Tylko telefon świeci w ciemności i jaka cisza 😈
|
No...Długo nie poświeci. Bateria w końcu też się rozładuje, hehehe. Dobranoc Wojtek. Dobranoc Duszki.
Druga tura bez Bonżura...
|
Witaj Andrzeju :) Spodobała mi się Cisza, bo zawsze w domu coś hałasuje, komputer szumi, akwaria chlupocą, auta na pobliskiej drodze jadą, jak otworzę okna to je słyszę. A jak wyłączyli prąd w nocy, to tylko wiatr >;PP
|
No i lodówka i zamrażarka nie chodzi, hehehe. Tylko że ta cisza od tych urządzeń, nie wróży nic dobrego...
Druga tura bez Bonżura...
|
Ludzie kupują agregaty żeby mieć prąd jak elektrownie będą wyłączać >;)) Jak to wyszliśmy przed szereg i nie kupujemy tam gdzie taniej >;)))
|
Nawet ci co lizali pewną część ciała Putinowi, będą mieli kłopoty, hehehe
Druga tura bez Bonżura...
|
Tak właśnie ugrzęźliśmy w Martyrologii, Andrzeju. Walka do "ostatniego Polaka" za obce interesy, to od czasów rozbiorów, a nawet patrząc na Wyprawę Wiedeńską i rzeź ukrainy przy przejściu na katolicyzm Wiśniowieckiego, towarzyszy nam od setek lat.
Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie"; Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. Jan Kochanowski Jeremi Wiśniowiecki przeszedł z prawosławia na katolicyzm w obrządku łacińskim w 1632 wbrew wyraźnemu zakazowi (klątwie), jaki uczyniła mu za życia matka Raina Wiśniowiecka (bliska krewna św. Piotra Mohyły, prawosławnego metropolity kijowskiego) |
Legenda o matczynej klątwie
Mówią, że za murami Zamku w Zbarażu można spotkać zjawę jego niegdysiejszego gospodarza – Jaremy (Jeremiasza) Wiśniowieckiego. Ten zaciekły wojownik z prawosławną wiarą od czasu do czasu pojawia się w zamku w nadziei, że znajdzie tu swą matkę, księżną Rainę Mohylankę, by wybłagać u niej przebaczenie i tym samym odzyskać spokój. Raina Mohylanka była za życia gorliwą opiekunką prawosławnych klasztorów i świątyń, lecz Jarema jeszcze w młodym wieku, po śmierci rodziców, przeszedł z prawosławia na wiarę katolicką. Wiele nieszczęść ściągnął on na prawosławnych mieszkańców swych posiadłości, narażając ich na prześladowania, tortury i niszcząc świątynie, które wznosili za czasów jego matki. Przez długi czas nie dawał Jaremie spokoju jeden kościół, kopuły którego były widoczne z zamkowych okien, lecz w żaden sposób nie mógł on zdecydować się na jego zniszczenie, ponieważ tam właśnie została pochowana Raina Mohylanka. Pewnego razu na uczcie, nabrawszy odwagi po spożytym winie, Jarema oznajmił, że mimo wszystko zniszczy tą świątynię «wrogiej» wiary, lecz tej samej nocy miał sen. We śnie zobaczył swą zmarłą matkę, która wyrzekła się swego syna jako odstępcy i przeklęła cały jego ród. Nie wiadomo czy był to sen proroczy, lecz ród Jaremy Wiśniowieckiego rzeczywiście szybko wygasł: sam Jarema nie dożył 40 lat, а jego syn zmarł jako 33-latek, nie pozostawiając po sobie żadnych spadkobierców. |
Konsekwencją wychowania w łacińskiej kulturze zachodniej, zarówno na dworze jak i w kolegium jezuitów oraz na studiach we Włoszech, stałymi kontaktami z katolikami a brakiem styczności z prawosławiem było przejście dorosłego już młodzieńca na katolicyzm. Krok ten musiał być zdecydowanie mocno przemyślany i w pełni świadomy – znał przecież Jarema klątwę matki: “...a kto by tę fundację w przyszłości naruszać i kasować miał, albo odejmować to, cośmy nadali, albo na starożytną błahoczestywę wschodnią prawosławną wiarę następował i odmieniał – tedy niech będzie na nim klątwa!”. Czy kniaź lękał się fatum? Pewnym jest fakt, że wyznania zmieniać nie musiał – w Polsce panowała znana w szerokim świecie tolerancja, urzędy też były dostępne dla Rusinów – o czym może świadczyć przypadek Adama Kisiela. Wiśniowiecki był jednym z najpotężniejszych magnatów – majętnością przewyższał go na wschodzie jedynie Dominik Zasławski, nie musiał się także bać o swą przyszłość – to dowód na to, że wiarę zmienił z przekonania. W tym kroku widzimy też rzecz charakterystyczną, Jarema, mimo że wychowywany głównie przez kobiety i duchownych, oraz że brak mu było przykładnego wzoru ojca, nie stracił charakteru i męskiej charyzmy – wyrósł na silnego młodzieńca, który potrafił podejmować samodzielnie decyzje.
