Ale nie wszyscy byli cymbałami Jankielów. Nie byli nimi prawdziwi narodowcy, prawdziwi „niepodległościowcy" jak Roman Dmowski, Jan Ludwik Popławski, prekursor polskiego nacjonalizmu' . Kajetan Morawski

Previous Topic Next Topic
 
classic Klasyczny list Lista threaded Wątki
1 wiadomość Opcje
Odpowiedz | Wątki
Otwórz ten post w widoku wątku
|

Ale nie wszyscy byli cymbałami Jankielów. Nie byli nimi prawdziwi narodowcy, prawdziwi „niepodległościowcy" jak Roman Dmowski, Jan Ludwik Popławski, prekursor polskiego nacjonalizmu' . Kajetan Morawski

Lothar.
Ale nie wszyscy byli cymbałami Jankielów. Nie byli nimi prawdziwi narodowcy,
prawdziwi „niepodległościowcy" jak Roman Dmowski, Jan Ludwik Popławski,
prekursor polskiego nacjonalizmu' 1 . Kajetan Morawski tak oto lamentował w swojej
odezwie podpisanej: „Jądro sprawy" z 1926 roku:
Przez całe cztery lata - wraz z moimi najbliższymi - starałem się
tłumaczyć swoim współrodakom, że Polskę spychają do grobu po
raz wtóry zakonspirowane mafie, kierowane z wrogiej jej zagranicy
(emisariusze tych szajek siedzą zarówno po prawicy jak po lewicy),
że nie brak ich zarówno w Związku Ludowo-Narodowym, jak i w
Polskiej Partii Socjalistycznej...
Na etapie konspiracyjnej walki, zwłaszcza zamachów, napadów takich jak ten w
Bezdanach, Piłsudski bywał niezastąpiony. Nie liczył się jednak jako ideolog,
programator, teoretyk. Osobowość Piłsudskiego nie była zdolna do ja-
1 Popławski pisał już w 1887 roku w „Głosie":
Nasi politycy marzą jeszcze o Wilnie i Kijowie, ale o Poznań mniej dbają, o Gdańsku zapomnieli
prawie zupełnie, a o Królewcu i Opolu zgoła. Czas już zerwać z tą tradycją, która pasowała na bo-
haterów Jeremich Wiśniowieckich, a na pastwę niemieckich katów oddawała Kalksteinów...
32
kiejkolwiek syntezy, strategii, w tym również wojskowej: osobowość chaotyczna,
doraźnie myśląca i emocjonalnie działająca. Głównym teoretykiem partii był
Mendelson, a kiedy ten odszedł do syjonizmu jawnego, jego miejsce zajął Stanisław
Grabski 1 , potem Jodko-Narkiewicz.
Był jednak Piłsudski wręcz niedościgniony w innej dziedzinie - w antagonizowaniu
każdego środowiska, w którym przyszło mu zaistnieć, w natychmiastowym sięganiu po
wodzostwo, w sianiu fermentu w gronie najbliższych współpracowników Wszyscy
musieli albo odejść, albo poddać się jego megaloma- ńskiej osobowości, niezdolnej do
liczenia się ze zdaniem innych. To wyłącznie za jego sprawą PPS rozpadła się na
lewicę, prawicę i centrum. On sam wraz z Jodką znalazł się na „prawicy", podczas gdy
cały Komitet Centralny stanął w centrum i na lewicy, gdzie znaleźli się nieliczni
robotnicy, PPS była bowiem od zarania do końca partią inteligencką i półinteligencką.
Tak dotrwali do wybuchu rosyjskiej rewolucji 1904-1905 roku. Piłsudski uznał
wtedy, że nadeszła okazja do działań „niepodległościowych" za pomocą terroru 2 . Nadal
jednak w tych metodach „niepodległościowych" pozostawał nieudolnym
kontynuatorem rosyjskiej Narodnej Woli. Narodnicy chcieli „ucywilizować" carat za
pomocą zamachów terrorystycznych na wybranych wybitnych przedstawicieli caratu,
ale nie walczyli o „wyzwolenie" Rosji jako ich ojczyzny, co stało w sprzeczności z
celami przedstawicieli narodów okupowanych przez Rosję. Carat na terror Polaków
odpowiadał terrorem. Polscy terroryści nie dorównywali „na- rodnikom" nawet w
wyborze celów terroru. Tamci uderzali w wybitnych przedstawicieli caratu,
pepesowscy bojówkarze mordowali stójkowych, których zastępowali inni.
