Pracowaliśmy u pani hmm dr. przed nazwiskiem, wszystko ładnie pięknie, odbiory skończone, wystawiam fakturę, a pani powiedziała że chce "rachunek" ale bez vat bo jako lekarz nie jest vatowcem. Nie zajarzyłem tej wzniosłej myśli i myślałam że chce fakturę vat 8% a nie 23% i tłumaczę że na to są ścisłe przepisy i metraż pomieszczeń jest za duży i niestety 23% vat obowiązuje. A pani dr :) że chce vat 0% i chce to odliczyć i mieć w kosztach a nie płacić podatek vat. Na to powiedziałem że to przestępstwo skarbowe i ja takiej faktury wystawić nie mogę i dopiero zajarzyłem że jej wystawiały faktury firmy nie będące płatnikiem vat i jest on od razu wliczony. Ale tłumaczenie tego to bita godzina i tak sobie myślałem że może przy leczeniu to jest bystrzejsza? Bo inaczej to jest się czego bać, to działania matematyczne na poziomie 3 klasy podstawówki. Ja spodziewałem się jakichś podstępnych przekrętów a tu wyraźny biol-chem >;)) Żartuję A poza tym to miła babka
No skąd lekarz/lekarka mogą znać się na podatkach, hehehe. Takie rzeczy robią za nich doradcy podatkowi...
A żebyś wiedział Andrzeju konsultowała się w dwu miejscach :) przyszła jej Mama i załapałem się na barszcz z uszkami, pycha, dawno takiego nie jadłem >;P Marzenia się spełniają, tak ze dwa dni temu naszło mnie na barszcz z uszkami i jest >;))