Duża szansa że przez to "poleci" Prezydent Trump.
|
10. Koło fortuny (odwrócona)
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Lothar.
Tylko że ten jego "konkurent" wisi już nad grobem, hehehe "Tysiące osób znało prawdę o władzy bankierów nad finansami świata. Poniżej przedstawiam kolejny dowód na istnienie ludzi, których nazywamy: finansjera czy międzynarodowi bankierzy. Przeczytaj co znani ludzie w dziejach historii świata, mówili o FED i Systemie Rezerwy Federalnej. Mikołaj Kopernik autor Rozprawy o urządzeniu monety napisał: Chociaż niezliczone są klęski, wskutek których zazwyczaj podupadają królestwa, księstwa i rzeczpospolite, to jednak najgroźniejsze są moim zdaniem cztery: niezgoda, śmiertelność, nieurodzajność ziemi oraz spadek wartości monety. Trzy pierwsze są tak oczywiste, że nie ma nikogo, kto by o tym nie wiedział, jednakże czwarta, która dotyczy monety, dostrzegana jest przez niewielu i to jedynie przez najgłębiej myślących, ponieważ nie powoduje natychmiastowego i gwałtownego upadku państwa, ale doprowadza je do tego stanu stopniowo i jakby niewidocznie. Prezydent USA, James Madison: Historia odnotowuje, że lichwiarze używali wszelkich możliwych form nadużyć: podstępu, oszustwa i środków przemocy do utrzymania swojej kontroli nad rządami poprzez kontrolę pieniędzy i ich emisji. William Jennings Bryan: Władza pieniądza potępia jako wrogów publicznych wszystkich, którzy kwestionują jej metody lub rzucają światło na jej zbrodnie. Prezydent USA James A. Garfield: Ktoś, kto kontroluje ilość pieniędzy w kraju, jest absolutnym panem całego przemysłu i handlu. Sir Josiah Stamp, prezes Banku Anglii, 1940 rok: Bankowość została poczęta w niegodziwości i zrodzona w grzechu..."
Druga tura bez Bonżura...
|
http://docplayer.pl/5635342-Oni-znali-prawde-grupa-brzoza-wszelkie-prawa-zastrzezone-strona-1.html
Druga tura bez Bonżura...
|
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Amigoland
Nie ten, to inny Andrzeju, a sprawę powrotu produkcji do własnego kraju, załatwia się powoli, poprzez zmiany struktur gospodarczych, najlepiej na nowych technologiach, aby nie burzyć istniejących stosunków ekonomicznych, mam nadzieję że 19 wieczna polityka kanonierek i wojny opiumowe to już przeszłość. Podczas gdy amerykańskie lotniskowce atomowe USS Theodore Roosevelt i USS Ronald Reagan z różnych względów pozostają w portach, na „bezpański” Pacyfik swoją grupę lotniskowcową wysłała Chińska Republika Ludowa. W dobie światowej pandemii ma to być demonstracja siły i tego, że Państwo Środka lepiej radzi sobie z obecną sytuacją, niż panujący dotąd na morzach Amerykanie. Zobacz także Trump rozmawiał z prezydent Tajwanu. Pekin może uznać to za afront News Trump rozmawiał z prezydent Tajwanu. Pekin może uznać to za afront Chińskim lotniskowcem, który stanowi trzon grupy chińskich okrętów jest Liaoning. Jest to pierwszy lotniskowiec, który powstał w Chinach w wyniku daleko idącej przebudowy postsowieckiego kadłuba lotniskowca Wariag. To jeden z dwóch ukończonych i wprowadzonych do służby chińskich okrętów tej klasy. Drugim jest wybudowany już w pełni w Chinach lecz oparty na podobnym, acz udoskonalonym projekcie, Szantung. Nowszy z okrętów został