Z PPS wyszła PPS-Frakcja Rewolucyjna na czele z Piłsudskim. Po latach,
całkowicie niezgodnie z prawdą Piłsudski powie, że wtedy partia została wyniesiona na
wyżyny „dyktatury moralnej" w społeczeństwie w ogóle, a wśród klasy pracującej w
szczególności. Były to może i wyżyny, ale nie moralności tylko bandyckiej samowoli
Piłsudskiego, i nie wśród klasy pracującej, bo PPS rozbita czy nie, stanowiła w
społeczeństwie zaboru rosyjskiego całkowity margines pod względem społecznego i
politycznego przywództwa. Chłopstwo natomiast niemal w całości było pod wpływem
Ligi Polskiej, późniejszej Narodowej Demokracji, która zamiast terroru, prowadziła
akcje pokojowe: w gminach dopominano się o urzędowy język polski, organizowano i
pilotowano strajki szkolne, wprowadzano Polaków do rosyjskiej Dumy (R. Dmowski).
I właśnie Piłsudski i jego ludzie wyprodukowali wokół siebie do dzisiaj
obowiązującą legendę, że to on i jego Frakcja byli pierwszymi, którzy podnieśli sprawę
czynnej walki o niepodległość. A tak naprawdę - po pierwsze - to czynną walkę o
niepodległość wniosła w swoim programie powstała już w 1880 roku grupa „Ludu
Polskiego" pod przewodnictwem Wysłoucha i Limanowskiego
1 . Pod pseudonimem „Mazur" pisywał w londyńskim „Przedświcie".
2 Przykładem były krwawe zamieszki w Warszawie, Łodzi, Krakowie. Nic nie dały oprócz śmierci setek niewinnych Polaków, kilkudziesięciu
policjantów (stójkowych) i wzmożonego terroru zaborcy.
 33
Drugą chronologicznie grupą o niepodległościowym programie była organizacja pod
nazwą Polska Partia Narodowo-Socjalistyczna „Pobudka", powstała w 1889 roku,
której trzon tworzyli Limanowski, Tadeusz Jaroszyński, Antoni Lange, Jan
Lorentowicz i kilku innych patriotów.
Nagle pepesiarze dostrzegli istniejącą we Lwowie organizację niepodległościową
pod nazwą „Odrodzenie". Skupiała młodzież inteligencką, trochę romantyczno-
filarecką, ale organizującą się wojskowo. Emisariusze Piłsudskiego zgłosili się do
nich z groźbą, że mają się rozwiązać, bo teraz czas tylko na „rewolucję".
A „rewolucja" to nic innego jak wzmożony terror, wyprowadzanie ludzi na ulice
pod kulomioty kozaków i policjantów - jak np. w Łodzi.
Kiedy nie udał się zamach na „Odrodzenie", Piłsudski polecił swemu wiernemu
pepesiarzowi - Kazimierzowi Sosnkowskiemu utworzenie konkurencyjnej organizacji
we Lwowie pod nazwą Związek Walki Czynnej. Historiografia pisze o tej
organizacji jako pierwszej, która podniosła ideę walki o niepodległość.
A co z „Odrodzeniem"? Wspomniana Irena Pannenkowa, która pod pseudonimem
„Jan Lipecki" opublikowała w 1923 roku książkę Legenda Piłsudskiego, bezlitośnie
demaskującą kłamstwa i mistyfikacje Piłsudskiego, była wraz ze swym mężem
Tadeuszem Pannenką czołową działaczką „Odrodzenia", znającą od podszewki
historię tej organizacji, jak też kulisy kontaktów z piłsudczykami. Sięgnijmy do jej
ustaleń.
Stwierdzała, że wyrazicielem dążeń patriotycznej młodzieży lwowskiej był
miesięcznik „Odrodzenie", powstały we Lwowie już w 1903 roku, a w Warszawie
pismo pt. „Legion" o tym samym profilu 1 .
Od nazwy pisma ukształtowała się nazwa grupy - „Odrodzenie". Oto ważniejsze
postaci polskiej myśli patriotycznej, które przewinęły się przez „Odrodzenie" i jej
organizację wojskową:
Artur Górski 2 , Manfred Kridl 3 , Wacław Wolski (poeta), Eugeniusz Kucharski,
Barzykowski, B. Wygoda, gen. Rydz-Śmigły 4 , późniejszy płk Z. Platowski, S.
Pytliński, Edward Słoński 5 , Malarzek, Krzyżanowski i Stabrowski. Z kobiet: Zofia
Odrzywolska, Irena Jawicówna (Pannenkowa), Zofia Mańkowska.
Największym nieporozumieniem, zdaniem Pannenkowej, było przypisywanie
kierownictwa organizacji wojskowej „Odrodzenia" późniejszemu gen. Władysławowi
Sikorskiemu, który nigdy do „Odrodzenia" nie należał. Kierownictwo to należało do
Tadeusza Pannenki, zarazem szefa miesięcznika „Odrodzenie”.
1 Piłsudski, „podkradł" ten tytuł dla swoich „Legionów".
2 Ps. „Onasimodo" (1870-1959), pisarz, krytyk lit. Od 1892 r. współzałożyciel pisma „Naprzód",
współredaktor krakowskiego „Życia", odnowiciel polskiej tradycji mesjanizmu, teoretyk polskiego
modernizmu w literaturze.