W czasie gdy książę Wiśniowiecki powraca ze studiów na Ukrainę, umiera Zygmunt III August a panujące bezkrólewie wykorzystuje car Rosji, atakując Smoleńsk. Rozpoczyna się wojna polsko-rosyjska, a na wyprawę w imię obrony granic Rzeczpospolitej młody kniaź wyrusza pod okiem Aleksandra Piasoczyńskiego. Jaremie przyjdzie stoczyć pierwsze bitwy, które choć nie przyniosą wielkiej chwały oraz nie będą miały żadnego znaczenia strategicznego, dadzą wiele doświadczenia i obycia w XVII - -wiecznym świecie wojowników. Podczas wojaczki do głosu dochodzi też niebezpieczny temperament kniazia – bezlitośnie pali, grabi i łupi wsie cara, zyskując miano “podpalacza”. Okrucieństwa jakich się wtedy dopuszczał będą w późniejszych latach jeszcze większe, a w pamięci ludzkiej będzie już na wieki funkcjonował jako ten, który podczas powstania Chmielnickiego, szykując stłumienie buntu o mieszkańcach Zadnieprza mówi: “mordować tak, by wiedzieli że umierają”. ''Jarema Wiśniowiecki. Źr. Wikipedia. Ojciec króla Po wojnie Jarema angażuje się w administrowanie swoimi rozległymi włościami. Ujawniają się rozliczne talenty organizacyjne możnowładcy. Poświęcając się bez reszty pracy (a, biorąc ogrom majątku, musiał być to trud znaczący) Jaremie udało się przeprowadzić kolonizację ziem – nie stosując przymusu, lecz zwalniając nawet do 20 lat z obowiązków lennych, zwiększył siedmiokrotnie ilość chłopów w jego dobrach. Stał się przyczyną pojawienia się drobnej i średniej szlachty, która sowicie wynagradzana pilnowała porządku we włościach. Łożył też znaczne sumy na utrzymanie wojska, które w każdej chwili mogło bronić poddanych przed najazdami chociażby Tatarów. Fundował klasztory i kościoły, ale nie zaniedbywał dóbr prawosławnych, gdyż do starej wiary pozostał mu sentyment. W 1637 roku, jako 25 letni młodzieniec, wygrywając konkury z Dominikiem Zasławskim, żeni się z Gryzeldą Zamoyską, która według współczesnych, mając zaledwie 15 lat mogła raczej posagiem niż urokiem ujmować (skądinąd wiadomo, że Gryzelda wyrosła na piękną pannę, co więcej jak na tamte czasy niezwykle wykształconą). Po półtora roku od wystawnego ślubu w Zamościu na świat przyszedł Michał Korybut Wiśniowiecki, późniejszy król Polski. W latach względnego pokoju na ziemiach Rzeczpospolitej Jarema Wiśniowiecki daje się poznać jako szlachcic siejący powszechny zamęt, przyklejono mu wtedy etykietkę warchoła. Zapewne jest w tym trochę prawdy, kniaź bowiem znany był z szukania zaczepek, powodów do najazdu na terytoria sąsiadów oraz z wykorzystywania kulawego w obecnym czasie sądownictwa (sprawy o zabór ziem przeciągały się latami a wyroki najczęściej były korzystne dla tego kto potrafił utrzymać przy sobie swe terytoria). Jarema spierał się z Mironem Biernawskim a nawet z protegowanym Władysława IV, Adamem Kazanowskim (za to był skazany na banicję). Korzyści nie przysporzyło mu także poróżnienie z Jerzym Ossolińskim, ale