Któregoś roku wracam autem do domu i widzę jak kolega pcha swoją motorynkę. Zatrzymałem się i mówię. Co jest? Zgasł

To ja mu mówię, zostaw ją tutaj na parkingu, Przyjedziesz jutro w sobotę i sobie naprawisz. Nikt ci przecież tego nie ukradnie. A jak ukradnie, to też mała strata

A on uparty, mówi że jakoś dopcha do domu. A było to ok...10 km. W poniedziałek pytam się go...No jak? A on mówi...Szkoda że się ciebie nie posłuchałem
Druga tura bez Bonżura...