3 M. Kridl (1882-1957), historyk lit. polskiej, po wyzwoleniu prof, uniwersytetów w Brukseli,
Wilnie (1932-1939), Columbia University.
4 Wtedy jeszcze uczeń gimn. w Brzeżanach.
5 Znany poeta (1872-1926), potem działacz PPS. Rozgłos przyniosły mu pieśni i poezje
patriotyczne, m.in. wiersz Idzie żołnierz borem lasem (1916).
34
Organizacja wojskowa „Odrodzenia" powstała w 1903 r. na wycieczce zespołu
„Odrodzenia" z okazji rocznicy Konstytucji 3 Maja. W 1907 roku działalność orga-
nizacji woskowej osłabła z powodu wyjazdów niektórych członków organizacji.
Wykorzystał to Sosnkowski. Przy organizowaniu Związku Walki Czynnej prze-
chwycił część jej składu wojskowego, a nawet otrzymał od nich broń. Na dowód
tego przekazania im broni, I. Pannenkowa przytacza fragmenty listów pisanych do
Sosnkowskiego przez Zygmunta Platowskiego w sprawie przekazania broni, ze
względów konspiracyjnych nazywanej w listach „lalkami" i „książkami" 71 .
Po odbiór tej broni zgłaszali się ludzie z powstałego ZWCz, który wkrótce
przekształcił się w słynnego później „Strzelca" - zbrojne ramię Piłsudskiego i
piłsudystów, po których sięgali i później, gdy trzeba było uciszać oponentów
„Marszałka", choć formalnie jako „Strzelcy" już dawno nie istnieli.
Związki strzeleckie, wkrótce zalegalizowane przez zaborców austriackich, stały
się czynnikiem politycznym związanym ze skupiskiem organizacji lewicowych pod
nazwą Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw (KTSS), Komisja
ta, jak i kierownictwo organizacji strzeleckich chciało poprowadzić strzelców
do powstania zbrojnego przeciwko Rosji - kolejnej rzezi kwiatu polskiej
młodzieży. Drużyny strzeleckie swoją lojalnością wobec zaborcy austriackiego
posunęły do tego, że nie wzięły udziału w pamiętnym krakowskim obchodzie
500-lecia bitwy pod Grunwaldem w lipcu 1910 roku - właśnie w tym czasie
Piłsudski został komendantem „Strzelca". Wzięły natomiast gremialny udział w
jubileuszowej uroczystości strzelania do celu, urządzonej na cześć cesarza
Franciszka Józefa w Wiedniu.
Tak oto zaczynała się agenturalna kolaboracja Piłsudskiego i PPS Frakcji Rew. z
okupantem austriackim, podporządkowana celowi głównemu, jakim było
wywołanie powstania na obszarze zaboru rosyjskiego w interesie austriacko-ży-
dowskim.
Zatrzymajmy się przy genezie politycznej Związku Strzeleckiego jako formacji
militarnej. Choć formalnymi założycielami „Strzelca" byli Sosnkowski i M.
Kukieł, to jednak tym, który zalegalizował tę formację u władz austriackich, był
mason Hipolit Śliwiński, „kasjer" nie tylko „Strzelca", ale także całej finansowej
strony działalności Piłsudskiego. Stosowne szczegóły znajdujemy w apo-
logetycznej książce Michała Janika z 1934 roku: W służbie idei niepodległości.
Pamięci Hipolita Śliwińskiego. W atmosferze przygotowywań do wybuchu wojny,
Hipolit Śliwiński poczynił starania o formalne uznanie drużyn i związków strzele-
ckich przez zaborców austriackich. Był posłem do parlamentu austriackiego,
przedstawicielem polskiego koła w tym parlamencie do specjalnych kontaktów w
ministerstwie spraw zagranicznych, a także prezesem Polskiego Związku
Strzeleckiego w Austrii. Uczynił to w ścisłym porozumieniu z Piłsudskim, któremu
daleko było do takich konekcji, „wejść" na najwyższe progi parlamentarne i
wojskowe.
1 Jan Lipecki, op. cit., s. 29.
 35
Poprzez adiutanta przybocznego arcyksięcia i następcy tronu Ferdynanda, H.
Śliwiński 12 sierpnia 1912 roku złożył księciu memoriał programowo-wojsko- wy
„Strzelca". Adiutant odpisał już 18 sierpnia, że pozostawia Śliwińskiemu do jego
własnej decyzji przesłanie tego memoriału ministrowi spraw zagranicznych i szefowi
sztabu generalnego. Śliwiński przedłożył memoriał w ministerstwie obrony narodowej
13 grudnia 1912 roku.
