunktowane spostrzeżenia, wymagające wyjścia poza kulturowe i powtarzane schematy myślenia Odpowiedz 3 miesiące DioTheGod DioTheGod gameboy56H W podanych przez Ciebie przykładach koncepcja boga nie została odrzucona, po prostu Hitler, Stalin i Mao przejęli jego funkcję. Odpowiedz 4 miesiące prusak135 prusak135 ocenił(a) ten film na: 2 belmont33 ten film to dno, nie ma zadnej wartosci artystycznej, jest jak piekny klarowny rosol z makaronem obsypany swiezym szczypiorkiem w srodku ktorego plywa swiezo nawalony kloc , gowno dla niewymagajacych i zdemoralizowanych mas.. ale smiac mi sie chce kiedy jest rozbijane to gowno na nuty smakowe i zapachowe .. pelna klapa Odpowiedz 5 miesięcy lapkaKot lapkaKot belmont33 Niestety mam wrażenie, że nie zrozumiałeś przesłania filmu. Ten film nie krytykuje religii ( zacznijmy od tego, że w filmie nie mamy katolików tylko protestantów) ale krytykuje LUDZI, to w jakiś sposób ta religia im miesza w głowie. Przecież babcia głównego bohatera też była wierząca, a była dobrym człowiekiem. Odpowiedz 5 miesięcy belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 lapkaKot kto zrozumiał, ten zrozumiał ;) Odpowiedz 5 miesięcy janusz_wojciak janusz_wojciak belmont33 nie bierz się chłopie do oceny bo chyba ci się pomieszały opcje ( co ma wspólnego religia z zemstą ???) , ty chyba nie pojąłeś o czym bredzisz no ale nie istotne o czym ważne abyś opsikał teren to chyba twoje przesłanie no cóż dur__niom to wystarcza . Odpowiedz 5 miesięcy janusz_wojciak janusz_wojciak janusz_wojciak co zaś do filmu to nuda a narrator nakierowuje go na ścieżki fantazji znanej tylko jego problemom jakby nie znał istotniejszych. Odpowiedz 5 miesięcy belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 janusz_wojciak Janusz, to nie stadion, więc się nie nakręcaj, nie obrażaj, tu tylko oceniamy filmy. Wystarczy, jak napiszesz, że ci się nie podobał i zrozumiale to uzasadnisz; i parę uwag językowych: "nieistotne" piszemy łącznie i nie "opsikał" tylko "obsikał", i stawiamy przecinki w zdaniach złożonych, bo inaczej może wywód być niezrozumiały. Trzymaj się ciepło. Odpowiedz 5 miesięcy aronn aronn ocenił(a) ten film na: 6 belmont33 He,he,cieta riposta ;) Odpowiedz 5 miesięcy Corderosa Corderosa ocenił(a) ten film na: 8 janusz_wojciak Durniem jest ten, co daje kościołowi prowadzić się za rączkę, jak ślepa owieczka, bo sam nie potrafi myśleć. I tak, religia ma wiele wspólnego z zemstą. Chcesz wierzyć, wierz. Nie potrzebujesz do tego kościoła, czyli największej mafii na świecie. Odpowiedz 4 miesiące descolada descolada ocenił(a) ten film na: 6 belmont33 A na czym ta "niepoprawność" niby polega? Przecież całe Hollywood żyje z jazdy po wierzących chrześcijanach. Taki film to teraz mainstream, czy raczej mainściek. Odpowiedz 5 miesięcy belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 descolada wierzący chrzescijanie? by odróżnić od niewierzących chrzescijan? jedni i drudzy to faktycznie najbardziej przesladowana grupa w Polsce i na świecie ;) Odpowiedz 5 miesięcy Ohdaesu Ohdaesu ocenił(a) ten film na: 6 belmont33 Jakbym słuchał pieczyńskiego, daj pan spokój Odpowiedz 4 miesiące nano50 nano50 belmont33 Niepoprawny to on może by był 30-40 lat temu. Obecnie modne jest szkalowanie religii, więc takie filmy są wręcz poprawne i zalecane. Za 5-10 lat to już tylko hetero mężczyźni zostaną do wyśmiewania. Odpowiedz 4 miesiące belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 nano50 a potem koniec świata Odpowiedz 4 miesiące saper_filmaniak saper_filmaniak belmont33 Tak, film jest ostrym pociskiem po religii, ale. Na początku na Wyspach Salomona ukrzyżowali obdartego żywcem ze skóry chłopca Japończycy. Dla nich bóg to był wtedy Hirohito. Potem sceny w lesie gdzie koleś pastwi się nad synkiem. Ta jego religijność to był jakiś odpał po inwazji na Wyspy Salomona. O tym co tam się działo bardzo fajnie opowiada książka Jonesa Cienka czerwona linia Odpowiedz 4 miesiące bari_l bari_l belmont33 Największym zwyrodnialcem XX wieku był Józef Stalin ateista. Świat to piekło dzięki ateistom. Odpowiedz 2 miesiące belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 bari_l jasne Odpowiedz 2 miesiące bari_l bari_l belmont33 Czegoś nie zrozumiałeś? Odpowiedz 2 miesiące bari_l bari_l belmont33 Zrozumiałeś, tylko nie pasuje ci, że największy ludobójca to ateista. Odpowiedz 2 miesiące belmont33 belmont33 ocenił(a) ten film na: 8 bari_l poczytaj o tych wierzących, mordujących z Bogiem na ustach, przez dwa tysiące lat, potem policz, porównaj liczby, na naukę nigdy za późno Odpowiedz 2 miesiące bari_l bari_l belmont33 Chrześcijanin nie może mordować ma zakaz "5 nie zabijaj" naukę zacznij od siebie. Odpowiedz 2 miesiące Corderosa Corderosa ocenił(a) ten film na: 8 bari_l I Ty naprawdę potrzebujesz przykazania, żeby nie zabijać? Korzystasz czasem ze swojego rozumu, czy kościół robi to za Ciebie? Sięgnij do historii. Od dawien dawna kościół to bandyci w białych rękawiczkach. Odpowiedz 2 miesiące aronn aronn ocenił(a) ten film na: 6 Corderosa Nawet teraz ksieza pedofile nie sa scigami gdy ofiara przekroczy 35 lat. Odpowiedz 2 miesiące bari_l bari_l Corderosa Corderosa przeczytaj ze zrozumieniem do czego się odnoszę, chociaż wątpię czy dasz radę. Co do księży pedofili to ich miejsce jest za kratami i tych co przestępstwo tuszowali. https://www.filmweb.pl/film/Diabe%C5%82+wcielony-2020-809318/discussion/Bardzo+niepoprawny,3188438 |
Free forum by Nabble | Edit this page |