Przypomniała mi się pewna historia. Prawdopodobnie prawdziwa.
Wprowadzenie...
"Uchodźcy z Grecji w PRL
Ostatecznie partyzantka komunistyczna poniosła porażkę, a do państw bloku wschodniego trafiło ogółem około 56 tysięcy uchodźców, w tym 17 tys. dzieci. Do Polski - głównie drogą morską - trafiło około 14 tys. Greków i Macedończyków"
Jednym z takich dzieci był bohater dzisiejszej opowieści, hehehe. Czas upłynął, z dziecka stał się obywatelem, założył rodzinę. Ale jak każdego dzieciaka z "bidula" interesowało go jego pochodzenie. Drążył, drążył i wydrążył. Dowiedział się kto go wysłał do Polski. Załatwił sobie paszport, urlop i wyruszył do Grecji. Poruszenie w rodzinie było niesamowite. Od szału powitania i uścisków rodzinka przeszła do pytań, po co przyjechał, czy przypadkiem nie po ojcowiznę. Mimo zapewnień że żaden spadek go nie interesuje atmosfera wyraźnie się popsuła. a nocne szepty, nie dały mu spać. Obawiał się o swoje życie. Rano , czym prędzej się spakował i ruszył na zwiedzanie Grecji. Bo nie chciał skracać urlopu...
Druga tura bez Bonżura...