Michał Janik pisał (s. 41), że posiadał kopię memoriału, gdzie widniał podpis
Mariana Kukiela jako jego autora.
W czwartym i ostatnim punkcie memoriału, znajduje się propozycja działań
„Strzelca" na rzecz wywołania powstania w zaborze rosyjskim oraz uzasadnienie
takiej ruchawki z punktu widzenia militarnych interesów Austrii. Poczytajmy, z
czym wystąpili kolaboranci do zaborcy:
W dzisiejszych stosunkach powstanie polskie da się pomyśleć tylko w
jednym wypadku: na wypadek wojny rosyjsko-austriackiej. (.•.) insure-
kcja mogłaby ułatwić postępy wojsk austriackich i przy energicznem
wystąpieniu Austrii sprowadzić pomoc narodu polskiego. Doniosłość po-
wstania polskiego dla przebiegu wojny zależy jednak całkowicie od
stanu ruchu rewolucyjnego. W każdym razie samo istnienie jakiegoś
ruchu wystarczy, ażeby zapewnić armii austriackiej współudział ludności
w służbie wywiadowczej, wywołać masową dezercję rezerwistów
narodowości polskiej i umożliwić organizację licznych oddziałów
ochotniczych (zahlreicher Freiwilligen-Korps)...
W każdym razie irredentyści polscy stoją na stanowisku, że nie ma
dość wysokiej ceny, gdy chodzi o wyzwolenie ojczyzny, zmuszeni są
jednak przezwyciężyć wszystko, co ich współobywateli od decyzji
politycznej powstrzymuje: obawę przed gospodarczem i społecznem
wstrząśnieniem, brak zaufania we własne siły, niepokój o interwencję
pruską: z drugiej zaś strony muszą być okiełzane prądy anarchistyczne w
masach ludowych. Bez współudziału zaś klas społecznych, powstanie
narodowe udać się nie może.
Odnośnie do pozyskania licznych przywódców i instruktorów, powo-
dzenie da się osiągnąć tylko przy pomocy austriackich władz wojsko-
wych. Legalne Związki Strzeleckie w Galicji dają rządowi austriackiemu
sposobność do tej bardzo skutecznej pomocy.
Tak oto Piłsudski Sosnkowski, Kukieł, Śliwiński i wpływowa grupa lwowskich
służalców, nieśli Austriakom na tacy życie i śmierć nieokreślonych tysięcy Polaków,
niewyobrażalne zniszczenia wojenne i odwetowe Rosji. W imię czego? Dlaczego nie
ruszyć z Rosją w odwrotnym kierunku, aby odzyskać dwa zachodnie zabory, w
walce z odwiecznymi wrogami polskości? Na to pytanie nigdy i nigdzie nie
otrzymamy przekonującej odpowiedzi.
To nie Kraków tylko Lwów był głównym matecznikiem austriackiej „irredenty":
Lwów żydo-masoński, „demokratyczny", „postępowy", zaciekle zwalczający
narodowców, po „bratersku" współpracujący z braćmi fartuszkowymi Warszawy i
Krakowa. Stamtąd Piłsudski otrzymywał tysiące koron od głównego kasjera - Hipolita
Śliwińskiego. Tam pielgrzymowali wszyscy późniejsi dygnitarze sanacyjni, w
większości masoni, sprawcy przewrotu majowego, zabójczego dla Odrodzonej Polski
filogermanizmu.
36
TERROR DLA TERRORU
Mentalność Piłsudskiego uformował kult spisków, konspiracji, intryg, zamachów,
permanentnej walki, prowokacji z celem nadrzędnym - rewolucją anty- carską. W tej
atmosferze, w tych kryteriach wyrósł jako bojowiec PPS, te same metody - cel
uświęca środki - przeniósł na grunt walki o władzę nad nieokreślonym obszarowo
przyszłym polskim folwarkiem.
Terror, zakłamanie, cynizm w traktowaniu partnerów jak i przeciwników, od-
rzucanie jednych wartości a relatywizacja innych, stało się normą jego postępowania
w „Polsce Odrodzonej".
Zbrodnia majowa 1926 roku to tylko ukoronowanie tej drogi, a pomajowy terror -
realizacja programu trwania przy władzy dyktatorskiej.
Pisał w liście do prominentnego polskiego Żyda Feliksa Perla 1 w trakcie
przygotowań do napadu na pociąg w Bezdanach:
Chcę zwyciężyć (...) Ostatnią moją ideą, której nie rozwiązałem jesz-
cze nigdzie, jest konieczność w naszych warunkach wytworzenia w każ-
dej partii, a tym bardziej naszej, funkcji siły fizycznej (...) funkcji
przemocy brutalnej 2 .