jednak oddany do służby w grudniu ubiegłego roku i wątpliwe jest, aby jego załoga i grupa lotnicza, dysponowały już pełną gotowością operacyjną. W obecnej misji Liaoningowi towarzyszyło pięć okrętów. Eskortę stanowiły dwa niszczyciele rakietowe Typ 052D (Xining i Guiyang) oraz dwie fregaty Typ 054A (Zaozhuang i Rizhao), a także okręt wsparcia Hulunhu należącego do (Typ 901). Zapewne nieprzypadkowo zespół ten składa się wyłącznie z najnowszych jednostek, wprowadzonych do służby w drugiej dekadzie XXI wieku. Czytaj też: Szantung przepłynął przez Cieśninę Tajwańską Jak poinformowało japońskie ministerstwo obrony grupa przeszła w ubiegły weekend wodami międzynarodowymi Cieśninę Miyako – tj. między wyspą Miyako a Okinawą. Po jej przekroczeniu, okręty zwróciły się na południe i w ten sposób znalazły się po wschodniej stronie Tajwanu. Zaledwie dwa dni wcześniej, w czwartek, chińskie lotnictwo znów pojawiało się w okolicy przestrzeni powietrznej Tajwanu i znów, tak jak w czasie podobnych „manewrów”, w lutym i marcu, użyte to tego zostały bombowce H-6, myśliwce J-11 (budowana w Chinach wersja Su-27) oraz samolot wczesnego ostrzegania KJ-500. Chińska prasa komentowała całe wydarzenie, jako dowód na udane zmagania ChRL z koronawirusem. Co ma obrazować zdolność do wysłania na pełne morze tak złożonego zespołu jednostek pływających. Jak pisał oficjalny chiński dziennik Global Times, uważany za wyraziciela stanowiska Komunistycznej Partii Chin, Chińczycy mieli odnieść sukces, tam gdzie „zawiodła” US Navy. Czytaj też: Tajwan przygotowuje się do przyjęcia Abramsów Był to wyraźny przytyk do niecodziennej sytuacji w jakiej znalazł się amerykański lotniskowiec atomowy USS Theodore Roosevelt. Przypomnijmy, że wśród załogi tej jednostki, po wizycie okrętu w wietnamskim porcie Da Nang, odnotowano jak dotąd 585 zachorowań na COVID-19, podczas, gdy cała załoga okrętu liczy 4800 osób. Kapitan okrętu Brett Crozier pomimo, że jednostka znajdowała się na dyżurze bojowym, zwrócił się o pomoc do władz Stanów Zjednoczonych. Rozesłane przez niego listy do różnych dowódców US Navy, z pominięciem drogi służbowej, przedostały się do mediów, co spowodowało wybuch skandalu i zwolnienie Croziera z dowodzenia okrętem. Oficjalnie za „pominięcie łańcucha dowodzenia” w przesyłaniu informacji. Jednakże, kiedy Crozier schodził z pokładu sama załoga okrętu pożegnała go owacjami. Czytaj też: Lotniskowiec USS Theodore Roosevelt na kwarantannie W efekcie USS Theodore Roosevelt został skierowany do amerykańskiej bazy na Guam, a jego załoga w większości zeszła na ląd, gdzie jest albo leczona albo przechodzi kwarantannę. Na okręcie pojawił się sekretarz US Navy Thomas B. Modly, który poprzez okrętowy radiowęzeł w twardych słowach przemówił do załogi, wskazując m.in. że USA „teoretycznie” (ang technically) nie jest w stanie wojny, ale jak wskazał – to autorytarny reżim w Chinach nie był szczery co do tego „co się dzieje z wirusem i naraził cały świat na ryzyko, żeby chronić siebie i własną reputację”. USS Theodore Roosevelt stoi obecnie w Guam z kilkusetosobową obsadą do obsługi reaktora atomowego i samolotów (a zapewne także uzbrojenia defensywnego i sensorów) i jest czasowo wyłączony z