można powiedzieć, że mimo tych wszystkich wszczynanych awantur, Jaremie udawało się bez problemu prowadzić życie zarówno ziemianina, posła, pełnić funkcję starosty, wojewody i stawać na czele wojsk podczas wojen z Kozakami i Tatarami. ''Herb Wiśniowieckich - Korybut. Źr. Wikipedia. Zapasy z Chmielnickim W 1648 roku cała Sicz zawrzała. Na Zaporoże uciekł Bohdan Chmielnicki i stanął na czele buntu Kozaków przeciwko Rzeczpospolitej. Wojsko Polskie, dowodzone przez hetmanów Kalinowskiego, Potockiego i syna hetmańskiego Stefana Potockiego, poniosło klęski pod Żółtymi Wodami i Korsuniem. Chmielnicki prowadził wojnę totalną, mordując na równi szlachtę polską, ruską i Żydów. Na regimentarzy minowano ludzi nie potrafiących sprostać zadaniom, jakie przed nimi stały. Przywódca Kozaków podśmiewywał się z Zasławskiego, Ostroroga i Koniecpolskiego, nazywając ich “Dzieciną, Pierzyną i Łaciną”. Wśród zamętu nie widać było nikogo, kto mógłby przywrócić ład, tymczasem to, co czynili Kozacy, napawało coraz większą grozą. O tym co się wtedy działo tak pisze ówczesny kronikarz żydowski Natan Hannover: “Wielu [...] nie mogących uciec zostało wymordowanych [...] i poległo wśród mąk strasznych i gorzkich. Z jednych zdarto skórę, a ciało rzucano psom na żer, innym obcięto ręce i nogi, a tułów rzucano na drogę; przez ich ciała przejeżdżały wozy [...] Innych grzebano żywcem. Dzieci zarzynano na łonach matek; wiele dzieci pocięto na kawały jak ryby. Kobietom ciężarnym rozpruwano brzuchy i wsadzano żywego kota do wnętrza i tak zostawiano przy życiu zaszywając brzuchy. Następnie obcinano im ręce, żeby nie mogły wyjąć tego kota. [...] Kobiety i dziewice bezcześcili, z kobietami spali w obecności ich mężów.” Chyba nikogo nie dziwi, jaki gniew wstąpił w Jeremiego. Kozacy zaatakowali jego dobra i jego poddanych krzywdzili. Chmielnicki podniósł rękę na Polskę, więc Wiśniowiecki postanowił mu ją uciąć. Dając osłonę Polakom, Rusinom i Żydom, uciekającym z rejonu pożogi, ruszył ze swym wojskiem tłumić bunt. Robił to bezlitośnie – wszyscy zdrajcy ojczyzny mieli być wyrżnięci lub nabici na pal. Nie oszczędzano nikogo, nawet dzieci. Można tu mówić o wielkim okrucieństwie księcia, ale jednocześnie trzeba sobie zdawać sprawę, że w sposobie karania za zdradę nie odbiegał Wiśniowiecki od innych magnatów – takie były realia XVII wiecznego świata. Przez cały okres powstania Jarema toczył bitwy na Ukrainie i ziemiach Korony, podporządkowując się dowodzącym regimentarzom, czasem wspierając ich radą. Wielką sławę zdobył natomiast jako główny dowódca obrony Zbaraża. Wykorzystując to, czego nauczył się o budowie fortyfikacji na Zachodzie, a także długoletnie doświadczenie wojenne, przyczynił się do wielkiego glorii Rzeczpospolitej. Zdaniem Jana Widackiego, kniazia podczas bitwy wszędzie było pełno, “wydawał rozkazy i zagrzewał żołnierzy do walki”. Ugoda zborowska nie była jednak