Ryszard Świętek - choć sympatyk piłsudyzmu - w cytowanej już pracy Lodowa
Ściana. Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904-1918 3 stwierdzał jednoznacznie:
Piłsudski postępował tak, jak większość przywódców - rewolucjo-
nistów rosyjskich na czele z Władimirem Iljiczem Leninem
(Ulianowem) 4 , Karolem Radkiem, Sobelsonem, Jakubem
Haneckim- -Fiirstenbergiem... (s. 13).
Piłsudski doskonale wiedział, że cały ten ruch „robotniczy", „socjalistyczny" i
„komunistyczny", to robota ideowych Żydów podzielonych na syjonistów zmie-
rzających do odbudowy państwa żydowskiego, i na rzekomo zwalczających ich
Żydów - komunistów zmierzających do „światowej ojczyzny proletariatu". Miał tego
pełny ogląd na kolejnych zjazdach tych partii, w kontaktach konspiracyjnych
1 W domu Perlów wychowywała się, potem ukrywała Aleksandra Szczerbińska, późniejsza wielolet-
nia konkubina, wreszcie druga żona tow. „Ziuka". A. Garlicki [w:] U źródeł obozu belwederskiego,
1979, (s. 163) pisał, że Aleksandra jeszcze w dzieciństwie straciła rodziców. Matka jej gdy umierała liczyła
około czterdziestu lat i wydała na świat dwanaścioro dzieci, z czego żyło tylko pięcioro. Aleksandra wychowy-
wała się u babki w niewielkim mająteczku. Nie podaje, dlaczego potem zamieszkała właśnie u Per-
lów, rodziny żydowskiej.
2 Pisma zbiorowe, t. II, s. 299.
3 Kraków 1998. Książka liczy 950 stronic dużego formatu.
4 Tu autor już nie dodał, że Ulianowem - Blankiem, bo takie było nazwisko matki, Żydówki.
z obydwoma Ulianowami-Blankami. To mu nie przeszkadzało. Chcę zwyciężyć! - Oto
jego naczelna idea przy braku innych.
W Genewie w kwietniu 1905 roku odbywał się kongres przedstawicieli partii
socjalistycznych i rewolucyjnych Rosji:
— Partii Socjalistów-Rewolucjonistów
— Polskiej Partii Socjalistycznej 1
— Fińskiej Partii Czynnego Oporu
— Łotewskiej Unii Socjaldemokratycznej
— Białoruskiej Socjalistycznej Hromady 2
— Gruzińskiej Partii Socjal-Rewolucjonistów-Federalistów
— Ormiańskiej Federacji Rewolucyjnej
— Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (SDPRR) - grupa bolszewicka
— Biuro bolszewickie tej partii na czele z „Leninem"i Aleksandrem Bogdanowem
— Bundu
— Socjalistycznej Partii Robotniczej (ogólnożydowska)
— Ormiańskiej Socjaldemokratycznej Organizacji Robotniczej W uchwale
konferencji stwierdzono:
(...) aktualną potrzebą przyszłego okresu rewolucyjnego będzie stwo-
rzenie Komitetu Bojowego 3 , mającego za zadanie ujęcie w jedną całość
wysiłków poszczególnych partii rewolucyjnych i wykonanie
wspólnego planu napaści na rząd carski.
Przynajmniej jasno i konkretnie.
Obradom przysłuchiwał się także Piłsudski. Obecny był również słynny później
agent Ochrany w strukturach tych rewolucyjnych partii - Jewno Fiszelewicz Azef,
Żyd rosyjski, oraz równie słynny pop Gregorij Apołłonowicz Gapon, sprawca tzw.
krwawej niedzieli - rzezi robotników przed Pałacem Zimowym, gdzie w szarży
kozaków zginęło ponad stu demonstrantów. Gapon był prowokatorem Ochrany i
został zamordowany w czerwcu 4 1906 roku z wyroku eserowców.
Rewolucja 1905 roku nie spełniła zadania, jakim było obalenie caratu i rozbicie
imperium na kilka samodzielnych państw o ustroju socjalistyczno-komunistycznym.
Ryli więc dalej. Piłsudski w tym zbożnym dziele miał swój walny udział. Kierował
PPS-em przez 13 lat, od 1893 do 1905 roku. Jak liczna to była partia? Jaką miała
popularność w zaborze rosyjskim? Nikłą - wręcz śladową. Polacy odnosili się do
socjalistycznych awanturników z odruchową niechęcią, inni z jawną wrogością.
Piłsudczykowski historyk Pobóg-Malinowski pisał
1 PPS reprezentowali tam: Witold Jodko-Narkiewicz i Maksymilian Horwitz
2 jej działaczem był S. Narutowicz, brat późniejszego prezydenta Gabriela Narutowicza.
3 PPS-Frakcja Rewolucyjna już miały swoje oddziały bojowe.
4 Datę czerwcową podaje Brian Moynahan [w:] Rosja XX wieku, (wyd. polskie 1994, s.
52), natomiast R. Świętek, op. cit., s. 308 powołuje się na pracę A. Kujali: March
Separately.., gdzie podano datę 28 marca 1906 r.