działania operacyjnego. Drugi amerykański lotniskowiec w regionie – USS Ronald Reagan – stoi tymczasem w bazie Yokusuka w Japonii, gdzie przechodzi planowy przegląd wraz z profilaktyczną kwarantanną załogi, przygotowując się do zastąpienia T. Roosevelta. Czytaj też: Napięcie Chiny-Tajwan w cieniu koronawirusa [KOMENTARZ] Tymczasem, jednak jedynym "prawdziwym" i czynnym lotniskowcem w regionie pozostaje Liaoning, choć nie oznacza to, że USA i jego azjatyccy sojusznicy pozostają bezbronni. W odpowiedzi na pojawienie się w pobliżu wyspy uaktywniona została tajwańska marynarka wojenna, która – jak informowało Tajpei - „monitorowała” sytuację. Jeszcze w sobotę w Cieśninie Tajwańskiej pojawił się też niszczyciel typu Arleigh Burke – USS Barry. Z kolei w poniedziałek 13 kwietnia w bazie lotniczej na Guam w gotowości do masowego startu (tzw. Elephant Walk) wystawionych zostało pięć bombowców strategicznych B-52 Stratofortress, sześć tankowców KC-135 Stratotanker, dwa ciężkie rozpoznawcze bezzałogowce MQ-4C Triton (po raz pierwszy BSP pojawiły się w tego rodzaju przedsięwzięciu) i pojedynczy śmigłowiec MH-60S Knighthawk. Był to jasny przekaz, że w razie ewentualnej agresji na Tajwan Stany Zjednoczone nadal dysponują siłami zdolnymi do wsparcia swojego azjatyckiego sojusznika. Czytaj też: Tajwan: armii brakuje rezerw. Powodem "profesjonalizacja" [KOMENTARZ] W okolicy Tajwanu, w ciągu ostatnich trzech tygodni, pojawiają się również nie tylko statki powietrzne chińskie i tajwańskie. Co najmniej 12 razy krążyły tam maszyny amerykańskie. Tyle przynajmniej wykryli spotterzy, przy wykorzystaniu komercyjnego oprogramowania i tak podają tajwańskie media. 25 marca w okolicy Tajwanu znajdował się turbośmigłowy samolot rozpoznania elektronicznego EP-3E ARIES, 26 marca odnotowano obecność jednego B-52 i samolotu tankowania powietrznego KC-135 Stratotanker, 27 marca B-52 i rozpoznawczego RC-135, 31 marca - morskiego samolotu patrolowego (ZOP) P-3 Orion, 8 kwietnia - RC-135 , 10 kwietnia - RC-135U, 11 i 12 kwietnia - rozpoznawczego EP-3, 13 kwietnia - RC-135W , 13 i 14 kwietnia P-3 Orion oraz RC-135W w środę 15 kwietnia. Świadczy to o tym, że siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych także starają się zachować pełną świadomość sytuacyjną i dysponują w tym celu licznymi środkami. Szczególnie, że nie wiadomo ilu i jakich samolotów nie wykryli zwykli spotterzy i co najważniejsze dzieje się również pod powierzchnią okolicznych mórz. Czytaj też: Kontrwywiadowczy wyścig w rejonie Azji i Pacyfiku - co możemy z niego wynieść [KOMENTARZ] Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego Chińczycy zwiększają aktywność wokół Tajwanu właśnie teraz? Powodów może być kilka, przy czym wcale nie muszą się one wzajemnie wykluczać. Po pierwsze wyjście Liaoninga i jego zespołu towarzyszącego ma być sygnałem, że podczas gdy „nieudolna” US Navy nie potrafi poradzić sobie z epidemią, a jej lotniskowce pozostają w portach, lotniskowiec chiński z pełnowartościową obsadą i doborową eskortą wypełnia powstałą w ten sposób geopolityczną „lukę”. Może tu być celem zarówno zwiększenie prestiżu międzynarodowego (co tu dużo nie mówić: nadszarpniętego w wyniku wybuchu