współmierna do sukcesu, jaki wtedy odniesiono, była upokorzeniem dla Rzeczpospolitej, ale i nie zaspokoiła Kozaków. Decydujące starcie miało nastąpić pod Beresteczkiem na przełomie czerwca i lipca, podczas którego ponownie wsławił się Wiśniowiecki. Niestety, 20 VII 1651 roku w obozie polskim pod Pawołoczą z niewyjaśnionych przyczyn wielki kniaź Jarema Michał Korybut Wiśniowiecki zmarł w wieku zaledwie 39 lat. Jedni sądzą, że przyczyną zgonu była podana trucizna lub epidemia, inni stawiają hipotezę o zatruciu pokarmowym – książę miał bowiem dnia poprzedniego zjeść ogórki i popić je miodem. Chcąc dowiedzieć się prawdy dokonano sekcji zwłok – jednak nie wykryto żadnej trucizny. ''Opactwo na Świętym Krzyżu. Źr. Wikipedia. Grób na Świętym Krzyżu Ciało Jeremiego zostało przewiezione do Sokala, a następnie w roku 1653 pochowane w kościele na Świętym Krzyżu. Wdowa po księciu, bliska bankructwa (rodzina Wiśniowieckich znacznie zubożała w ciągu ostatnich lat) nie miała dostatecznych środków na wyprawienie Jaremie pogrzebu – nie chciała też prosić o fundusze na ten cel niechętnego kniaziowi nowowybranego króla Jana Kazimierza (król Jan Kazimierz odebrał buławę Wiśniowieckiemu, ponieważ ten podczas głosowania opowiedział się za innym kandydatem). Tak więc nie doczekał się książę godnego pochówku, nawet jego syn, Michał Korybut Wiśniowiecki, gdy został królem Polski, ograniczył się jedynie do ufundowania mu skromnego nagrobka z epitafium: “Jeremi postrach Kozaków - książę, z nominacji papieskiej i cesarskiej, na Wiśniowcu - Michała pierwszego Króla polskiego ojciec - w roku pańskim 1653 złożony”. W 1655 roku benedyktyński klasztor złupili Szwedzi, później w 1777 roku kościół nawiedził pożar, a 6 IX 1939 tablica pamiątkowa, upamiętniająca postać wielkiego kniazia, została zniszczona. W latach 80. poczęto się zastanawiać czy ciało, które spoczywa w krypcie Kaplicy Oleśnickich należy faktycznie do księcia Jeremiego. 10 IX 1980 badacze i naukowcy różnych dziedzin, pod kierunkiem prof. Jana Widackiego i prof. Z. Marka dokonali sekcji zwłok, które powszechnie do tej pory uważano za należące do Wiśniowieckiego. Badania nie potwierdziły autentyczności ciała – badany denat, mimo że zmarł najprawdopodobniej w tych samych latach co kniaź, był mężczyzną 50-55 letnim, mierzącym 163 cm (w XVII wieku przeciętny wzrost mężczyzny wynosił 150-155 cm a z kronik wiemy, że Jarema uznawany był za niskiego jak na owe czasy). Ponadto na zmarłym nie przeprowadzano nigdy wcześniej sekcji zwłok co ostatecznie wykluczyło to, że ciało należało do Jeremiego Wiśniowieckiego. Co się zatem stało z ciałem wielkiego Pana na Łubniach i Wiśniowcu? Najprawdopodobniej, ponieważ spoczywało w kościele, a nie w krypcie Kaplicy Oleśnickich – spłonęło w pożarze. Klątwy się sprawdzają? Wieczne zapomnienie? Ciała brak, ale legenda pozostała. Katarzyna Kakiet |
Free forum by Nabble | Edit this page |