38
w pracy Józef Piłsudski 1867-1919 1 , że z końcem 1905 roku PPS zeszła do poziomu
jednej z małych grupek.
Zanim odbył się zjazd genewski, robota żydowska trwała już od kilkunastu lat.
Dzięki Mendelsonowi, założycielowi PPS, polska agentura „socjalistyczna" wzięła
już udział w kongresie założycielskim n Międzynarodówki i zjeździe paryskim w
1892 roku. Taktyczna myśl zjednoczenia wszystkich socjalistycznych grup
terrorystycznych zrodziła się już w 1891 roku na kongresie brukselskim II
Międzynarodówki. Deklaracja żydostwa polskojęzycznego w tej sprawie była kla-
rowna. Uważali, że w interesie rozwoju socjalizmu w Polsce i w interesie między-
narodowej polityki socjalistycznej występować zawsze jednolicie, jako jedna
organizacja polska 2 .
Następnie zwołali zjazd w Paryżu. Odbywał się w dniach 17-23 XI 1892. Był to
zjazd elitarny - tylko 18 towarzyszy, ale reprezentujących: Drugi Proletariat,
Zjednoczenie Robotnicze, Związek Robotników Polskich, Gminę
Narodowo-Socjalistyczną.
Najliczniej był reprezentowany Drugi Proletariat. Zapamiętajmy te nazwiska:
Stanisław Mendelson, Maria Mendelson, Feliks Perl, W. Jodko-Narkiewicz, B.
Jędrzejewski, A. Dębski, A. Sulkiewicz, W. Skiba. Niemal sami Żydzi plus dwóch
gojów. Ze Zjednoczenia Robotniczego warto zapamiętać Polaka Stanisława
Wojciechowskiego - późniejszego prezydenta z nadania Piłsudskiego, przedtem
wiernego bojowca w PPS-Frakcji Rewolucyjnej.
Z taktycznych oszustw, blefowania, kreowania nieistniejących „faktów doko-
nanych", Piłsudski już wtedy uczynił podstawową metodę działania: zawłaszczania
przywództwa gdziekolwiek się znalazł. Mit rzekomo dużej „partii robotniczej"
Piłsudski budował w ten sposób, że co pewien czas organizował jej „kongresy". Na
każdy z takich „kongresów" posyłał swoich starannie dobranych popleczników,
przeważnie stale tych samych z braku innych. Na takich „partajtagach" nazywali
siebie „Centralnym Komitetem Robotniczym", reprezentującym rzekome „masy
robotnicze" Królestwa. Na masy pracujące „miast i wsi" było za wcześnie. Wieś w
ogóle o tych samozwańcach spod znaku PPS nie słyszała, a przecież w strukturze
społecznej zaboru rosyjskiego i pozostałych, chłopstwo stanowiło wtedy
przytłaczającą większość.
W tymże „Centralnym Komitecie Robotniczym" nie było wtedy ani jednego
prawdziwego robotnika. Dopiero później, na kolejnym „kongresie" wreszcie
pokazano takiego robotnika! Był nim zecer Klimowicz. Pobóg-Malinowski pisał o
Klimowiczu oględnie, że był niezbyt inteligentny, znalazł się w CKR ze względów
demagogicznych, by nie mówiono, że PPS kierują sami inteligenci. Jak na
apologetę Piłsudskiego i jego PPS - całkiem szczerze. Tak było zawsze i wszędzie w
partiach komunistycznych, łącznie z późniejszą KPP, powojenną PPR i PZPR, aż po
osławiony żydokomunistyczny „Komitet Obrony Robotników"
1 Londyn, 1964, s. 225.
2 „Przedświt", 1891, nr 8.
39
KOR). W Komitetach Centralnych PZPR dodawano po kilku takich figurantów-
-robotników na prawach kwiatka do (kożucha.
Praca „partii" sprowadzała się do rozpowszechniania marksistowskich utopii w
żydowskich skupiskach Nowego Jorku, Chicago i Detroit, Londynu. Stamtąd, głównie
z Londynu i Nowego Jorku wracała propaganda w trzech językach: polskim,
hebrajskim, jidisz, drukowana w formie ulotek i „manifestów", ale najważniejsze były
starania o pieniądze; korony, dolary i funty. W promowaniu wywrotowych toksyn
polskojęzyczna PPS była skuteczniejsza od innych.