pandemii właśnie w Chinach) i próba jednoczesnego wejścia w miejsce Stanów Zjednoczonych, jak i propaganda na użytek własnej opinii publicznej. Czytaj też: Pandemia koronawirusa narzędziem rywalizacji mocarstw [Defence24 TV] Zwiększona aktywność może być także próbą wysondowania tego, w jakim stopniu zmniejszył się potencjał sił amerykańskich i ich sojuszników, właśnie w związku z epidemią. Może to być także próba zastraszenia Tajpej. Republika Chińska na Tajwanie, przez Pekin określana jako tzw. „zbuntowana prowincja”, jest przysłowiową solą w oku Chińskiej Republiki Ludowej. Zaś Pekin zapowiada jej powrót do macierzy nie wykluczając przy tym użycia siły. W ostatnich miesiącach Tajwan, stanowiący geograficznie element wewnętrznego pierścienia wysp, zamykających Chinom drogę do Pacyfiku, stał się niewygodny z zupełnie innego powodu. Tajwańscy naukowcy alarmowali o niebezpieczeństwie związanym z epidemią COVID-19 zanim zrobili to sami Chińczycy. Zignorowani przez World Health Organisation WHO (która nie uznaje Tajwanu za państwo, więc nie słucha jego naukowców) od czasu rozprzestrzenienia się pandemii na całym świecie głoszą teraz (przy poparciu lokalnych władz) niewygodną dla Chin wersję wydarzeń. Zgodnie z nią, Pekin wiedział o niebezpieczeństwach związanych z chorobą, ale umyślnie nie poinformował o tym innych państw. https://www.defence24.pl/chinski-lotniskowiec-zastapil-amerykanskie-analiza |
Tjaa...Zburzyć, zniszczyć jest bardzo łatwo. I można to zrobić w miarę szybko...Natomiast odbudować jest trudniej. Potrzeba na to czasu. A tego czasu USA, właśnie brakuje. To samo jest we wszystkich krajach, które przeniosły produkcję do Chin. USA już brało pod uwagę przeniesienie produkcji do Indii. Tylko że jak zauważyli, brak jest tam fachowców...
Druga tura bez Bonżura...
|
To trzeba ich przeszkolić i zdywersyfikować zatrudnienie, powoli i konsekwentnie nie tak jak z podbitą Japonią upokorzoną w 85.
Aprecjacja Jena W wyniku porozumienia Plaza Accord zawiązanego w 1985 roku, między Francją, Niemcami, USA, Wielką Brytanią i , Japonia, doprowadzono do osłabienia dolara w stosunku do niemieckiej marki i japońskiego Jena, tak by amerykańskie produkty, znów stały się konkurencyjne dla eksportu. Negatywnie odbiło się to jednak na cenie jena, która wzrastając obniżyła konkurencyjność eksportowanych z Japonii produktów. Władze starały się ratować sytuację obniżką stóp procentowych. Jeszcze tańsze kredyty doprowadziły jednak do boomu na rynku nieruchomości i akcji oraz nienaturalnego wzrostu ich cen. Rząd bojąc się możliwej bańki spekulacyjnej w odpowiedzi na sytuację, zwiększył stopy procentowe. Niestety bańka spekulacyjna nie wytrzymała napięcia – pękła w 1990 roku. Tym sposobem ceny nieruchomości automatycznie spadły do normalnego poziomu, firmy nie miały pieniędzy na spłatę pobranych na ich zakup kredytów, a Index Nikeii poszybował gwałtownie w dół... Po pierwsze - nie szkodzić... Kolejne zabiegi rządu, oparte na Keynesizmie, szkodziły zamiast leczyć. Między innymi udzielano pożyczek przynoszącym straty przedsiębiorstwom. Wszystkie działania złożyły się na wiele pakietów antykryzysowych (wartych setki bilionów jenów), które nie odniosły jednak