Najważniejszym sponsorem okazał się wkrótce wywiad austriacki oraz bogate
żydostwo obydwu zaborów - rosyjskiego i austriackiego. Zwłaszcza od czasu, gdy
pomoc z Londynu i Nowego Jorku malała systematycznie, a to w związku z rosnącym
poparciem tamtejszych diaspor dla syjonizmu. Pieniądze szły już nie na PPS, tylko na
czysto żydowski Bund 1 oraz na Socjalną Demokrację. Czyż to nie paradoksalne, że
rosyjscy rewolucjoniści uratowali partię Piłsudskiego od plajty finansowej? Otrzymał
np. 2000 rubli, kwotę wówczas znaczącą, od Piotra Struwe 2 . Towarzysz „Ziuk" -
„Wiktor"
3 nie miał najmniejszych oporów przed braniem pieniędzy od rosyjskich
wywrotowców. Był przecież jednym z nich, choć jego późniejsi apologeci
utrzymywali, że był on obsesyjnie antyrosyjski w każdej dziedzinie.
Potężne doładowanie finansowe PPS rozpoczęło się od czasu, gdy silna niemiecka, a
dokładnie - żydoniemiecka partia socjalistyczna SDP postanowiła wspierać
polskojęzycznych towarzyszy w zaborze rosyjskim i austriackim. Kłopoty finansowe
PPS na jakiś czas ustały.
Nie malały natomiast kłopoty kadrowe - stały niedobór członków. Polacy po-
wszechnie odmawiali poparcia dla tej ateistycznej, wywrotowej bandy spod dwóch
szyldów - niemieckojęzycznej SPD i kryptożydowskiej PPS. Pobóg-Malinowski
uściślał wielkość tych kadr następująco: pod koniec 1904 roku było w PPS może
czterdziestu, może pięćdziesięciu ludzi, zrozumiałe więc, że pod groźbą całkowitego
uwiądu personalnego, towarzysz „Wiktor" wymyślił nową taktykę. Była to tzw.
taktyka czynu. Cóż to była za taktyka? Niestety - sprowadzała się do akty- wizaqi
terroru, zmuszania Polaków - jak stwierdzał Pobóg-Malinowski - do liczenia się z PPS
nawet gdyby ta taktyka doprowadziła do powstania utopionego w krwi (s. 324).
Zapamiętajmy tę ocenę owej taktyki czynu. To klucz do „całego" Piłsudskiego. On
sam zresztą nie pozostawił złudzeń w cytowanym fragmencie listu do Feliksa Perlą.
Towarzysz „Wiktor" oczywiście nie był wynalazcą owej taktyki czynu. W tym
czasie stosowali ją żydowscy wywrotowcy w carskiej Rosji, tym więc łatwiej było
Piłsudskiemu sięgnąć po te wzorce na gruncie zaboru rosyjskiego
1 Ogólnożydowska Socjalistyczna Partia Robotnicza.
2 Teoretyk „idealnego" marksizmu, bez konieczności rewolucji, tylko drogą budowania kapitalizmu
metodami pokojowymi na gruncie konstytucyjnej liberalnej demokracji. Po wybuchu rewolucji
żydobolszewickiej, Struwe był członkiem białogwardyjskich rządów Denikina i Wrangla.
3 Kolejny z kilku pseudonimów Piłsudskiego.
40
W planach rewolucyjnego socjalizmu i komunizmu nie było miejsca dla wolnej
Polski. Nie widział potrzeby odrodzenia Polski ani Bund, ani kosmopolityczna
Socjaldemokracja Królestwa Polski i Litwy (SDKPiL) pod wodzą Róży Luksemburg,
ani n Proletariat kierowany przez Żyda Ludwika Waryńskiego. Na swych partyjnych
„kongresach", w manifestach i programach zgodnie odrzucali możliwość i potrzebę
odrodzenia Polski.
Piłsudski wiedział, że otwarte szermowanie takimi hasłami byłoby samobójcze dla
niego i jego „partii". Nigdy nie porzucał myśli o wolnej Polsce, ale problem tkwił w
jego terytorialnej wizji tej przyszłej Polski. Zawsze widział ją w granicach tylko
zaboru rosyjskiego, a to dokładnie nakładało się na przyzwolenia państw
centralnych w zbliżającej się wojnie: odebrać Rosji jej zabór, nie tracąc nic z
własnych obszarów okupacyjnych.
Pierwszym pokazowym uderzeniem, w którym Piłsudski osobiście nie uczestniczył,
ale był jego organizatorem, stała się krwawa prowokacja na Placu Grzybowskim w
Warszawie. Dowodzenie akcją objął Żyd rosyjski, tzw. „Litwak" - Józef Kwiatek,
kierownik ówczesnego warszawskiego oddziału PPS. Miał do pomocy dwóch
współbraci w marksistowsko-talmudycznej robocie, Szlomę Eksztajna i Dawida
Ajzenlista. Ten drugi był jednocześnie „wtyczką" w PPS szefa warszawskiej
„Ochrany", zrusyfikowanego Niemca Persona!
Na Placu Grzybowskim znajdował się nowy kościół pw. Wszystkich Świętych,
największy w ówczesnej Warszawie, sąsiadujący z terenami dzielnicy żydowskiej. Jak
w każdą niedzielę, w kościele znajdował się tłum wiernych.
Terrorysta Piłsudski i Aleksandra Szczerbińska wybrali niedzielę 13 listopada 1904
roku na dzień krwawego starcia niewinnych Polaków z policją carską. Peterson
wiedział o planowanej prowokacji. Mógł zapobiec masakrze aresztując wcześniej jej
prowodyrów, nie mógł jednak odmówić sobie okazji do rozprawy z Polakami. Rankiem
dał rozkaz koncentracji policji na okolicznych podwórkach.
Warszawska PPS rozrzuciła ulotki wzywające robotników na godzinę 12 na Plac
Grzybowski. Chodziło im o jak najliczniejszy tłum na placu, który jeszcze powiększą
wierni wychodzący z Mszy św.
Kiedy wierni zaczęli opuszczać kościół, bojówkarze Piłsudskiego rozwinęli
czerwony sztandar i zaintonowali „Warszawiankę" - już wtedy popularny hymn
nienawiści, zemsty, terroru. Policja ruszyła do akcji. Bojówkarze wystrzelili do policji z
rewolwerów, z bliskiej odległości zabijając kilku z nich, następnie wycofali się do
wnętrza kościoła. Wtedy policjanci oddali salwy do tłumu zmieszanego z ludźmi
wychodzącymi ze Mszy św.
Rezultat: trzech zabitych policjantów i kilku rannych, 11 zabitych
demonstrantów i uczestników Mszy Św., w tym cztery kobiety i dwoje dzieci.
Bojówkarze nie odnieśli żadnych ran. Ich żywą tarczą był tłum.
Po latach Piłsudski opisywał tę masakrę niewinnych Polaków jako znakomicie
zorganizowaną manifestację siły PPS. Nazwał tę masakrę „dowcipną". Dodawał:
Grzybów należy mi do wspomnień, które nieraz pieszczę, należy do
pieszczot mego życia.
W przyszłości ten bandzior dozna jeszcze wielu takich krwawych „pieszczot".
Lwowskie pismo narodowe „Przegląd Wszechpolski" tak skomentował te
Piłsudskiego „pieszczoty" i „dowcipy":
Organizatorzy demonstracji tak się zachowali, jak banda przybyszów
wśród obcego sobie całkiem środowiska, którego krew nic ich nie
kosztuje i którego uczucia nic ich nie obchodzą .
W masakrze na Placu Grzybowskim brała udział prywatna „pieszczocha" tow.
„Ziuka" - Aleksandra Szczerbińska, w przyszłości jego druga żona. Oto jej zadanie
opisane przez nią w jej Pamiętnikach 1 .
Cała uwaga była skierowana na to, co się ma stać. Nareszcie padły słowa
„Ite missa es" i ludzie poczęli wychodzić z kościoła. Klęczałam nadal w tym
samym miejscu, jak mi kazano, a rozglądnąwszy się dojrzałam swoje
koleżanki Janinę Czekalską i Janinę Torowa, klęczące jedna daleko od
drugiej (...). Nagle na ulicy zabrzmiały wystrzały, „ Czerwony Sztandar" oraz
„Warszawianka pieśni, które rozbrzmiewały w czasie rewolucji 1830 roku.
Prawie jednocześnie doleciał do moich uszu odgłos kopyt końskich.
Widocznie kawaleria szarżowała na pochód. Kościół na nowo napełnił się
ludźmi. Wtem wielkie odrzwia Kościoła z łoskotem zamknięto. Spojrzałam
przez ramię - przy wejściu stała policja. Za chwilę usłyszałam kroki tuż przy
sobie, ktoś ukląkł i zobaczyłem młodą twarz - to był młody doktor,
towarzysz z PPS, Żandr 2 . Położył dwa rewolwery obok mnie na ławce i
szepnął: „Schowajcie szybko". Odszedł, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć .
Pozostałam przez chwilę w tej samej pozycji, z głową w dłoniach, na-
chylona, niby to w rozmodleniu, a w rzeczywistości nie wiedząc, co dalej
robić. Spojrzałam z ukosa w stronę drzwi - policja rewidowała każdego przy
wejściu. Nie ma więc nadziei na zabranie broni ze sobą, trzeba rewolwery
zostawić w kościele. Na szczęście tuż obok stał ciężki, staroświecki klęcznik.
Zasłaniając rewolwery fałdami sukni, wsunęłam je szybko pod klęcznik; było
mało prawdopodobne, aby ten klęcznik kiedykolwiek kto ruszał. Przy
wejściu zrewidowano mnie: w następnej chwili byłam na ulicy. Plac
Grzybowski był pusty: kilkanaście ciał leżało na bruku. Nazajutrz
wróciłam do kościoła i zabrałam rewolwery.