sukcesu. Pochodzące z nich pieniądze często wykorzystywane były na niepotrzebne inwestycje - np. prace publiczne. Japonia lat 90 była jednak krajem o znakomicie rozbudowanej infrastrukturze. Nie potrzebowała nowych dróg, mostów itd. Sytuacja wyglądała przecież zupełnie inaczej niż po drugiej wojnie światowej. Wydaje się wręcz, że rząd powinien pozwolić utonąć zarażonym bakterią kryzysu przedsiębiorstwom i bankom... Tymczasem utworzono nawet fundusz skupu RCC (Resolution and Collection Corporation), zajmujący się skupowaniem złych długów i restrukturyzacją firm będących w złej kondycji finansowej. Zła sytuacja banków, nie potrafiących ściągnąć z powrotem udzielonych kredytów, przełożyła się na brak zaufania klientów do tych instytucji. Przestali więc korzystać z ich usług lokując oszczędności w inny sposób, niż w bankowych depozytach. Stracona dekada Wszystkie te wydarzenia wpędziły Japonię w trwającą do dzisiaj deflację. Nie pomogła nawet spóźniona obniżka stóp procentowych do poziomu zera. Choć PKB utrzymywało się początkowo na niezłym poziomie, później zaliczyło spory spadek. Niezbyt wrażliwe na całą sytuację okazało się bezrobocie, które zatrzymało się na niewysokim poziomie 5% (wcześniej około 2%). Bardzo mocno oberwało się cenom ziemi i nieruchomości. Depresyjna sytuacja doprowadziła także do wysokiego wzrostu samobójstw. Przypadek japońskiego kryzysu to sprawa dosyć dziwna i zagmatwana. Sytuacja przypominała trochę kryzys 2008, jednak w tym przypadku oprócz błędnych decyzji władz i banków, pod uwagę wziąć trzeba również uwarunkowania kulturowe. https://www.fxmag.pl/artykul/ciekawy-przypadek-kryzysu-japonskiego |
Wszystko ładnie pięknie, tylko że na to potrzeba czasu, jak już wspomniałem. A tego brakuje USA...Obecnie...
Druga tura bez Bonżura...
|
Tego nie można bezkarnie zrobić szybko. Po ostatnich "szybkich" akcjach w Jugosławii Egipcie Iraku Libii Syrii stany hmm tracą "dobrą opinię"
Lista krajów bombardowanych przez USA od czasu II Wojny Światowej 1. Korea i Chiny 1950-1953 2. Gwatemala 1954 3. Indonezja 1958 4. Kuba 1959-1961 5. Gwatemala 1960 6. Kongo 1964 7. Laos 1958 8. Indonezja 1964-1973 9. Wietnam 1961-1973 10. Kambodża 1967-1970 11. Gwatemala 1967-1969 12. Granada 1983 13. Liban 1983 14. Liban i Syria 1984 15. Libia1986 16. Salwador1980 17. Nikaragua 1980 18. Iran1987 19. Panama1989 20. Irak 1991 21. Kuwejt 1991 22. Somalia 1993 23. Bośnia 1994-1995 24. Sudan 1998 25. Afganistan 1998 26. Yugosławia 1999 27. Yemen 2002 28. Irak1991-2003 29. Afganistan 2001 30. Pakistan 2007 31. Somalia 2008-2008, 2011 32. Yemen 2009, 2011 33. Libia 2011 |
Zauważyłem że historia może zatoczyć koło. Od Korei i Chin zaczęli i tam mogą skończyć. Tylko że Chiny już nie te I Korea już nie ta, mam na myśli tą północną. A za sojusz z USA, może zapłacić Tajwan i Korea południowa...
Druga tura bez Bonżura...
|
Jutro w całych Niemczech "planowana" próba systemów alarmowych...Czyt. Syren...
Przypadek?
Druga tura bez Bonżura...
|
To się nie kręć po mieście, jak kontrwywiad "ćwiczył" w Londynie to przypadkiem ktoś tam wysadzał Metro. Zupełnie przypadkiem >;P
|
O tej porze będę w pracy, hehehe
Druga tura bez Bonżura...
|
Free forum by Nabble | Edit this page |